Pełnia miłości

Za oknem zapadał wieczór. Dalekie odgłosy miasta stopniowo cichły. Wiedziała, że zaraz do niej przyjdzie. Podeszła do lustra i sięgnęła po stojący na stole flakonik z orientalnym, kuszącym zapachem. Popatrzyła na swoje odbicie.

Była nadal ładna i atrakcyjna – choć lata młodości pozostały już za nią. Piersi, choć duże i zadbane, zaczynały już ciążyć ku dołowi, choć nadal mężczyźni często oglądali się za nią ze sprawiającym przyjemność błyskiem w oku. Westchnęła. Biodra jak zwykle wydały się jej zbyt szerokie, ale któż może o sobie powiedzieć, że jest doskonały? Na szczęście po ciąży udało się jej wrócić do dość zgrabnej figury – ale też ciężko na to pracowała. Inne kobiety w jej wieku miały zwykle większe problemy.

Uśmiechnęła się do siebie – widać miłość pomagała utrzymać formę. Niejedna jej przyjaciółka z zawiścią stwierdzała, że w od czasu gdy poznała tego fascynującego mężczyznę, rozkwitła. Zazdrościły jej, wiedziała o tym – ale też było czego. Chociaż dużo młodszy – prawie o ćwierć wieku – był dla niej wszystkim: partnerem, kochankiem, przyjacielem. Nigdy i z nikim nie czuła się tak blisko. No i uwielbiała wprowadzać go we wszystkie tajniki rozkoszy – sama myśl o tym, jak bardzo było to wyuzdane i perwersyjne wywoływała przyjemny dreszcz na jej plecach. Ale był jej – a ona jego – więc nie dbała o to, co mówią inni, niezależnie czy mówili to głośno, czy też plotkowali za jej plecami. Była szczęśliwa – i gotowa stoczyć o to szczęście bitwę z całym światem.

Skrzypnęły cicho drzwi. Usłyszała delikatne kroki. Podszedł do niej i objął ją od tyłu. Skuliła się w jego ramionach, zatopiła w opiekuńczej sile jego rąk. Poczuła jego oddech na swoim karku i pierwsze, delikatne uszczypnięcia jego ust. Przełknęła ślinę.

– Nie, zostaw. Nie powinniśmy… – poprosiła, choć fala ciepłej rozkoszy popłynęła w dół jej ciała. Zawsze tak reagowała na jego dotyk. Zawsze jednak próbowała choć przez chwilę oprzeć się pożądaniu. To była ich zwykła gra, ich wstęp do krainy rozkoszy.

Całował wytrwale jej kark, pieszcząc go ustami, głaszcząc oddechem. Delikatnie drażniąc jej skórę czubkiem języka, posuwał się w dół. Poczuła jak jej piersi wzbierają oczekiwaniem, jak nogi drżą lekko w oczekiwaniu na nieuniknione. Tak chciałaby, żeby wziął ją teraz, tak chciała oddać mu się cała – ale pragnęła też przedłużenia tej chwili, tej namiętnej – a jednocześnie tak czułej pieszczoty. Skłoniła głowę, w niemym przyzwoleniu odsłaniając najbardziej wrażliwe miejsce, tam, gdzie jej szyja łagodnym łukiem zmieniała się w krągłość ramienia. Gdy jego usta odnalazły ten punkt, poczuła jak jej wnętrze wypełnia słodka fala wilgoci.

Jego ręce delikatnie wsunęły się pod jej piersi. Uwielbiała to uczucie, gdy jego mocne, pewne dłonie nieznacznie unoszą je ku górze, jakby badały ich wielkość, ciężar i kształt – choć przecież były im tak dobrze znane. Delikatne westchnienie wyrwało się jej z ust. Jego palce gładziły jej skórę, czuła ich palący dotyk mimo okrywającej ją tkaniny. Jej sutki były wręcz boleśnie sztywne, wyprężone, wrażliwe na najmniejsze poruszenie.

Dotykał jej tak, jak lubiła – jakby śledził jej myśli. Jego dłonie ostrożnie ważyły jej piersi. Były takie, jakich pragnął. Duże, ciężkie, budzące uczucie bezpieczeństwa i dające poczucie posiadania. Nie były piersiami nastolatki, małymi i jędrnymi, nieśmiało zatrzymanymi w chwili, gdy dopiero budzą się do życia. Nie były też perfekcyjne zbudowanymi krągłościami modelki, ideałem krągłości prowokacyjnie opiętym pod prześwitującym materiałem. Należały do kobiety dojrzałej, lecz nadal pięknej i uwodzicielskiej. Kusiły obietnicą miłości doskonałej, pełnej doświadczenia, czułości i wspomnienia dzieciństwa. Tak, wiedział, że już kiedyś dziecko – jej dziecko – chciwie wpijało się w ich życiodajne sutki. Nie przeszkadzało mu to. Wręcz przeciwnie, powodowało jakiś dziwny, przyjemny dreszcz. Czuł pod palcami nabrzmiałość jej skóry, wspomnienie dawnej, ociężałej rozkoszy i spełnionej miłości. Uwielbiał tę pamięć macierzyństwa, która przepełniała jej piersi i sprawiała, że były gotowe do ponownego wypełnienia się. Zamruczała cicho, jakby potwierdzając jego marzenie.

Przez chwilę pomyślał, czy kiedyś jego – ich – dziecko znów sięgnie do jej piersi. Czy będzie musiał dzielić się tymi wspaniałymi, ciężkimi półkulami, które tak go podniecały, że w środku upalnego dnia, na samo przelotne wspomnienie ich zapachu, jego męskość prężyła się w oczekiwaniu na słodką obietnicę nocy? Uśmiechnął się do swoich myśli i przesunął dłonie wyżej, pozwalając, aby wnętrze jego dłoni otarło się o jej wyprężone sutki. Znowu jęknęła. Uwielbiała to – podobnie jak on.

– Lubisz tak? – spytał, choć przecież odpowiedź słyszał tyle razy.
Zamruczała cicho. Jej dłonie zsunęły się w kierunku ud. Drżały niecierpliwie, zaciskając się na fałdach sukni.
– Powinieneś sobie znaleźć jakąś dziewczynę w swoim wieku – powiedziała cicho. To też należało do gry. Tej samej za każdym razem – choć zawsze innej.
– Jakąś głupią młódkę? – powiedział, nie przestając jej całować, pieszcząc jednocześnie wnętrzem dłoni wzwiedzione, nabrzmiałe pożądaniem końcówki jej piersi – Żadna nie ma takiego ciała jak twoje. Żadna nie wie tyle o miłości. Żadnej tak nie kocham.
Jej palce podwinęły delikatny materiał okrywający jej ciało. Palcami sięgnęła ku swojej nabrzmiałej oczekiwaniem muszelce. Była cała mokra, gotowa. Przesunęła palcami po swojej wilgotnych płatkach, czując, jak przenika ją prąd.
– Jesteś taki młody… – powiedziała – I taki męski. Mógłbyś mieć każdą, gdybyś tylko chciał. A ty jesteś ze mną…

Wysunęła się z jego objęć i obróciła się. Popatrzyła na niego; na piękne, wysportowane, młode ciało. Na jego rozjarzone pożądaniem oczy. Na znajome wybrzuszenie w okolicy jego ud. Jednym ruchem rozwiązała wstążkę przytrzymującą jej koszulę. Okrycie spłynęło z jej ciała, a jedwabny dotyk zsuwającego się materiały rozpalił jej zmysły do białości. Stała przed nim zupełnie naga, jej ciało błyszczało przed nim w mroku wczesnego wieczoru.

– Co ty we mnie widzisz, chłopcze – spytała prowokująco.
Sięgnęła ku swoim piersiom. Uniosła je. Spojrzały na niego wzwiedzionymi, brązowymi, napiętymi stożkami.
– Popatrz – powiedziała – Nie są już tak młode. Zaczynają już powoli ulegać ciężarowi lat. Czy one w ogóle mogą ci się podobać, młodziku?
Znowu się uśmiechnął – tym swoim przekornym, łobuzerskim uśmiechem, który tak zawrócił jej w głowie.
– Nie wiem – ale żadna inna dziewczyna nie ma tak słodkich, jak ty. Żadnej nie pragnę tak, jak ciebie. Żadnej nie chcę zrobić tak dobrze, jak tobie.
– A będziesz potrafił? – teraz ona uśmiechnęła się do niego – Wiesz, czego chce dojrzała kobieta? Taka, która niejedno już widziała? Wiesz, co zrobić, żeby krzyczała z rozkoszy?
Prowokującym, powolnym ruchem, zaczęła pieścić swoje piersi. Jej dłonie zataczały małe kręgi, lubieżnie otaczając ich kształt. Patrzyła mu prosto w oczy, a jej biodra rozsunęły się w bezwstydnej obietnicy. Odpowiedział jej spojrzeniem.
– Nie wiem – szepnął cicho – Pokaż mi.

Jęknęła gardłowo, nie mogąc już dłużej przedłużać tej gry. Zrobiła krok w jego stronę i pchnęła go mocno na łóżko. Padł na wznak, szeroko rozrzucając nogi. Błyskawicznym, kocim ruchem wskoczyła na niego i obnażyła jego ciało. Widział jej wielkie piersi, ciężko zwisające nad nim i płonące oczy.
– Mój młody mężczyzno – wyszeptała namiętnie – teraz JA ci pokażę, jak kobieta potrafi zapanować nad takim chłopcem, jak ty.

Znalazła jego wyprężoną męskość, chwyciła ją w usta. Łapczywie, zachłannie. Jej pełne usta – gorące i zmysłowe objęły go w posiadanie i pochłonęły. Pracowała wytrwale, w górę, w dół, w górę, w dół – niezmiennym, pewnym rytmem. Jej dłonie znalazły jego jądra, umiejętnie wciągnęły go w taniec dotyku, dokładnie tak, jak pragnął.
Poddał się w jej władanie, ale szybko pokazała mu, że to za mało. Że ona pragnie – żąda – wzajemności. Zgrabnym ruchem, nie przerywając pieszczoty przełożyła biodra nad jego ciałem, tak, że jej ociekająca oczekiwaniem kobiecość znalazła się tuż na jego ustami.

Owionął go zniewalający, fascynujący zapach kobiety. Podnieconej kobiety. Jego kobiety. Przyciągnął jej uda do siebie, wpił się w jej wargi, rozwarł je językiem. Poczuł jej smak. Wyprężyła się z rozkoszy, wcisnęła się w niego. Chciał jej pokazać, jak wiele już się nauczył – ale i tym razem to ona przejęła kontrolę. Pewnymi, silnymi ruchami bioder pokazała mu, co ma robić. Jak wytrawna nauczycielka, prowadziła go, pokazywała mu każdą tajemnicę kobiecego ciała nagradzając każdy dobry ruch kolejną pieszczotą składaną na jego członku. Dostosował się do niej pokornie, ucząc się wyczuwać jej potrzeby.

Zatrzymała go tuż przed końcem – pozwoliła, aby zawisł na skraju przepaści, balansując na krawędzi wybuchu. Dyszał ciężko, a ona na dłoni czuła pulsowanie krwi w jego wyprężonej pałce. Roześmiała się cicho i obróciła się.
– O nie, kochany – jeszcze nie. Nie wolno ci zmarnować ani kropelki.

Zmieniła pozycję. Dosiadła go, kierując sztywny pal prosto do swojego ciepłego wnętrza i nabijając się powoli na niego. Pozwoliła, aby wsuwał się w nią leniwie, rozpychając ją, smakując każdy centymetr jej ciała. W końcu otoczyła go całego mokrym, gościnnym ciepłem. Uśmiechnął się do niej. Dwie wielkie, ciężkie piersi oparła o jego pierś. Uwielbiał to. Czuł jej sutki, sztywne, nabrzmiałe wbijające się w niego.
– A teraz, mój mały – zamruczała mu wprost do ucha – pokażę ci, o czym marzysz.
Rozpoczęła powolny ruch biodrami. Jego członek zaczął wysuwać się z niej, ale nie pozwoliła mu uciec. Gdy tylko jej płatki zaczęły się zamykać na zwieńczeniu jego maczugi – pchnęła z powrotem. I jeszcze raz. I znowu.

Kołysała się na nim, panując nad nim całkowicie. Oddawała mu całą swoją wiedzę o sekretach miłości, o zespoleniu kobiety i mężczyzny. O uczuciach, o tkliwości, o namiętności. Zanurzył się w tym cały, pozwalając aby odkryła przed nim jego własne emocje i doznania; pragnienia których istnienia nawet nie podejrzewał. Zniżyła usta i pocałowała go, zlizując z niego pozostałości swoich własnych soków. Pieściła go językiem, pozwalając, aby i on poczuł swój własny smak.

W końcu, czując, że oboje pragną spełnienia, przyspieszyła ruchy. Nachyliła się nad nim i przeniosła jego dłonie na swoje pośladki. Jej dzikie, płonące spojrzenie powiedziało mu, czego chce. Chwycił ją mocno, aż do granicy bólu. Zespolili się w dzikim tańcu, w szalonym, upajającym biegu po ciasnej spirali, w górę, w górę – aż do szczytu rozkoszy. Nadeszła nagle, obezwładniającym wybuchem.

Ostatni ruch i z głośnym krzykiem wypełnił ją gorącym strumieniem. Jęknęła gardłowo i pozwoliła, aby fala spełnienia zalała i ją. Ścisnęła jego drgający członek, jakby chcąc zatrzymać go w sobie na wieczność. Opadła na niego, przytulając się do szerokiej piersi, pokrywając twarz pocałunkami.

Leżeli kilka chwil, pijani ledwo co zakończonym aktem. Oddychali jeszcze nierówno, wsłuc***ąc się w swoje ciała; czekając, aż niespokojne bicie serc odzyska normalny rytm. W końcu ona uniosła się na zgiętym łokciu i nachyliła nad nim. Jej cień padł na jego szeroką, falującą pierś.
– Mój młody, niewyżyty źrebaku – wyszeptała – Co w tobie takiego siedzi, że nie potrafię ci się oprzeć.
Wyciągnął rękę ku jej twarzy.
– Miłość, kochana.
– Mhm – mruknęła i sięgnęła zaborczym ruchem dłoni ku jego męskości – No to zobaczymy, czy dasz mi jeszcze jeden dowód tego uczucia.
Ujęła jego maczugę w swoją delikatną dłoń, schowała ją w opiekuńczym schronieniu pieszczoty. Przeszedł ją dreszcz, gdy poczuła, jak pod jej palcami krew wypełnia tego wspaniałego członka, który chwilę temu wyniósł ją na szczyty szczęścia i rozkoszy.

Jej twarz znów znalazła się nad jego twarzą. Poczuł jej oddech, kilka niesfornych włosów opadających z jej grzywki połaskotało go po czole. Namiętność znów wezbrała w nim mroczną falą pożądania, a jego męskość uniosła się, jak budzący się do życia wąż. Wyciągnął dłoń i chwycił ją za kark mocnym uchwytem. Jej oczy rozbłysły w ciemnościach.

– Jesteś taka piękna… – powiedział – Chciałbym zabrać ze sobą pamięć tej chwili w zimną wieczność Hadesu, gdy nadejdzie mój czas.
– Ja także, moja miłości – powiedziała – Chcę, żebyś był wtedy ze mną.
– Kocham cię – szepnął i przyciągnął ją do siebie – Kocham cię, Jokasto.
Przed nimi była jeszcze cała noc.

Scroll to Top