Pieszczota

– Chciałabym cię pieścić…
– Kochanie, muszę zaraz wyjść, wiesz przecież.
– Tylko chwilę, proszę… Tak bardzo lubię cię dotykać…

Masowała krocze Zbyszka przez materiał jeansów. Czuła, jak podniecają go jej słowa. Zastanawiała się nawet kiedyś, czy była pierwszą jego dziewczyną, która wprost i szczerze mówiła o swoich pragnieniach. Może nawet pierwszą, która tak uwielbiała pieścić tę najwrażliwszą część jego ciała?

Uśmiechnął się tym łagodnym uśmiechem, który sprawiał, że wyglądał na zawstydzonego. Olka musnęła wargami jego ciepłe usta i już wiedziała, że się zgadza. Wsunęła dłoń pod jego koszulkę. Jakie gorące miał ciało! Przeciągnęła ręką po zarośniętej klatce piersiowej. Był bardzo szczupły. Nie sądziła nigdy, że będzie się jej podobał tak zbudowany mężczyzna. Tak bardzo podniecał ją kształt twardych mięśni, wszędzie, gdzie go dotknęła. Lubiła, jak napinał brzuch, gdy gładziła go opuszkami palców. Miał tu łaskotki.

Przylgnęła do jego ciała i wciągnęła w płuca zapach jego skóry. Nie był tak ostry, jak zwykle. Pachniał świeżo – po prysznicu. Wymruczała swoje zadowolenie. Lubiła to uczucie, kiedy byli sami, w ciepłej pościeli – miała go całego dla siebie, nie myślała o niczym. Kojące pocałunki… Od czasu do czasu tylko pulsowanie ud przypominało jej, że pragnie go bez przerwy.

Delikatnie zsunęła mu spodnie i slipy. Jego penis nie był duży – w końcu byli krótko po pełnym stosunku. Mimo to członek podniósł się ukosem nad cienką linią ciemnych włosków biegnącą od jego nasady do pępka. Był lekko nabrzmiały i pociemniał. Różową główkę wciąż jeszcze skrywał napletek. Olka uwielbiała go w tym stanie. Lekko napięta, gładka skóra była jak aksamit. Przesunęła opuszkami palców od nasady w górę, ostrożnie…

– Cudownie gładki… Uwielbiam go dotykać… – szepnęła, patrząc na jego twarz. Uśmiechnął się i westchnął cicho, gdy powtórzyła delikatny ruch. Nie spieszyła się. Zamierzała nasycić się nim jeszcze, żeby móc wytrzymać do następnej nocy, którą spędzą razem. Całując jego rozgrzane wargi, łagodnie przesuwała palcami po skórze jego penisa. Czuła, jak drga pod jej dłonią, rośnie i unosi się. Wciąż jednak nie zsuwała z niego napletka. Wiedziała, ile rozkoszy sprawia mu ten moment, chciała wydłużyć słodycz oczekiwania.

– Kocham cię, Tygrysku… – szeptała. Lubił, gdy wyznawała mu miłość. Chyba prawie tak bardzo, jak ona sama. Pocałowała go znowu – ostatni raz – i zsunęła się niżej wzdłuż jego ciała. Teraz mogła przyglądać się z bliska skutkom swoich pieszczot. Pod cienką skórą penisa pojawiły się zgrubienia żył, napletek powoli zaczął zsuwać się z pociemniałej, niemal bordowej główki. Olka uśmiechnęła się. Jej ukochany nie mógł pomieścić w sobie pragnienia, jakie w nim wzbudzała. Poczuła zabawną dumę. Zachciało jej się śmiać z samej siebie, ale w końcu czy nie może być dumna z tego, że ukochany mężczyzna pragnie jej wciąż niezmiennie?

Przesunęła dłoń z członka Zbyszka na jądra ukryte między udami. Przypomniała sobie, że kiedyś doprowadziła go na skraj orgazmu niemal samymi pieszczotami jąder. Nie wiedziała, z iloma dziewczynami był wcześniej, ale powiedział jej, że pierwszy raz ktoś go tak pieścił. Delikatnie przesuwała kuliste kształty między palcami. Uważała, żeby go nie zranić, to miejsce było bardzo wrażliwe. Jego penis drgnął, jakby domagał się jej uwagi. Ujęła go w dłoń i bardzo powoli zsunęła napletek z pulsującej główki. Z gardła Zbyszka wyrwało się głębokie westchnienie.

Pochyliła się nad gorącym organem i wysunęła języczek. Musnęła szczyt główki w drażniącej pieszczocie. I jeszcze raz, i jeszcze. Mruknął, zniecierpliwiony. Jego dłoń masująca jej kark delikatnie zwiększyła nacisk. Nieświadomie uniósł lekko biodra w górę. Całym ciałem domagał się dotyku jej ciepłych warg. Olka, uśmiechając się, odsuwała w czasie chwilę wzięcia jego członka do ust. Całowała jego trzon, trącała językiem, przesuwała wargami po brzuchu Zbyszka.

W końcu, tuląc się do jego ud, objęła ustami główkę nabrzmiałego penisa. Jej ukochany wyprężył się na pościeli i westchnął głośno. Palce na jej karku zesztywniały na chwilę. Wypuściła penisa z ust i szepnęła:
– Ciiiii… – za ścianą stukot klawiatury dwóch komputerów oznaczał, że jej współlokatorki mogą lada chwila usłyszeć odgłosy ich miłości. Zbyszek uśmiechnął się tylko. Niemal słyszała jak mówi: „Jak mogę być cicho, kiedy mnie tak dotykasz?”

Wróciła do pieszczot. Przesuwała łagodnie dłoń wzdłuż penisa, liżąc, ssąc i całując jego główkę. Skupiała się na ruchach języka, wiedząc, że to sprawia Zbyszkowi największą rozkosz. Rzadko ssała jego członek – wbrew stereotypowi jej ukochany nie przepadał za tym. Po stosunku sprawiało mu to wręcz ból. Unikała tego – zwłaszcza gdy, tak jak dziś, kochali się dość brutalnie.

Teraz była delikatna. Za każdym razem, gdy pieściła go dłonią lub ustami, wkładała w to całą swoją czułość, całą miłość. Zbyszek to wyczuwał. Widziała to w jego oczach – nikt nie patrzył na nią z takim uczuciem jak on – i pomiędzy westchnieniami rozkoszy cicho szeptał do niej słowa miłości.

Wsuwała jego penisa coraz głębiej w swoje usta. Dzięki temu, że nie osiągnął swoich maksymalnych rozmiarów, mogła go zamknąć w ustach całego. Co kilka ruchów zanurzała go aż po nasadę. Za każdym razem słyszała ciche westchnienie. Zbyszek uwielbiał, jak to robiła. Jego penis był już cały mokry. Ciasno zacisnęła go w dłoni i przesunęła kilka razy w górę i w dół. Był niesamowicie sztywny. Pulsowanie między jej udami stało się nagle bardzo natrętne.

– Jesteś taki twardy… – szepnęła do Zbyszka. Sama była już chyba równie mokra jak jego penis.
– Tak cudownie mnie pieścisz, kotku – odpowiedział, gładząc jej włosy. Ruchy jego ręki były nierówne, przerywane. Przeszkadzała mu dłoń, pieszcząca rytmicznie twardego, purpurowego członka. Olka znów pochyliła się nad jego męskością. Zaczęła pieścić Zbyszka bardziej zdecydowanie, na przemian wsuwając sobie jego penisa w usta i pocierając długimi, powolnymi ruchami ręki. Czuła, jak reagowało ciało jej ukochanego, mięśnie jego brzucha napinały się w odpowiedzi na pieszczoty, a klatka piersiowa falowała w rytm przyspieszonego oddechu.

Zwilżyła dłoń sporą ilością śliny i zaczęła intensywnie masować całego członka Zbyszka, ustami co jakiś czas pieszcząc główkę. Uważała, żeby penis był cały czas mokry, nie chciała obetrzeć wrażliwej skóry mocnym tarciem. Spojrzała na twarz swojego mężczyzny. Odrzucił głowę na poduszce w tył, rozchylał usta w bezgłośnym jęku, słychać było jedynie szybki oddech i tłumione westchnienia.

Pieściła go dalej, rytmicznie, nawilżając co chwila śliną główkę penisa. Ta stała się nagle twarda, dłonią wyczuć można było każdą jej wypukłość. Zbliżał się wybuch. Olka spowolniła ruchy dłoni, uspokajając napięte ciało ukochanego. Westchnął i uśmiechnął się do niej:
– Szalona. – Wiedziała, że to lubił. Kiedy przerywała pieszczoty, drażniąc się z nim.

Znów zaczęła wirować językiem wokół jego penisa. Usta, dłoń, usta, dłoń… Po chwili zintensyfikowała dotyk, ponownie mokrą dłonią wykonywała zdecydowane, długie ruchy. Członek Zbyszka stał się tak twardy, że nie mogła go ścisnąć. Teraz nie zamierzała przerywać. Przytuliła się ciasno do ukochanego i pieściła go, pieściła… Jego palce zaciskały się na jej ramieniu, ciało drżało od tłumionych jęków. Olka nie odrywała wzroku od jego twarzy. Otwierał i zamykał oczy, patrząc zamglonymi źrenicami w sufit. Z otwartych ust nie wydobywał się żaden dźwięk.

Jeszcze kilka krótkich, mocnych ruchów i Olka poczuła jak mięśnie jego brzucha kurczą się i rozkurczają spazmatycznie, Zbyszek wypchnął biodra w górę i jego pulsujący, twardy teraz jak skała penis wyrzucił kilka strumieni gęstego, mlecznego płynu. Zbyszek stłumił jęk rozkoszy i dopiero po chwili powoli wypuścił powietrze z płuc. Olka pieściła go jeszcze przez moment, powolnymi, długimi ruchami, kojąc jego drżące ciało. Z westchnieniem wyrzucił kilka razy biodra w górę, wychodząc naprzeciw jej dłoni pulsującym lekko penisem. Potem z ulgą zaspokojenia opadł na prześcieradło. Kilka sekund uspokajał oddech, potem uniósł się i pocałował ukochaną w usta.

– Leż – szepnęła z uśmiechem Olka – odpocznij. Chusteczką starła stygnące krople z jego brzucha. Delikatnie otarła też wciąż sztywnego członka. Potem wtuliła się w rozgrzane ciało Zbyszka, kładąc nogę na jego udach. Jego oddech stawał się coraz spokojniejszy, ale wciąż czuła, jak mocno bije jego serce.

– To było cudowne, kochanie – szepnął – Tak wspaniale mnie pieścisz. Odwrócił głowę ku niej, by sięgnąć ustami jej ust.
– Kocham cię – szepnęła Olka, całując płatek jego ucha – bardzo, bardzo.
– Też cię kocham, kotku. I znowu przez ciebie się spóźnię – roześmiał się cicho, gdy z udanym oburzeniem klepnęła go w policzek. Obrócił się nagle na bok, zamykając ją w ciasnym uścisku. – I wiesz co? W ogóle mnie to nie obchodzi…
Przykrył ich oboje kołdrą i po chwili już zapadali w sen, całując się czule i szepcząc sennie słowa miłości.

Scroll to Top