Przyszedłeś się kochać

„Zobaczyłem światło więc przyszedłem. Zadzwoniłem i otworzyłaś.
Nie przyszedłem rozmawiać, nie przyszedłem się kłócić,
nie przyszedłem prowadzić odwiecznej wojny.
Ja przyszedłem się kochać.

Mam już jeden nóż w plecach i nie ma tam miejsca na następne.
Odpada dylemat: kawa – herbata?
Przyszedłem się kochać.

Zobaczyłem światło więc przyszedłem. Zadzwoniłem i otworzyłaś.
Nie przyszedłem rozmawiać. Nie przyszedłem namawiać.
Nie przyszedłem zbierać podpisów. Nie przyszedłem pić wódki.
Ja przyszedłem się kochać.”
Olifant, Świetliki

Przyszedłeś się kochać. Słyszałam, jak myjesz się w łazience, tak jak zawsze przed. Ręce i zęby, potem opłukujesz penisa, bo chcesz, żebym dotykała cię tylko wtedy, gdy jesteś czysty. Wyszedłeś, a ja leżałam na łóżku i musiałeś czuć moje pożądanie, unosiło się napięciem w pokoju. Obserwowałam cię spod przymrużonych powiek, spuściłeś głowę, jeszcze za bardzo się wahając, by wyrazić swoje pragnienie.
Zebrałeś książki i wyszedłeś do kuchni, gdzie ostatnio się uczyłeś, bo ja Cię rozpraszałam. Pomyślałam, że zrezygnowałeś, chwyciłam zeszyt, uparcie próbując nie myśleć, że to już kolejny raz, że znowu nie wyszło. Odwróciłam głowę i niemal zaczęłam walczyć ze łzami porażki, kiedy znowu usłyszałam kroki. Przyszedłeś.
Powoli zdejmowałeś z łóżka wszystko, co mogło nam przeszkadzać. Laptop, koc, sweter, potem zdjąłeś koszulkę i położyłeś się obok. Kiedy sięgnąłeś po moje notatki, wreszcie spojrzałam w twoje oczy. Zamarliśmy i wtedy powiedziałeś:
-Przyszedłem się kochać.
Nie sądziłam, że aż tak mnie to ucieszy. Zeszyt sfrunął na podłogę, zaraz za nim poleciała bluzka i stanik, a ja dałam twoim niecierpliwym ustom przyssać się do moich piersi. Łapczywie, a jednak delikatnie powoli otoczyłeś ustami brodawki, budząc trzepot języka, drżenie i jęk. Wyprężyłam się ku tobie, przygarnęłam do siebie twoją głowę, odgarniając długie włosy, żebyś tylko nie przestawał, żebyś tylko pieścił…
Podniosłeś się, by zdjąć z siebie ubranie, a ja wykorzystałam ten czas, by pozbyć się reszty i z siebie. Stałeś obok łóżka i obserwowałeś mnie przez moment, jak czekałam na ciebie wyginając ciało, mrucząc, zapraszająco oblizując wargi. Podszedłeś i obróciłeś mnie na brzuch, błyskawicznie wypięłam pośladki, przyciskając jednocześnie piersi i twarz do łóżka, by moje ciało tworzyło tak apetyczny łuk, jak lubisz. Twoje dłonie wędrowały po biodrach, plecach, ramionach, wróciły na pośladki, rozsunąłeś moje uda. Delikatnie, ledwo wyczuwalnie musnąłeś moją kobiecość, ale i to wystarczyło, żebym zadrżała. A potem klepnąłeś pośladek, jeden, drugi, znowu i jeszcze… Każde uderzenie kończyło się moim jęknięciem i kiedy w końcu przestałeś, chwytając za biodra i cofając mnie tak, że usiadłam na twoich kolanach przytulając plecy do twojej klatki piersiowej, dyszałam w podnieceniu. Moje piersi podnosiły się wraz z oddechem, więc zaraz poczułam na nich uspokajający dotyk twoich rąk, czuły, delikatny, palce okrążały sutki, kolejny jęk przeciął ciszę.
Pchnąłeś mnie na łóżko i znowu leżałam przed tobą, czekając, gdy wyjmowałeś prezerwatywę, a moje biodra próbowały pofrunąć do ciebie. Znowu stałeś obok, tak bosko wyrzeźbiony, z gładkim, twardym brzuchem, mocnymi udami, silnymi ramionami, sterczącym penisem otoczonym przystrzyżoną kępką włosów. Na ten widok znowu odwróciłam się na brzuch, wyginając kocio grzbiet zbliżyłam na czterech łapach blisko, nie mogąc oderwać oczu od tego, co za chwilę znikło w moich ustach, powodując tym razem twoje jęknięcie.
Oboje wiemy, że robię to dokładnie tak, jak lubisz. Z początku powoli meandrowałam językiem po Twoim penisie, wsuwając go najdalej jak umiem, by po chwili wycofać się i ze smakiem oblizywać samą główkę, całować ją, lizać, ssać. I zaraz przyśpieszyłam, moje ruchy nabrały drapieżności, jęczałeś cicho trzymając mnie za włosy. Po którymś zbyt gwałtownym ruchu zamruczałeś nisko, gwałtownie odsuwając moją głowę od swoich bioder. Chrapliwym głosem rzuciłeś:
-Odwróć się.
Więc wypięłam się do ciebie tak, że gwizdnąłeś cicho z podziwu. Szybko założyłeś prezerwatywę, przytknąłeś swoją pulsującą, twardą męskość do moich pośladków, powoli, drocząc się ze mną zjechałeś niżej. W końcu dotarłeś do źródła mojej wilgoci i z jękiem zanurzyłeś się w cieple.
Powstrzymywałeś mnie przed momentalnym nadzianiem się na ciebie, chciałeś dawkować nam przyjemność, więc popiskiwałam tylko jak zwierzątko, któremu zabierają ulubioną zabawkę.
A potem była dzikość i krzyk, dużo krzyku, od którego wibrowało ci w uszach. Brałeś mnie mocno, do samego końca, prosiłam i zaklinałam, a ty zasłuchany w moje modlitwy roześmiałeś się cicho, wypełniając mnie po same brzegi. Szarpiącymi, gwałtownymi ruchami pilnowaliśmy stałego kontaktu mojej pupy z twoim podbrzuszem, walczyliśmy o każdy centymetr ciebie więcej. Doszłam krzycząc coś niezrozumiale, opadłam na łokcie zapierając się silnie, a ty kilkoma kolejnymi pchnięciami nie pozwoliłeś mi zejść ze szczytu, więc znowu wyłam w ekstazie, czując cię coraz silniej w skurczach mięśni wewnątrz mnie.
Pchnąłeś znowu, a ja upadłam, przeturlałam się jednak by znowu jak kot podejść do ciebie, chwycić mocno za ramiona i pokazać, jaką radość zaraz ci sprawię. Skierowany na łóżko pochłaniałeś mnie wzrokiem, gdy siadałam na tobie okrakiem, a kiedy ze zwierzęcym skowytem zaczęłam cię ujeżdżać wbiłeś paznokcie w moje uda. Najpierw przód – tył, szybkimi, zdecydowanymi ruchami mocno ocierałam się o ciebie, znacząc po zwierzęcemu pazurami twoją klatkę piersiową. W końcu znieruchomiałam w kolejnej fali rozkoszy, zawyłam wysoko, biodra skoczyły jeszcze raz czy dwa do przodu, ale już po chwili leżałam bez sił na tobie, dysząc ciężko.
Wtedy chwyciłeś mnie za biodra zbliżając je do swoich i serią gwałtownych pchnięć obudziłeś mnie do życia, mocno objęłam ramionami twoją głowę, wpiłam się ustami w twoje wargi, ale tempo, z jakim mnie pieprzyłeś nie pozwalało na pocałunki. Wygięłam odrobinę plecy, by sięgnąć trochę niżej i już za chwilę poczułeś – poza skurczami mojej pochwy w kolejnym orgazmie – moje zęby zaciskające się na delikatnej skórze obojczyków. Zasyczałeś głośno, przewracając mnie na plecy, z furią zaatakowałeś znowu, wbijając się tak szybko i mocno, że wierzgnęłam lekko, a moje dłonie zagarnęły rozczapierzonymi paznokciami okoliczną kołdrę.
Pisnęłam, gdy kolejny orgazm przeszył moje mokre ciało, wygięta w niemal niemożliwy sposób umożliwiłam twoim ustom dotarcie do moich sterczących sutków. Delikatnie je przygryzłeś, a ja znowu wierzgnęłam podbijając do góry tym razem moje biodra. Wykorzystałeś to bezbłędnie, wychrypiałeś, że już, że zaraz…
I wbiłeś się mocno, tonąc w naszym krzyku, jęku, spazmach rozkoszy, drżeniu zmęczonych ciał. Ostatni, wreszcie wspólny orgazm wstrząsnął nami, moje uda objęły cię mocno, dłonie przycisnęły rozpaczliwie.

Zsunąłeś się, a ja momentalnie skuliłam się drżąca, wilgotna, powoli uspokajając oddech. Przykryłeś mnie, a ja usypiając słyszałam to, co zaczyna i kończy nasze potyczki – szum omywającej cię wody…

Scroll to Top