Randka-niespodzianka

Poniedziałek zaczął się wyjątkowo paskudnie. Generalnie każdy poniedziałek jest paskudny, a tego dnia na dodatek było jeszcze szaro, buro, zimno i padał wrednie zacinający deszcz. Do biura dowlokłem się tuż przed dziewiątą i od razu wessało mnie na małe spotkanie o naszym ostatnim projekcie. Nie zdążyłem nawet napić się kawy, a już musiałem słuchać o raporcie, którego lekturę moglibyśmy reklamować jako cudowne lekarstwo dla chorych na ADHD. Paulina wolno, monotonnym głosem prezentowała nasze wyniki. Ale nudy! Na dodatek ten nudny jak flaki z olejem raport trzeba będzie omówić i przedyskutować z jeszcze nudniejszymi ludźmi, podczas delegacji w różnych miastach… W końcu do głosu doszedł nasz szef – omiótł nas wszystkich wzrokiem. Już przeczuwałem jak skończy się to spotkanie. Ten poniedziałek miał być prawdziwie przerąbany.
– Dziękuję za ciekawą, ekhm, prezentację. Trzeba jeszcze pojechać do kilku miast omówić ten raport z naszymi partnerami w Brukseli, Genewie i Madrycie. – zaczął Marek. Każde jego słowo brzmiało w mojej głowie jak wbicie gwoździa w trumnę. – … a do Madrytu to może poleci Paweł? Znasz dobrze naszych hiszpańskich kolegów.
Ku**a! No jasne, że znam dobrze naszych nuuuudnych hiszpańskich kolegów. Latam do Madrytu średnio co miesiąc. Wylot o szóstej trzydzieści, powrót tego samego dnia o dwudziestej pierwszej. Z domu trzeba wyjść o czwartej rano, wraca się przed jedenastą wieczorem zmęczonym jak jasna cholera. No ale nic. Twardym trzeba być, nie miętkim! Przekląłem raz jeszcze w duchu i odpowiedziałem szybko:
– Jasne. Umówię się z Manolo i Jose na piątek rano. Znam ich dobrze. Nie powinni robić problemów.
– Fajnie. – skwitował Marek. – Jak chcesz, to może tym razem polecisz w czwartek wieczorem? Podczas ostatniej delegacji do Madrytu strasznie narzekałeś na ranne wstawanie, a nam zależy byś był w formie i przekonał Manuela i Jose do przyklepania tego raportu.
– Chętnie! – uśmiechnąłem się. Jednak nie jest najgorzej.

Po kilku chwilach spotkanie skończyło się. Po drodze do mojego biura wpadłem do Konrada wyciągnąć go na poranną kawę. Konrad pracuje w tej samej firmie co ja, w sąsiednim dziale. Jest nieco niższy ode mnie i ma trochę jaśniejsze włosy. Obiektywnie jestem (chyba) od niego przystojniejszy – wysoki brunet o normalnej budowie ciała. Uczciwie jednak muszę przyznać, że to Konrad ma większe powodzenie u dziewczyn. Trzeba mu oddać, że w kontaktach z płcią piękną jest śmiały, pewny swego, balansując niekiedy na granicy bezczelności. Słowem zawodowy podrywacz, cały czas aktywnie wypatrujący ładnych dziewczyn do poderwania (po kilku głębszych kandydatka nie musi być ładna). A prywatnie Konrad to mój najlepszy kumpel w biurze. Rzadko gadamy o pracy, częściej o sporcie, dziewczynach, jedzeniu, wakacjach, komputerach itp. Tym razem nie było inaczej.
– A wiesz, – zaczął Konrad, gdy już usiedliśmy przy stoliku z parującymi kubkami kawy – Wczoraj wszedłem na czata.
– Że co? – zdziwiłem się – nie dalej jak tydzień temu stwierdziłeś, że to zabawa dla dzieciaków, onanistów i puszczalskich lasek!
– I dalej tak twierdzę! Ale wczoraj mi się nudziło. Postanowiłem się rozerwać.
– I jak?
– Bajzel jak jasna cholera. Trochę ludzi z porąbanymi nickami, sporo świrów, dzieciaków. W sumie fajnie było! He he.
– To co? Spróbujemy jeszcze raz wieczorem u mnie? – zaproponowałem.
– Okej. Wpadnę do ciebie koło dziewiątej. Przyniosę pizzę, a ty upewnij się, że masz wystarczająco dużo piwa w lodówce.

O dziewiątej piętnaście sprzątnąłem ze stołu pudełko po pizzy, kilka pustych butelek po piwie i otworzyłem laptopa. Konrad włączył komputer i odpalił przeglądarkę.
– Zaczynamy. – stwierdził – Może na początek zacznijmy jako facet. Weźmy sobie jakieś imię męskie z dolarkiem. Wyglądać będzie, że szukamy laski za kasę. – dodał ze znawstwem. Korciło mnie spytać się, skąd to wie i czy już próbował tej strategii, ale ugryzłem się w język. Obserwowałem jak Konrad wszedł na czat jako $$arek$$. Po chwili zaczepiło nas kilka osób.
– Zobacz, kto nas zagadał – powiedział Konrad popijając piwa.
– „$$$Agusiaaa”, „gorąca_Ewka”, „Namiętne_pocałunki_CENTRUM$$”. – czytałem powoli – Ciekawe.
– Dobra. – Powiedział Konrad wychodząc z czatu. – Wejdźmy jeszcze raz z jakimś kobiecym nickiem.
– Uwaga! Nadchodzi „chętna_agnieszka”! – mruknął skacząc palcami po klawiaturze.
Bum. Prawie jednocześnie zagadali nas „ChcęCIĘteraz”, „wyliżę_całą”, „Dł00gi_ch00j” i „samotny_NApAlONy”. Każdemu z nich Konrad wysłał krótką wiadomość: „spie****aj”
– Ale popieprzeńcy. Jak w tym gnoju znaleźć coś porządnego? – skomentował zdegustowany otwierając zręcznie kolejną butelkę z piwem.
– Daj no. – poprosiłem – Teraz moja kolej. Wejdę jako Paweł.
– No nieeee. Ale kretyński nick. Czy ty jesteś tępy informatyk we flanelowej koszuli, czy może gej? – Konrad bynajmniej nie okazał entuzjazmu.
– Może Pawełek?
– Jeszcze gorzej. Jak tłusty pedofil-idiota, początkujący ksiądz albo gej.
– To może „paffeł”?
– Gej
– Co ty z tymi gejami? – zaprotestowałem. – Homofob jesteś? Poza tym jakiego mam dać nicka by nie wyglądać na geja?
– „Znudzony_mąż_paweł” albo „$$paweł$$”.
– Zwariowałeś? Dam Paweł i kropka. – uciąłem.
– No dobra, daj Paweł. – Konrad wzruszył ramionami

Wszedłem na czata jako Paweł. Zignorowałem zaczepki „hottie$$” i „będę_uległa_100EUR”. Po kilku minutach odezwał się do mnie nowy user. Monika.
– cze – zaczęła Monika.
– hej, jak się masz? – odpowiedziałem
– ok. a ty?
– przeżyłem poniedziałek, więc chyba całkiem nieźle.
– lol. fakt. poniedziałki są do bani
Tadadada, potoczyła się rozmowa. Przez dobre dwadzieścia minut wymieniałem z Moniką lekkie, łatwe i przyjemne teksty. Z konkretów dowiedziałem się tylko tyle, że jest studentką i mieszka w Katowicach. W końcu Konradowi znudziło się kibicowanie, otworzył kolejną butelkę piwa i rzucił niby od niechcenia:
– Daj spokój z tym pitu-pitu. To taka bezsensowna, bezcelowa rozmowa o niczym, jak moja poranna kawa z Ewą. Dwa razy w tygodniu piję kawę z Ewą, gadam z nią o głupotach i marzę o jej nagich cyckach, tyle że ta gadka i ta poranna kawa nie zbliżają mnie do jej cycków nawet na milimetr!
W sumie miał rację. Z Moniką jak na razie czatowałem o niczym. Czatowało mi się jednak całkiem dobrze, nadawaliśmy na tej samej fali. Nawet jeśli było to zupełnie bezproduktywne, to miałem z tego sporą frajdę. Narzekania Konrada odniosły jednak swój skutek, bo napisałem szybko:
– Spotkajmy się w realu na kolację / drinka.
Po nieco dłuższej chwili Monika zdecydowała się podjąć wyzwanie. Na ekranie pojawiła się jej odpowiedź
– hihihi. kiedy i gdzie?
– W czwartek, w Madrycie – rzucił Konrad.
– W czwartek, w Madrycie – wklepałem mechanicznie. Dopiero po chwili doszło do mnie, co napisałem. Było już jednak za późno na wycofanie się.
– Nie rób sobie jaj – odpisała Monika.
– Nie robię. – odpisałem konsekwentnie – Za cztery dni będę w Madrycie. Spotkajmy się tam.
W odpowiedzi zobaczyłem tylko trzy kropki, …
– Nie chcę, byś czuła się niekomfortowo. – pisałem dalej – Kupię Ci bilet na samolot i zapewnię przyzwoity pokój (jedynkę) w dobrym hotelu w centrum. Zwiedzisz Madryt, a ze mną spotkasz się tylko w czwartek na kolacji. Na pewno miło nam się będzie rozmawiało.
– no co ty? za kogo ty mnie masz? – odpisała szybko.
– Za fajną, intrygującą dziewczynę, z którą bardzo miło gada mi się na czacie i z którą chętnie umówiłbym się na kolację.
– ale to Madryt!
– No fakt. Madryt. Dlatego też polecisz tam samolotem. Jak już pisałem kupię Ci bilet. Podaj mi swoje nazwisko.
– To szaleństwo!
– Super! Fajnie jest czasami zaszaleć!

Przekonywałem ją tak jeszcze przez kilka chwil, aż w końcu udało się. Monika zgodziła się na dwudniowy wypad do Madrytu; podała mi swoje nazwisko i adres mejlowy.
– Ok. Zaraz zarezerwuję Ci hotel, samolot i wyślę Ci potwierdzenie na mejla. – napisałem i otworzyłem w nowym oknie stronę expedii.
– Chyba tego nie zrobisz. – odezwał się Konrad.
– Ależ właśnie zaraz to zrobię. – powiedziałem.
– Odbiło ci? Dosypałeś sobie trawy do piwa?
– Skądże. Może do końca i trzeźwy nie jestem, ale szesnaście cyferek z mojej karty przepiszę bez błędu – powiedziałem sięgając po portfel.
– A jak to gej? Albo ksiądz?
– Taaaa. już widzę jak na lotnisku obsługa czyta komunikat „Ksiądz-***** Monika K. proszony jest do wyjścia numer 3.”
– Dobra. To jest dziewczyna. Ale ile ma lat? Czy jest ładna? – nie ustępował Konrad.
– No wiesz. Pisała że jest studentką, a co do wyglądu to w sumie miło mi się z nią czatowało i jak dotąd to umówiłem się tylko na kolację. Do miłej rozmowy przy kolacji nie potrzebuję seksbomby z silikonami, wystarczy normalna fajna dziewczyna.
Słowa Konrada trochę jednak zbiły mnie z tropu. Włączyłem dodatkowo naszą klasę i poszukałem Moniki K. z Katowic. Wyskoczyło 6 osób. Dwa konta były z publicznymi albumami, trzy tylko z pojedynczymi zdjęciami, jedno bez żadnych fotek.
– Heemmm – ta jest nawet niezła. Ale ta już niezbyt. Ta to była studentką chyba za wczesnego Gierka! – komentował Konrad. – W sumie czeka cię ciekawy toto lotek. – zaśmiał się z nutką szyderstwa.
– No cóż. Zobaczymy! – uciąłem i wróciłem na stronę expedii. Szybko kupiłem bilet na samolot i zarezerwowałem pokój w hotelu w centrum Madrytu. Potwierdzenia przesłałem Monice. Dodatkowo zaproponowałem, ze spotkamy się w czwartek wieczorem u niej w hotelu przy recepcji i razem pójdziemy na kolację. Mejl z odpowiedzią przyszedł następnego dnia rano. „Dzięki i do zobaczenia w czwartek! Monika”

Uczciwie chciałbym móc przyznać, że na te kilka dni zapomniałem o Monice i naszym planowanym spotkaniu w Madrycie. Niestety. W pracy nie miałem za wiele do roboty i sporo rozmyślałem o czekającej mnie „randce-niespodziance”. Poza zarezerwowaniem stolika na kolację dla dwóch osób nic konkretnego jednak nie osiągnąłem ani nie wymyśliłem, pozostawało mi czekać. Czas dłużył się niemiłosiernie, jak podczas wizyty u dentysty. Na dodatek Konrad (z tym swoim bezczelnym uśmiechem na gębie) raz na jakiś czas wpadał do mnie do biura przypominając mi o mojej, jak to wrednie ujął, „lottery-date”.

W końcu jednak nadszedł czwartek. Po pracy od razu pojechałem na lotnisko i po krótkim locie wylądowałem na madryckim lotnisku. Po niecałej godzinie dotarłem do swojego hotelu. Wziąłem prysznic, przebrałem się i wyruszyłem na „randkę-niespodziankę”. Hotel Moniki był tylko parę przecznic od mojego; na miejscu byłem kilka minut przed czasem. Wszedłem do małego lobby i rozejrzałem się niepewnie. Po chwili z jednego z foteli podniosła się młoda dziewczyna i podeszła do mnie zdecydowanym krokiem. Młoda szatynka średniego wzrostu, około dwudziestu trzech lat. Miała całkiem zwyczajną acz niebrzydką i sympatyczną buzię z małym noskiem i wesołymi szarymi oczami; długie włosy spięła w kucyk. Ubrana była w czarny sweter i ciemnoszarą spódnicę.
– Paweł? – spytała się.
– Dokładnie! To ja. – uśmiechnąłem się.
– Monika. Miło Cię poznać.
– Mi też! Fajnie że przyjechałaś.
– No cóż. Czasami warto zaryzykować. – odpowiedziała z uśmiechem.
– To jak? Dasz się jeszcze zaprosić na kolację? Zarezerwowałem stolik dla dwojga w małej knajpce niedaleko.
– Jak szaleć to szaleć. Poza tym szczerze wyznam, że jestem bardzo głodna. Linie lotnicze nie karmią za dobrze.

Wyszliśmy z hotelu i ruszyliśmy w stronę restauracji. Hotel Moniki był w centrum, koło Gran Via; po kilku minutach minęliśmy Puerta del Sol i zagłębiliśmy się w labiryncie wąskich, gwarnych uliczek pełnych hałaśliwych barów, knajpek, restauracji. Po mniej więcej piętnastu minutach doszliśmy do restauracji. Restauracja to może zbyt wielkie słowo. Mała, przytulna knajpka, z około dziesięcioma małymi stolikami dla dwóch osób każdy. Swojski wystrój kusił atmosferą luzu i prywatności. Kelner wskazał nam miejsce przy małym stoliku koło okna, z widokiem na tętniącą życiem ulicę. Zanim Monika zdążyła zaprotestować od razu poprosiłem o aperitif i po krótkiej chwili na naszym stoliku stały dwa smukłe kieliszki z delikatnie buzującą cavą.
– Za naszą „randkę niespodziankę” – powiedziałem unosząc kieliszek
– Ha ha. Też przyszło mi do głowy to określenie. – roześmiała się.
Po kilku dalszych chwilach złożyliśmy zamówienie i po nie dalej jak dziesięciu minutach mieliśmy okazję spróbować prostej hiszpańskiej kuchni domowej popijając aromatycznym winem.

Rozmowa potoczyła się sama. Gadaliśmy trochę o literaturze, trochę o podróżach, trochę o kuchni a najwięcej o niczym. Takie miłe, lekkie i bardzo przyjemne bla bla bla wspomagane dobrym jedzeniem i lekkim, czerwonym Rioja. Patrzyłem na Monikę. Wesoła, wyluzowana, dużo się uśmiechała. Kilka razy wybuchnęła perlistym śmiechem pokazując słodkie dołeczki. Słuchając, lekko otwierała usta i uroczo przekrzywiała głowę. Gdy mówiła, kilka pasemek włosów z grzywki zalotnie opadało jej twarz; odgarniała je wolnym ruchem ręki nie przerywając wypowiedzi. Mogła się podobać i z pewnością podobała mi się.

Z restauracji wyszliśmy krótko po jedenastej. Wolnym krokiem ruszyliśmy w stronę naszych hoteli. Przez dłuższą chwilę szliśmy obok siebie w milczeniu. Kilka myśli bezładnie kołatało mi się po głowie. — I już? Rozejdziemy się tak po prostu i będzie po wszystkim? Coś takiego jak kawa Konrada z Ewą? — wzdychałem do siebie w duchu. W pewnym momencie wydawało mi się, że słyszę ciche westchnienie Moniki … a może tylko mi się zdawało? Nieco bezwiednie wziąłem ją za rękę i uścisnąłem lekko; odwzajemniła uścisk. Kątem oka złapałem jej spojrzenie, ten krótki błysk w jej oku. Bez namysłu pochyliłem głowę i pocałowałem ją w usta. Najpierw delikatnie, powoli. Po chwili szybciej, gwałtowniej, drapieżniej; nasze języki sptkały się w namiętnym tańcu. Przez dobrych kilka minut staliśmy na środku chodnika całując się gorąco.
– Mój hotel jest tuż obok – szepnąłem w pewnym momencie
– Chodźmy – odpowiedziała szybko.
Wziąłem ją za rękę. Weszliśmy do mojego hotelu, przeszliśmy przez hol i wsiedliśmy do pustej windy.

Pocałowała mnie gdy tylko drzwi od windy się zamknęły za nami. Złączyłyliśmy się w długim pocałunku, nasze języki głaskały się ze sobą w naszych ustach. Monika objęła mocno mnie rękami i przytuliła się do mnie. Przyparłem ją lekko do ścianki ścianki windy; uniosła lekko jedną nogę i oplotła mnie udem. Całowaliśmy się w zapomnieniu, jakbyśmy długo wyczekaiwali tej chwili. Czułem bliskość jej ciała, zapach jej perfum, jej włosy spadające na moją twarz; czułem kiełkujące we mnie podniecenie.

– Dzyńńń – dzwonek windy przywował nas na chwilę do rzeczywistości. Dojechaliśmy na piętro, weszliśmy do mojego pokoju. Tuż za drzwiami odwróciliśmy się ku sobie, objęliśmy się i dalej całowaliśmy się namiętenie, niczym kochankowie po długim rozstaniu. Moje ręce głaskały jej plecy, kark, bawiliły się z jej włosami. Po chwili kilku długich chwilach, może minutach zacząłem całowałeć jej kark, jej szyję.

Usiedliśmy na łóżku. Monika pochyliła głowę, odpinając spinkę – jej włosy spłynęły falą do przodu odsłaniając kark. Musnąłem go wargami, kilkakrotnie dotknąłem językiem, pocałowałem delikatnie. W pewnym momencie delikatnie musnąłem ustami jej ucho. Wzdrygnęła się zaskoczona, ale po chwili lekko przekrzywiła głowę w zachecającym geście. Lekko złapałem ją wargami za płatek ucha całując je delikatnie. Monika zamknęła oczy – mmmmm – westchnęła. Schwyciłem dół jej swetra i zaczałem podciągać do góry. Monika zachęcająco podniosła ręce do góry. Miała na sobie czarny, koronkowy stanik.

– Mmm – powtórzyła westchnienie wyciągając się na moim łóżku. Teraz całowałem ją po szyi, po ramionach. Wodziłem językiem po jej ramieniu, po obojczyku. Bawiłem się z czarnym ramiączkiem jej stanika. Kilka razy przeskoczyłem nad koronką przykrywającą jej piersi i pocałowałem ją w brzuch. Miała ładną, jasną skórę. Cieszyłem się jej dotykiem wodząc językiem po jej brzuchu i boku; głaskałem ją rękoma. Dawałem się ogarniać wolno rosnącemu pożądaniu. Monika uśmiechała się z zamkniętymi oczami. – Mmm – wzdychała cicho, słyszałem jak jej oddech robiłe się coraz głębszy, przyspieszając powoli. Delikatnie wsunąłem rękę pod jej plecy i rozpiąłem jej stanik. Uniosła się na chwilę i spojrzała się na mnie. Może chciała coś powiedzieć? Może… Pocałowalem ją namiętnie. Nasze usta znów złączyły się na kilka długich chwil. Moje ręce pieściły jej bok, rozkoszowały się jej bliskością. W pewnej chwili poczułem jak jej ciało lekko wygina się — Monika sama zsunęła stanik.

Całowałem jej usta, szyję, dekolt. Spojrzałem na jej piersi – niewielkie, pełne, śliczne. Ostrożnie dotknąłem je ustami. Wodziłem językiem dookoła, głaszcząc z boku palcami. Monika znów położyła się na plecach, jej oddech robił się coraz szybszy. Miarowo głaskałem rękoma jej bok. Czułem jak mój oddech też przyspiesza, czułem coraz mocniejsze fale podniecenia. Całowałem jej piersi; w rytm naszych krótkich urywanych oddechów kręciłem po nich językiem fantazyjne figury. Kilka razy zahaczyłem językiem o jej kusząco sterczący sutek. Monika lekko podskoczyła, na moment wstrzymała oddech. Chwyciłem jej sutek między wargi i lekko podrażniłem go językiem. – Ahh – doszło mnie głebokie westchnienie.

Powoli przesuwałem się w dół pieszcząc jej gładkie ciało. Całowałem jej brzuch, wolno jeździłem po nim językiem. Moje dłonie głaskały jej biodra, plecy, piersi. Dotykały jej ramion i igrały z jej sutkami. Całując ją po brzuchu, po piersiach wsłuchiwałem się w jej szybki oddech. Po kilku minutach wolno zsunąłem jedną rękę w dół po jej boku. Przejechałem po jej spódnicy, na ułamek sekundy dotknąłem jej krocza. Poczułem jak lekko jak napina mięśnie. Musnąłem opuszkami palców jej uda. Zacząłem je powoli głaskać, masować. – Ahh – wzięła głeboki wdech. Ostrożnie podwinąłem jej spódnicę i dalej głaskałem ręką jej uda, kilkakrotnie zahaczając opuszkiem palców o jej krocze. Wolno wsnunąłem rękę pod jej rajstopy. Czułem jak jej oddech urywa się. Mój puls przyspieszył gwałtownie.
– Chcę Ciebie – szepnąłem.
– Tak – westchnęła szybko w odpowiedzi

Rozpiąłem i zdjąłem jej spódniczkę; zsunąłem jej rajstopy i stringi. Leżała przy mnie cudownie naga. Przez kilka sekund lekko oszołomiony podziwiałem jej piękne ciało, w końcu wolno schyliłem się i pocałowałem ja w podbrzusze. Z początku lekko, delikatnie, po chwili śmielej, odważniej, mój język kręcił się dookoła jej łona i całował jej kobiecość. Po dłuższej chwili zacząłem pieścić ją miarowo ustami. Uniosłem dłonie i położyłem na jej piersiach; naciskałem je lekko w rytm ruchów języka. – Ahhh … mmm – przez zasłonę podniecenia usłyszałem kilka westchnień Moniki. Miarowo głaskałem ją językiem po jej kobiecości, w górę i w dół, w rytm jej szybkiego oddechu. Czułem jak pulsuje w nas podniecenie, jak jej oddech staje się coraz krótszy. Kręciłem miarowo językiem, moje ręce rytnicznie ściskały jej piersi.

Nagle poczułem jak jej mięśnie się zaciskają. Ciałem Moniki przeszedł dreszcz, potem kolejny, potem jeszcze jeden. Jej oddech urwał się na chwilę a z jej ust dobył się głośny, urwany okrzyk. Dziewczyna spięła się na kilka długich chwil i chwyciła mnie mocno za ręce. Kolejny krótki dreszcz… Po chwili opadła na łózko. – Ooohhh – westchnęła z ulgą. Podniosłem się i popatrzyłem na nią. Leżała z zamkniętymi oczami oddychajac głęboko. Na jej twarzy rozlał się rozkoszny rumieniec. Jej pierś falowała gwałtownie. Była piękna. Łapczywie chłonąłem jej piękno. Czułem jak zalewa mnie pożądanie, czułem jak nabrzmiały członek w mych spodniach pulsuje mocno. Chciałem jej tu i teraz. Szybko, natychmiast!

Bez słowa zsunąłem spodnie i bokserki. Monika otworzyła oczy, uśmiechnęła się leniwie i przekręciła się na brzuch. – Mam ochotę na pozycję na pieska – mruknęła powoli stając w pozycji „na czworaka”.
– Moja dziewczynka – powiedziałem cicho – No dalej!
Wypieła się zdecydowanie, chętnie. Klęknąłem za nią i położyłem ręce na jej biodrach. Czubkiem członka dotknąłem jej krocza. Poczułem jej ciepłą, wilgotną rozkosz. Zacząłem wolno wsuwać się w nią, milimetr po milimetrze. Chciałem dawkować przyjemność i wchodzić w nią powoli, jednak w pewnej chwili Monika oparła się o wezgłowie łóżka i zdecydowanie cofnęła się w moim kierunku nadziewając się na mnie do końca. Byliśmy obydwoje bardzo podnieceni; wszedłem w nią gładko, głęboko.

— Auww — synkęła z zadowolenia i podrzuciła głowę do góry rozsypując swoje włosy na plecach. Pchnąłem w nią całą siła. Złapała się mocno rękami wezgłowia łóżka. Wchodziłęm w nią rytnicznymi powolnymi ruchami, głęboko … mocno. Całe moje ciało krzyczało „Chcę jej. Chcę jej teraz. Mocno, ostro, tu i teraz! Głębiej! Mocniej!” Każde pchnięcie, każdy ruch w jej wilgotnym wnętrzu przynosił kolejną falę żadzy i podniecenia. Rusząłem się coraz szybciej, coraz silniej. Nagle poczułem jak jej wnętrze zaciska się na mnie mocniej i mocniej, czułem jej kolejne miarowe skurcze próbujące wycisnac ze mnie całą moją zawartość. Doszedł do mnie do jej glosny okrzyk rozkoszy. Wciąż rytnicznie wschodziłem w nią głęboko, głęboko. Każde pchniecie potegowało jej orgazm. Dużo… mocno… gleboko… mój członek, był gruby, pulsujący jakby miał zaraz pęknąć… jestem głęboko w niej… – Ahhh — jak przez mgłę doszedł do mnie jej kolejny okrzyk. Złączył się z moim głośnym westchnieniem. Czułem jak eksploduję w niej … Czas na chwilę staje … Dobrze … już dobrze.

Wzięliśmy się za ręce i przez kilka długich, spokojnych minut leżeliśmy cicho obok siebie na łózku. W końcu bez słowa wstaliśmy i zaczęliśmy się ubierać.
– A może… – przerwałem milczenie.
– Tak?
– Może … zostaniesz do rana? – zaproponowałem niezgrabnie.
– Wiesz… – zawahała się na chwilę – Jest już późno. Lepiej wrócę do swojego hotelu. Zjedziesz ze mną na dół, proszę?
Wyszliśmy z pokoju, wsiedliśmy do windy.
– To naprawdę szalone. – powiedzała Monika – Wiem tylko jak się nazywasz. Nic poza tym o Tobie nie wiem. Gdzie mieszkasz, co robisz. – wyrzucała z siebie – Ale podobasz mi się – dodała po chwili.
– To tak samo jak ja. Wiem tylko jak się nazywasz i że jestes piękna. i to mi wystarczy.
– No i mamy jeszcze swoje adresy mejlowe.
– Tak.
Wyszliśmy na ulicę. Pocałowalismy się po raz ostatni tego wieczoru. Spojrzała mi w oczy.
– Do zobaczenia? – powiedziała pytająco
– Do następnego razu! – uśmiechnąłem się.
Odwróciła się i ruszyła w stronę swojego hotelu. Patrzyłem na nią przez kilka chwil aż zniknęła za rogiem ulicy.

Wróciłem do pokoju. Spojrzałem na zegarek – dochodziła druga w nocy. – Cholera jasna! – zakląłem w myśli – Ale późno! Na dodatek jutro z samego rana czeka mnie arcynudna rozmowa. Wygląda na to że Jose i Manolo będą musieli wlać we mnie sporą ilość café solo!
Położyłem się i zamknąłem oczy. Uśmiechnąłem się – W sumie jakby nie patrzył to wolę taki wieczór i kilka(naście) kaw nastepnego dnia od cotygodniowej kawy z Ewą w wykonaniu Konrada. He he.

Scroll to Top