Rozdział 18 – Domówka Kamila

Rozdział 18 – Domówka Kamila

18

Cały tydzień zleciał jak szalony. W niedzielę wróciliśmy znad morza. Niestety nie zwiedziliśmy wszystkiego, co chcieliśmy, bo pogoda się popsuła… Mimo wszystko byliśmy zmęczeni łażeniem i zwiedzaniem. Potem szybki bieg i zaliczanie egzaminów na uczelni. Naprawdę miałem mało czasu na spotkanie z Olkiem, ale i on był zabiegany. W końcu przyszedł piątek i impreza u Kamila. Pomyślałem, że jednak się wybiorę. Przykro mi było , że nie mogę zabrać ze sobą Olka, bo niby byłby ze mną jako kto?
– Mam do ciebie pytanie – zacząłem niepewnie.
– Taaak? Mam się bać? – zażartował.
– Nie.. skąd. Chodzi o to, że mam imprezę, domówkę u kolegi z roku. Czy mogę pójść?
– Oszalałeś? Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Przecież ustaliliśmy, że możemy mieć też i czas dla siebie samych. Nie musimy być ciągle razem.
– No wiesz, po prostu chciałem być fair. Czyli mogę iść? – dodałem jeszcze raz.
– Jasne!
– I nie będziesz zazdrosny?
– A powinienem?
– Nie. Nie ma o kogo. – zaśmiałem się. – Masz jakieś plany na piątek?
– Nie mam. W zasadzie chciałem się pouczyć.
– Ok, rozumiem. Zobaczymy się w sobotę?
– Oczywiście!
– Świetnie! W takim razie do zobaczenia!
– Pa! Kocham Cię!
– Ja ciebie też. Całusy!
Tym bardziej zrobiło mi się głupio, że ja będę imprezować, podczas gdy Olek będzie spędzał sam piątkowy wieczór. Ale musiałem zadbać też o swoich znajomych. Nie można ograniczać się ciągle do tej samej grupy ludzi. Nowe znajomości to podstawa! Zacząłem szykować się do wyjścia. Kąpiel, prasowanie ciuchów i tak dalej. Opuściłem mieszkanie i udałem się na domówkę Kamila. Nie wiedzieć czemu denerwowałem się. Dziwne uczucie. Chyba po prostu nie wiedziałem czego mogę tak naprawdę się tam spodziewać. Wiem, że na pewno będzie ostro. Dużo panienek, głośna muzyka, zioło i inne drug’i, których nie trawie. Niestety, taka jest rzeczywistość polskiej młodzieży – pomyślałem a potem zreflektowałem się, że mówię jak podstarzały człowiek z co najmniej sześćdziesięcioletnim doświadczeniem życiowym.

Zadzwoniłem domofonem i standardowo furtka otworzyła się bez żadnego pytania ze strony właściciela. Drzwi się otworzyły a w nich stał Kamil.
– Kogo to moje oczy widzą! – krzyknął. Dziś nie był pijany, nawet nie był wstawiony.
– Cześć Kamil. A co to? Nie ma imprezy? – zapytałem.
– Jest! Skąd ten pomysł?
– Wnioskuje to po tym, że jesteś trzeźwy. – odpowiedziałem szybko.
– Hahaha, jeszcze wczesna pora! Spokojnie na pewno się upiję. Zresztą – dodał – ty też! Nie pozwolę zmarnować sobie takiej okazji!
– Co masz na myśli?
– Nic. Po prostu chciałbym się porządnie napić z kumplem. To źle?
– Nieeeee…! Skąd. To miłe! – rzuciłem.
– Może wejdziemy do środka?
– Aaaah tak! Rzeczywiście! – weszliśmy do środka, gdzie była większa część ludzi, których kojarzyłem z ostatniej domówki Kamila. Przywitałem się ze wszystkim.
– Chodź, zrobię ci drinka. – zawołał Kamil zapraszając tym samym do barku, w którym znajdowały się przeróżne alkohole. – Jakiego chcesz?
– Nie mam pojęcia. Szczerze ci powiem, że nie znam się na drinkach. Zdaję się na ciebie!
– Nie ma sprawy. Zrobię ci coś mocnego, co?
– Ok – powiedziałem trochę niepewnie.
Kamil przyrządził mi coś, co w smaku przypominało truskawkę z miętą. Za cholerę nie mogłem zgadnąć co to jest. Ważne, że było przepyszne! No i mocne, bardzo mocne…
– Jak tam połów? – zapytałem go rozglądając się po pobliskich dziewczynach.
– Daj spokój, nic… kompletnie nic. – powiedział załamanym głosem.
– Dlaczego masz takie parcie na to wszystko?
– Jak to dlaczego? Jestem młody! Chcę się bawić!
– Rozumiem, ale nie uważasz, że za bardzo się na to na kręcasz? Może daj trochę na luz, hę?
– Nie wiem… – zamyślił się – może masz i rację… – Uśmiechnął się do mnie w sposób, którego za chiny nie mogłem rozszyfrować.
Drinki były tak dobre, że nawet nie wiem kiedy, a już piłem czwartego. Muszę przyznać, że Kamil jest naprawdę dobry w przyrządzaniu trunków. Poczułem, że kręci mi się w głowie.
– Kamil! – krzyknąłem przez tłum znajdujących się już ludzi. Nie usłyszał. Przedarłem się przez całe towarzystwo. Miałem wrażenie, że z każdą sekundą przybywa co raz więcej ludzi a sytuacja opanowania gości wymknęła się spod kontroli Kamila. W końcu udało mi się do niego podejść. Złapałem go za rękaw.
– Co tam? – zapytał dość mocno wstawionym głosem.
– Muszę się przewietrzyć! Wychodzę na zewnątrz! – krzyczałem, bo głośna muzyka i krzyki ludzi nie pozwalały na normalną rozmowę.
– Czekaj! Idę z tobą!
Wyszliśmy na zewnątrz. Od razu poczułem świeży podmuch listopadowego wiatru. Stanęliśmy w ogrodzie, który dziś wydawał się być uboższy. Rozejrzałem się dookoła i zauważyłem, że nie ma już jacuzzi a wszystkie kwiatki zostały wykopane. Podwórze zostało przygotowane na przyjście zimy.
– Jak się bawisz? – zapytał.
– Fajnie! Ale mam wrażenie, że jest coraz więcej ludzi i ciężko ci zapanować nad nimi, co?
– Tak, faktycznie. Nie mam pomysłu co mogę zrobić, aby moja chata nie była aż tak oblegana. Zapraszam swoich znajomych a oni zapraszają swoich i tak dalej. Niedługo zjedzie się tu całe miasto. Muszę coś wykombinować na następny raz. Kto wie, może zrobię wejściówki. – zaśmiał się.
– To niegłupi pomysł. Przynajmniej będziesz wiedział kto jest kim – dodałem śmiejąc się. – Jest też drugie rozwiązanie. – ciągnąłem dalej – myślę, że powinieneś wynajmować ochronę na noc.
– A wiesz, że ostatnio o tym myślałem? Po ostatniej domówce został wyniesiony jeden fotel i kilka storczyków. Rozumiem…. Fotel był dość drogi, wygodny, obity drogim materiałem, ale kwiatki? Serio? – zaśmiał się. – myślę, że ochrona to bardzo dobry pomysł.
Pokiwałem głową. Spojrzałem w górę na bezchmurne niebo. Miliony gwiazd rozciągały się nad naszymi głowami. Pomyślałem o Olku i zrobiło mi się smutno, co zauważył Kamil.
– Co się dzieje?
– Nic, przypomniało mi się coś. Nieważne. Wracamy? Już mi lepiej.
– Tak, jasne. Kolejnego drinka?
– Owszem! Są świetne! – wyznałem.
– Dziękuję, bardzo mnie to cieszy!
Weszliśmy do domu, panował tam niesamowity gwar, na ziemi leżało jakieś potłuczone szkło, w powietrzu unosiły się kłęby gęstego dymu, na podłodze były porozlewane alkohole a do tego ta głośna muzyka. Poczułem się zmęczony, ale obiecałem Kamilowi, że dotrzymam mu dzisiaj towarzystwa.
Wypijałem kolejnego drinka, potem następnego. Czułem, że opadam z sił, ale nie miałem energii na powrót do domu. Wszedłem do kuchni gdzie jakaś para oddawała się namiętnym pocałunkom. Panna siedziała na blacie z nogami opartymi na biodrach chłopaka. Ten natomiast miał rozpięte lekko opuszczone w dół spodnie. Wiedziałem co będzie się działo i nie miałem ochoty oglądać jak dwójka heteryków uprawia seks na blacie kuchennym, dlatego szybko opuściłem kuchnię obracając się na pięcie. W tym momencie wpadłem na Kamila, który oblał się drinkiem.
– Aj! Sorry, nie chciałem! – przeprosiłem go.
– Nic się nie stało, daj spokój. Co tak uciekasz?
– Nie chciałem im przeszkadzać – pokazałem ręką w kierunku kuchni. Kamil zajrzał tam i zrobił zbulwersowaną minę.
– Wyjazd stąd! Jak chcecie się ruchać to do domu a nie tu na moim blacie, gdzie robię sobie kanapki! – para odwróciła się, ale niezbyt przejęta zaistniałą sytuacją w żółwim tempie zeszła z blatu. – wypad stąd mówię i to już! – Spojrzeli na niego z pogardą i opuścili mieszkanie.
– No, no, no… Podziwiam za odwagę! – powiedziałem zdumiony – ja chyba nie potrafiłbym tak postąpić z gośćmi.
– Potrafiłbyś, zaufaj mi. Nawet ich nie znam, a sądząc po ich minach oni również nie mieli pojęcia kim jestem. Jeszcze by tego brakowało, żeby rozsiewali swoje płyny fizjologiczne w moim mieszkaniu.
– Mówisz jak prawdziwy pielęgniarz! Cóż za słownictwo! Hahaha! – poczułem, że naprawdę jestem już pijany i potrzebuję się położyć. – Mogę zostać na noc? Nie mam sił wracać do domu a nie wziąłem kasy na taksówkę. – poprosiłem go grzecznie.
– Jasne! Będziesz spał w moim pokoju na górze, co ty na to?
– Brzmi w porządku, o ile nie trzymasz tam swoich niewolnic przywiązanych do łóżka – zażartowałem.
– Nie, coś ty! Nie jestem jeszcze na tym etapie zadowalania się.
– Chodź, zaprowadzę Cię. I tak muszę się przebrać, bo jestem cały mokry. – spojrzałem na jego koszulę, rzeczywiście była cała mokra, wylał na siebie całego drinka.
– Sorry jeszcze raz. – dodałem.
– Nie przeżywaj! – machnął ręką.
Zaprowadził mnie na górę, gdzie było kilka par drzwi i długi kręty korytarz. Podłogę pokrywał jasny marmur, który był perfekcyjnie wypolerowany. Stały też jakieś kwiaty a’la palmy w dużych glinianych donicach i pianino. Kamil wprowadził mnie do pokoju.
– To jest mój pokój – zademonstrował zapalając światło.
Pokój naprawdę robił świetne wrażenie. Kamil miał duże małżeńskie łóżko, po którego obu stronach znajdowały się małe etażerki z lampkami nocnymi. Cały pokój był w kolorze czarno-siwo-czerwonym z elementami metalicznymi. Czarne i lśniące panele na podłodze dawały świetny kontrast z czerwonym dywanem i zasłonami ciągnącymi się aż po ziemi. Natomiast grafitowe ściany niesamowicie zgrywały się z czarnymi meblami. Zauważyłem, że nawet w pokoju ma czerwonego storczyka. Ta rodzina chyba miała hopla na punkcie tych kwiatków… Pokój robił nieziemskie wrażenie.
– Meble musiały kosztować majątek – powiedziałem z wciąż otwartymi ze zdumienia ustami.
– Nie ukrywam, że tak było. Rodzice ściągali je gdzieś z tropikalnych lasów. Podobno mają pięćset lat gwarancji. – zaśmiał się. W pokoju miał też drzwi, które po chwili otworzył. Moim pijanym już oczom ukazała się łazienka, a raczej łaźnia. Pomieszczenie było niewiele mniejsze od pokoju i także było stonowane w tych samych kolorach. Znajdowała się tam duża wanna z hydromasażem, w której zmieściłaby się cała rodzinna, duża podwójna umywalka, toaleta i dodatkowy prysznic.
– Na minimalizm to ty nie stawiasz! Jestem pod ogromny wrażeniem. – wystękałem w szoku.
– Daj spokój. To wszystko sprawka rodziców. Ja nie mam nic tu do gadania. – wyznał w taki sposób, jakby chciał mi się zwierzyć. – Jedyne co wybierałem, to kolory. W takim najlepiej się czuję, odpoczywam psychicznie. Czuj się jak u siebie – dodał.
– Na pewno będę! – rzuciłem szybko. Wróciliśmy do pokoju, nie wiedziałem gdzie mam zająć miejsce dlatego kręciłem się po pomieszczeniu biorąc każdą rzecz w rękę i oglądając. Zacząłem od trofeów sportowych, które zostały objaśnione mi jedno po drugim. Potem przeszedłem do ramek ze zdjęciami. Z nich z kolei dowiedziałem się, że Kamil ma dwie starsze siostry. Jedna z nich mieszka gdzieś w Stanach Zjednoczonych, a druga we Wrocławiu. Kamil towarzyszył mi przy boku i objaśniał wszystko po kolei ze szczegółami. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale sądząc po ucichającym hałasie na dole, myślę, że dosyć długo. Nawet nie wiem kiedy poczułem się lepiej. Kamil zszedł na dół aby zorientować się w sytuacji. Po kilku minutach dołączyłem do niego. W salonie panował niesamowity burdel. Masa pobitego szkła, porozlewane soki i alkohole, pety na podłodze i niewyobrażalny smród papierosów i zioła. Na szczęście w salonie siedziało już tylko kilka osób, które zobaczywszy Kamila z groźną miną wstali i pożegnali się z nim. Spojrzałem na wiszący zegar. Była prawie 5 rano.
– Współczuję ci. Naprawdę szczerze ci współczuje – rozejrzałem się po tym całym bajzlu.
– Nie współczuj, ja tego nie będę sprzątał. – roześmiał się – z samego rana dzwonię po moją stałą panią, która ogarnie to w kilka godzin.
– Stać cię na to?
– Stać czy nie stać muszę to jakoś ogarnąć, a sam mam dwie lewe ręce do sprzątania. Poza tym, mam dość duże kieszonkowe, które nie zawsze zostaje spożytkowane do końca.
– Rozumiem, zazdroszczę ci.
– Czego?! Kasy? Uwierz, że to nic fajnego, same problemy… Popatrz, co z tego, że mam pieniądze, jeśli nie mam przyjaciół. Mam może ze dwie osoby. No! Ty jesteś trzecią oczywiście – dodał zadowolony
Nic mu nie odpowiedziałam, być może miał rację. Ostatni już goście opuścili dom i zostaliśmy sami.
– To co, jeszcze po jednym drinku na dobranoc ? – zaproponował.
– W zasadzie czemu nie!
Kamil przygotował drinki, które wydały mi się być jeszcze mocniejsze niż wcześniej. Rozmawialiśmy o życiu. Mój nowy kolega wydawał się być niesamowicie przejęty moją obecnością, widziałem w jego oczach radość i błysk. Pomyślałem, że pewnie miał rację co do przyjaciół i pieniędzy i zrobiło mi się go żal. Wiedziałem, że potrzebuje takich rozmów jakie właśnie prowadziliśmy. Dokończyliśmy nasze drinki a stan upojenia powrócił z podwojoną siłą. Nie byłem w stanie stać na nogach więc Kamil, który sam miał z tym problemy, chwycił mnie pod pachę i powoli wczołgaliśmy się po schodach do pokoju. Położył mnie na łóżku. Nie byłem w stanie się też rozebrać, toteż Kamil pomógł mi zdjąć buty, skarpetki, spodnie i koszulę. Za pewne czułbym się nieswojo gdybym był trzeźwy, bo nie cierpię pokazywać swojego ciała nikomu obcemu, ale mój stan upojenia był zbyt silny, aby przejmować się takimi pierdołami.
– Wszystko ok? – zapytał Kamil – Kiepsko wyglądasz.
– Taaaaa… ok. Po prostu bardzo kręci mi się w głowie.
– Rozumiem. Też nie czuję się najlepiej. Chyba nie potrzebnie piliśmy tego ostatniego drinka. Poskładał nas.
– Dokładnie tak. – wybełkotałem. Każdy ruch głową przyprawiał mnie o wymioty i silne zawroty a oczy samowolnie zamykały się.
W pewnym momencie poczułem coś na moich ustach. Otworzyłem oczy i zauważyłem, że Kamil mnie całuje. Następne, co pamiętam to to, jak się budzę. Otworzyłem oczy przecierając twarz. Byłem nagi a obok mnie leżał Kamil. Odkryłem kołdrę. Niedowierzanie! Wielkie niedowierzanie! Wpadłem w atak histerii. Kamil był nagi, kompletnie nagi, jak Bóg go stworzył. Zerwałem się z łóżka, ubrałem i wybiegłem z domu.
– Boże, co ja narobiłem?! Co ja najlepszego zrobiłem! Jaki ja jestem głupi! Przecież jeszcze nad morzem obiecałem Olkowi, że nigdy go nie zdradzę, a tu tydzień później ląduję z kolegą z roku w jednym łóżku! Cholera! Co ja mam teraz zrobić! Co ja powiem?! – krzyczałem sam do siebie – Nic. Dominik uspokój się. – starałem się ogarnąć – Dominik, nic się nie stało. Wrócisz do domu jak gdyby nigdy nic, grzecznie się położysz do łóżka i udasz, że wszystko jest w porządku i nic się nie zmieniło. – wziąłem kilka głębokich wdechów i zacząłem biec przed siebie. Nie wiem ile czasu biegłem, a przede wszystkim dokąd biegłem. Znalazłem się w parku, gdzieś na trawie niedaleko jakiejś nieznanej mi fontanny. Położyłem się i spojrzałem w niebo. Próbowałem poskładać wszystkie myśli. Próbowałem przypomnieć sobie, co dokładnie się stało. – Byłeś na domówce u Kamila – zacząłem monolog – potem piłeś, piłeś i piłeś. Cholera! Ja nic nie pamiętam! Totalnie nic. Tabula rasa! – starałem się skupić jak tylko mogłem. – Mam ! Ostatnie co pamiętam to to, jak Kamil oprowadzał mnie po swoim pokoju i łazience… Ale co potem!? Nie wiem. – zacząłem przeraźliwie płakać. Jakaś kobieta przechodząca obok zatrzymała się koło mnie i zapytała czy wszystko w porządku. Opowiedziałem jej historię. Ta jednak usłyszawszy, że jestem gejem, wystraszyła się i w podskokach uciekła. Zakryłem twarz dłońmi i płakałem. Nie wiem jak długo to trwało, ale zrobiło się ciemno. Teraz dopiero doszło do mnie co miał na myśli Kamil mówiąc, iż nie zmarnuje takiej okazji, że w końcu jestem u niego w domu i będzie mnie miał tylko dla siebie. Nie zmarnuje okazji i mnie upije a potem zaciągnie do łóżka. Nie zmarnuje okazji pocałowania mnie i przytulenia. Nie zmarnuje okazji przelecenia mnie, bo tak mogę to nazwać, gdy osoba wciska w ciebie alkohol a potem wykorzystuje. Postanowiłem, że wrócę do domu. Otworzyłem drzwi a w progu stał Olek.
– Gdzieś ty był?! Martwiłem się! Nie odbierałeś telefonu. – rzucił mi się na szyję.
– Ja.. ja… – nie potrafiłem się przyznać – Telefon mi się rozładował.
– Wszystko w porządku? – zapytał.
– Tak, czemu pytasz?
– Jakoś tak mizernie wyglądasz. Stało ci się coś w twarz?
– Nie, to znaczy… za dużo wypiłem. – chciałem jak najszybciej zmienić temat – muszę się wykąpać, padam na twarz.
– Ok, rozumiem. Nie ma sprawy. Mogę dołączyć do ciebie? – zapytał z wielką ochotą w głosie.
– Nie, to nie potrwa długo, wezmę tylko szybki prysznic – odpowiedziałem sucho, widziałem na jego twarzy lekki smutek, ale nie przejąłem się. Wszedłem do łazienki i odkręciłem głośno wodę. Znów zacząłem płakać. Nie miałem pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. Po prysznicu znalazłem się w pokoju. Moim oczom ukazał się przedziwny obraz! Na łóżku siedział Olek i Kamil. Całowali się. Stanąłem jak wryty!
– Co wy robicie? – zapytałem.
– To, co ty zrobiłeś nam! Zdradzamy cię!
Obudziłem się z krzykiem, cały zlany potem. Moje ciało było napięte do granic wytrzymałości i wciąż drżało.
– Jezu!!! Dziękuję ci! – krzyknąłem z radości. – Boże, to tylko sen, tylko sen! Tylko pierdolony sen! – z reguły nie przeklinam, ale sytuacja tego wymagała.
Usiadłem na brzegu łóżka. Głowa mi pękała. Miałem potwornego kaca, również tego moralnego. Jednak cieszyłem się tak bardzo, że nie zauważyłem, że obok leżał Kamil. Byłem w szoku. Moja radość prysła jak bańka mydlana. Odkryłem powoli kołdrę.
– Ufffff – odetchnąłem z ulgą. Kamil był w spodniach i koszulce. Przebudził się.
– Jak się spało, wszystko ok? Bożeeeeee, jak mnie boli głowa – dodał po chwili.
– Tak, wszystko w porządku, będę się już zbierać do domu, prawie jedenasta.
– Co? Kurwa, muszę zadzwonić po babkę sprzątającą. Rodzice wracają dziś wieczorem.
Potem odprowadził mnie do drzwi. Wróciłem do domu wciąż dziękując Bogu, że to tylko potworny sen. Wszedłem do mieszkania i poczułem, że mam deja vu. Stał tam Olek.
– Gdzieś ty był tak długo, dzwonię i dzwonię a ty nie odbierasz. Martwiłem się.
– Przepraszam, telefon mi padł. – Podszedłem do niego i rzuciłem się w ramiona. Bardzo mocno go ścisnąłem. Moja radość nie znała granic. Cieszyłem się, że mój chłopak na mnie czeka, że mam do kogo wrócić i że jesteśmy idealną parą. Zrozumiałem to po raz kolejny a pomógł mi w tym tylko jeden głupi sen.
– Coś się stało? Przeskrobałeś coś? – zapytał podejrzliwie.
– Nie! No coś ty! Po prostu się za tobą stęskniłem! Nie będę już chodził sam na imprezy! Obiecuję.
– No dobrze, idź pod prysznic, bo śmierdzisz potem i papierochami.
– Już się robi! – Popędziłem do łazienki. Odkręciłem wodę i zacząłem płakać, ale tym razem dlatego, że nerwy puściły. Były to łzy szczęścia. Wyszedłem z łazienki, ale zatrzymałem się w korytarzu, bałem się otworzyć drzwi. Bałem się, bo wciąż widziałem obraz całującego się Olka i Kamila. Jeśli okazałoby się to prawdą, chyba rzuciłbym się z okna, naprawdę. Zdobyłem się w końcu na odwagę. Szybkim ruchem nacisnąłem klamkę a moim oczom ukazał się kompletnie nagi Olek ze swoim sprzętem, którego trzymał w dłoni.
– Wskakuj mały! Zabieram cię na przejażdżkę.
Wskoczyłem na mojego rumaka z wielką radością. Moje serce było najszczęśliwsze na świecie!

Scroll to Top