Przygoda w swięta

Taaak… te święta Bożego Narodzenia. Nie lubię świat, nie lubię. Od dzieciństwa nie lubiłam. Sama nie wiem, dlaczego. Może dlatego, że nie mam ojca, mam, ale on nie mieszka z nami. Mieszkam z mamą, babcią i dziadkiem. Ale to nie jest rodzina jaka powinna być. Ojciec opuścił mnie jak miałam może sześć miesięcy. Na szczęście nie pamiętam tego. Prawdopodobnie mama go wyrzuciła, ponieważ brał się do bicia. Najpierw mamy, potem mnie. Ale to już przeszłość. Pogodziłam się z losem.
Aktualnie mam 19 lat. Tamtych świąt, które chcę wam opisać, nie zapomnę do końca życia.
Jak zawsze szykowaliśmy się do uroczystej kolacji, która miała zacząć się po powrocie mamy z pracy. A kończyła późno. Na stole znajdowało się parę potraw – karp, surówka, ziemniaki, kompot i takie tam. Jak tradycja wymaga, zostało jedno wolne miejsce przy stole, na którym oczywiście nikt jeszcze nie siadał. Gdy mamuśka wróciła do domu, zasiedliśmy przy wigilijnym stole. Najpierw łamanie się opłatkiem, życzenia i ukrywanie się. Ukrywanie prawdy, że jestem, jak na to mówią niektórzy, „inna”. Każdy składał mi takie samo życzenie: I obyś ułożyła sobie życie, z jakimś kochającym i przystojnym mężczyzną. Ale ja nie chciałam być z mężczyzną, chciałam znaleźć prawdziwa miłość mego życia: kobietę.
Miałam 16 lat i nikt o mnie nie wiedział. Nawet przyjaciółka. Nie chciałam, żeby ktoś się o mnie dowiedział. Nie teraz. Jeszcze nie. Sama w ogóle nie miałam pewności….

Nagle, podczas kolacji rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Byłam zdziwiona, bo nie spodziewaliśmy się nikogo. Poszłam otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu za progiem stała dziewczyna. Wyglądała na 21 lat, miała niebieskie oczy, blond włosy i zgrabną figurę. Zaprosiłam ją do środka. Tam zdjęła kurtkę i zaprowadziłam ją do pokoju.
Gdy weszłam razem z nią, powiedziałam uśmiechnięta:
– Mamy gościa!
– Wejdź, usiadź z nami do stołu, podzielimy się opłatkiem – rzekła mama.
Po złożeniu zyczeń, usiedliśmy .
Zapytałam nieznajomą, jak ma na imię. Odpowiedziała krótko: Amelia. Jej głos przeszył mnie potwornie… Był piękny, taki niesamowity, zmysłowy.
– Witaj Amelio. Mam na imię Ewelina.- Uśmiechnęła się do mnie zalotnie, ale nikt nie zwrócił na to uwagi.

Po kolacji słuchaliśmy kolęd. Śpiewaliśmy wspólnie, ciesząc się chwilą.
Zaczęłam sprzątać. Przez ścianę słyszałam rozmowe mamy z Amelią
– Masz gdzie się podziać na noc. Jeśli nie, to możesz u nas zanocować.
– Szczerze mówiąc, nie mam gdzie, ale dziękuję. Poszukam czegos w hotelu. Po prostu nie chciałam spędzić świąt samotnie.
– Zostań. Jest późno, jutro poszukasz czegoś.

Tak bardzo chciałam, żeby została. Chciałam ją poznać bliżej… Dowiedzieć się czegoś o niej. Ale nie chciała zostać. Poprosiła, żebym zaprowadzila ją do najbliższego hotelu, bo nie zna miasta. Jak się pewnie domyślacie – zgodziłam się.
– Już, tylko narzucę coś na siebie.
Gdy ubierałam się, patrzyła na mnie. Oglądała mnie całą. Spojrzałam na nią, nawet się nie speszyła. Uśmiechnęła się tylko.
Już wychodziłyśmy. Nagle usłyszałam głos mamy:
-Tylko nie wracaj za późno.
-Dobrze, mamo.

Zaprowadziłam ją do dobrego hotelu, ale niedrogiego. Znali mnie tam, więc poprosiłam o zniżkę. Amelia zapłaciła na miejscu. Wzięła klucz. Odprowadziłam ją pod same drzwi. Zaprosiła mnie do środka. Rozejrzałam się wokół. Jaki pokój wybrali dla niej? Ładny z ładnym widokiem na miasto.
– Dziękuję za kolację. Było miło. Dawno takiej nie przeżyłam.
Uśmiechnęłam się:
– Nie ma za co. Mnie również było miło. Polecam się na przyszłość – uśmiech jej i mój.
Patrzyłyśmy sobie w oczy z powagą.
– Muszę już iść. Mama będzie się martwić.
– Tak. Mama – zamyśliła się.
Otworzyłam drzwi.
– Może jutro się spotkamy? Oprowadzisz mnie po mieście. Pokażesz, gdzie warto chodzić.
Odwróciłam się do niej.
– O której?
– Może być gdzieś około… 17?
– Tak. przyjdę po ciebie. Cześć.

Wyszłam. Ale nie wróciłam od razu do domu. Poszłam nad rzekę. Rozmyślałam o tym, co się ze mną dzieje. Ta dziewczyna mnie onieśmielała, była taka piękna. Jej oczy… jej oczy… niebieskie jak niebo w bezchmurny dzień. Gdy się w nie patrzyło, można było utonąć.
Wróciłam do domu. Zamknęłam się w pokoju i zastanawiałam się, co jej jutro pokazać. Niedługo myślałam, bo usnęłam… nawet nie wiem, kiedy.

Wstałam wcześnie. Zjadłam śniadanie. Umyłam się. Chciałam jak najlepiej wyglądać.
Ranek przeleciał bardzo szybko. Spojrzałam na zegarek. ”Już jest 16.55? Boże, nie zdążę na 17!” Ubrałam się szybko i pobiegłam do „nieznajomej”. Zapukałam. Otworzyła mi. Wygladała pięknie. Zaniemówiłam. Rzuciłam tylko krótkie: Cześć. Była ubrana w czerwoną sukienkę sięgająca lekko za kolana. Miała lekki makijaż. Wyszła z pokoju i zamknęła drzwi. Poszłyśmy na miasto. Pokazałam jej parę ładnych budowli i miejsc, gdzie można usiąść, wypić piwko i przetańczyć całą noc.
Na koniec naszej wedrówki zaprowadziłam ją do mojego ulubionego lokalu. Przebywałam tam często.
Amelia poszła zająć miejsce a ja zamówić coś do picia. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Dużo rzeczy tego wieczoru dowiedziałam się o niej, ale nie tego najważniejszego: jakiej jest orientacji. Nie dała wyczuć tego po sobie. Raz patrzyła na kobiety a raz na mężczyzn. Do głowy przychodziła mi jedna myśl „chyba jest biseksualna”. Nie chciałam się o to pytać, by jej nie przestraszyć. Nasze społeczeństwo jest dość nietolerancyjne dla „homo”. Postanowiłam poczekać trochę, zdać się na to, co los przyniesie.
Było dość późno, musiałam wracać do domu, pouczyć się do testów. Amelia podprowadzila mnie. Stanęłyśmy w klatce. Zapadła cisza.
– Było miło – Amelia przerwała ją.
– Tak. Dziękuje za wieczór – odpowiedziałam.
– Nie, to ja powinnam podziękować.
– Może…
– Tak? – spytałam zaciekawiona.
– Może jutro też się spotkamy?
Uśmiechnęłam się:
– Jutro, jutro, jutro… hm… nie mogę, jestem zajęta jutro. Może we wtorek?
Zamyśliła się.
-Ok. O której?
-Hm… Tak jak dzisiaj?
-Dobrze.
Przybliżyła się do mnie. Serce zaczęło szybciej bic. Pyk pyk pyk pyk… Musnęła mnie w usta i powiedziała cicho:
-Będę czekać. Pa.
Lekki uśmiech na mojej tworzy a z nim słowa:
-Przyjdę na pewno.
Rozeszłyśmy się. Ja do domu, a ona… ona, nie wiem… chyba też….

Przez dwa dni nie mogłam się skupić… nie mogłam się doczekac wtorku. „Co mi jest? Ewelina, nigdy tak się nie zachowywałaś! Otrząśnij się!” Powtarzałam w myślach. Cały czas myślałam o niej. Jaka jest naprawdę, co lubi a co nie. Dużo pytań dręczyło mnie przez następne dni przed spotkaniem. Aż w końcu nadszedł dzień, na który tak bardzo czekałam – wtorek.
Przed spotkaniem wypsikałam się najlepszymi perfumami, włożyłam najlepsze ciuchy. I poleciałam na spotkanie. Wcześniej poszłam do sklepu kupić czerwone wino.
PUK PUK… czekam zniecierpliwiona… drzwi otwierają się, a nich staje kobieta, o której śnię, marzę – Amelia.
– Witaj. Wejdziesz?
– Tak, cześć.
Okna były zasłonięte, świece paliły się przy stoliku a na nim stały dwa talerze.
– Usiądź. Rozgość się. Skończę przygotowywać kolację i zaraz wracam.
Poszłam za nią do kuchni
– Wino trzeba włożyć do lodówki, ciepłe jest.
– Włożysz?
Otwieram lodówkę i zerkam na Amelię. Jest piękna. Piękniejsza niż poprzednim razem.
– No, kolacja gotowa. Siadać do stołu.

Stół był malutki i okrągły. Usiadłam przy nim i patrzyłam, jak Amelia przynosi jedzenie.
Robiła to z taką gracją, tak jakoś niesamowicie.
– Co? – zapytała.
Speszyłam się.
– Nic. Ładnie wyglądasz.
– Dziękuję. Ty też, a poza tym masz ładne perfumy. Ładny zapach czy to ninetynine?
– Tak, skąd wiedziałaś?
Uśmiechnęła się
– Lubię ich zapach.
Gdy usiadła do stołu, zaczęłyśmy jeść, rozmawiając przy tym.
– Czym się zajmujesz? Co robisz tu, w tym mieście?
– Przyjechałam studiować ekonomię.
– Mhm…
Gdy skończyłyśmy posiłek, Amelia poszła po wino i po kieliszki. Nalała po równo i wzniosła toast.
– Za nas. Za to co będzie i co ma być.

Popatrzyła na mnie podejrzliwie. Wypiła łyk, odstawiła kieliszek i podeszła do mnie. Położyła rękę na policzku. Zamknęłam oczy, poddając się ruchom ręki. Palcem okrążała moje usta, delikatnie i swobodnie. Otwarłam oczy. Nasze spojrzenia spotkały się. Wpatrywałyśmy się w siebie (jedno oko, drugie oko, usta – krótkie spojrzenia).
Przybliżałyśmy się, aż w końcu nasze usta spotkały się. Najpierw muśnięcie, potem lekki pocałunek. Dotknęłam językiem jej warg, ona wykorzystała okazję i swoim dotknęła mojego. Nasze lekkie, swobodne pocałunki zamieniały się w namiętne, burzliwe zmagania dwóch narządów smaku. Miałyśmy na siebie coraz większą ochotę. Nagle przestała mnie całować.
– Rozbierz się – usłyszałam.
Włączyła muzykę, płytę „Alaski”. Nastawiła, żeby leciała tylko jedna piosenka -„ Yesterday”. Lubiłam tę piosenkę i ona o tym wiedziała. W rytm muzyki zaczęłam zdejmować koszulkę.
Pierwszy guzik, drugi guzik, trzeci i tak po kolei. Zrzuciłam ją. Potem spodnie. Byłam w samej bieliźnie. Amelia patrzyła na mnie z pożądaniem. Chciała szybko zdjąć ze mnie wszystko i zacząć się kochać, ale nie… nie pozwoliłam jej na to. Ona podjęła tę grę.

– Jesteś piękna. Nie sądziłam, że jesteś aż tak umięśniona. Ćwiczysz?
Zapytała, ale nie odpowiedziałam, tylko podeszłam do niej i uśmiechnęłam się oraz pocałowałam. Pogrążyłyśmy się w namiętnym pocałunku, nasze języki tańczyły ze sobą. Poczułam jej dłoń na plecach, masowała mi je, a ja powoli rozbierałam ją. Gdy byłyśmy w samej bieliźnie, cały czas nie przestając się całować, powędrowałyśmy do łóżka. Położyłam się, Amelia całym ciałem przywarła do mnie. Całując mnie po szyi, ramionach, zdejmowała stanik. Poczułam jej język na mojej piersi. Okrążała moje sutki, ssała je, a one rosły z podniecenia. Stawały się duże. Usiadła na mnie, zdjęła stanik, wzięła moje ręce i przyłożyła do swoich okrągłości, dając mi pozwolenie na dotykanie. Masowałam jej całe ciało, podniosłam się i zaczęłam ją całować, całować całą. Najpierw usta, potem szyję, ramiona, piersi, brzuch, teraz ja byłam górą. Położyła się. Lizałam ją całą. Włożyłam rękę pod jej stringi, poczułam, jaka jest mokra, gotowa do osiągnięcia tego, co chciała. Zaczęłam masować jej muszelkę, lekko. Po chwili była cała naga.
Całowałam ją po brzuchu, zniżając się bardziej i bardziej. Gdy już byłam tam, zaczęłam bawić się łechtaczką. Dotykałam jej językiem. Włożyłam delikatnie jeden paluszek, potem drugi. Ruszałam nimi, prowadząc do coraz większego podniecenia, do orgazmu. Czułam, jak mięśnie zaciskają się na palcach. Coraz szybciej i mocniej. Zaczęła ciężej oddychać, jęczeć.
-Tak, tak… mm….

Gdy było po „wszystkim”, zamieniłyśmy się rolami. Teraz ona mnie doprowadzała do obłędu.
Wstała. Podeszła do półki i wyjęła z niej trzy apaszki. W tym jedną czarną.
– Co robisz?
– Ciiii… cicho….
Byłam zdziwiona, ale także podniecało mnie to.
Przywiązała mnie do łóżka. Mocno. Patrzyłam na nią, dopoki mogłam. Uśmiechnęła się i zawiązała mi oczy. Było ciemno.
– Nie bój się….
– Kto powiedział, że się boję?
Całowała mnie po twarzy, policzkach, w usta, ale nie dała odwzajemnić pocałunku… Zaczęła ssać moją szyję… robiąc mi malinkę….
– Mmmm…..
Oderwała się od niej i zaczęła to miejsce lizać, schodząc coraz niżęj. Zdjęła mi cała bieliznę i zaczęła całowac miejsca, do których nikt nie miał dostępu…. Było przyjemnie…
Po wszystkim uwolniła mnie. Położyłyśmy się koło siebie i usnęłyśmy.

To był nasz pierwszy raz… Teraz siedzi koło mnie i podpowiada, jak to było. Po paru miesiącach bycia razem, postanowiłam powiedzieć rodzinie o mnie i o Amelii. To była ciezka rozmowa. Brzmiała ona tak:
– Mamo, chyba domyślasz się, kim naprawdę jestem i z kim.
Popatrzyła na mnie:
– Myślałam, że się mylę, ale tak. Domyśliłam się.
– Chcę zamieszkać z Amelią.
– Uf… może zaczekasz z tym trochę? Dopiero znacie się może parę miesięcy. A jak rozstaniecie się?
– Nie, mamo. To właśnie na nią czekałam przez te lata. Nie zmienię decyzji.
– No dobrze, ale wiedz, że masz gdzie wrócić. Zawsze będę cię kochać jak córkę.
– Dziękuję mamo.
Spakowałam się i wyszłam.

Od tamtej pory mieszkamy razem, było parę sprzeczek, ale co to z związek bez nich.

Scroll to Top