Początek roku szkolnego 2013/14

Początek roku szkolnego 2013/14

Początek roku szkolnego to pewnego rodzaju unormowanie różnych działań, wejście w „stały” plan pracy czy działań. Z tej racji, że mam siedzący tryb pracy już od wielu lat staram się, kiedy mogę, uczęszczać na basen, do tej pory były to wtorek i czwartek o godzinie 19-tej. To też chcąc mieć pewność, ze w tym roku szkolnym tez będę mogła tak chodzić, już w poniedziałek, przed pracą pojechałam do biura basenowego zapłacić za I semestr basenu, wpisując się w odpowiednie godziny. W biurze spotkałam kierownika basenu, Marcina, nie znałam go do tej pory, wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, bardzo sympatyczny rozmowie, wymieniliśmy kilka zdań na temat dlaczego ja na tym basenie i dlaczego w takie dni i godziny. Poza Marcinem był jeszcze w biurze Mikołaj, „starszy” ratownik, jaki on „starszy” może 25 lat, ale sprawny, znałam go ze wcześniejszego okresu mojego chodzenia na basen.

Kiedy już załatwiłam sprawę i wyszłam z biura, Mikołaj też wyszedł, mówiąc – przyjdź dzisiaj na 19-tnastą, jeszcze nie będzie nikogo na basenie, bo dopiero planowanie jest od jutra. Spojrzałam, uśmiechnęłam się, mówiąc – jak będę mogła, przyjdę. Ale wróciłam z pracy do domy, pokręciłam się, okazało się, że nie mam nic pilnego do pracy, postanowiłam pojechać na basen. Już w domu ubrałam się w kostium, wsiadłam w autobus, dojechałam. Na portierni znajoma Pani Krysia mówi – basen dzisiaj nieczynny, a ja – a woda w basenie jest, uśmiechnęła się, już nic więcej nie mówiła. Rozebrałam się w szatni, rzeczywiście nie było nikogo, poszłam do wody, zobaczył mnie Mikołaj, uśmiechnął się, nic nie mówiąc. Ale kiedy pływałam coś się zaczęło dziać, przyszedł Kierownik Marcin, kiwnął mi tylko ręką, niedługo p tym w drzwiach pokazało się dwóch, Wojtek i Michał, po pewnym czasie pojawił się jeszcze jeden chłopak w koszulce ratownika, którego nie znałam. Ale jakoś niczego nie podejrzewałam, spokojnie popływałam, była godz. 2020, kiedy z pokoju ratowników wyszedł Mikołaj, mówiąc – zapraszamy Cię na kawę. Wyszłam z basenu, okręciłam się ręcznikiem, weszłam do pokoju, okazało się, ze przez wakacje został odświeżony, wyposażony dość duży stolik, dwa duże fotelu i kanapę, barek kawowy. Kiedy weszłam, okazało się, że czeka na mnie kawa, owszem, ale też czekał na mnie kieliszek wódeczki, ten piaty przedstawił się jako Radek, wznieśliśmy toast – za miłe spotkanie. Wywiązała się mała dyskusja na temat ich odnowionego pokoju, nowego wyposażenia, w tym momencie ktoś nalał ponownie do kieliszków, po czym padł toast – na drugą nóżkę, przecież nie możemy być kulawi, dalej toczyła się dyskusja na temat wyposażenia pokoju, była tam dość duża apteczka, ale też mały „magazynek” gdzie mieli swoje rzeczy i rezerwę ręczników. Znowu ktoś polał, następny toast – za nowy sezon, na „zagrychę” tylko cola, to też stwierdziłam, że chyba już dość, bo możemy być „zmęczeni” Oni się tylko uśmiechnęli, w tym momencie podszedł do mnie Mikołaj, pokazał, abym wstała z fotela, zaczął ze mnie zsuwać kostium. W tym momencie było jasne, zaraz mnie tych pięciu „ratowników” zerżnie, pierwszy zaczął mi się bardzo mocno przyglądać Marcin, dotykał piersi, lekko skrobiąc paznokciem, nie wiedząc dlaczego one są czarne. Po chwili przesunął rękę na wzgórek łonowy, dotykając znaczków, wówczas Mikołaj powiedział – zobacz, jaką ona ma dupcie. Odwrócił mnie, pokazał, abym się pochyliła, rozsunął pośladki, po czym usłyszałam – no, takiej dupci to nie można nie zerżnąć. Zsunął szybko spodenki, pokazał, abym uklękła na kanapie, lekko mi nogi rozsunął, zaczął się we mnie wsuwać. Nie był dobrze zwilżony, to też raczej się wpychał, niż wchodził, ale za chwilę miałam go już w sobie. Chwycił mocno za biodra, systematycznie się wsuwał, nie wiem, skąd mężczyźni, przynajmniej niektórzy, wiedzą, ze w tej pozycji dawanie odpowiedniego klapsa jest podniecające, bo Marcin, co się trochę odchylił, to od razu klaps i mocne pchnięcie, aż do końca, aż do chwili, kiedy się we mnie spuścił. Zdążył się wysunąć, ale zaraz za nim ustawił się Radek, ten się trochę posmarował, to wsunął się łatwiej, ale „atakował mnie” mocno, mocno napierając swoimi biodrami na moje. Kiedy skończył mogłam wstać, poszłam się umyć, dostałam coś do picia, po czym dopiero teraz zaczęła się „zabawa” nie byli agresywni, ale stanowczy. Michał usiadł na kanapie, a ja na nim, wprowadzając w siebie jego prącie, gdy poczułam go całego w sobie, zaczęłam się unosić na udach i opuszczać, „jeździłam” góra –dół, aż poczułam jak drży, po chwili już się we mnie spuszczał. Gdy tylko pojawiłam się po wyjściu z łazienki Wojtek dał mi coś do picia, wówczas okazało się, że kanapa jest rozłożona, przykryta prześcieradłem, mam się na niej położyć. Zdążyłam rozłożyć szeroko nogi, Wojtek już był we mnie. Wsuwał się bardzo energicznie, a ja jęczałam coraz mocniej, czując, jak mnie wypełnia, jak napiera swoim wzgórkiem łonowym na moje wargi, zaczęło mnie to mocno podniecać i oboje mocno podnieceni osiągnęliśmy swój orgazm. Byłam już „trochę zmęczona” wróciłam z łazienki, dostałam coś do picia, po czym moi panowie ponownie poszyli mnie na łóżku, kanapa miała dwie boczne poduszki, położyli je na środku łóżka, a mnie n nich na brzuchu, tym sposobem moje biodra były na pewnej wysokości umożliwiającej im wejście we mnie w pozycji klęczącej. Pierwszy był Marcin, wszedł we mnie, mocno chwycił biodra lekko je dociskając do tych poduszek i jeszcze mocniej się wsuwał, aż do końca. Głośno jęczałam, czując już lekki ból w pochwie, ale to nic nie dawało, wsuwał się we mnie aż do końca, do momentu, kiedy się spuścił. Gdy skończył Mikołaj wytarł mnie ręcznikiem i zaraz był we mnie, po nim następni, byłam tylko wycierana i jeden za drugim wsuwał się we mnie. Nie wiem, jak oni to robili, ale moim zdaniem każdy z nich był we mnie dwa razy. Wówczas chyba uznali, że się już „wypstrykali”, Marcin powiedział, że to na dzisiaj koniec. On to powiedział, ale ja nie miałam siły się ruszyć, przekręciłam się na bok, zsunęłam z łóżka, nawet nie poszłam do łazienki, tym razem sama się wytarłam, ubrałam, wróciłam do domu. Wówczas dopiero zaczęłam się zastanawiać nad tym spotkaniem, wyglądało na to, że przed położeniem mnie na poduszkach miałam z każdym po jednym zbliżeniu, na poduszkach po dwa, razem 15, nic dziwnego, ze całe podbrzusze mnie bardzo mocno bolało. Umyłam się, coś tam zjadłam, poszłam spać. Pobudka we wtorek nie należała do najłatwiejszych, mocno czułam ból brzucha, to też praktycznie od razu poszłam do łazienki na piętrze, tam mam „sanki”, zaczęłam jeździć. Na początku się darłam, kiedy ściągałam rączki do siebie, ale gdzieś po 10 minutach już się na tyle rozluźniłam, że mogłam swobodnie wstać. Umyłam, śniadanie poszłam do pracy, ale to był wtorek, przecież 19-tej basen, Zaczęłam się zastanawiać, iść – nie iść, ale kiedy kończyłam pracę już czułam brzuch minimalnie, to też już nie było dyskusji. Przyszłam do domu, odpoczęłam, przebrałam w kostium, poszłam na basen. Weszłam do wody, zaczęłam pływać, ale kiedy mój czas się kończył przyszedł Wojtek, zapraszając mnie na kawę. Uśmiechnęłam się tylko, po czym po kilku wykonanych jeszcze nawrotach wyszłam z wody, owinęłam się w ręcznik, poszłam do ich pomieszczenia, rzeczywiście, pachniało kawą, na stole stała elegancka filiżanka, a z niej parował zapach kawy. Usiadłam, przez chwilę patrzyłam na niego, Radek był na sali, było jeszcze kilka osób, a kiedy już prawie ją wypiłam podszedł, podał rękę, prowadząc w stronę kanapy, jednocześnie zsuwając ze mnie kostium, pokazał, abym się ustawiła na kolanach, zaraz też miałam go w sobie. Wsunął się, a ja jęczałam bardzo głośno, przecież pochwa „pamiętała” jeszcze wczorajsze pieszczoty, a tutaj już nowe. Trzymał mocno, wsuwał się aż do końca, do momentu spuszczenia się. Kiedy weszłam do łazienki „zamienili się” rolami z teraz Wojtek poszedł na salę, a Radek już na mnie czekał, położył mnie na kanapie, zsuną spodenki, zaraz też poczułam go mocno w sobie. Jęczałam bardzo głośno, bo w tej pozycji czułam go bardzo mocno, mocno „pracował” biodrami, aby się we mnie wsuwać, aż zastygł, poczułam drżenie jego prącia, a za chwilę jak się we mnie spuszcza. Przez moment jeszcze tkwił we mnie, ale w pewnym momencie wysunął się, podniósł, poszedł na salę. Ja się wytarłam, owinęłam w ręcznik, poszłam do szatni, ubrałam, wróciłam do domu. Zrobiłam sobie kawę, usiadłam, pomyślałam – za dwa dni czwartek, a później znowu wtorek i znowu czwartek – czy tak ma wyglądać moje „pływanie” w tym sezonie ??? Może kiedyś napiszę jak wyglądało. 04 września 2013r. Baśka

Scroll to Top