Ostatni raz…

„Każdy ma chwilę, by to wszystko jebnął i patrzył w lustro jak mu łzy ciekną”…
Takie słowa wypisane na ścianie przede mną, są moim mottem. Chwila zapomnienia, głupi szczeniacki wyskok. Wyskok, który stał się moim wyrokiem.

Czego mądrego się można spodziewać po 21-letnim kolesiu, któremu starzy brak czasu rekompensatowali nieograniczonym dostępem do konta. Zapracowani lekarze, którzy zapomnieli, że maja dziecko. A dziecko… no cóż czerpało z życia pełnymi garściami.

Nauka nigdy nie stwarzała mi kłopotów. Należę – na szczęście – do tego rodzaju istot, które potrafią raz coś przeczytać i zapamiętać. Za bardzo dobrze zdana maturę starzy kupili mi motor. Za dostanie się na medycynę wykupili wycieczkę do Tunezji…
Na brak zainteresowania płcią przeciwna narzekać też nie mogłem – zielonooki, 185 cm nieźle wyglądający, dobrze i modnie ubrany szatyn. A to jak wiadomo… niektórym panienkom imponuje.

Imponowało… tak… to określenie zdecydowanie dziś będące na miejscu. Bo teraz już niczym im nie imponuję. Dzisiaj jest im mnie żal. Z tych „prawdziwych” przyjaciół nie został nikt… a „wielka miłość” okazała się chwilowym zauroczeniem.

* * *

Tego listopadowego wieczoru, za oknem padał deszcz i było zimno. Siedziałem w pokoju u mojej dziewczyny. Zgaszone światło. Tlące się ciepłym płomieniem, pachnące świece. Sączące się cicho z głośników ballady Guns N’ Roses. Nalane do kieliszków wino. I my… Wolno kołysający się w rytmie „November rain”.

Stopniowo zacząłem zwalniać uścisk. Z niechęcią wypuściłem moja ukochaną Magdę z objęć. Delikatnie złapałem ją za ramiona i rzuciłem na łóżko. Sam dałem nura tuż za nią. Zaczęliśmy się mocować. Leżałem na niej w sposób, który mógł satysfakcjonować zmysły nas obojga. Starając się uzyskać nad Magdą przewagę schwyciłem jej obydwie ręce i przytrzymałem w uścisku nad jej głową .

Znalazłem się zaledwie parę centymetrów nad jej głową. Nie mogąc znieść tego napięcia niecierpliwie wpiłem się w słodkie usta Magdy, stapiając je ze swoimi. Mocne pchnięcie mojego języka przełamało barierę jej warg i zębów. Zębami chwytałem dolną wargę mojej dziewczyny i delikatnie przygryzałem, Ssałam jej usta. Jej język zatopił się w mym słodkim wnętrzu ust. Kochaliśmy się swoimi językami najpierw szybkimi lekkimi pchnięciami, potem mocniej, wolniej, głębiej.

Urwany jęk wydobył się z piersi Magdy gdy moje ręce uwolniły jej skrępowane dłonie i powoli przesunęły się z jej ramion na cudowne piersi. Odnalazłem guziki jej koszuli i zręcznie zacząłem je odpinać. Odsunąłem się nieco od niej, by móc patrzeć jak moje dłonie ją rozbierają. Przesunąłem miękko i pieszczotliwie dłonią po różowych sterczących brodawkach. Otoczyłem dłonią każdą jej pierś z osobna, unosząc je lekko.
– Wyglądają jak dojrzałe owoce. Są jeszcze słodsze i bardziej smakowite niż to sobie wymarzyłem – szepnąłem.
Sterczące sutki zareagowały gwałtownie stając się jeszcze twardsze – na dotyk moich kciuków przesuwających się po nich leniwie. Wtuliłem swój policzek w zagłębienie piersi Magdaleny. Najpierw drażniłem ciało mojej dziewczyny swoim gorącym oddech. Potem muśnięciami mokrego języka. Magda pod wpływem tych pieszczot wygięła się jak napięty łuk. Moje wargi zamknęły się na jej prawej piersi. Następnie wolno powędrowały na jej brzuch. Moje zręczne palce lekko ugniatały jej aksamitną skórę.

Ująłem dłoń Magdy w swoją, przesuwając ją w dół powoli przycisnąłem do mej nabrzmiałej wypukłości spodni. Jęknęliśmy z rozkoszy niemal jednocześnie. Nie przestawaliśmy się jednak pieścić. Moje ręce zsuwały jej spodnie. Jej dłonie rozpinały guziki moich. Po chwili byliśmy już nadzy. Płomienie świec kusząco odbijały się cieniem na naszych ciałach.

Układając się pomiędzy nogami Madzi poczułem jej zapach. Upijający zapach podniecającej kobiety. Zagłębiając się w nią językiem skosztowałem jej smaku. Odurzającego smaku kobiecości. Ssałem jej nabrzmiały kwiatuszek, leciuteńko przygryzałem jej wargi, muśnięciami języka torowałem sobie drogę ku wejściu do jej wnętrza. Pieściłem ją raz z wolna, potem natarczywie – czubkiem swojego języka. Magda zanurzając palce w moich gęstych włosach, nie pozwalała mojej głowie na choćby milimetrowe odsuniecie się od niej. Szybkim, urwanymi oddechami, chrapliwym jękiem wydobywającym się z jej gardła, oznajmiała mi jak jej dobrze.

Przyspieszyłem więc ruchy mojego języka, skupiając się nim na muskaniu łechtaczki mojej kobiety. Towarzyszyć mu zaczęły także moje palce, głęboko penetrujące wnętrze Magdy. Ciałem dziewczyny zaczęły szarpać dreszcze.
– Taaaaaaaaaaakkkkkkk – wykrzyczała Magdalena i bezwładnie opadła na pościel.

Nie czekając, aż Magda dojdzie do siebie, wszedłem w nią jednym płynnym ruchem. Powoli zacząłem się w niej poruszać. Zagłębiając się w ciepłym i śliskim wnętrzu mojej kobiety czułem jak jej, oplatające mnie uda nie pozwalają mi wyjść dalej niż to konieczne. Dłonie Magdy pieściły moje plecy, usta drażniły moje sutki. A ja raz po raz zatapiałem się w niej.

Przerywając ten szaleńczy bieg ku spełnieniu, popatrzyłem Magdzie w zamglone pożądaniem oczy. Czułem się szczęśliwy, bo byłem w ukochanej kobiecie, potrafiącej pokazać mi uwielbienie nie tylko dotykiem, głosem ale i wzrokiem.

Magdalena uwalniając mnie z uścisku swoich ud gestem nakazała abym położył się na plecach. Tak też zrobiłem. Jej ciepły język przejechał po całej długości mojego członka smakując nas obojga. Wargi złożyły dziecięcego całusa na samym jego czubku. Dłonie ujęły jądra i delikatnie zaczęły je głaskać i ugniatać. A język ponownie przejechał po całej jego długości. Usta pochwyciły go i wessały głęboko w swoje czeluści, zaciskając się na nim mocno, aczkolwiek z wyczuciem. Moja kobieta wiedziała, jakie pieszczoty najbardziej na mnie działają. Jej ciepły i zwinny języczek zaczął szalony taniec na mym członku. Po chwili do dołączyła do niego dłoń Magdaleny. Pieszcząc mój członek u nasady, główkę oplatała językiem i ustami. Poruszając nimi coraz szybciej.

Oj, jak mi było wtedy dobrze… Na koniec czekać długo nie musiałem. Wytrysnąłem ciepłym nasieniem wprost do ust Magdy. Ta połknęła wszystko i oblizała się ze smakiem:
– Dzięki Tomeczku – wyszeptała.
– Kurwa, jaki Tomeczku? – wydarłem się, zrzucając Magdalenę jednocześnie z moich kolan. – Na imię mam Dawid!
– Nie powiedziałam Tomeczku tylko Skarbeczku – niejasno zaczęła się tłumaczyć moja zmieszana i zawstydzona dziewczyna. – Źle mnie zrozumiałeś.
– Zrozumiałem cię aż za dobrze!

Nie mówiąc nic więcej, zerwałem się z łóżka i szybko zacząłem się ubierać. Ten fantastyczny wieczór szlak trafił. Wprawdzie Magda próbowała mnie zatrzymać, ale jak mógłbym zostać, po tym jak nazwała mnie imieniem swojego byłego faceta??

Wychodząc trzasnąłem drzwiami. Tego wieczoru wprawdzie nie miałem zamiaru wracać do domu! Ale… Szybko zbiegłem po schodach. Zakładając kask, odpaliłem swój motor i z piskiem ruszyłem sprzed kamienicy. Pamiętam, że padało. Było jeszcze zimniej niż wcześniej. I było ślisko. Mignęło mi jeszcze tylko zmieniające się światło…

Obudziłem się dwa dni później. Przy moim łóżku siedziała zapłakana matka i szeptała:
– Obudziłeś się, synku kochany. Dzięki Bogu.

Dzięki za co? Za to, że resztę życia spędzę na wózku? Czy za to, że żyję chociaż wolałbym nie? Mówią, że tak się da żyć… Ale ja nie chcę! Dopadł mnie ten dziwny nastrój. Nazywają go depresja. Umieram na zewnątrz i od środka. I nikt nie potrafi mi pomóc. Więc: „jedno życie, jedna żyła, jedno cięcie, jedna chwila…!”

Scroll to Top