Projekcja pożądania: Kelnereczka

Czas na drugą bohaterkę fantazji.. Ania.. Wysoka brunetka, delikatnie skośne, brązowe oczy. Szczupła, o wyprostowanej, dumnej sylwetce. Mocno gestykuluje, zaznacza ruchem dłoni każde słowo i często się uśmiecha. Zwróciłem na to uwagę na samym początku, gdy tylko zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Ale oszukałbym samego siebie, gdybym to chęć rozmowy była głównym bodźcem do kontaktów z Anią. Tak naprawdę pierwszym obrazem, który przychodzi mi do głowy gdy o niej myślę są jej piersi. Wspaniałe, kształtne, kuszące. Dlaczego akurat one? Ponieważ były pierwszym widokiem jaki zobaczyłem, gdy pochyliła się nad moim stolikiem.

Poznaliśmy się w knajpie. Wiem, to banalne, ale tak właśnie było. Ja przyszedłem tam jako klient, ona pracowała tam jako kelnerką. Stąd znam jej imię- one noszą plakietki z imionami. Wiadomo jak jest- kelnerki mają pewien określony kod zachowania- uśmiech, uprzejmość, miły głos. Wszystko po to by gość poczuł się sympatycznie i spędził w lokalu jak najwięcej czasu, wydając oczywiście jak najwięcej kasy. Ania była wręcz modelowym tego przykładem. Obserwowałem ją jak przechodziła, a w zasadzie płynęła między stolikami, obdarzając klientów swoim uśmiechem, przytakując niby w takt płynącej z głośników muzyki i pochylała się nad klientami słuchając zamówień. Niemal ocierała się o nich, przykładając ucho do ich ust. Jej zgrabna sylwetka nie pozostawiała obojętnym żadnego faceta. Widziałem jak gapili się na jej nogi, jak wodzili za nią wzrokiem, żartowali, uśmiechali się. Ja o kilka stolików dalej dyskretnie oglądałem te sceny zastanawiając się, czy to sympatyczne usposobienie to faktyczna natura Ani czy tylko sprytne marketingowe umiejętności.

Nie było we mnie jakiegoś specjalnego ciśnienia by do niej zagadać. Nie chciałem by nakleiła mi na czole napis „natrętny, napalony klient”. Spotykała takich setki. I może właśnie dlatego zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Odbyło się to zupełnie przypadkowo.

Było wtedy już dość późno, chyba około północy. Nie śpieszyło mi się do domu. Pokłóciłem się z żoną o jakieś głupstwo, mieliśmy tak zwane ciche dni. Ona siedziała w domu i czytała książki a ja wychodziłem wieczorem do knajpy i wracałem do domu późno w nocy, gdy już spała. Braliśmy się nawzajem na tak zwane przetrzymanie i oboje twardo unikaliśmy wspólnych spojrzeń. A że atmosfera w domu była gęsta jak mgła knajpa dawała mi na te klika godzin wrażenie względnego luzu.

Ania tego wieczoru była dziwnie smutna i nieobecna. Zauważyłem, że pomyliła zamówienia, wywiązała się z tego jakaś mało sympatyczna sytuacja, generalnie nie był to jej dobry dzień. Chyba nawet przechodząc obok mojego stolika otarła ukradkiem łzę, ale mogło mi się tak tylko wydawać. Chciałem jej jakoś pomóc, dodać otuchy. Do diabła, podobała mi się. Nie mogłem jednak ot tak podejść i zapytać co się stało. Nikt nie jest w takiej sytuacji w nastroju do zwierzeń zupełnie obcej osobie. Ale okazja nadarzyła się sama.

Mijając mój stolik zachwiała się na moment i byłaby upadła, gdyby w porę odruchowo nie uchwyciła mojej wyciągniętej ręki. Podziękowała mi wzrokiem i wtedy zauważyłem jaka jest blada. Uśmiechała się co prawda, ale był to bardzo zmęczony uśmiech, jak po długiej, nieprzespanej nocy.

– Dobrze się pani czuje? – pamiętam, tak dokładnie ją zapytałem.
– Niezupełnie. Czy ma pan może jakiś środek na ból głowy? – spytała mnie szeptem mrużąc oczy z bólu. Miałem. No i tak się zaczęło.

Posiedziałem jeszcze chwilę, zapaliłem papierosa i zauważyłem, że Ania rozmawia z menadżerką lokalu. Po chwili zrozumiałem jaki był temat rozmowy. Menadżerka skinęła głową, że tak, a Ania uśmiechnęła się do niej, zniknęła na zapleczu i po paru minutach szła do wyjścia w czerwonej lekkiej kurteczce i obcisłych dżinsach. Aż dziw jak inaczej wyglądają kelnerki prywatnie, nie wbite w stroje służbowe.. Nabierają jakiejś ostrości, cech charakteru, są po prostu bardziej sexy. Nie wiem, być może to wypite piwo wpłynęło na mnie, może to była późna pora, ale Ania zaintrygowała mnie tak bardzo, że postanowiłem zaryzykować.

Wyszedłem z klubu kilkanaście sekund po niej, by nie wzbudzać podejrzeń. Na szczęście nie odeszła jeszcze na tyle daleko by zniknąć mi z oczu. Szła dosyć wolno, być może ze względu na samopoczucie. Ja z kolei mam dość energiczny chód, więc po paru minutach niemal zrównaliśmy się krokiem.
– Przepraszam, czy czuje się pani lepiej? – jako jej „lekarz” pomyślałem że wolno mi się zapytać. Najwyżej mnie spławi i sobie pójdę.
– O tak, dziękuje – odpowiedziała z uśmiechem. Faktycznie jej twarz nabrała życia. Gdyby nie pan, pewnie pękłaby mi głowa – zażartowała.
– Na pewno nie byłoby tak źle – odparłem. Spodobało mi się jej poczucie humoru. Zaczęliśmy rozmawiać idąc obok siebie, taka zwykła, miła rozmowa. Jak minął dzień, czy utarg był dobry, takie tam. Poczułem nagły rezon i zanim zdążyłem się zastanowić usłyszałem własne słowa..
– Pani Aniu, czy mogę odprowadzić panią do domu? Niezręczna cisza.. Ania skrzywiła twarz, jakby nagle napiła się soku z cytryny. No to już wiem jak będzie. Pudło.
-Hmm… Niestety nie. Przykro mi, ale nie. Pójdę sama – gdy to mówiła jej głos zabrzmiał obco i formalnie. No to opinię napalonego klienta mam jak w banku. Szlag by to trafił!

Żegnam się na tyle miło i sympatycznie na ile mnie stać. Wypada to sztucznie i marnie. Sam jestem sobie winien. Nie lubię wychodzić na durnia, ale często tak się dzieje. Człowiek im starszy tym głupszy. Odwracam się za siebie. Ania znika za rogiem ulicy, rytmicznie kołysząc biodrami. Nie wiem gdzie mieszka. Pewnie niedaleko, skoro nie wzięła taksówki. Zapewne za kilkanaście minut dotrze bezpiecznie do domu i włoży klucz do zamka. Ale przecież mogło by być i tak…

Ania jest już blisko domu, zostało tylko przejście przez nieoświetloną bramę, parę metrów podwórka i klatka. Ona jeszcze nie wie, że na klatce jest ich dwóch. Dwóch facetów ze zwichrowanym życiem, duszami pełnymi pogardy do świata i pięściami pełnymi frustracji. Alkohol buzuje im w żyłach, napełnia agresją. Czują się wojownikami świata, myśliwymi czekającymi na zwierzynę.

A sarenka jest tuż tuż. Nieświadoma zagrożenia stuka obcasami o chodnik, kręci pupą, potrząsa długimi włosami. Mija bramę i oświetlona wątłym światłem latarni wygląda jak dziwka w tej jaskrawoczerwonej kurtce i spodniach podkreślających jej ponętną sylwetkę. Jest łatwym łupem. Im jest wszystko jedno, nie są stąd. Dziś tu, jutro tam. Nie pozna ich. Za to oni mogą poznać ją bardzo dobrze.. Patrzą na siebie w półmroku klatki. Ogarnia ich zwierzęca chuć. Ich członki nabrzmiewają pożądaniem.

Ona nie może się domyślić, nie może zdążyć nacisnąć światła. Koncentrują się jak lwy do skoku. Jej sylwetka zbliża się przez szklane okienko drzwi klatki. Jeszcze chwila. Jej dłoń rusza klamkę. Palce po omacku szukają kontaktu. Teraz!

Jeden z nich błyskawicznie wykręca jej rękę i dusi krzyk grubą łapą. Ania syczy z bólu. Drugi otwiera drzwi piwnicy torując mu drogę. Dziewczyna truchleje ze strachu, serce wali jej jak oszalałe. Czuje ostry, męski zapach potu, zdyszane oddechy napastników. Daję się prowadzić, a raczej wlec po mokrych, nierównych schodach. Przechodzi jej przez myśl, że buty będą do wyrzucenia, tak się poobcierały. Ale dlaczego myśli teraz o butach, to absurdalne!

Wloką ją pod ścianę. Jest tam małe okienko przez które sączy się mała strużka światła. Facet nie wykręca jej już ręki, bierze się za zrywanie kurtki. Drugi gwałtownie próbuje zerwać z niej dżinsy. Są podnieceni do granic możliwości. Ania próbuje walczyć, choć wie, że nie ma szans, ich dłonie są jak imadła. Jest uwięziona w wielkiej maszynie, zdana na jej łaskę i niełaskę.

Kurtka leży już na podłodze. Jeden z oprychów bierze się teraz za bluzkę i stanik. Nie stawiają mu żadnego oporu. Rozrywa bluzkę tak mocno, że guziki rozpryskują się po podłodze. Drugi z gwałcicieli rozprawia się w końcu z dżinsami. Stanik i majteczki rozstają dosłownie rozszarpane przez brutalne palce. Dziewczyna wisi teraz naga między dwoma oprawcami. Jeden trzyma ją za ręce a drugi za nogi. Kładą ją na chwilę na podłodze, żeby wyciągnąć ze spodni swoje twarde, sztywne kutasy. Po chwili wracają do poprzedniej pozycji i zaczyna się rżnięcie.

Jeden z facetów każe jej opleść nogami swoją szyję i w ten sposób żołądź jego członka ociera się o jej cipkę. Po kilku próbach wprowadza członka do środka i stękając z rozkoszy rozpoczyna penetrację jej ciasnej muszelki. Drugi z nich bezpardonowo pakuje Ani do ust swojego grubego pala. Dziewczyna jest zmuszona obciągać mu fiuta zwisając głową w dół. Gwałciciele nakręcają się nawzajem. Ostre pchnięcia w cipkę przesuwają ciało Ani w stronę kutasa nadziewając go aż po gardło. Oprawcy dyszą głośno z podniecenia i wysiłku. Po kilku minutach pozwalają dziewczynie stanąć na nogi i jeden z nich przyciska ją do chropowatej zimnej ściany. Każą jej wyprężyć pupę i na zmianę, po kilkanaście pchnięć walą ją od tyłu.

Na więcej nie starcza im inwencji. Otaczają Anię z dwóch stron i łapiąc za włosy zmuszają by uklękła. Następnie biorą do rąk swoje penisy i ocierając nimi o policzki dziewczyny gwałtownie się onanizują. Szarpią ją za włosy chcąc mieć jej usta na wyłączność. Zdezorientowana dziewczyna biernie daje pieprzyć się w usta ich naprężonym penisom. Nagle jeden z napastników wydaje z siebie charczący dźwięk i z całym impetem tryska spermą w twarz Ani. Część nasienia ląduje dziewczynie w ustach i zmuszona jest je połknąć. Ma słono-gorzki smak, jest bardzo gęste. Drugi z oprychów nie wytrzymuje tego widoku i spuszcza się obficie na piersi Ani tworząc między nimi gęsty naszyjnik spermy. Oddychają ciężko i po chwili pakują swoje wilgotne sflaczałe członki do spodni. Ania słyszy z ust jednego z nich chrapliwe „spierdalamy” i zostaje sama w piwnicy. Jej piękne ciało jest brudne od kurzu i mokre od spermy…

Scroll to Top