Taniec jest moim życiem: Prolog

1: Kuszenie ciała

Siedziałam przy ścianie wielkiej sali. Tępo patrząc na swoje bose stopy na zimnej podłodze zaciągałam się papierosem. Ciśnięte w dal, bez życia leżały czarne buty na wysokim obcasie.
To ja, Sonia. Mam 21 lat. Taniec jest moim życiem, a jutrzejszy turniej może je zakończyć. Czy oprócz tego wszyscy zdrowi? Tak.

Moje problemy? Nie posiadam. Moje długotrwałe starania o romans ze starszym, żonatym trenerem są jedną wielką porażką. Z kolei mój nowy partner – Łukasz, ciągle nie może pogodzić się z faktem, że wspólne ćwiczenia w łóżku nigdy nie znajdą się w moim grafiku.

Studia w rozsypce, jeśli jutro mi się powiedzie może znajdę siłę by zakomunikować rodzince, że je rzucam.

Boję się i jestem wściekła, napalona, zagubiona, niepewna, zdenerwowana.

– Upadamy, żeby się podnieść – rozbrzmiewa jego niski głos

Wiktor ma koło czterdziestki. Wciąż jest niesamowity na parkiecie ale przede wszystkim jest świetnym nauczycielem. Czasami odwiedza go tu żona, przyprowadza też Olę, córkę i małego Jasia.

Gaszę papierosa i wstaję. Odzywają się wszystkie mięśnie i ścięgna. Wyglądam jak zwykle. Dzisiaj czarne, sportowe rajtuzy nad kostki, na to szare body i narzucona na nie czarna sukienka na ramiączkach.

– Czy mogę bez… – pytam

– Nie, wkładaj je.

Idę do butów jak do krzyża i wciskam w nie zmęczone stopy. Jak automat zapinam paski przy kostkach, podnoszę się do pionu.

– Jeszcze raz! – krzyczy a echo rozbrzmiewa w sali jak grom

Łapie mnie pewnie i prowadzi bez muzyki po raz setny czy tysięczny dzisiaj. Jestem mechanicznym zwierzęciem, zrobotyzowaną kukłą wykonującą wciąż i wciąż ten sam układ.
Nie muszę myśleć. Moje myśli odlatują gdy raz za razem jego silne dłonie przemykają po moim obcisłym stroju. Prowadzą pewnie i delikatnie zarazem. Wyobrażam sobie, że nie ma stroju, że jego dłonie muskają moją gołą skórę.

„Raz, dwa, trzy – pięć, sześć, siedem” jak mantra w mojej głowie.

On przy mnie, On na mnie, On we mnie… nie mogę powstrzymać myśli. Moje uda i pośladki, tak teraz napięte i zmęczone, bez litości obcierają okolice łona, więżą rubaszne myśli. Tańczę z pasją, nasz wyuczony, pseudo-zmysłowy układ ruchów zamieniam w gorącą grę wstępną. Ćwiczone spojrzenia i gesty teraz przychodzą naturalnie.

Zatracam się w tym tańcu tak bardzo, że pozwalam sobie na zbyt wiele. Gdy moja głowa jest blisko jego szyi udając pocałunek, mój język na prawdę muska jego skórę. Gdy moje biodra zataczają blisko niego półokrąg, jeden krok różnicy ociera je o jego nogi. Chyba po raz pierwszy staję się górą, odbieram mu pewność siebie.

Ja, mała dziewczynka, zawstydzam go swoją deklaracją kobiecości. Zbliża się nieuchronny koniec, wykalkulowane zmęczenie osiąga swój limit. Bajka dobiega końca.

Nagle mój umysł budzi się w nano-chwili. W kolejnym chwycie jego dłoń trafia ciut wyżej, niż zwykle. Ciut inaczej. Czas zwalnia potwornie, a może to myśli przyspieszają?

Trzyma mój tułów ale prawa dłoń pokonuje tych kilka słodkich centymetrów za dużo. Przez sukienkę natrafia na biust pętany sportowym, elastycznym body i lekko go podnosi.
Pędząc w pół obrocie z satysfakcją napieram na jego dłoń żeby poczuł jej jędrność, bezczelnie ocieram się o niego wydając ciche westchnięcie.

W zakończeniu układu jest zatrzymanie a dłoń partnera w odległości kilku centymetrów od mojego ciała spływa od twarzy w dół.

Wiktor więzi mnie mocno, zamieramy w bezruchu. Słyszę bicie jego serca, pośladkami czuję coś twardego. Jego dłoń jest otwarta, napięta, o rozczapierzonych palcach. Muska mój nos, usta, drży lekko od napiętych mięśni. Spływa koło obojczyków i mocno uciska, wypychając powietrze z moich płuc. Sunie w dół, marszcząc materiał, wchodząc między piersi, naciska na brzuch…

Czuję, że odlatuję. Spocona dłoń zatrzymuje się na moim pępku, Wiktor ciężko dyszy. Kątem oka dostrzegam Łukasza stojącego w drzwiach i chowającego się gdy mnie widzi.

Nagle niezręczna cisza pęka jak bańka mydlana i odczarowani wracamy do życia. Wybiegam nie mogąc spojrzeć mu w oczy, jestem zbyt szczęśliwa i podekscytowana.

W żeńskiej szatni wpadam na Łukasza.

– Co ty tu robisz?! – pytam będąc jeszcze w amoku
– Widziałem was teraz, ho, ho, ho! – ryczy podniecony

– Co niby widziałeś?
– Może mam pokazać, co? Pojechałaś teraz, żeby tak, taak..
Próbuje dotykać mnie, naśladując ruchy Wiktora, odpycham go.

– Oj, bo zakabluję na niego Sunny, będzie skończony – grozi mi, nie przestając się do mnie dobierać.

Przegrywam. Zmęczona, podniecona, szantażowana. Dłonie Łukasza nakładają się ze wspomnieniem dłoni Wiktora, opór słabnie. Z brzękiem uderzam plecami w
metalową szafkę, jedną z wielu w szatni. Rozpościera mnie na niej kneblując usta namiętnym pocałunkiem. Czuję jego podniecenie, kilku miesięczne marzenie ziszcza się.

Obłędnie całuje. Łakome mojego ciała dłonie są wszędzie, przemykają po czarnej sukience, marszczą ją czując pod spodem śliskie body opięte na twardym ciele. Wsuwają się pod, macając chciwie mój tyłek, a ja myślę o Wiktorze. Czuję jak włoski na moim ciele stają dęba…

Zsuwa czarne ramiączko po spoconym ramieniu, nareszcie…mmmm, tak, właśnie tu cię chcę, bardzo…

Bez ceregieli przechodzi do rzeczy, dokładnie chce sprawdzić co skrywa się pod szarym trykotem. Czuję jego skrywaną ekscytację gdy wreszcie zamyka dłoń na mojej piersi, tracę niewinność, rumienię się. Ugniata ją jak ślepiec poszukujący zgubionej perły w poduszce. Wiem, że chce więcej. Płonę w oczekiwaniu zagryzając uwolnione wargi.

Nasz wzrok spotyka się na chwilę ale zamykam oczy i wypycham jego obraz ze swojej wyobraźni. Słyszę tłumiony oddech, czuję go na swojej spoconej szyi.
Jego palce naciągają ramiączko i zsuwają je. Elastyczny materiał trzyma moją stronę, czuję jak przyklejony do spoconego ciała jedynie napina się nieco, jest ciągnięty w dół, teraz mocniej aż materiał obciera mi brodawkę i wypluwa pierś spod siebie. Reaguję całym ciałem, przyjemny chłód na skórze staje się dowodem mojej nagości.

Nagle przerywa nam hałas, drzwi otwierają się i słyszę dźwięk uderzenia. Instynktownie poprawiam body, kulę się. Gdy otwieram oczy, Wiktor wyciąga Łukasza na zewnątrz. Jestem w szoku, zsuwam się na ławkę i zaczynam płakać jak dziecko. Jestem zagubiona i jest mi głupio, szczególnie przed nim.

Wraca po chwili i zaniepokojony pyta.

– Wszystko w porządku, nic ci nie zrobił?

Przecieram oczy.
– To nie było do końca tak, że on mnie…to skomplikowane.

– Wiem, co usłyszałem i zobaczyłem, ok? Porozmawiam z nim jutro.

Siada obok i obejmuje mnie, lekko kołysząc. Jak ojciec. Robi mi się strasznie głupio, czuję, że zachowałam się jak kompletna idiotka.

– Jeszcze będę tu się kręcił przez kilkanaście minut, możesz spokojnie wziąć gorący prysznic. Czym szybciej rozluźnisz mięśnie, tym lepiej. Zmniejszysz ryzyko kontuzji.

Cały Wiktor. Fachowy i troskliwy.

– Jasne, umyjesz mi plecy? – uśmiecham się i żartuję, pokazując, że już mi lepiej

– Pewnie, zostaw otwarte! – śmieje się

Wychodzi z uśmiechem i zamyka drzwi do damskiej szatni.

Zostaję sama biorąc głęboki oddech. Za dużo tego jak na jeden wieczór.

2: Zbłądzenie duszy

Z rozkoszą odpinam i zdejmuję buty. Po zabraniu mojej kosmetyczki i ręcznika znikam w małej łazience i przekręcam zamek.

Na ławce ląduje sukienka, wychodzę z obcisłego body i rajstop zostając tylko w stringach. Cudownie było wreszcie zdjąć to wszystko. Oglądam się w lustrze ze wszystkich stron. Jest naprawdę nieźle.

Przypominam sobie o moim zachowaniu na parkiecie i nagle zaczynam chichotać jak mała dziewczynka. Jak mogłam to zrobić? Przepełnia mnie głupia radość i duma. Jakby powracając do tamtej „mnie”, dla zgrywy otwieram zamek. Jestem jednak absolutnie przekonana, że nie przyjdzie.

Wchodzę pod prysznic i ściągam stringi. Lepkie od śluzu, z lekkim trudem wychodzą z pomiędzy moich pośladków.
– Niegrzeczna dziewczynka – mówię do siebie i odkręcam ciepłą wodę

Jest bosko, czuję jak wszystkie mięśnie mojego ciała rozluźniają się, woda zmywa pot. Zaczynam powoli namydlać się, powracając myślami do ostatnich wydarzeń.

Nagle do rzeczywistości sprowadza mnie czyjś głos zza plastikowej zasłony, z oddali.

– Pomóc w czymś?

Przechodzi mnie dreszcz, serce zaczyna walić. „Bez jaj” myślę. To Wiktor.

Jestem sparaliżowana, udaję, że nie słyszę. Nagle przez przerwę pod zasłoną widzę jak podchodzi bosy i podnosi z podłogi moje stringi.

Nie chcę, żeby oglądał je w takim stanie!

– Sonia? – pyta głośniej z wyraźnie większej odległości niż stał

– T-tak? – odpowiadam drżącym głosem i próbuję się wziąć w garść
– Przyszedłeś umyć mi plecy? – pytam z mocno udawaną nonszalancją, nie wiedząc na jaką odpowiedź tak naprawdę liczę

– Chciałem ci podać majtki, ale to coś raczej nie zakrywa z tyłu.
– Raczej nie. – odpowiadam z głupim uśmiechem

– Mogę wejść?
– Pewnie, śmiało – odpowiadam z sercem w gardle

Zasłona odchyla się i czuję, jak za mną staje. Jest wyższy o głowę. Jestem taka zdenerwowana i szczęśliwa, że tu jest.

– Chcesz myjkę? – pytam nawet nie odwracając się
– A co, mam cię myć dłonią? – chyba żartuje ale ja na pewno się rumienię

– Mydło? – podaję mu plastikową butelkę z pompką
Gdy wraca do mojej dłoni, podaję mu myjkę ale wyprzedza mój ruch. Wzdrygam się czując jego dłoń na moim ramieniu, niemal wstrzymuję oddech.

Jak gdyby nigdy nic, przytrzymując włosy zaczyna namydlać mi kark. Jego dotyk mnie obezwładnia, skupia całą uwagę. Nagle głupie myśli wchodzą mi do głowy, przypominają, że jestem kompletnie naga. Dziwne prądy wzbudzają się pod jego dłonią, wredne pędzą tam, gdzie nie powinny. Po plecach w dół, między pośladki.

Robię wszystko, żeby się opanować. Wyobrażam sobie, że to mój ojciec, a ja jestem małym dzieckiem. Jasne. „Kurwa mać” klnę w duchu. Nie działa. Nie pomaga. Mój srom puchnie.

Tak jakby nagle całe ciało zbuntowało się przeciwko mnie i weszło w tryb seksualny. Wyostrzyło mi zmysły. Jestem bliska paniki, facet grzecznie myje mi plecy a ja już wiem, gdzie się podziała cała moja krew. Czuję jak budzi moje piersi, jak wypełnia mi wargi, rozpulchnia je.

Spływająca woda dołącza się do zbiorowego spisku, nagle zaczyna mnie drażnić, pobudzać. Cienkie strumyki nakłuwają aureole, większe co chwila odchylają się na paseczku owłosienia i pędzą wprost po mojej muszelce. To nie może być rzeczywistość, pewnie zemdlałam i teraz śnię mój mokry sen. Tak, musi tak właśnie być.

Myje niżej, chyba zauważa naklejony na pośladek plaster Evra. Nienawidzę jak odklejają się, jak cały czas muszę na nie uważać. Nie teraz. Jeśli choćby w części jeszcze widzi we mnie nastolatkę, głupi plaster na tyłku staje się stemplem mojej gotowości.

Przestaję myśleć o jego rodzinie, wątpliwości spływają razem z wodą opływającą moje ciało. Czuję się niewinnie czysta.

– Jeśli chcesz spłukać plecy, wyjdę – mówi, ale ja już nie chcę aby wychodził

Obracam się, biorę trochę mydła na dłonie i zaczynam myć jego tors. Jest zaskoczony ale spokojny. Mam przed sobą prawdziwego mężczyznę a nie wymuskanego chłopaka. Moje oczy ukradkiem uciekają w dół ale widzę tylko ciemność.

– Nie mam ich na sobie – słyszę i po raz kolejny powoduje, że rumienię się jak dziecko przyłapane na podglądaniu

Mam tego dojść i sięgam po drastyczne środki.
– Bardzo mnie to cieszy – odbijam piłeczkę i nie odrywając oczu od jego twarzy, zjeżdżam po jego torsie, namydlonym brzuchu aż palce wsuwają się w jego włosy łonowe i rozdzielają u nasady penisa.

Zwisa ciężko, wyraźnie powiększony. Mijam go i z przyjemnością zanurzam palce w jego mosznie. Jest luźna ale od razu reaguje na mój dotyk, tężeje, staje się mięsista, unosi jądra do góry. Zdaję sobie sprawę, że od wielu lat było to miejsce dostępne jedynie dla jego żony.

Jak niesamowite poczucie władzy daje kobiecie trzymanie faceta za jaja. Oj tak.

Naciskam pompkę butelki i zaczynam namydlać jego skarby. Dokładnie, powoli.
Widzę, jak na jego niewzruszonej fasadzie zaczynają pojawiać się pęknięcia. Odwraca głowę, penis zaczyna podrygiwać w rytmie tętna.

– Nie chcę cię skrzywdzić. – mówi

– Nie jestem taka delikatna.

Otwiera oczy i zabiera moją rękę. Jak w tańcu łapie mnie w talii i unosi do góry, opierając plecami o zimne kafelki na ścianie. Obejmuję go nogami, zaplatam stopy na jego pośladkach, jego usta sięgają moich.

Czując mój pewny chwyt na swojej szyi, wysuwa zbędne dłonie spod moich pośladków, zabiera moje ręce i rozchyla na boki, dociskając do ściany. Poczucie jego całkowitej dominacji nade mną przeszywa mnie na wskroś. Czuję się taka delikatna i kobieca.

Porzuca moje usta i schodzi na szyję. Nieważne gdzie pójdzie. Chcę go wszędzie.

Woda zalewa jego głowę a on mój dekolt swoimi pocałunkami. Czuję jak coraz bardziej tonie w miękkości mojego biustu. Jesteśmy tak blisko siebie, że nie może posunąć się niżej. Nagle odsuwa się do tyłu, ciągle dociskając moje dłonie do ściany.

Przerażona osuwam się nieco, wyginam do tyłu. Lecąca do tej pory po jego plecach i głowie woda teraz uderza w moje podbrzusze. Poziomujący się tułów wypycha do góry piersi wystawiając je na jego pastwę. Przez moment tańczą bezbronne, lśniąc i kusząc.

Mój kilkuletni nauczyciel tańca w wieku mojego ojca jest niepowstrzymany, łakomy, cudowny. Sama myśl, że zabawia się moim młodym ciałem odbiera mi zmysły. Jest w tym coś zakazanego co diabelnie mnie podnieca.

W miękkości ciała jego delikatne wargi buszują jak zające w łanach zbóż. Dzięki zamkniętym oczom otaczają mnie ze wszystkich stron. Podświadomie powracam do rodzinnej wioski z której uciekłam, gdy tylko mogłam. Taniec był jedną z dróg by już nigdy tam nie wrócić.

Ciepła woda uderza w moje napięte mięśnie brzucha, szusuje w dół, wiruje wokół pępka i pędzi podbrzuszem. Czuję jak napiera na króciutko przycięte pasmo nad moim łonem, jak obmywa moje wargi.

Nim męczę się tą pozycją, Wiktor znów przykleja mnie do zimnej ściany i znowu knebluje mnie pocałunkiem. Obejmuję mocno jego szyję i wsuwam język w całujące usta. Czuję jak jego powstający impulsami penis dotyka mojego sromu, wypełnia go jak parówka hot-doga, napiera na spuchnięte wargi.

Opuszczam zmęczone nogi i obracam się tyłem, wypinając znacząco. Wreszcie czuję, jak grzęźnie w miękkim ciele, czuję jak chciwo zaczyna napierać. Już dawno nie miałam faceta, moja cipka jest mokra ale i też bardzo obrzmiała a jego penis gruby i długi. Jego parcie aż boli, jest niesamowite. Rozsuwam nogi szerzej, zagryzam wargi i napieram całą sobą. Nagle żołądź rozpycha mnie i wchodzi do środka, wywołując pierwszy, szczeniacki i nieprzewidziany orgazm. Krzyczę a pochwa pulsuje, jeszcze bardziej się zaciskając.

Wiktor nie rezygnuje, mimo mojego bólu napiera całym ciałem. W końcu ból przeważa nad rozkoszą, zatrzymuję go i wysuwam. Jest zakłopotany, tak bardzo podniecony. Teraz widzę jego monstrum, jak sterczy bezradnie przede mną. Nie namyślając się długo, chcę mu ulżyć . Zakręcam wodę i kucam.

Biorę w dłonie jego ogromne przyrodzenie, jest masywne, spowite żyłami, ciężkie. Zaciskam palce i odciągam napletek, odsłaniając bordową, lśniącą główkę. Wiktor rozpiera się rękami w kabinie, wzdycha. Tak bardzo pragnę mu ulżyć. Biorę czubek do ust, czuję smak swojego soku.

Jest wyraźnie zawstydzony moimi oralnymi pieszczotami, nagle powstrzymuje mnie i wychodzi. Jestem zdezorientowana, porzucona.

3: Ocalenie wierności

Instruktor tańca prowadził jak szalony, aż zawieszenie Passata skrzypiało na zakrętach. Zahamował pod swoim domem. W mieszkaniu zastał żonę Katarzynę, przygotowującą kolację. Kasia ma 38 lat i figurę typowej sex-bomby, duży biust, wąską talię i szerokie biodra. Stała tam tak, jak wróciła z biura – w szpilkach, cielistych rajstopach, czarnej spódnicy i białej koszuli. Zdążyła zdjąć jedynie garsonkę.

– O, wreszcie jesteś. – zauważyła męża

Do ojca podbiegł też mały Janek.
– Odrobiłeś lekcje?
– Tata, ale jeszcze…
– Natychmiast zmykaj na górę i zejdź jak je odrobisz! – krzyknął porywczo

Mały zmarszczył brwi i wybiegł z kuchni.

– Po co ten krzyk? – zapytała poirytowana Kasia

Wiktor nie miał ochoty tłumaczyć, skąd pochodził płonący w nim ogień. Stanął za nią, łapiąc za blond włosy i zaczął namiętnie całować jej szyję.

– Przestań…- syknęła, gdy bezceremonialnie złapał jej pierś i zaczął masować

Wywiązała się szarpanina, ale Wiktor przycisnął ją do kuchennego blatu, zgiął w pół i zaczął impulsywnie obłapiać całe jej ciało. Zrzucił spódnicę do jej kostek odsłaniając wypięty, lśniący lycrą tyłek swojej żony. Szarpiąc, ściągnął rajstopy razem z majtkami, obnażając jej pośladki.

– Wiktor, przestań… – fuczała walcząc, trzymając jednak głos najciszej jak się dało ze względu na syna

Przyrżnął w jej pośladek, aż syknęła, ściągnął mocniej za włosy i wyciągnął penisa ze spodni. Kasia nie wiedziała co się dzieje, Wiktor już dawno tak się nie zachowywał. Nie chciała, by Jaś to zobaczył, czy usłyszał, to nie był właściwy czas ani miejsce. Jednak świadomość jej męża biorącego ją siłą na kuchennym blacie była niesamowita. Niespodziewanie, strach przed nakryciem obudził w niej przygasłą żądzę.

Miał przed sobą wypiętą, dobrze znaną cipę swojej żony. Musiał ugasić pragnienie, wymazać Sonię ze swoich myśli. Z wielką chcicą natarł na jej kuszącą szparkę i z rozkoszą poczuł jak wargi obciągają jego napletek i wpuszczają zawartość do wnętrza. Kasia jęknęła z bólu gdy wbił się w nią do połowy. Przez pieczenie czuła, jak cudownie mocno opina się na jego grubym fallusie.

Wiktor czując suchość i nieprzyjemne tarcie, poderwał Kasię do góry. Ciągle miał przed oczami młodziutkie, średnie piersi Sonii, które jeszcze niedawno całował. Na szczęście miał tu coś do detronizacji tej wizji. Nie mogąc czekać i nie chcąc zniszczyć jej koszuli, po prostu zadarł ją pod samą szyję, odsłaniając gnieżdżące się w miseczkach DD, mleczne piersi Kasi. Brutalnie szarpnął stanik w dół, odsłaniając duże owale brodawek o prominentnych, sterczących sutkach.

Zaczął je gnieść w palcach jednocześnie kręcąc biodrami. Czuł zwiększającą się wilgotność i luz, chwycił mocno piersi i zaczął pieprzyć ją coraz mocniej i głębiej.
Nagle zbawienie dosięgło go wraz z potężnym wytryskiem.

4: Odkupienie przyszłości

Na szczęście wieczór jest ciepły, wytarte włosy szybko mi wyschną. Idę w wygodnych Pumach i niebieskich jeansach, górę zakrywa mi ciepła, czarna bluza z kapturem. Myślę o tym wszystkim co się wydarzyło, myślę o wszystkim co będzie. Myślę o turnieju i wtedy przypominam sobie o Łukaszu. Mam nadzieję, że nic mu nie jest. Że nie odwali jakiegoś focha i jutro będzie. Nie wytrzymuję, dzwonię.

– Cześć Łukasz, żyjesz?
– „Nie, nie żyję. Co cię to w ogóle obchodzi? Wracaj do swoich patologicznych romansów.”

– Łukasz, będziesz jutro, prawda? – upewniam się
– ” To nie losy mojego stypendium się decydują, zatańcz ze swoim tatuśkiem, ja nie chcę go oglądać.” Bip! Piiip, piiip, piiip…

Serce staje mi w gardle. Łukasz wie, że nie mogę zatańczyć z Wiktorem, to wbrew przepisom. Nagle zdaję sobie sprawę ze swojej sytuacji. Dzień przed wydarzeniem decydującym o mojej przyszłości wplątuję się w erotyczną grę między tym, który mnie pożąda i tym pożądanym przeze mnie. Bezsensowną grę bez wygranych w której to ja zapłacę ostateczną cenę. Nie dopuszczę do takiego zakończenia, za długo na to pracowałam.

Otwieram ostatnie połączenia i dzwonię ponownie. Długo każe mi czekać.

– „Co?” – odzywa się oschle
– Wiktor to palant, OK? Nie powinien wtedy się wtrącać, przynajmniej ja nie chciałam.

Zapada cisza, czuję, że złapał haczyk.

– ” I? Co masz na myśli?”
– Nie chcesz dokończyć co tam zaczęliśmy?

Znowu zapada cisza, czy mam go w garści? Nagle odzywa się spokojnym, ale aroganckim tonem.
– „Powiesz wszystko, żeby jutro to zaliczyć, co?”

– O co ci chodzi? – pytam, udając głupa

– „Możesz gadać, pytanie ile jesteś w stanie zrobić by dopiąć swego? Jak daleko możesz się posunąć?”

Teraz cisza jest po mojej stronie. I tak, ma mnie w garści. Słyszę szum krwi pulsującej mi w skroniach, czuję złość i bezsilność. Pieprzony sukinsyn.

– Jesteś w domu? – pytam

– „Jestem, po co ci…” – rozłączam go wściekła i z trzaskiem zamykam komórkę

Mija niecałe pół godziny gdy jestem pod jego domem. Mieszka razem z rodzicami w pokaźnej willi. Rozpieszczony dandys. Wszystko na co ja musiałam ciężko pracować, on dostał w zestawie urodzinowym. Do tej pory byłam żywym dowodem, że nie może mieć wszystkiego.

Otworzył drzwi i z dziwnym uśmiechem wpuścił do środka. Po wielkich schodach weszliśmy na górę gdzie po lewej był jego pokój.

Pierwsze uderzyły mnie dziwne płaskie konstrukcje stojące przy ścianie. Przypominały czubki palców z długimi tipsami skierowanymi ku górze.

– Co to do licha jest? – zapytałam nie mogąc ukryć ciekawości

Popatrzył na mnie cynicznie.

– Elektrostaty Martina Logana.
Wzruszyłam ramionami, pokazując, że nie odpowiedział na moje pytanie.

– Głośniki Sonia, OK? Kolumny głośnikowe. Nieważne, przyszłaś tu, bo?

– Bo? Bo?! Łukasz, czy wiesz jak ważny jest dla mnie jutrzejszy dzień?
– Zdaję się mieć pojęcie na ten temat.

– Proszę cię, przyjdź i zatańcz ze mną chociaż ten ostatni raz. Nie musisz więcej oglądać Wiktora. – wspinam się na szczyty grzeczności i pokory

– Właściwie, hej, czemu nie? Ale zaraz, dlaczego miałbym tracić taką okazję, marnować twoje przyjście tutaj?

Wiedziałam, że tak będzie. Jestem zła ale też od dzisiejszego incydentu w szatni, Łukasz wbrew mojej woli budzi też inne emocje. Sytuacja jest chora, czuję się jak pociąg na szynach, a ten cwaniak będzie mi te tory układał. Moje ego jest tłamszone ale wyobraźnia pracuje.

Łukasz rozsiadł się na fotelu i wycelował we mnie pilotem. Za sobą usłyszałam pstryknięcie, dwa potężne kloce na podłodze zapaliły niebieskie oczy.

– Wyprzedzając twoje pytanie, to monobloki Gryphona, piekielnie drogie jak i cała reszta. Nie przejmuj się nimi, spowodują, że to coś za tobą zacznie grać.

Chwilę później rzeczywiście usłyszałam muzykę, lub raczej MUZYKĘ. Nic ambitnego, klubowy pop, energetyczny, zmysłowy, pełen pasji. Ale jakość i realność dźwięku…Boże, zabiła bym za coś takiego w domu. Znienawidziłam go jeszcze bardziej.

– Widzę, że ci się podoba. Tańcz.

Bufon. Uwielbiam tę piosenkę, a czy on coś mówił? Niedosłyszałam. Po chwili skupienia zaczynam tańczyć. Dla siebie samej. Czuję się zmysłowa nawet w tym stroju gdy widzę, jak na mnie patrzy.

– Zdejmij bluzę. Zrób to powoli, seksownie.

Tańcząc unoszę lekko jej dół. Odkrywam pępek i wcięcie w talii. Obracam się tyłem i ściągam ją z siebie powoli, zostając w szarym, sportowym staniku. Naprawdę żałuję, że nie założyłam czegoś fajniejszego.

– Buty i spodnie.

Czuję się kompletnie rozgrzeszana sytuacją. Zostaję boso, rozpinam spodnie, odwracam się tyłem i mocno wypinając dupcię ściągam jeansy. Słyszę jego pomruk za plecami, mało się nie krztusi. Ciągle zgięta w pół zdaję sobie sprawę z powodu jego reakcji. Po prysznicu nie założyłam stringów, wąski pasek materiału nie zakrywał teraz moich wypiętych warg…

Nagle zalewa mnie zimny pot, ogarnia wstyd. W ciągu ułamka sekundy tracę pewność siebie i mięknę ale nie mogę mu tego pokazać. Muszę grać, że było to zaplanowane, przypadek zmienia mnie w wyuzdaną i bezwstydną dziewczynę.
Czuję niespodziewany zastrzyk podniecenia, rozcieńczający moją złość.

Wychodzę ze spodni i odwracam się przodem. Na policzkach czuję rumieńce ale jego twarz nie wygląda lepiej gdy lustruje wzrokiem trójkąt mego krocza. Widzę w tym szansę przejęcia kontroli, mimo wstydu łapię się jej rozpaczliwie. Myślę o zachowaniu dziewczyny którą nie jestem, a którą muszę się stać.

Podchodzę do niego i wchodzę kolanami na fotel, klęczę nad nim okrakiem, robię wszystko aby nie odzyskał kontroli. Każdy mój ruch mnie podnieca i onieśmiela, przełamuję swoje opory. Moje palce rozchylają ciągle nabrzmiałe wargi, druga dłoń łapie jego głowę i zaczyna ocierać policzkiem o mokre wnętrze, zalewa mnie fala rozkoszy.

Pozostaje pasywny, porażony tym, co robię. Wolno masturbuję się jego twarzą, wciskam nos między wargi, marzę śluzem. Łukasz ma zamknięte oczy, dyszy wdychając ostry zapach bijący od mojego kwiatu. Nakierowuję jego usta i prowadzę dla własnej przyjemności. Pomaga mi wysuwając język, wciskając go w najmniejsze zakamarki, napierając, aż nagle wślizguje się do mojego wnętrza.

Spod ciężkiego, spiętego oddechu wyrywa mi się drżący jęk. Przygryzam wargi, ale jest za późno. Łukasz zaciska dłonie na moich pośladkach i zaczyna opętańczo pieścić językiem wejście do pochwy. Jego uchwyt jest silny do bólu, nie pozwala cofnąć bioder. Moja nagła bezsilność przeszywa mnie cudownym dreszczem. Przygryzione wargi bezwolnie rozchylają się i jęczę w rozkoszy.

Wysuwa ze mnie język, wydyma usta i kręcąc głową pociera łechtaczkę. Już nie czuję złości ani wstydu, moje ego nie posiada głosu. Wiem tylko, że tak bardzo mi dobrze i że…

– Chcę cię w środku, teraz, chcę cię…

Nie porzucając mojego ziarenka, wdziera się dwoma palcami w chciwą pochwę. Czuję chwilową ulgę i rozchodzącą się przyjemność.

– Daj mi piersi…- dyszy niecierpliwie, a ja chwytam za spód miseczek, ciągnę je w górę aż ustępują, kładę się na nim.

Palce penetrują mnie zawzięcie, a usta sięgają moich zwieszających się skarbów.
Odkąd poczułam jak całuje, chciałam oddać je w jego wargi. Widzę, jak rozchyla je czekając na prezent. Nachylam się mocniej, trafiając do celu. Czuję, jak ocierając o zęby zanurzam się w jego ustach, aż brodawka zatrzymuje się na gorącym języku. Jego cudowna palcówka skupia większość mojej uwagi, drżę, dyszę.

Czuję jak język unosi się, zanurzając się i brnąc w miękkiej, już obrzmiałej aureoli. Szczęki zamykają się, więżąc czułe ciało, czubek języka bez opamiętania pracuje nad moim sutkiem, nagle zasysa mnie silnie, ciągnie aż do uwolnienia głośnym cmoknięciem i przechodzi do drugiej piersi. Po chwili jestem już bardzo mokra i pragnę poczuć w środku coś więcej niż jego palce. Sięgam do jego rozporka, rozsuwam go tak głodna. Palce drżą… na ślepo tonę w jego bieliźnie aż zamykam dłoń na twardym, gorącym kutasie. Chyba po raz pierwszy w życiu cieszę się, że nie jest taki wielki.

Łukasz zatrzymuje mnie, sięga ręką do szafki obok, przewraca kilka drobiazgów, odsuwa szufladę i wyjmuje z niej prezerwatywę. Przepełniona podnieceniem krew pulsuje mi w skroniach. Wybijam opakowanie z jego drżącej dłoni i wyciągam na wierzch jego pal.

– Chcę cię czuć, czuć dobrze, jestem na hormonach… nie bój się. – dyszę w jego zdziwioną twarz, nakierowując pośpiesznie czubek penisa

Patrzymy w swoje oczy i jednocześnie grymas wykrzywia nam oblicza. Z każdym ruchem bioder zapadam się mocniej, nabijam głębiej, aż jego włosy łonowe sięgają moich warg, łaskoczą w odsłonięty, wilgotny róż. Tak długo czekałam na sztywne, męskie prącie, chciałam poczuć je w sobie, głęboko. Zaczynam ujeżdżać sukinsyna. Czuję podniecenie, satysfakcję ale też wraca agresja. Uderzam go otwartą dłonią w twarz.

Jest zaskoczony, bezradny. Dostaje drugi raz i chyba zauważam poirytowanie. Oddaje mi. Chyba pierwszy raz dostaję od faceta po twarzy i to w trakcie stosunku. Piecze, robi mi dobrze. Biodra przyspieszają. Jego czerwona twarz patrzy na mnie złowrogo. Łukasz łapie moje nadgarstki i mocno ściąga ramiona w dół. Widzi jak reaguję rozkoszą. Jakby nie wierząc, bierze w palce jedną z brodawek i skręca mocno. Choćbym chciała, nie mogę powstrzymać przyspieszających bioder i zdradzającego mnie jęku.

Czuję się perwersyjnie gdy odkrywa również przede mną ten nowy rodzaj miłości.
Jest bliski końca, schylam się i gryzę jego szyję, on łapie moje włosy. Nagle jego nasienie strzela we mnie, zalewa wnętrze. Nie przestaję go ujeżdżać, robię to coraz szybciej i szybciej, świat znika z przed moich oczu. Czuję jak jego drgający kutas penetruje mnie w gorącej, lepkiej spermie, potrzebuję jeszcze chwili i mam tylko sekundy zanim jego dumnie wyprężona męskość zamieni się w bezużytecznego, miękkiego flaka.

W ostatniej chwili nadchodzi światłość, zmęczone ciało zwalnia, zamiera.

Patrzymy na siebie, on z podziwem, ja z pewną pogardą. Korzystam z jego toalety i w ciągu kilku minut wychodzę.

Turniej następnego dnia okazuje się sukcesem, zajmujemy drugie miejsce dające mi stypendium. Patrząc w oczy zarówno Łukasza jak i Wiktora, widzę więź której wcześniej nie było. Jest jeszcze jedna, niezwykła para oczu obserwująca mnie bacznie przez cały turniej. Chłopak ten podszedł do mnie pod koniec, dał mi swój numer telefonu i przedstawił się.

Na imię miał Paweł, ale to już temat na inną historię.

Scroll to Top