Puta Madre GangBANG

Licho wie, czego tak naprawdę chciała Gertruda Ptyć, nosząc się jak podrzędna ladacznica po nie swoich osiedlach mieszkaniowych. Tak właśnie, czyż już nie pierwsze zdanie powinno zachęcać do ewentualnej lektury? Czy zachęciło by mnie? Nie. To moje donośne „nie” wszystkim, którym Jon Lajoie zadedykował swoje „Alone In The Universe”, przebrzydłym parówko-męczycielom. Preferuję brać sprawy w swoje ręce nieco mniej dosłownie.

Tak, jest we mnie pewna doza nieokiełznanego szaleństwa, jednak nie na tyle dosadna, by zaszufladkować mnie jako DEWIAnTa. Powiedzmy to sobie głośno i wyraźnie, Gertruda Ptyć prosiła się o to. Naprawdę tak myślę, choć nie jestem w stanie oddzielić tego przekonania od ewentualnej samoobrony mojego sumienia.
„Uuuu, czy coś się stało” spytacie. Więc tak jakby… do diaska, nie potrafię Wam kłamać w żywe, czytające to oczy. Stało się.

Historia zawiera Gertrudę, mnie i trzech innych kumpli, obskurne blokowisko i nie do końca moralne wybory uczestników zabawy, Zainteresowani? Nie? To sio, nie ma nic gorszego, niż znudzony czytelnik, przeczesujący morze tekstu w poszukiwaniu pierwszej „cipki”. Wiem, rozumiem – jedna ręka w spodniach, druga niecierpliwie obrabia rollera myszki w celu przebicia się przez bezwartościowy wstęp. Mógłbym przeskoczyć do sedna, ale tak naprawdę chciałbym to z siebie wyrzucić w pełni, dać szansę na zrozumienie mnie. Zaraz, a może nie? Może jedynie chcę się pochwalić całą akcją. Jak można zrozumieć innych, gdy nie rozumiemy samych siebie.

Nie jest głupia, nie jest też wybitnie mądra, nie mniej jednak, Gertruda jest kobietą na pewnym, niezaprzeczalnym poziomie umysłowym i osobistym. Dotychczas zwykliśmy oglądać ją przemykającą pospiesznie w kierunku przystanku, z którego jechała do pracy. Ubrana w uniform jasnej, męskiej koszuli i czarnej spódnicy na pewno przyciągała wzrok, ale w żadnym wypadku nie było to wyzywające. Taki już sprytnie dobrany dress code, pozwalający na prezesowego bonera bez szans na pozew sądowy ze strony jego źródła. Zwykle przebiegała z dziwnym smutkiem i apatią na twarzy, piętnem rutyny i dnia codziennego powracającego nieustannie, ożywianego przez budzik jak w perpetum mobile.

Wtedy to się wydarzyło. Była noc, kiedy nierówne stukanie obcasów rozeszło się, odbijając wielokrotnie od bloków mojego osiedla. Staliśmy z trójką kumpli, którzy tak jak i ja, woleliby pozostać anonimowi. Poczułem dreszcz przeszywający mnie pod cienką warstwą szeleszczącego dresu z trzema paskami. Echo przybierało na sile, było wszędzie, niemożliwe do zlokalizowania źródło wprawiło nas w stan podenerwowania. Gest przesuwania dłonią po łysych mózgoczaszkach powtarzał się wraz z narastającym mimicznym niepokojem twarzoczaszek. Nagle z jednej ze stron wyłoniła się ona. Kobieta odziana w strój prowokujący, chybotliwie przemieszczająca się po chodniku. Szpilki, pończochy, czarna mini i różowy top.

Z daleka widzieliśmy jedynie kawałek niezłego, spitego ciała, który przemieszczał się wprawdzie niepewnie, ale z wyraźną marszrutą przebiegającą jakieś dziesięć metrów od naszej lokalizacji. Porozumiewawcze spojrzenia samców świadczyły o wyraźnym zainteresowaniu. Dziewczyna prosiła się wręcz o jakąś akcję. Zareagowałem dokładnie jak oni, gdy nagle zorientowałem się, że jest to w rzeczy samej Gertruda Ptyć. Przez pierwszy ułamek sekundy jakbym odpuścił, ale wtedy też i powróciło to do mnie ze zdwojoną siłą. To była Ona. Po chwili widzieliśmy już jej silny makijaż, tak niepodobny do codziennego.

Z każdym krokiem wzrastało w nas napięcie. Jeden z kolegów rzucił papierosa na chodnik, zgasił go swoim drogim, sportowym obuwiem i pewnie wystąpił na środek, zagradzając jej drogę.
– Cześć laleczko, dokąd się wybierasz? – zapytał.

Gertruda jakby odruchowo przytuliła do siebie swoją malutką torebkę i próbowała wyminąć przeszkodę, niestety tamten z łatwością zatrzymał ją ramieniem.
– Zostaw mnie – zareagowała nieco arogancko.
Jak na zawołanie pozostała dwójka wystąpiła z szeregu, otaczając ją.

– Czego chcecie? – zapytała osaczona, lekko chwiejąc się na nogach.

Oglądaliśmy ją bardzo dokładnie. Krótkie, ciemne włosy, silny makijaż, smukła szyja, różowy top, ciasno opinający spore piersi, za krótka mini, spod której wystawały smakowite uda w czarnych pończochach. To wszystko oparte jedynie na ostrych szpileczkach.
– Przywitać się – odpowiedział cynicznie, próbując dotknąć jej twarzy. Zareagowała, strącając jego dłoń.

– Dobranoc, wystarczy?
– Nie bądź taka arogancka, laleczko. Masz szansę jeszcze zostać tutaj kolejno zerżnięta, wystarczy?

Gertruda wyraźnie straciła nieco zapału do pyskowania, co nie przeszkodziło mu kontynuować.
– Chciałabyś poczuć dorodnego kutasa w sobie? Wyglądasz na chętną suczkę. Te cycki są prawdziwe?

– Nie twoja sprawa – odpowiedziała patrząc w chodnik.
– Oj, teraz musimy sprawdzić dziewczyno, inaczej zje nas ciekawość – zaśmiał się drugi i bez konwenansów złapał ją od tyłu, próbując macać biust. Zerwała jego dłonie, ale złapał za jej włosy i przyciągnął do siebie.

Widok jego, macającego ją, strasznie mnie podkręcił.
– I co? – zapytałem.
– Przez ciuchy ciężko stwierdzić – syknął, walcząc z jej ciałem.
Podszedłem i spojrzałem jej w oczy, widziałem rodzaj nadziei, błagania o litość.
– Przytrzymaj jej ręce – rzuciłem.
Z widoczną niechęcią zostawił jej biust i odciągnął ramiona na boki.

– Znam cię, pomóż mi – wyszeptała, ale tej nocy nie było we mnie litości, jedynie zwierzęca chuć.

Wsunąłem palce pod top i pewnym szarpnięciem ściągnąłem go w dół. Oczekiwałem stanika podtrzymującego taki rozmiar, ale zamiast niego odkryłem nagą, sterczącą pierś.
Gertruda chciała krzyczeć, ale jeden z naszych szybko zasłonił jej usta dłonią. Walczyła dziko, wijąc się w rękach, jednak po chwili opadła z sił, dysząc ciężko. Nasz wzrok był przyciągany przez zdobytą siłą, bladą krągłość jej piersi, imponująco mierzącą w nocne powietrze. Jego chłód momentalnie pokrył delikatną powierzchnię gęsią skórką, ściągnął spory owal brodawki, stawiając ciemny, gruby sutek. Z lekkim opóźnieniem wykwitł on też wyraźnie pod różem materiału. Uczynne dłonie nie pozwoliły mu zbyt długo się męczyć i po chwili skrępowana i zakneblowana Gertruda Ptyć prężyła się przed nami topless.

Jak w transie, trzy dłonie wylądowały na białym ciele przede mną, gniotąc je i formując, bezczelnie macając jej wyeksponowane, dorodne piersi. Odpowiedzialność znikła w anonimowym tłumie palców, pragnących poczuć jej seksualne atrybuty. Znalazłem miejsce wśród przemykających dłoni i poczułem opór jej chłodnego, jędrnego ciała i tłuszczu w otulinie miękkiej, aksamitnej skóry. Nie pozostała bierna na nasze pieszczoty, ale powróciła z wolą walki, coraz bardziej dysząc i sapiąc, cudownie potrząsając nimi na boki. Spętaliśmy ją mocniej i zaczęliśmy symultanicznie ssać oba twarde sutki. Jej nogi ugięły się, tak, że zawisła jedynie na rękach trzymającego ją kolegi, bezradna, bezsilna. Była naszą suczką, zabaweczką.

– Masz zajebiste cycki, laleczko – wymruczał jeden w przerwie ostentacyjnego siorbania i cmokania, gdy siłą wyszarpywał brodawkę z ssących ust.

Podniecony wyjął go, sprowadził ją na kolana i zakneblował, wciskając w buzię nabrzmiałe prącie. Trzymając za włosy zaczął ją pieprzyć w usta, czym wzbudził zazdrość kolegów. Natychmiast wyjęli swoje członki i nerwowo obciągając, domagali się o swoją kolej. Gertruda klęczała bezsilnie, karmiona po kolei ich zadartymi prąciami, dławiona niemal, gdy wciskali je po same jądra. Nie chciałem czekać. Podniosłem jej tyłek do góry i zmusiłem, by wstała, pozostając schylona. Jej zwieszone piersi kołysały się w rytm ściągających jej głowę dłoni. Patrzyłem na jej szpileczki, rozszerzające się do ud nogi i krągły tyłek. Podciągnąłem jej spódniczkę, odsłaniając biały pasek ud i koronkowe, czarne majteczki na bladej dupie. Dałem jej klapsa, który rozszedł się echem po całym osiedlu i ściągnąłem majteczki, odsłaniając jej srom.

Kręciła tyłkiem, walczyła i krzyczała coś z kutasem w ustach, ale mój już był na wierzchu. Splunąłem na dłoń i wcisnąłem między jej rozgrzane uda. Ku swojemu zaskoczeniu napotkałem na rozpalone, wilgotne wnętrze.

Licho wie, czego tak naprawdę chciała Gertruda Ptyć, nosząc się jak podrzędna ladacznica po nie swoich osiedlach mieszkaniowych. Na pewno jednak wiedziałem, co chciało jej ciało. Pewnie złapałem za jej biodra i ściągnąłem na siebie, nabijając na domagające się mokrej piczy przyrodzenie. Nagrodziła mnie stłumionym jękiem, pazernie połykając go swoim sromem.
– Nie… – krzyknęła, aż poczułem jak zaciska się na mnie mocniej, staje bardzo ciasna.

W tym samym momencie kolega skończył w jej ustach, głęboko dopychając ostatnie razy, nie przestając, mimo wyciekającej spermy, rozsmarowywanej na całej długości przez wargi. Gdy go wyciągnął, Gertruda zaczęła kaszleć i łapać powietrze, wcisnąłem go w nią głębiej, aż jęknęła przeciągle, otwierając usta, a strumyk śliny zmieszanej z nasieniem sięgnął chodnika.

– Niee, zostaw! – wydarła się głośniej, czym znowu sprowadziła dłoń na swoje usta i zmusiła do zmiany lokalizacji.

W trosce o sen mieszkańców osiedla, byłem zmuszony opuścić jej przytulne wnętrze i udać się z całym kolektywem w bardziej ustronne miejsce okolicznej piwnicy. Zapach stęchlizny, chłód chropowatego betonu, żółte oświetlenie migających żarówek powitało nas wraz z klaustrofobiczną akustyką pomieszczenia. W trakcie drogi w dół schodów, Gertruda zdążyła otrzeć usta i wciągnąć na miejsce swój różowy top. Drobiła małymi kroczkami z majtkami u kostek. Pchnęliśmy ją w kierunku ślepego zaułka, podążała w ciemność, cofając się, by zatrzymać na ścianie.

Spojrzałem w jej oczy, teraz już naprawdę przerażone, ale też jakby częściowo oswojone z całą sytuacją, zrezygnowane. „Co się stało, czego szukałaś w takim miejscu, w takim stroju, o takiej porze?” – zadawałem jej pytania w myślach. Czułem, że jakiś fragment jej życia posypał się, coś się zmieniło, zachwiało perpetum mobile rutyny codzienności i sprowadziło ją w nasze brudne ręce. Skrywała tajemnicę ułożonej, grzecznej pracownicy biurowej, nagle objawiającej się w nocy na obcym terenie, w stroju ladacznicy. Czy była darem od Boga? Prezentem na moje urodziny, o których nawet ja już nie pamiętałem?

Oddychała szybko z dłońmi na zimnym betonie. Dałem krok do przodu, nie odrywając wzroku od jej oczu, chciałem powiedzieć „świat jest brutalny, powinnaś to wiedzieć, jesteśmy w betonowej dżungli, jeśli teraz odpuszczę, zostanę pożarty”. Spuściła oczy i odwróciła głowę w bok. Transmisja została przerwana. Nic więcej nie mogłem powiedzieć wzrokiem, nawet jeśli byłoby to możliwe. Widziałem jak rozpłaszcza się na ścianie, jak drży, gdy mój cień pada na nią. I wtedy stał się cud.

Moje oczy przyzwyczajone do światła trafiły w odmęty ciemności. Widziałem tylko bliki w jej oczach, zarysy twarzy. Wydawało mi się, że spojrzała na mnie jak nigdy przedtem. Z podnieceniem, z ekscytacją, przygryzając wargę. Chciała mnie, mnie jednego. Gdy ruszyłem głową, a cień przesunął się, odsłoniłem niestety jej prawdziwe oblicze – przerażonej kruchej kobietki. Moje fantazje pozostały w cieniu, a chciałem je w świetle.

– To nie było takie przedtem – wskazałem na jej top, ale nie patrzyła.

Dopiero po sekundzie ciszy otworzyła oczy. Głos zza mnie wyręczył mnie z redundantnej wiadomości.
– Co się podciągnęłaś? W dół z tym! – ryknął, a Gertruda zamarła w bezruchu.
– Rozbieraj się, dziwko – dołączył kolejny głos.

Jej dłonie drżały, nie wiedziała co robić, jedynie dysząc szybko i płytko, stała niepewnie z majtkami u swoich kostek. Jeden z naszych uderzył silnie w drzwi, roznosząc hałas po wąskich korytarzach. Wzdrygnęła się, mobilizując do działania, wychodząc z letargu. Z czterema parami oczu na sobie, powoli zsunęła róż elastycznego materiału, aż opiął się pod biustem.

– Ściągnij to całkiem – zasugerowałem.

Sięgnęła od dołu i z trudem ściągnęła go przez pełne piersi, odsłaniając lekko wypukły brzuch. Zobaczyłem bliznę po wyciętym wyrostku robaczkowym, gdyby tylko inne fakty z jej przeszłości były tak łatwo odczytywalne. Nie widziałem przeszłości, ale widziałem jak teraźniejszość zapisuje sejsmografem silne wstrząsy, które przejdą do jej historii.

– Kiecka – usłyszała.

Suwak z boku ustąpił i kawałek materiału wylądował na podłodze, odsłaniając jej nagie biodra. Wyglądała nierealnie na tle piwnicznej ściany, gładkość jej skóry kontrastowała z szorstkością betonu. Pozostała jedynie w szpilkach i pończochach, z rękami próbującymi robić za całą resztę.

Zostałem potrącony przez mijającego mnie kumpla, podszedł do niej, złapał za nadgarstki i pewnie rozłożył na boki, wciskając swoją twarz w jej biust, węsząc i masując go nią. Gertruda odwróciła twarz i otworzyła lekko usta, gdy jego własne weszły do akcji, silnie smakując jej blade ciało. Prawa ręka zjechała w dół i wsunęła się między jej nogi. Jej oddech nagle przyspieszył, przestała się kontrolować, gdy trzy palce wniknęły w jej wnętrze, a usta zassały brodawkę, boleśnie odciągając. Gdy wydobył z niej jęk, zagotował krew w naszych żyłach. Jego palce przeszywały ją brutalnie z oszałamiającą amplitudą, wydając ordynarnie erotyczny dźwięk mlaskającej pochwy.

Gdy już prawie osunęła się na ziemię, sam ściągnął ją do różowego prącia sterczącego z obsuniętych spodni.
– Nie przesadzasz, kurwa? – usłyszał za sobą. Poczuł rękę kolegi na swoim ramieniu i pospieszony, mocniej złapał za jej włosy, zaczął jeszcze szybciej pieprzyć ją oralnie, aż jej krztuszenie się nie zasygnalizowało szybkiego końca. Odepchnąłem go, zdegustowany.

Dziewczyna kucała, plując na podłogę i próbując złapać oddech. Zostałem z kolegą, reszta albo obserwowała z dystansu, paląc papierosa obok tabliczki „wchodzenie z otwartym ogniem zabronione”, albo zabezpieczała wejście. Podniosłem ją za włosy i przycisnąłem do ściany, aż poczułem opór jej rozpłaszczanych piersi. Przejechałem dłonią po jej tyłku i wcisnąłem palec serdeczny w odbyt, nagrodziła mnie spodziewanym jękiem zaskoczenia.

– Och nie, proszę! – wydusiła z twarzą przy ścianie.

Nie przestałem, wręcz przeciwnie, zwiększyłem tempo penetracji, pogrążając ją w odmętach zażenowania, wstydu, bólu i nieznanej przyjemności, dołączając drugi palec, patrząc, jak zaciska powieki i otwiera usta. Moje palce opuszczały ją tylko by dłoń mogła wymierzyć siarczystego klapsa w jej nagi, krągły tyłek, który już zaczynał się poruszać wbrew jej woli. Kolega zauważył soki cieknące w dół jej uda, kucnął, rozchylił kciukami zaczerwienione pośladki i silnie splunął w jej rozchylone płatki, by od razu wszystko wyssać, ciągnąc za jej wystające wargi.

Zaczynała kompletnie tracić nad sobą kontrolę, gdy zabrał się za wyjadanie jej cipki, wsadzanie języka głębiej. Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenie po którym położyłem się na plecach na kurewsko zimnej, piwnicznej podłodze i wyjąłem go na zewnątrz. On odciągnął ją od ściany, krzycząc
– Siadaj, dziwko!

Z ciągle wykrzywioną twarzą, ciężko dysząc, została sprowadzona do parteru, gdzie po chwili nieuniknionej współpracy, wpuściła mnie w siebie, opuszczając biodra, łapiąc impulsywnie powietrze i postękując cicho. Zacząłem powoli, zamykając dłonie na jej piersiach. Były całe w szarym pyle i większych ziarenkach betonu, z wyraźnie odbitą na ich delikatnej skórze jego fakturą. Spokojnie poruszając lędźwiami, uniosłem się do góry i sięgnąłem trzymanych w dłoniach piersi, oblizując ich sterczące szczyty. Próbując odepchnąć moją twarz, przeciągle mruknęła, a ja poczułem w ustach cały ten syf, którym musiałem splunąć w bok, odsłaniając spod szarego pyłu lśniące, jaskrawo różowe, sterczące sutki.

Ściągnąłem ją na siebie i przytrzymałem za włosy. W tym samym czasie, za jej plecami miejsce zajmował kolega. Wzdrygnęła się, gdy poczuła jego język na swoim odbycie i prawie w tej samej chwili domyśliła się, co się święci.
– Nie, błagam, niee – wydyszała mi płaczliwie w twarz, by już sekundę później zacisnąć powieki i zmarszczyć brwi, otwierając szeroko usta. Poczułem jej ciepły, alkoholowy oddech. Czuła jak w nią wchodzi, jej paznokcie zacisnęły się na moich rękach. Przyspieszyłem, pewnie łapiąc jej szyję a zębami próbując upolować poruszające się nad twarzą piersi.

Nawet nie zauważyłem kiedy pierwszy zawodnik powrócił do gry, stając nade mną i karmiąc ją swoim prąciem po same jądra. Z dźwięków jakie wydawała nie dało się stwierdzić, czy jej się podobało, ale na pewno robiło to olbrzymie wrażenie na jej ciele i psychice. Trzy nieznane członki wnikały symultanicznie w jej ciało, bez szans na sprzeciw.

Nagle jej spocone ciało przeszyły dreszcze, kompulsywnie zaczęła zaciskać się na mnie, obficie tocząc soki zalewające mi jądra. Jeden z nocnym marków zszedł do piwnicy, gdzie został od razu zatrzymany przez naszych. Przerażony, musiał czekać aż skończymy, słuchając tej mrocznej, erotycznej symfonii. Gertruda była perwersyjnie dławiona, gdy głęboko wepchnięty członek zamierał bez ruchu, by nagle wyjść do końca. Była cała czerwona na twarzy, z płynącym makijażem, zaciśniętymi oczami, co chwilę wyrzucająca z siebie niekontrolowane jęki.

– Nie, niee – jęczała przeciągle gdy już złapała powietrze.
– Oj tak, taak! – syczał jej oralny oprawca, czule policzkując ją twardym, bordowym przyrodzeniem.

Pewnie złapał ją za włosy i patrzył jak stęka, dokładając od siebie nagłe smagnięcia z płaskiej w odsłonięte piersi, przeplatające jego masturbację tuż przed jej twarzą. Widziałem, że jest gdzieś daleko, nieobecna, czuliśmy, że dochodzi ponownie, wbrew swej woli. Mniej więcej w tym samym czasie skończyliśmy wszyscy, zamierając w spazmach.

Jest poranek, stoję w stałym miejscu o lokalizacji geograficznej tej samej co zawsze. Papieros za papierosem ląduje w moich dłoniach i znika jako popiół. Czekam. Jest dokładnie ta godzina o której Gertruda biegnie do pracy. Nie ma ze mną nikogo, pewnie jeszcze śpią. Nie mogę spać. Chcę, żeby tylko jak zawsze pobiegła na przystanek, chcę, żeby wszystko było w porządku.

– Czekasz na mnie? – nagle słyszę padające zza pleców pytanie.

Przestraszony odwracam się. To ona. Policjanci wyginają mi ręce do tyłu i zakuwają w kajdanki. Patrzę w jej oczy. Zdają się mówić „świat jest brutalny, powinieneś to wiedzieć, jesteśmy w betonowej dżungli, jeśli teraz odpuszczę, zostanę pożarta”.

Dziwne, ale czuję jedynie nagły spokój. Czy to oznacza, że jestem dobrym człowiekiem?

Scroll to Top