Rozdział 26

Kim ja jestem? To pytanie nurtuje mnie już nie pierwszy raz. Dziś powróciło ze zdwojoną siłą i dobitnie uderzyło w moje serce. Kim ty jesteś Dominik i dlaczego okłamujesz siebie i otaczające cię osoby? I mimo, że jeszcze nie znają całej prawdy o tobie, możesz być pewny, że na pewno je bardzo mocno zranisz. Po co te kłamstwa? Nie wiem. Czy nie mogłeś być wierny i pozostać przy boku tej jedynej osoby, którą kochasz i której zawierzyłeś siebie samego? Tej osoby, z którą dzielisz radości, smutki, mieszkanie a nawet łóżko? Czy aż tak jest ci źle u boku twojego chłopaka? Chyba nie… Wciąż go kochasz, prawda? Wciąż czujesz niesamowitą więź, która was łączy. Musisz to naprawić! Musisz coś z tym zrobić!
Takie oto rozważania przybyły do mnie kilka dni po tym, co się wydarzyło. Czy jest to kac moralny? Raczej nie. I w tym jest cały problem. Bo powinienem żałować tego, co zrobiłem Olkowi. Ale nie żałuję… Zastanawiam się czy można kochać dwie osoby na raz. Czy można wpaść w tak mocne sidła miłości, aby stracić kontrolę nad swoim postępowaniem? Nie wyobrażam już sobie życia bez Olka. Chcę spędzić z nim resztę swojego życia! Kocham go bardzo. A Kamil? Kamil jest marionetką w moich dłoniach. Kamil istnieje na zasadzie większych wrażeń, których brakuje mi w moim związku. Nie wiem czy jest to dobre wytłumaczenie, ale staram się jakoś do tego przekonać. Nie potrafię znaleźć też dobrej wymówki na zmianę mojego zachowania. Ja – grzeczny, ułożony i rozsądny chłopak, uciekam do innego faceta pod nieobecność mojego partnera…. Przecież to do mnie nie podobne. Co się dzieje? Skąd ta zmiana? Z pewnością brakuje mi mocnych wrażeń. Tak! To na pewno o to chodzi!
Tak czy inaczej warto póki co zaprzestać spotkań z Kamilem i zadbać o swój prawowity związek.
Dziś wraca mój chłopak. Mój jeden jedyny i niepowtarzalny Olly. Zrobię mu kolację!

Wybiła osiemnasta, gdy stół był już nakryty a cała jego całość tworzyła ciekawy widok, który na pewno pobudzi miliony kubków smakowych Olka. Jeszcze pozostało dopracować małe, ale jakże niezwykle ważne elementy wystroju, i wszystko gotowe! Ah. Zapomniałem o świecach.
– Hej! – usłyszałem głos Olka krzyczącego już od progu. Wyskoczyłem szybko z pokoju i ruszyłem na jego powitanie.
– Cześć kochanie! – podszedłem do niego i bardzo mocno ścisnąłem. Stęskniłem się za nim, ale nie miałem odwagi się do tego przyznać.
– Widzę, że kilka dni odseparowania dobrze nam zrobiło. Przede wszystkim tobie… – zamruczał jak zwykł to robić. Jego niski głos jest taki seksowny!
– Tak… Zrobiłem małą niespodziankę. Chodź – pociągnąłem go za rękę i wprowadziłem do pokoju. – To dla nas.
– Wooooooow! Serio musiałeś się stęsknić skoro aż tak bardzo postarałeś się z kolacją! – rzeczywiście może trochę przesadziłem, bo stół aż uginał się od różnego rodzaju przystawek i deserów, a w piekarniku dodatkowo piekł się kurczak.
– Stęskniłem, stęskniłem. – zajęczałem cicho i nieśmiało. Nie lubię się przyznawać do uczuć. – idź myj łapy i czekam tu na ciebie.
– Rozkaz przyjęty panie komendancie! Pan pozwoli … – podszedł bliżej i chwycił mój podbródek – że pocałuję pana przed opuszczeniem tego pomieszczenia!
– No nie wiem czy komendant nie odbierze tego jako łapówkę!
– Zamknij się już. – I w tym momencie poczułem jego wciąż chłodne od mrozu usta. Smakowały tak dobrze, tak znajomo, tak jak zawsze. Pocałunek trwał długo i był dość podniecający, bo poczułem przez spodnie, że zarówno ja, jak i Olly, mamy twardo tam na dole. – Uciekam już!
Chwilę później wyciągnąłem kurczaka z piekarnika i podałem go do rąk własnych Olka.
– Smacznego!
– Smacznego, dziękuję. – uśmiechnął się do mnie i z iskrą w oku rzucił się na jedzenie.
Kolacja upływała w cudownej atmosferze. Powoli docierało do mnie to, co stało się kilka dni temu, aczkolwiek nie miałem wielkich wyrzutów sumienia. Bałem się tylko, że powrócą prędzej czy później… I drugą, i chyba największą sprawą, o którą się martwiłem, było to, że wszystko wyjdzie na jaw i Olek ode mnie odejdzie. Nie chcę go krzywdzić…
– Jeszcze mam deser. Niestety nie zrobiłem sam, ale jest baaaaardzo smaczny!
– Daj żyć. Już nic nie wcisnę…
– Musisz. A to dlatego, że musisz mieć siły na kolejne godziny tego wieczoru.
– A co planujesz? – zapytał dociekliwie licząc tylko na jedno.
– Dowiesz się w swoim czasie. A tymczasem podam sernik na zimno.
– Zlituj się! – zawył na znak tego, że nie ma miejsca w brzuchu nawet na mały okruszek ciasta.
Sernik okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie był zbyt ciężki więc zjedliśmy go z apetytem.
– Teraz chciałbym zabrać cię na spacer. Co ty na to?
– Serio? Jest już prawie dziesiąta… Myślałem, że niespodzianka dotyczy czegoś innego… – zachichotał tajemniczo. Wiadomo co miał na myśli.
– Zależy mi na tym spacerze. Proszę… – zrobiłem smutną minę więc musiał się zgodzić. Cwaniak ze mnie. – To nie będzie tylko zwykły spacer. Czeka tam kolejna niespodzianka. Poza tym, dobrze nam zrobi przejście się i zaczerpnięcie świeżego powietrza przed snem.
Olek odchrząknął. – Przepraszam, jakim snem?
– A ty tylko o jednym! – szturchnąłem go w ramię i podniosłem się z kanapy. – Zbieraj się!
Piętnaście minut później byliśmy już na zewnątrz. Pogoda niestety nie dopisywała. Mróz osiągał jakieś minut dwadzieścia pięć stopni, do tego lodowaty wiatr. Ale nic nie potrafi zburzyć planów zakochanego chłopaka.
– To gdzie ta niespodzianka? – zapytał trochę zażenowany pogodą.
– Jeszcze trochę.
Kilkaset metrów przeszliśmy w ciszy. Wokół nas piętrzyły się górki śniegu, które wyglądały niczym wydmy na pustyni w Saharze. Skrzypienie śniegu pod naszymi krokami nadawały jeszcze większej atmosfery. Z racji tego, że w parku nie było ani żywej duszy, złapałem Olka za rękę i szliśmy tak wzdłuż zaśnieżonej alei.. Jego twarz była rozpromieniona ze szczęścia.
– Zaczyna mi się to coraz bardziej podobać. – powiedział a ja ścisnąłem jego dłoń mocniej na znak tego, że przyjąłem do wiadomości. Przypomniał mi się od razu pocałunek z Kamilem na środku chodnika pełnego przechodniów. Wtedy nic nie liczyło się bardziej, jak jego usta. A dziś… Dziś znowu musiałem rozejrzeć się dookoła zanim złapaniem Olka za rękę. Ehhh…
Po kilku minutach doszliśmy do małego mostku położonego między dwoma małymi stawami.
– Wiesz, że jestem tradycjonalistą.
– Tak, wiem, wiem. – przewrócił oczami.
– I wiesz, że nie zawsze jest to złe.
– To też wiem.
– Dlatego dziś chcę znowu postawić na tradycjonalizm i przygotowałem to. – sięgnąłem do kieszeni płaszcza i wyciągnąłem małą kłódkę. – Chciałbym aby nasza miłość przetrwała wszystko, rozumiesz? Kocham cię i pomyślałem, że to dobry pomysł, żeby nasze inicjały widniały tu, na tym mostku.
W oczach Olka pojawiła się mała łezka wzruszenia.
– Jesteś niesamowity. Zaskakujesz mnie każdego dnia. Też cię kocham!
Wspólnie zaczepiliśmy kłódkę by po chwili zatrzasnąć ją na jednym ze stalowych prętów. Olek chwycił mnie za ręce i przyciągnął do siebie. Jego szare oczy dawały znać jak bardzo mnie kochają i jak bardzo są we mnie wpatrzone. Zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej, aby nasze usta znów mogły się spotkać.
– Dziękuję, ale wracajmy już do domu, bo zaraz zamarznę! – zaśmiał się i raz ostatni pocałował.
Kilka dni później, gdy byłem na uczelni, dostałem wiadomość od Kamila, w której prosił o spotkanie i że czeka na mnie przy głównym wyjściu. Bardzo nie spodobał mi się ten pomysł z tego względu, że mógłby nas zobaczyć Olek bądź ktokolwiek inny z naszych wspólnych znajomych i plotki zaraz szybko by się rozniosły.
– Hej!
– Cześć. Zwariowałeś?
– Wyluzuj Dominik. Chciałem się tylko z tobą zobaczyć.
– Rozumiem, że chciałeś się ze mną zobaczyć, ale wiesz jaka jest sytuacja. Stąpasz naprawdę po kruchym lodzie. Skąd pomysł spotkania właśnie tu? Nie mogłeś napisać żebyśmy się spotkali gdzieś na mieście na bardziej neutralnym polu? Przecież Olek może nas zobaczyć.
– Mogłem, oczywiście, że mogłem to zaproponować, ale wtedy na sto procent byś nie przyszedł. Tutaj musiałeś, bo postawiłem cię pod murem. Słuchaj, jesteś cwany, ja też. Dlatego postanowiłem, że zagram z tobą tak, jak ty bawisz się ze mną, a raczej… mną.
– Ok. Do rzeczy. Co chcesz?
– Co?
– No po co tu przyszedłeś? Stało się coś? – odpowiedziałem nerwowo rozglądając się czy chociaż nikt nas nie widzi.
– czy muszę od razu coś chcieć? Dominik, posłuchaj. Ja po prostu chciałem się z tobą spotkać, porozmawiać i zobaczyć.
– To ty mnie teraz posłuchaj. Nie nachodź mnie. Jeśli będę miał potrzebę spotkania się z tobą, na pewno to zrobię. A teraz wybacz, ale muszę już iść. Za chwilę zaczynam zajęcia. – kiwnąłem mu głową na pożegnanie i odwróciłem się, aby szybkim krokiem od niego odejść.
– Dziękuję. – usłyszałem już za plecami. Jego głos nie zabrzmiał zbyt dobrze. Był załamany. Zrobiło mi się wstyd za swoje zachowanie. Stanąłem, ale w dalszym ciągu nie odwracałem się w jego kierunku. Wziąłem głęboki wdech i westchnąłem.
– Ok. Przepraszam. Nie chciałem żeby to tak wyglądało. Po prostu bardzo się zdenerwowałem, że jesteś tak lekkomyślny. Myślałem, że ustaliliśmy pewne kwestie.
– Spotkasz się ze mną po zajęciach? O której kończysz?
– Ahhhh! Jaki ty jesteś uparty!
– To jak?
– Kończę za dwie godziny.
– Super! Przyjadę po ciebie. Pa!
Czy dobrze zrobiłem godząc się na to spotkanie? Kto to wie…
Dwie godziny później siedziałem już w luksusowym aucie Kamila, a raczej jego rodziców, nie wiedząc jaki jest plan.
– Jaki jest plan? – zapytałem.
– Jedziemy do mnie. Będziemy się ruchać.
– Co? Hahahaha! Dobre. – Poczułem, że ze śmiechu żołądek podchodzi mi do gardła. Zapadła cisza. – Ty tak serio?
– A czemu miałoby być nie serio?
– Nie wierzę w to co się dzieje. Wiesz… zawsze lubiłem twoją bezpośredniość. – Chciałem dodać jeszcze to, że lubię kiedy jest wulgarny, bo niesamowicie pasowało to do jego osobowości, ale dałem sobie spokój z tymi komplementami. Jego osobowość bardzo mnie kręciła.
– Do usług.
– Kamil, posłuchaj mnie raz jeszcze. Nie możesz od tak sobie przyjeżdżać pod moją uczelnię i zabierać mnie na jak ty to mówisz ‘’ ruchanie’’. Przypominam ci, że w dalszym ciągu mam chłopaka i nie mam zamiaru go zostawiać.
– No tak. A ja ci przypominam, że mamy układ.
– Jaki układ?
– Trójkąt miłosny. Zapomniałeś?
– Nie. Nie zapomniałem.
Piętnaście minut później byliśmy w jego mieszkaniu.
– Chcesz coś do picia? – zaproponował serdecznie.
– Tak, daj mi coś mocniejszego, bo w dalszym ciągu nie wierzę w to, co właśnie robię.
Kamil zrobił mi drink. Ten sam drink, który piliśmy w noc, kiedy to postanowił mnie wykorzystać. Drink był nieziemsko pyszny, a przede wszystkim mocny.
– Chodź na górę. – złapał mnie za rękę i pociągnął po schodach.
Chwilę potem moim oczom ukazało się coś, co dość często miałem w swych marzeniach czy też snach.
– Yyyymmm a co to jest? – zapytałem zszokowany.
– Jak to co? Łóżko miłości. – zaśmiał się złowieszczo. – Nie martw się, to ja będę przykuty kajdankami, nie ty.
Nic nie skomentowałem, choć na końcu języka miałem to, że pomysł niesamowicie mi się podoba i że od dawna chciałem aby coś takiego mi się przydarzyło.
– Ale to nie wszystko Dominik. Popatrz tutaj. – Chwycił za uchwyt szafki obok łózka. Znajdował się w niej sporych rozmiarów wibrator, różnego rodzaju nakładki na penisa, obrączki i inne stymulatory przyjemności. Byłem w szoku. Na mojej twarzy pojawiła się radość, którą dostrzegł Kamil. – Wiedziałem, że ci się spodoba.
– To nie tak… To znaczy… Jasne, podoba mi się!
– To na co czekasz. Bierz mnie.
Nie lubiłem być namawiany, dlatego pchnąłem go na łóżko. Zaczęliśmy namiętnym pocałunkiem, który pomógł nam na podkręcenie atmosfery do maksimum. Po chwili byliśmy już nadzy. Przykułem dłonie Kamila do szczytu łóżka a stopy związałem specjalnie przygotowaną linką. Dodatkowo poprosił abym zawiązał mu oczy. Tak też zrobiłem. Teraz miałem przed sobą obiekt rozkoszy i nigdy nie spełnionych snów. W tej chwili wszystko stawało się faktem do zrealizowania. Na sam widok mój penis prawie eksplodował. Pochyliłem się nad jego ciałem, aby móc swobodnie i bezstresowo powąchać jego ciało. Zbliżyłem swoje nozdrza do jego pach. Lekki zapach jego potu uderzył mi do głowy, dlatego musiałem jak najszybciej zagłębić w nich swój język. Ahhh! Ten zapach, ten smak! Teraz zmierzałem w kierunku szyi, by na nowo móc polizać tą część ciała. Kamil drgnął, gdy poczuł na sobie mój zwinny, wilgotny i ciepły język. Przejechałem nim kilka razy w górę i w dół, aby na koniec zatrzymać się przy uchu, które ugryzłem. Chciał na ostro, to będzie miał na ostro. Zajęczał, ale prosił abym kontynuował. Zjechałem niżej. Jego sutki stały na baczność, toteż zdecydowanie łatwiej było mi je złapać i ścisnąć palcami. Kamil zawył po raz kolejny i skręcił się z bólu, jednak jego ruchy były skrępowane poprzez kajdany i sznur. Pochyliłem swoje ciało nieco niżej, aby nasze penisy mogły się w końcu spotkać i popieścić. Wykonałem kilka kopulacyjnych ruchów. Kilka dlatego, że bałem się, że zaraz skończę swoją przygodę falstartem. Poluzowałem lekko linkę aby zgiąć nogi Kamila. Musiałem dostać się do jego dziurki. Taaaaaak. W końcu mogłem podziwiać to, na co tak długo czekałem. Najbardziej podniecał mnie fakt, że nikt nie widzi tego co robię, i że nikt nie ma żadnej kontroli. Byliśmy sami w mieszkaniu i jedyną osobą, która cokolwiek widziała w tym momencie, to ja. Fakt ten napędzał mnie jeszcze mocniej do działania. Chwyciłem dildo, które leżało w szufladzie i polałem je żelem. Nakierowałem na wejście Kamila i mocniejszym niż zwykle ruchem wbijałem je do środka. Kamil zawył z bólu połączonego z rozkoszą wyginając swoje ciało w łuk. Plunąłem na jego dziurę. Zacząłem wykonywać szybkie ruchy. Jednak nie satysfakcjonowało mnie to stuprocentowo, musiałem zrobić coś innego, dlatego ustami chwyciłem penisa Kamila i ssałem go intensywnie. Czułem, że zaraz dojdzie, dlatego tymczasowo zakończyłem pieszczoty. Odłożyłem dildo na bok i tym razem włączyłem wibrator. Załadowałem go w wiadome miejsce. Jego owalne ruchy i wystające rzęski drażniły odbyt Kamila tak mocno, że chłopak trysnął obficie na swój brzuch. Nie przestawałem, mimo że wył z rozkoszy orgazmu tak silnego, że każdy mięsień jego ciała drżał z ogromną intensywnością. Przyszedł czas na zaspokojenie swoich potrzeb. Pole do działania miałem już zapewnione i ułatwione, dlatego złapałem swojego członka w dłoń i zdecydowanym ruchem wszedłem w Kamila. Ahhh! To ciepło! Sprawiało to tyle przyjemności… Moje ciało było spocone tak mocno, że krople potu spływały po moich ramionach. Charakterystyczny dźwięk obijania się dwóch ciał, napędzał mnie jeszcze bardziej. Zauważyłem, ze penis Kamila zaczął się kurczyć, dlatego chwyciłem go w dłoń i zacząłem masturbować. Splunąłem na niego aby nadać niewielki poślizg. Kamil wił się z ekstazy. Rzuciłem szybkim okiem w kierunku szuflady i moim oczom ukazał się pejcz. Skórzany, krótki pejczyk, który wyglądał dość niewinnie, ale gdy uderzyłem nim Kamila, ten krzyknął z bólu, ale prosił o kontynuowanie. Uderzyłem go jeszcze kilka razy. Nie miałem ochoty na aż tak wielkie sado maso, toteż zrezygnowałem z tego pomysłu. Czułem, że dochodzę więc szybko wyciągnąłem penisa i zbliżyłem się do twarzy Kamila. Załadowałem swój sprzęt w jego usta i zacząłem wykonywać kopulacyjne ruchy. Wygiąłem się w tył i krzyknąłem niczym dziki człowiek. Orgazm był nieziemski! Moja sperma wylewała się kącikami ust Kamila, który nie nadążał jej połykać. Kolejne, mocniejsze fale ekstazy przepełniały moje ciało. Drżałem. Każdy mięsień mego ciała był napięty do granic wytrzymałości. Orgazm trwał dalej. Nie byłem w stanie się ruszyć, bo przyjemność była tak wielka, że sprawiała mi ból. Kamil zaczął masaż mojego członka swym lepkim w spermie językiem. Nie dałem rady tego kontynuować dlatego wyciągnąłem swój sprzęt i usiadłem mu na twarzy. Wiedział co robić. Powolnym ruchem wbijał swój język w mój odbyt. Wylizywał go starannie wprawiając mnie w dreszcze.
– Zmiana ról? – zaproponowałem ochoczo.
– Jasne! – krzyknął uradowany. – Tylko mnie uwolnij proszę!
Zrobił jak poprosił. Po chwili to ja znajdowałem się na jego miejscu, cały skrępowany i bez możliwości zobaczenia czegokolwiek. Kamil zaczął swoje pieszczoty bardzo delikatnie. Chciał zapewne nacieszyć się moim ciałem. Tak rzadko miał okazję zobaczyć mnie nagiego, takiego jak sobie prawdopodobnie wyobrażał codziennie. Kolejny namiętny pocałunek z domieszką słonego smaku mojej spermy pobudził moje myśli a po chwili sprawił, że mój wycieńczony penis drgnął. Ale wszystko dopiero się zaczynało. Przez chwilę Kamila uwagę skupiło coś innego dlatego leżałem nagi z niecierpliwością. Po krótkiej przerwie poczułem coś zimnego na moich jądrach. Jak mniemam był to lubrykant. Rozmasował je dokładnie z wielką czułością. Jednak coś mi tu nie grało, bo po co lubrykant na jądrach? I tu przyszedł czas na mocniejsze wrażenia! Poczułem dość mocne kopnięcie prądem. Skoczyłem do góry, zabolało. Kamil zmniejszył moc stymulatora, by po chwili po raz kolejny zbliży go do mojej moszny. Urządzenie sprawiało tak wielką przyjemność, że mój penis w przeciągu kilku sekund stał na baczność. Ale zabawa dopiero się rozkręcała. Kamil splunął na moją żołądź i podłączył się w tym miejscu. Prąd poraził mego członka tak mocno, że zawyłem z bólu. Nie kazałem mu przestać, bo ból był przyjemny, i nie ukrywam, że byłem ciekaw nowych doznań – a te, podobały mi się niesamowicie. Zabawa z prądem trwała jeszcze przez jakiś czas. Jednak Kamil podobnie jak i ja, nie mógł zbyt długo wytrzymać bez zanurzenia swojego penisa w ciepłej jamie, dlatego bez wcześniejszego przygotowania mojego wejścia wszedł we mnie. Miałem o tyle lepiej, że to zawsze ja byłem pasywny więc mój odbyt był dość mocno rozluźniony.
– Taaaaaak! Nawet nie wiesz jak długo o tym marzyłem. – powiedział rozmarzony.
Nasz seks trwał jeszcze godzinę. Padliśmy na łóżko zmęczeni nowymi doznaniami. Miałem ochotę uciąć sobie krótką drzemkę, ale niestety czas mnie naglił, dlatego jak najszybciej wstałem z łóżka i zacząłem się zbierać.

– Gdzie byłeś? – zapytał zdenerwowany Olek. – Czekam na ciebie już dwie godziny. Martwiłem się, bo nie odbierałeś telefonu! – Krzyknął.
– Ja… Ja byłem na uczelni. – starałem się coś wymyśleć na poczekaniu.
– O tej porze? Jest prawie dwudziesta pierwsza! – zaatakował mnie pretensjonalnie.
– Yyyymmm. Taaaaak. Musiałem zostać po zajęciach. Wiesz… szykujemy się na dzień zdrowia i mieliśmy do zorganizowania wiele spraw.
– Dlaczego nie odbierałeś?
– Nie denerwuj się już kochanie… Po prostu miałem wyciszony dźwięk. Padam na twarz… – dodałem po chwili rzucając plecak w kąt przedpokoju. – Może coś zjemy razem, hę?
– Wybacz, ale ja już jadłem.
– Jesteś zły?
– Nie jestem zły. Po prostu martwiłem się twoją nieobecnością i niedawaniem oznak życia.
– Jeszcze raz przepraszam. – Podszedłem do niego i zaplotłem ręce na jego karku patrząc mu prosto w oczy. – Kocham cię.
– Dobrze to słyszeć. – Jego twarz od razu się rozpromieniła. – W lodówce masz spaghetti, które zrobiłem.
– Dziękuję! – pocałowałem go w policzek i ruszyłem do kuchni.
Gdy leżeliśmy już w łóżku Olek przysunął się do mnie bliżej. Jego ciepłe ciało grzało moje plecy.
– Może coś porobimy? – zaproponował.
– Nie dam rady… nie dziś… – odmówiłem. Byłem zmęczony, a raczej wykończony seksem z Kamilem. Boże! To co mówię jest tragiczne.
– No ok… rozumiem. – sapnął. – To pozwól chociaż, że wtulę się w twoje zimne ciało.
– Jasne! Jesteś przecież moim prywatnym grzejnikiem.- zaśmialiśmy się. Dłoń Olka powędrowała na mój brzuch a noga oplotła moje nogi. Teraz czułem jego pełne ciepło.

Dwa miesiące później nasze życie toczyło się bez większych zmian. Wciąż kochaliśmy się na zabój i prawie każdą wolną chwilę spędzaliśmy razem. Może to się wydać dziwne, ale nigdy się sobą nie nudzimy. Pasujemy do siebie jak dwie krople wody w swoich działaniach i przemyśleniach. Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz wybuchł między nami jakiś spór bądź większa kłótnia, która mogła nas odseparować na jakiś czas. Na studiach radziłem sobie bardzo dobrze, bo pierwszy semestr zakończyłem ze średnią cztery osiemdziesiąt. Mój sukces, z którego cieszyłem się niesamowicie! Jeśli chodzi o Olka, ten zaczął już swój ostatni semestr. Praca licencjacka napisana, a teraz czas na ostatnie zaliczenia i załatwianie spraw związanych z obroną pracy. Muszę przyznać, że jak widzę zapał Olka i pełne poświęcenie, to zaczynam się obawiać, że ja nie potrafiłbym aż tak poświęcić się jakiejś idiotycznej obronie… No cóż… Każdy ma swoje priorytety. Co do Kamila. Hmmmm… Spotkaliśmy się tylko dwa razy. Nie ubolewałem jakoś specjalnie nad tym faktem, ponieważ zdecydowanie więcej czasu mogłem poświęcić Olkowi i naszym wspólnym planom. Kamil rozumiał, że mam dużo obowiązków i starał się nie dzwonić ani pisać, za co byłem mu naprawdę wdzięczny.
Dostałem też dobre wieści od mamy! Łukasz zaczął pracę w hurtowni warzyw i zaczął dokładać się do utrzymania domu, za co dziękowałem Bogu. Taka zmiana, jaką przeżył nie zdarza się często. Za pewne są to jednostki osób… Dodatkowo mama poinformowała mnie, że w niedługim czasie jej „przyjaciel” prawdopodobnie wprowadzi się na jakiś czas. Zażartowałem, że mama bierze go na okres próbny w celach przetestowania na dobrego gospodarza, za co zostałem ostro skarcony. No trudno, moje żarty nie zawsze są adekwatne…
Najważniejszą wiadomością jest to, że w końcu przyszła wiosna! Po śniegu nie było już śladu a dokoła robiło się zielono. Śpiew ptaków o świcie i świeże powietrze to coś, co napędzało mnie i moją duszę coraz bardziej. Dawało mi to mocnego powera. Ubolewałem tylko nad tym, że musiałem siedzieć na uczelni…
– Pamiętasz, że za dwa tygodnie majówka? – zapytała mnie Tośka.
– No jasne! – Tak w rzeczywistości totalnie mi to umknęło.
– I jakie plany?
– Żadnych.
– Serio? Jacy wy jesteście nudziarze!
– Bacz na słowa waść panna! – szturchnąłem ją z uśmiechem na twarzy.
Siedzieliśmy w przerwie między zajęciami na placu przed uczelnią. Wyciągnęliśmy nogi do przodu a twarze ustawiliśmy w stronę słońca, łapiąc tym samym pierwsze promienie, które grzały nasze blade twarze.
– Mam propozycję. – zaczęła. – Pomyślałam, że moglibyśmy zabrać Martę i Piotrka i pojechać na przykład… no nie wiem… na mazury ?
– To całkiem niezły pomysł! W sumie dawno nigdzie nie byłem. Muszę obgadać to z Olkiem.
– Koniecznie! Daj mi znać, to zacznę ogarniać jakieś domki czy coś.
– Jasna sprawa… Powiedz mi. – zacząłem po chwili. – Jak tam twoje sprawy sercowe? Dalej nic?
– Nie chcę zapeszać, ale pojawił się ktoś, całkiem interesujący… – dopowiedziała rozmarzonym głosem. Otworzyłem jedno oko i zerknąłem w jej kierunku. Na jej twarzy ukazał się uśmiech.
– No opowiadaj! Przystojny jest? – powiedziałem chyba to zbyt głośno, bo ławkę obok zajmowała grupka kolesi, którzy natychmiastowo obejrzeli się za siebie i zmierzyli mnie strasznym wzrokiem.
– Nic się nie dowiesz. Na wszystko przyjdzie czas. Tak jak ci powiedziałam Dominik, nie chcę zapeszać! Ale tak…jest przystojny!
Z Tośką widywałem się coraz rzadziej. Ani ja ani ona nie mieliśmy zbyt dużo czasu. Ja poświęcałem się nauce, ona warsztatom i próbom z zespołem. Mimo wszystko kontakt między nami jest ciągle taki sam i rozumiemy się bez słów.
Po powrocie do mieszkania postanowiłem porozmawiać z Olkiem na temat majówki.
– Tośka zaproponowała dziś wspólny wyjazd na majówkę. Co ty na to?
– Świetnie! Dokąd?
– No właśnie jeszcze nie wiemy. Zastanawialiśmy się nad mazurami.
– Fajny pomysł. Jestem za!
– To fajnie! Jedzie z nami Marta i Piotrek więc będzie nas więcej.
– Ok. Nie widzę przeciwwskazań. Na pewno będziemy dobrze się bawić! Koniecznie weź gitarę.
– Daj spokój. Nawet nie wiem gdzie ona jest.
– No właśnie Dominik. Ostatnio zaniedbałeś swoje pasje. Powinieneś częściej sięgać po nuty i rozwijać swój talent. Poza tym, czekam aż zagrasz mi kolejny utwór. Pamiętasz kiedy ostatnio mi grałeś?
– Ymmmm… tak.. wydaje mi się, że tak. Podczas przeprosin?
– Dokładnie! Nie uważasz, że pół roku to za dużo?
– Masz rację. Mogę ci się zrekompensować, chcesz?
– Jasne! – podszedł do mnie i zaczął rozpinać guziki koszuli.
– Nie tak głupku! – palnąłem go w czoło. – Zagram ci.
– Serio?
– Serio. Pomóż mi tylko znaleźć gitarę.
Gitara była w opłakanym stanie. Zrobiło mi się jej żal, że leżała pod łóżkiem kompletnie naga, bez pokrowca, cała zakurzona i rozstrojona. Moja pierwsza miłość…gitara. Na pewno się na mnie zawiodła. Chwyciłem ją w dłonie, szybko nastroiłem i zacząłem wydobywać pierwsze dźwięki. Olek słuchał jak zaczarowany. Bardzo cieszyło mnie to, że zarówno ja, jak i on, znaliśmy angielski więc nie mieliśmy najmniejszych problemów ze zrozumieniem tekstu. Oczywiście utwór potraktowałem wybiórczo, to znaczy, wybrałem tylko te odpowiednie zwrotki pasujące do nas. Tak czy inaczej, tekst był banalnie prosty. Widziałem jak oczy Olka wpatrzone są w moje palce. Obserwował mnie z tak ogromnym zapałem, jakby oglądał co najmniej mistrzostwa świata. Na jego twarzy pojawiła się radość, czułem, że spełniam jego marzenie. Często napominał mnie o tym, abym sięgał po gitarę, jednak nigdy nie miałem na to ani chęci ani czasu. Muszę nadrobić ten czas.
– You are my sunshine, my only sunshine. You make me happy when skies are grey.
Kolejne szarpanie strun w połączeniu z moim głosem rozpromieniało Olka. Lubiłem sprawiać mu przyjemność i cieszyć się jego szczęściem. Ostatnio tak mało dawałem z siebie, że w pewnym momencie śpiewanego wersu spłynęła mi łza.
– To było piękne! Naprawdę! – klasnął w dłonie, gdy tylko skończyłem swój występ. – Nie znam tej piosenki, jest śliczna. I wiesz co… od dziś będę cię ścigać o tą gitarę! – wstał i czule pocałował mnie w czoło. – Kocham cię Dominik.
– Dobra, dobra…! Dość tych czułości. Głodny jestem. – przerwałem tą romantyczną atmosferą, bo czułem, że zaraz się rozkleję. – zamawiamy pizzę?

– Jestem na tak. – spojrzał na mnie. – Dziękuję.

Scroll to Top