Zwierzenia…

W pokoju siedziały trzy kobiety. Wszystkie podobne, jednak każda inna…
Co je łączyło? Jedno uczucie, które przez świat zwane jest przyjaźnią. Mimo, że tak różne od siebie wytrzymały ze sobą już tyle lat.

Każda siedziała z ulubionym drinkiem w dłoni i obiecała pozostałym opowiedzieć najgłębiej skrywaną tajemnicę życia. To był taki wieczór wspomnień o czymś, o czym chciałyby zapomnieć… Ale nie potrafią…

Wiedziały, która z nich pierwsza zacznie. Ustaliły to już wcześniej. Jeszcze zanim zapaliły małe świeczki, pogasiły światła i usiadły każda w ulubionej pozycji…

* * * * *

Historia Marty.

– Opowiem wam coś. Ciąży mi to już niesamowicie od jakiegoś czasu. Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółkami i należy wam się poznanie prawdy. Pamiętacie jak 2 lata temu pojechałam na wakacje tylko z Jaśkiem. Mirek nie mógł się wtedy wyrwać, bo miał jakieś zobowiązania wobec swojego pracodawcy. Jasiek miał wtedy półtora roczku.
Wtedy powiedziałam wam, że to był najkoszmarniejszy urlop mojego życia… Cóż. Nie były to takie nudne wakacje, jak twierdziłam…
Tydzień przed moim wyjazdem właściciel pensjonatu powiedział mi, że na piętrze niżej zamieszkają nowi goście. Nie uśmiechała mi się ta sytuacja. Dotąd, bowiem pensjonat był niemal całkiem pusty. No, bo kto normalny jeździ nad morze we wrześniu? Teraz, zmuszona byłam dzielić z nowymi lokatorami kuchnię. Nasza znajomość nie rozpoczęła się w najmilszych okolicznościach. Po godzinnej, bezowocnej próbie uśpienia Jaśka moja cierpliwość uległa wyczerpaniu i zjawiłam się zła jak osa, we wspólnej kuchni gdzie panowie świętowali swój przyjazd.
– Zapewne zostaliście poinformowani, że pokój na wprost tego pomieszczenia zajmuję matka z dzieckiem, więc wdzięczna byłabym wam gdybyście też umieli to zaakceptować i skończyć już te libację – niemal wykrzyczałam w furii. Trzej biesiadujący mężczyźni coś tam próbowali bełkotać w ramach przeprosin, ale nie słuchałam ich już i udałam się na spoczynek.

Możecie sobie wyobrazić jakieś było moje zdziwienie następnego ranka, gdy weszłam do wysprzątanej na błysk kuchni, w której miło roznosił się zapach aromatycznej kawy? Przy stole siedział młody mężczyzna, który zerwał się z miejsca jak tylko mnie zobaczył.
– Najmocniej panią przepraszam za swoje i kolegów zachowanie. Właściciel nie wspomniał, że w pensjonacie jest małe dziecko. Gdybyśmy tylko wiedzieli…
Wiem, że mu wtedy przerwałam i poprosiłam o filiżankę tak obłędnie pachnącej kawy. Mówię wam dziewczyny, takiej kawy nie piłyście w życiu…

Usiadłam na przeciw tego młodego człowieka i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Na imię miał Marcin, do Kołobrzegu przyjechał ze swoim bratem i najlepszym kumplem, aby naładować akumulatory przed ostatnim rokiem studiów. Okazało się, że jesteśmy w jednym wieku. A jeszcze większym zaskoczeniem było dla nas to, że kiedyś mieszkaliśmy w jednym mieście. Wiecie, od słówka do słówka i doszliśmy do wniosku, że Marcin chodził ze mną do klasy w szkole podstawowej. Coś tam przez mgłę pamiętałam, że w trzeciej klasie ktoś od nas odszedł, bo wyprowadził się do innego miasta – ale w życiu nie przypuszczałabym, że to ten siedzący na wprost mnie z roztrzepaną burzą czarnych niesfornych włosów chłopak to właśnie jedna i ta sama osoba. Niestety naszą miłą konwersację w tamtej chwili przerwał płacz Jaśka, więc same wiecie…

Pozostałą dwójkę współlokatorów poznałam jeszcze tego samego południa. Brat Marcina, Piotrek z miejsca zakochał się w moim Jaśku. Potem od Marcina dowiedziałam się, że ma syna w podobnym wieku, tylko nie mieszka z jego matką i tym samym za często go nie widuje. Drugi z chłopaków to Dominik. Urodzony mistrz kuchni, o czym przekonałam się niebawem.

Te dni, które pozostały mi do wyjazdu spędziliśmy wspólnie. Dominik przejął pałeczkę dowodzenia w kuchni racząc nas przepysznymi śniadaniami, wytwornymi kolacjami, i serwując nam coraz to wytworniejsze i mocniejsze drinki. Piotr często zabawiał Jasia, zabierając go, gdy tylko mógł na spacery, sparingowe mecze piłki nożnej rozgrywane na pobliskim „boisku”, czy pokazy latawców… A ja no cóż… siłą rzeczy zmuszona byłam dotrzymywać towarzystwa Marcinowi. Ale nie mogłam narzekać. Marcin był wspaniałym kompanem.

Dzień przed moim i Jaśka wyjazdem poszliśmy razem z Marcinem na molo. Długo patrzyliśmy w morze i dzieliliśmy się swoimi pragnieniami. Wtedy właśnie usłyszałam, że Marcin chciałby mnie pocałować.
– Jak to usłyszałaś? – przerwała moje zwierzenia Kaśka.
– Tak zwyczajnie – kontynuowałam swoją wypowiedź – po prostu usłyszałam: „chciałbym cię pocałować”…
– Nie chcesz nam chyba powiedzieć, że się zgodziłaś – tym razem przerwała mi Nina…
– Nie, nie zgodziłam się… no przynajmniej nie w tamtej chwili… Wiecie, zaczęłam swoją śpiewkę o mężu, synku, udanym związku i innych mniej lub bardziej interesujących rzeczach… Ale w głowie zakiełkowała mi myśl: „Co by było gdybym się zgodziła?”.

Odpowiedź poznałam kilka godzin później. Marcin siedział na kuchennym parapecie z butelką piwa, ja przyszłam po puszkę red bulla. Najzwyczajniej podeszłam do niego i parząc mu w oczy dotknęłam swoimi ustami jego ust. W chwili gdy to zrobiłam poczułam na swych policzkach jego ciepłe dłonie. Nasze języki ocierały się o siebie niecierpliwie, zachłannie próbując się pieścić. Wargi próbowały się nawzajem pochwycić… Oddechy mieszały się w jeden wspólny… Ech, wierzcie lub nie, ale z nikim nie całowało mi się lepiej. Nie myślałam wtedy o Mirku, o tym, że na palcu mam obrączkę, że kiedyś komuś przysięgałam wierność. Nie myślała zupełnie o niczym…

Tamtą noc spędziłam z Marcinem na plaży. Najpierw spacerowaliśmy trzymając się za ręce, potem całowaliśmy się do utraty tchu. Od razu uprzedzę też wasze pytanie, tak kochaliśmy się. I był to najcudowniejszy seks mojego życia.

Marcin siedział na piasku. Ja wciąż pełna sprzeczności i wewnętrznych pragnień pozwalałam, aby fale obmywały mi nogi. W chwili, gdy podjęłam ostateczną decyzję, zdecydowanie podeszłam do Marcina i stanęłam nad nim. Jedną nogę położyłam na jego ramieniu. Marcin w lot pojął, o co mi chodzi. Jego dłonie niecierpliwie podążyły wzdłuż moich nóg, pod sukienkę. A gdy się tam znalazły odchyliły cienki materiał moich majteczek, dając tym samym nieskrępowany dostęp dla języka. Najpierw poczułam ciepły oddech na swoim ciele, następnie delikatne muśnięcie, a potem to już owładnęła mną gorączka pragnienia…
Pozwalałam by niecierpliwy język Marcina, pieścił mnie zachłannie, by wnikał głęboko we mnie smakując mój nektar, by jego palce pieściły moje pośladki, mój kwiatuszek, moje uda. Facet znał się na rzeczy. Chwilkę muskał mnie samym końcem swojego ciepłego języka, aby po chwili lizać mnie całą jego długością. Obłęd… Na spełnienie długo czekać nie musiałam. Nogi drżały mi, uginając się pod ciężarem mojego ciała. Oddychałam coraz szybciej i płycej, po to by po chwili głośno jęknąć w oznace spełnienia.

Wtedy Marcin posadził mnie sobie na kolanach. Jego usta całowały moją twarz, szyje. Dłonie czule pieściły plecy. Czułam się naprawdę cudownie. Jedną dłonią szukałam sutka Marcina, drugą niecierpliwie rozpinałam mu suwak u spodni…
– Reszty wam mówić nie muszę…
– Nie, opowiedz proszę – wyszeptała Nina – podoba mi się to, co mówisz…
– No, więc, wymuskałam się ze spodni jego twardą męskość… Pieściłam ją chwilkę dłonią, a następnie usiadłam na niej. Pozwoliłam wniknąć jej do mojego, ciepłego, wilgotnego wnętrza. Wypełnić mnie… Marcin jęknął z rozkoszy, jego dłonie objęły moje sutki, a oczy zatopiły się w moich oczach… Kochaliśmy się z niezwykłą powolnością. Pozwalałam by usta Marcina pieściły moje sutki, by jego zęby kąsały moje ramiona, dłonie obejmowały moje pośladki. Swoim językiem pieściłam jego szyję, uszy… Każdym powolnym ruchem bioder rozpalałam w nas gorętszy płomień.

Mój kochanek oparł się łokciami o piasek. Swoje dłonie położyłam płasko na jego klatce piersiowej i przyspieszyłam ruchy bioder. Unosiłam je lekko w górę by po chwili opadać z impetem w dół. To było niezwykłe. Marcin cichutko pojękiwał, szeptał słowa uwielbienia, wychodził swoimi biodrami naprzeciw moim… Rozumieliśmy się bez słów, zatracając do reszty w przyjemności.

Po wszystkim słyszałam Marcina szepczącego w moich włosach moje imię, czułam jego ciepłe nasienie wypełniające moje wnętrze, jego dłonie czule obejmujące moje plecy. Czułam się jak piękna i pożądana kobieta. Odprężona, spełniona…
Nie musieliśmy się śpieszyliśmy z powrotem do pensjonatu. Jaś był pod dobrą opieką Piotrka. Siedzieliśmy wiec jeszcze długo na plaży, czule się obejmując, kradnąc sobie pocałunki. Tak zastał nas wschód słońca.

Dopiero po nim wróciliśmy do pensjonatu. Tego samego dnia wyjeżdżałam. Nie wiem czy Dominik z Piotrkiem domyślali się, co zaszło pomiędzy mną a Marcinem. Nie zamierzałam się im z niczego tłumaczyć, a Marcin powiedział im tylko, że zasiedzieliśmy się w dyskotece. Chłopcy odprowadzili nas na dworzec. Czule wyściskali. Bezpiecznie wsadzili do pociągu. Trzymając na rękach Jasia wyglądałam jeszcze przez okno, wysłuchując życzeń „bezpiecznej podróży”. W chwili, gdy pociąg ruszał Marcin wręczył mi karteczkę a potem odwrócił się i odszedł.
Liścik przeczytałam dopiero w przedziale. Parę ciepłych słów, adres i numer telefonu.
Ot, i to cała historia…

Zamilkłam i zapatrzyłam się w kieliszek wina… W pokoju było bardzo cicho. Żadna z dziewczyn nic nie mówiła, bo niby, co miały mi powiedzieć? Ja… niepozorna, „szara myszka”, niskiego wzrostu. Nazywana boginią domowego ogniska. Dopuściłam się zdrady… Zapomniałam się i pozwoliłam sobie na chwilę szaleństwa…Stateczna kobieta z poukładanym życiem wywinęła taki numer…
– Martuś – odezwała się Kaśka – nie wiem, czy mogę zapytać, nie mam też pewności czy dobrze kombinuję, ale…ale czy Marcelina jest córką Marcina?
– A jak myślisz? –Odpowiedziałam i zatopiłam usta w kieliszku wina.

* * * * *

Historia Katarzyny.

Szczerość za szczerość. Znacie mnie na tyle, że wiecie iż jestem najśmielsza z całej naszej trójki. Wszystkie głupie pomysły przypisywane są z reguły mnie. Mam poczucie humoru i czasem bywam duszą towarzystwa. Powiedzcie mi tylko dziewczyny co taka średniego wzrostu, z włosami gładko opadającymi na plecy brunetka o zielonych błyszczących oczach, jak ja, ma w sobie że tak przyciąga facetów???
To było na ostatniej konferencji w Wiśle. Wykłady jak wykłady – nic ciekawego. Jednak po kolacji poszliśmy z Jackiem, wiecie tym moim kolegą z pracy do baru, na drinka. Atmosferka była niczego sobie. Przyciemniane światła, Nat & Natalie Cole cicho wyśpiewujący „Unforgattable”, egzotyczny drink i całkiem, całkiem facet przy barze. Radek.
– Ta, to żadnemu nie przepuści – zaśmiała się Nina.

Zaczęło się standardowo. Pytaniem o drinka. Potem też były tradycyjne pytania o to skąd jesteśmy, czym się zajmujemy etc. Podobał mi się ten facet. Bystry, bezpośredni, dobrze zbudowany, ciemnooki brunet. Przesiedzieliśmy tak do zamknięcia baru. Wychodząc niezauważalnie dla Jacka wsunęłam Radkowi karteczkę z numerem mojego pokoju do kieszeni marynarki. Nie byłam pewna czy przyjdzie. Tan jednak zjawił się na moim progu pół godziny później. Zatrzaskując za sobą drzwi, zrzucił z ramion marynarkę i wpił się ustami w moje usta.
– Niezła jesteś maleńka – wyszeptał pomiędzy naglącymi, gwałtownymi a i nawet zaborczymi pocałunkami. Jego niecierpliwe dłonie rozpinały moją koszulę. Zagarniały piersi. Jego natarczywe pocałunki raniły moje wargi, zęby przygryzały język. Ale co tam… podobało mi się to.

Podczas gdy usta Radka całowały moje piersi, jego ręce pozbawiały mnie koszuli. Radek nie miał trudnego zadania, jak zwykle bowiem nie miałam na sobie stanika.
Szybko więc uporał się z tą przeszkodą i zaczął podciągać mi spódniczkę. Dziewczyny mówię wam, czyste szaleństwo. Możecie to sobie wyobrazić? W ciągu minuty odkąd ten obcy facet stanął na moim progu ja zostałam tylko w podwiniętej spódniczce, skąpych majteczkach, pończochach i szpilkach. Moją twarz okalały potargane włosy a usta były spuchnięte od namiętnych pocałunków? Wariactwo.

Nie pozostawałam mu dłużna. Guziki z jego koszuli potoczyły się po pokoju, a uwolniony ze spodni członek dumnie prezentował się w całej okazałości. Radek nie bawił się w żadne subtelności. Ustawił mnie przodem do ściany. Instynktownie oparłam się o nią dłońmi, i wypięłam swój tyłeczek w jego stronę. Ten napalony facet zębami ostrożnie rozerwał opakowanie z prezerwatywą i w ułamku sekundy założył ją na siebie. Odsunął na bok moje majteczki, poślinił swoje palce, którymi przejechał po mojej muszelce i wszedł we mnie jednym płynnym ruchem. Jęknęłam z rozkoszy. Nie, nie bolało mnie. Cała ta sytuacja bardzo mnie nakręciła. Nigdy do tamtej pory, nie zrobiłam niczego tak głupiego.

– Tak maleńka – wyszeptał pomiędzy urwanymi oddechami Radek – nie przestając poruszać się we mnie, szybkimi zdecydowanymi ruchami. Jego lewa dłoń co jakiś czas wymierzała mi klapsa w pośladek. Prawa pieściła mój kwiatuszek. Jęczałam z rozkoszy. Czułam piekący ból pośladka, czułam jego wdzierający się we mnie członek, jego pieszczące mnie palce, jego gorący urwany oddech na plecach. Moje nogi zaczęły drżeć. Zakręciło mi się w głowie. Sama nie wiem kiedy odleciałam. Chwilkę później moich uszu doleciał jęk rokoszy Radka i poczułam wypełniającą się nasieniem prezerwatywę.
– To na mój koszt maleńka – wyszeptał, klepnął mnie w pośladek i wyszedł do toalety.

Leżałam na łóżku, przykryta cienkim prześcieradłem i paliłam papierosa, gdy Radek wrócił do pokoju, owinięty tylko ręcznikiem. Usiadł na łóżku, wyjął mi z dłoni papierosa, zaciągnął się nim i zgasił w popielniczce. Prawą dłonią powoli odgarnął mi włosy z twarzy. Nachylony nade mną wpatrywał się w moją twarz. Jego palce zaczęły się delikatnie przesuwać po moich policzkach, na usta, następnie na szyję, aż dotarły do obnażonych piersi.
– Daj mi swoją dłoń maleńka – powiedział cicho – chcę żebyś czuła samą siebie. Poczułam jak jego zwinne palce ujęły moją dłoń i opuściły ją wolno na pierś. Wyczułam twardą brodawkę. Radek roześmiał się, musnął moje usta lekkim pocałunkiem i wrócił do głaskania stojącego z podniecenia sutka. Zamknął w dłoni moją niewielka pierś, uniósł ją i lekko przyszczypnął tak jakby chciał wyczuć bicie mego serca.
– Są śliczne – wyszeptał – po czym przesunął dłoń wzdłuż żeber, by zatrzymać ją na talii. – Pragnę widzieć Cię całą maleńka – dokończył po chwili i odsunął na bok, przykrywające mnie prześcieradło.

Wiecie muszę się wam przyznać, że czułam się trochę dziwnie. Nikt nigdy nie mówił do mnie w ten sposób. Z jednej strony podobało mi się to, ale z drugiej to cholerne „maleńka” zaczęło mnie już trochę irytować. To brzmiało tak jakby… jakby nie zapamiętał mojego imienia.
– To nieistotne, opowiadaj co było dalej – przerwała mi Nina.

– Hmmm… Potem Radek uniósł swoją dłoń i bardzo powoli zaczął ją opuszczać nad moim ciałem. Tak jakby nie był zdecydowany gdzie ją położyć… Zatrzymała się ona na moim udzie. Gestem nakazał rozszerzyć mi nogi. Rozszerzyłam je naprawdę bardzo szeroko. Patrzył z zadowoleniem, po czym pochylił głowę i poczułam na swoim kroczu jego ciepły oddech. Moje biodra uniosły się w górę, do jego ust, a dłonie Radka wsunęły się pod moje pośladki.
– Tak maleńka – rzekł – po czym musnął moje wargi. Poczułam niesamowitą przyjemność wydobywająca się z miejsca, w którym pieściły mnie jego usta i zwinny język. Wiedziałam, że jestem wilgotna i gorąca. Chwyciłam go za włosy i jęknęłam. Nie wyobrażałam sobie, że Radek będzie mnie tak pieścił. Niemal roztapiałam się z żaru i pragnienia. Czułam jakbym walczyła o każdy oddech. Zamknęłam oczy, zacisnęłam zęby by nie krzyczeć z rozkoszy.
– Krzycz maleńka, pokaż mi jak bardzo Cię zadowalam – dobiegły mnie jakby za siedmiu gór słowa Radka. Pierwszy raz krzyczałam z rozkoszy. Prawdziwej rozkoszy. I było mi wszystko jedno czy ktoś mnie usłyszy.

W tym miejscu przerwałam swoje opowiadanie. Podeszłam do barku, nalałam sobie drinka, zapaliłam papierosa i wolno ze szklaneczką w dłoni, podeszłam do oka. Stanęłam tyłem do siedzących na kanapie dziewczyn i na nowo kontynuowałam swoją opowieść:
– Następnych minut prawie w ogóle nie pamiętam. Nie wiem skąd Radek wziął kolejną prezerwatywę, nie wiem kiedy ją założył i nie wiem kiedy we mnie wszedł. Leżałam na prawym boku z nogą przerzuconą przez jego uda, a on leżał za mną. Jego jedna dłoń pieściła mój sutek. Przyszczypywała go. Przekręcała w palcach. Masowała moja pierś. Druga dłoń obejmowała moje biodro, nadając wspólny powolny rytm naszym pieszczotą.
– Maleńka jesteś świetna, masz cudowny tyłeczek – co jakiś czas słyszałam te i inne słowa z ust Radka.

Kochaliśmy się z niezwykła powolnością. Nie wiem, ile razy wiłam się z rozkoszy pod wpływem pieszczot palców Radka. I jak głośno krzyczałam.
Wiem natomiast, że chciałam mu dać równie wielką przyjemność jak on mnie. Odsunęłam się więc od niego, przekręciłam go na plecy i z niezwykłą powolnością zsunęłam mu z członka prezerwatywę. Radek popatrzył na mnie zaskoczony:
– Nie musisz tego robić – wyszeptał zdławionym z podniecenia głosem.

Ale ja już zacisnęłam palce wokół jego penisa i przesunęłam dłonią w dół. Moje palce były ciepłe, a dłonie delikatne. Nie wiem czy to możliwe, ale miałam wrażenie, że jego członek przy każdym ruchu był bardziej nabrzmiały. Pochyliłam się nad nim i usłyszałam jak Radek wciągnął głęboko powietrze, chodź go jeszcze nie dotknęłam… muskałam go tylko swoim gorącym oddechem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Nadal trzymałam go w dłoni i delikatnie pocierałam, przesuwając w górę i dół zaciśniętą dłonią.
– Nie dręcz mnie tak maleńka – powiedział Radek. Objęłam więc ustami główkę jego penisa. Poczułam jak Radek delikatnie rękami ścisnął moje ramiona. Gestem tym dał mi znać na co ma ochotę. Nie było to chamskie… ale miłe. Mój język przesuwał się liżąc go i pieszcząc od nasady do koniuszka. Powtórzyłam tę pieszczotę kilka razy, po czym objęłam jego penisa ustami i zaczęłam intensywnie ssać.

– Maleńka – w głosie Radka usłyszałam zaskoczenie, jednak przypływ tej intensywnej pieszczoty uniemożliwił mu dalsze słowa. Błądził więc tylko palcami po moich włosach i ramionach rozkoszując się ta pieszczotą i głośno wzdychając. Przerwałam na chwilę by spojrzeć na jego twarz. Na czole lśniły mu kropelki potu. Usta były zaciśnięte z rozkoszy. Oczy przymknięte. Powróciłam więc do przerwanych pieszczot, ustami zwiększając siłę nacisku. Mój język krążył po najbardziej intymnych miejscach jego ciała. Radek czując, że za chwilę eksploduję chwycił mnie za ramiona i odsunął od siebie. Spojrzałam na niego zmrużonymi z rozkoszy oczami. Wyciągnęłam ku niemu dłoń i kilkoma ruchami zakończyłam to, co rozpoczęłam kilka minut wcześniej. Ciepłe nasienie poczułam na twarzy, ustach i piesiach.

Radek roześmiał się perliście.
– Jesteś niesamowita – powiedział i pocałował mnie. Zaskoczona odwróciłam twarz. To było takie inne, dziwne… Wiecie Michał nigdy tego nie robił. Dla niego było to jakieś nienormalne… A Radek zupełnie świadomie odwrócił moją twarz ku sobie, popatrzył mi w oczy i jeszcze raz pocałował.

Zmęczeni położyliśmy się obok siebie. Nie mówiliśmy nic. No bo co tu powiedzieć? W takiej chwili żadne słowa nie opiszą przeżytej właśnie rozkoszy.
Jakiś czas później Radek wstał i zaczął się ubierać. Owinęłam się prześcieradłem, usiadłam na brzegu łóżka i zapaliłam kolejnego tej nocy papierosa. Ubrany już Radek podszedł do mnie, jego wargi przywarły do moich. Takie miękkie i słodkie… poruszały się w zapraszający, znajomy sposób. Pieszcząc mnie ustami i językiem ofiarował mi jeden długi pocałunek. Pocałunek który przyprawił moje ciało o ból…

Dziewczyny na zakończenie powiem wam, że tej nocy odkryłam w sobie nieznane do tej pory pokłady namiętności, o którą nawet siebie nie podejrzewałam… a mój portfel stał się uboższy o kilka setek…

* * * * *

Historia Niny.

Ja, żeby Wam opowiedzieć o historii mojego życia musiałabym mieć co najmniej całą noc. Nie był to bowiem jakiś jednorazowy incydent – jak w waszym przypadku… Był to cały tydzień. Tak dobrze słyszałyście TYDZIEŃ. Siedem dni mojego życia, które przegrałam w karty… Siedem dni kiedy byłam niewolnicą seksu, kiedy niemal całkowicie podporządkowałam się woli i zachciankom mężczyzny…Siedem pełnych wrażeń i nerwowych rozterek dni, kiedy zatraciłam swoje instynkty zapomniałam o własnym „ja”… Z jednej strony było to dla mnie niezwykłe doświadczenie. W ciągu tych paru dni przeżyłam wszystko to, o czym inni tylko snują mgliste fantazję… Z drugiej jednak strony czułam się trochę jak… jak dziwka, której nie zapłacono… Ale tak to już jest kiedy siada się do gry z nieodpowiednim człowiekiem…

W pokoju zapanowała cisza. Katarzyna i Marta nie mogły uwierzyć, że Nina – przeciętnej urody, wysoka szatynka z zawsze misternie ułożoną fryzurą, która w chwili obecnej raczyła się już czwartą butelką piwa – przegrała w karty tydzień ze swojego życia. Ninie obce zawsze były szalone pomysły, parodniowe, nieustające balangi. To ona w kręgu współpracowników i dalszych znajomych nazywana była zimną i wyrachowaną. Twardo stąpała po ziemi i dokładnie zawsze wiedziała czego chce. Cóż tego chyba też musiała chcieć, w przeciwnym razie nie zasiadłaby bowiem do gry…

Ale o tym innym razem…

Scroll to Top