Rozdział 14 – Prawda ujawniona

Rozdział 14 – Prawda ujawniona

14

Do domu miałem niecałe dwie godziny drogi. Z racji tego, że lał niesamowity deszcz, nie mogłem jechać szybko. Domyślałem się o co chodzi i wiedziałem, że mama sobie poradzi. To nie pierwsza taka akcja Łukasza. Łukasz to mój brat. Jeżeli w ogóle mogę tak nazwać naszą więź. Jest ode mnie 5 lat starszy. Nigdy nie mogliśmy znaleźć ze sobą wspólnego języka, toteż do dziś nie utrzymujemy kontaktu. Łukasz jest typem człowieka, który zbyt bardzo wciągnięty jest w ciemną stronę życia. Mam na myśli to, że od dziecka był bardzo kręcony, nigdy nie było go w domu, ciągle się włóczył i nie pomagał nam w codziennych obowiązkach. Miał po prostu gdzieś czy potrzebna jest nam pomoc, czy nie. Do tego, jako nastolatek wpadł w bardzo nieciekawe i niebezpieczne towarzystwo, z którymi kontakt utrzymuje do dziś. On nie traktował i nie traktuje naszego domu jako miejsca rodzinnego, w którym każdy ma wsparcie, w którym prowadzimy rozmowy itd., on traktuje dom jako hotel. Do mieszkania zwala się nad ranem, śpi do wieczora i tak od początku. Nie mam pojęcia skąd bierze pieniądze, ale domyślam się, że jest dilerem. Niejednokrotnie znalazłem w praniu paczkę drug’ów czy innego świństwa. Nie obchodzi mnie specjalnie jego życie więc nie wnikam w tego typu sprawy. Szczególnie jeśli są to sprawy dotyczące jego osoby. Bardzo się nie lubimy. Nawet nie potrafię sobie przypomnieć kiedy ostatni raz rozmawialiśmy. Pewnie były to czasy wczesnego dzieciństwa, kiedy to jeszcze biegaliśmy po podwórku… Jest wrzodem na dupie mojej mamy. Biedna musi się z nim użerać codziennie. Na pewno jest jej bardzo przykro, że jej pierworodny syn stoczył się do takiego poziomu. Wielokrotnie przeprowadzała z nim rozmowy, jednak nie przyniosły one żadnego skutku… dodatkowo, często urządzał awantury. Ten dzień nastał i dziś, jednak bardzo rzadko się zdarzało, aby mama dzwoniła do mnie z prośbą o pomoc w tej kwestii. Nie wiedziałem w zasadzie czego mogę się spodziewać i co zastanę w domu, gdy tylko tam dotrę.
Wciąż lało a pole widoczności było naprawdę bardzo małe. Na szczęście nie było dużego ruchu więc jechałem około stu kilometrów na godzinę. W głowie miałem już najstraszniejsze scenariusze, w których to mama leży w kałuży krwi lub została pobita. Niestety tak też mogło się stać, bo człowiek pod wpływam narkotyków robi przeróżne rzeczy, szczególnie, że z natury jest groźnym awanturnikiem. Myśl o tym tak bardzo mnie przestraszyła, że wcisnąłem pedał gazu do końca. Nie liczyło się w tej chwili to, że może mi się coś stać, prosiłem Boga, aby miał w opiece moją najukochańszą kobietę życia. Usłyszałem telefon.
– Tak? – odebrałem.
– Chcę tylko prosić cię o jedno. Daj mi znać jak już będziesz mógł, proszę. Bardzo się martwię i nie mogę zmrużyć oka. – chwila ciszy – Kocham cię, pamiętaj!
– Ja ciebie też Olek.
– Ahh! I nie rób nic głupiego! Za nim coś zrobisz, zadzwoń do mnie. Ok?
– Ok. Tak zrobię. – mimo, że naprawdę nie miałem humoru, uśmiechnąłem się sam do siebie. Tak właśnie działał Olek. Nawet na odległość potrafił mnie rozweselić. Kocham go. Tak bardzo go kocham! Wsparcie, którym mnie otaczał każdego dnia, było najwspanialszą rzeczą jaka mogła mi się przytrafić. Dopiero teraz zorientowałem się, że nigdy nie sprawiłem mu żadnej niespodzianki mimo, że na to zasługiwał jak nikt inny. Musiałem coś wymyśleć. Koniecznie!

Dojechałem do domu w ciągu półtorej godziny. Pogoda była okropna. W dalszym ciągu lało i wiało. Mój rodzinny dom otaczała mroczna aura. W żadnym z pokoi nie paliło się światło. Drgnąłem i modliłem się, aby moja wizja nie okazała się prawdą. Zaparkowałem auto, założyłem kaptur na głowę i ruszyłem ku drzwiom. Wziąłem głęboki oddech i złapałem za klamkę. Drzwi otworzyły się, ale ze środka nie dobiegał żaden dźwięk. Włosy stanęły mi dęba. Nigdy bym nie przypuszczał, że we własnym domu będę czuł się jak szpieg. Wszedłem do salonu i zastałem tam mamę. Siedziała skulona na sofie zasłaniając sobie twarz rękoma. Płakała i cała drżała.
– Mamo? – zapytałem niepewnie.
– Dominik! – zerwała się na nogi i wpadła mi w ramiona – Dziękuję, że jesteś! – wpadła w przeraźliwy płacz. Czułem jak mocno wbiła się w moje ciało. Potrzebowała wsparcia. Nie miała nikogo, komu mogłaby się zwierzyć a przede wszystkim przytulić. – Przepraszam, że cię ściągnęłam, ale bardzo potrzebowałam twojej obecności.
– Nic się nie stało, w końcu po to ma się dzieci. – pocieszyłem ją i pocałowałem w czoło. – Opowiedz co się stało.
Zapaliłem światło, wstawiłem wodę na herbatę i usiedliśmy w salonie. Wciąż widziałem, że nie może dojść do siebie. Zrobiło mi się jej żal. Przysunąłem się bliżej i objąłem ręką.
– Łukasz zrobił mi wielką awanturę. Wrócił do domu kompletnie pijany, ale w jego oczach widziałam moc nienawiści i złości. Przestraszyłam się, bo wyglądał nienaturalnie. – zatrzymała się aby zebrać myśli. – Kłótnia zaczęła się bez powodu, ot tak, od słowa do słowa. Uderzył mnie. Rozumiesz? Łukasz mnie uderzył! Nie wiedziałam co mam zrobić. Czułam olbrzymi strach, w jego oczach widziałam czystą wrogość, nienawiść i wstręt wobec mnie. Nie miałam kompletnie pojęcia co się wydarzyło, dlaczego tak ze mną postąpił. Próbowałam się bronić, ale gdy chciałam uciec do pokoju i zamknąć się w nim, złapał mnie mocno za rękę i pociągnął tak mocno, że upadłam. – w tym momencie odsłoniła łokieć. Krwawił. – Przepraszam, że cię tu sprowadziłam, ale bardzo się przestraszyłam. Gdy udało mi się wybrać do ciebie numer i zadzwonić, zorientował się i wyrwał mi telefon z dłoni. – rzuciła szybki gest w stronę kąta. Dostrzegłem w nim potrzaskany w mak telefon.
– Gdzie on teraz jest?! Zabije go! – krzyknąłem w nerwach. Za chwilę jednak pomyślałem, że nie jest to wsparcie dla mamy. To niczego nie rozwiąże. Poza tym, obiecałem Olkowi, że zanim coś zrobię, zadzwonię do niego. – Dzwonię na policję! Dość tego.
– Nie! Proszę, nie rób tego!
– Mamo, on nie może pozostać bezkarny! Musi odpowiedzieć za swoje czyny.
– Dominik, nie masz pojęcia co to znaczy wydać swoje dziecko. Nie chcę tego. On się zmieni.
– Mamo co ty wygadujesz?! Ile to już trwa?! Rok, dwa, pięć?! Ile czasu potrzebujesz, żeby zrozumieć, że on się nie zmieni. On taki jest. Musimy coś z tym zrobić. Nie dam ci żyć w ciągłym strachu! Musisz mieć spokój, zasługujesz na to. Chcesz do końca mieszkać z tym bydlakiem? Chcesz być poniżana?! Chcesz być bita?! Dzwonię na policję. Gdzie on teraz właściwie jest?
– Nie wiem. Wyszedł z domu… Nie zniosę tego dłużej.
– Dlatego ja to muszę zrobić. Wiem, że ty nie będziesz w stanie rozwiązać tego problemu sama. Dzwonię. – wybrałem numer alarmowy i zgłosiłem całe zdarzenie. Policja przybyła prawie po pół godzinie. Nakłoniłem mamę do współpracy. Widziałem, że sprawia to jej ogromny ból. Opowiedziała o wydarzeniu dokładnie, z najmniejszymi szczegółami a na koniec pokazała swoje obrażenia. Na ciele uwidoczniły się nowe już siniaki. Dwóch policjantów zapisywało wszystko starannie, zadając przy tym mnóstwo procedurowych pytać.
– Czy wiecie państwo gdzie znajduje się teraz pan Łukasz?
– Nie mamy pojęcia.
Po chwili dodałem jeszcze, że to nie był jego pierwszy taki wyskok, i że zdarza się to dość często. Mama spojrzała na mnie groźnie, ale chciałem dla niej jak najlepiej więc nie obchodziło mnie co w tej chwili o mnie pomyśli. Nie obchodziło mnie również to, czy Łukasz trafi do więzienia czy nie. Nigdy nie mieliśmy dobrych stosunków, w zasadzie żadnych stosunków, żadnych relacji, żadnych więzi, oprócz tego, że wiązały nas wspólne geny, był dla mnie obcą osobą. Miał nas na tyle gdzie, że nawet gdy przychodziły święta Bożego Narodzenia czy też święta Wielkanocne, zostawiał nas i całą rodzinę i wychodził do kolegów. Policja opuściła mieszkanie. Emocje opadły.
– Połóż się mamo, zostanę tu i będę stróżować. Jeśli Łukasz wróci, od razu zadzwonię po policję. Nie martw się. Możesz spać spokojnie.
– Dziękuję Ci Dominik. Nie wiem czy dobrze zrobiliśmy. Żałuję tego bardzo i chyba nie wybaczę sobie do końca życia, że wydałam syna. – Nic nie skomentowałem, zdawałem sobie sprawę, że jest to dla niej kolosalny krok, ale starałem się jej wytłumaczyć, że jest to krok w dobrą stronę. Mama poszła spać a ja miałem chwilę czasu dla siebie. Usiadłem przed telewizorem i obmyślałem plan działania. Przypomniało mi się, że obiecałem Olkowi, że do niego zadzwonię. Spojrzałem na zegarek, było już przed trzecią nad ranem. Musiałem jednak to zrobić. Sam potrzebowałem wsparcia.
– Dominik? – usłyszałem wołanie mamy. Wstałem szybko z łóżka i popędziłem w jej kierunku, myślałem, że Łukasz wrócił i zakradł się do jej pokoju.
– Tak? – wsadziłem głowę w jej drzwi. – Coś się stało?
– Tak. Chciałam z tobą porozmawiać. – zamyśliła się – Podczas tej awantury, Łukasz krzyczał coś w tym amoku o tym, że jesteś jak to on powiedział ”pedałem”. Chciałam się Ciebie spytać czy to prawda?
Serce mi się zatrzymało a po chwili ruszyło z wielkim impetem tak mocno, że bałem się, że za chwilę wyskoczy. Poczułem nagły przypływ adrenaliny, który śmiało mogłem porównać do skoku na bungee. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Z tej sytuacji nie było odwrotu, nie miałem jak się wycofać. Bałem się, że to zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień więc chciałem jakoś wybrnąć z tego położenia. Bałem się również, że mama może nie wytrzymać tak dużego natłoku informacji i załamie się doszczętnie.
– Eeeerrrmmm…. Czemu to powiedział? – chciałem zapytać wymijająco.
– Mówi, że już dawno cię o to podejrzewał. Na dodatek znalazł w twoim pokoju jakieś gazety przedstawiające nagich mężczyzn. Nie miałam odwagi wejść do twego pokoju, poza tym, chciałam uszanować twoją prywatność. – Mimo wszystko jej głos był jednostajny i nie wydawała się być poddenerwowana. Czułem się lekko zaskoczony.
– Mamo… – zbliżyłem się do niej – Ja… Ja nie wiem jak ci to powiedzieć…
– A więc to prawda… – zakryła twarz dłońmi i zaczęła chlipać. – Jesteś pewien? – dodała po chwili.
– Tak. Mamo… Ja chciałem już dawno ci o tym powiedzieć, ale nie wiedziałem jak się zachowasz. Poza tym, wiedziałem, że masz wystarczająco dość dużo problemów z Łukaszem. Nie chciałem dodawać ci więcej zmartwień. – starałem się jej wytłumaczyć najdelikatniej jak potrafiłem. – Bałem się też, że się mnie wyrzekniesz a przecież jesteś jedyną mi bliską osobą.
– Dominik, nigdy tak nie myśl. Zobacz ile musiało mnie kosztować dzisiejsze wydarzenie. Będę chyba sobie do końca życia pluć, że postąpiłam tak, jak postąpiłam więc jak mogłabym się ciebie wyrzec?! – jej głos się załamał, ale znalazła resztkę sił aby dokończyć ten trudny dla nas obojga temat – Kocham Cię nad życie. Jesteś moją opoką. – uśmiechnąłem się do niej i przytuliłem.
– Czy to znaczy, że nie masz mi tego za złe? – zapytałem niepewnie.
– Nie Dominiku. Nie mam. Szczerze ci powiem, że czasami się zastanawiałam nad tym więc sięgałam po odpowiednie informacje, które znalazłam w Internecie. Z tego co wiem, to takim się rodzisz. – jej podejście bardzo mnie zaskoczyło. Zawsze wyobrażałem sobie tą rozmowę w bardziej dramatyczny sposób. – Oczywiście wolałabym mieć wnuki i synową, ale nie mogę zmienić twojego przeznaczenia. Pamiętaj, że dla mnie zawsze będziesz moim kochanym synem i nigdy nie powiem na ciebie złego słowa ani nie skrytykuję twojego zachowania. Rozumiem, że masz swój światopogląd i szanuję to, w końcu jesteś dorosły, nie?
– Dziękuję mamo. To naprawdę dla mnie ważne. Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Zawsze zastanawiałem się w jaki sposób ci to powiem i nigdy nie pomyślałbym, że nasza rozmowa odbędzie się w takich okolicznościach. Chciałem cię przeprosić, że nie miałem odwagi, aby powiedzieć ci prawdę, zasługujesz na to. I przepraszam, że nie powiedziałem wcześniej.
– Nie przepraszaj, rozumiem cię. Zdaję sobie sprawę, że jest to trudne, bardzo trudne! – podniosła głos – Na pewno musisz żyć w ukryciu… – posmutniała.
– Nie rozmawiajmy o tym teraz. Połóż się spać, na pewno jesteś wykończona. Obiecuję, że rozmowę dokończymy. -ucałowałem ją. – Dobranoc mamo!
– Dobranoc synu.
Opuściłem pokój i wziąłem głęboki wdech. Czułem, że emocje opadają, miałem wrażenie, że budzę się z jakiegoś koszmarnego snu. Usiadłem na kanapie i zacząłem płakać. Chciałem aby Olek przy mnie teraz był. Cała prawda jaką ukrywałem od dziecka wyszła na jaw w tak idiotyczny sposób. Być może wątek mojej orientacji zapoczątkował kłótnię mamy z Łukaszem. On zawsze był na mnie cięty i przy najbliższej wolnej okazji starał się udowodnić, że jestem nikim, zwyczajnym zerem. Czułem się też w dziwny sposób szczęśliwy, nie dlatego, że wszystko ujrzało światło dzienne, bo to akurat był element, który najmniej mi się podobał, ale szczęśliwy dlatego, że mimo, iż mama wiedziała, że jestem gejem, wciąż bardzo mnie kochała. Była to raczej satysfakcja z tego powodu, że Łukasz okazał się być na straconej pozycji. Próbował sprawić, abym poczuł się tak samo znienawidzony przez świat jak on, z tym, że on sam sobie na to zasłużył, a ja taki się urodziłem i w przeciwieństwie do niego, nie sprawiałem żadnych problemów czy też nie krzywdziłem najbliższych mi osób. Tak to odebrałem…
– Olek! – pomyślałem. Wybiła czwarta rano. Pomyślałem, że na początek wyślę smsa.
,,Śpisz?”
Po chwili usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu.
– Cześć. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem…
– No coś ty! Czekam na jakikolwiek znak od ciebie już od kilku godzin. Myślałem, że coś się stało.
– Nie mogłem wcześniej zadzwonić, przepraszam.
– Nie przepraszaj, lepiej powiedz co tam się dzieje? Co z twoimi bratem? Bo masz brata, tak?
– Tak Oli mam… To trudny temat. Mogę zadzwonić do ciebie jutro? Jestem bardzo zmęczony.
– Ahhh.. -westchnął – rozumiem. Dziękuję za telefon. Kocham cię.
– Ja ciebie też. Brakuje mi ciebie. Dobranoc. Mam nadzieję, że jeszcze zaśniesz.
– Spokojnie, dzisiaj mam na piętnastą więc zdążę się wyspać. Dobranoc.
Rozmowa trwała niecałą minutę, a dała więcej niż mogłem przypuszczać. Sam głos Olka był jak ukojenie. Czułem się bezpiecznie mimo, że dzieliło nas prawie dwieście kilometrów. Ten dzień pozostanie w mojej pamięci do końca życia. Bardzo mnie cieszyło to, że odważyłem się na krok do przodu i po raz pierwszy przeciwstawiłem się Łukaszowi. Postanowiłem, że doprowadzę sprawy do końca i sprawię, że mama będzie miała szczęśliwe i godne życie. Zasłużyła na nie. Wiedziałem jednak, że jutrzejszy dzień przyniesie wiele złego i że czeka mnie kolejna, poważna rozmowa z mamą na temat mojej orientacji. Nie dałem rady już myśleć, zamknąłem mieszkanie od środka i padłem na łóżko jak po całodniowej harówce w okopach.

Scroll to Top