Ucho igielne

Od samego rana zbierało się na burzę. Powietrze ciężkim całunem rozpościerało się nad sandomierską starówką. Ola podeszła do okna w nadziei na chłodniejszy wiatr znad Wisły. Bez szans. Nawet tutaj nie dało się odczuć najmiejszego podmuchu. Trudno było złapacć chwilę wytchnienia po kilku godzinach spędzonych na pieleniu grządek. W dodatku za kwadrans powinna przyjechać wycieczka z Ełku i trzeba będzie ich oprowadzić po wszystkich atrakcjach miasteczka. Ola ledwo zdążyła oczyścić szarą suknię ze śladów ziemi i napić zimnej wody z kranu. Chciałoby się wskoczyć w bikini. Albo chociaż w szorty i koszulkę na cienkich ramiączkach. Dziewczyna westchnęła. Postanowiła jednak pozbyć się spod habitu bawełnianej bluzki i legginsów. Inaczej jak nic zagotuje się przy powrotnym podejściu od nadrzecznej przystani do rynku.

Codzienne drobne uciążliwości. Niewygoda habitu, chrapiąca koleżanka z pokoju czy kiepskie talenty kucharskie siostry Bernadetty. Nie rozważa się ich rozpatrując w duszy różne aspekty powołania, a potrafią one nieźle dopiec. Kiedy Ola przystępowała do nowicjatu zaraz po studiach psychologicznych, w jej mniemaniu była to decyzja w mniejszym stopniu wywołana porywami dusz, niż czystą kalkulacją. Owszem, jeszcze przed pierwszą komunią czuła chęć założenia kornetu, ale któraż dziewczynka nie ma w głowie podobnych pomysłów. Jako nastolatka wyobrażała sobie standardowe przyszłe życie: studia, praca, mąż, dzieci. No owszem, zawsze była blisko swojej parafii, nie odpuszczała niedzielnych mszy, zaliczyła trzy razy pieszą pielgrzymkę do Częstochowy, w rówieśniczych dyskusjach broniła „czarnych” przed antyklerykalnymi atakami. Ale żeby wstąpić do zakonu? Słaby pomysł. Nawet ten cały ruch oazowy wydawał się zbiegowiskiem egzaltowanych panienek i nawiedzonych kolesi. Ola była na podobne wątpliwe atrakcje zbyt rozsądna. Dopiero pod koniec czwartego roku studiów zaczęła zastanawiać się na serio nad wskoczeniem w habit. Perspektywy „cywilnej” pracy były kiepskie. Tysiąc złotych brutto na niepełny etat w szkole lub państwowej poradni. Albo niepewny chleb własnej działalności gospodarczej. Zakon Kornych Służebnic Miłosierdzia zwany kornetkami oferował wikt i opierunek oraz ciekawe wyzwania zawodowe. Specjalizował się w ewangelizacji młodzieży, zwłaszcza tej z trudnych rodzin. Ola zapukała do furty zgromadzenia w Sandomierzu, gdzie absolwentkę psychologii i resocjalizacji Uniwersytetu Jagiellońskiego przyjęto z otwartymi rękami. W zeszłym tygodniu, po złozeniu ślubów wieczystych dostała nawet własny pokój.

Ola rozejrzała się po wnętrzu szukając wzrokiem swojej Nokii, przy okazji oceniając jeszcze raz nowe lokum. Tak, przyzwoite warunki jak na celę klasztorną – uśmiechnęła się do swych myśli. Prawie 20 metrów kwadratowych z aneksem łazienkowym, duże okno, meble z Ikea, jasno pomalowane ściany. Gdyby nie mosiężny krucyfiks nad łóżkiem, śmiałoby można by pomyśleć, że znaleźliśmy się w jednym z sandomierskich hotelików wyremontowanych ostatnio za unijne pieniądze. Tylko klima w taki dzień byłaby nie od rzeczy. Grube mury średniowiecznej kamienicy lepiej chroniły przed zimowymi chłodami, niż przed ciągnącą od strony Ukrainy wyżową duchotą.

Dziewczyna zlokalizowała telefon w zagłębieniu fotela. Koperta pokazywałą dwie nieodebrane wiadomości od ksiedza Jacka. Pierwsza sprzed dwóch godzin: „Tkwimy w korkach, ale powinniśmy być na czternastą. Jeśli nie masz nic przeciwko temu odwiedzę Cię kiedy dojedziemy i odbiorę paczki z prowiantem.” Druga sprzed trzech minut. „logujemy autokar 😉 Zaraz będę”. Ola wpadła w panikę. Jeśli zaparkowali przed Bramą Grodzką, to „zaraz” oznacza naprawdę „zaraz”. Byłby numer, gdyby zastał ją w trakcie przebierania. Nie liczyła na żartobliwe rozwiązanie takiej hecy. Ojciec Jacek już przy pierwszym spotkaniu wydawał się jej nad wiek poważny, mimo że seminarium skończył trzy lata wcześniej. Zasadniczy i konkretny do bólu. Potrafił jednym spojrzeniem uspokoić rozwydrzoną watachę nastolatkó z patologicznych rodzin. Ola sama miała podobne usposobienie i od razu z ełckim księdzem nawiązali nić porozumienia.

Odrobina szamotania się z szarym płótnem i tiszert wraz z legginsami znalazł się na fotelu. Ola poczuła się ciut chłodniej, ale jej delikatna skóra lekko cierpiała ocierając się o szorstką tkaninę. Przynajnmniej bielizna była wygodna. Nikt nie oczekiwał, że zakonnice w dzisiejszych czasach będą umartwiać się barchanowymi gaciami i stanikami z bazaru. Kieszonkowe nie rozpieszcazało, ale Aleksandra zainwestowała w sportowy komplet z Triumpha. No a teraz po ostatecznym związaniu się z konwentem kieszonkowe wzrośnie do półtora tysiąca miesiecznie. Bez podatku. Spokojnie starczy na bieliznę z Schiesser albo Intimissimi. Ola zerknęła do lustra. Poprawiła welon i szkaplerz. Na pewno nie wyglądała na taką, co uciekła do zakonu, bo chłopa nie mogła znaleźć. Mało kto dałby je te 28 lat. Raczej niewiele ponad 20. Uwagę rozmówców zawze przyciągały wesołe brązowe oczy. Do tego kilka piegów na lekko zadartym nosie, kosmyki zadbanych włosów wymykające się niesfornie spod welonu. Na szczęście habit ukrywał przed światem kobiecą sylwetkę. Tylko twarz i dłonie ze smukłymi palcami wystawione były na pożądliwe męskie spojrzenia. Dziewczyna przypomniała sobie cytat z Chandlera: „blondynka, na widok której biskup zdolny by był wybićdziurę w witrażu”.

Ola straciła pewność, czy pozbycie się części ubrania było aż tak świetnym pomysłem. Ostatnio celibat doskwierał jej nad wyraz mocno. Nawet wahała się nad złożeniem ślubów wieczystych. Nigdy wcześniej sprawy ciała nie zaprzątały zbyt mocno jej uwagi. Utrata dziewictwa na wycieczce licealnej przebiegła średnio pomyślnie. Marek nie był zbyt doświadczony, a na dodatek myślał głównie o własnej przyjemności. Dwóch innnych partnerów podczas studiów także nie sprawdziło się w roli namiętnych kochanków. Wydawało się, że nad pożądaniem będzie łatwo zapanować i rzeczywiście przez cały nowicjat Aleksandra nie miała z tym problemów. Naprężenie łatwo dawało się rozładować raz w miesiącu pod prysznicem, a rozgszeszenie uzyskiwała od swego spowiednika w takich razach bez najmniejszego kłopotu.

Jednak od kilku tygodni pojawiały się niemal co noc lubieżne fantazje. Gdyby to zdarzyło się 300 lat wcześniej, pewnie można by podejrzewać atak sukkuba. Ale teraz Ola mogła tylko obwiniać buzujące hormony. Zdarzało się też coraz częściej, że grzeszne myśli wracaływ ciągu dnia. Już nie tylko gasiła je pieszcząc się pod strumieniami wody, ale i w łóżku przed snem albo rankiem sięgałą dłonią między uda. Starała się zaprzątać głowę pracą, ale to niewiele pomagało. No i postanowiła poczekać ze spowiedzią z tych myśli i uczynków, kiedy naprawdę wystąpi mocne postanowienie poprawy.

Od drzwi dobiegło zdecydowane pukanie. Za późno na ponowne przebieranki.
– Proszę, ksiądz wejdzie – Ola starała się, aby ton głosu nie oddawał myśli, jakie zbudziły się przed chwilą w jej głowie.
– A witam siostrę, pochwalony – ksiądz Jacek najwyraźniej był w kapitalnym nastroju. Nawet gdzieś zniknąl z jego twarzy wyraz chłodnej powściągliwości. Ba, nawet uśmiechnął się.
– Pochwalony, ojcze Jacku.
– Co tam siostra? Niegotowa jeszcze?
– Paczki przygotowałam w przedsionku, możemy schodzić.
– Nie pali się, wysłałem dzieciaki z ojcem Mateuszem na lody.
– No tak, jak do Sandomierza, to tylko z ojcem Mateuszem – próbowała zażartować Ola.
– Co siostra przez to rozumie? – temperatura głosu księdza spadła o kilka stopni.
– A nic, taka dygresja, no o Sandomierzu, że niby jak ta postać w serialu – Ola plątała się w wyjaśnieniach.
– No tak, chyba jest coś takiego. Nie wiem, nie mam czasu na telewizję – ksiądz Jacek intonacją dał znać, że jest ponad takie przyziemne rozrywki

Ola wkurzyła się w duchu. Co za palant. Niby przystojny, niby inteligentny i z osobowością, a jak byle co to nie omieszka okazać swojej wyższości. W głowie dziewczyny zaczął kiełkować szatański plan.
– Jak mamy chwilę, to może ksiądz kawy się napije? W taki upał podobno najlepiej gasi pragnienie.
– Jeśli bezkofeinowa, to chętnie.
Ojciec Jacek zajął miejsce na fotelu przy oknie. Ola krzątała się przy stoliku z elektrycznym czajnikiem. Celowo schyliła się tak po upuszczoną saszetkę z cukrem, aby wypiąć się w kierunku mężczyzny. No zobaczymy, czy taki on święty, jak się maluje. Dziewczyna wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie. Sprawa mogła się zakończyć zesłaniem gdzieś na zapadłą białoruską wieś. Jednak niespełnione od rana podniecenie wzrastające od kilku dni falami wraz z irytacją na zachowanie gościa spowodowały, że naturalny dla Oli rozsądej i umiar uciekły gdzieś w krzaki nad Wisłę. No i powiedzmy sobie szczerze – Jacek świetnie wyglądał w szarej koszuli z koloratką, czarnych jeansach i modnych butach.

– Ksiądz pewnie zmęczony po tak długiej podróży – zagadywała.
– Jestem w stanie spać nawet w ekstremalnych warunkach. Umówiliśmy się z ojcem Mateuszem, że on zapanuje nad naszą niesforną gromadką w tę, a ja z powrotem.
Ola podała kawę w filiżance ze szwedzkiej ceramiki.
– Dobrze, że mamy trochę czasu. Zdążę się przebrać. Jest naprawdę gorąco. Nie ma ksiądz nic przeciwko? – nie czekając na odpowiedź dziewczyna zniknęła za załomem muru. Zdawała sobie sprawę, że jeśli ksiądz Jacek wychyli się tylko trochę w stronę łóżka, zobaczy wnętrze aneksu łazienkowego w długim lustrze.
Ola odwiesiła welon na wieszak i pozbyła wsuwek. Przycięte „na pazia” włosy rozsypały się wokół twarzy. Po chwili na kolejnym haku zawisła suknia i kornet. Dziewczyna pozostała w sandałach i nie spiesząc się zdjęła majtki i stanik. Przeciągnęła się, obracając wokół własnej osi. Wypięła tyłeczek w stronę wejścia udając, że podnosi coś z podłogi. Potem ubrała się z powrotem w zakonny mundurek i z wesołym uśmiechem opuściła aneks łazienkowy.
Ksiądz Jacek stał przy oknie patrząc w stronę szeroko rozlewającej się rzeki.

– Wie ojciec, że mamy w Sandomierzu ucho igielne? To taka brama w starych murach miejskich. Jest taki przesąd, że jak kto przejdzie nim i wypowie w myślach marzenie, to się ono spełni – siostra Ola mówiła w stronę szerokich pleców na tle jasnego prostokąta. – Ciekawe o czym ksiądz teraz marzy…
Ojciec Jacek odwrócił się w stronę swej gospodyni. Trudno nie było zauważyć charakterystycznego wybrzuszenia w spodniach. Jednak nie wytrzymał i zafundował sobie lustrzane widowisko.
– W co ty pogrywasz? – twarz księdza wykrzywił nieładny grymas, przydając mu pewnego okrucieństwa.
– O, przeszliśmy „na Ty” – Ola uśmiechnęła się tym razem z ironią.
– Myślisz, że bezkarnie możesz ze mną lecieć w kulki?
– A co, zgłosisz mnie do siostry przełożonej?
Jacek podszedł do zakonnicy na wyciągnięcie ręki.
– Sam cię przełożę – ksiądz znienacka chwycił Olę za nadgarstki i nie puszczając ich popchnął w stronę ściany. Wpił się w usta dziewczyny. Całował ją władczo, rozgniatając wargi, wpychając język bez pardonu. Aleksandra w pierwszej chwili była zdezorientowana rozwojem sytuacji. W drugiej chciała się bronić i odepchnąć napastnika. W następnej oddawała brutalne pocałnuki jeszcze gwałtowniej. Jacek odsunął się, aby zaczerpnąć tchu.
– To przełóż mnie i zerżnij. A może nie potrafisz? – to głos Oli tym razem wionął chłodem.
– Taka jesteś lubieżnica? Dogadzasz sobie gromnicą? Trzy wieki temu spaliłbym cię na stosie.
– Tak właśnie robili frustraci, impotenci w habitach kiedy spotkali prawdziwą kobietę.
– Nie zapominaj, kto tutaj nosi habit.
– No tak, bo pod habitem już wiesz co mam, obrzydliwy podglądaczu – Ola sama nie wiedziała, dlaczego tak ją bawi drażnienie się Jackiem. Jak igranie z głodnym szakalem.
– Ojciec Jacek zacisnął wargi. Chwycił dziewczynę jedną ręką za kark , drugą za ramię i podprowadził do łóżka.
– Klękaj – widać było, że w księdzu buzują się długo tłumione emocje.
– Będziemy czynić pokutę? – parsknęła.
– Klękaaaaaj – Jacek siłą wymusił na Oli zajęcie tej pozycji.Opierała się przedramionami na materacu. Czuła, że jej cipka spływa gorącymi sokami, a piersi obrzmiały palącym pożądaniem.
Jacek zarzucił połę sukni i szkaplerz kobiecie na plecy, odsłaniając krągły tyłek. Nie namyślając długo rozpiął suwak dżinsów i wbił aż po samą nasadę.
– Taaaaak – jęknęła Ola. – Mocniej.
Ksiądz wsuwał się w wilgotną muszelkę raz za razem, za każdym razem wywołując podobny spazm rozkoszy. Rozpychał się grubym wałem między delikatnymi płatkami. Dziewczyna jednak nie protestowała. Odreagowywała lata niespełnienia, oddawałą pchnięcia, zaciskając łonie na kołdrze. Jacek rżnął zakonnicę przytrzymując ją za biodra. Jej piersi ocierały sie o szorstką tkaninę drażniąc wrażliwe sutki. Łóżko nienawykłe do podobnych działań jęczało i stukało w ścianę w rytm uderzeń.

Ola zdawała sobie sprawę, że Jackowi niewiele trzeba do finiszu. Zaciskajac mięśnie pochwy na penisie starała się sama jak najszybciej dojść do orgazmu. Udało jej się, ale starała się nie okazać tego dalej oddając swoją cipkę na pastwę księżowskiego pręta.
Jacek też zdawał sobie sprawę, że za chwilę skończy. Wysunął połyskujący wilgocią trzon z nabrzmiałą główką.
– Sssij – warknął.
Ola pochyliła głowę w zakonnym welonie nad wyprężonym członkiem. Zamknęła na mim usta. Ssała i lizała berło, pieściła dłonią mosznę. Wreszcie zbliożała się właściwa erupcja. Jacek odchylił głowę do tyłu i własną dłonią brandzlował się przed twarzą zakonnicy. Ola odsunęła usta. Ciepłe, białe krople spadały na jej twarz, trafiały w rozchylone wargi, osiadały na welonie i szakaplerzu.
– Przepraszam, uslyszałam stukanie w ścianę – w drzwiał stała oniemiała Amelia, tegoroczna maturzystka która właśnie dzisiaj miała rozpocząć nowicjat w konwencie kornetek.
Jacek odwrócił się gwałtownie w stronę przybyłej postulantki.
– Właź dziewczyno i zamknij za soba drzwi – warknął nie chowajac penisa.

Amelia wyglądała na zmieszaną, ale też nieco zaintrygowaną sytuacją.
– Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w kiepskich pornolach. Żeby ksiądz z zakonnicą, w klasztorze… – pokiwała delikatnie głową.
– A co żeś myślała, że jak nałożysz szkaplerz, to skończą się sny o szalejących penisach – parsknęła Ola. Na początku pomyślała, że wybuchnie afera na cztery miliony fajerek. To dziewczę jednak nie pobiegło od razu do siostry Marty. Istniała więc szansa, że przełożona nie dowie się o baraszkowaniu pod swoim bokiem. „a może…” w głowie Aleksandry ziarenko kolejnego piekielnego planu wypuszczało zielone listki.
– Droga siostro. Usiądź sobie wygodnie na łóżku, to wyjaśnię ci sytuację w najdrobniejszych szczegółach – Ola odwróciła się do księdza i mrugnęła okiem. Nie domyślał się jednak jaki plan uknuła. Zapiął już rozporek i poprawiał rozchełstaną garderobę.

Postulantka postąpiła zgodnie z prośbą zakonnicy i przysiadła na sosnowej krawędzi łóżka, jakby bojąc się, że dotknięcie pośladkami materaca może spowodować jakąś nieuchronną katastrofę. Ola przyjrzała się uważniej dziewczynie. W szarej bluzeczce i granatowym sweterku, w sięgającej kostek grafitowej wełnianej spódnicy wyglądała dokładnie na tą osobę, jaką powinna być. Absolwentką dobrego liceum w Piotrkowie Trybunalskim, która chce całe swoje życie poświęcić służeniu bliźnim i staraniom o szczęście wiekuiste. Tylko figlarne ogniki w zielonych oczach pod czarną grzywką zdawały się nie pasować do całości obrazu. „Może więc poza uda się namówić panienkę do osłodzenia sobie odrobiny doczesności” – pomyślała Ola.

Jacek z kolei czuł do siebie pretensję, że dał się tak łatwo wyprowadzić z równowagi. „Ta mała suczka sobie nieźle wykombinowała jak dobrać się do moich klejnotów” – pomyślał z uznaniem. Wszystko wskazywało na to, że będzie musiał się nie raz spowiadać z sandomierskich ekscesów. „Najlepiej u księdza Romana” – w końcu żył w grzechu ze swoją gospodynią już trzeci rok i nie powinien mieć nic przeciwko barterowemu odpuszczaniu grzechów. Jacek spojrzał na Amelię. „Niezły kąseczek. Nie taka wybujała kobiecość jak siostra Ola, ale apetyczna dziewuszka”. Ksiądz poczuł, jak jego penis ponownie twardnieje.

Sama postulantka zastanawiała się, co powinna w obecnej sytuacji zrobić.Przez przypadek udało się zdobyć haka na jedną z najbardziej poważanych w konwencie zakonnic. Szkoda byłoby taki łądunek od razu detonować. „Zresztą sama nie jestem taka niewinna Agnieszka” – brunetka pomyślała o wibratorze spoczywającym na dnie walizki. „No dobrze, poczekamy na rozwój sytuacji”. Spojrzała na księdza. Widziałą go pierwszy raz w życiu. „Przystojniacha”.

Ola usiadła bokiem obok Amelii, chwyciła ją za dłonie i powiedziała patrząc prosto w oczy: – Pewnie mnie potępiasz za to, co zobaczyłaś. Nie tak rysowała się w twojej głowie wizja życia zakonnego, prawda?
Postulantka nieznacznie skinęła głową.
– Jesteś młoda, bardzo młoda. Sama w twoim wieku miałam skłonność do patrzenia na świat bardzo ostro. To jest dobte, to jest złe. Jak wybierasz mniejsze zło, to też wybierasz zło.
– Nie bierz mnie za pierwszą naiwną. Nawet wegetarianie zabijają lasy deszczowe, bo napędzają uprawy soi…
– No właśnie. Cieszę się, że sie rozumiemy. Zatem masz trzy możliwości – Ola starała się mówić spokojnym tonem głosu, chociaż bliskość ciepłego dziewczęcego ciała wzbudzała w niej buzujące emocje. – Pierwsza to zameldować siostrze Marcie, że w klasztorze doszło do naruszenia regulaminu no i popełnienia ciężkiego grzechu. W drugim przypadku po prostu wyjdziesz, zamkniesz za sobą drzwi i postarasz się zapomnieć o zdarzeniu. No i nie będziesz do nikogo wchodziła bez pukania. Jak sama widzisz wywołuje to czasem nieprzewidziane perturbacje.
– A trzecia możliwość?
Ola bez słowa chwyciła Amelię za nadgarstek i uniosła jej rękę do swoich ust. Postulantka nie zaprotestowała. Rozchyliła lekko usta. Jęknęła cicho, kiedy poczuła pocałunek na wnętrzu swej dłoni. Pochyliła się w stronę zakonnicy i wysunęła rąbek języka. Trzy sekundy później obie kobiety mruczały w pocałunkach. Amelia odchyliła się do tyłu i pozwoliła, żeby grawitacja zrobiła swoje. Położyła się niespiesznie na materacu czerpiąc sekundę po sekundzie przyjemność z tańca ust i języków. Ola na początku starała się nie spłoszyć młodszej koleżanki, ale ta raczej dawno miała za sobą nowicjat i bez skrępowania przechodziła do kardynalskiej maestrii. Objęła zakonnicę ramieniem i wsunęła dłoń pod welon. Masowała jej kark w rytm kolejnych pocałunków.

Jacek patrzył na scenę przełykając ślinę. Czuł pod spodniami, że w jądrach kotłuje się kolejna porcja nasienia, a rąbek główki wychylił się nieco spod napletka. Trudno było mężczyźnie ustać dwa metry od pieszczących się kobiet. Uklęknął obok stóp Amelii. Rozpiął rzemyki sandałów i uwolnił kształtne stopy. Masował je przez chwilę, ale sięgnął dłońmi wyżej pod grafitową tkaninę. Rozkoszował się linią łydek, muskał delikatną skórę pod kolanami z wyczuciem, aby nie wywołać łaskotek. Wreszcie wykonał skok na głęboką wodę. Jednym gestem podciągnął krawędź wysoko. Nie było to łatwe, ale Amelia pomogła unosząc pośladki, aby spódnica mogłą się zrolować w pasie. Rozchyliła też nogi ukazując bawełną bieliznę. Jacek z przyjemnością dostrzegł ciemniejszą plamkę na szarej tkaninie majtek.

Amelia z rozbawieniem w duchu kątem oka śledziła księżowskie zabiegi. Sama przeszła etap przygotowanai artyleryjskiego. Rozchyliła sweterek. rozpinała guziczki bluzeczki i rozpoczęła całowanie dekoltu.
– Tak to będziemy sobie przeszkadzać. Amelio wstań proszę.
Dziewczyna wyprostowała się przy łóżku.
– Wiesz co masz robić – Ola rzuciła niedbałym tonem głosu do księdza i zdjęła postulantce sweterek. Za chwilę na materacu obok niego wylądowała bluzeczka i szary stanik. Swojego ubioru Aleksandra pozbyła się jeszcze szybciej. Stanęła za brunetką i przytuliła się, napierając biustem na jej plecy. W tym samym czasie Jacek miotał się trochę u stóp Amelii uwalniając ją od spódnicy i majtek.

Młoda dziewczyna stała naga oświetlana blaskiem bijącym od okna. Mrużyła oczy drażnione słońcem. Nie mniej obnażona starsza koleżanka całowała jej ramiona i kark, schodziła pocałunkami w dół wzdłuż guziczków kręgosłupa. Kompletnie ubrany mężczyzna całował z zapałem uda podążając w przeciwnym kierunku do starannie wygolonej muszelki. Amelia lekko chwiała się na nogach. Rozstawiła szerzej stopy. Dwie pielgrzymki pocałunków zatrzymały się na tej samej wysokości.
Postulantka poczuła w tej samej chwili język Jacka wnikający do wnętrza słodkiego prezbiterium i język Oli naciskający na wejście do tylniego sanktuarium. Jęknęła, chwyciła prawą dłonią za głowę księdza, a lewą sięgnęła do jasnej czupryny zakonnicy. Zbliżała je do swego ciała crescendo jak rosnące brzmienie oliwskich organów. Stanęla na palcach, aby wyraźniej poczuć nadchmurne spełnienie. Ledwo powstrzymała się, żeby nie zaciskać dłoni na włosach kochanków. Przesunęła je na własne sutki. Zacisnęła na nich palce. Drażniła ich koniuszki paznokciami. To niewyonrażalnie wzmagało anielskie chorały w duszy brunetki. Jeszcze dwie fale melodii. Jeszcze jedna i o taaaaaak. Z ust Amelii wyrwał się jęk niebiańskiej przyjemności. Dziewczyna osunęła się na miękki dywan.

Jacek patrzył na zwinięte w kłębek ciało postulantki. Nie spiesząc się rozpinał guzki koszuli. Rzucił na stolik pasek koloratki. Zdjął buty, spodnie, skarpetki i bokserki.
– To dopiero jutrznia, do komplety jeszcze daleko – ksiądz uśmiechnął się zimno.
– Pomóż mi – wydał Oli polecenie tonem nie znoszącym sprzeciwu.
Zakonnica pomogła postulantce unieść się na czworaka. Patrząc bez zmrużenia w oczy księdza chwyciłą go dłonią za nasadę penisa i poprowadziła głowkę między rozchylone płatki Amelii.
– Tak będzie dobrze prosze księdza – zaśmiała się lekko.
Jacek nie odpowiedział. Zacisnął zęby na dolnej wardze. Nigdy jeszcze nie czuł tak olbrzymiego podniecenia. Czuł się nabrzbiały po najwrażliwszą krawędź dziurki w główce. Wnikał w ciasne gorące wnętrze. Na pewno nie dziewicze, ale i znacznie ciaśniejsze niż to sprzed kilku minut.

Ola pochyliła głowę w kierunku Jacka nie puszczając wyprężonego trzona. Mężczyzna całował bardziej zdecydowanie niż Amelia. Łapczywie, zachłannie, bez pamięci. Dłoń zakonnicy nie pozwalająca wniknąć po samo łono w muszelkę młodszej kochanki, ale ten perwersyjny znacznie bardziej rozpalał wyobrażnię.
Aleksandra musiała skupić bardzie niż przy podliczaniu słupków w przychodach z darowizn na szczytny cel, żeby jednocześnie oddawać się wzajemnemu lizaniu i ssaniu ust z księdzem oraz prowadzić jego kutasa w przód i w tył. Zwłaszcza że Amelia przestała się biernie poddawać suwom i dysząc głośno oddawała każde pchnięcie coraz mocniej.
Ola podejrzewała, że drugi orgazm postulantki może w tej sytuacji nastąpić w każdej chwili. Przerwała pocałunki a dłoń przesunęła z penisa na kołyszącą się mosznę księdza. Jacek zaczął przyspieszać. Dobijał coraz gwałtowniej. Ola słyszała narastające jęki pozostałych kochanków.
Pochyliła usta do ucha Jacka.
– Spuść jej się do jej zachłannej ****y, chcesz tego, prawda? – z premedytacją użyła wulgaryzmu. Ciekawa była gdzie leżą granice moralności,a raczej niemoralności księdza.
Mężczyzna nie odpowiedział tylko zwolnił rytm, wbijał się teraz finiszując zdecydowanie i bez pardonu. Podwójny głośny jęk obwieścił finisz tego etapu zabawy. Jacek wysunął malejącego penisa, a między płatkami cipki pojawiły się perłowe smużki spermy.
Aleksandra ze sztubackim uśmiechem sięgnęła jęzkykiem do brzoskwinki.
– Taki deser uwielbiam – zaśmiała się cicho zlizując pomieszane soki męskiego i kobiecego spełnienia.
Odwróciła się do księdza.
– Dużo ci trzeba, żeby twój Łazarz podniósł się po raz trzeci, czy też może teraz to już tylko wieczny odpoczynek – zerknęła spod płowej grzywki.
Ksiądz Jacek nie odpowiedział. Nie spodziewał sie, że krótka z założenia wizyta w klasztorze może mieć tak niebagatelne konsekwencje. Dawno już nie było mu tak dobrze. Może inny mężczyzna na jego miejscu uznałby, że czas kończyć te igraszki. Nie starczyłoby mu zapału albo jurności. Jacek jednak nie miał dosyć i przypuszczał, że jeszcze długo będzie miał ochotę na dalsze pieszczoty. Nie odrywał wzroku od grzesznej sceny.
Amelia zmęczona anielskim crescendo w duszy przewróciłą się na plecy. Leżała z zamkniętymi oczami na dywanie. W głowie rozbyłyskwiały jej kolejne wspomnienia intensywnych doznań. Zwykle podczas wieczornych zabaw z wibratorem wystarczało jej jedno spełnienie i zasypiała po męsku w kilka sekund po orgazmie. Tym razem także czuła sie spełniona już po finiszu w trakcie podwójnych pieszczot na stojąco. Miała ochotę porwać sowoje ubranie i uciec z alkowy swej mentorki. Czuła się zszokowana, kiedy to właśnie ona niemal zmusiła ją do kolejnego poddania się woli księdza Jacka. Jeszcze teraz zdawało się, że czuje dłoń Oli powstrzymującą go przed wbiciem się aż po samą nasadę trzona. Drugi orgazm w tak krótkim czasie był dla niej samej zaskoczeniem. Nawet podczas wcześniejszych kontaktów damsko-męskich nie miała przecież ochoty na zdawkowe pieszczoty po pierwszym finiszu. A teraz jeszcze to perwersyjne wykończenie potrójnego zbliżenia, które nie pozwalało odsapnąć ani na chwilę. Nie liczyła, że będzie miała ochotę na kolejny seks. Bardziej prawdopodobny był scenariusz, w którym usta Aleksandry pozwolą jej łagodnie i bezboleśnie wrócić ze szczytu rozkoszy do leniwej codzienności. Kolejne liźnięcia zdawały się mieć jednak energię wyładowania atmosferycznego.
Ola nie poprzestała bowiem na zlizaniu spermy z złona i ze skóry ud . Blondynka rozgościła się między rozchylonymi, lekko ugiętymi w kolanach nogami postulantki. Rozchyliła kciukami płatki dziewczęcego kwiecia i bezceremonialnie wylizywała wypływający spomiędzy nich nektar. Syciła się koktajlem męskiego i damskiego podniecenia. Czuła w sobie olbrzymie pokłady niedosytu. Zdawała sobie świetnie sprawę, że pewnie taka sytuacja długo się nie powtórzy. Będzie znowy skazana na chwilę frustrującego łąpania przyjemności podczas praktyk autoerotycznych. Postanowiła okazję wykorzystać co do sekundy. Nadal miała ochotę podrażnić się z aroganckim klechą. Postanowiła zmusić go, aby sam nie potrafił zapanować nad lubieżnością i dogodził jej bardziej, niż młodej kandydatce na zakonnicę. Objęła ją od spodu uda rękoma, by zyskać pełną kontrolę nad naczyniem lubieżności, które wzięła we władanie. Przesuwała powoli językiem od wrażliwego guziczka w dół aż przesmyku miedzy cipką a pupą. Wracając wbijała go sięgając po ukryte głębiej krople nasienia. Zatrzymywała się na chwilę omiatając łechtaczkę i powtarzała pieszczotę niczym kolejną koronkę różańca.
Mężczyzna chwycił u nasady wpółtwardego penisa. Nie mógł się zdecydować, czy ma większą ochotę na zdominowanie krnąbrnej zakonnicy czy dalsze rozbudzenie chuci w ledwo co rozkwitłej kobiecości Amelii. Rozpoczął własne nabożeństwo ku czci brukanej niewinności. Suwał dłonią wzdłuż trzonu w rytm nadawany przez kołyszący się tyłeczek liżacej blondynki. Na razie jeszcze palące podniecenie gęstniało w psyche, ale i soma zdawała się być coraz bardziej pobudzoną do działania.
Zabiegi Oli nie tylko obudziły także opadłe już źdżbła namiętności w postulantce, ale rozkwitały w kolejne ogniste krzewy podniecenia. Amelia wsparła się stabilniej na stopach, uniosła pupę by bardziej intensywnie poddawać się pieszczotom kobbiecyh ust. Zaczęła kołysać biodrami według tej samej linii melodycznej, której poddał się smyczek księdza. Dzięki temu czuła najmniejsze nawet muśnięcie koniuszka języka i mogła nadziewać się na niego w trakcie powtarzającej się penetracji. Nie spodziwała się, aby jej ciało miało siłę na trzecie tsunami rozkoszy. Jednak nie byłoby to przecież pierwsze zaskoczenie tego popołudnia.
Aleksandra wykorzystała zmianę pozycji dziewczyny i sięgnęła dłońmi do jej pośladków. Zacisnęła na nich palce. Ugniatała je i masowała. Co pewien czas zanurzała palec wskazujący między półdupki i naciskała na pulsujący anus. Przyspieszyła pieszczoty. Ten palant stał przecież do tej pory jak oniemiały i zamiast rzucić się na kołyszący tyłek Oli brandzlował się jak jakaś ciota. Postanowiła zadziałać przez zmysł słuchu. Przyspieszyła pieszczoty. Brunetka nadal miała zamknięte powieki, ale z rozchyllonych ust dobywał się co pewien czas coraz głośniejszy jęk. Jej brzoskwinka zaczęła ronić kolejne porcje lepkiego soku. Amelia z przerażeniem skonstatowała, że trzeci orgazm nie jest już tak dalekim. „Uwielbiam Twój język miła siostro” – postulantka niemal krzyknęła, chwyciła głowę swej prześladowczymi i tak jak podczas wcześniejszych podwójnych pieszczot oralnych zaczęla dociskać do swego ciała.
Tego już było za wiele jak na samokontrolę Jacka. Jego członek pod naciskiem dłoni zdążył wrócić do należytej twardości. Ksiądz uklęknął za zakonnicą. Powstrzymał się resztką sił przed natychmiastowym wniknięciem w głąb cipki. Był na tyle daleko, że nie mogło dojść do penetracji, ale na tyle blisko, że kiedy Ola w trakcie liźnięć cofała się pupą, na sekundę dotykała cipką nabrzmiałej główki. Czuła coraz większą ochotę, żeby poczuć ją głębiej, ale nie była w stanie powstrzymać się od zadawania kolejnych porcji safonicznej pieszczoty.
Pożądanie Amelii wzrastało coraz bardziej. Jak kilka chwil wcześniej sięgnęła do swoich piersi i masowała je starannie, nadal dotrzymując rytmu swej starszej koleżance. Teraz już niemal nie przerywała jęczenia. „Tak…. Taaaaak…”. Spełnienie wydawało się być na wyciągnięcie ręki.
Jacek niewobrażalnie mocno chciał wbić się w cipkę Oli, ale zdawał sobie sprawę, że w ten sposób okaże swoją słabość. Nie chciał widzieć triumfu w jej oczach. Położył jedną dłoń w dolnej części kręgosłupa, powstrzymując przed dalszym kołysaniem. Amiela otworzyła oczy zaskoczona przerwamiem pieszczot. Aleksandra rozstawiła szerzej kolana, przygotowując się na wniknięcie do szparki cipki. Jednak ksiądz położył dłoń na jej pośladku, palcami rozchylił dupkę i położył na ciaśniejszej dziurce purpurowy owoc swej chuci.
– Ty draniu, tak sobie możesz poczynać z seminarzystami – warknęła Ola, ale nie odsunęła tyłka od męskiego przyrodzenia. Wróciła do lizania cipki postulantki. Amelia westchnęła z ulgą. Paląca fala wróciła.
– Wyobraź sobie, że jakoś nigdy mnie nie pociągały chłopięce pośladki. Za to Twoje są niezwykle kuszące… – wycedził Jacek i naparł penisem na tylnie wrota blondynki. Ta wpiła się ustami w łechtaczkę brunetki. To Amelii wystarczyło by przelać falę rozkoszy. Finiszowała cicho, drżąc całym ciałem.
Ola nie poddawała się. Skoro Jackowi zdaje sie, że w ten sposób zapanuje nad sytuacją,. udowodni mu jak bardzo jest w błędzie. Zakonnica zacisnęła zęby. Zdążyła zapomnieć jak bardzo miała wrażliwą tę część ciała. Przeniosła się znad Amelii, by stabillniej stanąć na czworakach. Jacek podążył za nią i ponownie naparł główką na anus.Kobieta zamknęła oczy. Postarała sie rozluźnić i naparła na wyprężony bolec księdza. Tym razem to on jęczał cicho. Pomagał sobie dłonią wnikać z trudnością w wąski przesmyk. Nareszcie się udało. Po chwili tkwił już niemal do połowy trzona. Ola wróciła do kołysania ciałem. Czuła się wypełniona ponad miarę. Dłonią sięgnęła do swej cipki wzmagając doznania. Nagle poczuła delikatny dotyk na sutku. Postulantka postanowiła się odwdzęczyć za tak wiele pieszczot i położyła się tak, aby móc ustami i dłońmi pieścić kołyszące sie piersi. Nie ustawała w staraniach. Potrójna poracja pieszczot przyniosła Oli upragniony orgazm. Wnikający rytmicznie w tyłek penis, własne palce igrające z cipką i dziewczęce zabawy kołyszącymi się drażniętami zdemolował dystans i kontrolę nad sytuacją. Nabiła się do samego końca i w nieartykułowanym okrzyku finiszowała.
Jednak Jacek nie wysunął się po tak demonstracyjnie okazanym wyrazie zaspokojenia. W poszukiwaniu własnej rozkoszy raz za razem penetrował ciasne wnętrze. Wreszcie wyprężył sie i trysnął w głąb. Chciał pozostać jeszcze przez chwilę, ale Amelia zdążyła się wysunąć spod Oli. Zafundowała swojej mentorce rewanż i tym razem to ona lizała cipkę, na którą wypłynęła biała stróżka nasienia.

Scroll to Top