Rozdział 21 – Nowe mieszkanie = nowe kłopoty

Rozdział 21 – Nowe mieszkanie = nowe kłopoty

Rozmowę z Tośką na temat przeprowadzki miałem już za sobą. Nie była bardzo zaskoczona, w zasadzie, domyślała się , że ten moment nastąpi prędzej czy później. To była kwestia czasu. Obiecaliśmy jej w zamian, że pomożemy znaleźć jej nowego współlokatora. Nie chciałem zostawiać jej na lodzie. Ta jednak stwierdziła, że całe mieszkanie będzie wynajmować sama. Chciała mieć więcej prywatności dla siebie, a przede wszystkim nie miała ochoty na poznawanie nowych ludzi i poddawaniu się procesowi zaufania. Na zaufanie trzeba sobie zapracować.
-Będę za tobą tęskniła Dominik. – zrobiła smutną minę.
– Tylko tak mówisz. Na pewno w głębi duszy cieszysz się, że już niedługo będziesz miała całe mieszkanie do własnej dyspozycji.
– Przestań! To nie prawda.
– Wiem kochana, zgrywam się tylko.
– Jesteś pewna, że nie chcesz pomocy w poszukiwaniu nowego współlokatora?
– Tak, jestem stuprocentowo pewna. Przecież mam dość dobrą sytuację materialną, stypendium socjalne, rodzice pomagają, do tego renta babci. Nie zapominaj, że jestem jedynaczką! Muszę ten fakt jakoś wykorzystać!
– Zawsze byłaś bezwzględna! – rzuciłem w jej kierunku robiąc groźną minę. Oczywiście wszystko w żartach.
– Dobra, my tu gadu gadu, a za godzinę macie oglądać nowe mieszkanie. Zbieraj się. – ponagliła mnie. Cała Tośka, zawsze musi mieć kontrolę nad wszystkim. Nawet nade mną i moimi małymi, głupimi sprawami, jak poszukiwanie mieszkania. Kocham ją za to! Niezawodna pod każdym względem!
– Masz rację, muszę się zacząć zbierać. Olly zaraz przyjdzie.
– Olly?! Hahahaha! – zaczęła swój donośny śmiech. Nawet gdy się śmiała, dało się słyszeć jej cudowny głos. Taki sam, gdy stała na scenie i uderzała kolejno w coraz to wyższą nutę. – Kto to wymyślił?
– Seriooo? Nie słyszałaś nigdy jak się zwracam do niego w ten sposób? Oczywiście, że ja to wymyśliłem – dodałem po chwili – Nie podoba się?
– Nie, no śmiesznie to brzmi. Jak z jakiegoś serialu amerykańskiego! Hahahaha!
– No i właśnie o to chodzi. Nadaje pewnej oryginalności! Z resztą! Nieważne. Zbieram się. – Odwróciłem się na pięcie i skierowałem do pokoju. – Ah! Przypomniało mi się! -zawołałem po chwili. – Kiedy masz ten swój koncert?
– Myślałam, że już nigdy nie zapytasz, że zapomniałeś! – podekscytowała się mocno. Zrobiła kilka podskoków z radości, kilka piruetów i złapała mnie za ramiona. – Za trzy tygodnie w sobotę.
– Będziemy! Szykuj dla nas pierwsze miejsca!
– Normalka! Zrobi się!
Około godziny później stałem z Olkiem pod klatką schodową nowego mieszkania. Chwila zawahania uderzyła w nas z całkiem mocną siłą.
– Co jeśli nam odmówią? – zapytałem przerażony. W oczach Olka widziałem opanowanie, co podbudowało mnie trochę.
– Pójdziemy do następnego. Mamy trzy mieszkania w tej okolicy, a w najgorszym przypadku poszukamy w innej dzielnicy. Świat się nie zawali.
Wcisnęliśmy numer siedem na domofonie i po chwili usłyszeliśmy niski głos mężczyzny, który nie wydawał się być przyjemny. Weszliśmy po schodach na pierwsze piętro. Blok, a raczej stara kamienica była bardzo zadbana. Lubiłem ten typ budowli. Miały w sobie klimat. Wysokie sufity, grube ściany, wielkie okna i duże przestrzenie. Drzwi do mieszkania uchyliły się a w nich stał starszy mężczyzna koło sześćdziesiątki. Uśmiechnął się nas szeroko i zaprosił do środka. Jednak pozory mylą. Głos nie odzwierciedlał jego osobowości. Przedstawił nam opłaty miesięczne a potem oprowadził po mieszkaniu.
– Robi wrażenie, co? – zwróciłem się do Olka. Mieszkanie było zadbane, czyste, a przede wszystkim całkiem spore jak na dwoję osób. Jeden duży pokój i salon połączony z kuchnią. Jednak na twarzy Olka nie widziałem większej radości. Był niesamowicie skupiony na oglądaniu każdej rzeczy, dopytywał o wszystko właściciela. – Wszystko gra? – dopytałem po chwili.
– Taaaaa… – wymruczał z siebie coś jeszcze, ale nie dosłyszałem, bo odwrócił się szybkim ruchem i udał się do łazienki. Pobiegłem za nim jak piesek pilnujący się swojego pana przed obawą, że się zgubi.
– Ja też mam pytanie – usłyszałem niski głos za moim plecami – Czy wy jesteście… parą? – spojrzałem na Olka, Olek na mnie.
– Tak, jesteśmy parą.
– Rozumiem. – pokręcił głową i zrobił minę odrazy.
– Czy to w czymś panu przeszkadza? – zapytałem.
– Nie, nie przeszkadza, po prostu pierwszy raz spotykam pedziów. – ałć, to zabolało. Nienawidzę, jak ktoś zwraca się do mnie w ten sposób.
– Wie pan co – zaczął Olek – Dziękujemy za pokazanie mieszkania, mamy pana numer, damy znać dzisiaj wieczorem. W porządku? – Facet zrobił wielkie oczy. Chyba nie wiedział czy lecimy w nim w kulki, czy może pomyślał, że jego słowa nas uraziły. Zrobił dziwną minę.
– W porządku.
Opuściliśmy mieszkanie i szybko wyszliśmy na dwór. Chciałem jak najszybciej dowiedzieć się o co chodziło Olkowi.
– Co się stało? Chyba nie poczułeś się urażony? – zapytałem gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz.
– Nie… skąd… – dodał uśmiechając się. – Po prostu nie mam ochoty na to mieszkanie.
– Co?! Zwariowałeś? Mieszkanie jest spore jak na nas dwóch, duże przestrzenie, dużo światła. Czego chcieć więcej?
– A zupę grzybową będziesz mi gotował codziennie? Na pewno nie będziemy musieli chodzić po nie do lasu, bo w łazience i za szafą w salonie rośnie ich sporo. – dodał lekko z ironią.
– Nie zauważyłem grzyba na ścianie.. – zastanowiłem się chwilę. Rzeczywiście powinienem zwracać większą uwagę na szczegóły… – Kocham cię mój ty szpiegu! – klepnąłem w plecy i przytuliłem czule do siebie. Olek stanął jak wryty.
– Czy mi się zdaje, czy ty właśnie przytuliłeś mnie publicznie? – sam byłem w szoku. Chyba zmieniałem swoje poglądy i pokonywałem bariery każdego dnia. Wzruszyłem tylko ramionami.
– Chodź. Następne mieszkanie czeka. – sprawdziliśmy adres i ruszyliśmy w jego kierunku. Okazało się, że jest to tylko kilka bloków dalej.
Zadzwoniliśmy dzwonkiem i drzwi otworzyła nam siwa kobieta.
– Tak? – zapytała chłodno.
– My przyszliśmy z ogłoszenia o mieszkanie.
– Wynocha mi stąd zboczuchy jedne! Widziałam was przez firankę w oknie! Jeszcze mi tego brakowało, żebyście mi tu w mieszkaniu seksy robili! – spojrzeliśmy na nią z wielkim niedowierzaniem. Jak można być tak podłym człowiekiem… – Co?! Nie słyszycie? Uciekać mi stąd, bo psem poszczuje!
– Idziemy już, idziemy! – syknąłem do niej – Niech pani się tak nie denerwuje, bo jeszcze pani ciśnienie podskoczy.
– Już ty się o to nie martw zboczeńcu jeden! – głos kobiety przypominał coś na wzór gdaczącej nieustannie kury. Nie dało się odróżnić kiedy mówiła spokojnie a kiedy krzyczała.
– Ah. I chciałbym pani życzyć miłego dnia! – dodałem z satysfakcją na twarzy. Opuściliśmy mieszkanie.
– Co robimy dalej? – zapytał Olek.
– Idziemy oglądać kolejne. Cholera nie wiedziałem, że będzie aż tak ciężko. W sumie to dobrze się stało, że kobieta pokazała swoje prawdziwe oblicze już na starcie. Później mogłoby być znacznie trudniej. – a po chwili dodałem – Myślisz, że ona tak siedzi w tym oknie cały czas? Osiedlowy radar?
– Nie wiem, sprawdzimy? – zapytał. W głowie miał już misterny plan.
Stanęliśmy pod jej oknem i przytuliliśmy się czule. Potem Olek pocałował mnie. Nie zgodziłbym się na to, gdyby nie fakt, że wokół było sporo tui i drzewek, które częściowo nas zasłaniały. Okno szybko się otworzyło a w nich stanęła krzycząca coś kobieta. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
– Widzisz? Może to i lepiej. Bynajmniej nie będziemy mieli nalotów. Gwarantuję, że mieszka tuż obok w bloku! – powiedziałem śmiejąc się.
Kolejne mieszanie było, jak się okazało po dotarciu na miejsce, w nowym osiedlu. Bloki były ośmiopiętrowe i naprawdę robiły ogromne wrażenie. Zadzwoniliśmy, po raz kolejny już dzisiaj, domofonem i usłyszeliśmy głos kobiety, która wpuściła nas do środka. Mieszkanie okazało się być na siódmym piętrze. Na szczęście były windy.
– Dzień dobry! – usłyszeliśmy głos gdy tylko drzwi windy rozsunęły się. Stała tam młoda kobieta z przyjemnym wyrazem twarzy. Od razu wiedziałem, że mieszkanie będzie nasze. To tylko kwestia formalności i ugadania jej.
– Dzień dobry. – odpowiedzieliśmy w tym samym czasie.
– Chodźcie do środka, już wam pokazuję. – zachęciła nas gestem dłoni.
Mieszkanie nie było dużych rozmiarów. Mały i krótki przedpokój, z którego uchodziły trzy pary drzwi, na lewo kuchnia, wprost łazienka i na prawi pokój, który służył za salon i sypialnię.
– Tak jak widzicie – zaczęła – wszystko jest odnowione. W zasadzie tylko pomalowane, bo blokowisko, w którym się znajdujemy ma dopiero trzy lata. Mieszkałam tu kiedyś, ale musiałam się wyprowadzić z miasta. – Oprowadzała nas po każdym z pomieszczeń. Kuchnia była naprawdę mała. Mieścił się w niej zaledwie segment mebli kuchennych wraz z kuchenką i lodówką. Wszystko było nowe i nowoczesne. Meble były czarne, lakierowane w ten sposób, że dało się zobaczyć własne odbicie. Olek puścił mi oczko, gdy zobaczył, że na niego patrzę w odbiciu. Zboczeniec jeden! Wiedziałem co miał na myśli. Sam też już potrafiłem wyobrazić sobie nas w akcji na meblach. Ale przejdźmy do mieszkania. Kuchnia zrobiła duże wrażenie pomimo swych niewielkich rozmiarów. Kolejnym pomieszczeniem była łazienka, też niewielkich rozmiarów, ale posiadała wannę, co bardzo nas ucieszyło. Tym razem to ja puściłem oczko Olkowi, ten uśmiechnął się szeroko. Łazienka była przepięknie wykonana. Ciemno fioletowe płytki w czarno-szare, delikatne wzorki i duże lustro, które nadawało większej przestrzeni. Widać było, że mieszkanie było zaprojektowane przez kogoś, kto się na tym wyśmienicie zna. Następnie przeszliśmy do salonu. Wbrew naszym wyobrażeniom był on naprawdę duży i zrobiony w stonowanych kolorach. Jasne, pistacjowe ściany i jaśniutkie panele o biszkoptowym kolorze nadawały temu wnętrzu spokoju i duszy. Salon miał może z dwadzieścia metrów kwadratowych. Znajdował się w nim rozkładany narożnik a przy nim mały stolik, w drugim kącie stała też rozkładana sofa, meble i telewizor. Drugą ścianę zajmowało długie okno i drzwi balkonowe, a całości dawało jeszcze lepszy efekt, gdy spojrzeliśmy za okno. Było widać niesamowitą panoramę miasta. Zakochałem się w tym miejscu. Teraz tylko trzeba było przekonać do siebie przyszłą właścicielkę.
– I jak? – zapytała.
– Niesamowicie – powiedziałem wciąż zdumiony widokiem miasta. Nie mogłem oderwać oczu.
– Czyli bierzecie?
– Jasne, że tak! – powiedziałem.
– Ok. Świetnie! – kobieta klasnęła w dłonie – zaraz przygotuję umowę. – opuściła nas na chwilę.
– Myślisz, że powinniśmy jej powiedzieć? – zapytał Olek.
– Nie wiem. Powinniśmy być fair. Ale z drugie strony… czy to ważne. Czy para hetero meldowałaby, że jest parą?
– No… chyba raczej nie.
– No więc właśnie! My też nic nie mówmy. – odpowiedziałem.
– Już jestem. – kobieta wróciła do nas. – Jest tylko jeden warunek, o którym nie powiedziałam. – Dreszcz przeszedł mi po plecach, wiedziałem, że będzie ciężko.
– Tak? – zapytał nieśmiało Olek.
– W mieszkaniu nie można palić. – Dodała z uśmiechem.
Popatrzyłem na Olka. Cały stres ze mnie zszedł. Kobieta lubiła się drażnić! Jest świetna. Podpisaliśmy umowę i dostaliśmy klucze.
– Nie martwcie się, nie będę was nachodziła. Tak jak mówiłam, nie mieszkam w tym mieście. Będę wpadać tylko co miesiąc po pieniążki. Zgoda? – pokiwaliśmy głowami – Możecie się wprowadzić od już.
– Dziękujemy! – uśmiechnęliśmy się do niej przyjaźnie. – Mieszkanie jest naprawdę świetne.
– Z tego co wiem, na górze mieszka młode małżeństwo a pod wami starszy mężczyzna więc z imprezami uważajcie. Ah! – odwróciła się już przy samym wyjściu. Ta kobieta jest przezabawna! – Dodam jeszcze, że winda często się zacina. Na lodówce powinien być numer alarmowy do firmy, która tym się zajmuje. No cóż, pozostało mi tylko wam życzyć miłego mieszkania! Trzymajcie się!
– Do zobaczenia! Jeszcze raz dziękujemy!
Kobieta opuściła mieszkanie, ale zdążyła jeszcze wsadzić głowę miedzy drzwi a futrynę.
– I zachowujcie się cicho w nocy. Po co mają wiedzieć, że jesteście parą. – Puściła do nas oczko i uśmiechnęła się. – Nie patrzcie tak na mnie. Widziałam jak puszczacie sobie oczka po kryjomu, gdy was oprowadzałam. Cześć!
Wyszła. Stanęliśmy jak wryci. Kobieta szatan, jak to później określił Olek. Rozejrzeliśmy się jeszcze raz po naszym nowym mieszkaniu.
– Zaczynamy nowy etap Dominik. Cieszę się niesamowicie, że Cię spotkałem, i że to ty będziesz dzielił ze mną życie. Mam nadzieję, że będzie mieszkało się nam bardzo dobrze!
– Tak! Też mam taką nadzieję. Mieszkanie jest arcypiękne. Ktoś musiał włożyć wiele godzin pracy, żeby utrzymać tak wysoki standard. – podeszliśmy obaj do okna, otworzyliśmy drzwi balkonowe i do domu wpadł silny podmuch wiatru. Wyszliśmy na balkon. Widok był świetny a najlepsze było to, że nasz blok był jako ostatni a przed nami rozciągał się park, w którym często spacerowaliśmy. – To co? Masz ochotę na szybki numerek w oknie z widokiem na miasto?
– Jeszcze się pytasz? Jasne!
Wróciliśmy do salonu. Oparłem się rękoma o parapet. Olek ściągnął mi spodnie i rozstawił lekko nogi. Zajął się moją dziurką. Splunął w nią, potem na rękę i zaczął masować. Dreszcz za dreszczem przepływał przez moje ciało. Było to spowodowane podnieceniem zarówno tym seksualnym jak i tym, że robimy to w oknie. Dodatkowo zimny podmuch listopadowego wiatru wiał tam, gdzie sprawiało mi to jeszcze większą przyjemność. W końcu we mnie wszedł. Uwielbiałem ten moment, gdy pierwsza fala niewielkiego już bólu przechodziła przez moje ciało. Zaczął mnie posuwać. Odwróciłem się do niego, spojrzał na mnie i pocałował namiętnie. To było cudowne. Czuliśmy, jakbyśmy uprawiali seks publicznie, ale towarzyszyło nam poczucie bezpieczeństwa. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w mieszkaniu, że drzwi są zamknięte od środka i że nikt nas nie skarci za nasze postępowanie. Odepchnąłem Olka od siebie. Usiadłem na parapet i zarzuciłem nogi na jego biodra, przyciskając go nimi ku sobie. Wszedł do samego końca. Widziałem poczucie ekscytacji na jego twarzy. Jego jądra obijały się o moje pośladki głośno. Tempo jakie mu narzuciłem dusząc go do siebie nogami było naprawdę szybkie. Zacząłem się masturbować a po chwili trysnąłem na swoją klatkę piersiową, część znalazła się na brzuchu i torsie Olka i kolejne eksplozje spermy lądowały na szybie. Olek pochylił się i zlizał wszystko z okna, potem wepchnął mi język do gardła i tkwiliśmy tak przez chwilę do momentu, gdy wygiął się w tył w konwulsjach przyjemności, wydając przy tym dziki krzyk. Słyszałem jak strumienie jego ciepłej spermy spływają po parapecie na podłogę.
– Dzięki. Mieszkanie jest nasze. Tylko i wyłącznie nasze. Zostało ochrzczone, popatrz – wskazał mi palcem na mokrą i lepką podłogę. Zaśmiałem się.
– Zbieramy się, co? Jutro przeprowadzka?
– Tak, zrobimy to jutro!
Na kolejny dzień czekałem z wielkim utęsknieniem. Obudziłem się rano i zacząłem się zbierać, gdy z pokoju wyszła Tośka.
– Idę z wami. – poinformowała a ja spojrzałem na nią w lekki szoku – no co tak patrzysz? Chyba nie myślisz, że zostawię was samych z całym sprzątaniem? Poza tym, chcę być pierwszą osobą, która zostanie zaproszona i zobaczy mieszkanie. W zasadzie, nie jestem zaproszona… sama się wprosiła – rozmyśliła swoją wypowiedź. – Tak czy inaczej-idę!
– Dziękuję, pomoc rzeczywiście się przyda. Na pewno znajdziemy ci robotę!
Po pół godzinie spotkaliśmy się wszyscy pod nowym mieszkaniem.
– Siema! Co tu robisz Tośka? – zapytał zaskoczony Olek.
– Nie ma to jak ciepłe powitanie! – krzyknęła – Przyszłam wam pomóc! Ale jeśli nie masz ochoty na moje towarzystwo to sobie pójdę. Oczywiście po uprzednim zobaczeniu mieszkania! – zachichotała.
– Przepraszam, nie miałem nic złego na myśli! – zaczął się tłumaczyć – Po prostu jestem zaskoczony twoją obecnością! Dziękuję, że przyszłaś. – przyciągnął ją do swojego torsu i mocno przytulił. Jej burza czerwonych włosów przykryła jego twarz. – Wchodzimy!
Widok nowego mieszkania przyprawił mnie o gęsią skórkę. Czułem się pod wielkim wrażeniem. Tylko my mogliśmy liczyć na takie szczęście! Naprawdę zastanawiam się czy nie urodziliśmy się w czepku.
– O kur…wa… – stanęła w drzwiach przedpokoju. Jej zielone soczewki o mało co nie wypadły jej z oczu. – Jestem w szoku!
– Robi wrażenie, co ? – dodałem dumnie.
– Wrażenie?! Ile będziecie płacić za to CUDO?
– Niewiele, właścicielka nie mieszka w tym mieście i jest dziana. Pracuje jako dyrektorka jakiegoś ośrodka dla niepełnosprawnych czy coś. Nieważne! – wyjaśniłem – Zabieramy się do pracy, co? Chciałbym dziś już spać w nowym mieszkaniu! – rozmarzyłem się patrząc na sofę.
Zabraliśmy się do pracy, wcześniej oczywiście musieliśmy oprowadzić Tośkę po mieszkaniu, które zrobiło tak ogromne wrażenie, że nie potrafiła wydusić z siebie słowa przez najbliższe piętnaście minut. Rozporządziliśmy między sobą kto, gdzie i co sprząta. Ja zacząłem od kuchni. Opróżniłem wszystkie szafki i zabrałem się za dokładne czyszczenie mebli i polerowanie lakierowanych drzwiczek. Chciałem aby wszystko było w nich widać. Myśl o tym przyprawiła mnie o wzwód. Potem podłogi, okno i lodówka. Olek w tym czasie zajął się dokładną dezynfekcją toalety. W cały domu dało się czuć chemię jaką zastosował do mycia glazury. Musieliśmy otworzyć drzwi balkonowa, aby wszystko wywietrzyć, bo wprawiło nas to w przeraźliwy kaszel. Tośka natomiast czyściła przedpokój, gdzie było najwięcej brudu. Wiadomo, każdy wchodzi, błoto , piasek i masa kurzu. Na koniec przeszliśmy do salonu, czy jak kto wolo – sypialni, i tu się zaczęła największa robota. Postanowiliśmy, że przemeblujemy trochę nasze wnętrze więc pozamienialiśmy miejscami szafy z sofą a telewizor stanął naprzeciwko rozkładanego narożnika.
– Chłopaki! – zawołała Tośka – Chyba wam przecieka kaloryfer.
– Co? Niemożliwe! – zdenerwował się Olek. Podszedł i zobaczył zaschniętą plamę na podłodze. Poczerwieniał. Wiedziałem o co chodzi. Spojrzał na mnie i puścił oczko. Tak, to była plama po wczorajszym krótkim ekscesie na parapecie. Zrobiło nam się głupio, ale nie daliśmy po sobie tego poznać. – Trzeba będzie zaobserwować czy rzeczywiście coś tu przecieka, położymy na noc jakąś szmatę. – Próbował sprostować. Nie skomentowałem tego, musiałem jak najszybciej się odwrócić, aby nie wpaść w śmiech.
Mieszkanie było gotowe do wprowadzenia się. Dało się czuć świeżość i czystość każdej powierzchni, która się tu znajdowała.
– Czuję, że będą tu dobre melanże! – zapowiedziała się Tośka.
– Nie tak prędko, najpierw musimy poznać sąsiadów. Podobno pod nami mieszka jakiś starszy dziadek.
– Parapetówka musi być! – zaprotestowała.
– Musi, musi. Nie zaprzeczam – wtrąciłem szybko – Ale najpierw trzeba się rozeznać w temacie sąsiadów, nie?
– Dominik ma rację. Wolimy nie przeciwstawiać się już od samego początku. – tłumaczył Olek – ale zapewniamy cię, że będziesz pierwszą osobą, którą tu zaprosimy.
– No ja myślę! Dobra chłopaki, ja się zbieram, muszę jeszcze trochę posiedzieć nad książkami.
– My też się zbieramy – spojrzałem na Olka i złapałem go za dłoń – Trzeba przenieść nasze rzeczy.
– Racja. Dziś będziemy spać w naszym wspólnym mieszkaniu!
– Chyba chciałeś powiedzieć łóżku.. – zadrwiła Tośka.
– To też!
Pod wieczór byłem już spakowany. Zapakowałem wszystko do samochodu i wróciłem jeszcze na górę, aby pożegnać się z Tośką.
– Dziękuję, że się zgodziłaś. Jesteś kochana. – przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w policzek.
– Nie ma sprawy. Przecież nie mogę stawać na drodze do twojego szczęścia! Poza tym, będę cię odwiedzać! I pamiętaj, że zawsze możesz tu wrócić.
– Wiesz…?! Mam nadzieję, że nie będzie takiej potrzeby. Do zobaczenia! – Ucałowałem ją jeszcze raz na pożegnanie i opuściłem blok.
W mieszkaniu był już Olek, który wypakowywał swoje rzeczy. Było ich dość sporo, bo Olek mieszkał tu przecież już trzeci rok. Ja ograniczyłem się tylko do jednej walizki i plecaka. Stąd też postanowiliśmy, że Olly weźmie większą szafkę.
Po godzinie padliśmy ze zmęczenia na kanapę. Olek położył się obok mnie a głowę oparł o moją klatkę. Patrzyliśmy w biały sufit.
– Umieram z głodu. – powiedziałem, gdy brzuch dawał głośne znaki.
– Nie mamy jeszcze nic do jedzenia… To co, pizza?
– Tak!
Zamówiliśmy pizzę, która dotarła w bardzo szybkim czasie. Opchaliśmy się i z powrotem wróciliśmy do wcześniejszej pozycji kanapowej.
– Kocham cię, wiesz? – zapytał, czułem jak jego serce bije, czułem, że teraz jesteśmy całością.
– Wiem, ja też ciebie kocham. Cieszę się na ten wielki krok z twojej strony, cieszę się jak cholera, że wpadłeś na ten pomysł! A jeszcze bardziej cieszę się z pałacu jaki nam się trafił! Jak sobie przypomnę tą kamienicą u tego faceta… Tragedia… – Olek zaśmiał się głośno.
– Masz rację, trafiło nam się jak w dziesiątkę! Masz ochotę na wspólną kąpiel? W końcu mamy wannę!
– Mrrrrraaaałłł… oczywiście, że mam.
– Poczekaj, pójdę napuszczę wody. – poleciał w podskokach do łazienki. Wrócił po chwili i zaczęliśmy się wzajemnie rozbierać. Nasze ciuchy wędrowały po całym salonie. Gdy wanna była już pełna, wszedłem pierwszy. Olek położył się na mnie rozlewając tym samym wodę po całej łazience. Oparł się plecami o mój brzuch. Zacząłem masować mu plecy przechodząc dłońmi do przodu na jego sutki i brzuch. Czułem, że napięcie rośnie. Na dole miałem już twardo, dodatkowo Olek wykonywał delikatne ruchy pośladkami wprawiając mnie o szał. Zszedłem niżej i chwyciłem jego twardego jak skała penisa. Wykonałem kilka mocnych ruchów tak, że zawył z przyjemności.
– Dzisiaj to ja jestem górą. – poinformowałem a ten spojrzał na mnie zdziwiony. Nic jednak nie powiedział więc zabrałem się za moje dzieło. Zacząłem masować jego odbyt powoli wbijając palca. Jego dziurka była naprawdę ciasna. Sprawiło mi to trochę problemu, bo to zawsze ja jestem pasywny więc nie miałem tak wielkiej wprawy jak on. Potem dodałem drugi a następnie trzeci palec. Zawył z rozkoszy.
– Gotowy? – szepnąłem mu do ucha przygryzając je lekko. Potem zjechałem językiem po jego szyi.
– Gotowy.
Nakierowałem swojego penisa na jego wejście i powoli wszedłem. Odsunął się ode mnie, zabolało go. Jednak po chwili sam wrócił na miejsce i powoli nabijał się na mojego penisa. Poczułem falę przyjemności rozchodzącą się po moim ciele. Zaczęliśmy nasz taniec. Było świetnie. Ciepło wody i ciepło naszych ciał potęgowało nasze zwierzęce instynkty. Woda rozlewała się po całej łazience, jednak nie zważaliśmy na to. Czułem, że dochodzę. Trysnąłem w Olka z wielką siłą. Moje ciało wygięło się tak bardzo, że uniosłem Olka na sobie. Sperma rozpłynęła się w wodzie, wyjątkowo bardziej klejąc się do naszych ciał. Postanowiliśmy, że wyjdziemy z wody i przeniesiemy się do łóżka. Włączyłem jeszcze muzykę, aby podkręcić klimat. Wybrałem Julee Cruise – Floating (zakładka ,,Muzyczny relaks’’). Piosenka nadała takiej atmosfery, że zapomnieliśmy o Bożym świecie. Totalnie oddałem swoje ciało mojemu chłopakowi, odpłynąłem, odciąłem się od rzeczywistości. Teraz to ja byłem na dole, ruszając się w rytm muzyki. Jedyne co pamiętam to rozkosz, upojenie w moim ciele, zaspokojenie uczuć i ekstazę miłości na twarzy Olka. Wystrzelił na moją klatkę piersiową, pokrywając ją swoim nasieniem w całości. Czułem jej ciepło. Rozmasowałem sobie torsie. Olek padł na mnie. Drżał i głośno dyszał. Kochałem to uczucie, kiedy byłem z nim, zawsze czułem się bezpiecznie. Zasnęliśmy szybko po całym dniu ciężkiej pracy… Jednak nagroda była świetna…

******

To już był drugi tydzień w naszym nowym mieszkaniu. Było nam jak w niebie. Nie mieliśmy żadnych kłótni, żadnych sporów. Powoli myślałem, że jesteśmy jak stare dobre małżeństwo i nawet kilka razy zwróciłem się do Olka ,,per mężu’’ , co bardzo mu się spodobało i poprosił, abym zwracał się do niego w ten sposób częściej. Wyszedłem do sklepu po kilka produktów, których brakowało do zrobienia kolacji.
– Tak? – Olek odebrał telefon.
– Eeeerrrmmm , Dominik? – usłyszał męski głos w słuchawce.
– Nieeeee…? Olek.
Głos w słuchawce zadrżał i zamilkł na chwilę.
– Czy mogę rozmawiać z Dominikiem? – poprosił grzecznie.
– Nie, Dominik wyszedł do sklepu. Czy mam coś przekazać? Z kim w ogóle rozmawiam?
– Kamil. Tak, przekaż mu, żeby się do mnie odezwał. – rozłączył się w mgnieniu oka.
– Czy to jest ten Kamil, który chciał wprosić się do nas na wyjazd nad morze? – zastanowił się Olek. Bardzo zdenerwowany odłożył telefon Dominika na półkę i zasiadł na kanapie. – Cholera, czego on chce, coraz mniej mi się to podoba. – Głos Kamila wydał się być bardzo zmieszany. Nie spodziewał się, że telefon odbierze ktoś inny dlatego, szybko zakończył rozmowę, co nie spodobało się Olkowi.
– Jestem! – krzyknąłem w progu. Zaniosłem zakupy do kuchni i wszedłem do salonu, gdyż nie usłyszałem odpowiedzi. – Wszystko ok? – zapytałem się, bo Olek siedział ze wściekłą miną i wpatrywał się ślepo w telewizor. Nic nie odpowiedział. – Halo? Olek, tu ziemia.
– Kim jest Kamil? – zapytał a w zasadzie syknął podejrzliwie.
Zakręciło mi się w głowie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Zrobiłem się cały czerwony.
– Kamil jest moim kolegą ze studiów, przecież już ci tłumaczyłem. Dlaczego pytasz?
– Dzwonił do ciebie, odebrałem.
– Co chciał?
– Kazał ci przekazać, że czeka na telefon od ciebie. Możesz mi powiedzieć po co? Coraz mniej mi się podoba ten koleś. Najpierw wpraszał się na wyjazd z nami, potem odwiedzasz go w domu na imprezkach, a teraz wydzwania i prosi o pilny kontakt. Co mam o tym wszystkim myśleć?
– Kochanie, już ci tłumaczę, nie denerwuj się.
– Ooohooo! Czyli jest jednak coś do tłumaczenia… Pięknie!
– Nie ma… naprawdę nie ma. Kamil to mój dobry kumpel. – zacząłem wyjaśnienia. Chciałem być szczery wobec Olka więc musiałem zdobyć się na odwagę, aby w końcu wyjawić prawdę. – Chciałem ci powiedzieć już dawno, ale bardzo się bałem… Podejrzewam, że Kamil jest gejem i podbija do mnie.
– Świetnie! Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
– Nie chciałem cię denerwować, zrozum. Przecież nie mogę sprawić, aby koleś się ode mnie odwalił.
– Owszem! Możesz! Gdybyś tylko chciał! – wstał oburzony – Wybacz, ale muszę się przejść! Nie czekaj na mnie z kolacją. Nie jestem już głodny, odechciało mi się. – opuścił mieszkanie trzaskając drzwiami.
– Świetnie! Kurwa, świetnie! – krzyknąłem sam do siebie i chwyciłem za telefon. Wybrałem numer do Kamila.
– Halo? – usłyszałem głos Kamila w słuchawce. Uśmiechał się, czułem to.
– O co ci chodzi?
– Jak to o co mi chodzi? Chciałem się z tobą spotkać, pogadać…
– Wybacz, ale nie mam ochoty na twoje towarzystwo po tym, co mi zrobiłeś.
– Tym bardziej powinniśmy pogadać. -zachęcił. Miał rację.
– Masz rację, musimy wyjaśnić sobie pewne kwestie!
Umówiliśmy się w parku obok mojego mieszkania za dziesięć minut. Poszedłem na umówione miejsce zdenerwowany. Chciałem zakończyć tą znajomość. Nie chciałem znać człowieka, który mnie wykorzystał.
– Siema.
– Cześć. A więc co masz mi do powiedzenia?
– Spokojnie, czemu jesteś taki oficjalny?
– Mam swoje powody.
– Pokłóciłeś się z chłopakiem? Olek, tak?
– Nic ci do tego. – Byłem w szoku, że tak szybko mnie rozgryzł, ale nie dawałem po sobie tego poznać.
– Słuchaj Dominik. Zacznę od tego, że rzuciłem studia.
– Co?! – przerwałem mu.
– Rzuciłem studia. Nie nadaję się do tego.
– Może to i lepiej…
– Dlaczego tak mówisz?
– Dlatego, że nie chcę patrzeć na kogoś, kto mnie w tak perfidny sposób wykorzystał? – odpowiedziałem pretensjonalnie.
– Dominik, nie dramatyzuj. Fakt, przyznam się szczerze, też jestem gejem. Próbowałem to ukrywać najlepiej jak umiałem.
– I wyszło ci to. Jesteś ohydnym kłamcą, bawiącym się ludźmi!
– Przepraszam, nie chciałem, zęby tak wyszło. Zrozum… Podobasz mi się i już od pierwszego dnia, gdy tylko przyszedłeś na nasz kierunek, wiedziałem, że muszę zrobić wszystko aby z Tobą być. Dlatego ułożyłem sobie plan… Nie mam znajomych a wszystkie domówki, które urządzałem były organizowane przez Tomka. Robiłem to wszystko dla ciebie, zrozum…
– Czyli on o wszystkim wie, tak? Świetnie! Po prostu świetnie! Już teraz rozumiem dlaczego tak dokładnie wypytywał o moje życie i moje związki. Obaj jesteście perfidnymi kłamcami! Nie chcę was znać. I naprawdę się cieszę, że więcej cię nie zobaczę na studiach.
– Dominik, robisz mi wielką przykrość tym, co mówisz. Postaraj się postawić w mojej sytuacji. Czy nie zaryzykowałbyś wszystkiego dla osoby, która ci się podoba?
Miał rację. Przypomniała mi się sytuacja, gdy pierwszy raz zobaczyłem Olka w pizzerii. Chciałem go poznać od razu, ale miałem o tyle szczęścia, że sam wręczył mi swój numer telefonu więc nie musiałem się napracować. Zdaję sobie sprawę, że poruszyłbym niebo i ziemię, aby go potem odnaleźć, gdybym nie otrzymał tego numeru.
– Może masz rację, ale mogłeś to zrobić w inaczej niż wykorzystywać mnie w tak wyrafinowany sposób.
– Przepraszam. Ja… Ja po prostu chciałem cię tylko dla siebie, ale gdy wyszeptałeś imię Olka przez sen, dałem sobie spokój. Wiedziałem, że jestem na straconej pozycji. Przepraszam, to wszystko zaszło za daleko. Mam tylko nadzieję, że mi wybaczysz i nie zerwiesz ze mną kontaktu. Bardzo mi zależy na naszej znajomości. Jesteś moim naprawdę dobrym kumplem. A wiesz, że nie mam ich za wielu…
– To się okaże! Póki co muszę to wszystko przemyśleć. Przez ciebie pokłóciłem się z Olkiem. Myślisz, że łatwo będzie to naprawić? Jest piekielnie zazdrosny! I wcale mu się nie dziwię. Włazisz z butami w moje, Ahh… przepraszam! w NASZE życie!
– Nie chciałem. Podobasz mi się i wiem, że czuję coś więcej. Wybacz. – spuścił głowę w dół – Wiem też, że i ty coś do mnie czujesz.
– Co?! Hahahaha! Chyba oszalałeś! Kocham Olka. Nikogo poza nim! Jak śmiesz w ogóle tak mówić!
Wtedy poczułem jego usta na moich. Pocałunek zbił mnie z tropu. To było całkiem inne doznanie, które po części mi się podobało. Usta Kamila były totalnym przeciwieństwem ust Olka. Były większe i bardziej suche. Kryła się w nich jeszcze jakaś niezgłębiona tajemnica… Kątem oka zobaczyłem Olka wracającego do domu przez park. Stał i obserwował nas. Po jego policzku spłynęła łza. Nie wierzył, co właśnie widzi. Cały świat zarówno mi jak i jemu zawirował w głowie. Cały się trząsł. Zakrył oczy dłonią i uciekł w stronę mieszkania. Chwyciłem Kamila mocno za ramiona, potrząsnąłem nim i z porządnym impetem dałem mu w mordę. Z nosa poleciała mu krew a sam Kamil przewrócił się do tyłu.
– Nie rób tego więcej, rozumiesz! Należało ci się!
Szybko pobiegłem do domu z myślą, że dogonię Olka. Spotkałem go przy windzie. Płakał. Przeraźliwie płakał.
– Olek. To nie jest to o czym myślisz. Nas nic nie łączy, uwierz mi!
– Nie chcę cię znać! Zdradziłeś mnie! Ukrywałeś to przede mną od tygodni! Teraz już rozumiem dlaczego biegałeś na te domówki. Co, nie wystarczyłem ci ja sam?! Musiałeś jeszcze mieć kogoś na boku?
– Olek, to boli. To bardzo boli! Daj mi wszystko wyjaśnić! Proszę.
– Nie mam ochoty na rozmowę z tobą! – winda otworzyła się – Idź schodami jeśli nie chcesz abym cię zabił w tej windzie! – drzwi zamknęły się a ja zostałem sam. Nie miałem pojęcia co mam dalej robić. Znalazłem się w takim położeniu, że jedyne co mi pozostało, to chyba tylko skok z balkonu.
Dotarłem schodami na siódme piętro i otworzyłem drzwi. Olek był zamknięty w łazience. Słyszałem jego chlipanie. Usiadłem w salonie i rozmyślałem co dalej robić. Drzwi otworzyły się a w nich stał Olek.
– Proszę, nie śpij dzisiaj tutaj. Nie mam ochoty z tobą przebywać. Zdradziłeś mnie więc wynoś się. – jego głos był już spokojny, opanowany, ale miał coś w sobie, co mnie przeraziło. Był pełen gniewu, nienawiści. Przeszły mnie ciarki.
– Masz rację. Wynoszę się.
Po godzinie dotarłem do starego mieszkania.
– Hej Dominik! Co słychać? Miło że wpa…! – spojrzała na mnie. Stałem cały zmarznięty, ze łzami w oczach i walizką.
– Mogę u ciebie zanocować?
– Jasne! Mówiłam ci, że zawsze możesz tu wrócić! Chyba nie w porę to powiedziałam jak widzę…Chodź, zrobię ci herbatę. Jesteś cały siny z zimna.
Faktycznie pogoda była okropna. Mróz dawał we znaki, do tego jeszcze silny wiatr, który smalił twarz.
– Co się stało? Pokłóciłeś się z Okiem?
– Tak. Wywalił mnie z domu. I wcale mu się nie dziwię… – rozpłakałem się a Tośka przytuliła mnie do siebie. Gładziła moją twarz dopóki się nie uspokoiłem.
– Dlaczego tak mówisz?
– Zdradziłem go.
– Co?! Chyba nie mówisz poważnie!
– Mówię. W zasadzie to nie wiem czy go zdradziłem. Nie wiem czy mogę to tak rozpatrywać. Pamiętasz Kamila? Tego, do którego chodziłem na domówki.
– Pamiętam.
– Więc Kamil okazał się być gejem. Uknuł plan ze swoim przyjacielem, aby zbawić mnie do siebie na domówkę, upić i wykorzystać. Nie chciałem nic nikomu mówić, ale na ostatniej domówce urwał mi się film. Jedyne co pamiętam to jak mnie pocałował a potem gdy się obudziłem nagi w łóżku, on leżał obok, ale był ubrany. Uciekłem wtedy od niego. Byłem w szoku, nie wiedziałem co mam zrobić więc postanowiłem, że nikomu nic nie będę mówić. I tu był błąd! Potem wyjaśnił mi wszystko…, że się we mnie zakochał, że mu się podobam i tak dalej. Dzisiaj zadzwonił do mnie gdy byłem w sklepie i telefon odebrał Olek. Bardzo się zdenerwował, że Kamil ciągle zajmuje miejsce w moim życiu. Obudziła w nim się zazdrość. Pokłóciliśmy się i wyszedł z domu. Wtedy zadzwoniłem do Kamila i umówiłem się tu obok w naszym parku. Bardzo się pokłóciliśmy. Stwierdził, że czuje coś do mnie i że działa to w obie strony. Co oczywiście nie jest prawdą, bo ja kocham tylko i wyłącznie Olka. Pocałował mnie i wtedy stało się najgorsze. Przyłapał nas Olek. Wpadł w płacz, gdy zobaczył nas, a w zasadzie Kamila, który mnie całował i pobiegł do domu. Nie wiedziałem co mam robić więc pobiłem Kamila. Rozumiesz? Dałem mu w mordę tak, że całą twarz miał pokrytą we krwi. Nie wiem co dalej się z nim stało i jakoś mało mnie to obchodzi. Pierdolony zbieg okoliczności! Akurat w tym czasie musiał się zjawić Olek?!
– Nie płacz już. – pocieszyła mnie – Rzeczywiście groźnie to wygląda, ale nie ma sprawy, z której nie ma wyjścia. Pytanie tylko czy jeśli Olek by się nie zjawił… czy uderzyłbyś Kamila?
Coś we mnie drgnęło. Przypomniało mi się, że jego pocałunek nie do końca mi przeszkadzał. Co więcej, chyba nawet mi się podobał. Zamyśliłem się.
– No właśnie! – syknęła Tośka – więc miał rację! Też coś do niego czujesz!
– Nie, to nie tak, że czuję! Po prostu to było coś nowego dla mnie. Jego usta były całkiem inne niż usta Olka. Zaciekawiło mnie to. Dałem się ponieść emocjom! Ale do cholery! Nie kocham nikogo bardziej niż Olka! Jest moim całym życiem! Zaczęliśmy nowy etap życia, mamy nowe mieszkanie i co? Czy na drodze do szczęścia zawsze musi stanąć jakaś przeszkoda? Co ja mam dalej zrobić?!
– Przede wszystkim musisz porozmawiać z Olkiem, ale nie dzisiaj. Teraz idź spać.
– Masz rację. Nie mam ochoty na rozmowę teraz, muszę sobie wszystko przemyśleć. To nie jest rozmowa na teraz. Podejrzewam, ze Olek też nie ma na to ochoty.

Poszedłem do swojego starego pokoju. Wydawał się być obcy. Nie czułem się w nim dobrze. Zbyt dużo dobrych chwil spędziłem w nim razem z moim chłopakiem. Teraz wszystkie powracały… Miałem dużo czasu na ułożenie myśli, bo zasnąłem dopiero po kilku godzinach.

Scroll to Top