Weszliśmy do zaciemnionego pokoiku. Czuć było w powietrzu zapach jakiś męskich perfum. Nie wiem co to za zapach, ale pewnie to jakaś mieszanka, przecież przed nami było tu już dzisiejszego wieczoru paru „gośc”i. Podszedłem do krawędzi materaca. Był ogromy. Zmieściło by się na nim kilka osób. Mark stał za mną. Odwróciłem się. On uśmiechnął się i wskazał mi ręką, abym się „rozgościł”. Nieśmiało położyłem się na materac, jego zimne obicie chłodziło moje rozgrzane z podniecenia ciało. Zastanawiałem się co będzie dalej?
On, spełnienie moich marzeń położył się obok. Leżeliśmy tak, a ja nie wiedziałem jak zacząć. Mój nowy znajomy chyba to wyczuł, przybliżył się więc do mnie wspierając się na jednej ręce patrzył na mnie wyzywająco. Zdrętwiałem! Co teraz?!
Zbliżył się do mnie jeszcze bardziej czułem jego oddech na swojej twarzy. Miał taką minę, że niewiadomą było co się stanie dalej. Wtedy dotknął mnie swoją ręką po twarzy, od końcówki ucha aż po krawędź brody i zbliżył swoje usta do moich. Zatopiłem się w nim!
Po chwili odsunął się ode mnie na parę centymetrów i spytał
– Czy na pewno tego chcesz? Nie bój się, drżysz cały!
– Tak i to bardzo! Zawsze marzyłem o takiej męskiej przygodzie – odpowiedziałem niepewnie, przecież w sumie nie wiedziałem o czym mówię.
I wtedy się zaczęło. Rozbieraliśmy się w popłochu. Ja swoja koszulkę i szorty, on dżinsy. I tak, po raz pierwszy raz w życiu ujrzałem przed sobą męskiego fallusa, którego mogłem dotknąć i się nim nacieszyć. Pieściliśmy swoje rozgrzane ciała. Całowałem mojego kochanka po jego wysportowanej sylwetce, tak jakbym chciał zapamiętać każdy milimetr jego ciała. Jakbym miał niedługo sporządzić mapę jego najbardziej podniecających miejsc. Ja odkrywałem je po raz pierwszy, jak Krzysztof Kolumb Nowy Świat kilka tysięcy lat temu. On oczywiście nie był bierny, zachwycał się mną od strony estetycznej, podniecali go faceci, którzy posiadają tzw. Futerko, a mnie matka natura go nie pożałowała. Pieścił mnie tak, jak zawsze sobie to wyobrażałem. Takiego uczucia nie zapomina się, a wręcz przeciwnie jego smak zabiera się ze sobą do grobu.
Jednak wszystko co dobre i przyjemne ma zawsze swój koniec. I tak było też w tym przypadku. Po skończonych miłosnych uniesieniach Mark wstał, poszedł do barku po kolejne piwo. Podał papierosa. Zapalił jednego od drugiego i uśmiechając się do mnie, podał mi go. To był dopiero odlot!!! Od jakiegoś czasu byłe już niewolnikiem tej używki, ale nigdy w życiu nie smakował on mi lepiej.
Tak nadzy i zmęczeni leżeliśmy obok siebie. Dotykając nasze mokre od uniesień ciała. Spojrzałem na zegarek było bardzo późno. ale to mi w ogóle nie przeszkadzało. Nie wiem ile czasu tam w sumie spędziliśmy? Ale na pewno dużo. Postanowiłem zakończyć to spotkanie i zaproponowałem wyjście. Mark bez sprzeciwu ubrał się. Podszedł do mnie pocałował na obchodne i oddalił się w półmrok korytarza. Powoli oddalał się a jego sylwetka zlewała się z czernią holu. Po paru minutach wyszedłem i ja. Oślepiła mnie jasnośc, która zozgościła się już na zewnątrz.
Idąc opustoszałym już uliczkami kurortu, myślałem cały czas o tym co mi się przytrafiło. Nie potrafiłem skupić uwagi na niczym innym! Nawet nie wiedziałem kiedy znalazłem się w porcie. A wtedy dopiero dotarło do mnie, że budzi się nowy dzień. Nieśmiało wschód słońca próbował przebić się przez horyzont. Zatrzymałem się na chwilę. Zobaczyłem grupkę ludzi spieszących się do swoich kutrów. To byli rybacy. Miejscowi. Stanąłem na brzegu basenu portowego. Zmęczony, ale szczęśliwy na cały głos wykrzyczałem: ŻYCIE JEST PIĘKNE!!!
Rybacy odwrócili się i popukali w czoła. Nie obchodziło mnie to jednak co inni o tym sądzili, ja wiedziałem jedno, moje fantazje spełniły się, i to gdzie na drugim końcu świata. Aż tam musiałem dotrzeć, żeby tego posmakować.