Pani z PR

Cześć mam na imię Karolina. Mam 30 lat i jestem smukłą i otwartą blondynką. To, co tutaj opiszę nie jest fikcyjną historią, ale wydarzyło się naprawdę w maju tego roku.
Pracowałam w agencji pr. Jako że nie miałam akurat nic do zrobienia, serfowałam sobie beztrosko po sieci. Szukałam konkretnie jakichś zdjęć z tramplingiem. Znalazłam to, czego chciałam: atrakcyjna blondynka w mini stoi w szpilkach na klacie jakiegoś kolesia i z rozkoszą wpatruje się w jego twarz.
Tramping interesował mnie od dłuższego czasu. Wszystko zaczęło się, gdy kilka lat temu natrafiłam w necie na zdjęcia i filmy o tej tematyce. Wtedy z moim eks robiłam to co weekend. Poza tym proponowałam również takie zabawy swoim znajomym u których wyczułam, że mogłoby ich to kręcić. Zazwyczaj dobrze trafiałam i spędzali ekscytujące, aczkolwiek bolesne chwile pod moimi obcasami.
Gdy tak trwałam pogrążona w marzeniach nagle otworzyły się drzwi i wszedł Andrzej, 24- letni, nowy chłopak z naszej agencji. Przynosił jakieś materiały do przejrzenia i… zerknął przypadkiem na ekran monitora, gdzie zobaczył zdjęcia o wspomnianej treści. Mogłam go skrzyczeć, powiedzieć, że dlaczego to niby zagląda do mojego komputera. Mogłam, ale tego nie zrobiłam. Postanowiłam inaczej zapanować nad sytuacją. Uśmiechnęłam się do niego i- skoro już zobaczył- spytałam jak mu się te zdjęcia podobają. Patrzyłam na niego cały czas badawczym wzrokiem. Musiało go to bardzo onieśmielić, bo nie potrafił nic z siebie wyrzucić, zaczynał coś, że on tylko chciał przynieść materiały itd., próbował coś dukać.
Widziałam jednak, że te zdjęcia cholernie go podniecały. Nie czekając dłużej spytałam, czy miałby ochotę na takie coś. Zrobił się czerwony i tak jak poprzednio próbował coś dukać bez ładu i składu. Dałam mu swój numer komórki i powiedziałam, że jak się zdecyduje, niech da mi znać. Nie musiałam długo czekać, za jakieś 2-3 godziny dostałam sms-a o mniej więcej takiej treści:
„ Bardzo chciałbym. W sobotę mam wolne mieszkanie, więc może u mnie, tu podał swój adres”. Mieszkał na Bemowie.
Zadowolona odpisałam mu:
„OK. Będę u ciebie o 12:00, w samo południe.”
Sobota zbliżała się wielkimi krokami, a ja czekałam aż wreszcie będę mogła trochę podeptać Andrzeja swoimi szpilkami. Nie to, żebym go nie lubiła. Przeciwnie, zawsze wydawał mi się sympatyczny, ale tak już jakoś miałam, że lubiłam w ten sposób dyscyplinować facetów, lubiłam dominować, a tramping traktowałam jako przejaw tej dominacji.
W sobotę obudziłam się nieco zmęczona i poszłam wziąć szybki prysznic. Jedząc śniadanie myślałam co założyć do Andrzeja. Odpadały wszystkie lateksy, skóry itp. To nie mój styl. Do trampingu zazwyczaj zakładam coś obcisłego: dżinsy, krótkie szorty, albo po prostu mini.
Dzisiaj też o niej myślałam. Do pracy nieraz celowo zakładałam mini, gdy wiedziałam, że będę musiała coś wynegocjować. Wiedziałam, jak moje nogi działały na facetów. Mogłam wtedy owinąć sobie ich wokół małego palca. Siadałam tak, żeby musieli na nie patrzeć i efekt był gwarantowany: nie mogli się skoncentrować na niczym innym, a ja wynegocjowałam to , co chciałam.
Tym razem jednak miałam inny cel. Chciałam, by Andrzej maksymalnie skupił się na moich stopach, więc mini odpadała. Wybrałam więc obcisłe czarne dżinsy, do tego czarne szpilki (11 cm obcasy) maksymalnie odsłaniające stopy: palce, wierzch, podeszwy. Do tego włożyłam jakąś jasną bluzkę, czarne okulary na oczy i ruszyłam. Wsiadłam do swojej Hondy, przekręciłam kluczyk, dodałam gazu i w drogę. Włączyłam jakąś muzykę , nie pamiętam już co to było: Aguilera? Sugababes? Nie pamiętam. Jadąc wyobrażałam sobie Andrzeja pod moimi obcasami, stopami, to jak robię z nim wszystko, na co mam ochotę, jak całuje mi stopy, wielbi je. Wjeżdżając na skrzyżowanie uświadomiłam sobie, że nie powiedziałam przecież Andrzejowi nic o całowaniu stóp. Trudno, bez tego się nie obejdzie. A jak umiejętnie popracuje się obcasami na męskim ciele, to będzie ci całował nie tylko stopy, ale i buty. Nie będzie z tym trudności, zresztą i tak Andrzej nie wie do końca, co go czeka.
Podniecona tymi rozważaniami przycisnęłam mocniej ***** gazu, aby szybciej się znaleźć u niego. Po jakimś czasie dotarłam na miejsce. Bez problemu odnalazłam ulicę i mieszkanie, w którym mieszkał. Weszłam na klatkę i przycisnęłam dzwonek. Andrzej czekał już przy drzwiach. Zauważyłam, że jest spięty, postanowiłam się więc dużo do niego uśmiechać. Zaproponowałam na początek, abyśmy porozmawiali trochę. Usiedliśmy przy stoliku i zaczęliśmy konwersację. Gdy zwrócił się do mnie per „pani” zaproponowałam, aby mówił mi po imieniu, Karolina. Trochę się zmieszał, ale nie miał wyjścia, musiał się zgodzić. Chciałam mu wtedy podać dłoń do ucałowania, ale nie zdecydowałam się na to, gdyż uznałam to za zbyt staroświeckie, skończyło się więc na zwykłym uścisku, chociaż w tej sytuacji pocałunek sprawiłby mi zdecydowanie większą przyjemność.
Gdy rozmowa zaczynała się robić powoli nudna, postanowiłam przejść do rzeczy. Powiedziałam Andrzejowi, by zdjął bluzkę i położył się na podłodze. Sama wstałam i zaczęłam się przechadzać po jego pokoju. Po chwili stanęłam koło niego i zaczęłam wokół niego chodzić. Chciałam, by na początek przyzwyczaił się do oglądania mnie z tej perspektywy, dłużej zatrzymywałam się przy jego głowie, by mógł z bliska obejrzeć moje buty, stopy. Obcasy wydawały przy tym cudowne brzmienie o gołą powierzchnię jego podłogi. W pewnym momencie Andrzej wyraźnie zrobił się czerwony i spytał, czy zamierzam to robić w szpilkach. W szpilkach, w szpilkach- odpowiedziałam ze śmiechem.
A myślał, że co? Że boso? Pozbawiłby mnie w ten sposób całej przyjemności oglądania na jego ciele tych cudownych śladów, wgłębień, jakie zostawiają odpowiednio ostre obcasy.
Postanowiłam już przejść do rzeczy. Postawiłam jedną nogę na jego brzuchu, po chwili dostawiłam drugą, i w ten sposób już całym ciałem stałam na nim, oglądałam go z mojej ulubionej perspektywy, dominowałam. Poza tym, w pierwszym momencie Andrzej wydała ten cudowny odgłos sapnięcia, stęknięcia, który zawsze działał na mnie megapobudzająco.
Po jakimś czasie postanowiłam drugi bieg i przerzuciłam ciężar ciała z palców na pięty. Teraz już obcasami mogłam mocno dociskać jego brzuch. Stękał mocniej, a ja co chwila przerzucałam ciężar ciała to na pięty, to znowu na palce, by dać mu chwilę odpoczynku.
Po niedługim czasie jego brzuch pokrył się tymi cudownymi wgłębieniami, które uwielbiałam. Przeszłam więc o krok dalej i znalazłam się na jego klacie. Byłam już mocno podniecona i bez skrupułów i zahamowań deptałam go mocno dociskając obcasami i nie zważając zbytnio na ból, jaki to powoduje. Andrzej był już mój i mogłam teraz robić z nim wszystko na co mam ochotę. Pracowałam więc mocno obcasami, wsłuc***ąc się boskie odgłosy wydawane przez niego i wpatrując w te cudowne wgłębienia, które mu robiłam obcasami. Postanowiłam przejść o poziom wyżej i podałam mu stopę do ucałowania. Teraz już wiedziałam, że mi ją ucałuje bez żadnych zahamowań. I miałam rację. Całował ich wierzch, palce, a kiedy nie trafił także buty. Ja zaś podniecona mówiłam coś w stylu:
-Całuj stopy swojej szefowej- co chyba dodatkowo go podniecało.
Postanowiłam już mu odpuścić i zeszłam z niego na chwilę. Mógł wreszcie mocniej odsapnąć. Aby jednak nie utracił kontaktu z moimi stopami, podawałam mu je co chwilę do całowania, co robił z oddaniem. Uwielbiałam, gdy facet całuje mi stopy, gdy jestem w szpilkach. Było to dla mnie jakby znakiem władzy, a Andrzej zaspokajał te moje potrzeby dominacji w pełni. Powiedziałam mu coś w stylu, że teraz już codziennie w pracy będzie mi musiał całować stopy, co oczywiście było nieprawdą, bo w pracy nigdy tego nie robił.
Nakazałam, aby zdjął mi moje szpilki, co zrobił bez zawahania. Weszłam teraz na niego boso. Powiedziałam, aby otworzył usta i bezpardonowo wpakowałam mu stopę do ust.
-Ssij ją- nakazałam.
Ssał dobrze i mocno, tak jak lubiłam.
Po chwili zauważyłam, że opadł jakby z sił. Po prostu spuścił się ssąc moje palce u stóp.
Boskie- pomyślałam. Ale ja jeszcze nie skończyłam. Chciałam mu teraz zrobić facestanding i stanęłam najpierw jedną, a potem obiema stopami na jego twarzy. Byłam już ogromnie podniecona, zaczęłam się pieścić i szybko doszłam. Zeszłam z niego i osunęłam się w fotelu.
Sięgnęłam po paczkę papierosów i wypaliłam ze trzy czy cztery jeden po drugim, co normalnie mi się nie zdarza. Spojrzałam też na swoje ”dzieło”, czyli na Andrzeja. Jego ciało było pokryte śladami po moich szpilkach. Leżał na podłodze i powoli dochodził do siebie. Nic mu nie było. Wstał po kilkunastu minutach i odprowadził mnie do drzwi. Przed wyjściem podałam mu jeszcze dłoń do ucałowania.
Wracając do domu czułam na stopach cały czas jego pocałunki, czułam go pod sobą, to jak robi wszystko, na co mam ochotę, jak ssie mi palce u stóp.
Jak dałam radę?
Hmm… wiesz, praktyka czyni mistrza, jak to mówią.
Nie ja jedna prowadzę auto w szpilkach, nie jest to takie trudne jak się czasem niektórym facetom wydaje.
Automatycznej skrzyni biegów nie mam, ale jakoś mi to nie przeszkadza.
Zresztą opowiadanie nie było o prowadzeniu samochodu, choć to przyjemna rzecz.
Pozdrawiam i dziękuję za zainteresowanie opowiadaniem.

Pani z pr- ciąg dalszy
Era mini
Nastały te gorące, upalne dni czerwcowe, lipcowe, sierpniowe. Dla mnie nie było dylematu co mam założyć do firmy, dla mnie odpowiedź była jasna: mini.
Wiele szefowych za nic w świecie nie założyłoby mini do pracy, bo bałoby się, że pracownicy nie będą dostrzegać ich kompetencji, a tylko wygląd zewnętrzny.
Dla mnie nie było tego problemu. Lubiłam słyszeć od kolegów, że mam super nogi, nie obraziłabym się nawet, gdyby nazwali mnie fajną laską. Nie mówili tak do mnie wprost, ale chyba tak uważali. Myślę, że to fajnie, jeżeli do władzy, którą miałam jako szefowa, doda się ten inny element władzy nad facetami, jaki ma kobieta eksponująca swoje długie, szczupłe nogi.
Rządziłam więc również nogami: widziałam często te obłędne męskie spojrzenia, gdy przechadzałam się koło nich, nie mówiąc już o tym, gdy nieraz przysiadałam sobie na biurku, podczas gdy oni siedzieli na krześle. Zdarzało się, że niby przez przypadek upuszczałam jakieś papiery, tylko po to, by facet dosłownie wyjmował mi je spomiędzy nóg, przydeptywałam je nieraz, udając, że niby ich nie widzę.
Andrzej
Tymczasem Andrzej od czasu pamiętnego dla nas obojga trampingu u niego w domu zdecydowanie opuścił się w pracy. Zaczął się zaniedbywać, bujał w obłokach, chodził z głową w chmurach, jakkolwiek to nazwać. Rozumiem, że tamto spotkanie na czysto prywatnej stopie było pewnie niewłaściwe. Czułam teraz, że gdy przechodzę koło niego, nie myśli o niczym innym, tylko o tym, żebym go znowu zdeptała. Owszem, było to ekscytujące, ale praca to jednak praca, a życie prywatne, to życie prywatne, nie powinno się łączyć tych dwóch rzeczywistości, zwłaszcza gdy są to relacje: szefowa- pracownik. Nigdy wcześniej nie robiłam trampingu komuś, z kim pracowałam. To był błąd, który nie powinien był się przytrafić. Jako że od czasu tamtego zdarzenia minęły trzy miesiące, a Andrzej nie rokował nadziei na poprawę rezultatów pracy, myślałam jak by się go pozbyć.
Happy birhday- you are dismissed, baby
Tymczasem wielkimi krokami zbliżał się dzień moich urodzin, trzydziestych pierwszych. Ach, jak te latka lecą. Starałam się tego dnia ubrać maksymalnie seksownie: a więc oprócz szpilek i mini postarałam się też o możliwie duży dekolt, który podkreśliłby moje kształty tam, gdzie trzeba. Ostatnie przejrzenie w lustrze i ruszyłam do pracy.
Od wejścia faceci byli dla mnie milsi, niż zwykle. Rzucali tekstami w stylu:
– Sto lat dla naszej królowej, dziewczyny życzyły powodzenia w biznesie i w życiu prywatnym.
Zaprosiłam wszystkich pracowników na sobotę do mnie na imprezę.
Wobec Andrzeja miałam jednak specjalne plany. Zawołałam go później do siebie.
Spytałam z lekkim uśmieszkiem na ustach, czy nie chciałby się przypadkiem zwolnić. On odpowiedział, że skąd, że chce pracować dalej. Uśmiechnęłam się mocniej i podałam mu pismo, w którym to on sam zwalnia się na swoje własne życzenie.
Nadal uśmiechając się spytałam: -Podpiszesz?
Był oszołomiony, nie wiedział co powiedzieć, postanowiłam mu więc pomóc:
– Jeżeli podpiszesz, to spełnię twoje życzenie.
-Jakie?- spytał nagle
-Moje życzenie- dodałam wstając zza biurka
-Połóż się- powiedziałam cichym głosem
-Ale…- próbował oponować
– Kładź się- powiedziałam głośniej- jestem w końcu jeszcze twoją szefową.
Przez tych kilka chwil- pomyślałam sobie.
Położył się posłusznie.
-Zrobię ci to, co zawsze chciałam zrobić w biurze.
Stanęłam mu jedną nogą na brzuchu, spojrzałam na niego uśmiechnęłam się, dostawiłam drugą i zaczęłam go deptać, dociskając go mocno obcasami.
-Podpiszesz?- spytałam w pewnym momencie. Nic nie odpowiadał. Podeptałam go więc jeszcze trochę i powiedziałam twierdząco i z satysfakcją:
-Podpiszesz.
Elegancko z niego zeszłam i podałam mu znowu pismo do podpisania. Podpisał bez zawahania, a ja w pełni usatysfakcjonowana podałam mu jeszcze dłoń do ucałowania i powiedziałam ze śmiechem:
– Sorry, baby
Ostra laska czy zimna suka
Dzień imprezy zbliżał się tymczasem wielkimi krokami a ja kupowałam potrzebne na tą okazję alkohol, jedzenie.
W dniu imprezy byłam zupełnie wyluzowana, nie miałam też wyrzutów, że zwolniłam Andrzeja. Chciałam się poddać nastrojowi i sprawić, by ta impreza na długo zapadła im w pamięć. Ubrałam się w fajną bluzkę i obcisłe czarne dżinsy- te same u których byłam u Andrzeja.
Atmosfera była super, o co zresztą sama zadbałam. Gdy już trochę wypiliśmy, postanowiłam rozkręcić imprezkę i zaczęłyśmy z dziewczynami tańczyć na krzesłach, a potem także na stole, co szczególnie podniecało facetów. Brałyśmy ich kieliszki, wypijałyśmy i tłukłyśmy je o podłogę albo skopawałyśmy je butami. Później wzięłam butelkę szampana, wzburzyłam i ostro polałam facetów.
Na pewno zapamiętali tę imprezę na długo.
Oceńcie więc sami kim jestem: ostrą laską czy zimną suką?

Po imprezie sprzed dwóch tygodni z okazji moich urodzin byłam naprawdę usatysfakcjonowana. Wszyscy świetnie się bawili, o czym doskonale wiedziałam. Nie byłoby tak zapewne, gdyby imprezki nie udało się rozkręcić w tym kierunku, w jakim się ona potoczyła. Miałam co prawda sporo sprzątania, ale było warto, chyba było warto. Tak sobie o tym myślałam siedząc w poniedziałek po imprezie przy porannej kawie. Fajnie, było fajnie, no ale teraz trzeba już wracać do pracy.
Do firmy przyjechałam pół godziny później, niż zwykle,ale co tam, świat się przecież nie zawali. Byłam ciekawa, jakie wrażenia będą mieli po imprezce. Chciałam ich o to sama spytać, ale jak się okazało, nie było to potrzebne. Sami zaczęli, że impreza była zaje..sta, że dawno się tak nie bawili. Faceci mówili, że ten pomysł z tańczeniem na stole był świetny, że nie wiedzieli, że potrafimy takie rzeczy. Dziękowałam za te słowa, uśmiechałam się, cieszyłam, że tak im się podobało.
Martwiłam się tylko, jak teraz będą reagować na moje polecenia faceci, przed którymi tańczyłam na stole, na których oczach razem z dziewczynami tłukłam kieliszki i których polałam na koniec szampanem z butelki. Te wszystkie ostre akcje nie idą przecież w parze ze stanowiskiem szefowej.
No ale teraz to już musztarda po obiedzie, trzeba wracać do pracy i nie myśleć o tym, co było wcześniej. Ku mojemu zdumieniu moi podwładni nie pracowali jednak gorzej, a lepiej.
Fakt, że teraz już byliśmy wszyscy na ty i atmosfera zrobiła się sporo luźniejsza, ale to nawet jakby dobrze zrobiło firmie.
Zadowolona więc z rezultatów pracy zdążyłam już zapomnieć o tym, co działo się przed tygodniem.
Tymczasem w ten poniedziałek zdarzyła się sytuacja, która pozwoliła mi o tym sobie przypomnieć. Do mojego pokoju przyszedł Rafał- 25 latek pracujący jako researcher- i zaczął trochę nieśmiało, że ma pewną sprawę.
– Słucham- powiedziałam siedząc za biurkiem i uśmiechając się do niego.
-Ja chciałem.. bo… w sprawie tej imprezy.
Westchnęłam lekko, myślałam, że to jakaś sprawa służbowa.
– Ja przychodzę w imieniu chłopaków
Tak?- spytałam będąc ciekawa co powie dalej
-Chcieliśmy też zorganizować taką „służbową” imprezę w podobnym klimacie u mnie.
-W jakim klimacie? spytałam podnosząc lekko brwi i udając, że nie wiem, o co chodzi.
– No…, tak jak to było u szefowej…, z tańcami na stole i tak dalej
Gdy mówił te słowa wyraźnie stremowany, ja już lekko uśmiechałam się, ta propozycja coraz bardziej mi się podobała.
-Chcesz rzebyśmy ci potłukły kieliszki?- spytałam zalotnie.
Zaśmiał się głośno i powiedział:
– Nie wiedziałam kurcze, że szefowa tak tańczy na stole.
– Kiedyś byłam barmanką i nieraz po pracy tańczyłyśmy z dziewczynami na barze, tak dla rozrywki. Na stole tańczy się podobnie- ciągnęłam ciągle się uśmiechając.
-Dobrze, ok, to kiedy ta impreza? spytałam nagle
-My chcielibyśmy w tą sobotę.
OK- powiem wszystkim, że w sobotę idziemy wszyscy do ciebie na imprezkę.
– Aha, i przygotuj zestaw kieliszków do tłuczenia. Z dziewczynami pomyślimy jeszcze o jakichś innych numerkach.
– Dobra, to ja powiem chłopakom, będą wniebowzięci.
Faceci w mojej firmie pracowali na niższych stanowiskach, niż dziewczyny. Byli zwykle w wieku studenckim albo lekko po studiach i zajmowali się odbiorem zamówień, realizacją zamówień, podczas gdy ja z kilkoma dziewczynami opracowywałyśmy plan działania, strategię itd.
Teraz byłam zupełnie zadowolona z propozycji Rafała i z faktu, że znowu będę mogła sobie potańczyć na stole. Myślałam tylko o jakichś innych numerkach, które byśmy mogły wykonać z dziewczynami dla facetów.
Cóż, impreza już w tą sobotę, co się wydarzy, zobaczymy.
Postaram się dobrze bawić.
Na pewno coś o tym napiszę
P.S. I na pewno nikomu nie zrobię tramplingu ( he he)
Scroll to Top