Szara codzienność

Nigdy nie miałam chłopaka. Nigdy się nie całowałam. Najbardziej cierpiałam z tego powodu w liceum – presja otoczenia, szalejące hormony, codzienny kontakt z wieloma potencjalnymi kandydatami na mojego lubego. A po drugiej stronie moja chorobliwa nieśmiałość i totalna zwyczajność urody. Nikt na mnie nie leciał i nigdy mnie to nie dziwiło. Byłam niezauważalna, niewidoczna, bezbarwna. Nie umiałam flirtować, robić aluzji, wszelkie moje emocje rozbijały się o ścianę mojego drewnianego ciała. Jednocześnie w środku często przeżywałam prawdziwe burze zmysłowych fantazji, erotycznych pragnień. W końcu zrozumiałam, że tak już zostanie, że po prostu się do tego nie nadawałam. Pogodzona z losem poświęcałam się pracy, którą znalazłam po maturze, obowiązkom domowym, przyjaciółkom i oglądaniu telewizji.

Dorosłe życie sprzyjało zapominaniu – nie poznawałam chłopaków, nie było o kim myśleć, nie było kogo pragnąć. Moje emocje zostały niemal całkowicie stłamszone. Jedynie raz na kilka tygodni leżąc w łóżku czułam ten dziwny niepokój w środku, nawet nie pragnienie, a tęsknotę za jakimś fizycznym spełnieniem. Uczucie to nie zostawało nigdy zaspokojone, nie potrafiłam w sobie rozbudzić ognia, który pozwoliłby mi to smutne uczucie wypalić. Wszelkie próby kończyły się rozczarowującym dreszczykiem, który przypominał wszystko, tylko nie orgazm. Po wszystkim pozostawało rozmasowane krocze i poczucie zażenowania. Nie myślałam o przyjemności a o tym, że kolejny raz nic się nie stało, że nie potrafię niczego poczuć, że nie spotyka mnie nic, co mogłoby mnie poruszyć. Czułam się jak kupa bezpłciowego mięsa, niejednokrotnie zadawałam sobie ból uderzając pięścią w uda i łono, zaciskając dłoń na piersiach krzycząc w duchu: no poczuj coś idiotko.

Czasami myślałam też o ojcu. Od śmierci matki nie miał kobiety. Dziesięć lat zajmowania się mną i starszą siostrą, gotowania, oglądania telewizji i weekendowego grania z kolegami w piłkę. Zastanawiałam się, czy się masturbuje, czy może wyłączył się jak ja? Rozważania te prędzej czy później prowadziły mnie do obrazu nagiego taty, jego owłosionej, bladej skóry, zaokrąglonego brzuszka. Łatwo się domyślić, że dalej rozmyślać o tym nie chciałam i wtedy często myślałam o Kaśce. Dwa lata starsza ode mnie, jeszcze w liceum poznała Maćka, wzięli ślub, zamieszkali razem. Zastanawiałam się czasem jak to robią, czy jest jej dobrze, czy robiła mu loda, jaką miała wtedy minę. Zazdrościłam jej nie tego, że to robi, ale że coś czuje, że pewnie przeżywa orgazmy, o jakich nie śniłam, że spełnia fantazje, które odgrywane w głowie, przestały mnie podniecać.

Kiedy mniej więcej rok temu ojciec z meczu wrócił z obiema rękami w gipsie, pomyślałam sobie: no rewelacja, moje życie będzie jeszcze ciekawsze. Zostanę robotem do sprzątania domu i obsługiwania starszego, zniedołężniałego mężczyzny. I tak się niestety stało. Najgorsze były kąpiele: nie mógł wejść do kabiny prysznicowej, więc stawiałam na środku łazienki taboret, obok miskę z wodą, on siadał nagi i zaczynał się rytuał, podczas którego żadne z nas się nie odzywało. Chciałaś gołego mężczyzny, to masz – myślałam sobie. Po drugim razie jednak lekko ubodło moją dumę, że on też w żaden sposób nie okazywał podekscytowania tą sytuacją. W końcu nie miał kobiety, nie miał też jak się zaspokoić, a ja przecież byłam młoda i dotykałam niemal całego jego ciała.

Na trzecie mycie założyłam bluzkę z większym dekoltem, rozpuściłam włosy, spróbowałam też wykonywać wolniejsze i bardziej zmysłowe ruchy. Zero reakcji. Zrezygnowałam więc z gąbki i kolejne mycie wykonałam już gołą dłonią. Na początku szło gładko, ale gdy moja dłoń zbliżyła się do jego ud, moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałam jak to zrobić, by wyszło jak najbardziej naturalnie, starałam się nie myśleć, że za chwilę dotknę penisa mojego ojca. Ot ciało wymagające pielęgnacji, powtarzałam sobie. Szybkim ruchem przejechałam po jego kroczu, złapałam za penisa u podstawy i pociągnęłam do siebie, potem jądra, dwa szybkie ruchy, sięgnęłam po gąbkę, oblałam go wodą, kazałam wstać, żeby móc mu umyć pośladki.

Serce waliło mi jednak jak szalone a na dłoniach wciąż czułam jego przyrodzenie. Pierwszy raz dotykałam tam mężczyznę i próbowałam sobie poukładać te wrażenia w głowie. Penis był miękki, skóra pomarszczona, gładka, przyjemna w dotyku. Żołądź trochę szersza, twardsza. Jądra jak dwie kulki obleczone skórką. Szorstkie owłosienie łonowe. Wszystko trochę jak plastelina. Sięgnęłam po ręcznik, wytarłam mu plecy i pupę, kazałam się obrócić, twarz, klatka piersiowa, brzuch, genitalia, nogi. W pewnym momencie moja twarz znalazła się na wysokości jego krocza, kątem oka spojrzałam na nie i może tylko mi się wydawało, ale zrobiło się jakby większe. Tej samej nocy leżąc w łóżku myślałam o tym, co się stało. Mój pierwszy kontakt z penisem trudno uznać za szczególnie interesujący, ale nie dało się ukryć, że zrobiło to na mnie pewne wrażenie. Złapałam się na tym, że bezwiednie poruszałam dłonią jakbym wciąż go trzymała w ręku.

Kolejna kąpiel spowodowała u mnie przyspieszone bicie serca zanim jeszcze do niej doszło. Umiałam to ukryć, ale od samego początku myślałam tylko o tym, że znów go dotknę. Nie było w tym ani krztyny podniecenia, nie robiło mi się mokro, to była zwykła ciekawość. Ale wreszcie w moim życiu coś się działo nowego. Tym razem nie założyłam stanika. Znów nic to nie zmieniło. Myłam go powoli a gdy doszłam do mycia nóg ulokowałam się między nimi tak, by on mógł zaglądać mi w dekolt a jednocześnie nie widział, gdzie patrzę. Po namydleniu obu ud sięgnęłam do członka. Złapałam go tak jak poprzednio, u podstawy i zaczęłam przesuwać dłonią w dół, wolniej niż poprzednio. I w tym momencie przyszło mi do głowy, by cofnąć ruch, tak by ściągnąć mu skórę z napletka. Fala gorąca uderzyła mi do głowy, ale wykonałam ruch od razu bojąc się, że się rozmyślę. Jego uda drgnęły, ale nie dałam nic po sobie poznać. Znów ruch w dół i przeszłam do mycia moszny. I w tym momencie poczułam, albo zauważyłam, nawet nie umiem tego określić, jakiś impuls w jego kroczu. A potem… jego członek zaczął rosnąć. Kompletnie spanikowałam, przerwałam mycie, sięgnęłam po gąbkę, żeby się zastanowić co robić. Opłukałam mu uda, spojrzałam znów na penisa – był większy a z napletka wynurzył się fragment żołędzi.

Wzięłam głęboki wdech, namydliłam prawą dłoń, lewą ściągnęłam skórę i namydliłam koniuszek jego penisa. Zrobił się jeszcze większy. Chwila zawahania i jeszcze jeden ruch, tym razem od żołędzi do samego końca. Penis twardniał w moich dłoniach a ojciec zaczął się nerwowo poruszać. Kolejny ruch, po nim usłyszałam jego stłumiony głos:
– Asiu…
Ale ja się jakby wyłączyłam, nie było mnie już. Nie byłam Asią, córką, 23-letnią dziewicą. Byłam tylko swoją prawą ręką, to w niej skupiła się cała moja świadomość. Byłam zafascynowana tym widokiem, twardego, naprężonego członka. Była w nim jakaś siła, stanowczość, coś co obudziło we mnie zaskakujące emocje. To nie było nawet podniecenie a dzika ekscytacja zmieszana ze strachem. Kolejny ruch…
– Asiu… co robisz…
Jeszcze jeden ruch, i kolejny. Zupełnie zapomniałam kim jestem, kim jest ten mężczyzna siedzący przede mną. Byłam tylko ja i penis, nad którym miałam pełną władzę. Kolejne ruchy – każdy taki sam. Czułam jak się co jakiś czas napina, porusza lekko w mojej dłoni, pulsuje. Nic się nie zmieniało, więc przyspieszyłam ruchy, po chwili cała się trzęsłam, tak szybko machałam ręką. Kompletnie nie myślałam o tym co się dzieje, po prostu chłonęłam to wszystkimi zmysłami. W pewnym momencie na czubku pojawiła się wilgotna kropla, za nią kolejna a potem zobaczyłam białą smugę i poczułam ciepło tuż poniżej swojej szyi. Następny ciepły punkt na moim przedramieniu i kolejny, na dłoni. Ostry, nieprzyjemny zapach wypełnił mi nozdrza a penis zaczął wiotczeć między palcami. Po kilku sekundach nie dało się już praktycznie go pieścić.

Czułam jak krew odpływa mi z głowy, jak wraca świadomość. Zaczęłam słyszeć ciężkie dyszenie swojego ojca. Wstałam, kazałam mu się podnieść, dokładnie go wytarłam, ubrałam i otworzyłam mu drzwi. Wydusił z siebie krótkie: „Curuś…”. Poglaskałam go po policzku i delikatnie się uśmiechnęłam. To go chyba uspokoiło trochę, bo wyszedł. Usiadłam na krześle i próbowałam przemyśleć to, co się stało. Ale nie byłam w stanie w żaden sposób tego ogarnąć. Mój wzrok zatrzymał się na białej, mlecznej smudze na dłoni. Zbliżyłam ją do twarzy i powąchałam. Zapach był nieprzyjemny, ale intrygujący, dotknęłam śladu językiem. Dziwne, lekko odpychające. W tym samym momencie uświadomiłam sobie, że to sperma mojego ojca i zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałam na drzwi i zapragnęłam tu umrzeć, nigdy stąd nie wychodzić.

Serce wciąż mi waliło. Myślałam o tacie, co on teraz robi? Co myśli? Nigdy się tego nie dowiem, zawsze był skryty. Nigdy nie mówił, że mnie kocha, nigdy mnie nie przytulał. Wiedziałam, że to zostanie między nami. Uspokoiłam się. Mamy wspólną tajemnicę, jakby pakt. Od teraz nic już nie jest straszne, skoro wie o mnie coś takiego. Poczułam, że jestem gotowa, by wyjść. Wytarłam się, opłukałam twarz, podeszłam do drzwi i właśnie wtedy poczułam to coś. Ogień palący moje wnętrzności. Ten upragniony ogień. On się domagał, by ten wieczór tak się nie skończył.

Rozebrałam się i wzięłam prysznic, potem narzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z łazienki. W pokoju taty jak zwykle grał telewizor. Poszłam tam pewna tego, co chcę za chwilę zrobić. Otworzyłam drzwi szybkim ruchem, zgasiłam światło, stanęłam między tatą a telewizorem, wyłączyłam go i zrzuciłam szlafrok. Na chwilę spojrzałam mu w oczy, ale zaraz opuściłam wzrok, klęknęłam przed nim i położyłam dłonie na jego udach, próbował się cofnąć, ale nie wstawał. „Asiu, co ty robisz, nie możemy się kochać…”. „Nie bój się tato, wiem, chcę Ci tylko ulżyć, wiem jak Ci ciężko…” Złapałam go za gumkę spodni od piżamy i zaczęłam ciągnąć w dół, podniósł tyłek i znów ujrzałam jego penisa. Gładziłem skórę na jego nogach, zaczynając od kolan. Od razu zaczął rosnąć. Tym razem chwyciłam go pewnym ruchem, nie było też we mnie tego oderwania. Wiedziałam co robię i wiedizałam, że rano będę tego żałować. Ale teraz liczyło się tylko to, że wreszcie coś czuję i że chcę to rozpalić najmocniej jak tylko się da.

Gdy był już zupełnie twardy prawą ręką sięgnęłam pomiędzy swoje uda. Zebrałam trochę wilgoci na swoje palce i dotknęłam nimi jego żołędzi. Wcierałam powoli, poczułam, że jestem gotowa, by to zrobić i w tym samym momencie zdałam sobie sprawę, że moje usta są rozchylone a język uniesiony jakbym podświadomie była na to gotowa. Pochyliłam się i wzięłam go do ust. Poczułam smak jego spermy i swoich soków. Ale przede wszystkim uderzyło mnie ciepło jego członka i jego twardość. Zaczęłam uciskać go wargami i językiem, fakt że nawet się nie ugiął, że był twardy jak stal, sprawiał mi dziwaczną przyjemność. Zaczęłam ssać i jednocześnie zastanawiać się jak to się robi, co dalej? Czy zadławię się, gdy się spuści? A jak się nie spuści? Zabrakło mi pomysłów na dalsze pieszczoty. Złapałam go za jądra i zaczęłam się nimi bawić. Minęło może pięć sekund zanim poczułem znajome drżenie a po chwili moje usta były pełne mdłej substancji. Zrobiło mi się niedobrze, odruchowo część wyplułam, zaczęło płynąć po mojej brodzie i kapać na piersi. Resztę połknęłam z grymasem obrzydzenia.

Wstałam i bez słowa wyszłam z pokoju. Wszystko poszło nie tak, leżałam teraz naga w moim łóżku, w mojej głowie kłębiło się tysiąc myśli, moje ciało płonęło, ale wciąż nie czułam satysfakcji. Chciałam wrócić do ojca, ale się bałam. Sięgnęłam do łechtaczki i zaczęłam ją pocierać. Palce ślizgały mi się po niej, soczki zbierały się między pośladkami, zaczęłam jęczeć i wierzgać. Kopałam nogami kołdrę, ale było mi mało. Wstałam i usiadłam okrakiem na oparciu fotela. Ocierałam się o niego coraz gwałtowniej i gwałtowniej. Zaczął się przesuwać a spełnienie nie nadchodziło. Sięgnęłam po pilota od telewizora i spróbowałam sobie wsadzić. Wszedł prawie bez problemu. Obracałam nim na lewo i prawo, posuwałam w przód i w tył. Lewą dłonią pieściłam piersi a potem sięgnęłam do odbytu i wsunęłam paluszek. Zaczęłam nim szybko poruszać jednocześnie przyspieszając ruchy pilota. Wysunęłam język i zlizałam z brody resztki spermy, wyrzuciłam pilota tak mocno, że uderzył o ścianę i rozpadł się na kawałki. Moje serce waliło jak oszalałe, ciałem targały nieskoordynowane ruchy. Włożyłam cztery palce do pochwy a kciuk zostawiłam na wzgórku, zaczęłam zaciskać dłoń pieszcząc w ten sposób waginę. Chwilę później straciłam świadomość na kilka sekund. Wydałam z siebie dziki ryk, wyprężyłam ciało a potem nastała ciemność. Rozkosznie bezsilna nie myślałam, nie czułam, nic nie robiłam. Po kolejnych kilku sekundach nakryłam się kołdrą i zasnęłam. Śniło mi się, że jestem dzieckiem, biegam po plaży za kolorową piłką. Ze mną jest moja najlepsza przyjaciółka. Śmiejemy się, jesteśmy wolne i beztroskie. Gdy się zbudziłam, przez kilkanaście sekund byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.

Scroll to Top