Pamiętnik 8 – Ola i kleryk

OPOWIEŚĆ OLI

Gosia usiadła wygodnie na kanapce, owinięta ciepłym szlafroczkiem, w jej oczach widziałem wielką rozkosz. Nawet bym nie przypuszczał, iż takie zabawy mogą doprowadzić kogoś do tak ogromnej rozkoszy. Jednak perwersja, która tkwi w każdym z nas kochani ma wielką moc. Perwersja w tym przypadku polega na tym, że nie tyle nawet podnieca, co raczej doprowadza nas do przerozkosznego szaleństwa, utraty panowania nad własną wolą i sumieniem, że nie tylko pobudza erotycznie, ale doprowadza nas do ekstazy, na najwyższe szczyty, z których schodzi się bardzo bardzo długo, bo ona wciąż siedzi i siedzi. Perwersyjne gry doprowadzają nie tylko do zwykłego orgazmu i wytrysku, ale do… kto wie, to wie i już. A może są też tacy, że nawet nie przypuszczamy, co tam przeżyli i gdzie ich perwersyjne rozrywki doprowadziły. Na Małgorzacie miałem przykład, że nawet ból, lęk i poniżenie doprowadza do niebiańskich rozkoszy, wprowadza na wiosenną łączkę, na którą wchodzi kośbiarz z wielką kosą i kosi, kosi te młodą trawkę. Czyż trawka nie boi się kosy? Boi, ale on wchodzi i pewną rękę doprowadza trawkę do stanu ulecenia, a następnie przesuszenia i w końcu przemienia traweczkę w siano. Kosiarz spełnia cel trawy, tak jak…
Widziałem jak Gosia, matka dwojga dzieci, kobieta jeszcze karmiąca, która słodki pokarm ma w piersiach, widziałem jak ona – czyli dyrektor finansowy dużej firmy, kobieta elegancka, pewna siebie, mocna i odporna psychicznie poddała się koszeniu, poddała się kosiarzom, aby wyrwać się z natury rzeczy i przemienić się. W co? A, właśnie, chyba zauważyliście, że ta perwersja była dla niej terapią. Pewnie, nie jestem psychiatrą czy psychologiem i nikomu takiej terapii nie polecam, ale ja widziałem, że te igły, to siusianie na naszych oczach, ten śnieg i ten cały gwałt wyzwolił ją z zamknięcia w sobie.

Ona po raz pierwszy opowiedziała o tym gwałcie z młodości, przeżyła go jeszcze raz w warunkach eksperymentalnych niejako powiedzmy, odreagowała a następnie rozwaliła tylną część ciała faceta. Biła go z taką zaciekłością, jakby mściła się na tych zwyrodnialcach, którzy ją zgwałcili. Jak teraz na nią patrzyłem, to widziałem w niej takie uniesienie, taką słodycz, iż byłem pewien, ze się wyleczyła. Na pewno zaś zmieniła, czułem, że w niej coś pękło, że od tego dnia jej życie będzie wyglądało zupełnie inaczej. Zresztą ona sama o tym nam powiedziała na sam koniec tej orgietki, że w stosunkach z ludźmi była nieufna, twarda, zimna, a teraz czuje w sobie taką rozkosz, jakby wszyscy ludzie wokół niej nic innego nie robili, tylko dawali sobie erotyczną rozkosz.

Jestem wielce ciekawy, czy faktycznie wokół siebie postrzega teraz tylko perwersję.

Ale dość na tym, że jak patrzyłem na jej słodkie, rozmarzone, nieobecne prawie oczy za mgła, to czułem wielkie podniecenie. I teraz z kolei znów wzbierało jeszcze większe podniecenie, gdy widziałem Olę, która już szykowała się do opowieści. Ona także była rozkoszna, doprowadzona na szczyty przez tę całą sytuację. Widziałem jej cudne oczęta, na które co rusz spadały kosmyki jasnych kręconych włosków, a te zabawne ruchy dłonią w celu ich odgarnięcia były tak figlarne, że już samo to mogło doprowadzić do wytrysku. No, nie wiem, jak to się działo, że tak długo wytrzymywałem to wszystko nie spuszczając się jeszcze. Ale przyznaję, że patrzyłem na nie i cały czas dotykałem członka. Był gruby, twardy, wielki, napęczniały, pokryty niebieskimi drutami jak stalowy rumak. Miałem taką ochotę podbiec do tych kobiet i kochać się z nimi wszystkimi na raz, kosić jak kosiarz łąkę…

Moja żona tez była podniecona, widziałem, że już zupełnie nie zwraca uwagi na to, jak siedzi. Widać było jej nagie nogi, uda, majteczki. Ruszała nóżkami, tarła kolanem o kolanko, drżała. Dotknęła nagle twarz Oli, musnęła paluszkami po jej policzku, nosku i szepnęła:

– Olciu, Olciu, teraz twoja kolej, mów proszę, bo już nie mogę się doczekać tego, o czym nam opowiesz. Zobacz jaka jestem rozpalona, jaka tu gorąca – szepnęła i podeszła do siedzącej w fotelu Olgi. Chwyciła jej dłoń i wsunęła pod swoją muślinową sukieneczkę, chyba położyła na myszce, nie widziałem bo stała do nas tyłem.

– Jesteś taka mokra od gorących soczków – jęknęła Olcia – chciałabym cię kochanie wyssać.

Widziałem tylko słodką, krągłą pulchniutka pupcię mojej żonki obleczoną w majteczki, bo gdy włożyła dłoń Oli pod sukienkę, ta podniosła się troszkę ukazując nam takie śliczne „kino”.

– Moje pierwsze pełne kochanie – rozpoczęła słodko swoja opowieść Olcia – było zupełnie inne od twojego, kochana Gosiaczku. Było boskie, piękne, wspaniałe. To, co wtedy przeżyłam nigdy mi się jeszcze nie powtórzyło, co pewnie jest spowodowane moim, bądź co bądź, młodym wiekiem. Chociaż, z drugiej strony, bardzo wcześnie odczuwałam pociąg do chłopców, lubiłam bawić się z chłopcami, często odrobinę starszymi od siebie. Gdy miałam dwanaście lat lubiłam ich nabierać, kusić, gdy przebierałam się na w-f, albo na basenie i takie tam. Jak miałam trzynaście lat, to na koloniach całowałam się z chłopakiem i pozwoliłam mu się dotykać wszędzie. Miał piętnaście lat. Od tej pory uwielbiałam pieszczoty, dotyk, no, rozumiecie, lubiłam męskie i chłopięce dłonie. Sama raczej nie dotykałam chłopaków. Chciałam, żeby oni to czynili, a jak wiecie, chłopcy aż się gotują do tego. Lubiłam się całować, doszłam w całowaniu do perfekcji, toteż gdy miałam szesnaście lat mogłam uchodzić za mistrza w tej dziedzinie.

– Pięknie, pięknie – zaśmiała się moja zona.
– Do dziś uwielbiam się całować – kontynuowała Olcia. – Ale nie chciałam kochać się pierwszy raz z byle kim i byle gdzie. Miałam pragnienie, aby ten pierwszy raz był cudowny, rozkoszny, abym do końca życia mogła go milutko wspominać, co też teraz robię. Miło wam opowiadam, bo to była niebiańska rozkosz dla mojego ciała i mojej duszy.
– Brawo, brawo – śmiała się moja żona – jesteś bardzo konsekwentną osóbką Oleńko.

Po tych słowach podeszła do Olci i poprosiła o maleńki całusik. Ola wstała, mocno wtuliła swoje delikatne ciałko w pulchność mojej żony, mocno objęły się i przyssały ustami do siebie. Wiedziałem, że moja żona całuje się wspaniale, dlatego wyobrażałem teraz sobie, że ta chwila jest dla nich uniesieniem. Dotykały dłońmi swoje plecy, ramiona, pośladki. Ola wsuwała swoje ręce pod sukienkę Iwony, gniotła jej pośladki schowane pod majteczkami, trzymała za biodra, a Iwona pieściła przez obcisłe jeansy jej pupcię. Widok dwóch całujących się i tulących tak namiętnie kobiet może każdego doprowadzić do szczytów.

– I spotkałam takiego mężczyznę – kontynuowała Olcia, gdy wreszcie przestały się całować i usiadła razem z Iwonką w fotelu. Siedziały teraz razem, Ola opowiadała, dotykały się w tym czasie, wkładały nóżki między swoje uda nawzajem, po prostu tuliły się jak dwa małe kotki.
– Powiedz, powiedz – prosiła moja żona.

– Miałam dziewiętnaście lat wtedy, potrafiłam pieścić chłopaka, doprowadzać go do szczytów rozkoszy, umiałam sama z chłopakiem przeżywać cudowne chwile, ale nie zaznałam nigdy w sobie męskiego pręcika. Byłam dziewicą, normalnie miałam jeszcze błonę dziewiczą.

– Wspaniałe – szepnęła nagle Małgorzata – mnie było dane coś innego, mogę ci tylko pozazdrościć. Ja nigdy do niczego nie dopuszczałam, na nic nie pozwalałam chłopakowi, którego tak kochałam, aż mnie ujęli i zgwałcili. A ty byłaś taka kochliwa… cudownie, kochana jesteś. Proszę, poliżcie moje pośladeczki, bo troszkę mnie szczypią po tych waszych igiełkach.
Dziewczyny podeszły do Gosi, która położyła się na kanapce na brzuszku. Ola zadarła jej szlafrok, widziałem jej obnażoną pupeczkę. Moja żona postanowiła zdjąć z niej pończochy, co też uczyniła, rzucając je na ubrania Gosi leżące niedbale na podłodze. Dziewczyny uklęknęły przy niej i zaczęły całować delikatnie, pieszczotliwie jej dupcię, widziałem jak koniuszkiem języka dotykały różne miejsca albo jak całą powierzchnią języka śliniły miejsca, w które przedtem wbijały bezlitośnie igły.

– Kim on był? – zapytała moja żona, nie przestając całować i lizać twardych pośladków Małgorzaty.
– Tak, znalazłam kogoś niesamowitego, ale wcale nie specjalnie. To tak jakoś samo wyszło. To był seminarzysta, no, kleryk z seminarium, taki, co się uczył, żeby zostać księdzem. Ale zaznaczam, że w końcu nie został.
– Ty go porwałaś? – zaśmiała się Gosia.
– Nie, raczej nie odszedł przeze mnie…
– I kochał się z tobą w sutannie? – zapytała nagle zdziwiona moja żona.
– No, nie, Iwonko, no wiesz co, jak ty to sobie wyobrażasz?
– Nie wiem – odparła, wzruszając ramionami.

– Poznałam go na weselu u kuzynki, bo ktoś z rodziny jej męża był właśnie w seminarium i przywiózł ze sobą dwóch kolegów. Byli na czwartym roku, a więc mieli pewnie po dwadzieścia dwa lata. Ten, z którym miałam słodki romansik był ode mnie cztery lata starszy, ale zupełnie nie miał doświadczenia z kobietami. Nigdy nie dotykał, nie widział negliżu, nie całował się z dziewczyną. Poprowadziłam go przez tajemnice rozkoszy.
– Cuuuuudownie – zapiszczała Iwona – opowiadaj, opowiadaj, bo umieram z ciekawości.

– Od razu zauważyłam na tym weselu, ze jeden z kleryków, a wtedy faktycznie był w sutannie, bardzo mi się przygląda. Nie zaprzeczę, że coś mnie popchnęło do tego, aby popróbować na nim swoje umiejętności kusicielskie. Chciałam być przez chwilkę Ewą… Tańczył ze mną, rozmawiał, a ja delikatnie tylko zaczęłam go uwodzić, a on biedaczyna zaczął mnie adorować do rana. Nie wiedziałam, że on zupełnie bez doświadczenia, sądziłam, że coś już tam przeżył. Muskał mnie tylko w tańcu, siedział bardzo blisko, gdy rozmawialiśmy, widziałam jak mną oddycha, jak wciąga w swoje nozdrza mój zapach, jak przenika go ciepło mojego rozpalonego ciała, które po woli obnażałam coraz bardziej. Mógł sobie spoglądać na mój koronkowy staniczek, wiedziałam, że koronki muszą go doprowadzić do szaleństwa. I tak w ogóle był blisko mnie, ale nie odważył się na nic więcej. To był koniec czerwca. Rano zaproponował, że możemy się spotkać. Obiecał przyjechać do Warszawy i przyjechał 7 lipca. Chodziliśmy troszkę po mieście, ale wtedy coś mnie naszło takiego, że czułam się głupio, iż uwodzę kleryka. Pokazywałam mu to i owo z obiektów zabytkowych, ale on patrzył tylko we mnie jak w święty obrazek. Wcale go już nie kusiłam, dopiero wieczorem, szliśmy za grobem nieznanego w ogrodzie saskim, po lewo od fontanny… wziął moja dłoń i spojrzał na mnie. Nagle porwało mnie, ta chwila urokliwa, zapach roślinności, stukot miasta, szum wody, szmery ludzkich kroków i oddechów spragnionych wolności i porywu serca. Kurcze, to było cos tak romantycznego… przypomniał mi się ten Cezary Baryka romansujący w tym miejscu z Laurą…

Zaczęliśmy się całować. Był bardzo niezdarny, wpychał mi mocno język do ust, albo gryzł wargi i języczek mój delikatniutki i przyzwyczajonych do szalonego, ale wzniosłego całowania. Trzymał tylko mnie za ramiona, był wyższy, schylał się i całował. Chciałam go uczyć, pokazywałam jak to się robi delikatnie, jak muskają się dwa czubeczki języczków, jak liże się ząbki, podniebienie, ale on był tak zszokowany tym wszystkim, że nic a nic z tego nie rozumiał. Ale i to było rozkoszne, w sumie nawet bardzo, chociaż nie wiedziałam jeszcze wtedy, że on w życiu z dziewczyną się nie całował.

– I co kochanie, i co? – dopytywała Iwona, przestając całować na chwilkę wypiętą pupcię leżącej Gosi.
– I odprowadziłam go na stację, jeszcze na peronie się całowaliśmy. Drugi raz przyjechał za tydzień, znów była sobota. Jej, wiecie co, czuje takie ogromne teraz podniecenie, jak to opowiadam, ze aż mnie ciarki po plecach przechodzą, a moje ciało drży. To była rozkosz.
– Proszę – jęknęła Gosia – nie przerywaj.

– Mój nowy znajomy zabrał mnie do miłej restauracji… Siedzieliśmy naprzeciw siebie, rozmawialiśmy… ale każde z nas ciągle myślało o tych szalonych pocałunkach i delikatnych pieszczotach na pierwszej randce w Ogrodzie Saskim i na peronie. Widziałam, jak oczy mu błyszczą, wiedziałam, że pragnie mnie tak mocno, jak ja jego! Opowiadał coś… nie słuchałam, zbyt mnie rozpraszała jego obecność… podniecał mnie każdy jego ruch… Pragnęłam odlecieć w świat rozkoszy… Do stolika podszedł kelner. Nie wiem jak to się stało, ale mój znajomy zapytał go o pokoje hotelowe…. Spojrzałam zdziwiona, jednocześnie podekscytowana…to był moment i już byliśmy w pięknym pokoju z dużym łóżkiem…. i szampanem na stoliku…

– Jej, kochanie – szepnęła Iwona. Ja też słuchałem z wielkim napięciem, byłem zszokowany taka opowieścią.
– Czekałam na to długo… – kontynuowała Olcia – wiedziałam, ze to będzie mój pierwszy raz w pełni… Moje ciało pragnęło go tak, jak ja cała, jak moja dusza… Wznieśliśmy toast, za nowe znajomości! Nasze spojrzenia spotkały się, tak samo spragnione.. Moja dłoń powędrowała na jego twarz, a usta zbliżyły się do jego ust.. zatonęliśmy w namiętnym pocałunku… usta miał rozgrzane i miękkie… całowałam go po szyi, po płatkach uszu… czułam że juz nie panuję nad sobą.. Moje dłonie, jak oszalałe błądziły po jego ciele, pragnąc je poznać dokładnie… Rozpięłam mu koszulę, cały czas jednak pamiętając o tym, że widziałam go w sutannie, byłam więc ciekawa jakie ma ciało… uwielbiam pieścić językiem tors faceta… pozwalał mi na wszystko… mogłam się nim bawić do woli… był taki biedny, miał bardzo jasna karnację skóry, był niedoświadczony, chyba wtedy już się zorientowałam, że się wstydzi, ze nie potrafi, czułam, ze musze go nauczyć wszystkiego… Pragnęłam to wykorzystać i dac mu nie tylko siebie, ale wszystko co do tej pory zdobyłam…

On wkładał swoje dłonie w moje włosy i gładził je… Sama natura podpowiadała mu, co należy robić… to się chyba jednak ma w genach…Czułam że podniecenie w nim rośnie, a wraz z nim jego szalony ogier… chciałam go czuć… szybko pozbawiłam go spodni i slipek… chociaż widziałam, ze bardzo się wstydził, że aż drżał w napięciu, ale ja to zrobiłam szybko, zanim zaprotestował… ujrzałam przed sobą wspaniałego, twardego kutasa… Już był mój!!! Pieściłam go namiętnie i długo… Lizałam końcem języka jego główkę, ssałam ją… moje usta wirowały po nim całym.. a dłonie gładziły jąderka… wreszcie zacisnęłam na nim mocno wargi i zaczęłam poruszać rytmicznie… czułam jak robi się jeszcze większy i twardszy!

– Boże – jęknęła znów Gosia.
– No, tak, tak, a wtedy zapytałam, czy dotykał kiedyś dziewczynę, czy dziewczyna dotykała go, a on powiedział, że nigdy, że zawsze się wstydził, że nigdy nikogo nie spotkał takiego jak ja… Pragnęłam więc mu dać niebiańską rozkosz .. dźwięki, jakie wydobywał z siebie wskazywały na że właśnie tak jest… zwolniłam troszkę.. bałam się, że wytryśnie zbyt wcześnie na moje dłonie. Powiedziałam mu, ze miałam wielu chłopaków, ale że jestem mimo wszystko dziewicą. Wtedy się przestraszył, ale ja mu kategorycznie oznajmiłam, że on musi to dziś ze mną zrobić i już. Odpoczął chwilkę, jak rozmawialiśmy, po czym znów dotykałam jego ud i tyłeczka… po chwili moje ruchy znów były szybsze i mocniejsze… i znów stały się wolniejsze i słabsze, po to aby za chwilę znów przyspieszyć… Pomyślałam, ze aby przeżyć wielką rozkosz, gdy będziemy się kochać, powinien choć raz się najpierw spuścić. Przypuszczałam, ze w przeciwnym przypadku zrobiłby to zaraz po przebiciu błony dziewiczej i nici z przyjemności. Czułam że jego podniecenie jest tak silne, iż za moment wystrzeli… jego wilgotny i gorący członek podniecał mnie jeszcze bardziej…

Wyciągnęłam go z ust, wysunęłam języczek i pozwoliłam ciepłym nektarom spłynąć po nim od środka… widziałam Jego rozanielony wzrok.. to było BOSKIE…Dłonie nadal topił w moich włosach i mówił, że jestem wspaniała… ….pozwoliłam mu ochłonąć troszkę, a sama w tym czasie wziąć prysznic… woda spływała delikatnie po moim ciele, gdy nagłe usłyszałam, że kabina się otwiera… i poczułam jak mój znajomy kleryk obejmuje mnie od tyłu i zaczyna całować… odwróciłam się w jego stronę… spojrzał na moje piersi i zaczął je namiętnie całować… objęłam go rękoma i przysunęłam się bardzo blisko.. jego dłoń dotarła do mojej soczystej szparki, wkładał w nią paluszki, a ja prężyłam się pod wpływem tego dotyku… założyłam nogę na jego biodro, całowałam go.

Później odwróciłam się tyłem, oparłam o ściankę, woda płynęła po nas, wypięłam tyłeczek, rozchyliłam szeroko uda, czułam jak przykłada swojego wielkiego penisa do mojej vaginy i delikatnie, chociaż jeszcze bardzo nieumiejętnie wkłada do środka. Nie poczułam bólu, gdy włożył go do połowy, wcale nie czułam bólu, nawet gdy wkładał go całkiem. Widziałam tylko stróżki krwi płynące razem z woda po moich udach i nóżkach. Czułam zaś coraz większą rozkosz. Gdy na chwilkę wyjął członka ze mnie, odwróciłam się, założyłam mu znów swoje udo i pozwoliłam mu wejść swobodnie do mojego wnętrza… już rozgrzanego, otwartego, wciąż pragnącego… Przycisnął mnie mocno do ściany i wpychał się we mnie mocnymi ruchami… jęczałam z rozkoszy.. drżałam.. a woda spływała po naszych ciałach…. chwycił mnie za pośladki, ścisnął je mocno.. wchodził jeszcze głębiej doprowadzając mnie do szaleństwa.. moje jęki zamieniały się powoli w krzyki.. czułam że odpływam… wykonał jeszcze kilka mocnych pachnieć doprowadzając siebie i mnie na sam szczyt … jego soki zalały moje wnętrze, boskie ciepło wypełniało mnie cała…

– Kochanie – szeptała moja zona siadając już obok Oli – to pieknę. Zaczęłą dotykać Olę, jej uda w spodniach, piersi przez koszule i stanik, kark, policzki.
– Otuleni w ręczniki odpoczywaliśmy na łóżku – mówiła dalej Ola, a Gosia siadła na podłodze przy nich i całowała ich stopy – rozmawialiśmy… moje dłonie gładziły jego brzuszek… kazałam mu się położyć… wyciągnęłam z torebki pachnący balsam i rozlałam mu go na plecach, masowałam mu kark, ramiona, pośladki, uda… ściągałam z siebie ręcznik, spojrzałam na piersi, wyglądały tak soczyście, nabrzmiałe, a suteczki sterczące… polałam je tym samym balsamem i rozsmarowałam na nich… ocierałam się nimi o jego ciało… mój znajomy odwrócił się… nachyliłam się nad nim pozwalając całować piersi.. ssał moje małe sutki, przyciągałam jego głowę mocniej do siebie… moja brzoskwinka topiła się od soczków… siedziałam na jego udzie… kołysałam biodrami, zostawiając mokre ślady na nim… pragnęłam, aby jego języczek błądził, jak szalony po mojej rozgrzanej cipce, aby wbijał go w nią i spijał z niej nektar…

Powiedziałam mu to, chciałam, aby nauczył się wszystkiego, także słuchać swoją kochankę i mówić o swoich pragnieniach… Nie musiałam długo czekać na to… jego usta błądziły po moim ciele, aż wreszcie położył mnie na plecy, a jego głowa znalazła się między moimi nogami…. Poznawał moja szparkę dokładnie, lizał jej gładki wzgórek, delikatny paseczek włosków… Rozchylał paluszkami wargi, długimi liźnięciami wzdłuż całej różowej i rozgrzanej szparki, doprowadzał mnie do szaleństwa… Wiłam się po łóżku i prężyłam… wkładał paluszek w ciasna dziurkę… drżałam… ssał mnie coraz mocniej, jakby chciał pochłonąć ją cała… Moje soki płynęły jeszcze mocniej, mokre były nie tylko moje uda, ale i jego twarz… a widziałam ją oczami wyobraźni cały czas w tym czarnym stroju. Czułam, że nie wytrzymam tego dłużej, poprosiłam aby wszedł we mnie.. Niczego w tej chwili tak nie pragnęłam, jak tylko poczuć jego twardego penisa wewnątrz swojej rozpalonej brzoskwinki. Wypięłam w jego stronę tyłeczek i powiedziałam „Proszę….wbij się…” On spojrzał na mnie, zebrał jeszcze szorstkim języczkiem spływające z ciepłych zakamarków soczki i …. wszedł w moje wnętrze mocno je rozpychając grubym penisem… z moich ust wydobył się długi jęk rozkoszy……………………………………………
……………………………………itd…….

Kochaliśmy się cała noc i jeszcze rano……….
Tego znajomego nie zapomnę do końca życia, a także tego pierwszego razu. Ale nigdy już więcej się z nim nie spotkałam, nie chciałam wiązać się z kimś zajętym, więc odepchnęłam wszystkie jego propozycje, mimo że były błagalne. Nie zgodziłam się, ale on po niecałym roku wystąpił i wziął ślub… dowiedziałam się później, że tak zrobił, cóż posmakowało mu to bardziej i dobrze, że podjął decyzje wcześniej, zanim został kapłanem, skoro obowiązuje ich celibat.

– Powinni cię zatrudniać w seminarium dla ćwiczeń – zaśmiała się Iwona.
– Cudowna opowieść – piszczała Gosia – i prosimy szybko o karteczki, bo chcę ciebie widzieć, jak zareagujesz na kary. Och, muszą być perwersyjne, mocne, aby cię doprowadziły do szaleństwa.

Scroll to Top