Sexetarka

Zachciało mi się cholera jasna prezesostwa. Normalni ludzie poszli już do domu, a ja muszę kwitnąć za tym biurkiem nad durnymi papierami. Co za różnica kurcze, czy drzewo będzie metr w prawo albo metr w lewo posadzone. O, albo sobie pomnik wymyślili i też nie wiedzą gdzie mają go postawić. Gołębiom i tak będzie wszystko jedno, obsrają go nawet jak będzie pod tym cholernym drzewem schowany. Ktoś to wymyśla, inny zatwierdza, a ja musze za to płacić. Czasem mnie najdzie żeby sprawdzić, na co moja kasa idzie i potem dostaje rozstroju żołądka jak te faktury przeglądam. Kurcze, ale ja głodny jestem. O jeszcze jedno. No nawet się przyczepili o rodzaj trawy, jaki będzie posiany. Jakby psom nie było wszystko jedno co obsrają. No naprawdę jestem głodny. Kratek w oknach piwnicznych też nie może być. Jasne bo pewnie się kotki nie dostaną na zimę… i nie obsrają nowych ścian. No żreć mi się chce no. Rety która to godzina ? Już dziewiętnasta. Nie dziwne, że taki głodny jestem. Od rana nic w pysku nie miałem. Dobra może dotrwam do wyjścia z tej roboty. No pięknie, a może ktoś mi wytłumaczy dlaczego huśtawki dla dzieci nie mogą być pomalowane na czerwono. Przecież i tak je dzieciaki zasrają. A nie może i nie. Ale jakiś margines podwórkowy na pewno to zrobi. Chyba jednak nie wytrzymam do wyjścia. Czemu ja do cholery nie mam tu nic do jedzenia. Przecież orzeszkami i chipsami to ja się nie najem. Skrzynka na listy nie taka tylko inna, drzwi nie takie tylko inne, ja pierniczę, połowa osiedla będzie w jednej czwartej droższa niż miała być wcześniej. Pizza. Chce mi się pizzę. Wścieknę się jak nie zjem pizzy. Oj, już zaczynam być nerwowy. Ja to jednak jestem standardowy facet. Głodny to zły. Dobrze że jeszcze lokatorom nie każą mieć zasłonek w jednakowym kolorze. A może i każą. Cholera wie, jakie pomysły będzie miała wspólnota. Ludziom się w dupach przewraca jak się do władzy dorwą.
– No co z tą pizzą ?! – krzyknąłem w stronę drzwi.
Co ? Murowane ogrodzenie ? Z cegły klinkierowej ? I jeszcze do tego dwa i pól metra ? A co to więzienie ma być do jasnej cholery czy co. Żebym nie wiedział ile potem na tych mieszkaniach można zarobić to chyba by mnie nerwica i zgaga zżarły. Właśnie, odnośnie żarcia.
– No co jest ?! Ja gło…. ! – krzyknąłem przerywając w pół słowa.
No tak jasne. Żebym kurde nie doczekał się reakcji. Chyba prościej by było jakbym najpierw komuś powiedział żeby tą pizzę zamówił. Praca do tej godziny wyjaławia mnie intelektualnie jak widać.
– Pani Aniu. Proszę mi zamówić jakąś pizzę. Na grubym cieście, z cebulą, bekonem, salami, szynką i papryką. I coś do picia. A nie, do picia nie, przecież mam w barku. – Powiedziałem w stronę mikrofonu wciskając przy tym guzik interkomu.
Dłuższą chwilę gapiłem się jak sroka w gnat na interkom, czekając na jakiś odzew. W odpowiedzi usłyszałem tylko ciszę. Byłem lekko zaskoczony. Musiałem mieć przy tym lekko debilny wyraz twarzy. Nie byłem przyzwyczajony do braku reakcji z drugiej strony.
– Pani Aniu ? Zrozumiała pani ? – zapytałem już nie tak pewny siebie jak poprzednio.
Cisza. Nadal cisza. Żeby, kurcze, jakieś piśnięcie. Jakieś sprzężenie na tym mikrofonie chociaż. Nic.
– Pani Aniu ? Halo ? Żono, no jesteś tam ?
Czułem się coraz mniej pewnie. No przecież powinna tam siedzieć. Nie mówiła, że idzie do domu. Zresztą wcale jej nie pozwoliłem iść do domu. Kurcze, co to za nowe porządki w tej firmie. Wstałem zza biurka i podszedłem do drzwi, otworzyłem i spojrzałem w stronę biurka, gdzie normalnie powinna siedzieć moja sekretarka. Nic. Pusto. Żadnego żywego ducha. Nie żywego zresztą też nie było. Przeszedłem przez sekretariat i otworzyłem drzwi do pokoju obok. Wiola siedziała z nogami na biurku i czytała jakąś gazetę. Gdy usłyszała otwieranie drzwi spojrzała na mnie.
– Co jest ? Coś się stało ? – zapytała lekko zdziwiona, bynajmniej nie zdejmując nóg z blatu.
– No nie ma Anny. Chciałem pizze zamówić, a jej nie ma. No i pomyślałem że ty mi zamówisz. A gdzie ona jest ? – zapytałem lekko się plącząc.
Byłem trochę zaskoczony. Normalnie w biurze zachowywała się troszkę inaczej. Na pewno, do cholery, nie trzymała nóg na biurku.
– No to nie możesz sobie sam zamówić ? – zapytała przekornie.
– Nie znam numeru. – powiedziałem nadal lekko ogłupiały.
– To nie mogłeś sprawdzić w Internecie ?
Zaczynała się jawnie ze mnie nabijać.
Kurcze no niby mogłem. Jakoś nie wpadłem na to. No normalnie wyjałowienie intelektualne. Nic dodać, nic ująć.
– Ej no. Zaraz moment. Może i mogłem, ale od tego mam sekretarkę tak ? I może byś tak łaskawie zdjęła te nogi z biurka ? I gdzie Anna ?
– Gdzie Ania to ja nie wiem. Po pracy jestem kurcze i nogi po całym dniu mnie bolą, to sobie trzymam w górze. Nie bądź sadysta – powiedziała Wiola robiąc przy tym minę w stylu jaka to ja nieszczęśliwa jestem i maltretowana.
– Dobra, dobra. W kieszeni nawet sobie trzymaj te nogi. Zamów mi ta pizze, bo głodny jestem, a później jeszcze ma być u mnie kierownik z działu projektu. I jak wróci Anna to niech się zamelduje. – mówiąc to odwróciłem się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia do siebie.
– Zaraz, czekaj. A może byś tak mi powiedział jaka ta pizza ma być ?! – zawołała w moim kierunku Wiola.
Widać moje wyjałowienie sięgało powoli zenitu.
– A nie możesz się domyślić ? – mruknąłem pod nosem
– Co mówiłeś ? – zapytała Wiola patrząc spode łba.
– A nie, nic. Ma być szynka, bekon, salami, cebula, papryka. Na grubym cieście.
– Dobra. Zaraz zadzwonię. – odpowiedziała, po czym wróciła do lektury gazety.
Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do siebie. Następną godzinę spędziłem przeklinając na czym świat stoi architektów, projektantów, zieleniarzy, budowlańców i każdego, kto ma jakikolwiek kontakt z budową budynków mieszkalnych, które potem sprzedać ma moja firma. Spojrzałem na zegarek. Rety, co z tą pizzą. Ale jestem wściekle głodny.
– Co z tą pizzą ? – rzuciłem w stronę interkomu.
Co ja robię, totalne zidiocenie, przecież tam nikogo nie ma. Znowu muszę iść do Wiolki – powiedziałem sam do siebie i zacząłem się podnosić z fotela.
– Z jaką pizzą ? – usłyszałem nagle z głośnika zdziwiony głos Anny.
Zamarłem zdziwiony na chwilkę i ponownie usiadłem sięgając do interkomu.
– No tą, co zamówiłem, znaczy Wiola zamówiła. Znaczy miała zamówić. A gdzie ty tak w ogóle byłaś co ? – znowu się zacząłem plątać.
– W sklepie. A co? Chciałeś coś ode mnie ? A pizzę to z pół godziny temu widziałam że do Wioli przyniósł jakiś koleś. Znaczy dostawca. – odparła Anna głosem wielce zdziwionym, że mogę mieć do niej jakiekolwiek pretensje.
Coś się chyba tym babom w głowach poprzewracało. Słowo daję.
– No pizzę chciałem żebyś mi zamówiła. Jak przyniósł do niej ? Przecież to dla mnie miała być. – zaczynałem się powoli irytować.
– Ja nie wiem dla kogo miała być. A co ja wróżka jestem ? A tak w ogóle to gościa masz – powiedziała urażonym głosem Anna i w tej samej chwili usłyszałem pukanie do drzwi.
– Proszę – rzuciłem w stronę drzwi, jednocześnie obmyślając plan wykończenia obu kobiet na raz. Jak nic pewnie wpiernicza moją pizzę. Uduszę. Normalnie uduszę.
Przez ten czas do gabinetu wszedł kumpel z działu projektu. W ręku trzymał mnóstwo papierów.
– To będzie ciężki wieczór – pomyślałem witając się z nim. Zaproponowałem coś do picia i usiedliśmy do biurka zagłębiając się w papierzyska. Po kwadransie coś mi się przypomniało. A dokładniej to żołądek znowu o sobie przypomniał gniewnym pomrukiwaniem.
– poczekaj chwilę – powiedziałem do kolegi i sięgnąłem do interkomu.
– Pani Aniu, co z tą pizzą ? – zapytałem nie przerywając przeglądania planów.
Cisza. Znowu cholerna cisza.
– Pani Aniu ? Co z tą pizzą ? – ponowiłem pytanie tym razem odrywając jednak wzrok od papierów i wlepiając go w gadającą maszynę na moim biurku.
Gadająca maszyna jednak tym razem nie chciała gadać powodując u mnie nawrót irytacji.
– O co chodzi z tą pizzą ? – zapytał kierownik widząc mój dziwny wyraz twarzy.
– A Wiola zamówiła i podobno już u niej jest i czekam żeby ją zjeść. Znaczy pizzę, nie Wiolę. No to dla mnie była ta pizza zamówiona. Oj nie ważne. Poczekaj chwilę, zaraz ją przyniosę – odparłem podnosząc się zza biurka.
– Czekaj. Jest jeszcze Wiola ? Dawno jej nie widziałem. To siedź, ja pójdę po tą pizzę i przy okazji się przywitam. – odparł i zanim się zorientowałem pognał w kierunku jej pokoju.
Usiadłem ponownie. Spojrzałem spod oka na interkom.
– Ciekawe gdzie tą gadzinę znowu poniosło – pomyślałem gniewnie i znowu zająłem się papierami.
Upierdliwy odgłos z mojego pustego żołądka sprowadził mnie ponownie do świata żywych. Minęło dobre dwadzieścia minut a nie było ani pizzy, ani kierownika, ani mojej cholernej sekretarki.
– Gdzie żeś polazła !? – warknąłem gniewnie, wciskając guzik mikrofonu, bynajmniej nie spodziewając się jakiejkolwiek odpowiedzi z drugiej strony.
– No przecież siedzę tutaj – usłyszałem zdziwiony głos Anny.
W tym momencie opadła mi szczęka.
– To ty jesteś ? Przecież cię nie było. A gdzie ty znowu byłaś ? – zapytałem, sam nie wiedząc już czy mam się złościć czy dziwić.
– Rety. W łazience byłam. Co ja tu mam siedzieć cały dzień i nawet nie mogę się wysikać? Nie bądź sadysta – odparła Anna oczywiście głosem zbitego psa.
Co one dzisiaj z tym sadystą.
– Możesz, możesz. Dobra, powiedz mi czy kierownika tam nie widziałaś ?
– No pewnie że widziałam. Przecież do Wioli wszedł. – powiedziała, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Zaczynałem się czuć lekko skołowany
– A nie wychodził przypadkiem z moją pizzą ? – zapytałem niepewnie
– A co ty z tą pizzą dzisiaj ? Nikt nigdzie nie wychodził z żadną pizzą – odpowiedziała lekko zirytowana.
Spojrzałem na zegarek. Potem na mikrofon. Znowu zegarek. Miałem wrażenie, że ktoś robi ze mnie idiotę. Właściwie to chyba już zrobił, ale nie byłem do końca przekonany. W celu upewnienia się jak daleko posunęło się moje zidiocenie, sięgnąłem jeszcze raz do guzika od gadającej maszyny.
– A czy możesz mi jednak tą pizzę przynieść ? – zapytałem wpatrując się z nadzieją w głośnik.
Głośnik milczał. Byłem twardy, gapiłem się dalej. Głośnik nadal milczał.
– Czy mogła byś przynieść mi tą pizzę od Wioli ? Głodny jestem – powiedziałem niemal błagalnie.
Głośnik nadal milczał.
– Halo ? Jesteś tam jeszcze ? – zapytałem, tracąc powoli wszelką nadzieję na dogadanie się z kimkolwiek dzisiejszego wieczoru.
Cisza.
– O jasna dupa ! – krzyknąłem raptownie się podnosząc.
– O jasna cholera ! – krzyknąłem ponownie, łapiąc się za kolano którym przy podnoszeniu przypieprzyłem w biurko.

Miałem dosyć. Kuśtykając skierowałem się do sekretariatu. Otworzyłem drzwi mojego gabinetu i wyjrzałem w kierunku biurka mojej żony. Oczywiście było puste. Memląc pod nosem przekleństwa w trzech różnych językach, skierowałem się w kierunku pokoju Wioli i otworzyłem drzwi. W planach miałem wpaść z dzikim wrzaskiem, wyrwać moją pizzę z jej pazernych łap i uciec, kulejąc w powrotnej drodze do gabinetu, ale jedyne, co mi się udało, to stanąć w drzwiach z otwartą gębą ze zdziwienia. Na widok tego co się działo w pokoju zwyczajnie mnie zatkało. Wiola stała oparta o biurko, z cudnie wypiętym tyłeczkiem, a z tyłu, trzymając ją za biodra, bzykał ją jakiś facet, a właściwie młody chłopak. Z ubrań leżących na podłodze wywnioskowałem, że to najprawdopodobniej dostawca pizzy. Ale jeszcze ciekawsze było to, że na kanapie siedziała moja żona ubrana, jeżeli to można w ogóle jeszcze nazwać ubraniem, w rozpiętą bluzkę rozchyloną na boki spod której prężyły się jej cycuszki z cudnie sterczącymi sutkami. Jedną rękę trzymała na swojej piersi, pieszcząc ją zawzięcie a drugą … no właśnie drugą trzymała na sterczącym fiutku siedzącego obok, rozebranego do rosołu, kierownika. On dla równowagi swoją ręką bardzo dokładnie starał się sprawdzić głębokość szparki mojej żony. Siedzieli tak oboje zajęci sobą, jednocześnie oglądając wyczyny Wioli i dostawcy pizzy. Już chciałem zaprotestować, gdy moja żona spojrzała na mnie i wzrokiem wskazała miejsce obok siebie, nie przestając bynajmniej zabawiania się członkiem kierownika.
– A niech będzie – pomyślałem. Zrzuciłem z siebie ubranie i usiadłem obok niej. Moja żona, puściwszy swoją pierś, wprawnymi ruchami w ciągu kilku sekund postawiła mojego diabełka do pionu. Zresztą przy takich widokach nie było to zbyt trudne. Ponieważ jej szparka była już zajęta przez rękę kumpla, nie pozostało mi nic innego jak złapać się za jej cycuszki. Wiola, nadal wypięta, zapierała się mocno o biurko jęcząc przy tym głośno. Małolat, nie dość że miał kondycję to jeszcze do tego całkiem spore warunki. Jego fiut może nie był bardzo długi, ale za to średnicę miał ogromną. Pierwszy raz widziałem coś tak grubego. Szparka Wioli, mimo że z tego co wiedziałem, dość pojemna, wyglądała jakby była napięta do granic wytrzymałości. Chyba jej to pasowało, bo mruczała i jęczała z zadowolenia, mrużąc przy tym oczy jak kotka. Jej piersi kołysały się w rytm jego ruchów. Mojej żonie znudziło się takie grzeczne siedzenie i obserwowanie. Postanowiła przejść do konkretniejszej zabawy. Podniosła się, a następnie uklękła na łóżku, tyłeczkiem w moją stronę. Po chwili członek kierownika wbijał się głęboko w jej gardło, a przed moją twarzą ujrzałem dwie pięknie wydepilowane gorące dziurki. Moja żonka należała do kobiet z pojemnym gardziołkiem, więc po kilku rozgrzewających ruchach jej nosek co chwila opierał się na jego podbrzuszu, wywołując na pysku mojego kolegi błogi uśmiech zadowolenia. Nie pozostało mi nic innego do roboty jak zająć się wspomnianymi dziurkami. Mój języczek latał od jednej do drugiej wywołując z ust Anny delikatne pomruki zadowolenia. Wiedziałem, że językiem nie zadowolę w ten sposób mojej żony, więc już po chwili moje dwa palce penetrowały głęboko jej szparkę. Druga rączka zabierała się powoli za dupcię. W końcu ją też trzeba było rozgrzać. Powoli ale systematycznie wsadzałem w nią swój paluszek, co chwila śliniąc go dla poprawy poślizgu i komfortu mojej żonki. Zawsze mi się to podobało. Im bardziej moja żona jest rozgrzana, tym piękniej się wypina, otwierając przy tym szeroko swoje dziurki. Jej pomruk zaczynały przechodzić w delikatne jęki zadowolenia. Zaczynała przy tym niecierpliwie kręcić swoja dupcią na boki. To było niczym zaproszenie, którego nawet nie odważyłbym się odrzucić. Podniosłem się z kanapy, ukląkłem zaraz za nią, złapałem za te cudownie pełne bioderka i zdecydowanym ruchem wprowadziłem w jej szparkę swojego małego diabełka opierając się brzuchem na jej pośladkach. Westchnęła przy tym z zadowolenia i jeszcze mocniej wypięła dupcię, nie przestając nawet na moment ssać i lizać członka bardzo zadowolonego z sytuacji kierownika. Moja żona coraz bardziej rozgrzana chwyciła rękę kierownika i położyła sobie na tył głowy. Chłopak był domyślny i od razu przeszedł do czynów, dopychając głowę moje małżonki w stronę swojego brzucha. Lubiła to. Lekko się przy tym krztusiła, ale sprawiało jej to wielką frajdę. Przy takich widokach trudno było zachować wolne tempo zabawy, w związku z czym ruchy mojego tyłka przybrały na sile. Moje jajka mocno uderzały w jej groszek, a mój kciuk błądził w okolicach jej drugiej dziurki wsuwając się przy każdym pchnięciu coraz głębiej. To było dla mnie za dużo. Musiałem to wykorzystać i czym prędzej wyszedłem z jej szparki a następnie przyłożyłem mojego mokrego od jej soków członka do jej drugiej dziurki. Anna rozszerzyła bardziej swoje nóżki i obniżyła dupcię a następnie wypuściła kierowniczego fiutka z ust, spojrzała w moim kierunku i zamarła w oczekiwaniu. Chwyciłem swojego małego w dłoń i przyłożywszy go do pupci delikatnie, ale stanowczo zacząłem wciskać swój łepek w jej otworek. Mimo rozgrzania pierwszy kawałek trudno było pokonać. Po kilku próbach udało się pokonać największy opór i mój łepek schował się w jej tyłeczku. Anna lekko mruknęła z aprobatą. Odczekałem chwilkę a następnie powolnymi ruchami w przód i w tył zacząłem rozciągać jej pupcię. Moja żona mruknęła ponownie z zadowolenia i wróciła do lizania sprzętu mojego kolegi. W tym czasie Wiola przeniosła się na podłogę. A dokładniej to dostawca leżał na podłodze a Wiola siedząc tyłem w kierunku jego twarzy dosiadała jego grubego członka. Poruszała się szybko. Jej oczy były zamknięte, jedną ręką pieściła swoja pierś a druga błądziła w okolicach jej groszka. Jej oddech był szybki i urywany. Z każdą chwilą jej ruchy były coraz szybsze i ostrzejsze. Jej szparka coraz bardziej się rozgrzewała i coraz łatwiej było jej pochłonąć tego kolosa. Zmieniła trochę pozycje kucając i opierając się rękoma o kolana dostawcy, po czym jeszcze bardziej przyśpieszyła. Widok był niesamowity, gdy ten naprawdę gruby członek bez problemów prawie cały się wysuwał, by za chwilę schować się w niej aż po same jajka. Gdyby nie one myślę, że jeszcze parę centymetrów spokojnie by się w jej wnętrzu zmieściło. Po kilku chwilach takiej zabawy zacząłem mieć wrażenie, że jest to już dla niej za mało. Że chce czegoś więcej. Okazało się, że wcale się nie pomyliłem, ale to, co zrobiła zaskoczyło nawet mnie. Uniosła się do góry wypuszczając członka ze swojej szparki, sięgnęła jedną ręką w stronę członka, nakierowała go na swój drugi otworek a następnie zdecydowanym ruchem usiadła na nim. Z jej ust wydobył się jednocześnie krzyk bólu i rozkoszy. W tym momencie jego łepek schował się cały pomiędzy jej pośladkami. Na szczęście dostawca był na tyle przytomnym i sprawnym kochankiem, że w chwili, gdy zobaczył co się dzieje, podtrzymał Wiolę za pośladki, dzięki czemu, mimo iż nogi drżały jej jak szalone, jej ciało utrzymywało się w jednej pozycji. Wiola nie miała zamiaru się poddać. Gdy tylko jej ciało uspokoiło się po pierwszym ataku tego giganta na jej tyłeczek, uniosła się powoli w górę by zaraz ponownie opaść w dół. Tym razem z jej ust wydobył się już tylko głośny jęk zadowolenia, a członek dostawcy jeszcze głębiej wcisnął się w jej dupcię. Wiola odczekała znowu chwilkę, a następnie wstała powoli. Myślałem, że ma dosyć. Tymczasem Wiola odwróciła się twarzą w kierunku dostawcy i ponownie już klasycznie usiadła na nim. No może nie do końca klasycznie, bo kawałek jego członka znowu znalazł się w jej dupci. Wyglądało to naprawdę niesamowicie, gdy ten wielkolud chował swój wielki łepek pomiędzy jej pośladkami. Wiola jęczała głośno, powoli ujeżdżając dupcią tego giganta. Przy takich widokach moje ruchy przyśpieszyły. Zresztą tyłeczek mojej żony był już tak rozgrzany, że bez problemu moje jajka mogły z dużym impetem obijać się o jej szparkę. Jej dziurka była już mocno rozciągnięta. To nawet dobrze, bo przy mocniejszym ucisku zabawa z mojej strony mogła by się szybko zakończyć. Moja żona postanowiła, że czas na zmianę. Wstała z kanapy by po chwili znów na nią wrócić dosiadając przy tym członka kierownika. Momentalnie schował się głęboko w szparce moje żony wywołując u niej jęk zadowolenia. Zaczęło się klasyczne ujeżdżanie. Było to na tyle podniecające, że przez chwilę siedziałem obok patrząc na jej zadowoloną minę. Z zadumy wyrwał mnie jej głos.
– No na co czekasz ? – Zapytała moja żona zalotnie, pochylając się do przodu i wypinając swoja drugą dziurkę.
– Mmm. To jest to, co lubią tygryski.- Pomyślałem, szybko podnosząc się z kanapy i stając za jej tyłeczkiem.
Chwyciłem swojego członka w rękę, pośliniłem jego główkę i zbliżyłem do tyłeczka mojej żony. Anna mocno wypięta z członkiem wbitym w swoją szparkę sięgnęła jedną ręką w stronę swojej pupci, złapała za pośladek, odchylając go na bok i otwierając maksymalnie swoją druga dziurkę. Mimo wcześniejszego rozgrzania jej tyłeczka wejście do jej dupci nie było takie łatwe. W końcu w jej szparce był już jeden gość, przez co było tam dość ciasno. Trzeba było to zrobić inaczej. Moja żona uniosła się wypuszczając członka mojego kolegi ze swojej szparki. Teraz już bez problemu wszedłem głęboko w jej pupcię. Po kilku moich ruchach do zabawy ponownie dołączył kierownik wsadzając ponownie swojego sztywnego fiutka w szparkę mojej żony. Anna jęknęła mocno z zadowolenia. W środku zrobiło się bardzo ciasno. Kilka sekund zajęło nam zgranie swoich ruchów. Po tym czasie stworzyliśmy jedną wielką maszynę do uprawiania ostrego seksu. Moja żona, jeżeli chodzi o ruchy, miała małe pole do popisu, oparła się więc tylko o ramię kierownika i wypinała mocno jęcząc przy tym głośno.
Wiola w tym czasie pozwalała sobie na coraz więcej. Powoli, centymetr po centymetrze, członek dostawcy coraz bardziej chował się w jej dupci. Jej prędkość ruchów ze spokojnego ujeżdżania, powoli zmieniła się w coraz bardziej szalony galop. W końcu cały członek dostawcy był w stanie zmieścić się w tyłeczku Wioli. Sukcesywnie zresztą z tej możliwości korzystał już nie leżąc biernie, ale poruszając biodrami górę i w dół i wbijając się w jej pupcię po same jajka. Wiola postanowiła zmienić pozycję. Po takim galopie zwyczajnie jej nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Podniosła się do góry a następnie uklękła wypinając mocno swoją dupcię. Jej druga dziurka byłą tak rozgrzana, że nie byłą w stanie się szybko zamknąć. Dostawca wykorzystał to szybko podnosząc się z podłogi, następnie opierając się rękoma o plecy Wioli, ukucnął lekko, wprowadzając bez problemów swojego olbrzyma prosto w jej tyłeczek. Wiola jęknęła głośno. Powoli zbliżała się do finału. Dostawca był w podobnej sytuacji, bo jego ruchy zaraz po wejściu w jej pupcię nabrały dużego tempa. Jego jądra mocno obijały się o szparę Wioli wydając przy tym głośne odgłosy. Po kilku sekundach takiej zabawy Wiola krzyknęła głośno, dostając jednego z najmocniejszych orgazmów w jej życiu. Jej dziurki zaciskały się jak szalone. Dostawca wyskoczywszy z jej pupci, chwycił swojego giganta w dłoń i skierował na jej pośladki, zalewając je dużą ilością gorącej spermy. Wiola klęczała jeszcze dłuższą chwilę, powoli wracając do stanu, w którym będzie mogła podnieść się z podłogi. Jej dupcia spokojnie wracała do normy, zamykając otworek po tej szalonej zabawie.
W tym czasie my również zbliżaliśmy się do finału. Anna jęczała głośno bzykana w oba otworki. W jej dupci było niesamowicie ciasno. To plus wcześniejsza zabawa w jej tyłeczku spowodowało u mnie wytrysk gorącej spermy, która pod dużym ciśnieniem wdarła się w jej dupcię, obijając się o ścianki, wlewając w głąb jej tyłeczka i wywołując głośny krzyk zadowolenia u mojej żony. Chwilę później to samo zrobił kierownik, spuszając się w jej gorącą szparkę i wywołując u mojej żony tak samo głośny krzyk zadowolenia, tym razem połączony z mocnym skurczem obu dziurek.
Kilka minut później siedzieliśmy wszyscy na kanapie odpoczywając po wcześniejszym szalonym seksie.
– Zapomniałem wam powiedzieć. Zbliżają się święta. Miałem w planach jakąś imprezę przedświąteczną w firmie. Nie wiem jeszcze czy tutaj czy jakąś wyjazdową, ale to się ustali później. Co wy na to ? – Zapytałem łapiąc jeszcze oddech po wcześniejszych wyczynach.
– Ja jestem za – odpowiedział kierownik leżąc z zamkniętymi oczami i z rozanielonym uśmiechem na twarzy.
– Tak, jasne. Jak coś to możemy też zrobić taką imprezę w domu. Zależy ile osób przewidujesz. – Odpowiedziała Anna opierając się o moje ramię.
– Jeszcze nie wiem. Po prostu dałem taki pomysł. Mamy jeszcze chwilkę na organizację.
– Tak. TY to na pewno masz, bo to MY potem będziemy się musiały sprężać. – Powiedziała przekornie moja żona.
– A mi tam wszystko jedno gdzie ta impreza będzie. Byle tylko była pizza. – Powiedziała wesoło Wiola puszczając przy tym oko do dostawcy, spokojnie przysłuc***ącemu się naszej rozmowie.
– No dobra. Może być i pizza. Może następnym razem nawet ktoś ją nawet zje. – Odpowiedziałem wesoło patrząc na stół, gdzie w nienaruszonym stanie leżała w pudełku wielka pizza.
Scroll to Top