Szantaż

****** (Poniedziałek. 5.02.2007. Godzina 23.00)

Marzena dotknęła muskularnych ramion. Filigranowy uśmiech szybko zagościł na jej twarzy. Nagi tors prezentował się bardzo okazale. Pięknie wyrzeźbione ramiona, płaski brzuch. Rozłożyła dłoń na ramieniu swojego partnera i jednym palcem przejechała aż do dłoni. Spojrzała na nie. Duże, elegancko zadbane palce. Silny mężczyzna stał oparty o ścianę i patrzył się na poczynania Marzeny. Każdy kolejny ruch wprawiał go w drżenie serca. Nie mógł się oprzeć urokom kobiety a jednak musiał, bo tak jej obiecał.

Marzena pochyliła się delikatnie i jej usta znalazły się na wysokości sutków partnera. Objęła je wargami i wolno naśliniła. Nie wypuszczając ich z ust bawiła się nimi językiem. Każda kolejna pieszczota dodawała pewności Marzenie. Całowała i lizała sutki. Delikatnie podgryzała je.

Wolno oderwała się od piersi swojego partnera i zdjęła koszulkę opinającą jędrny biust. Swoimi dłońmi zaczęła miętosić i pieścić swój biust przez stanik. Języczek pieścił wargi i zachęcająco kusił stojącego mężczyznę. On jednak był nieugięty. Ręce dziewczyny powędrowały w tył i rozpięły biały stanik. Odrzuciła go na bok i patrzyła na swojego partnera.

Stali teraz nadzy. On i ona. Nieznani sobie.

Jego ręce wciąż nie rwały się do ataku na rozbierającą się dziewczynę. Stanęła przed nim i kusząc widokiem swoich piersi zdjęła białe, materiałowe spodnie. Jak się okazało spodnie ukrywały największy skarb. Nie było już więcej przeszkód, aby dostać się pięknie ogolonej muszelki. Odwróciła się i pochyliła. Nadstawiła partnerowi do widoku zgrabny tyłeczek i pięknie wypiętą myszkę. Nie ruszył się jednak. Podeszła do niego i zaczęła rozpinać jego spodnie. Szybko zdjęła je i to samo uczyniła z majtkami stojącego faceta. Muskularne uda i wyrzeźbione łydki. Pomiędzy nimi wisiał penis. Nie największych wprawdzie rozmiarów, ale dobrze wkomponowany w całe ciało. Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Ot, zwykły członek.

Marzena klęknęła i złapała penisa w dłoń. Delikatnie bawiła się nim kusząco przy tym mrucząc. Wreszcie zbliżyła swoje usta do wiszącego członka i pocałowała go w niewielką główkę. Stojący mężczyzna lekko westchnął. Na te ciche sapnięcie usta Marzeny wzięły członka do ust. Powoli posuwając swoje usta po członku mężczyzny wprawiała go w odprężenie. Każdy ruch był dokładnie przemyślany. Miała doprowadzić go do orgazmu bez jego ingerencji w przebieg wydarzeń.

Penis wciąż znajdujący się w ustach Marzeny powoli stawał się większy. Usatysfakcjonowana tym faktem Marzena zaczęła starać się jeszcze bardziej. Jej dłonie powędrowały na tyły partnera i pieściły jego tyłek. Mocno zaciskała dłonie by po chwili tylko delikatnie głaskać jędrny tyłek. Usta i język zajmowały się zuchwale członkiem. Był coraz większy. Wreszcie nadszedł ten upragniony dla Marzeny moment, kiedy członek urósł do wymarzonej przez nią wielkości. Wyjęła go z ust i jeszcze raz mocno ucałowała go w lśniącą główkę.

Wstała i uśmiechnęła się patrząc na partnera. Złapała go za rękę i poprowadziła w stronę łóżka. Położyła go na lekkiej poszwie, którą okryte było wielkie łoże. Mężczyzna położył się a właściwie został ułożony przez Marzenę. On wciąż starał się nie delektować tą całą maskaradą jednak wypieki na jego twarzy mówiły całkiem, co innego.

Kiedy partner leżał na łóżku Marzena stanęła nad nim. Spojrzała w dół i przesłała delikatnego całusa w jego stronę. Powoli przysiadła i łapiąc penisa w dłoń nacelowała na swoją muszelkę. Teraz już mocniej usiadła. Z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie. On leżał wciąż nieruchomo. Zaczęła podskakiwać na nim przytrzymując się jego torsu. Wbijała się mocno i zuchwale starając się łapać każdy ruch w pamięć.

Przeżywała tą rozkosz podwójnie. Był to pierwszy stosunek od kilku lat. Chciała żeby trwał jak najdłużej. Druga sprawa to to, że od ponad dwóch lat podpisywała się jako lesbijka. Mówiła o tym głośno i chciała żeby każdy to wiedział.

Nabijała się na naprężonego członka mocno napierając na niego. Brała od niego najwięcej jak tylko mogła. Każdy ruch sprawiał, że odlatywała. Nie chciała zmieniać pozycji. W tej właśnie przeżyła największy orgazm, jaki kiedykolwiek dał jej mężczyzna. A było to dawno. Delektowała się każdą chwilą i każdym momentem spędzonym z mężczyzną. Jej ruchy dawały jej tyle szczęścia i radości. Za żadne skarby by teraz tego nie zmieniła. Nie chciała.

Czuła przyśpieszony oddech i szybsze bicie serca swojego partnera. Wiedziała, że niedługo wytryśnie. Tak długo wytrzymała bez smaku i zapachy świeżej spermy. Teraz skończy wprost do jej ust i nic tego nie zmieni i nie powstrzyma.

Zeszła ze zmęczonego partnera i położyła się obok niego. W usta ponownie złapała penisa. Mocno i szybko pochłaniała go w ustach. Chciała jak najszybciej poczuć smak spermy. Jedną ręką przytrzymywała penisa a drugą masturbowała się. Energicznie pocierała łechtaczkę chcąc szybko dojść do orgazmu.

Poczuła w ustach smak słodkiej spermy. Biała ciecz wypełniła jej gardło. Zwolniła ruchy i teraz delektowała się smakiem spermy. Połykała każdą porcję daną jej przez partnera. A było tego nie mało.

Wreszcie opadła. Położyła się obok swojego partnera i po kilku chwilach zasnęła. Jej partner zlustrował jej ciało i zamknął oczy.

****** (Wtorek. 6.02.2007. 9.00)

Marzena otworzyła oczy kilka minut po 9.00. Lekko się przeciągnęła i spojrzała na partnera. Miał otwarte oczy. Patrzył się przed siebie.

Daniel. Od kilku lat zarabia na życie jako prywatny detektyw. Wiek około 30. Kilka razy starał się o przyjęcie do policji, ale jego marzenia spaliły na panewce. Nigdy nie mógł pozytywnie przejść badań psychologicznych. Był porywczy i bardzo energiczny. Jednak, kiedy odmowa goniła odmowę zrezygnował. Założył, jednoosobową firmę. Został prywatnym detektywem. Trochę znajomości w policji dały mu klientów. Tak potrzebnych przecież na początku działalności.

Jakiś czas temu zgłosiła się do niego młoda kobieta. Przedstawiła się jako Marzena Grabińska. Miała problem z mężem. Od dłuższego czasu podejrzewała go o zdradę i teraz chciała mieć pewność, że się nie myli. Wynajęła detektywa.

Daniel dostał zdjęcie i parę bliższych informacji o ulubionych miejscach, firmie, w której pracuje oraz znajomych.

****** (Środa. 17.01.2007. 16.30 )

Daniel jechał właśnie swoim nowym autem. Około 60 metrów przed nim jechało ciemnogranatowe Audi A8. On w swoim białym Fordzie Fokusie starał się nie zwracać uwagi. Jechał ostrożnie obserwując cały czas męża klientki. Śledzony zjechał właśnie z autostrady, którą sunął. „Willowa dzielnica” – pomyślał Daniel patrząc, w jaką okolicę wjeżdża podejrzany. A raczej Feliks Grabiński. Właściciel bardzo dobrze prosperującej firmy budowlanej. Kontrakty za granicą dawały mu masę pachnących pieniędzy. Był bogaty i żył bogato.

Zatrzymał się około 200 metrów za nim. Spojrzał na prawo. Wielka biała willa przyozdobiona choinkami. Tak wyglądała większość domów w tej okolicy. Grabiński stanął przed piętrową willą w kolorze kremowym. Stało przed nią jeszcze kilka innych aut. Każde luksusowe. Daniel już chciał zrezygnować, kiedy przed drzwiami auta Grabińskiego pojawiła się elegancko ubrana kobieta. Otworzyła drzwi i Grabiński wysiadł. Kroczył równymi krokami za nią i dyskretnie spoglądał na kołyszący się tyłeczek. Wkroczyli do domu.

Daniel długi nie zastanawiając się wysiadł z samochodu i poszedł za nimi. Pewnym krokiem wszedł w bramkę i spokojnie ukrył się za krzewami rosnącymi w pobliżu. Przykucnął i chwilę pomyślał, co ma zrobić. Cicho podszedł pod ogród umiejscowiony z tyłu domu. Ukrył się za ogromnym drzewem rosnącym z boku. Drzwi wejściowe do ogrodu były otwarte. Co chwila pojawiało się w nich kilka osób popijających szampana. „Nic nadzwyczajnego” – Daniel nie wiedział, co robić.

Cicho i spokojnie podszedł pod okno z boku domu. Spojrzał w nie i zauważył kilkanaście osób wspólnie uprawiających seks. Momentalnie poczerwieniał na twarzy. Patrzył w twarze osób. Większość znał z okładek poważnych pism. Prezes Izby Budowlanej całujący się nago z Kierowniczką Izby Przemysłowo – Handlowej. Były minister uprawiający seks analny ze znaną aktorką filmów porno. Grabiński siedzący z rozłożonymi nogami na kanapie. Pomiędzy jego nogami pochylała się jakaś brunetka. Kiedy podniosła głowę Daniel zauważył, że jest to była prezes największej firmy eksportowej w Polsce. Obecnie Pani poseł.

„O kurwa” – zaklął cicho Daniel.

Wyciągnął aparat i zaczął szybko pstrykać zdjęcia. Jedne za drugim. Każdemu. Żeby tylko było widać twarz. Ne potrzebował więcej materiałów. Wiedział, co z nimi zrobi.

Szybko uciekł z terenu posiadłości i usiadł w swoim samochodzie. Otworzył laptopa i podłączył kabel USB. Szybko przerzucił zdjęcia na komputer i zaczął przeglądać wszystkie po kolei. „Dobrze widać” – pomyślał. Zamknął laptopa i uruchomił silnik. Ruszył i szybko włączył się do ruchu kierując się do swojego mieszkania.

****** (Środa. 17.01.2007. 19.00)

Otworzył drzwi. W progu stanęła Marzena.

– Zapraszam Panią – powiedział z uśmiechem otwierając szeroko drzwi.
– Dziękuję – odpowiedziała i wkroczyła od razu do dużego pokoju – Można coś do picia?
– A na co Pani ma ochotę?
– Może jakiegoś drinka – powiedziała siadając w fotelu – Tylko niezbyt mocnego.
– Zrobię Pani mocnego i dużego…Mamy dużo do zrobienia.

Daniel podał drinka Marzenie. Uśmiechnął się i otworzył laptopa. Nie pokazał jednak zdjęć Marzenie. Chwilę się zawahał jednak postanowił zrobić to, o czym wcześniej myślał.

– Co by Pani zrobiła gdyby…- zawahał się czy powiedzieć dobitne słowa, ale jednak się przełamał – Gdyby się okazało, że jednak mąż Panią zdradza.
– Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Mój mąż jest majętnym człowiekiem. Chciałabym zabrać mu jak najwięcej pieniędzy.
– To byłaby kradzież – uśmiechnął się Daniel.
– Inaczej nie potrafiłabym tego zrobić.
– A co by Pani powiedziała gdybym ja dał Pani taką możliwość, ze mąż sam Pani da duże pieniądze i jeszcze podziękuje Pani, że nie zrobi Pani tego.
– Czego nie zrobię?
– To jest na razie nieistotne. No więc?
– Jak sądzę to się nazywa wyłudzenie.
– Można to tak nazwać – uśmiech znów zagościł na twarzy Daniela.
– O co chodzi Panie Danielu? Proszę mi powiedzieć.
– No dobrze. Zapraszam Panią do siebie tu na fotel.

Daniel przesiadł się na kanapę stojącą obok fotela i zwolnił miejsce dla Marzeny. Usiadła i Daniel włączył zdjęcia. Przeskakiwała wolno każde z osobna dokładnie oglądając. Daniel w tym czasie opowiedział jej, o co chodzi w jego planie odebrania pieniędzy ważnym osobistościom z życia miasta i państwa.

Po obejrzeniu zdjęć Marzena oparła się o fotel i dopiła do końca drinka. Patrzyła na jedno zdjęcie od dłuższego czasu. Za zdjęciu tym jej mąż kopulował z człowiekiem, którego nie znała. Z mężczyzną.

– To jest Kowalski. Znany w mieście prawnik. Od dawna ludzie podejrzewali, że jest dziwny – ostatnie słowo Daniel wyraźnie podkreślił.
– Dziwny – powtórzyła Marzena – Pedałem zwykłym jest. Mój mąż też. Skurwysyny wszyscy.
– Oj proszę nie przeklinać. Nie lubię tego.
– Co ja mam zrobić?
– To, co Pani wcześniej powiedziałem.
– Uda się? – spytała Marzena patrząc głęboko w oczy Danielowi.
– Nie może się nie udać. Są zbyt pewni siebie. Wszyscy.
– Skoro Pan tak sądzi to ok. A tak w ogóle to Marzena jestem – podała rękę Danielowi.
– Daniel.

Wstał i podszedł do telefonu. Podniósł słuchawkę i podał ja Marzenie. Wykręciła numer i po drugiej stronie odezwał się głos Grabińskiego. Daniel szybko przełączył na tryb głośnomówiący.

– Słucham – Grabiński był spokojny.
– To ja Marzena.
– Witaj kochanie. Chcesz czegoś?
– Wiem o wszystkim.
– O czym ty mówisz – Grabiński nagle zmienił ton głosu.
– O willi. Mam zdjęcia. Wiem, co robiłeś…Tam…Z Kowalskim i resztą towarzystwa.
– Nie wiem, o czym mówisz.
– Wiesz doskonale. Masz zorganizować na piątek milion złotych.
– Nie mam takich pieniędzy. Wiesz doskonale o tym – Grabiński spokojnie przyjął do wiadomości, że sprawa się wydała.
– Twoi przyjaciele mają. Masz załatwić milion albo zdjęcia trafią do gazet.
– Jaka gazeta przyjmie takie zdjęcia – Grabiński nagle zaczął się głośno śmiać.
– Wyborcza. Fakt. Rzeczpospolita. Dziennik. Mam wymieniać dalej? Kariera twoich przyjaciół się nagle załamie. Milion do piątku – spojrzała na Daniela i dodała – Dwa miliony do piątku. Zapamiętaj dwa miliony euro. Zadzwonię w piątek. Pa kochanie.

Marzena odłożyła słuchawkę. Daniel odwrócił się i wyszedł do kuchni. Wrócił po kilku minutach z dwoma małymi szklankami, które zapełnione były bursztynowym płynem.

– Na zdrowie – podał szklankę Marzenie.
– Do piątku – wzięła szklankę i się uśmiechnęła – Mój mąż nie będzie zadowolony.
– Nie będzie.
****** (Środa. 17.01.2007. 23.30)

Elegancko urządzona willa. Salon zapełniony pięknie rzeźbionymi krzesłami. Sofy w ciemnozielonym kolorze poustawiane obok stolika stojącego na środku. Ściany zdobiły wielkie obrazy przedstawiające różne osoby i wydarzenia historyczne. Na sofach i krzesłach siedziało pięć osób.

– Mówiłem żeby gdzieś za miastem – powiedział spokojnie Grabiński.
– Mówiłem, mówiłem…- przedrzeźniał go Kowalski, prawnik ze znacznym stażem – Chuj z tego, że mówiłeś. Zrobiliśmy inaczej. Nic nie da rady zrobić. Trzeba zapłacić.
– A co ty kurwa z nimi w spółce – powiedziała Irena Solecka, Kierowniczki Izby Przemysłowo – Handlowej.
– Spokojnie, wiecie sami, że nie jestem z nikim w spółce – odparł Kowalski.
– A to wszystko przez twoją żonkę – wskazał palcem na Grabińskiego Więcek, były minister.
– Moja wina, że mnie podejrzewa o coś? – Grabiński spytał Więcka.
– No przecież nie ma, o co, prawda – ironicznie spytała Solecka.
– Nie ma, nie ma. Wiecie dokładnie, że ma. Mówiła, że ma zdjęcia. Jak one się ukażą to wszyscy polecimy na łeb, na szyję. Będzie dobrze jak się okaże, że będziemy sprzątać ulicę. Tylko pytanie, kto chciałby przyjąć osoby, które wplątały się w taki skandal – mówił Grabiński – A ja wam dam odpowiedź. Nikt.

W salonie zapadła cisza. Każdy spoglądał na piękny dywan.

– Dwa miliony euro – zaczął Kowalski – Ile macie?
– Cóż…Ja mam jakieś sześćset tysięcy euro. Więcej nie dam rady zebrać – powiedziała pierwsza Solecka.
– Milion mam – Grabiński powiedział twardo i stanowczo.
– To będzie półtora miliona ponad. Ja mam jakieś pięćset tysięcy. To będzie już ponad -powiedział Więcek – A ty Grzesiu ile masz?
– Trzysta tysięcy może – powiedział Kowalski.
– Dobra, podzielimy to jakoś, żeby było po równo. Każdy z nas tkwi w tym gównie równie głęboko. Damy im te pieniądze i będziemy żyli dalej. Ale ty – wskazał na Grabińskiego – Masz od razu brać rozwód. Nie chcę mieć więcej takich przygód. Nigdy – zakończył Więcek.

Rozeszli się około północy. Grabiński położył się do łóżka. Nie oczekiwał, że Marzena przyjdzie na noc. To był już koniec jego małżeństwa. Trwało niedługo i było nieciekawe. On wolał schadzki z przyjaciółmi niż z żoną a ona, Marzena, chciała dużo więcej niż mogła dostać od niego. Jednak to on przegra nawet jak da te pieniądze. Spodobała mu się piękna dziewczyna na weselu znajomego i umówił się z nią. A teraz jest jego żoną. Wyrwał ze wsi taką laskę a teraz robi mu taki numer. Nie znalazł sposobu, aby jakoś to odkręcić.

****** (Piątek. 19.01.2007. 15.00)

Grabiński stał obok Centrum Handlowego. W ręku trzymał walizkę wypełnioną dwoma milionami euro. Czekał na Marzenę. Dawno nie czuł się tak oszukany i tak zdruzgotany. Jego cała kariera mogła upaść przez jedną chwilę. Gdyby tylko te zdjęcia ukazały się w jakiejkolwiek gazecie.

Daniel wysiadł z samochodu. Z daleka dostrzegł barczystego mężczyznę stojącego z walizką w ręku. Uśmiechnął się. Zamknął samochód i ruszył w kierunku mężczyzny. Padał delikatny deszcz. Ciemne chmury zagościły na niebie. Pogoda w sam raz na różne dziwne wydarzenia.

– Dzień dobry. Nazywam się Daniel Sawicki. Pracuję z Panią Marzeną – Daniel wciąż zachowywał tytuł per „Pani” – Tutaj są pieniądze – podniósł walizkę do góry. Daniel wyciągnął rękę po nią – Zaraz, zaraz a zdjęcia? Skąd mogę mieć pewność, że ich nie opublikujecie.
– Musi Pan wierzyć.
– To trudne, nie uważa Pan?
– Możliwe. Proszę o pieniądze – wyciągnął rękę Daniel. Grabiński podał walizkę i odwrócił się – Panie Grabiński, to są zdjęcia. Wszystkie – podał grubą kopertę Grabińskiemu – Ale proszę nie robić żadnych numerów. Mamy kopie dla ochrony. Każdy, nawet najmniejszy numer zakończy karierą Pana i Pana przyjaciół. Jeśli coś się wydarzy będziemy wysyłać zdjęcia powoli do gazet. Mam nadzieję, że nie będzie Pan sprawiał problemów.

Grabiński odwrócił się i pognał w stronę samochodu. Kiedy już wsiadł szybko otworzył zaklejoną kopertę. W środku zamiast pikantnych zdjęć znalazł zwykłe zdjęcia jego i jego przyjaciół. Zrobione przed bankiem, przed sejmem i przed innymi instytucjami publicznymi. Cała twarz stała się nagle czerwona. „Dwa miliony euro – pomyślał – kurwa mać”. Złapał się za serce. Otworzył okno i mocno zaciągnął się świeżym powietrzem. W tej samej chwili zadzwonił telefon.

– Proszę wybaczyć nam, że zdjęcia są inne niż pan sądził, ale naprawdę nie mieliśmy wyjścia. Kwestia bezpieczeństwa, sam Pan rozumie. Dziękujemy za pieniądze. Pachną przepięknie – w słuchawce Grabiński usłyszał głośny śmiech – Do zobaczenia.

****** (Piątek. 19.01.2007. 16.00)

– Piękny las – powiedziała Marzena wysiadając z samochodu.

Zatrzymali się pod lasem jadąc do domu Daniela. Krętą ścieżką wjechali w głąb. Wyszli z samochodu. Marzena wyjęła walizkę i położyła ją na masce. Otworzyła walizkę i zaczęła liczyć pieniądze. Daniel podszedł do niej od tyłu i złapał za piersi.
– A teraz Marzenko zapłacisz mi za nerwy w rozmowie z Grabińskim – powiedział Daniel ugniatając piersi Marzeny.
– Miałam na ciebie ochotę od momentu, w którym cię zobaczyłam – przymknęła oczy.

Daniel ugniatał jej piersi i delikatnie całował i lizał jej uszy. Mruczał przy tym, delikatnie podniecając Marzenę. Ona trzymała w ręku cały czas walizkę. Daniel odwrócił Marzenę i zdjął jej bluzeczkę. Uwolnił twarde piersi na zewnątrz. W tym samym momencie wiatr spokojnie oplótł Marzenę. Daniel przywarł ustami do piersi Marzeny i całował je. Energiczne ruchy języczka wprawiały Marzenę w stan skrajnego podniecenia. Trzymała go za włosy i mocno przyciskała do piersi. On długo nie zastanawiając się jeszcze bardziej zaangażował do pracy swój język. Każdy ruch był dokładnie przemyślany. Chciał szybko doprowadzić Marzenę do orgazmu.

Jej ręce wyrwały się z włosów Daniela i zaczęły rozpinać jego spodnie. Daniel oderwał się od piersi pozostawiając je same sobie. Marzena kucnęła i spuściła spodnie do kostek. To samo zrobiła z majtkami Daniela. Uwolniła jego przyjaciela, który zwisał swobodnie przed ustami Marzeny. Najpierw delikatnie wzięła samą główkę do ust i pieściła ją języczkiem. Czuła jak ciało Daniela lekko drży. Długo nie zastanawiając się wzięła całego penisa do ust i zaczęła się nim bawić. Jeździła po nim w przód i w tył. Mokry od śliny i soków penis błyszczał po wyjściu z ust Marzeny.

Marzena wstała i zdjęła spódniczkę z cienkiej tkaniny. Położyła ją na masce, obok wciąż uchylonej walizki z pieniędzmi. Majteczki opadły na ziemię. Daniel rozszerzył nogi Marzeny i naślinił swoje palce. Delikatnie dotknął jej cipki i powoli włożył członka do środka. Z ust Marzeny wydostał się tylko cichy szmer rozkoszy. Ruchy Daniela, najpierw wolne i ospałe z czasem przerodziły się w dzikie uderzenia. Marzena ruchami swoich rąk odepchnęła walizkę na drugi koniec maski samochodu. Przeżywała olbrzymią rozkosz wciąż dając Danielowi do zrozumienia, że jest jej mało. Krzyczała i jęczała przeżywając przyjemność z Danielem.

Wyszedł z Marzeny i klepnął ją w tyłek. Wyjął z tylniego siedzenia kocyk i położył go na ziemi. Sam się na nim położył i kazał Marzenie go dosiąść. Kiedy już usiadła zaczęła go dziko ujeżdżać. Podtrzymywała się nagiego torsu Daniela i podskakiwała. Głośne pojękiwania Daniela odbijały się echem w całym lesie.

****** (Piątek. 19.01.2007. 16.30)

Boguś i Sławek szli lasem w poszukiwaniu aluminiowych puszek. Dwóch około 30 letnich mężczyzn ubranych w kiepskiej jakości ciuchy i stare obdarte buty. Boguś był blondynem a Sławek tłuściutkim brunetem. Szli oddychając świeżym powietrzem i lamentując nad ludźmi, którzy nie zwracają uwagi na to, że kupują piwo w nie aluminiowych puszkach.

– Ja to ci Boguś powiem, że parę ładnych lat temu poznałem dziewczynę – zaczął Sławek – Ładna i w ogóle, blondyna była. Słuchaj Boguś i porozmawiać z nią mogłem i całowałem się nawet, wiesz?
– Ty? No Sławek, dlaczego mi wcześniej nie powiedziałeś?
– Tak przy wszystkich? To taka delikatna sprawa jest. Ty Boguś jesteś moim przyjacielem i tobie nie boję się powiedzieć.
– Całowałeś się tylko czy coś więcej było?
– Całowałem się tylko, ale za to jak Boguś. Ona mi język tam do środka pchała. Fajna kobita była. Szkoda, że się zabiła.
– Co zrobiła – krzyknął Boguś jakby się czymś oparzył.
– No zabiła się. Ale wiesz, nie bolało jej chyba.
– Dlaczego tak sądzisz?
– Powiesiła się. To wiesz Boguś, kark pękł i po bólu.

Spacerowali tak przez godzinę zbierając, co jakiś czas puszkę i ładując do worka.

– Idę na bok Boguś. Muszę skorzystać z toalety.

I odszedł. Szedł kilkanaście kroków. Zatrzymał się i rozejrzał. W pobliżu nie było nikogo. Usłyszał tylko ciche jęki. Podszedł bliżej i zobaczył stojący samochód. Na masce leżała otwarta walizka. Przed kołami wystawały stopy jednej osoby. Ruszały się. Zobaczył też kobietę, jakby podskakiwała. Jej włosy powiewały. Walizka okryta była jakimś materiałem. Sławek podszedł po cichu bliżej i szybko zamknął walizkę i wyrwał przed siebie niczym strzała. Stąpnął w tym samym momencie na jakiś uschnięty konar, który po złamaniu wydał charakterystyczny trzask.

Daniel zrzucił Marzenę z siebie i naciągnął spodnie. Nie zważał teraz na nic. W oddali dostrzegł uciekającą postać. Szybko wstał i pognał za uciekającą postacią. Młode ciało sprawnie przebiegało pomiędzy drzewami. Kiedy wreszcie udało mu się powalić złodzieja na ziemię zaczął bić go w twarz z całej siły. Kiedy zmasakrowana twarz była już cała we krwi podniósł ciężki drąg i zaczął nim mocno uderzać w twarz Sławka. Sławek leżał cały zmasakrowany, ociekający krwią.

Marzena zdążyła naciągnąć spódniczkę na tyłek i pobiegła za Danielem. Kiedy dotarła do niego zobaczyła leżącego mężczyznę, którego twarz była zmasakrowana i cała we krwi. Marzena podbiegła do mężczyzny i przytknęła dwa palce do szyi mężczyzny.

– Nie żyje – powiedziała spoglądając na Daniela.
– Było mu nie brać cudzych rzeczy – oznajmił twardo Daniel.

W tym samym momencie upadł na ziemię powalony potężnym ciosem wielkim drągiem. Marzena upadła kilka chwil po nim. Napastnik jeszcze kilka razy z całej siły zadał cios Danielowi i Marzenie i dopiero, kiedy upewnił się, ze nie żyją podniósł walizkę i odszedł.

– Nie zadzieraj z Bogusiem – powiedział sam do siebie – Boguś zawsze wygrywa.

Scroll to Top