Salka konferencyjna na godzinę

OJoanna wpadła zdyszana do biura. Cholera jasna, już trzeci dzień pod rząd się spóźnia. W poniedziałek mocowała się przez 20 minut z zacinającym się zamkiem. Wczoraj z kolei akumulator w Fabii dał znać, że po siedmiu latach eksploatacji należy mu się wieczny odpoczynek.
A dzisiaj… Dzisiaj wszystko leciało Joannie z rąk. Przestawiając po raz kolejny po omacku budzenie na opcję drzemka, strąciła telefon ze stolika. A to wyraźnie nie spodobało się niezbyt trwałej jak się okazało obudowie nowiutkiej Nokii. Chwilę później poślizgnęła się pod prysznicem i wyrwała srebrzysty sznur z baterii. Podczas zabiegów magicznych przed lustrem dziewczyna zbyt mocno docisnęła pomadkę i makijaż musiała dokończyć ogryzkiem kredki. Na koniec oblała się na chwilę przed wyjściem resztką kawy i następne kilka minut spędziła na przebieraniu garderoby. Potem tylko klęła z pasją na korki przy Alei Wyzwolenia i trochę ciszej przepychając się między samochodami na zatłoczonym parkingu przed firmą. Gdyby jeszcze złamał się obcas i winda utknęła między piętrami, pewnie na te okoliczności Joanna zareagowałaby już z umiarkowanym spokojem.
Na szczęście wszyscy byli zaaferowani własnymi sprawami. Stukali zaciekle, pochyleni nad klawiaturami, nawet nikt nie urwał się na taras „na dymka”. „No tak, jutro zamykamy budżetowanie działów” – zreflektowała się przechodząc wzdłuż rzędów zapracowanych biurek. Minęła ukradkiem uchylone lekko drzwi do gabinetu Szefa. Usiadła delikatnie za biurkiem i odpaliła swojego kompa. Wyskoczyło okienko nie odczytanej wiadomości. Kris tak ja obiecał późno w nocy zostawił wiadomość, że tak jak się umawiali wpadnie do niej do biura. Służbowo – ma się rozumieć.
Będzie o 11. Joanna spojrzała na zegarek. Cholera. Cholera najjaśniejsza, mordę jeża kopana. To już za 10 minut. Dziewczyna wychyliła się zza swego boksu i sprawdziła na tablicy rezerwację salki konferencyjnej. Teoretycznie będą mieli ponad godzinę. Ale w sumie następna rezerwację wpisał Maciek dopiero na 15. Więc nawet jeśli przedłuży się spotkanie, nie powinno być problemu. Uśmiechnęła się. Na pewno się przedłuży.
Zadzwonił telefon. Sekretariat. „Pan Winiarski do Ciebie”. Czy zabrzmiało to dwuznacznie, czy też jest już przeczulona? Joanna machnęła ręką w myślach. Któż mógłby wiedzieć? Spotkanie służbowe, jak jedne z wielu w tym tygodniu. Negocjacje, pertraktacje, prezentacje…
-Zaproś do salki, biorę materiały i zaraz będę – rzuciła do słuchawki.
Joanna zaczęła rozglądać się po blacie biurka. Chwyciła zieloną teczkę i brązowy segregator. Jeszcze rzut kątem oka do lustra przy drzwiach (makijaż w należytym porządku, kosmyk włosów lekko za ucho), kilka metrów ascetycznego korytarza i już zamaszyście otwierała drzwi pokoju konferencyjnego.
Kris siedział tyłem. do wejścia, ale słysząc otwierane drzwi zerwał się z krzesła. Może trochę zbyt nerwowo, ale w sumie trudno mu się dziwić. Joanna starannie zamknęła za sobą drzwi i podała rękę uśmiechając się promiennie.
– Witaj.
– Witaj, cieszę się że Cię nareszcie widzę. Strasznie się stęskniłem.
Przytrzymał jej rękę trochę dłużej. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem. Koszula z modnym kołnierzykiem, gustowny zapach. W powietrzu zapach lekkiego piżma. Burberry?
Pukanie do drzwi. Pyzata buzia sekretarki pojawiła się w wejściu, a zaraz za nią wsunęła się tacka z filiżanką i reszta jej krągłego ciała.
– Espresso dla Pana zaraz podam, a dla Ciebie?
– Wystarczy mineralna – Joanna wskazała na stole butelkę w otoczeniu małych szklaneczek. – Nie ma mnie dla nikogo.
Usiadła przy Krisie. Blisko. Bardzo blisko.
– Jesteś dzisiaj w spódniczce – uśmiechnął się. – Tak jak prosiłem.
Odwzajemniła uśmiech.
– Wiesz, ze do pracy wolę przychodzić w spodniach. Czuję się swobodniej.
– Teraz czujesz się skrępowana? – roześmiał się spontanicznie.
– Trochę… – westchnęła. – Przecież w każdej chwili może ktoś wejść…
– I to jest taki problem? – Kris odwrócił się na krześle całym ciałem w kierunku Joanny. – Mam straszną ochotę Cię pocałować…
– Przestań! – zrugała go mrugając okiem.
– Dobrze, już dobrze… Będę grzeczny – uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Myślałaś o mnie? – położył rękę na jej kolanie. Nie cofnęła nogi.
– A jak myślisz – przekrzywiła zawadiacko głowę. Niesforny kosmyk znów zsunął się zza ucha.
– Myślę ze nie tak często, jak ja o Tobie. A na pewno nie tak intensywnie.
– Skąd Ty możesz wiedzieć jak intensywnie? – przez głowę przelatywały jej obrazy z wczorajszej wieczornej kąpieli. Woda cienkimi stróżkami spadająca na twarz, zaparowane gorące powietrze zapierające dech w piersiach, miękka gąbka krążąca po ciele, piana spływająca w dół, między piersiami i niżej. Palce błądzące tak, jak on by błądził gdyby byli pod prysznicem… Zaciśnięte wargi, byle nie krzyknąć, kiedy wtedy w głowie byli w łazience we dwoje…
– Cóż ty możesz o tym wiedzieć… – powtórzyła uśmiechając się do tych myśli.
– Zatem powiedz mi… – wsunął dłoń pod spódniczkę.
Odruchowo zacisnęła kolana.
Spojrzała szybko na zamknięte drzwi.
– Nie martw się. Przecież nikt nie wejdzie. Spotkanie służbowe… Najwyżej zadzwonią…
– Chyba masz rację. jestem na serio przeczulona – rozchyliła kolana. – Jest mi teraz miodowo, wiesz?
– A może być jeszcze przyjemniej – tym razem Kris puścił oczko.
Jego dłoń, opuszki jego palców zataczały malutkie kółeczka po wewnętrznej stronie kolana.
– Miałaś mi opowiedzieć jak intensywnie myślałaś o mnie – zamruczał.
– Chyba jednak nie przejdzie mi to przez gardło – ponownie uśmiechnęła się do obrazów w swej głowie.
– Czy może myślałaś o moim dotyku sunącym w górę Twego uda, delikatnym i mocnym? – opuszki palców Krisa przesunęły się dalej pod spódniczką.
Joanna czuła jak jej tętno bije coraz mocniej, oddech przyspiesza.
– Przestań… Jestem w pracy… – szepnęła. Równocześnie w jej głowie zapulsowały ogniste litery: „nie przerywaj..”.
Dłoń Krisa dotarła do miejsca, gdzie rajstopy zmieniają fakturę z delikatnej na nieco bardziej szorstką. „Jak kilkugodzinny męski zarost” – dziewczyna uśmiechnęła się do absurdalnego skojarzenia.
– Mam przestać?
Ujęła twarz mężczyzny prawą dłonią i zbliżyła swoją na odległość oddechu.
– Wiesz jak bardzo Cię pragnę, ale nie możemy tutaj… – szepnęła mu do ucha.
Czuła jego oddech przy swoim uchu. Też przyspieszony i niecierpliwy.
– Dobrze – oddał szept i pocałował Joannę w płatek ucha. Zadrżała.
– Pieść mnie… Teraz… – nie wierzyła we własne słowa. Kto to mówi? i gdzie? W miejscu pracy? Gdzie w każdej chwili drzwi mogą otworzyć się z trzaskiem i wybuchnie skandal na całe biuro?
– Pieść mnie – powtórzyła cicho.
Dłoń Krisa powędrowała między nogi dziewczyny. Naprężony nylon rajstop stanął na przeszkodzie, ale mężczyzna poradził sobie jednym szybkim ruchem palców. Joanna czuła przez dziurkę w rajstopach chłodne powietrze z klimatyzowanego pomieszczenia. W chwilę później zimne opuszki palców zaczęły swój taniec wysoko na udzie, dosłownie kawałeczek od krawędzi majtek. Dziewczyna zacisnęła dłoń na męskim nadgarstku . Docisnęła przez tkaninę majtek najsilniej jak potrafiła. Zwinne palce Krisa wślizgnęły się pod bawełnę i Joanna poczuła między wilgotnymi płatkami opuszek środkowego palca. Wysunęła nieco do przodu biodra by ułatwić mężczyźnie dostęp do swojej intymności, tam gdzie głębiej, ciaśniej, wilgotniej. Nie zawahał się. Joanna musiała chwycić się krawędzi stołu, żeby nie stracić równowagi. Kris wsunął palec do samego końca, zagiął go w górę i rysował kółeczka na aksamitnym sklepieniu. „Dlaczego mnie nie całuje” – Joanna myślała, że zwariuje z niespełnienia.

Scroll to Top