Taniec jest moim życiem: Ogień

Pod koniec wracamy pamięcią do początku. To był dzień po moich pamiętnych urodzinach. Gdy wreszcie Kaśka wyszła za drzwi myślałem tylko o tym, by dorwać Sonię, spektakl w nocy rozbudził moje zmysły.

– Cześć, gdzie jesteś?
– Hej, a na zakupach jestem, bo co?
– Bo to, gdzie dokładnie jesteś na tych zakupach?

– A co ty taki ciekawski i niecierpliwy?
– Gdzie jesteś na tych zakupach?
– W Browarze.

Każdy związek zaczyna się od iskry. Przez pewien czas rzucamy się na siebie jak zwierzęta owładnięci przez feromony, naćpani miłością i pożądaniem.

– To znowu ja, zapomniałem zapytać cię, w którym sklepie jesteś?
– Teraz jestem w Reserved, w przymierzalni. Jesteś w Browarze?
– Która kabina?
– Daj mi sprawdzić. Paweł, jesteś tutaj?
– Która?
– Druga od wejścia, po co ci to?

– Jestem w domu, myślę o tobie.
– To miłe.

– Myślę o przedwczoraj. – naprawdę myślałem o naszym pierwszym razie, a nie o ostatniej nocy
– Aha.

– O twoim nagim ciele przede mną…
– Przestań, jestem w przymierzalni.

– Są jacyś ludzie obok w kabinach?
– Nie, ale i tak jest dziwnie, wiesz o co mi chodzi.
– Chcę cię Sonia.

– Paweł.
– Chcę cię dotykać, najpierw przez ubranie, wszędzie. Szeptać ci do ucha jak bardzo cię pragnę, przyprzeć do ściany…powiedz mi, co masz na sobie Soniu?

– Jesteś szalony, nie wiem dlaczego ciągle z tobą rozmawiam.

– Głos ci się zmienił. Lubisz to, prawda?
– Sandały.

– Co?

– Mam na sobie sandały, spódnicę do kolan i właśnie przymierzam czerwoną, zapinaną z przodu koszulę.
– Świetnie, a teraz będziesz grzeczna i zrobisz dokładnie to, co ci każę.
– Aha.

– Zdejmij majtki, natychmiast.

– Zdjęte, to szaleństwo…

Raptownie odsunąłem kotarę, wszedłem do środka i zasunąłem za sobą. Przerażona Sonia stała pod lustrem z telefonem w jednej dłoni i majtkami w drugiej.

– Ja to wezmę. – powiedziałem i wyjąłem zwinięte, białe majteczki z jej palców, telefon odłożyłem na ławkę

Sonia stała przede mną w nie zapiętej koszuli, podniecona i przestraszona. Czułem zapach jej perfum, słyszałem ciężki oddech w małej przestrzeni kabiny tego niby ustronnego, ale jakże otwartego akustycznie miejsca.

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, zaprotestować, zakryłem jej usta lewą dłonią. Próbowała cofnąć głowę ale zatrzymało ją lustro za plecami. Czułem ogień pożądania palący moje wnętrze, tętno rozsadzające żyły. Szarpnąłem za czerwień jej koszuli odsłaniając lewe ramię. Mój wzrok powędrował w dół ramiączka przecinającego biel jej skóry aż do obszytej delikatną koronką, czarnej miseczki stanika.

Bez ceregieli wcisnąłem palce w miękkie ciało i szarpnięciem w dół obciągnąłem nieco koronkę ale zatrzymał mnie opór napiętego materiału. Wsunąłem kciuk pod ramiączko i zdecydowanym, niecierpliwym ruchem przejechałem w górę, odklejając je od spoconej skóry i zsuwając z ramienia.

Sonia jęknęła a ja zanurzyłem spragnione usta w jej dekolcie. Chciwa dłoń zamknęła się na jej nodze w okolicach kolana i wsunęła po zimnym od potu udzie pod spódnicę. Nie kontrolowałem się, byłem eksplodującą namiętnością, przesyconą erotyzmem bezwolną pasją konsumującą jej ciało.

Czuła mój stan, paraliżowałem ją nie znoszącą sprzeciwu porywczością. Była moja, każdy centymetr jej ciała został stworzony dla mojej przyjemności, domagał się pieszczot.

Moje usta łapczywie tonęły w miękkiej piersi, coraz niżej i niżej, wabione skrawkiem ciemnej aureoli odsłoniętej na skraju koronki. Palce z rozkoszą objęły jej pośladek, zacisnęły się na nim namiętnie, wyrywając z jej kneblowanych ust bezwolny pomruk, czubki musnęły jej warg, aż nogi Sonii lekko ugięły się.

– Szerzej nogi i podciągnij do góry spódnicę.

Zabrałem dłoń z jej ust. Zaczęła zbierać w dłoniach materiał spódnicy, powoli odsłaniając nogi. Jej oczy były zamknięte, dyszała.

– Będę krzyczeć. – szepnęła rozchylając uda

Wyglądała obłędnie. Czarne paznokcie, sandały, białe, perwersyjnie rozchylone uda, czerń spódnicy jak kurtyna wędrująca w górę. Koszula zakrywająca ciągle jej prawą stronę, lewa pośpiesznie i niedbale ściągnięta, kusząca, ciągle tajemnicza.

Jej twarz była skierowana nieco ku górze, otworzyła minimalnie oczy i spojrzała na mnie. Spódnica odsłoniła jej łono, biodra mimowolnie wiły się przede mną. Rozsunąłem rozporek, rozpiąłem spodnie i pospiesznie ściągnąłem w dół razem z majtkami. Sonia patrzyła na niego podniecona.

Podszedłem i naparłem na jej mięsiste wargi. Zareagowała niskim pomrukiem. Nagle przełamałem opór i wślizgnąłem się głęboko w jej wnętrze aż obciągnięty napletek ugrzązł w jej wargach. Otworzyła szeroko usta i złapała moje ramiona, zacisnęła do bólu palce.

Usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi, Sonia błagała mnie wielkimi oczami, żebym nie przyspieszał. Byłem powolny, delektowałem się jej gorącym, karbowanym wnętrzem. Osoba weszła do kabiny w pobliżu. Sonia nasłuchiwała i głęboko oddychała, kochaliśmy się powolutku, kręcąc biodrami.

Położyłem palce na jej ustach, zaczęła je ssać mimo, że była nieobecna, ciągle nasłuchiwała, czekając aż tajemnicza osoba sobie pójdzie. Drugą dłonią ściągnąłem jej miseczkę i obślinionymi palcami dotknąłem odsłoniętej brodawki, już opuchniętej a wtedy też błyszczącej od śliny. Patrzyła jak zataczam po niej okręgi i wracam do ust po więcej śliny. Rumieńce pokrywały jej policzki, ciągle nasłuchiwała i walczyła z przyjemnością.

Powoli wyszedłem z niej i obróciłem do siebie plecami. Delikatnie trzymając za włosy przesunąłem ją do samego lustra. Ująłem w dłoń jej odsłoniętą, prawą pierś i przesunąłem obślinionym szczytem po lustrze. Mruknęła kusząco i uśmiechnęła się.

Naparłem mocniej, aż rozpłaszczyła się na zimnej tafli, Sonia dotknęła lustra policzkiem, oparła dłonie po bokach. Podciągnąłem jej spódnicę i wszedłem od tyłu. Kochaliśmy się powolutku, delikatnie, długo. Osoba przymierzała w tym czasie ciuchy, kilka innych weszło i wyszło. Sonia igrała ze mną całując się i liżąc ze swoim odbiciem w lustrze.

Znowu ktoś wszedł, tym razem do kabiny obok i zaczął szeleścić ubraniami. Nagle odkryłem perwersyjną grę, która nie dawała mi spokoju. Naparłem biodrami mocniej, aż zamknęła oczy, przygryzła wargi i stłumiła jęk. Rzuciła mi niepewne spojrzenie w lustrze, wiedząc, że jest na mojej łasce. Ale ja byłem zimny, wyrachowany, perwersyjny. Kolejne pchnięcie skierowało jej dłoń do ust. Patrzyłem w odbicie jej oczu pełnych rozkoszy, wstydu i strachu, powoli odciągając dłoń. Błagała mnie kręcąc głową, ale wyszedłem na kilka centymetrów i dźgnąłem raptownie, czując boskie pośladki, wyrywając z jej ust bezwolny jęk.

Szelest obok ucichł, Sonia wpadła w lekki popłoch, dysząc próbowała podnieść dłonie ale jej nie pozwoliłem.

– Paweł, bo usłyszy! – szepnęła
– Chcę tego

Moje biodra przyspieszyły. Sonia zagryzła wargi, błagała cichutko.

– Przestań, przestań… – dyszała wiedząc, że ten ktoś nasłuchuje a ona nie potrafi pozostać cicho, nakręcało mnie to strasznie, prowokowało

Jej usta otworzyły się szeroko, brwi zmarszczyły, przy każdym pchnięciu cichy jęk wyrywał się wbrew jej woli, przyspieszyłem a ona cudownie panikowała. Lustro zachodziło parą.
– Będę krzyczeć… – ostrzegła mnie sapiąc z paniką w oczach, zaczęła tracić nad sobą kontrolę a ja nie pragnąłem niczego bardziej

Z perwersyjną radością wypełniałem jej ciało rozkoszą, aż straciła kompletnie nad sobą kontrolę.

– Jęcz, krzycz… – wysapałem i nagle dała mi to, czego tak bardzo pragnąłem

Wysokie, skomlące jęki przeszyły puch jej dyszenia, przybrały na sile aż przeszły mnie ciarki. Cały, pieprzony sklep mógł nas usłyszeć. Zakryłem jej usta galopując ku rychłemu finałowi aż orgazm uderzył wraz z błogimi skurczami. Sonia prawie osunęła się na ziemię, ale chciwie zatrzymałem jej biodra przy sobie, pompując w nią całe, nagromadzone od ostatniego razu nasienie.

Gdy dochodziliśmy do siebie, usłyszeliśmy cichy zgrzyt drzwi obok i tajemnicza postać wymknęła się ukradkiem. Sonia wybuchła śmiechem jednocześnie grożąc mi palcem.

Gdy teraz o tym myślę, już nasz pierwszy, pełny stosunek był w obecności kogoś trzeciego. Tamtego razu odkryłem jeden z moich największych nakręcaczy. Przełamywanie Sonii. To było podobne, choć tak inne od Kaśki. To nie był nawet czas na eksperymenty i uatrakcyjniacze, po prostu tak się złożyło. Byłem w niej obłędnie zakochany.

Przez następne tygodnie byliśmy jak dwie bomby zegarowe. Najmniejszy czynnik potrafił zainicjować eksplozję. To było niesamowite, być jak marionetka nie mogąca opanować swoich ruchów, ciągle na haju, w innym świecie.

Scroll to Top