Panterka 3

Czas oczekiwania był dla mnie koszmarem. Praktycznie od powrotu ze spotkania snułem się nieprzytomnie po domu nie spuszczając telefonu z oczu. Może zabrzmi to dziwnie, ale sen i higiena osobista zeszły na dalszy plan. Jadłem też mało. Jakieś chipsy czy krakersy, czyli coś, czego przyniesienie z kuchni nie zajmowało wiele czasu. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć, robić cokolwiek. Godziny wlokły się sennie, wskazówki zegara jakąś niewiarygodną wprost siłą przytrzymywane były wciąż w tej samej pozycji. Byłem zły na czas, na siebie i na wszystko wokół. Na siebie przede wszystkim, bo choć miałem świadomość, że moje zachowanie dosyć poważnie odbiega od normy, nie potrafiłem przestać pilnować. Było to silniejsze ode mnie.

Kres moich katuszy przyszedł trzeciego dnia od pierwszej randki. Może kres źle brzmi, bo w końcu nie umarłem. Wprost przeciwnie: moje życie nabrało blasku. Czułem, że moje senne marzenia powoli zaczynają się urzeczywistniać. Zadzwoniła Klaudia!
– Halo?
– Daniel? Cześć, tu Klaudia.
– Cześć! Cieszę się, że dzwonisz.
– Mam nadzieję, że ci nie przeszkodziłam.
– Skądże znowu! Co prawda mam masę roboty, ale dla ciebie zawsze znajdę czas.
– Chyba trochę przesadzasz. Nie chcę, żebyś przeze mnie odrywał się od swojej firmy. – powiedziała to takim tonem, jakby mi wylała kubeł zimnej wody na głowę. Czułem, że dzwoni trochę wbrew sobie i chce mnie nadal trzymać na dystans, ale musiałem brnąć dalej. Delikatnie, ale z uporem.
– Drobiazg. Co słychać u ciebie? Jak się czuje babcia?
– Dziękuję, dobrze. U mnie i u babci. Właśnie dlatego dzwonię. Z babcią ostatnio lepiej i mniej czasu zajmuje mi opieka nad nią. Możesz się wykazać i mnie gdzieś zaprosić. Potrzebuję się rozerwać. Może być dyskoteka.
– Kiedy?
– Najbliższa sobota.
– Będę o ósmej. Gdzie?
– Tam, gdzie mnie ostatnio odwiozłeś.
– Dobrze.
– No to ja już nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
– Cześć. Miło było cię usły… – nie skończyłem. Klaudia już odłożyła słuchawkę. Przemknęło mi przez myśl, że traktuje mnie trochę jak swoją własność. Tak właściwie to zażądała tego spotkania. Ja nie miałem nic przeciwko. Jeśli to był jedyny sposób, żeby się do niej zbliżyć, byłem gotów na każde poświęcenie.

Kamień spadł mi z serca. Kolejne spotkanie ustalone, więc czas wracać do normalnego życia. Wszedłem do łazienki i stanąłem jak wryty. Dopiero po chwili zorientowałem się, że wziąłem swoje odbicie za włamywacza! Byłem zarośnięty jak Rumcajs! Hipnoza mijała i wracały zmysły otępione przez chore wyczekiwanie na telefon od Klaudii. Do moich nozdrzy dotarł nieprzyjemny fetor kwaśnego potu. To ja tak śmierdziałem. Szybko wszedłem pod prysznic, później ogoliłem się i przypomniałem sobie o firmie. „Przecież mnie tam nie było od dwóch tygodni!”. Mimo zmęczenia szybko wskoczyłem w jakieś ciuchy i pobiegłem do biura. Mieściło się ono kilkanaście metrów od mojego domu więc nie było problemu.
Gdy wbiegłem do biura kilka par oczu zwróciło się w moją stronę. Właścicielami tych oczy byli: Rudi, moja sekretarka i jakiś interesant, który właśnie wychodził. Najwyraźniej był dobrze obsłużony, bo powiedział „do widzenia”.

– Witamy wśród żywych. – ze szczerym uśmiechem przywitał mnie Rudi. – Chodź, opowiesz mi co cię tak przetrzymało z dala od pracy. A raczej: kto!
– To ja może zrobię kawę. – powiedziała pani Krystyna, moja sekretarka. Czyżby nie podobały się jej moje worki pod oczami?
– Dziękuję. Kawa to świetny pomysł. – zamknąłem za sobą drzwi do gabinetu.
– Opowiadaj!
– A co ci mam opowiadać?
– No o tej lisiczce czy jak jej tam.
– Panterce… Znaczy Klaudii. – doskonale wiedział jak ona ma na imię. Powiedział „lisiczka”, żeby mnie sprowokować. Byłem zbyt zmęczony, żeby stawiać czynny opór.
– Panterka, tak… – Rudi przechadzał się po pomieszczeniu drapiąc się w brodę. Naprawdę wyglądało to tak, jakby zbierał myśli. Wiedziałem jednak doskonale, że już dawno ułożył to, co mi chce powiedzieć. – Więc uważasz, że ta twoja Klaudia jest aż tak wartościowa, żeby zarywać dla niej noce? Nie mówię już o firmie, bo w końcu zostawiłeś ją w najlepszych rękach.
– Skromność nigdy nie była twoją mocną stroną. Ale masz rację. Nie wyobrażam sobie lepszego dyrektora od ciebie. Co do Klaudii: tak, uważam, że jest tego wszystkiego warta. Nie wiem dlaczego, ale naprawdę czuję, że z nią będę szczęśliwy. Ja ją kocham! – Rudi podszedł do mnie i poklepał mnie po plecach.
– Cieszę się, że znalazłeś dziewczynę, o której możesz tak powiedzieć. Obyś się nie sparzył.
– Też tego nie chcę. Klaudia jest naprawdę niezwykła.
Drzwi do gabinetu się otworzyły i weszła pani Krystyna niosąc na tacce kawę dla mnie i Rudiego.
– Dziękuję pani bardzo. – Postawiła filiżanki na biurku i wyszła zamykając za sobą drzwi. – Naprawdę nie wiem, co ja bym bez was zrobił. – usiadłem ciężko w fotelu i napiłem się aromatycznego napoju. – Ała! Gorące!
– A mówiłem! Żebyś się nie sparzył! – zachichotał Rudi.

Siedziałem w fotelu masując oparzone usta i wpatrując się w filiżankę. Ostatnie promienie jesiennego słońca, które nieśmiało sączyły się przez ciemne chmury tańczyły rozświetlając drobne cząsteczki pary wodnej. W tym iskrzącym się obłoczku widziałem twarz Klaudii. Moje myśli cały czas krążyły wokół niej, natrętnie, do znudzenia. Ale ja się nie nudziłem. Byłem szczęśliwy i chciałem, żeby to szczęście trwało wiecznie.

Sobota. Nareszcie! Już nie mogłem się doczekać. To była moja szansa, żeby zbliżyć się do Klaudii i przekonać ją do siebie. Ubrany w luźne ciuchy wskoczyłem do samochodu i pojechałem na spotkanie. Wieczór był ciepły i duszny. Początek zimy przywitał wszystkich krótką poprawą pogody, jednak duchota i zbierające się na horyzoncie ciemne chmury zdradzały rychłe nadejście burzy. Dojechałem na miejsce kilka minut przed ósmą, po drodze kupiłem piękną, krwistoczerwoną różę. Wyszedłem z samochodu i ukryłem kwiat za plecami. Po chwili z klatki schodowej wyszła drobna postać mojej Panterki. Jakby czytając w moich myślach ubrała się w ten sam kostium, który miała na sobie, gdy pierwszy raz ją widziałem. Obcisłe spodnie imitujące skórę drapieżnika doskonale do niej pasowały. Wyszedłem do niej i, uśmiechając się czarująco powiedziałem:

– Dobry wieczór. Mam nadzieję, że dzisiejsza noc będzie równie drapieżna, jak twoje ubranie. – Klaudia zmierzyła mnie wzrokiem.
– Obyś się nie przeliczył. – ponownie poczułem, że serwuje mi zimny prysznic, jednak w jej głosie było coś, co mnie zastanowiło. Wydawało mi się, że jest zadowolona, ale nie okazywała tego.
– To dla ciebie. – wyciągnąłem zza pleców różę.
– Dziękuję. Jesteś słodki. – wzięła kwiatka i delikatnie pocałowała mnie w policzek. Nawet nie był to pocałunek, a tylko muśnięcie wargami o moją twarz. Poczułem jej zapach, słodki, świeży. – Możemy już jechać?
– Pewnie. – szarmancko otworzyłem jej drzwi, po czym usiadłem za kierownicą i ruszyłem. – To tutaj naprawdę mieszkasz?
– Tak.
– Już się nie boisz? Zaufałaś mi?
– Czas pokaże. – przez jej twarzyczkę przemknął lekki uśmiech. Jakieś wewnętrzne ciepło wypełniło moje ciało. Byłem szczęśliwy i rozpierała mnie energia.

Pojechaliśmy do niedużego klubu. Bawiłem się tam kilka razy. Mimo ograniczonej powierzchni miał niesamowity klimat. Mało bawiło się tam młodzieży, przeważała grupa ok. 25-cio 28-latków. Gdy wchodziliśmy do budynku z nieba spadały pierwsze krople deszczu. Ze środka dobiegała głośna muzyka, jakiś hit z lat 80-tych. Zapłaciłem za bilety i weszliśmy na salę. Buchnęło ciepłe powietrze. Niewielu imprezowiczów, pogrążonych w tańcu zajmowało część parkietu. Przyłączyliśmy się do tańczących i od razu zaczęliśmy się dobrze bawić. Klaudia świetnie tańczyła, ja też nie musiałem się wstydzić. Zrobiliśmy tylko krótką przerwę, żeby się czegoś napić. Po powrocie na parkiet z głośników popłynęły spokojne dźwięki „przytulanki”. Przysunąłem się bliżej Klaudii i objąłem ją prawą ręką. Jej prawą dłoń położyłem sobie na klatce piersiowej i przykryłem swoją lewą. Położyła mi dłoń na ramieniu i delikatnie kołysaliśmy się otoczeni innymi parami.

Nagle, gdzieś niedaleko uderzył piorun. Ogłuszający dźwięk grzmotu przebił się przez muzykę, która krótko po tym umilkła. Zgasły światła. Jakaś dziewczyna zaczęła krzyczeć. Ktoś ironicznie zawołał „boję się!”, rozbłysły ekrany telefonów komórkowych. Klaudia przysunęła się bliżej mnie, jakby chciała ukryć się przed ciemnością w moich ramionach. Objąłem ją mocniej. Czułem szybkie bicie jej serca i moje również szybko biło. Jej gorący, pachnący truskawkami oddech padał na moją szyję. Delikatnie odchyliłem głowę i zbliżyłem moją twarz do jej twarzy. Napięcie było coraz większe. Pragnąłem tylko jednego. W ciemności, niemal na pamięć znalazłem jej usta i przywarłem do nich moimi. Było tak cudownie. Po chwili wsunąłem język do jej ust i wtedy Panterka się ode mnie odsunęła. Nie wiedziałem co się dzieje, ale po chwili poczułem na policzku uderzenie. Spoliczkowała mnie! Głośne klaśnięcie rozniosło się po prawie cichej sali. Słyszałem wokół śmiech ludzi. Rozbłysło światło i trochę trwało, zanim moje oczy przyzwyczaiły się do jasności. Ludzie się na mnie gapili, ale nie dbałem o to. Nigdzie w pobliży nie było Klaudii! Rozejrzałem się wokół i zobaczyłem że wychodzi z sali. Przeciskając się przez ludzi dopadłem wyjścia. Okropnie padało, ale to też mnie nie obchodziło. Nie miało znaczenia też to, że deszcz był przeraźliwie zimny. Zacząłem gonić Klaudię. Gdy do niej dobiegłem byłem już cały mokry.

– Klaudia! Poczekaj!
– Zostaw mnie! – płakała. Głośne dudnienie kropel deszczu sprawiały, że musieliśmy krzyczeć, żeby się usłyszeć.
– Dlaczego? Co się stało?
– Myślałam, że jesteś inny… Ale – pokręciła głową – jesteś taki sam jak wszyscy. Samiec, który chce tylko jednego. Ja Ci tego nie dam! – staliśmy pod latarnią.

Widziałem dokładnie każdy grymas na jej twarzy. Widziałem żal i gniew. Widziałem też strach, jakby jakieś demony przeszłości ją dopadły, a ona nie mogła się przed nimi bronić. Deszcz padał cały czas. Ściekał z nas stróżkami, które stapiały się z jej łzami. Zawaliłem. Nie wiedziałem co mam zrobić. Podszedłem do niej, ale ona cofnęła się o krok.

– Zostaw mnie!
– Klaudia! Ja… – głos ugrzązł mi w gardle. Upadłem na kolana, wzrok wbiłem gdzieś w przestrzeń, która ograniczona była chodnikiem. – Przepraszam! Jesteś cudowna i zasługujesz na wszystko co najlepsze. Zakochałem się w tobie. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem podnieciłaś mnie niesamowicie, ale chcę być z tobą, a nie tylko z twoim ciałem. Nie mogę spać, nie mogę jeść. Racjonalne myślenie też przychodzi mi z trudem. Moje myśli cały czas krążą wokół ciebie. Nie potrafię żyć normalnie! Czuję, że nareszcie spotkałem kogoś, z kim mógłbym spędzić resztę życie. Proszę, nie odbieraj mi tego! Kocham cię! Nie odbieraj mi nadziei! – mówiłem to mechanicznie. Potok słów wylewał się ze mnie, nawet nie zdawałem sobie sprawy, co dokładnie mówię.

Podniosłem wzrok. Klaudia stała nade mną i patrzyła mi prosto w oczy. Szukała w nich potwierdzenia dla moich słów. Miała lekko otwarte usta i przepełnione łzami oczy. Dłońmi rozcierała ramiona starając się je rozgrzać. Wstałem i powoli, krok po kroku, podszedłem do niej. Objąłem ją i przytuliłem. Nie protestowała.
– Chodź, odwiozę cię do domu, bo się przeziębisz. – powiedziałem czule.
– Nie zasługuję na ciebie. – nie wiedziałem o czym ona mówi, ale udałem, że tego nie słyszę. Zaprowadziłem ją do samochodu i okryłem ją kurtką. Włączyłem też ogrzewanie.
Całą drogę milczała. Wpatrywała się w ciemność za oknem, jakby szukała tam tego, co chce mi powiedzieć. Dojechaliśmy na miejsce i odprowadziłem ją do drzwi. Chciałem się pożegnać i wracać do siebie, ale ona odwróciła się do mnie.
– Wejdź. Chcę opowiedzieć ci historię mojego życia.

Koniec części trzeciej…

Scroll to Top