Sekret

– A co byście powiedzieli na to : „Muszla pamięta szum fal, jak serce kobiety miłość”. – Barnaba szeroko się uśmiechnął. – Wymyśliła to niejaka Emilia Tesz.
– Zwykłe grafomaństwo, truizm – nie wytrzymał Kacper. – Takie samo jak „Jak kto pracował, tak będzie żniwował”. Przecież serce kobiet tylko ku temu się zwraca. Mają jedno serce i jedną miłość. W odróżnieniu od nas. – szeroko się uśmiechnął.- Te wszystkie powiedzenia powodują u mnie początki zwracania wspaniałej śliwowicy, którą miałem zaszczyt pić z wami. – Czknął głęboko i przeciągle, po czym nagle chwycił się za usta.
– Nie tutaj, Kapi…- Aśka, jak zwykle czujna żona obrzuciła troskliwym, ale i zgorszonym spojrzeniem męża.

Kacper potężnie czknął i …, jak gdyby nigdy nic, wrócił mu uśmiech.
– Przecież żartowałem. – spojrzał na nas. – To tylko odruch wymiotny na podobnie pisane brednie… Wszystko to zwykłe banały, o czym wie każdy z nas. – przeciągnął wzrokiem po zgromadzonych. – Prawdziwe perełki porzekadeł tkwią gdzie indziej.
– Czyli gdzie? – Monika odgarnęła niewidoczny włos, który znienacka opadł z grzywki..
– W czymś trochę głębszym, bardziej inspirującym ludzką myśl. – Kacper potoczył wzrokiem po paniach. – Na przykład według Kisielewskiego „Kłamstwo bywa logiczniejsze, niż prawda”.

– To prawda….- wyrwałam się – „Prawda wtedy nam słodka, gdy nas nie dotyka”. – dodałam.
Cztery pary oczu spojrzały na mnie z podejrzliwością, jakbym palnęła właśnie coś ogólnie niezrozumiałego lub nieobyczajnego. A powinna tak spojrzeć tylko jedna para oczu. Para mężowska. Nieżyjąca. Szkoda, że nierozumiejąca.
Poprawiłam osuwający się ze mnie koc.
– Może dorzucilibyśmy do ogniska, bo coś słabo was widzę.
Barnaba i Kacper zerwali się jednocześnie.

Rozgwieżdżona miriadami srebrnych punkcików noc zawsze przyprawiała mnie o zawroty głowy. W takim nocnym, ogniskowym, świątecznym nastroju straciłam kiedyś dziewictwo. Nasze wesele z Knutem także pamiętam, jako tańce pod gołym, bezchmurnym niebem i noc poślubną na beżowym, moherowym kocu na łące, tuż przy lesie, gdzie leżałam zahipnotyzowana mnogością gwiazd, powolnością wschodu słońca i delikatnością jego ruchów.

Zawsze poddawałam się takiej atmosferze wesoło pląsającego ognia i przekomarzania w przyjaźni. Więc powiedziałam, cytując zasłyszane powiedzenie:
– Piłka jest okrągła, a ile w niej kantów?

Jakbym sprowadziła na Ziemię katharsis. Panowie zaczęli się sprzeczać o tak proste rzeczy, jak korupcja i wyczyszczenie do zera federacji piłkarskiej. Jakby sama czystka stanowiła problem.
– Zaraz, czegoś tu nie rozumiem, skoro ktoś poszedł siedzieć, potem drugi, to pozostali nadal trwają w zarządzie? I co tam robią? Uśmiechają się wstydliwie? Czy co?
– Nie czują się w obowiązku zejść ze sceny. – skwitował Barnaba.
– To kiedy się poczują? – spytałam.
– Chyba na święty nigdy…to taka nowo powstała polska tradycja. Pierdolić, co nam walną, spłynie po nas, jak po kaczce. Potem znowu będziemy u żłobu.
– Jezu… to okropne…- zachrzęściłam. – I znowu będą się korumpować?
– Się wie….tu pomału powstaje Legion Inwestycyjnych Gachów Antymacherskich – LIGA
– Dlaczego antymacherskich? – zwróciłam się do Barnaby.
– Bo nie mają pojęcia, jak naprawdę należy macherować. O roli macherstwa w życiu przeciętnego Polaka. I o roli mediów w macherstwach.
– Czy do jakichkolwiek mediów zaliczają się samochody? – spokojnie spytała Aśka.
Rozgorączkowane dyskusją głowy spojrzały na nią klinicznie i cynicznie.
– Zaraz, panowie, – Aśka aż powstała – Do wazonu wrzuciłam wszystkie trzy kluczyki do samochodów. Każda z pań wylosuje kluczyk i z właścicielem pojedzie do domu. Co wy na to?

Nie trzeba byłoby trzęsienia ziemi, żeby towarzystwo bardziej się uspokoiło. Właściwie zaległa grobowa cisza. Wiedziałam, że Aśka to powie, ale i tak obserwowałam panów, jak na pierwszej, wojskowej mustrze. Obaj zaniemówili i tak trwali. Na baczność. Trwaliby jeszcze dłużej, gdyby nie Monika.
– Widzę cisnące się wam na usta pytania. Tak. Kto wylosuje, tak pojedzie. Tak, lub nie, jeśli którakolwiek ze stron powie „tak”, lub „nie”. Jedziemy do domów mężów, żeby nikt nie zjawił się nieproszony. Teraz idziemy zrobić kawę. Po przyjściu chcemy usłyszeć wasze „tak”, albo „nie”.

To dziwne, ale panom rzeczywiście głos odjęło całkowicie. Nie tylko głos, ale przez parę sekund żaden się nie poruszył.
– Słyszeliście to? – rozległ się po chwili donośny szept Kacpra. – Zaraz, to idziecie robić kawę?? – zwrócił się do Moniki i zawiesił efektownie głos.
Wybierałyśmy się. Właściwie już poszłyśmy. A naprawdę tylko udałyśmy się w kierunku kuchni. Udawałyśmy, że idziemy.
Czułyśmy, że, ani oni nie chcieli, żebyśmy wyszły, ani my nie chciałyśmy wyjść.
W połowie drogi się zatrzymałam.
– Nie… chcę posłuchać ich dyskusji.

Wróciłyśmy. Panowie jakby to zauważyli, ale polali sobie po następnym koniaku.
Nie byłam pewna, czy wszystkie trzy mamy prawa jazdy? I czy to na pewno jest to, o czym rozmawiałyśmy wcześniej? Patrząc na Aśkę, rudą żonę Kacpra, miałam wątpliwości. Kochająca, do cycka przystaw, żona, wierna, stała w poglądach. Nigdy nie widziałam jej za kierownicą. Co jej się stało? Monika, rzutka brunetka, zawsze znajdująca wyjście z sytuacji, tu nagle okazywała się bezradna. Widziałam po jej minie, że bardzo się zastanawia. Stanowczo za bardzo.

Teraz jakby panowie przejęli nasz tupet.
– W domu doliczymy się więcej, niż trzech pokoi – zaczął Barnaba. – Może moglibyśmy wyjazd zamienić na pokoje?
Spojrzałyśmy po sobie. Tego nie przewidziałyśmy.
– Nie… – zaczęłam – nie o to chodzi….
– A o co? – wpadł mi w słowo Kacper. – Może o …miłość?? Wyuzdaną, taką, jaką się widzi na ulubionym pornosie? Coś, czego się nie ma normalnie, ale z wyobraźnią wszystko jest możliwe.
– Tak, tą …. dziwną miłość…. Monika po powiedzeniu stwierdziła, że palnęła gafę.
Zaległa kilkusekundowa cisza.. Potem obie strony nagle zaczęły przemawiać.
– Słuchajcie….
– Nie no…. może stworzymy…
– Dobra, to czego możnaby….
Ukróciłam to jednym, krótkim stwierdzeniem.
– No nie!!! …
– Nie my, tylko wy, panowie. My przedstawiłyśmy wam harmonogram zajęć i rozkład podróży, wy mieliście się do tego dostosować, lub nie. Choć opcja „nie” nie istniała w naszym rozkładzie. – Monika szeroko się uśmiechnęła i spojrzała na nich zalotnie – Czy jakiś facet mógłby nam się w ogóle oprzeć? – Widząc ją i będąc w męskich zarękawkach, w życiu nie chciałabym oddalać się od niej dalej, jak na odległość dłoni.
Miękli. Szybko. Dwaj faceci nie wiedzący właściwie, czego ich żony od nich chcą, podejrzewający orgietkę, ale nadal niepewni.

Wreszcie Barnaba to powiedział.
– A co z Katharsis?
Uśmiechnęłam się w duchu. Przecież to ja będę clue programu.

– Nie, nie zakładaj gumy, boli mnie po niej – odezwałam się. Delikatnie wszedł we mnie. Bez żadnej gumy.
– To byłoby niedopuszczalne tak się ześwinić. – odparł, po czym wszedł we mnie do samego końca. Teraz dopiero go poczułam. Zrobiło mi się miękko. Wreszcie ułożył się tak, że czułam go łechtaczką. Położyłam ręce na jego pośladkach. „Dokładnie tak, proszę.” Rżnij mnie delikatnie, ale ciągle gwałtowniej”…
Otworzyłam na chwilę oczy. Monika właśnie siadała mi na twarz. Cholera, nie uzgadniałyśmy tego…

Kri przycupnęła przy mojej lewej sutce. Za nią majaczył wielki cień gotujący się do wejścia.
Chyba wszedł, bo Kri nagle się wyprostowała, jęknęła cicho i wysunęła lewą dłoń w kierunku łechtaczki.
Owiał mnie łagodny, bardzo seksualny zapach. Wysunęłam pomału język, zrazu próbując, dotykając jej kobiecości. Odwzajemniła mi się szybkim ruchem biodra, po czym bardziej na mnie opadła. Monika.?..

Jezu….siedzi na moich ustach kobieta…. i chyba będę musiała się postarać….
Delikatnie musnęłam językiem całą wzdłuż. Bez reakcji. Tym razem parę posuwistych ruchów skierowałam w górę. Leciutko zadrżała. Jeszcze nie bardzo wiedziałam, czy mi się to podoba, ale na jej reakcję odpowiedziałam kontrreakcją. Teraz weszłam w nią głębiej, jednocześnie chwytając ją za biodra. Dokładnie poczułam przechodzące przez jej ciało delikatne szlochnięcie, jakby krótki spazm… i cisza. Jakby wtedy jeszcze nie wiedziała, ale teraz mi się oddawała, całkowicie, jakby zaufała do granic….jakbym była w niej, a ona we mnie.

Czułam też twardość, przesuwającą się w sobie, która zaczynała pomału mnie drażnić. Przy tak jedwabnej, miękkiej muszelce zaczynałam być… to dziwne…. lesbijką. Te jego nawet delikatne ruchy nie dawały mi nic, wręcz odpychały, a tym bardziej chciałam wejść w nią głębiej. Językiem.

I powolutku wchodziłam. Czułam każdy jej nerw na sobie i zaczynałam pozwalać sobie na małą zabawę…. lekko w nią wejdę, parę ruchów językiem i wyjdę…zobaczymy, jak zareaguje.
Zareagowała tak słodko, jak chciałam. Głębiej na mnie uklękła. Teraz już prawie miałam ją całą w ustach. Poczułam przenikającą mnie do głębi jakąś taką niewysłowioną .. słodycz i oddałam się całkowicie.

Czułam na sobie jej coraz gwałtowniejsze ruchy. W sobie również, choć nie to dawało mi czadu. Poczułam też palce na mojej tylniej dziurce. Ktoś majstrował przy samowyzwalaczu.
A wyzwalacz będzie nagły… Wtem, lekko się nade mną otworzyła. Trysnęła krótkim strumieniem tuż obok moich ust. Wpiłam się w nią, usiłując zrozumieć, dlaczego ja nigdy nie miałam takich reakcji? Dlaczego nigdy nie tryskałam? Co jest ze mną nie tak?
Usłyszałam słony smak jej deszczu.

Wtedy poczułam gorąco na brzuchu. Ukrop wielu kropel. Strzelisty facet. Potem jeszcze inne na piersiach. Poczułam, jak Monika rozsmarowuje wszystko na moim dekolcie.
Nie poczułam nic, jak facet we mnie kończył, natomiast poczułam jej dłonie, delikatnie rozprowadzające jego zawartość po moim ciele. Aż mnie skręciło z pożądania. Tylko nie wiedziałam, do kogo. Jednak ją miałam ciągle w ustach, teraz lekko przyśpieszyłam ruchy językiem. Statecznie wiła mi się nad głową, przesuwała lekko w jedną, to drugą stronę.
Dużo bym dała, żeby zobaczyć ten obraz na wideo. Nagle poczułam jak się schyliła, i jej gorący język Tylko mnie musnęła, ale wiedziała gdzie. Nie chciałam tego, ale ciało wyprężyło się, jak struna. Dobrze jest czasami mieszkać osobno w mózgu i ciele.
Poczułam błysk łyżew na tafli lodu. Nie oderwany lód od tafli, tylko sam błysk łyżew.
Poczułam błysk. Jakbym zobaczyła smak. Jakbym usłyszała dotyk.
Poczułam w sobie, bardzo głęboko. Ciało mnie opuściło i robiło ze mną niestworzone rzeczy.

Zaczęły mi drgać uda. Nie tak lekko, jak po męczącym biegu. Wpadły wręcz w hiperdrgania.
Jakbym właśnie kończyła alkoholową noc, zaczynającą się trzeźwiejącą delirką. Nie mogłam opanować drgania ud. Same żyły i prosiły o więcej. Domagały się. „Niosłyśmy cię tyle lat, teraz ty nas ponieś…”

Rozszerzyłam je szerzej. Powolny język przesunął się z góry na dół i spoczął na chwilę.
Ułożył się na mojej łechtaczce. Pomału się docisnęłam, jak mogłam. – Nawet, jak odleci, będzie musiał mnie ruszyć…- pomyślałam. – A co dalej?
Gdzie mężczyźni? I jak? Co z dziećmi?
Teraz dopiero zdałam sobie sprawę, w co tak naprawdę zabrnęłam. Ślepa uliczka? Kanał bez wylotu? Jak spłodzę dzieci, które już pragnę…? To gdzie to całe macierzyństwo…?
Czy będę później mogła ograniczyć swoje zaloty w stosunku do niej? Gdy już poznałam ten sekret?
– O nieeeeee….

Scroll to Top