Przygody młodziaków

– No jesteś wreszcie! Myślałem, że już nie przyjdziesz – wykrzyknąłem zadowolony na widok Marcina.
Autobus na kolonie właśnie miał odjeżdżać i byłem zmartwiony, że mój najlepszy kumpel nie pojedzie.
– Heh no co ty… Przecież czternaście lat ma się tylko raz, to najlepszy czas na wyjazdy, nie przegapię żadnego, a tym bardziej takiego, na który będzie jechał mój przyjaciel – odparł zdyszany Marcin.
Drrrr…gry,gry..gry… – Autobus ruszył.
Maciek, ach ten Maciek… świetny ubiór, wszystko świetne, budowa, głos, był chyba najdojrzalszy z nas wszystkich. Nie wszystkim się podobał, ze względu na włosy – rude. Ale mi to nie przeszkadzało.
– Ej widziałeś Martynę? – zapytał Maciek.
– No… usiadła z tyłu – odparłem.
Nikt nie wiedział co tak właściwie dzieje się z Marcinem i Martyną, niby znajomi z zespołu, ale chyba jednak coś więcej… Podobno po ostatnim koncercie ich zespołu całowali się, ale ja mam nadzieję, że to tylko plotki.
– Csssss… – autobus nagle się zatrzymał przy lesie, a drzwi otworzyły się.
– Macie całe 30 minut postoju, bo pan kierowca musi coś naprawić przy silniku – odparł opiekun wycieczki.
– Kamil! Daj na chwilę komę – zawołał do mnie Marcin, po czym wyszliśmy z autobusu.
– Oo… Porno… – powiedział Marcin, wpatrując się w wyświetlacz komórki.
,,O nie! Przecież tam jest też jeden gejowski pornos!” Pomyślałem i już miałem wyrwać Maćkowi komórkę, kiedy nagle ten odparł:
– Ok trzymaj ją, ja muszę sobie zwalić. Idziesz? – po czym oddał mi komórkę i odszedł trochę dalej w głąb lasu.
Wahałem się. Z jednej strony, to było jedno z moich marzeń – chociaż popatrzeć na kutasa Marcina.
– Ok! – odparłem po krótkiej chwili i pobiegłem za Marcinem.
Zatrzymaliśmy się koło większego dębu, stanęliśmy za nim, był tak szeroki, że osłaniał nas obydwu, chociaż to nie było potrzebne, bo większość albo siedziała w autobusie, albo gadała ze sobą gdzieś daleko od nas.
-No to ściągamy porty i jazda! – Marcin był w tych sprawach dosyć otwarty, potrafił rozebrać się do naga przy byle kim, chociaż ja nigdy nie miałem okazji patrzeć na jego goliznę .
Obydwoje ściągnęliśmy spodnie i wyjęliśmy nasze ptaki. Ja oczywiście trochę wolniej.
– Ooo… Masz całkiem dużego! – odparł Marcin, patrząc na mojego kutasa.
– Heh, ale jest mniejszy od twojego – odparłem speszony.
– Zwal mi – powiedział Marcin.
To było spełnienie moich marzeń! Choć chwilę się wahałem, to jednak uklęknąłem przed nim i zacząłem powoli ściągać jego napletek. Najpierw umiarkowanie, włożyłem sobie go do ust, to było niesamowite uczucie, ach… co za smak, przepyszny! Marcin złapał za moje włosy i wskazywał mi rytm, w jakim mam mu dogadzać, po chwili poczułem, jak jego sperma wypełnia moje usta… Ach co za smak… ambrozja! Niesamowite uczucie. Połknąłem ją, lecz nie przestawałem mu dogadzać.
– Teraz ja – powiedział Marcin, podniósł mnie i nastąpiło deja vu. Jedynie role się odwróciły. W głowie wciąż miałem jego ciało:
Piękny rudy, muskularny chłopak, z blond zarostem na twarzy i na klatce, na klatce schodząc w dół, włosy ciemniały, aż do rudego owłosienia łonowego, lekko zgolonego.
Marcin nagle wstał i kazał mi się wypiąć, bezwładnie go posłuchałem. Ten ukucną za mną i zaczął lizać mój odbyt, najpierw delikatnie wsunął mi w odbyt język, i drażnił mnie nim leciutko. Boskie uczucie! Następnie powoli włożył mi swój palec. Było to wciąż niesamowite uczucie. Jednakże kiedy włożył dwa palce, zabolało mnie to. Marcin nie zważając na nic, włożył kolejne dwa. Ból narastał… Zaczął ,,powiększać” moją dziurkę, jednakże moje mięśnie były silniejsze i nie pozwalały mu na to. Marcin chyba się lekko zdenerwował i bez ostrzeżenia wsunął mi swojego potężnego kutasa.
– Auu… – wrzasnąłem tak samo niemiłosiernie, jak niemiłosierny był ból.
– Co się dzieje? – dobiegł nas krzyk opiekuna.
– Wygłupiamy się tylko! – odkrzyknął Marcin
– Bez wygłupów – odpowiedział opiekun.
Marcin nie przestawał mnie rżnąć. Rżnął po prostu jak świnię.
Łzy zaczęły mi lecieć z oczu. Ból był nie do zniesienia.
– Przepraszam cię! Poniosło mnie – odpowiedział, zatrzymując się Marcin.
– Spoko – odpowiedziałem przez łzy.
– Poboli i przestanie. Obiecuję, że będę delikatniejszy – odpowiedział Marcin.
Teraz już ból był mniejszy i zamieniał się w przyjemność. Marcin wchodził we mnie spokojnie, postękiwałem z rozkoszy. Marcin wciąż mnie posuwając, schylił się i objął mocno, całując przy tym. Ach rozkosz była tak wielka, że niemal w tym samym momencie wytrysnęliśmy. Poczułem, jak jego sperma wypełnia mnie od środka, ale on nie przestawał mnie posuwać.
– Kocham Cię, zawsze kochałem i zawsze będę – powiedział Marcin
– A co tu się dzieje? – usłyszeliśmy głos opiekuna
– Co wy najlepszego wyrabiacie? – opiekun stał tuż obok nas.
Byliśmy sparaliżowani. Marcin wciąż we mnie, nadzy, a obok nas opiekun wycieczki.
-Ubierać się i żeby mi się to nie powtórzyło! – krzyknął opiekun, choć wyraźnie rozbawiony tą sytuacją…
… to przez gg ci podam fajną strunkę z pornosami! – powiedział Gabryś do Krystiana – A tak w ogóle to walisz?
– Eee… Nie. – odpowiedział z zakłopotaniem Krystian.
– Co?? Oglądasz pornosy i nie walisz? – zapytał Marek ze zdziwieniem.
– No a co w tym dziwnego? A wy może walicie?
– Tak! – wykrzyknęliśmy zgodnie ja(Kamil), Marek i Gabryś(który już drugi rok siedzi w tej samej klasie).
Rozmowa ta odbyła się w czerwcu, i do wakacji została bez szumu, tylko ja i Marek wymienialiśmy się czasami stronami z pornosami. Od września miał się zacząć basen, i tak się właśnie stało. Dwa razy w tygodniu chodziliśmy na basen. Oczywiście połowa klasy załatwiła sobie zwolnienia na cały rok, pływaliśmy tylko ja, Marek, Gabryś, Krystian i Olek.
Był Październik i dopiero druga lekcja na basenie. Poszliśmy pod prysznice. Oczywiście nie było tłoku. Kiedy spłukiwaliśmy z siebie chlor, nagle Gabryś zdjął majtki. Nie zareagowaliśmy na to, ponieważ większość z nas chodziła na basen i była przyzwyczajona do tego, że faceci stoją pod prysznicem nago. Tylko oczywiście nie Krystian, który razem z Olkiem zarumienili się i wyszli. Następnie zdjęliśmy kąpielówki ja i Marek. Każdy zerkał na drugiego ukradkiem. Marek, wysoki przystojny brunet o niebieskich oczach, jak każdy z nas, on także chodził na siłownie, więc widać było zarysy mięśni na jego ciele. Średniej długości członek stał mu na baczność. Gabryś, nie za wysoki, blondyn, o brązowych oczach, trochę świr, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu miał dosyć dużego członka, podobnie jak ja (nie chwaląc się).
Nagle jak na zawołanie wszyscy odezwaliśmy się:
– Golicie się tam!
Wszyscy się uśmiechnęliśmy i w tym samym momencie zaryzykowałem stwierdzenia:
– Chce mi się walić.
– No mi też – powiedział Gabryś jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
– No – odparł już bardziej wyluzowany Marek.
No i co tu dużo pisać… Zwaliliśmy sobie. Potem bez skrępowania już chodziliśmy po szatni nago.
Dwa tygodnie później miał się odbyć test sprawdzający, na jakim poziomie jesteśmy w pływaniu. Miały to by jednocześnie zawody, kto przepłynie więcej basenów stylem dowolnym w określonym czasie, ten będzie miał podwyższoną o jeden stopień ocenę na koniec roku.
W szatni podszedł do mnie Marek:
– Zakład, że ja przepłynę więcej basenów?
– A o co się założymy? – zapytałem
– Hmm… O kasę to zbyt wyświechtany pomysł, może o coś ekstremalnego? – odparł Marek
– No to dawaj… – odpowiedziałem pewny siebie
– Przegrany, zwycięzcy postawi loda i mam nadzieję, że wiesz, o jakim lodzie mówię – zaproponował Marek.
– Ok – odpowiedziałem z wielką pewnością siebie i wygranej.
Na miejsca…, gotowi…, start! Płynąłem tak szybko, jak tylko mogłem, nawet nie liczyłem basenów i nie oglądałem się na Marka ani tym bardziej na Gabrysia.
– Stop! Koniec! – wrzasnął trener – No ładnie, ładnie chłopcy… Gabryś, jako że jest starszy, ma dwa kółka odjęte, a więc w sumie dwadzieścia cztery, a wy chłopcy dwadzieścia pięć każdy, zremisowaliście!
Byliśmy zadowoleni, ale i zakłopotani, skoro remis, to obydwoje będziemy sobie nawzajem stawiać lody.
Weszliśmy do szatni i prosto, już nadzy pod prysznice. Czekaliśmy tylko, aż Gabryś wyjdzie.
– Ok to ja najpierw tobie, a potem ty mi – odparł Marek, klękając przede mną.
Wziął go delikatnie do ust, zaczął najpierw powoli drażnić go językiem. Złapałem za jego głowę i nadawałem mu rytm. Zacząłem go głaskać po plecach, nagle wszedł Gabryś. Nic nie mówił, stanął tylko z boku i się przyglądał.
Moja sperma wypełniła usta Markosa, który przełkną ją, oblizał mojego penisa z resztek spermy, wstał i powiedział:
– Ok to teraz ty.
Nic sobie z tego nie zrobił, kiedy zobaczył stojącego obok Gabrysia. Więc ukląkłem i wziąłem jego penisa do ust. Był to pierwszy penis, jaki miałem w ustach, Marek powtórzył moje wcześniejsze czynności. Poczułem jego pyszną spermę w ustach. Połknąłem ją, ale nie przestawałem mu walić. Markos też się nie sprzeciwiał. Nagle… ktoś mnie chwycił za biodra, ale ja nie przerywałem. To Gabryś, zaczyna mi lizać odbyt, wiedziałem, że jest dziwny, więc nic sobie z tego nie robiłem,a w dodatku sprawiało mi to przyjemność. Ale chwila…Ałłłłł!!!! Co za ból! Co jest! A… to jego panis! Penis Gabrysia w moim odbycie!! Ała!! Wrzasnąłem, a Gabryś w tym momencie zakrył mi ręką usta. Co za ból! Łzy poleciały mi z oczu, ból nie miał końca, jednak stopniowo malał. Tak już tak nie boli! Co? To zaczyna mi sprawiać przyjemność! Znów zacząłem lizać penisa Marka, stojącego cały ten czas przede mną. Ach….. Co za rozkosz! Gorąca sperma wypełniła mnie od środka! Gabryś wyją swojego penisa! Poczułem ból! Ale był mi on już obojętny, gdyż przed chwilą przeżyłem najrozkoszniejszą chwilę w moim życiu…

Scroll to Top