Rozdział 20 – Zbyt dużo wydarzeń

Rozdział 20 – Zbyt dużo wydarzeń

Druga połowa listopada zrobiła się naprawdę brzydka. Wiatr wiał z wielką siłą, do tego ulewy i nocne przymrozki, które dawały popalić kierowcom. Nawiązuję do kierowców dlatego, że musiałem wsiąść za kółko i pojechać do domu. Z samego rana zadzwoniła do mnie mama, że są nowe wiadomości w sprawie Łukasza.
– Chcesz abym z tobą pojechał? – zapytał Olek. Jego szare oczy były bardzo zmęczone, nie było w nich życia. Ostatnie tygodnie dały mu bardzo popalić. Miał masę zaliczeń na uczelni, a do tego pisanie pracy licencjackiej…
– Chciałbym, ale wolę abyś nie narobił sobie zaległości. Poza tym, jesteś bardzo przemęczony. Musisz się w końcu wyspać i zebrać siły na kolejny tydzień. – przytuliłem go – Nie martw się, wrócę jutro wieczorem. – zapewniłem.
– Mam nadzieję. – pocałował mnie w głowę – Wracaj cały i zdrowy!
– Wrócę, wrócę… – uśmiechnąłem się. Potem się pożegnaliśmy i wyruszyłem w drogę.
Rzeczywiście droga była tragiczna. Wszystko było pokryte gołoledzią i każdy skręt autem przyprawiał mnie o dreszcze, bo wciąż nie miałem założonych zimówek. Zima jak zwykle zaskoczyła kierowców. W radio wciąż mówili o kolejnych nowych wypadkach i apelowali o ostrożność. Postanowiłem, że w zasadzie nie mam do czego się spieszyć więc nie pędziłem tak, jak ostatnim razem. Sytuacja tego nie wymagała. Podróż zajęła mi niecałe dwie i pół godziny. Po dotarciu do domu odetchnąłem z ulgą wysiadając z auta. W progu przywitała mnie uradowana mama, która od razu zaprosiła mnie na obiad. Dziś wyglądała całkiem inaczej, co bardzo mnie zaskoczyło. Na jej twarzy widniała radość, szczęście a co najważniejsze – była wypoczęta. Na pewno w znacznej mierze było to spowodowane pobytem Łukasza w areszcie. Brak ciągłego stresu i nerwów w domu zadziałał na jej korzyść. Ale było jeszcze coś, z czego nie zdawałem sobie sprawy… Nie mogłem tylko rozgryźć co. Na stole czekał już ciepły obiad. Tak! Tego było mi trzeba! Rosół i moje ulubione mielone. Na stancji nie miałem ochoty na gotowanie a moje posiłki składały się z kanapek i gorącej herbaty. Od czasu do czasu ugotowałem coś z Tośką wspólnie albo odgrzewałem zapakowane przed wyjazdem słoiki z domu.
– Co u was słychać? Opowiadaj! – zapytała z wielką ciekawością i entuzjazmem w głosie.
– Nic. – zamruczałem – Przecież dzwonię do ciebie trzy razy w tygodniu i zdaje ci dokładne relacje. – odparłem.
– No wiesz! Przez telefon to inna rozmowa! – krzyknęła oburzona. Zrobiło mi się trochę głupio za swoje zachowanie.
– No niby tak… ale naprawdę nic nowego się nie wydarzyło. – zastanowiłem się chwilę – Ale widzę, że u ciebie wielka zmiana mamo! Co się dzieje?
– Nic. – zamruczała naśladując mnie. Musiała się w końcu odegrać. – Przecież dzwonię do ciebie często więc jesteś na bieżąco!
– Hahahaha – zaśmiałem się głośno – Wygrałaś!
– Ja zawsze wygrywam! – powiedziała dumnie – W końcu jestem matką! – dodała po chwili – A tak na serio.. – zaczęła – Odpoczęłam Dominik, naprawdę porządnie odpoczęłam. Nawet nie wiesz ile to znaczy kiedy nie musisz się martwić, że zaraz coś się stanie i że nie musisz patrzeć na własne dziecko jak się stacza.
– Po części cię rozumiem, bo sam odpocząłem od tego, kiedy zamieszkałem na stancji. Jakie są nowe wiadomości?
– Łukasz dostał wyrok. Pięć lat w zawiasach.
– Za co? Przecież nic ci nie zrobił.
– Mnie nie, ale znaleziono przy nim sporą paczuszkę marihuany. Dodatkowo nasze zarzuty przeciwko niemu…
– Rozumiem. – zamyśliłem się. – I co teraz? Wróci do domu?
– Tak, wraca dziś wieczorem.
– Wybacz, ale nie mam ochoty z nim się konfrontować. Chyba wrócę z powrotem do miasta.
– Przestań dramatyzować! – sprowadziła mnie do pionu. – są też dobre wieści. Rozmawiałam z nim, rozmawiał także z psychologiem i udało nam się go namówić na odwyk przeciw uzależnieniom. Jedzie do niego już jutro.
– Hmmmm. Ciekawe….. bardzo ciekawe. Dlaczego się zgodził? Myślałem, że odpowiada mu takie życie.
– Też tak myślałam i kiedy zadzwonił do mnie z aresztu byłam w szoku. Uwierz mi. Chyba przemyślał swoje życie… Takie sytuacje jakie go spotykają, zmuszają do refleksji. Widocznie poczuł się zmęczony swoim życiem… Miał dużo czasu na przemyślenia bez obecności swoich kolegów.
– Być może. Ale wciąż wydaje mi się to być dziwne.
– Nie wiem Dominik. Wiem tylko to, że każdemu należy się druga szansa. Tym bardziej jeśli chodzi tu o twoje własne dziecko. Kocham go. Kocham go tak samo jak i ciebie. Nie potrafię zapomnieć, nie potrafię wydziedziczyć go z rodziny, rozumiesz? To zawsze będzie moje dziecko, zawsze… – spojrzała w okno z zamyślonym wzrokiem wpatrzonym ślepo w zasłonki. Po jej policzku spłynęła łza. Zrobiło mi się jej żal. W zasadzie nigdy nie będę w takiej sytuacji, bo nie mam zamiaru mieć dzieci. Poza tym jest to nie do wykonania. – Jest coś jeszcze Dominik.
– Taaaaak? – zapytałem niepewnie.
– Mam kogoś. – zadrżała – Spotykam się z kimś.
– C…c…co? – ledwo wydusiłem z siebie dźwięk. – Jak to? Długo? Kto to jest?
– Nie, niedługo. Znamy się już kilka dobrych lat, ale nigdy nie brałabym go pod uwagę. Niestety, a może i stety, sprawy potoczyły się tak a nie inaczej, że jak wy to mówicie – chodzimy ze sobą. – zaśmiała się.
– Cieszę się bardzo mamo, naprawdę! – wstałem z krzesła i ucałowałem ją. To była niesamowita wiadomość. Często się zastanawiałem dlaczego właściwie mama nikogo nie ma. Jest bardzo urodziwą kobietą, do tego zadbaną i zawsze wymalowaną. Faceci na pewno na nią lecą. Jeeeeezu, jak ja mówię o własnej matce… No ale takie są realia. Po śmierci ojca czuła wielki uraz do mężczyzn, nie ufała żadnemu z nich. Bała się zaryzykować, bała się zaangażować w nowy związek. Ale czas dopadł i ją, w końcu trafiła na faceta, który zamieszał jej trochę w życiu burząc jej wyimaginowane poglądy dotyczące mężczyzn. To była naprawdę świetna wiadomość! Teraz będzie miała osobę, która zawsze będzie przy niej, której będzie mogła zaufać, zwierzyć się z problemów, zwrócić się o pomoc, gdy będzie miała kłopoty. Miejmy nadzieję, że tak będzie. Mnóstwo myśli przechodziło mi przez te kilka sekund. – Mam nadzieję, że jest wart twojej miłości!
– Jezu, Dominik. Kto tu mówi o miłości! – złapała się za czoło śmiejąc się – dopiero się spotykamy więc ciężko powiedzieć czy w ogóle coś z tego wyjdzie.
– Rozumiem mamo, ale jeśli coś ci zrobi ten… jak on ma na imię?
– Marek.
– Jeśli coś zrobi ten Marek, to ja się z nim policzę! Obiecuję ci to. – zapewniłem ją dając przy tym ciepłego przytulasa. – To naprawdę świetna wiadomość, w końcu nie będziesz sama! Wszystko nareszcie się układa. Od śmierci ojca minęło już pięć lat. Myślałem, że nigdy już nie zaufasz facetom. Jestem z ciebie dumny. – posłała mi uśmiech gładząc po włosach.

Dzień mijał dość szybko w oczekiwaniu na mojego ukochanego braciszka. Wciąż nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Przerastała mnie myśl, że będę musiał się z nim skonfrontować w cztery oczy. W końcu to poniekąd moja wina, że wylądował w więzieniu i moja wina, że wszczął awanturę z mamą. Wszystko przecież zaczęło się od mojego tematu, od tego, że znalazł gejowskie magazyny w moim pokoju. Nie wiedziałem jakiej reakcji mogę się po nim spodziewać. Czy dostanę w mordę czy zrobi coś innego? Tak… znowu wracał strach o własne życie, o spokój w domu. Zawsze tak było, gdy Łukasz był w pobliżu. Widziałem lekki niepokój w oczach i w zachowaniu mamy, starała się trzymać, ale ciężko nie okazać emocji w takiej chwili.
Przyjechał. Mama podeszła do okna, nie wyszła na zewnątrz tak, jak to uczyniła dla mnie. Czułem się tym lepszym, coś we mnie urosło…chyba moje ego. Drzwi do mieszkania się otworzyły.
– Cześć. – powiedział w naszym kierunku.
– Witamy. – odpowiedzieliśmy trochę oficjalnie.
– Mogę wejść czy już zostałem wyrzucony na dobre?
– Oczywiście – rzuciła mama kierując się w stronę kanapy robiąc tym samym miejsce dla niego. Uśmiechnął się.
– Dziękuję. – Coś we mnie zadrżało. Myślałem, że mam omamy. Mój brat powiedział dziękuję. Nigdy nie spodziewałbym się, że usłyszę coś takiego z jego ust. Byłem w szoku. Ostatni raz słyszałem coś takiego gdy byliśmy jeszcze dziećmi i mama częstowała nas cukierkami.
– Zjesz coś? – zapytała mama.
– Tak, umieram z głodu. – zajął miejsce w salonie patrząc na mnie jak na intruza. Nie zdawał sobie chyba sprawy, że on tu był teraz intruzem. Czułem wrogość jaką rzucał w moim kierunku z każdym swoim spojrzeniem. Ale jakoś nie przejąłem się tym. Nie zwracałem na niego uwagi. Miałem kompletnie gdzieś to, czy się zmienił, czy nie. Na pewno udawał. – Chciałem was przeprosić. – powiedział pewnym siebie głosem. Znowu drgnąłem. Chyba śnie! – Miałem bardzo dużo czasu do przemyśleń, no i do tego rozmowy z psychologiem. Dużo zrozumiałem. Mamo – zwrócił się do niej – słyszysz? – Mama stała plecami do niego, robiąc coś przy kuchence i chyba podobnie do mnie, nie wierzyła własnym uszom. W końcu odwróciła się do niego.
– Tak, słyszę. Mam nadzieję, że mówisz szczerze. – spuściła głowę. – Jesteś moim synem, wybaczam ci, ale wiedz, że jest to ostatnia szansa jaką ode mnie otrzymujesz. Od NAS. – skierowała głowę w moim kierunku. Chciałem zaprotestować, bo nie obchodziła mnie jego osoba pod żadnym względem, ale nie chciałem robić przykrości mamie.
– Rozumiem. Dlatego jadę jutro do ośrodka odwykowego. Podobno mam pracować z kilkoma świetnie wyspecjalizowanymi psychologami i psychiatrami.
– Mam nadzieję, że ci to pomoże. – powiedziała stanowczo. – Siadaj, jedz. – rozkazała zmieniając temat.
Nie chciałem dłużej w tym uczestniczyć. Wyszedłem na spacer. Odwiedziłem moje ulubione miejsce, czyli leśniczówkę. Wykonałem telefon do Olka, tłumacząc mu wszystko, co mnie dziś spotkało. Chciałem, aby był na bieżąco z moimi problemami. Grunt to zaufanie i wsparcie! Wróciłem prawie dwie godziny później cały zmarznięty. Zrobiłem sobie herbatę i zasiadłem w salonie. Mama była w pracy.
– Serio jesteś pedałem? – usłyszałem drwiący głos za moimi plecami. Do salonu wszedł Łukasz.
– O co ci chodzi?
– O to czy wolisz kutasy.
– Tak. – odpowiedziałem pewnym głosem. – wolę kutasy. – Na jego twarzy widziałem zaskoczenie, chyba nie zdawał sobie sprawy, że jestem już na takim etapie, że mogę przyznać się bez żadnych problemów do swojej orientacji.
– Masz kogoś?
– Mam. – Na jego twarzy ponownie wyskoczyły pręgi z niedowierzania.
– Kogo?
– Nie znasz.
– Ruchacie się?
– Co cię to obchodzi. Nie masz nic innego do roboty? – odpowiedziałem oburzony.
– W zasadzie to nie. Chciałem z tobą pogadać. Nie rozmawialiśmy od… kilku lat? – Domyślałem się, że wiele go kosztuje ta rozmowa. Naprawdę doceniłem to, że potrafił przełamać pierwsze lody, nawet jeśli wychodziło mu to tak, jak wychodziło.
– Wiesz… Ciężko będzie ci nadrobić ten czas, ale dajemy ci szansę z mamą. Nie zmarnuj jej.
– Wiem, wiem… – spuścił głowę w dół podpierając ją rękoma.
– Cieszę się, że zdajesz sobie z tego sprawę. – dopiłem herbatę i opuściłem salon zostawiając Łukasza w tej samej pozycji. Poszedłem spać.
Obudziłem się dość wcześnie. Słyszałem już kroki krzątającej się mamy w kuchni. Sięgnąłem po telefon i wysłałem smsa do Olka.

,, Miłego dnia kochanie :* Odezwę się jak będę mógł. Kocham!”

Lubiłem pisać mu wiadomości z samego rana, wiedziałem, że poprawiają humor. Sam też lubiłem je dostawać, ale zdarzało się to rzadko, bo to zazwyczaj ja wstawałem pierwszy. Zszedłem z łóżka robiąc przy tym samym kilka skłonów na rozciągnięcie ciała po nocy. Na stole czekało już śniadanie. Uwielbiam moją mamę!
– Dziękuję! – powiedziałem gdy już skończyłem swój talerz wylizując go do czysta.
– Duży rośnij. – uśmiechnęła się szeroko. – Łukasz jeszcze śpi. Trzeba go obudzić, bo za kilka godzin musi być na miejscu.
– Nie mam zamiaru tego robić. – odparłem gburowato.
– Dominik! – rzuciła we mnie ścierką.
– No co?!
Mama udała się do pokoju Łukasza i zbudziła go. Po chwili wszedł do kuchni.
– Jak dobrze się wyspać we własnym łóżku… – powiedział. W końcu docenił to, co miał, bo wcześniej miał na wszystko kompletnie wywalone i nie dostrzegał takich rzeczy jak głupie łóżko.
– Niestety musisz się ogarniać, za 4 godziny masz być na miejscu.
– Tak wiem. – odparł.
– Mamo, ja też będę się zaraz zbierać. – Zwróciłem się ku niej lekceważąc kompletnie Łukasza.
– Już?
– Tak. Mam jeszcze kilka spraw do załatwienia, no i muszę się pouczyć.
– Poczekaj, spakuję ci kilka słoików. Zrobiłam wam gołąbki i bigos.
– Wam? – zapytał Łukasz. Spojrzałem na niego.
– Nam. – Odpowiedziałem stanowczym głosem. – Mnie i mojemu chłopakowi. – Łukasz spojrzał z ogromnym niedowierzaniem na mamę. Chyba nie przypuszczałby nigdy, że jest aż tak tolerancyjną osobą i że mogłaby zaakceptować związek dwóch mężczyzn.
– Rozumiem. – wrócił do swojego talerza. Spojrzeliśmy na siebie z mamą, puściła mi oczko. Czułem jej wsparcie, które bardzo mi pomagało i podbudowywało.
– Pozdrów ode mnie Olka. I ucałuj! – dodała – Przekaż, że czekam na niego.
– Dobrze, dobrze! Powiem. – czułem w sercu wielką radość, że mama traktuje Olka jak kogoś z rodziny.
Spakowałem rzeczy do samochodu i pożegnałem się z mamą. Gdy wsiadałem do auta, podbiegł do mnie Łukasz. Odsunąłem szybę w dół.
– Chciałem cię jeszcze raz przeprosić.
– Spoko.
– Zobaczymy się za miesiąc?
– Co jest za miesiąc?
– Za miesiąc wychodzę z ośrodka.
– Nie wiedziałem, że tak długo to trwa.
– Może trwać nawet i dłużej. Zależy ode mnie.
– Więc spinaj dupsko i działaj. Jadę, cześć.
– Cześć.

Po dwóch godzinach byłem już na stancji, gdzie czekała na mnie Tośka. Opowiedziałem jej wszystko ze szczegółami. W jej oczach było wielkie niedowierzanie. Słuchała mnie jakbym byłem najlepiej sprzedającym się bestsellerem. Potem zabrałem się za naukę. Miałem masę do zrobienia. Jednak nic z tego nie wyszło, bo po niecałej godzinie dostałem wiadomość od Kamila. Nie odzywał się ponad tydzień, na uczelnię też nie przychodził.
– Siema. Jesteś?
– Jestem. Co tam? Co się dzieje? Jesteś chory?
– Tak, dopadło mnie coś.
– Mówiłem ci żebyśmy nie wychodzili zgrzani na balkon. 🙂
– Taaaaa.. Wszystko gra? Myślałem, że nie będziesz się do mnie odzywał (?)
– Czemu?
– Nic nie pamiętasz?
Przez moją głowę przechodziło mnóstwo myśli. Oczywiście na koniec pojawił się widok nagiego Kamila w łóżku.
– Nie… a co mam pamiętać?
– Nieważne.
– Mów!
– Nie pamiętasz jak się całowaliśmy?
Zamarłem! Jednak to prawda! Cholera, co ja mam teraz zrobić?! Co mam odpisać!
– Hahahah! Co? Nieee. Nie pamiętam. Wkręcasz mnie.
– Dobrze wiesz, że tak było, dlatego uciekłeś z samego rana. Widziałem przez okno jak biegniesz wprost przed siebie wpadając na ludzi. Mam tylko pytanie, kim jest Olek?
Nie miałem pojęcia co mam napisać. Wylogowałem się szybko z facebook’a i położyłem się na łóżku. Łzy napływały mi do oczu. – Boże! Zdradziłem Olka. Co ja mam zrobić? – Wtuliłem twarz w poduszkę i zacząłem płakać jak bóbr. Nie chciałem, aby to się stało. Nigdy bym nie przypuszczał, że będę zdolny do czegoś takiego. Usłyszałem telefon, to Olek. – Cholera, odebrać czy nie?
– T..t..tak? – zapytałem odbierając telefon.
– Heeeeej? – zapytał niepewnie – Wszystko w porządku? Płaczesz?
– Nieeee… skąd.. Eeeerrrmmm… spałem.
– Zaraz będę u ciebie. – rozłączył się. Wstałem szybko z łóżka i pobiegłem do łazienki. Musiałem ogarnąć trochę twarz. Wyglądałem okropnie. Moje powieki były spuchnięte a oczy czerwone. Wsadziłem głowę pod prysznic, aby zmyśleć mu, że to przez szampon. Zawsze wiedziałem jak zaradzić. Z tego byłem dumny. Ale nie byłem z dumny ze swojego postępowania. Więc duma przegrywała w tym aspekcie. Usłyszałem dźwięk domofonu. Wyszedłem z ręcznikiem na głowie i otworzyłem klatkę schodową. Po kilku sekundach wpadł zmachany Olek.
– Cześć kochanie. Co się dzieje? – rzucił się w moim kierunku całując w usta.
– Nic, przecież mówiłem ci, że nic się nie dzieje. – zaśmiałem się.
– Na pewno?
– Na pewno. – zapewniłem. – Nie masz o co się martwić.
– Rozumiem, mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz…
– Chcesz coś do picia?
– Tak. Zrób mi mocną kawę. Padam na twarz. Uczyłem się cały dzień.
Opowiedziałem mu jeszcze raz ze szczegółami moją wizytę w domu. Potem pogadaliśmy z Tośką i poszliśmy do mojego pokoju.
– Chciałbym cię o coś zapytać. – zaczął niepewnie złamanym głosem.
– Tak?
– Zastanawiam się nad nami, nad naszą przyszłością… I…
– I? – ponagliłem go. W zasadzie nie mogłem się skupić na tym, co mówi, bo przed oczami miałem wizję całującego mnie Kamila. Czy jest gejem? Nie! Na pewno nie… zauważyłbym.. przecież zalicza każdą napotkaną laskę. Więc dlaczego to zrobił? Czy chciał tylko spróbować pocałunku z chłopakiem? Zbyt dużo pytań. Muszę się z nim spotkać.
– Więc?
– Co więc?
– Pytałem czy chcesz ze mną zamieszkać.
– Co?! – krzyknąłem wybudzony z letargu. Szlag by to! Nie mógł wybrać lepszego momentu? Co ja mam mu powiedzieć. Nic nie powiem. Przecież nic się nie stało. To on mnie pocałował, ja niczego nie chciałem…
– Wiedziałem, że będziesz w szoku… Domyślam się, że odpowiedź brzmi nie… Za wcześnie z tym wyskoczyłem, za wcześnie! – mówił do siebie.
– Zamieszkam, kocham Cię więc moja odpowiedź brzmi – tak. Zamieszkam z tobą.
– Serio?
– Serio. – złapałem go za dłoń i ucałowałem ją.
– Boże! Nawet nie wiesz jak się cieszę! – zaczął mnie całować po całym ciele – Dziękuję! Musimy poszukać sobie w takim razie mieszkania. – złapał mojego laptopa i wszedł w oferty mieszkań.
Nie mogłem uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Z jednej strony wielka radość, nowy etap w życiu, z drugiej wielkie niedowierzanie i smutek! Zawiodłem się sam na sobie… Ale to nie był najlepszy moment na takie rozmyślenia. Musiałem być myślami razem z Olkiem. W końcu to była nasza wspólna decyzja. Nowy krok w przyszłość. Przeglądaliśmy wiele ciekawych ogłoszeń w najbliższej okolicy, bo nie chcieliśmy przeprowadzać się w drugi koniec miasta. Przyzwyczailiśmy się do najbliższego otoczenia. Zapisaliśmy kilka najlepszych według nas adresów i umówiliśmy się na jutro z właścicielami.
– Myślisz, że nie będziemy mieć problemu, gdy dowiedzą się, że jesteśmy parą. – zapytałem.
– Właśnie nie wiem. Ciężko powiedzieć. Zależy na kogo się trafi… Nie myślmy o tym. Ok?
– Masz rację. Wszystkiego dowiemy się jutro. Miejmy nadzieję, że nam się uda!
– Teraz mam ochotę… ale na coś innego. Na kogoś… – szepnął do ucha.

Po chwili nawet zdałem sobie sprawę, że już jestem nagi. Nie wiem kiedy to się stało. Siedziałem na kolanach Olka, gdy ten próbował we mnie wejść. Ujeżdżałem go przez dłuższy czas. Potem zmieniliśmy pozycję. Położyłem się na plecach i zarzuciłem nogi na ramiona Olka. Jednak byłem zbyt zmęczony dzisiejszym dniem więc chciałem, aby Olek szybko skończył, dlatego przyspieszyłem tempo. Do tego drażniłem jego sutki i jądra. Wystrzelił we mnie ciepłą cieczą, która rozgrzała mnie od środka. Padliśmy zmęczeni w objęciach. Nie dał mi jednak zasnąć. Wziął się za mój sprzęt i doprowadził do zwijającego mnie z rozkoszy orgazmu.

Scroll to Top