Przekleństwo Ekstazy cz.1

Od Autora:

Po spędzeniu całej soboty w serwisie i przejrzeniu w 100% działów less i nasto doszedłem do wniosku, że czegoś jednak tu brakuje. Postanowiłem wypełnić tę bolesną lukę. O co mi chodzi dowiecie się, czytając niniejsze opowiadanie.

———————

Oron leżał na wielkim, dwuosobowym łożu z baldachimem. Z jego narożników strzelały w górę cztery smukłe, spiralnie rzeźbione filary, na których opierała się cała konstrukcja. Rozejrzał się po izbie. Na ścianie powymalowano różne mozaiki przedstawiające pary kopulujące w najwymyślniejszych pozach. Wszystko na zmysłowym, cielistym tle. „Jeden z wielu burdeli w Estinie”, pomyślał. „Cholera, jak długo jeszcze mam czekać?” Zaczerpnął głęboko powietrza i usiadł na krawędzi łoża.

Sięgnął potężną reką po stolika, na którym stał antałek najlepszego wina i srebrny puchar. „Chociaż wino mają tu przywoite”, stwierdził, wychylając wszystko za jednym razem. W tym momencie drzwi komnaty uchyliły się z metalicznym piskiem (solidne, debowe skrzydło na żeliwnych zawiasach) i w pomieszczeniu pojawiła się młoda dziewczyna w długiej, przezroczystej, śnieżnobiałej szacie.

„Dziewica”, skonstatował Oron, lustrując ja wzrokiem. „Wschodnia branka wojenna”, zauważył. Dziewczyna miała śniadą cerę, duże, brązowe oczy, opadające na ramiona ciemne włosy i małe piersi zwieńczone bordowymi sutkami. Nie była zbyt wysoka, figurę miała szczupłą z wyraźnymi wcięciami w talii i pełnymi biodrami. „Ciekawe, czy rzeczywiście jest dziewicą. Jesli mnie wydymali, spalę im tę budę, wpierw wyżynając alfonsa z ochroną i rozpędzając dziwki na cztery wiatry.” Przyjrzał się dokładniej dziewczynie. Mogła mieć 15, 16 lat, nie więcej. W oczach przyszłej kochanki dostrzegł strach. Przez kilka tygodni trzymali ją tu na tę okazję, specjalnie dla niego. Nie pozwolili jej skalać, wiedzieli, czym to grozi. Słono za nią zapłacił.

– Podejdź tu, nie bój się. -odezwał się szorstkim, pozbawionym choćby nuty ciepła głosem, czyniąc zapraszający gest dłonia. Ten głos to jego dar od ojca.
Dziewczyna zrobiła kilka kroków w kierunku siedzącego osobnika. Przystanęła w odległości metra od niego. Bez problemu dosięgnął jej głowy prawą ręką. Na siedząco był jej wzrostu. Pogładził ją dłonią po policzku.
– Za bardzo jesteś spięta. -stwierdził, przysuwając ją do siebie. Gdy ich twarze dzieliło kilka centymetrów, spojrzał jej w oczy. Były takie puste i bez wyrazu. „Co za skurwysyny!”, nieomal krzyknął, „Naćpali ją czymś”.
– Usiądź. -powiedział do niej możliwie najłagodniejszym tonem.
Nastolatka posłusznie spełniła polecenie. Spocząła koło niego, opierając ręce na kolanach. Patrzyła daleko przed siebie.

Oron nalał wina do czary, zwilżył w niej usta i podał partnerce. Wypiła bez sprzeciwu, duszkiem. Następnie schylił się do jej nóg, i podciągnął kraj szaty na wysokość kolan. Wziął ją na ręce i położył pośrodku łóżka, na drogiej, wyperfumowanej pościeli najlepszego zamtuzu w Estinie. Spokojnie chwycił sznurek leżący na szafce. Przywiązał jeden koniec do prawej kostki dziewczyny, okręcił go wokół filaru łóżka, pociągnął do następnego filaru, a następnie skrępował lewą stopę nałożnicy. Teraz miała rozłożone nogi i nie mogła ich zewrzeć.

Teraz mógł przystąpić do sedna. Zdjął lniany kubrak i rzucił go na podłogę. Miał potężny, lekko owłosiony tors, i iście herkulesowe muskuły. Podciągnął sukienkę nałożnicy aż do bioder, potem pach, następnie zdjął ją przez głowę i także cisnął precz. Przyklęknął między udami dziewczyny i przyjrzał się jej dokładniej. Ciało dziewicy pokryło się gęsią skórką, a brodawki piersi stwardniały gwałtownie. Oddychała miarowo, jej niewielki biust unosił sie i opadał co kilka sekund. Skierował wzrok niżej, ku smukłemu brzuszkowi, delikatnemu pępuszkowi i delikatnej „ścieżce życia” zaczynającej się kilka centymetrów poniżej pępka i biegnącej między nogi.

Odgarnął włosy z jej twarzy i pocałował ją w czoło, a potem delikatnie zjechał wargami do ust. Była taka pachnąca, niczym wiosenna łąka… Dziewczyna nagle ożyła i objąła jego szyję ramionami.
– Czekałam na ciebie, najdroższy. -wyszeptała podnieconym głosem, gdy oderwał od niej usta.
– Nie mniej niż ja na ciebie. -odparł i w tym momencie był już pewien, że przepowiednia się spełni. Znów przywarł do niej wargami i wysunął język do jej ust, gdzie spotkał ją. Złączyli się w tańcu namiętności, jednocześnie jego dłoń powędrowała do malutkich, dziewiczych piersi żądnych seksu i spełnienia. Dłonie dziewczyny zajęły się rzemieniem u jego spodni; rozwiązała go i wyjęła ze szlufek.

Oderwał się od niej i zsunął się jezykiem niżej, delikatnie pieścił jej szyję, ramiona, dekolt, aż dotarł do piersi. Cały czas masował jedną z nich, podczas gdy druga doświadczała wspaniałych pieszczot od jego warg i języka. Lizał, ssał, całował, gryzł, a ona dyszała coraz ciężej. Jej dłoń powędrowała między nóżki, ale on jej przeszkodził. Uniosła więc ręce i rozłożyła je na boki, napinając swoje niewielkie skarby. Po paru minutach kochanek przeniósł się na drugą pierś, a lewa dłoń, gładząc jej bok i talię, spoczęła w końcu na łonie. Miał duże dłonie, a palce niemal tak wielkie jak niejeden członek, może tylko nieco smuklejsze. Przesunął palcem wskazującym po jej łechtaczce, a potem zanurkował między wargi. Od razu napotkał opór, co skwitował westchnieniem ulgi. Wycofał się i zabrał za pieszczenie wewnętrznej strony jej ud, umyślnie omijając krocze. Poczuł pot zraszający jej ciało, małolata była już maksymalnie gotowa.

Jego usta rozstały się z piersiami, Oron usiadł plecami do niej na krawędzi łóżka.
– Póki pamiętam. -wyrwało mu się – Jak masz na imię?
– Kaetha. -odparła pełnym pożądania głosem- Coś zrobiłam nie tak? Proszę, doprowadź mnie do końca drogi, tak niewiele już zostało! -błagała.
– To nie jest takie proste. Słuchaj… Kaetho… Zostałaś wplątana w przepowiednię będącą dla nas przekleństwem, a zarazem nadzieją.
– Co?! -pisnęła pełnym zdumienia głosem.
– Twoje życie jest w niebezpieczeństwie. Jeśli dokończymy to, co zaczęliśmy, orgazm może cię zabić.
– Jaki…
– Jeśli przeżyjesz – przerwał jej – zajdziesz w ciążę, ale umrzesz w jej trakcie. Dziecko rozerwie twe wnętrzności, gdyż nie będzie człowiekiem. Tak jak ja.

– O czy ty mówisz? Ja nie chcę umierać… Ale chcę ciebie…
Wstał i zsunął spodnie. Odwrócił się do niej. Wrzasnęła ze zdumienia. Oron był ponaddwumetrowym mężczyzną, szerokim w barach na ponad metr. Miał idealnie wyrzeźbiony tors i brzuch, ale to jego męskość przyczyniła się do krzyku. Ponad trzydziestocentymetrowa, żołędzią wielkości kurzego jajka. Jądra były normalnej wielkości. To także była pamiątka po ojcu.

Przyklęknął przy niej, z pionowo stojącym członkiem, i przybliżył ją do siebie. Nie protestowała, gdy chwycił ją za biodra i zawiesił tuż nad żołędzią. Położyła ramiona na jego barkach, a nogami starała się objąć w pasie, co utrudniał poluzowany teraz sznur. Spojrzeli sobie w oczy. Ufała mu, wiedziała, że nie zrobi jej krzywdy. Zaczęła zachęcająco kręcić biodrami, ale on nie miał ochoty na takie bajery. Nie dzisiaj. Całą siłą opuścił ją czekającego penisa. Kaetha poczuła, jak coś jej pęka między nogami; poczuła potworny ból, ogarnęło ją uczucie, jakby tępym kołkiem rozbijali ją na dwoje. Tymczesem ledwie żołądź zdążyła zniknąć w jej pochwie. Pomimo spowodowanego podnieceniem nawilżenia wcale nie było Oronowi łatwiej w nią wejść. Starał się, by jego ruchy były w miarę delikatne, dlatego powoli unosił ją i opuszczał w swoich dłoniach.

Kaetha krzyknęła obłąkańczo, darła się, by przestał, ale jednocześnie nie mogła puścić jego ramion. Zrozumiała. To chyba rzeczywiście przeznaczenie. Skupiła się na odczuwaniu rozkoszy, próbując maksymalnie stłumić uczucie bólu. Nie wychodziło jej to za dobrze, gdyż była za ciasna, by tak wielki fallus sprawiał jej przyjemność.

Oron nie przyspieszał, wiedział, że i tak będą szczytowali razem. Intuicja mu to mówiła. Przeznaczenie. Ile już tych przeznaczeń miał za sobą… Kaetha była ósma. Poprzednie nie żyły, ale miały piekną śmierć. Spomiędzy jej warg wypływała wydzielina zwilżająca łechtaczkę, a on, rozpychając je maksymalnie, pocierał się o nią swą powierzchnią. Bezustanne, powolne tarcie członka o Guziczek Rozkoszy zaczął sprawiać jej przyjemność.

– O tak… -jęknęła- Nie przestawaj…
Przyspieszył nieco, nabijając ją mocniej. Tarcie wzmogło się, ale wraz z nim ból. Kaetha przesunęła dłonie na piersi i zaczęła je sobie ściskać, pieszcząc palcami sutki. Jej ciche jęki przerodziły się w krzyki. Rozochocony Oron poruszał rękami niczym stolarz heblujący deskę- niezbyt szybko, ale mocno. Docierał coraz głębiej, czuł jej dno, miejsce, gdzie nikt poza nim nie zdołałby dotrzeć. Spomiędzy jej nóg wypływały soki zmieszane z krwią, ale nie zważali na to. Musiał minąć kwadrans, żeby zaczął czuć na sobie jej skurcze. Były bardzo silne, coraz bardziej utrudniały mu ruchy.

Jedna z dłoni Kaethy przesunęła się w okolice krocza, drugą złapała Orona za potylicę i przycisnęła jego usta do swoich. Całowali się i kochali jednocześnie, ona dodatkowo stymulowała łechtaczkę, jakby jego męskość źle się spisywała. Zacisnął mocno dłonie na jej biodrach i wszedł w nią cały, aż po samą nasadę. Poczuła w brzuchu palący ból; jednocześnie odpływała w ekstazie zgotowanej jej przez nabrzmiałą łechtaczkę.

Pierwszy przyszedł orgazm łechtaczkowy. Rozlał się po całym jej ciele; krzyknęła w jego usta, ścisnęła swoją pierś, wbijając w nią swe krótkie paznokcie. Gdyby nie jego dłonie, upadłaby na łoże i krzyczała, ile sił w płucach. On jednak nie przejął się jej szczytem i dalej nabijał ją na siebie. Po kilku minutach ocierania się o jej macicę żołądź odmówiła posłuszeństwa i trysnęła ogromną ilością spermy. Zaczął ją wypełniać, pompując w nią wszystko, aż musiał się wycofać, by nie rozerwało jej wnętrzności. Wychodzący członek targany spazmami i strzelający mocno spermą dokończył w niej dzieła rozkoszy. Gdy już wyszedł, ścianki jej pochwy zaczęły szybko i mocno kurczyć się i rozprężać, wypychając na zewnątrz jego spermę, a jej krew i soki. Wygięła się w pałąk i zawyła z rozkoszy. Położył ją znowu na plechach i delikatnie pocałował, przerywając tym donośne krzyki.

Następnie niespiesznie ubrał się. Spodnie, kubrak, skórzane, ćwiekowane rękawice bez palców. Zawiesił na plecach miecz półtoraręczny i wyszedł z izby. W drzwiach spojrzał na konającą w konwulsjach Kaethę. Cały czas jęczała z rozkoszy, ale jej głos był coraz słabszy. „Cholera, znowu nie ta”, pomyślał i ruszył przez korytarz, wzdłuż rzędu drewnianych drzwi. „Wypiję piwo w tawernie, prześpię się i znikam świcie”, postanowił.

Gdy doszedł do recepcji, drogę przecięło mu dwóch mężczyzn o posturach rugbystów. Mieli drewniane pałki w dłoniach.
– Oj, panie Oron. -westchnął recepcjonista, sam alfons we własnej osobie- Wymykamy się bez zapłaty?

Mężczyzna spojrzał na niego i cisnął w niego trzosem. Sutener przeliczył sumę. 200 dukatów, miało być 100.
– Co jest? -zdziwił się.
– Za Kaethę. -rzucił Oron i już stał w drzwiach, gdy zatrzymał go krzyk.
– Hej! A coś ty jej zrobił?
– Zachędożyłem na śmierć. Zdarza się.

– Nie tak szybko skurwielu! Dałeś za nią dwa razy po 200 dukatów, ale miała żyć i przynosić mi dalsze zyski. Wiesz ile trudu kosztowało mnie jej zdobycie? Wyszedłem na zero! Dawaj jeszcze dwie stówy! Cholera, to już ósma w ciągu ostatnich czterech lat!
– Odpierdol się, Whiskas. -uciął Oron i położył dłoń na klamce.
– Chłopaki, bierzcie go!

Nim „chłopaki” cokolwiek zrobili, leżeli na ziemi i szukali zębów. Tymczasem Oron trzymał alfonsa za szmaty i cedził do niego powoli słowa szorstkim, beznamiętnym głosem.
– Bez takich numerów, Whiskas. Znajdź mi kolejną Narodańską nastolatkę, koniecznie dziewicę. Tym razem lepiej niech będzie właściwa. Inaczej nie przestanę cię nachodzić do usranej śmierci. Dobrze o tym wiesz. Zostawię ci 2 baty i wrócę za pół roku. Kolejne 200 dostaniesz po wypróbowaniu towaru. Jasne?
Whiskas spojrzał mu w oczy. Błękitne oczy bestii, z czarną źrenicą okoloną na czerwono. Spiczaste uszy, jedno lekko poszarpane. „Madrosie i Fiernano, gdzież on się szlja? Zresztą, nie moja działka”, pomyślał.
– Tak… -wydukał – Będziesz ją miał. Za sześć miesięcy.

Oron puścił go, zostawił drugi trzos i wyszedł.
– Cholerny alfons-oszukaniec -cedził pod nosem- Orona Półorka się nie oszuka. Szkoda tej Kaethy, była taka słodka…

Scroll to Top