Rozdział 22

Rozdział 22
Obudziłem się dość wcześnie, nie byłem wyspany. W zasadzie nie można było nazwać tego snem, ale półsnem. Budziłem się co jakiś czas w nadziei, że to wszystko nie dzieje się naprawdę. Budziłem się w nadziei, że będę mógł wyciągnąć ramię i objąć ciało Olka, poczuć jego ciepło i zapach. Niestety… Jedyne co miałem na wyciągnięciu ręki to poduszka. Otworzyłem oczy. Zegarek wskazywał ósmą rano. Obok mnie było puste miejsce, ciężko było mi się oswoić z myślę, że nie ma koło mnie mojej miłości, a najgorsze było to, że nie byłem pewien czy kiedykolwiek do mnie wróci. Obawa narastała z każdą sekundą i z każdą kolejną myślą. Czarny scenariusz swojego życia miałem już w głowie. Wspomnienia, piekielne wspomnienia powracały ze zdwojoną siłą. Widziałem go, leżącego tu, obok, zaraz przy moim boku.

Znów widzę twarz.
Tę samą, którą widywałem codziennie.
Twarz, której bałem się dotknąć, by nie okazała się złudzeniem i by swym dotykiem nie zaburzyć jej rys.
Twarz, którą kochałem.
Twarz, której delikatna skóra wydawała się być najdroższym jedwabiem.
Mogłem topić swój wzrok godzinami i zapamiętywać każdy jej centymetr.
Kawałek po kawałku…
Czy jeszcze ją zobaczę? Czy będę gotowy? Co wtedy powiem?
Budzi mnie każdej nocy.
Budzi swymi wpatrzonymi i ”bezgranicznie kochającymi” oczami.

Nie. To tylko złudzenie. Kolejne.
Rozpacz.

Znowu zasypiam, by rano na nowo wyssać jak najwięcej z głębokiego i przeszywającego spojrzenia.

Jesteś silny. Mów tak.
Musisz być. Walcz. Zapomnij.
Chyba nie potrafię.
Nie chcę.

Nie mogłem tak bezczynnie siedzieć. Nie poddam się! To nie w moim stylu! Muszę działać! Chwyciłem za telefon i wybrałem numer Olka. Przez chwilę czułem się jakby czas powrócił, gdy to dzwoniłem pierwszy raz i w nerwach oczekiwałem na jego głos. Poczułem ucisk w żołądku. Kolejne głuche sygnały mijały, aż w końcu połączenie zostało zerwane. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Czy Olek nie odbiera specjalnie, bo potrzebuje czasu na przemyślenia? Czy może jeszcze śpi… Postanowiłem, że spróbuję za jakiś czas. Jeśli nic nie wskóram, wybiorę się do niego. A może lepiej po prostu pójść i porozmawiać w cztery oczy niż dzwonić? W zasadzie mogę się tam udać pod pretekstem spakowania reszty rzeczy… Wstałem z łóżka, wziąłem szybko prysznic i udałem się do kuchni. Musiałem coś przekąsić, ale Tośka nie miała nic w lodówce oprócz serka wiejskiego, za którym nie przepadałem. Skoczyłem więc szybko do sklepu i zrobiłem śniadanie. Zaopatrzyłem też trochę lodówkę w ramach podziękowania mojej przyjaciółce. W sumie nie wiadomo jak długo tu zostanę…
– Dziękuję, śniadanie było naprawdę pyszne. Brakuje mi tu ciebie! – poklepała mnie po plecach, gdy odnosiła talerz do zlewu. – Kontaktowałeś się z Olkiem?
– Tak. Nie odbiera. – załamałem dłonie i zwiesiłem głowę – Mam zamiar zaraz wykonać drugi telefon a jeśli nie odbierze, wybiorę się do niego.
– Nie wiem czy to dobry pomysł… Może Olek potrzebuje czasu?
– Nie wiem… Cholera, nie wiem co o tym wszystkim myśleć i jak mam go przeprosić! Jak mam mu wytłumaczyć to, że między mną a Kamilem nic nie było i nic nie będzie! Że kocham tylko jego!
– Może chcesz abym to ja z nim porozmawiała?
– A mogłabyś? Naprawdę? – ucieszyłem się, toteż mój głos zabrzmiał na tyle wesoło, że sam byłem zdziwiony słysząc go.
– Mogę z nim porozmawiać, oczywiście, ale nie mogę ci nic obiecać Dominik. To wasze sprawy. Ja mogę jedynie działać jako mediator.
– Jeeeej! Kochana jesteś!
– Ale uważam, że nie powinniśmy mu się teraz narzucać. Podejrzewam, że Olek potrzebuje czasu na przemyślenia. Dlatego zabieram cię dziś na zakupy do galerii. Co ty na to?
– Nie mam ochoty. Wybacz.
– Ja nie mam ochoty tego słuchać. Zbieraj się, nie pozwolę ci siedzieć w domu i rozpaczać. Poza tym, nie ma nad czym rozpaczać. Zobaczysz, że zaraz wszystko się ułoży.
– Może masz i rację…
– Ja zawsze mam rację!

Godzinę później byliśmy w centrum handlowym. Wyciągnięcie mnie na zakupy, a przede wszystkim do ludzi, było strzałem w dziesiątkę. Pozwoliło mi to choć na chwilę zapomnieć o tym, co się stało. Tośka bardzo starała się mnie rozśmieszyć i zagadać. Nie miałem w zasadzie czasu na pętlę kłębiących się myśli. Wpadliśmy na świetny pomysł przymierzania ciuchów kompletnie do siebie nie pasujących. Oczywiście wszystko w ramach rozsądku, dlatego nie robiliśmy tego na sklepie, tylko w przymierzalni. Zostałem ubrany w jasno szare legginsy, w których najznaczniejszą rolę odgrywał mój świetnie odznaczający się penis, czarną bluzę z kapturem z napisem I love LA i do tego czarny kapelusz ze złotym rombem. Jeszcze kilka drobiazgów w postaci złotego naszyjnika i okularów w panterkę i Dominik był… wciąż przystojny i mimo, że wyglądałem jak tania dziwka ( określenie i tak mało uwłaczające , jak na taką stylizację), nie obyło się bez sesji zdjęciowej selfie w lustrze przymierzalni.
– Tylko proszę cię nie udostępniaj tego nikomu. Ok?
– Przestań! Nie musisz mi o tym mówić. – szturchnęła mnie w ramię.
– Zgłodniałem.
– Ja też. Idziemy do KFC, co?
– Myślałem raczej żeby ugotować coś razem. Dawno tego nie robiliśmy…
– W sumie nie głupi pomysł. Na co masz ochotę?
– Makaron ze szpinakiem i czosnkiem?
– Tak! Wieki nie jadłam!
Zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu, kierując się prosto do kuchni. Ja zrobiłem szpinak, Tośka ugotowała makaron. Jak zwykle niesamowita współpraca!
– Wiesz… – zacząłem – Przemyślałem całą sytuację i doszedłem do wniosku, że nie będę się odzywał przez jakiś czas do Olka. Ja niczemu nie zawiniłem, nic nie poradzę na to, że Kamil do mnie pobijał i że pocałował mnie akurat na oczach Olka. Jeśli mu na mnie zależy, sam wyciągnie rękę.
– Dominik, myślę, że to trochę egoistyczne z twojej strony. Nie możesz tego tak zostawić. Poniekąd to też i twoja wina, bo nie przyznałeś się, że Kamil cię pocałował.
– Wiem, wiem… To co ma robić?
– Poczekaj kilka dni i zobaczymy co się będzie działo. Ja mogę porozmawiać z Olkiem. Ustawię się z nim na jutro.
Przez resztę dnia chodziłem jak struty. W głowie miałem tylko Olka. Każde zajęcie jakim starałem się zająć, kojarzyło mi się z nim. Zdałem sobie sprawę, że uczucie jakie nas łączy, jest bardzo silne. To była miłość a nie jakieś zauroczenie. Nawet Tośka poddała się już w kwestii nieustannego pocieszania mnie. Nie chciałem siedzieć jej ciągle na głowie, musiałem dać jej chwilę odpoczynku, dlatego wyszedłem na spacer – długi, daleki, nie znając daty powrotu. Spakowałem serce, wspomnienia, duszę i ciało. Na zewnątrz wiał silny listopadowy wiatr, który w połączeniu z minusową temperaturą dawał ostro w kość, przeszywając moje ciało tak dokładnie, że nawet zimowa kurtka nie dawała oczekiwanego rezultatu. Wsadziłem ręce do kieszeni kurtki i skuliłem się, idąc wprost przed siebie. Było już późne popołudnie więc noc zarzuciła swój ciemny płaszcz nad miasto. Tylko światła ulicznych lamp i reflektorów aut oświetlały moją bezcelową drogę. Nagle usłyszałem w dali kroki. To była ona – zdyszana, utrudzona i ostatnimi czasy dość często mnie goniła – Tęsknota. Szła pod rękę z samotnością. Razem wyglądały naprawdę cudownie. Uśmiechały się do mnie szydząco. Spojrzałem im głęboko w oczy a wtedy ich uśmiech znikł. Przez chwilę zastanawiałem się dlaczego… Odpowiedziały mi z przerażeniem w oczach, że nie potrafią współdziałać z uczuciem jakie noszę w sercu, to je zabija. Oznaczałoby to, że moja więź do Olka przetrwa wszystko, nawet te najgorsze chwile w naszym życiu. Pojawiła się nutka nadziei, ale wciąż pozostawała kwestia tego, że Olek musi sam to zrozumieć i na nowo przekonać się do mojej osoby. W zgarbionej postawie powłóczyłem nogami dalej, mijając coraz to nowsze budynki. Zdałem sobie sprawę, że nie znam tej okolicy, tym bardziej, że była już noc. Zawróciłem więc, ale nie byłem do końca pewien czy droga, którą obrałem, była właściwa. Zagubiony w swych myślach straciłem orientację w terenie. Poczułem, że jestem przemarznięty. Kolejne fale zimna przechodziły przez moje ciało wprawiając je w drżenie. Na szczęście dosyć szybko odnalazłem drogę. Pomogły mi w tym najwyższe budynki, które znajdowały się w pobliżu. Zawsze były dla mnie wyznacznikiem w terenie. Po godzinie znalazłem się w domu. Zrobiłem sobie herbatę, która okazała się wybawieniem w tej chwili. Czułem jak po kolei rozgrzewa części mojego ciała. Tośki nie było w domu więc popadłem chyba w jeszcze większą depresję. Wskoczyłem pod koc i owinąłem nim dokładnie stopy.

*** Tośka i Olek***

– Cześć, miło cię widzieć. – uśmiechnęła się przekraczając próg mieszkania.
– Cześć. Wzajemnie. Dominik cię tu wysłał, prawda?
– Nie. Sama zaproponowałam, że zadziałam jako mediator w waszej spawie.
– Proszę, wejdź do salonu, przecież nie będziemy gadać w przedpokoju. Napijesz się czegoś?
– Tak, herbatę poproszę! Umieram z zimna…
– Nawet nie wiem jak jest na zewnątrz. Nie wychodziłem ani razu z domu.
Dopiero teraz Tośka zorientowała się, że rzeczywiście Olek wyglądał tragicznie. Jego zawsze perfekcyjnie ułożone włosy, dzisiaj wyglądały kompletnie inaczej. Były niechlujnie przylizane i zmierzwione. Na jego twarzy dało się zauważyć podkrążone oczy, które zapewne były efektem braku snu. Dodatkowo w mieszkaniu panował nieprzyjemny zapach, który mógł świadczyć o tym, że mieszkanie nie było wietrzone. Jedno wynikało z drugiego.
– I po co wam to potrzebne? – rzuciła awanturniczym głosem w stronę Olka – Ten siedzi i płacze całymi dniami, snuje się jak smród po gaciach, ledwo pałęta nogami. Ty widzę wcale nie lepiej. Naprawdę jest o co się kłócić? Dajcie na luz!
Olek drgnął, gdy usłyszał, że bardzo to przeżywam. Jego wyobraźnia na pewno wysnuła mój obraz. Obraz zbitego jak psa Dominika, który ostatnim tchnieniem życia próbuje łapać powietrze.
– Jak mogę mu wybaczyć zdradę? Czy ty byś wybaczyła?
– Jaką zdradę?! Dominik Cię nie zdradził!
– A ty skąd niby to wiesz?
– Powiedział mi. Znam go doskonale, jest moim najlepszym przyjacielem, i wiem, że nie zrobiłby tego nigdy.
– To jak wyjaśnisz domówki, na które chodził do tego całego Kamila? Jak wytłumaczysz to, że wrócił na drugi dzień prawie przed południem cały zapłakany? Wcisnął mi kit, że to przez szampon… Chyba nic bardziej dennego nie mógł wymyśleć. Nie chciałem się wtedy kłócić, ale wiedziałem, że coś jest nie tak. Rozumiesz?
– Tak, rozumiem. Ale chyba inaczej niż ty! Olek… – zaczęła już spokojniej – On po prostu bał się powiedzieć, że do czegoś doszło… W zasadzie do niczego nie doszło, ale sytuacja była naprawdę niekomfortowa więc uznał, że nie będzie ci o niczym mówił. To był błąd, przyznaję i ja. Ale czasu już nie cofniesz, możesz natomiast sprawić, że wszystko się ułoży. Że będzie jak dawniej…
– Nigdy już nie będzie jak dawniej.
– Przestań dramatyzować! Rozmawiałeś z nim w ogóle?! On nieustannie czeka na twój telefon!
– Niech czeka! Nie mam ochoty go słuchać. – wzruszył ramionami lekceważąco.
– Jacy wy jesteście uparci! – Tośka zerwała się na równe nogi i wystawiła dłonie w kierunku Olka na znak, że pragnie go udusić. Traciła cierpliwość. I wcale jej się nie dziwię… – Czy wiesz, że Dominik pobił Kamila, gdy ten go pocałował?
Olek po raz kolejny drgnął a na jego twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech.
– I bardzo dobrze, należało mu się! Sam bym najchętniej mu przywalił.
– Zrobił to, bo cię kocha! Zrozum to wreszcie. To był tylko zbieg okoliczności, Kamil wykorzystał chwilę nieuwagi i po raz kolejny pocałował Dominika. Tak samo jak to zrobił u siebie na imprezie. Jest podstępnym łajdakiem!
Olek uniósł barki i skrzyżował ręce na karku, topiąc gdzieś swój wzrok w suficie. Zastanawiał się nad czymś. Tośka kontynuowała swój monolog, jednak jej rozmówca był myślami daleko stąd.
– Dobra, widzę , że ta rozmowa nie ma sensu. Mam tylko nadzieję, że przemyślisz to jeszcze raz, bo tworzycie niesamowitą całość. Zawsze wam kibicowałam, ale jak widzę jak się zabijacie wzajemnie, to mam ochotę sama się powiesić, że byłam tak głupia i dałam się nabrać na coś takiego jak miłość gejów. – wstała oburzona, zgarnęła szybkim ruchem torebkę, na ramię zarzuciła płaszcz i opuściła mieszkanie trzaskając drzwiami. Olek natomiast został samotny w pokoju wciąż wlepiając wzrok w jeden punkt. Ostatnie słowa Tośki zrobiły na nim naprawdę duże wrażenie i na pewno dały dużo do myślenia.

***Kamil***

– Siema stary, słuchaj, poddaje się.
– Serio?! I chcesz mi powiedzieć, że wszystkie wysiłki, których się podjąłem, żeby zorganizować ci tą domówkę, zostały skreślone ot tak?
– Tak. – głos Kamila był na jednym tonie, nie dało się wyczuć żadnych emocji poza zrezygnowaniem.
– Nie poznaję cię Kamil. Nigdy się tak szybko nie poddawałeś. To nie w twoim stylu!
– Ja już sam nie wiem co jest w moim stylu. Gubię się w tych kłamstwach. Za daleko to zabrnęło. Zrozumiałem, że na siłę niczego nie osiągnę. Bo niby jak miałbym to zrobić? Nie mogę nikogo zmusić do miłości.
– Z tym się zgodzę, ale moim zdaniem nie powinieneś tak szybko rezygnować. Widzę jak bardzo zależy ci na tym całym Dominiku. Sam się sobie dziwię, że kiedykolwiek pomagałbym gejowi w doborze partnera, ale skoro zaszła już taka potrzeba, to radzę ci naprawdę z całego serca – nie rezygnuj.
– Może i masz rację, ale nie chcę go krzywdzić. Widzę przecież, jak bardzo cierpi, gdy nie widzi się ze swoim chłopakiem. Rozpierdoliłem im związek i nie wiem czy uda się go teraz naprawić. Chciałem za wszelką cenę mieć Dominika tylko dla siebie, nie zważając na innych. Szedłem do celu po trupach. Niestety nie da się zakazać komuś kochać.
– Pamiętaj, że jak coś, to jestem z tobą. Dzwoń! No i nie rezygnuj z uczuć.
– Dzięki Tomek.
– Spoko. Trzymaj się.
Ta krótka rozmowa telefoniczna dała Kamilowi dużo do myślenia. Może rzeczywiście za szybko się poddaje. Może tak to wszystko działa na tym świecie, że wygrywa silniejszy. Tak samo było ze związkiem Dominika z Olkiem – był tylko przygodą, a prawdziwa miłość czeka go z nim samym. Stos pytań piętrzył się w głowie Kamila, jednak wcześniej miał już obmyślony plan działania. Postanowił, że wyjedzie. Nie miał już nic do stracenia. Oprócz pieniędzy… oczywiście nie swoich, a rodziców.

******

Kolejne pięć dni zdawały się być dla mnie najbardziej uciążliwe , bo dopiero teraz opadła złość i emocje, a tęsknota okazywała swe oblicze ze stuprocentowo większą siłą. Nie czułem się najlepiej, mało jadłem, snułem się jak cień, nie dbałem o kontakty międzyludzkie. Bardzo się w sobie zamknąłem a najchętniej to zamknąłbym się w jakimś ciemnym lochu i tam spędził resztę swojego życia. Do tego dochodziła masa nauki i codzienna uczelnia. Padałem z nóg… Olek nie odezwał się do mnie ani razu więc nie wiedziałem czy to już koniec czy po prostu potrzebuje jeszcze więcej czasu. Wróciłem do domu i od razu poszedłem do łóżka. To już prawie dwa tygodnie odkąd nie widziałem Olka. Najdłuższa kłótnia jaka nam się przytrafiła i najdłuższy okres spędzony oddzielnie. Wyobraziłem sobie go tu obok mnie, leżącego półnago, z lekkim zarostem drażniącym moją szyję i swoimi hipnotyzującymi, srebrnymi oczami. Łza spłynęła mi po policzku.
Drzwi do mieszkania się otworzyły a po chwili w progu stanęła Tośka.
– Znowu beczysz? Przestań Dominik. Rozmawialiście już?
– Nie. – pokręciłem głową.
– Ok. Mam nadzieję, że pamiętasz, że po jutrze mam swój pierwszy koncert?
Zapomniałem, i szczerze? Nie miałem wcale ochoty tam się wybierać, ale nie chciałem sprawiać przykrości Tośce.
– Tak pamiętam. Przyjdę na pewno. – posłałem jej wymuszony uśmiech, który zniknął z twarzy gdy tylko Tośka odwróciła wzrok.
– No to świetnie! – klasnęła w dłonie i pofrunęła do swojego pokoju.
Pamiętam jak cieszyliśmy się razem z Olkiem na ten wspólny wypad i na to, że w końcu Tośka ma swój pierwszy koncert. Czekała z radością na to wydarzenie, bo założyła swój nowy zespół. Bardzo jej dopingowaliśmy. Cieszyliśmy się również, że spędzimy miło czas. Może nawet na zasadzie randki? Czar prysł, niestety. Ze wspólnej radości pozostał tylko obowiązek a raczej nie zrobienie przykrości Tośce.

***Olek i Kamil***

Dzień Olka opływał podobnie jak Dominikowi. Uczelnia, dom, łóżko, uczelnia, dom, łózko. Rutyna. Nie miał ochoty na spacery, na spotykanie się ze znajomymi. Nie miał nawet ochoty na pisanie swojej pracy licencjackiej, a terminy goniły. Nie martwił się nawet o to, że może nie zaliczyć ostatniego już roku studiów. Leżał już w łóżku rozmyślając jak dalej potoczą się sprawy, wtedy zadzwonił telefon. Nie znał tego numeru.
– Halo? – powiedział lekko zaspanym głosem.
– Eeeerrrmmm… To ja… Kamil.
Olej zerwał się z łóżka w wielkim niedowierzaniu. Ten koleś ma naprawdę tupet, że do mnie dzwoni – pomyślał sobie.
– Czego chcesz?
– Dzwonię, bo chcę się zapytać czy możesz się ze mną dzisiaj spotkać.
– Po co? Nie widzę takiej potrzeby.
– Owszem, potrzeba jest. Chce ci coś wyjaśnić.
– A co tu do wyjaśniania? Wybacz, ale nie. – rozłączył się . Jeszcze przez chwilę trzymał telefon w dłoni ślepo wpatrując się w wyświetlacz. To była krótka rozmowa, ale bardzo trudna. Usłyszeć głos kogoś, kto odebrał ci szczęście na pewno nie należy do najłatwiejszych chwil. Telefon zawibrował. To sms.
,, Wyjeżdżam. Spotkajmy się’’
Olek zadrżał. Nie wiedział co o tym myśleć. Czy to kolejny podstęp, czy rzeczywiście mówi prawdę? Czyżby droga do szczęścia znowu się otwierała? Odpisał mu.
,,Za pół godziny w parku’’
Olek zaczął zbierać się do wyjścia. Ciąg trudnych emocji i rozważań przechodził przez jego umysł. Co do cholery oznacza ,,wyjeżdżam’’? Na jakiś czas? Na stałe? Te i inne pytania kłębiły się w głowie. Do tego dochodziła jeszcze chęć zemszczenia się na Kamilu i obrzydliwa nienawiść. Olek bał się, że straci kontrolę i może zrobić coś bardzo głupiego.

Pół godziny później Olek dotarł na miejsce, w którym czekał już Kamil.
– Cześć.
Olek nie odpowiedział, a jedynie spojrzał na Kamila z pogardą w oczach i chęcią splunięcia mu w twarz.
– Poprosiłem cię o to spotkanie, bo wyjeżdżam. Mam dziś wieczorem samolot. Nic mnie tu nie trzyma, ani studia ani rodzice ani ktoś, z kim mógłbym spędzić życie.
– Po co mi to mówisz?
– Po to, żebyś wiedział, że nic mnie nie łączy z Dominikiem i że nie zdradził cię. Nigdy!
Olkowi zakręciło się w głowie. Nie wiedzieć czemu, ale rozmowa z Dominikiem lub Tośką nie dawała takiego efektu jak rozmowa z Kamilem. Chyba potrzebował usłyszeć to od osoby, która była za to wszystko odpowiedzialna.
– Dlaczego mam ci niby wierzyć?
– Nie musisz mi wierzyć, ale powinieneś. – zatrzymał się na chwilę – Fakt, uknułem plan zaciągnięcia Dominika do łóżka – znowu się zawahał czy powinien kontynuować, gdy zobaczył, że Olek zaciska pięść i wykonuje niekontrolowane ruchy. – ale nic poza pocałowaniem go w usta nie było. Dominik był pijany a jednak wierny. Podziwiam go za to, bo większość chłopaków daje dupy po alkoholu. Wyszeptywał twoje imię, powstrzymało mnie to przed dalszym działaniem. Jednak chęć poznania go jeszcze bliżej i stworzenia z nim relacji nie odpuszczała. Zakochałem się w nim, ale wiem, że jest to miłość nieodwzajemniona, bo on kocha TYLKO ciebie.
Olek poczuł się na wygranej pozycji i coś w głębi jego duszy krzyczało z radości. Nie dawał po sobie tego poznać.
– Ok. wszystko ładnie, pięknie, ale wytłumacz mi jeszcze coś, co nie daje mi spokoju. Bo mówisz, że nic was nie łączy, w takim razie dlaczego się całowaliście w parku?
– Co? Całowaliśmy się? Nie Olek. To JA go pocałowałem, za co zostałem ostatecznie ukarany. Twój chłopak dał mi w mordę. – Olek poczuł się uradowany, kiedy usłyszał ‘’twój chłopak’’ i bardzo dumny, że potrafiłem sobie dać radę w tej sytuacji. – Zresztą wciąż widać tego efekty- pokazał palcem na okolice nosa. Faktycznie Olek dopiero teraz zauważył jeszcze lekko sine ślady. – Chciałem zatrzymać Dominika przy sobie siłą, ale wiem, że nic z tego. Dlatego wyjeżdżam dziś wieczorem.
– Dokąd wyjeżdżasz?
– Tego nie mogę ci powiedzieć.
– Na długo? – zapytał niepewnie chcąc mieć pewność, że nigdy już nie powróci i nie odbierze mu mnie.
– Może na zawsze, nie wiem. Ciężko powiedzieć. Chce zacząć nowe życie. Mam nadzieję, że przemyślisz naszą rozmowę i wrócicie do siebie. – To ostatnie zdanie przeszło mu z wielką trudnością przez gardło. Wyciągnął jeszcze dłoń, na którą Olek przez chwilę popatrzył i niepewnie uścisnął. – Mam do ciebie jeszcze małą prośbę.
Jak on w ogóle śmie mnie coś prosić po tym, co zrobił.
– Tak?
– Proszę cię, abyś nie mówił Dominikowi o naszym spotkaniu i o moim wyjeździe.
Nie wiedziałem dlaczego miałbym to robić, ale zgodziłem się.
-Trzymaj się Olek. Powodzenia.
Olek nie wierzył w to, co właśnie zobaczył i usłyszał. Ten sam Kamil, który tak bardzo namieszał w ich życiu przez ostanie dwa tygodnie, właśnie się wycofał i zrezygnował z miłości. Olek wrócił do mieszkania i usiadł na kanapie rozmyślając nad tym wszystkim dogłębnie. Próbował przemyśleć każdy aspekt, który wiązał nasz trójkąt. Zdał sobie sprawę, że Kamil nie jest człowiekiem, za którego go uważał. Okazał się być uczciwy. Olek postarał się po raz pierwszy postawić w jego pozycji. Wyobraził sobie, że to on zakochuje się w kimś, kto kogoś ma, w kimś kto nie potrafi i nie chce odwzajemnić uczucia. Zrobiło mu się trochę żal Kamila. Niespełniona i nieodwzajemniona miłość. Ciężki temat. Jednak mimo, że Olek poczuł lekki ucisk na sercu myśląc o tej sytuacji, w dalszym ciągu czuł nienawiść do Kamili. Pewnie tak już zostanie do końca. Przecież nie polubisz osoby, która odebrała ci szczęście jednym pstryknięciem palców. Olek zastanawiał się co dalej robić.

******

Obudziłem się dość późno. Potrzebował snu, ostatni tydzień był najtragiczniejszy w mojej historii. Dużo myślałem w nocy nad swoim życiem. Nie chciałem spędzić reszty swoich dni, w sposób, w jaki właśnie to robiłem. Musiałem zorganizować sobie jakoś czas i zapomnieć o Olku. To właśnie był ten czas, w którym należało wprowadzić zmiany. Olek nie odzywał się w dalszym ciągi więc jasnym było, że to jest już konie. Smucił mnie tylko fakt, że nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy i tego powiedzieć. W zasadzie to i ja byłem winny, bo cała ta akcja wyszła ode mnie, ale z drugiej strony nie zdradziłem go. To były tylko jego domysły. Tak czy inaczej postanowiłem wziąć się w garść. Dość było tego żalu, płaczu i załamywania się! Wstałem z łóżka i ubrałem dres. Dzień najlepiej zacząć od joggingu więc opuściłem mieszkanie i udałem się na czterdziestominutowy bieg. Moja kondycja nie należała do najlepszych jak się okazało… To był dobry czas na zmiany! Wracając wstąpiłem do sklepu po świeże pieczywo. Zrobiłem śniadanie i… I właśnie, tu moje pomysły na zmiany się skończyły. Wielka pustka ogarnęła moje serce.
– Nie poddawaj się, nie poddawaj. – powiedziałem sam do siebie.
Namówiłem Tośkę na wspólny wypad za miasto. Zarówno ja jak i ona nie znaliśmy najbliższych okolic więc okazało się to być dobrym pomysłem. Po wspólnie zjedzonym śniadaniu chwyciłem za kluczyki do samochodu i zapakowaliśmy się na wycieczkę. Trzeba było jednak przebić się przez godzinne korki, bo ruch był dość duży, w końcu była sobota… Przejechaliśmy po pobliskich miejscowościach i wsiach, które były naprawdę bardzo ładne mimo pogody jaka panowała w tej porze roku. Był pierwszy grudnia, ale nie było jeszcze śniegu. Wiał paskudny wiatr i od czasu do czasu padał deszcz. Zatrzymaliśmy się nad jakimś jeziorem, po którego brzegu pływały puste butelki, zostawione tu przez typowych brudasów wakacyjnych. Wysiadłem z auta i wyciągnąłem papierosa.
– Ty palisz?
– Nie. Mam zawsze paczkę papierosów na taką okazję jak ta.
– A co to za okazja?
– Zapalisz? – wyciągnąłem paczkę w jej kierunku. Tośka wyciągnęła papierosa i zwinnym ruchem podpaliła go. – Okazja jest taka, że od dziś zaczynam nowe życie. Dosyć zamartwiania się.
– Czyli poddajesz się co do Olka?
– Nie, nie poddaje. To on się poddał.
– Ahhh. – westchnęła głośno zaciągając się dymem papierosowym. – Szkoda, tworzyliście coś naprawdę niesamowitego. Niejedna para heteroseksualna mogła by się od was uczyć.
Wróciliśmy do domu późnym wieczorem. Wycieczka okazała się być strzałem w dziesiątkę, bo oprócz wspólnie spędzonego czasu i miłej atmosfery, udało mi się zapomnieć o Olku. Po raz pierwszy nie myślałem o nim a skupiałem się na przyszłości. Dlatego postanowiłem zrobić coś, czego nie zrobiłbym nigdy wcześniej.

,,Cześć Kamil. Masz ochotę się spotkać? Jakieś wspólne piwo czy spacer…’’ – wysłałem wiadomość na facebook’u lecz nie została przeczytana. Dziwne, bo Kamil zawsze ma przy sobie telefon i odpowiada w przeciągu dziesięciu sekund. Pomyślałem, że skoro Olek poddał się tak szybko, pomimo zapewniania mnie, że mnie kocha, a Kamil zrezygnował ze mnie dlatego, że mnie kocha, to nie wypadało się do niego nie odezwać. Trudna decyzja podjęta w przeciągu kilku minut. Potem wziąłem prysznic i położyłem się spać, sprawdzając wcześniej czy dostałem odpowiedź, jednak nic nie było. Co więcej Kamil był dostępny dziewięć godzin temu. Zdziwiło mnie to.

W końcu przyszedł dzień koncertu Tośki. Ubrała się w długą niebieską suknię, która nieziemsko kontrastowała z jej burzą rudych włosów. Opuściła mieszkanie dużo wcześniej ode mnie. Musiała przygotować wszystko z właścicielem pubu, w którym koncert się odbywał. Miałem czas dla siebie, dlatego wskoczyłem do wanny i wziąłem godzinną kąpiel. Ciepła woda zalewała moje ciało, poczułem się bardzo zrelaksowany. Ostatni raz czułem się tak kiedy to leżałem w wannie razem z Olkiem, oddając się rozkoszy. Jednak wygnałem szybko tę myśl i skupiłem się na moim małym przyjacielu, który przez ostatnie dwa tygodnie był zaniedbany. Chwyciłem go w dłoń i zacząłem podwodny masaż. Długo jednak nie trwał ze względu na to, że wciąż widziałem oczami wyobraźni Olka. Plan osiągnięcia większego relaksu legł w gruzach a ja opuściłem łazienkę. Do koncertu została godzina, toteż ubrałem jasne jeansy i zieloną koszulę w małą krateczkę. Do tego elegancki buty za kostkę, które wyglądały jak a’la kozaki i byłem już gotowy do wyjścia. W końcu musiałem się jakoś prezentować, siedziałem w pierwszym rzędzie.
Wszedłem do pubu zdecydowanym krokiem. Nie było tłumów. Było sporo wolnych miejsc. Pocieszałem się faktem, że zostało jeszcze pół godziny więc ludzie na pewno jeszcze przyjdą. Zauważyłem kilka mi znajomych osób z roku Tośki, w tym Agatę z Piotrkiem, których nie widziałem wieki. Podszedłem do nich.
– Cześć wam! – przywitałem się.
– Dominik! – krzyknęła Marta rzucając mi się na szyję. – Tak dawno cię nie widziałam? Co słychać? Gdzie Olek? Opowiadaj!
– Cześć Dominik. – Przywitał się Piotr swoim obojętnym głosem.
– U mnie… no cóż, po staremu. Masa nauki, nie wyrabiam. Potrzebuję długiego odpoczynku.
– Tak, rozumiem, mam tak samo. Więc gdzie Olek? – rozejrzała się po Sali raz jeszcze błądząc wzrokiem w celu znalezienia mojego eks.
– Nie wiem.
Piotr drgnął i podszedł bliżej. Temat go chyba zaciekawił. Wydawał się być bardziej zainteresowany moją osobą, niż wtedy, gdy tylko podszedłem.
– Jak to nie wiesz? Pokłóciliście się? – dopytywała Marta.
– Rozstaliśmy się dwa tygodnie temu.
– Tak mi przykro! – pogładziła mnie po ramieniu. Kątem oka dostrzegłem jak Piotr spuszcza głowę w dół. Nie zrozumiałem dlaczego, ale wydawał się być smutniejszy. – Byliście naprawdę niesamowitym wzorem do naśladowania.
– Byliśmy. Dokładnie. Wszystko mija prędzej czy później…
Porozmawialiśmy jeszcze przez kilka minut i udaliśmy się na swoje miejsca. Po mojej prawej stronie siedziała Marta, za nią Piotr, natomiast po lewej miałem puste krzesełko. Tak… To było krzesło Olka. Poczułem kolejny już dzisiaj raz ogromną pustkę w sercu. Nie mogłem jednak zawieść Tośki więc musiałem dać z siebie wszystko, aby nie poznała, że posmutniałem. Koncert wkrótce się zaczął a w pubie było dość sporo ludzi. Wszystkie krzesełka były zajęte więc uznałem to za pierwszy sukces zespołu. Na scenę wyszła Tośka, która została przywitana gromkimi brawami, za nią wyszedł cały zespół.
– Witajcie. Na początku chciałam wam bardzo podziękować za przyjście. Jak wiecie jest to nasz pierwszy koncert więc bardzo dużo to dla nas znaczy. Mamy nadzieję, że spodoba wam się to, co zaprezentujemy. Przed wami nasz pierwszy własny utwór!
Jeszcze raz otrzymali głośne brawa, ktoś nawet zagwizdał na palcach. Głos Tośki zaczął wydostawać się z jej ust niczym tajemniczy dźwięk, który stara się wprowadzić w trans znajdujących się tu ludzi. Na Sali zapadła cisza. Tak… Anielski głos wprawiał w osłupienie nie tylko mnie, ale wszystkich zebranych tu ludzi. Do tego emocje jakie potrafiła przekazać, zrobiły na nas piorunujące wrażenie. Jej autorski utwór okazał się być naprawdę dobry. Wcześniej nie chciała mi nawet pokazać słów, które pisze, ale może to i lepiej, bo w połączeniu z muzyką i jej głosem, dawało to jeszcze lepszy odbiór. Po zakończeniu pierwsze utworu Tośka spotkała się z owacją na stojąco. To było niesamowicie wzruszające uczucie, zawsze w nią wierzyłem i czułem się dumny, że jest moją przyjaciółką. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
– Dziękuję moi kochani, dziękuję. – ukłoniła się – Teraz chciała wam coś powiedzieć. Kolejny utwór jest według mnie najlepszym z moich utworów. Pewnie zastanawiacie się dlaczego. Otóż pisząc go wzorowałam się na pewnej parze, która kochała się bezgranicznie. Byli sobą pochłonięci a w ich oczach zawsze palił się żar miłości. Potrafili przezwyciężyć najtrudniejsze przeciwności losu. Kiedyś przeczytałam cytat, który mówi, że idealny związek to taki, gdzie cisza się krępuje, odległość nie stanowi problemu, gdzie kłóci się jak stare małżeństwo, wygłupia jak dzieci, kocha bezgranicznie mimo, pomimo, i wbrew wszystkiemu i wszystkim, niezależnie od tego, co się w życiu wydarzy. Związek idealny nie przychodzi ot tak sobie, Związek wymaga czasu, poświęcenia, cierpliwości a przede wszystkim odwagi dwojga ludzi. Na takiej parze się wzorowałam i byłam dumna każdego dnia, widząc jaką siłę razem mają i co potrafią wspólnie osiągnąć. – Poczułem silny ucisk w klatce piersiowej, zacząłem się dusić. Łzy napłynęły mi do oczu i rozkleiłem się. Marta domyśliła się, że mowa o mnie więc przytuliła mnie do siebie i podała chusteczkę. Płakałem jak dziecko. Byłem bardzo dumny z tego, że Tośka postanowiła zaczerpnąć pomysł słów utworu na moim przykładzie. Serce biło mi jak oszalałe. Dodatkowo wzbudziła wspomnienia, które starałem się wyprzeć. Wzbudziła moją miłość do Olka na nowo. – Prawdziwa miłość natomiast to nie związek idealny, bo taki nie istnieje, ale pełen kłótni i godzenia, łez i uśmiechów. I mimo, że jest ciężko i ma się dość, nie można się poddać. NIGDY! – zaznaczyła dosadnie. – Bo wiesz, że z tą osobą jesteś szczęśliwszy niż z kimkolwiek innym. Dlatego moi kochani zaprezentuję teraz mój własny utwór pod tytułem ,,Na zawsze’’. – Przemowa Tośki wzbudziła ogromne emocje zarówno we mnie jak i u innych. Spojrzałem na Martę, która dłonią starała się wytrzeć łzy wzruszenia. Dźwięk strun gitary popłynął delikatnie. Melodia zdawała się być najsmutniejszą a zarazem najenergiczniejszą, jaką kiedykolwiek słyszałem. Oddawała te dwa wrażenia muzyczna doskonale. Po chwili Tośka zaczęła swój śpiew. Przyjęła do tego sztywno osadzoną postawę ciała, gestykulując przy tym delikatnie dłonią. Puściła mi oczko. Słowa piosenki wzbudziły we mnie tęsknotę. Był to idealny moment na danie upustu moim emocjom poprzez głośniejsze chlipanie, które i tak nie było słyszalne w dźwięku głośników. Nie potrafiłem się opanować, straciłem kontrolę nad swoją silną wolą i nad uczuciami. Poczułem poruszenie po mojej lewej stronie. Zdziwiłem się, bo krzesło było jak dotąd puste. Podniosłem swój wzrok i ujrzałem Olka. Uśmiechnął się do mnie. Myślałem, że śnię albo to wina łez, które rozmyły i zniekształciły obraz. Ale nie. To nie pomyłka, teraz poczułem jego dłoń, która zaciska się subtelnie na mojej. Zadrżałem. Nie rozumiałem nic z tego. Spojrzałem na Tośkę, która po raz kolejny puściła mi tajemnicze oczko. Zrozumiałem. Znowu stałem się ofiarą konspiracji. Po raz kolejny.
– Przepraszam. – wyczytałem z ruchu warg Olka. – Kocham Cię. – jego dłoń zacisnęła się jeszcze mocniej.
Resztę koncertu spędziłem praktycznie nieobecny. Zostałem tam tylko z szacunku dla Tośki, która zawsze stawała na wysokości zadania. Nie mam pojęcia o czym były kolejne piosenki i nie mam pojęcia jak reagowali ludzie. Nic się nie liczyło. Teraz byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Chciałem jednak porozmawiać z Olkiem na spokojnie i wyjaśnić mu wszystko, dlatego zaraz po koncercie ruszyliśmy pieszo w kierunku mieszkania. Początkowo nie odzywaliśmy się, jednak ciszę przerwał Olek.
– Wrócisz do mnie, prawda?
– Jesteśmy razem Olly.
– Miałem na myśli mieszkanie. – zaśmiał się – To, że wróciłeś do mnie, jest oczywiste. Chciałbym jednak abyś wrócił do naszego mieszkania.
– Jeśli tylko tego chcesz.
– No pewnie, że chcę!
– Słuchaj, chciałbym ci wszystko wyjaśnić – zacząłem ale nie dane było mi dokończyć.
– Nie musisz, wszystko zrozumiałem. To ja jestem winny ci przeprosiny, bo nie potrafiłem ci zaufać. Kochałem cię a jednak nie uwierzyłem. To co zobaczyłem uznałem za najlepszy dowód. Nie wracajmy już do tego, ok?
– Skoro tak uważasz, w porządku.
– To co, wracam do domu?
– Wracamy! – sam nie wiem ale rzuciłem mu się na szyję i namiętnie pocałowałem. Jego usta były spragnione moich, czułem to. Idealnie pasowały do siebie. Byłem tak stęskniony pocałunku Olka, że przechodzący obok nas ludzie nie istnieli. Jedni patrzyli z pogardą, inni uśmiechali się a jeszcze inni bili brawo. Nie wiem jak długo to trwało, ale chciałem aby trwało wiecznie.

Wróciliśmy do mieszkanie. Już od wyjścia z windy zaczęliśmy się do siebie dobierać. Czułem jak mój penis pulsuje i błaga o wypuszczenie. Dotyk Olka na moim kroczu był najwspanialszym i długo wyczekiwanym uczuciem. Otworzyliśmy drzwi i szybkim ruchem zatrzasnęliśmy za sobą. Ubrania rozrzucane były w ekspresowym tempie. Staliśmy obaj nadzy odbijając się od ściany do ściany, zdążyliśmy przewrócić wieszak na ubrania, wpaść na szafę, aby w końcu wylądować w łóżku. Nasze rozpalone i utęsknione ciała świetnie współgrały. Nie miałem ochoty na grę wstępną, dlatego rozstawiłem nogi zarzucając je na barki Olka, nasmarowałem się lubrykantem i sam wsadziłem członka w moje wejście. Zabolało, nawet bardzo zabolało. Zajęczałem. Olek pochylił się nade mną i zamknął mi usta swoim językiem. Świdrował nim po moich sutkach i szyi. Kochałem to uczucie. Nie musieliśmy długo czekać na efekt. Spuściłem się na swoją klatkę piersiową i twarz a po chwili Olek wyciągnął swój sprzęt i powiększył spływający po mnie strumień o kolejną ilość. Padliśmy ze zmęczenia. To było coś niesamowitego. Nasze ciała poddały się instynktowi. Nie było w tym żadnych uczuć. Towarzyszyła nam tylko dzika żądza posiadania siebie nawzajem. Leżeliśmy potem przez dłuższą chwilę głośno dysząc. Wpatrywałem się w jego twarz i czułem, że wszystko będzie jak dawniej. Przez myśl przeszła mi tylko wiadomość, którą wysłałem dziś do Kamila.

Scroll to Top