Spóźniona na pociąg

Z pociągu wysiadłam nieco stremowana. W końcu nie wiedziałam, czego mogę oczekiwać po tym spotkaniu. W przeciągu niemal roku widzieliśmy się przecież tylko raz. Było słodko, Twoje pocałunki spalały mnie jeszcze większym żarem niż kiedyś, a gdy dłonie zaczynały błądzić po moim ciele, czułam, że rozpływam się pod ich twardym dotykiem. Nie wiem nawet, jaką muzykę zdążyłeś włączyć, bo wszystkimi zmysłami odbierałam tylko Ciebie. Liczył się Twój przyśpieszony oddech tuż przy moim karku i cichy jęk, gdy gryzłam i lizałam Cię po uchu, co przecież zawsze uwielbiałeś. Liczyły się niebieskie oczy niemal całkowicie przysłonięte powiekami i to, jak wyginałeś kręgosłup pod naciskiem moich paznokci. I to, gdy palcami ściskałeś moje sutki, jednocześnie szybko wodząc językiem po szyi. Chciałam więcej, ale w Twojej obecności zapominałam się całkowicie, nie panowałam nad własnymi ruchami. Nawet nie mogłam odtworzyć wszystkich chwil w pamięci, nie wiem, kiedy razem z pościelą spadliśmy z Twojego łóżka ani kiedy objąłeś mnie mocno i ułożyłeś na nim ponownie. Pamiętam za to na pewno, że mi uciekł pociąg, a Ty nie poszedłeś tego dnia na wykłady. Pamiętam też, że czekaliśmy na to spotkanie z utęsknieniem, a jednocześnie sporą dozą niepewności – w końcu od rozstania minęło ponad pół roku, miłość pełna romantycznych złudzeń wygasła dawno temu, poczucie żalu z czasem zmalało do zera i zostało tylko silne pożądanie, które kiedyś nie doczekało się spełnienia – ale skąd mogliśmy wiedzieć, czy druga ze stron nie znalazła sobie kogoś? Niestety, pamiętam też chwilę, kiedy wszedł Twój współlokator i cały czar chwili prysnął. I to akurat w momencie, gdy już zsuwałam z Ciebie spodnie. Zdążyłeś rzucić na mnie kołdrę i mruknąć do przyjaciela: „nic nie widziałeś!”, ale warunków do ciągu dalszego już nie było. Współlokator za to wtargnięcie jeszcze tego samego wieczora musiał postawić Ci piwo.

A teraz ten sam scenariusz – znów pociąg, znów banalny pretekst do spotkania. Poprzednio przyjechałam po książkę, którą zdążyłbyś odesłać mi już ze sto razy, gdyby któremukolwiek z nas na tym zależało, a teraz? No tak, przecież zabrałam Twoją arafatkę, żeby zasłonić nią ślady na szyi, które zostawiłeś zębami. Nie pamiętam nawet, czy wspomniałam Ci, że były widoczne jeszcze po tygodniu, no ale zawsze mówiłeś, że jeśli już za coś się brać, to tylko porządnie. A ja właśnie to kochałam – gdy wgryzałeś się w moją skórę i wiedziałam, że jeszcze moment, a zabłyśnie na niej kropla krwi, lecz podniecenie sprawiało, że nie czułam bólu.

Odruchowo poprawiłam arafatkę na mojej szyi. Zasłaniała głęboki dekolt czarnej bluzki, który miałeś zobaczyć dopiero, gdy sięgniesz po swoją własność. Przez ostatnie tygodnie nosiłam ją często, jakby była łupem wojennym. Moja mała zdobycz. I zabawnie było, gdy oboje udawaliśmy, że nie wiemy, że jest ona tylko gwarancją dalszego ciągu. Wprawdzie byłam o tym przekonana, ale tylko… aż do tego dnia. Gdy pod obcasami poczułam dworcową posadzkę, zaczęłam się wahać. A może wszystko, czego chciałeś, wziąłeś już poprzednim razem, a teraz rzeczywiście chcesz tylko zwrotu chusty? Może chcesz mi pokazać, że się dla Ciebie nie liczę i mogę jedynie o Tobie fantazjować? Mimo że mieliśmy niewielu wspólnych znajomych, to jednak raz na jakiś czas docierały do mnie wieści o Twoich nowych zabaweczkach. No tak, nigdy nie lubiłeś stabilizacji – w końcu to z tego powodu rozstaliśmy się dawno temu. Przejęłam po Tobie to upodobanie, rozrywkowy styl życia zaczął mi odpowiadać, ale nie udało mi się już spotkać faceta, który podniecałby mnie tak jak Ty. I dlatego cholernie mi zależało, żeby ten przyjazd miał swoją pointę.

Przyszedłeś. Tak jak się spodziewałam, nie zobaczyłeś mnie od razu. Uśmiechnęłam się mimowolnie – byłeś krótkowidzem, ale uparcie nie nosiłeś okularów, przez co nie poznawałeś znajomych na ulicy. Przyglądałam Ci się przez chwilę. Długie blond włosy opadały miękko na ramiona, czarna bluzka i obcisłe dżinsy zachęcały tylko do jak najszybszego zsunięcia ich z Ciebie. Podeszłam najciszej jak umiałam i zasłoniłam Ci oczy.
– Och, jesteś! – Też się uśmiechnąłeś. I zobaczyłam błysk w błękitnym oku, które z powodu koloru już niejedną dziewczynę zwiodło pozorną niewinnością. Przytuliłeś mnie krótko.

Bez słowa ruszyłeś, a ja poszłam za Tobą. Nie wyjaśnialiśmy sobie niczego, nie pytałeś, czy idziemy do Ciebie. A gdzie mielibyśmy pójść? Ten błysk w oku powiedział mi wszystko. Chciałeś tego spotkania, tak samo jak ja. Niepewność z peronu rozwiała się w jednej chwili. Ale nie chwytaliśmy się za ręce, nie całowaliśmy się. Wymienialiśmy informacje o wspólnych znajomych – komu jak poszła matura czy sesja, kto na jakim koncercie był ostatnio. Szliśmy pozornie obojętnie, ramię w ramię. A jednak iskrzyło między nami tak mocno, że zastanawiałam się, czy przechodzący obok ludzie widzą te iskry, przeskakujące z Twojej koszulki na moją. W tramwaju zachowywaliśmy się tak samo, aż w końcu wysiedliśmy przed kamienicą, w której mieszkałeś. Przez chwilę szukałeś kluczy, otworzyłeś drzwi i przepuściłeś mnie w nich. Na korytarzu oczywiście zgaszone światło, a światło z żadnego z okien nie docierało do tego pomieszczenia. Gdy tylko skrzypnęły za mną drzwi, odwróciłam się do Ciebie i kierując się bardziej dotykiem niż wzrokiem, objęłam Cię mocno i wargami odszukałam Twoje usta. Palce jednej dłoni wbiłam w Twoje plecy, drugiej wplotłam między Twoje włosy. Przesunąłeś językiem po moich zębach i ugryzłeś mnie mocno. A jednak, po wszystkich Twoich romansach, wciąż pamiętałeś, co lubię. Zaśmiałeś się cicho, gdy czubkiem języka połaskotałam Cię po podniebieniu. Wsunąłeś dłoń pod moją bluzkę i zacisnąłeś ją mocno na mojej piersi, a drugą ręką przyciągnąłeś mnie mocno do siebie. Oplotłam Cię nogami, bez większego trudu uniosłeś mnie i zaniosłeś do pokoju, by ułożyć na miękkiej pościeli. Nie mówiłeś nic, uśmiechałeś się tylko. A już po chwili leżałeś na mnie, spragniony bliskości nie mniej niż ja. Choćby Twój współlokator był w tym momencie u Ciebie, to byłam zbyt podniecona, by móc zauważyć jego obecność, ale w jakiś sposób przeczuwałam, że tym razem on nie wejdzie w najmniej odpowiednim momencie. Albo po prostu było mi to całkowicie obojętne.

Nerwowym ruchem odpinałeś mój stanik i ściągałeś ze mnie bluzkę. Twoja arafatka zsunęła się na podłogę, a zaraz za nią Twoja koszulka, bo nie mogłam już dłużej wytrzymać tego, że skrywała przede mną Twoje ciało. Kolejne pieszczoty, pocałunki, ugryzienia rozgrzewały mnie coraz bardziej. A Twoje podniecenie? Nie zostawiało wątpliwości, obcisłe spodnie i twardniejący nacisk na moim ciele mówiły wszystko. Nagle przesunęłam językiem po Twoim uchu, a gdy wygiąłeś się z rozkoszy, błyskawicznie wysunęłam się spod Ciebie. Usiadłam na Tobie okrakiem i przez chwilę przyglądałam się wyrazowi Twojej twarzy. Podniosłeś się i przytuliłeś mnie krótko.
– A co na to twój chłopak… jeśli takiego masz…?
Zaśmiałam się. Rzeczywiście, istotny problem.
Pocałowałam Cię krótko.
– A co to za różnica?
Z pocałunkami zeszłam niżej, delektowałam się smakiem Twojej szyi, klatki piersiowej, brzucha. Znaczyłam każdy fragment Twojej skóry, a Ty niesamowicie rozpraszałeś mnie pieszczotami dłoni. Gdy moje pocałunki stały się gwałtowniejsze, wsunęłam palce pod Twoje spodnie. Jęknąłeś cicho. Zaczynał mnie denerwować dżins oddzielający mnie od Ciebie, szybkim ruchem rozpięłam Twoje spodnie i zsunęłam je z Ciebie. Miałeś obcisłe, czarne bokserki w białe prążki – moje ulubione. Złożyłam delikatny pocałunek na materiale tak ściśle przylegającym do Twojego ciała. Zadrżałeś.
– Niegrzeczna dziewczynka?

No tak, kiedy się poznawaliśmy, byłam inna. Pierwszy chłopak, pierwszy pocałunek, pierwszy odważniejszy dotyk. Wtedy szukałam jeszcze romantyzmu i miłości. Skąd mogłeś wiedzieć, że to właśnie Twój styl życia okazał się dla mnie bliższy niż mój poprzedni? Lubiłeś niewinne dziewczynki, ale czy zdawałeś sobie kiedykolwiek sprawę z tego, że żadna z nich po poznaniu Ciebie nie była już dłużej niewinna? Tyle że zazwyczaj korzystali z tego Twoi następcy, nie Ty sam. A to przecież Ty pokazałeś mi, że nagie męskie ciało może fascynować i podniecać. Nigdy wcześniej nie widziałam mężczyzny nago, nawet na zdjęciach. Nawet na wychowaniu seksualnym w szkole zawsze zamykałam oczy. Śmieszne, prawda?

A co było teraz? Zdecydowanie niegrzeczna dziewczynka. I spragniona Twego ciała całą sobą. Zsunęłam Twoje bokserki i uśmiechnęłam się delikatnie na znajomy widok. Sam Twój zapach podniecił mnie jeszcze bardziej. Nie chciałam już czekać ani chwili dłużej, wystarczyło mi to, że ostatnio ktoś nam przeszkodził. Czubkiem języka przesunęłam delikatnie od nasady Twojego penisa aż do główki. Zdziwiłeś się. Naprawdę dalej widziałeś we mnie niewinną dziewczynkę? Ale bez wątpienia nie było to zdziwienie pełne zawodu. Lizałam Twoją męskość, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu, czekałam na to tak długo. Słyszałam, że oddychasz jeszcze szybciej. Wreszcie wzięłam Twojego penisa do ust, a Ty jęknąłeś lekko i jakby niepewnie położyłeś mi dłoń na głowie, zacząłeś bawić się moimi włosami. A ja byłam w swoim żywiole. Ssałam i lizałam, zmieniając tempo i intensywność pieszczot, brałam go do ust coraz głębiej, by chwilami pozwolić wysunąć się z nich niemal całkowicie. Palce jednej dłoni oplotłam na Twoim penisie, drugą muskałam delikatnie podbrzusze i jądra. A Ty odpływałeś. Westchnienia robiły się coraz głośniejsze, a Twoje palce błądzące po moich włosach chwilami zamierały. Zdarzało się, że wbijałeś paznokcie w skórę mojej głowy. Straciłam poczucie czasu, skupiałam się tylko na tym, by było Ci dobrze. I na Twoim smaku, który poczułam jeszcze intensywniej, gdy skończyłeś. Ciepły, gęsty, słono-gorzki płyn wytrysnął prosto w moje usta, przełknęłam go spokojnie i zlizałam pozostałe krople spermy z Ciebie. Splotłam ręce, oparłam je na Twoim brzuchu i spojrzałam Ci w oczy.

– Zaskoczyłaś mnie – powiedziałeś cicho, wciąż z nutą niedowierzania.
– Wiem. O to chodziło.
Zaśmiałeś się.
– Jesteś niesamowita…
Pocałowałeś mnie. Gorąco i chciwie. Tak jakbyś tym pocałunkiem dziękował mi za doznaną przed chwilą rozkosz. A potem wtuliliśmy się w siebie leniwie i bawiłeś się kosmykiem moich włosów.

– To nie był dla ciebie pierwszy raz, prawda? – spytałeś nagle.
Westchnęłam lekko.
– Nie, nie był. Twoje niewinne dziewczynki w przedziwny sposób przestają być niewinne. I szukają kogoś, z kim będzie im dobrze, ale i tak nikt nie dorówna tobie.
Wpatrywałeś się we mnie, z dziwnym zastanowieniem na twarzy. Aż nagle zrozumiałam.
– A dla ciebie… To był pierwszy raz?
Zawahałeś się, ale potwierdziłeś skinieniem głowy. Teraz to ja byłam zaskoczona. Podrywacz o nieziemskim powodzeniu i czarującym uśmiechu okazał się mieć mniejsze doświadczenie niż moje.
– Słodka jesteś. – Pocałowałeś mnie krótko. – I spóźniłaś się na pociąg.

Najchętniej zostałabym u Ciebie do rana, ale nie mogłam. W dodatku musiałam się śpieszyć, żeby zdążyć na ostatni pociąg tego dnia. Odprowadziłeś mnie na dworzec, znów szliśmy ramię w ramię, niby obojętnie jak koledzy. Tylko przed wieczornym chłodem chroniła mnie czarna kurtka, którą założyłeś mi na ramiona.
– Kiedyś przyjadę ją odebrać… – powiedziałeś cicho.

Trzymam za słowo.

Scroll to Top