Remington i Rambo

Ciągle czułam na plecach czyjś wzrok. Mijaliśmy kolejne zatoczki, wielometrowe plaże, kępy nadmorskich sosen, połacie wydm, a czułam, że jest tuż tuż. Szedł gdzieś obok, jakąś drogą równoległą do plaży, ale widziałam w wyobraźni jego szkliste, świdrujące, niespokojne oczy. Nie wiem dlaczego, ale takie właśnie oczy uważam za szaleńcze. Szaleńcze i bez wątpienia chcące zrobić krzywdę. Mam to wrażenie, od kiedy przyjechaliśmy do ośrodka.

To musiał być mężczyzna….czułam jego przytłaczającą, palącą mnie wewnętrznie obecność. I wręcz widziałam jego rozbuchane seksualnie żądze. Irracjonalnie czułam, jak mnie dotyka, unosząc gwałtownym, bolesnym ruchem nogi, jakbym była manekinem z wystawy Mody Polskiej. Przytłacza mnie ciałem wielokroć cięższym i szybko szepce do ucha „nie bój się, maleńka, to inicjalizacja, wszyscy to przechodzą, teraz czas na ciebie.”
Aż się wzdygnęłam z obrzydzenia. Wyobraziłam siebie leżącą płasko, jak naleśnik, na sosnowym, wypolerowanym stole. Maestro, ubrany w krwistoczerwony strój arlekina z kapturem, chodzi wokół i zachęca mnie do seksu. Słowami, przelotnym dotykiem, czy wkładaniem słomek między palce u nóg. Od czasu do czasu głaszcze ciało zielonym wachlarzem z delikatnych liści wydm.

A ja czuję się zraniona, ubezwłasnowolniona, dzika w swojej narastającej do niego nienawiści. Wiem, że gdzieś mnie niesie. Niby leżę na stole, a czuję, jak wędrujemy przez jego przepastne krainy fantazji. On wędruje, a ja jak bezbronna paniusia mu się oddaję. I jeszcze z tego mam radość, na stole, na podłodze, w łazience, praktycznie wszędzie.
Aż mnie to otumaniło. I podwójnie wkurwiło. Moje fantazje zostaną moimi, a jego niech idą do piekła!!

Przypomniałam sobie, jak 15 lat temu widziałam tylko białe, koronkowe firanki, powiewające z wolna na wietrze, w które starałam się wlepiać wzrok, gdy wuj mnie gwałcił na moim własnym łóżku. Białe…koronkowe… nijakie…niczyje. Na pewno takich nie zawiesiłabym u siebie na zielono-czarnych karniszach. Najchętniej zawiesiłabym wuja i jemu podobnych niedowierzaczy, gdy nagle obwieściłam podczas zabawy, że wuj mnie zgwałcił. Potraktowano to jako żart młodej panny, głupi, ale wytłumaczalny, bo nie miała ojca. Pamiętam tę ciemność na twarzach, która zaległa po moim pytaniu:

– Jak mam wam powiedzieć, że to nie były żarty?
Goście obrócili moje słowa w kolejny dowcip niewyżytej nastolatki. Tylko ciotka i ojczym mi uwierzyli. Właściwie, trochę uwierzyli. Bo byli ze mną do końca dnia. Pocieszali mnie, wypytywali, ale słowem się nie zająknęłam. Taka sprawa była zbyt wstydliwa dla dorastającej pannicy. Ale zapamiętałam ten dzień do końca. I dzień ten pozostanie pamiętnym dla niektórych.

*****

Właśnie kończyłem długi, przechlapany w stresy tydzień. Od Annasza do Kajfasza, gdyby byli prawnikami. Czułem wzbierającą moc weekendu i blaknące światełka minionego tygodnia. Wreszcie koniec!!

Powoli, delektując się czekającą mnie rozpustą, wyszedłem na światło dzienne. Na ulicę. Z zaparkowanego naprzeciw samochodu wyszła zgrabna czarnula, dziwnie trzymając ręce z tyłu.

Przesunąłem po niej wzrokiem. Mniam-mniam. Schrupałoby się podobne ciasteczko, ale kobietki już czekają. Obróciłem na chwilę głowę do tyłu licząc, że może jeszcze jakaś wybiegnie. Czasami ścigały mnie aplikantki. Pozytywna strona zawodu. Nie, nikt mnie dziś nie ścigał. Obróciłem się w stronę schodów. Ponownie ujrzałem czarnulę.
Właśnie zaczynała celować do mnie z czegoś dziwnie długiego. Jakby był to remington 56. Przemknęło mi przez myśl, że taki sam widziałem na corocznym polowaniu na chronione jelenie.

Poczułem okropny ból głowy, szarpnęło mną w tył, dopiero potem usłyszałem huk wystrzału. Samego dymka z lufy już nie zobaczyłem.

*****

Śpieszyłam się i to nawet bardzo. Nie do męża, ani do dzieci. Zadzwonił do mnie tuż przed końcem pracy i oznajmił, że czeka w naszym hotelu. Zamówił dwa szampany, mrożone rzecz jasna, porcje krewetek i porcje szaszłyków wołowych. Ile tych porcji, nie wiadomo, bo zaraz odłożył słuchawkę.

Rozumiałam, że wreszcie nadszedł NASZ kolejny dzień.
Wysiadłam z taksówki, uprzednio już płacąc kierowcy z nawiązką. Podeszłam do zacienionych arkad hotelu. Portier właśnie wychodził mi naprzeciw, gdy poczułam z tyłu, z lewej strony głowy ukłucie. I z przodu prawego policzka.

Zanim zdążyłam się zastanowić, skąd na głównej ulicy miasta mogły się wziąć komary, po prostu położyłam się na chodniku, nie widząc już rozbryzgującego się mózgu i resztek górnej szczęki na pobliskiej ścianie.

*****

Schowałam remingtona 56 do przygotowanej przez fachowców torby.
To by było na tyle.
Tyle miałam zemsty, ile mnie ona niosła.

Nie czułam wzgardy dla siebie, że zabijam ludzi, wyrzutów sumienia, czy litości. Skrzywdzili mnie ewidentnie, więc oko za oko. Byli Grekami w wojnie o Troję.
Cofnęłam się w myślach paręnaście lat wstecz.

*****

Ojczym mnie gwałci. Przesuwa się po mnie oślizgłym, grubym cielskiem i napiera wewnątrz mnie! Napęczniałymi wargami usiłuje mnie pocałować. Czuję go niedelikatnego, spoconego, brudnego flejtucha, który zaraz się we mnie spuści!! O zgrozo!!! Ale patrzę też na takiego samego wuja, parę lat wcześniej.

I wiem, że już bydlakom nie odpuszczę. Za cholerę!!!
Widzę i czuję delikatny dotyk ciotecznej rączki. Zawsze w rękawiczce.
Przeważnie albo na piersi, albo w okolicach łona. Odczuwam przemożny wstręt do wszelkich działań kobiety, ale ona nie przestaje. Znajduje mnóstwo możliwości, by mnie pogładzić. A to przy komputerze, a to na wybiegu dla koni, gdy jednym ruchem skracam uzdę, a to przy ojczymie, gdy oboje mnie gwałcą.

Jak można nie przestać???
Kiedy kończy się cierpliwość?
Wtedy, kiedy człowiek ma dość.
I wtedy, kiedy ma remingtona.

*****

Nie czułam się aż tak niebezpiecznie, biegając po tej plaży.
Wiedziałam, że potrafię sobie pomóc, potrafię także pomóc swojemu ukochanemu.
Przecież nie każdy RAMBO musi być od razu mężczyzną!!

Scroll to Top