W świecie fantasy

– Głupia dziwka! – warknął strażnik przykładając osmoloną chusteczkę do krwawiącej ręki – już ja Ci te ząbki przypiłuję, pożałujesz! – krzyknął wściekle grożąc dziewczynie zdrową ręką po czym zatrzasnął kraty lochów przekręcając w zamku zardzewiały klucz. Zniknął w korytarzu po niedługiej chwili. Została sama. Odgarnęła z twarzy pozlepiane kosmyki włosów i poprawiła potarganą, brudną spódniczkę – a może raczej przepaskę na biodra, o czym świadczyłaby jej długość. Z bólem spojrzała na złamany obcas jednej ze szpilek i usiadła na wypchanym słomą worku. Wszędzie w około unosił się mdlący zapach moczu i wilgoci. Rzygać jej się zachciało. Wysokie okienko na murze, całe okratowane wpuszczało cienkie promienie słońca do celi. Dziwiło ją, że w tej części lochów jest sama, nie ma żadnych innych więźniów, ani złodziei ani morderców…

Westchnęła cicho wtulając się we własne ramiona. Zasnęła.

Zbudził ją ten sam przerażający szczęk kluczy w zamku, a po chwili żelazne drzwi prowadzące do cel otworzyły się głośno i na końcu korytarza pojawiły się dwie potężne postaci. Przetarła rękoma zaspane oczy usiłując dopatrzyć się któż idzie w jej kierunku. Jednym z dwojga mężczyzn był strażnik, ten sam, który wczoraj złapał ją na kradzieży, zamknął w tym cuchnącym miejscu, a na dodatek próbował przelecieć. Dziewczyna zerwała się z ziemi i wcisnęła w najciemniejszy kąt celi łudząc się ze zwyczajną jej naiwnością, że coś to da, uchroni ją przed nieuniknionym. Ciężkie kraty otwarły się ze zgrzytem i strażnicy stanęli na progu jej nowego „domu”.

– No to co maleńka?! Czas na zabawę?! – zaśmiał się rubasznie, kątem oka dostrzegła niechlujnie przytwierdzony opatrunek na dłoni w miejscu gdzie wczoraj ugryzła go w obronie. Jego towarzysz, równie obleśny i niesympatyczny podrapał się po brodzie marszcząc przy tym szeroką bliznę biegnącą od czoła do policzka. W dłoni trzymał zwinięty bat.

– Lepiej dla Ciebie byś była grzeczna… – trzasną batem w powietrzu prawie tnąc unoszący się w nim smród po czym zamknął kratę od środka. Oprawcy zbliżyli się do niej, jeden złapał z całej siły za nadgarstek i pchnął na ścianę celi. Silne uderzenie twarzą w chłodny kamień sprawiło, że po brodzie popłynęła krew wprost z przygryzionej wargi. Jeden ze strażników naparł na nią unosząc w górę spódniczkę w czasie gdy drugi starał się przywiązać jej ręce do wbitych w ścianę haków.

– No przestań się wierzgać! – klepnął próbującą kopać i gryźć, wijącą się dziewczynę w tyłek – przecież wszyscy wiemy, że to lubisz, takie jak Ty lubą zabawy… – zaśmiał się ściągając w dół zasłaniający piersi brudny od krwi, łez i potu gorset…

***

Była już późna noc gdy przemarznięta i obolała wyrzucona została przed bramy lochów. Szyderczy śmiech strażników niósł się za kobietą, która z trudem przecierała burdny strój. Z takim wyglądam z pewnością długo nie znajdzie klienta, który przyjmie ją do swego domu, będzie utrzymywał i ubierał. Westchnęła ciężko spoglądając na ślad zaschniętej na dłoniach krwi. Przygryzła wargę powstrzymując łzy. Ruszyła gdzieś przed siebie, zupełnie bez celu, bo jaki może mieć cel młoda dziwka. Na skrzyżowaniu uliczek prowadzących z jednej strony do kaplicy, z drugiej zaś do koszar Straży Królewskiej dostrzegła dziwnego mężczyznę, zdawał się ją obserwować i uśmiechać się do niej, choć może to tylko omam wywołany bladym światłem księżyca padającym na zimną, surową wręcz twarz mężczyzny. Przystanęła niepewnie czując jak chłodny wiatr targa jej przykrótką spódniczką, zacisnęła zęby z zimna, mężczyzna podszedł. Nie drgnęła nawet gdy stanął przed nią, niczym zwierze obserwowała zagrożenie w bezruchu i wtedy poczuła. Zimną męską dłoń na swoim karku, uniósł jej głowę, spojrzał głęboko w oczy i wiedziała, że lochy nie były jedynym, największym zmartwieniem kobiety.

– Idziemy. – odparł, a głos jego zdawał się być metaliczny, szorski, dzwonił w uszach. Poszła, sama nie wiedziała dlaczego to robi, ale poszła. Dłoń mężczyzny ani na chwilę nie opuściła jej karku, nie wiedziała czy dlatego, że chce okryć ją przed chłodem powietrza czy jedynie dlatego, że okazuje jej swoją wyższość.
To miał być dom… dom z którego kiedyś ucieknie, wiedziała to przekraczając jego próg.

***

– Puść mnie wreszcie! – krzyknęła z wściekłością spoglądajac na mężczyznę, wyglądała tak samo jak zawsze, opadające na ramiona ciemne włosy, czarna sukienka, którą w przypływie dobrego nastroju podarował jej, na szyji skórzana obroża, a na niej srebrny amulet. Wyglądała rozkoszniej niż wtedy gdy zabrał ją z ulicy miasta, gdy przygarnął do siebie.
– Tak mi się odwdzięczasz, za to co dla Ciebie zrobiłem?! – warknął, widziała jego spojrzenie, jej wzrok unikał spoglądania w przepełnione wściekłością oczy, nie wróżyło to nic dobrego. Podszedł do niej i szarpnął za dłoń przyciągając do siebie. – nie wolno Ci. – odparł do jej ucha. Zadrżała czując ciepłe powietrze jego oddechu na swojej skórze. Ulegnie mu tego była pewna, choć broniła się zawsze, każdego razu i ze wszystkich sił. Tarnev przygryzł lekko skorę jej szyji odgarniając jej włosy. – miałaś i będziesz mi służyć. – szepnął zmuszając ją dłonią by uklękła przed nim.

***

Czekała z kolacją, aż jej Pan wróci. Miała jedną, jedyną szansę by uciec właśnie teraz, bała się tego co będzie, czy jej się uda. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego co ją czeka jeśli pozna jej plan, jeśli dowie się, że chciała uciec, że zamierza złamać złożoną mu niegdyś obietnicę wiernej służby. Kolację jedli w milczeniu, prawie naga siedziała na wprost niego przy stole, czuła pełne porządania spojrzenie Traneva na swoim ciele. Gdy pili wino, a dłoń mężczyzny wdzierała się wulgarnie między jej uda, czekała… Czekała aż trucizna zacznie działać. Usnął, usnął znacznie szybciej niż się tego spodziewała, drżąca i niepewna opuściła dom, w którym spędziła ostatni rok. W drzwiach zerwała jeszcze obrożę z szyji i rzuciła na próg, była wolna…

***

Był chłodny wieczór, stała na środku placu niczym dziwka zupełnie nie wiedząc cóż ze sobą począć, za co wynając pokój, jak ułożyć swe życie. Brakowało jej Go… brakowało, bo czuła się bezradna, zagubiona… mała kobieta w ogromnym mieście. Z zamyślenia wyrwały ją rytmiczne uderzenia obcasów butów o brukowaną ulicę. Dziwny mężczyzna zmierzał ku niej swobodnym, zwyczajnym krokiem, gdy był już na tyle blisko by mogła spojrzeć na jego twarz dostrzegła płynącą z niej obojętność. Gdy był na tyle blisko, by nie musieć krzyczeć zwrócił się do niej.

– Co kochanie, czemu tak tu stoisz? Krzesiwa sprzedajesz czy może panowie nie dają Ci tyle ile byś chciała? – uniósł lekko lewą brew mierząc ją surowym spojrzeniem. Włosy kobiety były w nieładzie, na twarzy widać było resztki rozmazanego makijażu. Chyba nie do końca była dziwką zdawało się iż nie zależy jej na ładnym wyglądzie w tej chwili. Poprawiła materiał żółtej sukienki, którą miała na sobie. Brudnej, żółtej sukienki, widać dawno jej nie prała. Sadza, smoła, błoto i kurz osiadły na materiale tworząc leniwe wzory. Uniosła brew i szeroko otworzyła oczy, początkowo zdawało jej się, że słyszy Jego głos, jednakże odgoniła te mysli od siebie gdy jeszcze raz spojrzała na twarz nieznajomego, nie był Nim. Cyniczny uśmiech na jej ustach sporawił, że zadrżała, bardziej niż gdy pieścił ją chłodny wiatr.
– Nie… – odrzekła niepewnie analizując w głowie wszystkie slowa wypowiedziane przez mężczyznę. Jego lewa brew drgnęła na chwilę… mężczyzna dokładnie się jej przyglądał powoli przenosząc wzrok po każdej części jej ciała. Zatrzymał wzrok na jej oczach i mrużąc brwi wpatrywał się w nie.

– Więc gdzie Cię tak urządzili? Albo nie… wiem… złodziejka odwiedziła piękne lochy. – wykrzywił usta w złośliwym uśmieszku. – mam racje?

Tego było dla niej za wiele, spojrzenie mężczyzny tak przenikliwie sprawiało jej ból, skinęła twierdząco głową gdy wspomniał o lochach, lecz jego wiedza przerażała ją. Wycofała się o krok prawie zanużając stopę w kałuży leżącej na bruku placowym. Mężczyzna chyba na zbyt trafnie wyczuł jej reakcję, uniósł palec wskazujący lewej ręki w górę.
– Zostań. – rzucił krótko nie spuszczając z niej spojrzania. Podszedł powoli bliżej. – przedstaw się.

Kobieta otworzyła szerzej wystraszone oczy chciała wycofać się kilka kroków niepewna wykonywanych przez nieznajomego gestów, nie wiedziała czego ma się spodziewać, ostatnio w ogóle nie wiedziała czego spodziewać się od świata, a co dopiero od nieznajomego mężczyzny w zupełnie obcym mieście.

– Po… po co? – wydusiła kilka słów zupełnie nie wiedząc po co tak naprawde wdaje się z nim w dyskuję skoro i fizycznie i retorsko na tą chwilę była wielką przegraną.
– Bo ja Ci każę panienko, bo moje słowa są rozkazem. – rzekł powoli przeciągając każde słowo najbardziej paskudnym tonem jaki mu tylko do głowy przyszedł. Dalej się do niej zbliżał, a ona czuła tylko w głowie sączący się ból będący efektem wspomnień. Ów nieznajomy tak bardzo jej Go przypominał, że wręcz byłaby w stanie uwierzyć iż Nim jest. Zrobiła kilka nerwowych kroków w tył tym razem zanużając stopę w brudnym bycie w mokrej, głębokiej kałuży. Ręka mężczyzny wystrzeliła do przodu i zacisnęła się na włosach kobiety. Szarpnął mocno przyciągając ją do siebie… Spojrzał jej głęboko w oczy i odparł zimno.

– Zła odpowiedź.
– Ałłłł… – syknęła czując jego dłoń w swych wlosach czując jak przyciąga ją do siebie. – boliiiii… – piszczała marszcząc czoło, dłonie zaciskając na jego nodze, wbijając w nią paznokcie.
– Słuchaj mała! – syknął przez zaciśnięte zęby i odciągnął ją od siebie by móc użyć drugiej ręki. Uderzył ją wierzchem dłoni w policzek. – zadałem pytanie…
– K-Kaseinea… – wydusiła z siebie zaciskając powieki ze strachu, ledwie uciekła od Niego, a już udało jej się wpaść w sidła, to napewno jeden z jego ludzi napewno śledzili ja, napewno wiedzieli, że będzie szukała schornienia w jakimś większym mieście była o tym przekonana.
– O widzisz.. trzeba było tak od razu. – uśmiechnął się lekko, bardzo dziwnie swoją drogą. Jego uścisk zelżał aż puścił ją całkowicie. Zsunął z ramion swój elegancki płaszcz i zarzucił go na ramiona dziewczyny. Niespodziewała się z jego strony takowej reakcji, zmieszała się zupełnie nie wiedząc czego oczekiwać dalej.

– Chcesz coś zjeść? Wykąpać się? Choć ze mną… jeśli nie, zatrzymaj płaszcz mam takich setki. – nie czekając na jej odpowiedz odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie kierując się w stronę ulicy królewskiej. Miała więc do wyboru spędzić noc na zimnej ulicy, gdzie zaraz spaść może deszcz czy też zaufać mu, wszak był do Niego podobny, a On… przecież Go kochała, przecież Mu ufała… nie miała większego wyboru, decyzja zapadła nim jeszcze zdołała sobie ją uświadomić. Mężczyzna nie odwracając się nawet szedł sobie spokojnie w stronę swojego pałacu, ruszyła spokojnie za nim niepewnie stawiająć kroki na brukowanej posadzce. Wiedziała iż wie, że pójdzie za nim, że idzie… Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem słysząc iż idzie za nim. Wzruszył ramionami idąc tak by nadążała. Minął kilka ulicy przeszedł przez kilka zaułków aż wszedł na chodni ulicy królewskiej widać było po jakości chodnika. Piękne ciosane płty marmurowe… Po paru minutach stanął przed bramą pałacu. Odwrócił głowę w jej stronę czekając aż podejdzie. Kobieta obserwowała go bacznie wciąż podążając za nim, bardziej swe spojrzenie skupiała na mężczyźnie niż na okolicy jaką przemierza, nawet pod stopy nie patrzyła przez co nie raz cieszę przerywało chlupnięcie wody w kałuży. Gdy zatrzymał się ona stanęła krok za nim drżąc niepewnie od chłodnego wiatru. Spojrzał na ogromny pałac dłoń swą położył na jej plecach i lekko pchnął by ruszyła z nim. Dwoje strażników ukłoniło się mężczyźnie, a lokaj otworzył masywne drzwi. Dziewczyna nawet nie zdążyła się przyjrzeć wnętrzu gdy oboje znaleźli się w jego komnacie. Wtedy zdjął z niej płaszcz.

– Przed sobą masz łazienkę, umyj się.

Powiodła wzrokiem po komnacie, troche żałowała, że tak szybko przekroczyli pomieszczenia w drodze do jego komnaty, bo nie zdążyła napcieszyć się przepychem jaki panował w pałacu, do którego trafiła.
– Yhym… tak… – skierowała powoli kroki w swych przemoczonych butach ku wskazanym przez mężczyznę drzwiom. Niecierpliwie jednak złapał ją za rękę i zaprowadził do łazienki gdzie już czekała wanna pełna gorącej wody.
– Umyj się Kaseineo. – szepnął i wyszedł. Słychać było dźwięk dzwonka, zapewne wzywał służbę. Kobieta tymczasem zsunęła z siebie stare ubrania zaciągając się aromatem olejków unoszącym się w powietrzu łaźni, poczuła błogość ją ogarniajacą, Zanużyła się w gorącej wodzie, która czule koiła jej ciało. Wsłuchiwała się w dźwięki dochodzące zza drzwi, w komnacie było słychać jego krzyk i uderzenie, zapewne w policzek, poczym szybkie kroki i płacz kobiety na korytarzu, zapewne słuzącej. Wszedł bez pukania do łazienki i usiadł na oparciu wanny naprzeciw niej.
– Kolacja gotowa.

Wystraszyło ją jego nagłe pojawienie się w łazience, zakryła dłońmi swe ciało nie chcąc by dostrzegł cokolwiek. Szeroko otwarte oczy zdradzały przerażenie, falujące piersi świadczyły o szybkim, nierównym oddechu. Mężczyzna z dziwnie stoickim spokojem nachylił się i złapał jej dłonie. Siłą rozchylił na boki odsłaniając tym nagie ciało kobiety. Chwilę się mu przyglądał, musnął nawet opuszkiem palca jej pierś poczym puścił jej ręce.
– Piękna jesteś gdy czysta…

Oczy kobiety zaszkliły się, dopiero teraz uświadomiła sobie, że to nie jest żaden Jego człowiek, gdyby tak było nie patrzałby, nie dotykał by jej, chyba, że On już jej nie chce, już nie pragnie i oddał jej ciało swym ludziom. Zadrżała mimo tego, że woda w wannie była gorąca i przyjemna. Odwróciła wzrok prawie zamierajac gdy dotknął jej piersi. Przejechał palcem delikatnie po jej policzku. Uśmiechnął się i uklęknął przy wannie opierając na niej dłonie. Otworzyła oczy i spojrzała na niego ponownie, w jej oczach czaił się wszechogarniający brak zrozumienia.

– Chcesz czegoś ode mnie…? – zasłoniła się znów dłońmi gdy tylko poczuła, że jego uścisk na nich zelżał.
– Chce byś tu pracowała. Jako moja służka dziewczynko. – usiadł znów na brzegu wanny… założył noge na noge i patrzył na drzwi jakby znudziła go naga kobieta.
– Nie boisz się, że Ciebie okradnę i ucieknę…? – spytała ze zdziwieniem choć wiedziała już jedno, na tę propozycję napewno przystąpi.
– Nie boisz się, że Cię zabije wcześniej brutalnie gwałcąc i torturując na żywca? – uniósł brwi spoglądając na kobietę.
– Mmmmmmmmmmmm… – zadrwiła sobie z jego słów udając, że takowa perspektywa jej się podoba. Był to błąd odwrócił się szybko w jej stronę i uderzył wierzchem dłoni w jej policzek.
– Nie drwij ze mnie dziecko. – syknął. Zmrużyła powieki krzywiąc się z bólu, nic nie powiedziała odwróciła jedynie twarz czując jak piecze ją napewno czerwony już od uderzenia policzek.
– Wymagam szacunku, bezwględnie tego wymagam. – mruknął podnosząc się. – umyj się i przyjdź na kolację. – odparł przez ramię i wyszedł z łazienki zamykając za sobą drzwi. Wzdrygnęła się gdy powiało chłodem, zupełnie przestała czuć w tej chwili ciepło wody, powiodła za nim spojrzeniem gdy zamknął za sobą drzwi zaczęła myć się dokładnie snując w głowie różne plany.

On w tym czasie zasiadł przy biurku… chwilę pomyślał o nowym nabytku poczym zabrał się za wypełnianie dokumentów. Po niedługiej chwili drzwi łazienki otworzyły się ze skrzypem, kobieta owinięta w ręcznik wyszła z pomieszczenia wypełnionego ciepłym, wilgotnym, pełnym pary powietrzem. Stanęła niepewnie tuż za drzwiami. Odsunął się wraz w fotelem mierząc kobietę spojrzeniem.

– Podejdź do mnie. – rzekł tonem nie znoszącym sprzeciwu. Podeszła więc posłusznie do fotela, na którym siedział otwierając szeroko oczy nie wiedząc czego się spodziewać. Złapał za połowy ręcznika, uniósł głowę patrząc jej w oczy lekko surowym wzrokiem. Zapewne chciał go z niej zciągnąć. Czekał na przyzwolenie.
– Ale po… co…? – wydusiła domyślając się skąd te gesty i to spojrzenie, a raczej w jakim zamiarze.
– Rób co mówię. – warknął za nią ze złości marszcząc brwi. – chce Cię zobaczyć.

Westchnęła ciężko opuszczając ręcznik, osunął się na podłogę odsłaniając nagie ciało kobiety, sutki sterczały albo z podniecenia, albo ze strachu i chłodu jaki ją ogarnął. Spoglądała nań pytająco. Obejrzał kobietę dokładnie ale zupełnie nie tak jak ogląda napalony mężczyzna swoją kochankę. On ją wyraźnie mierzył spojrzeniem. Dotknął pośladków, bioder. Zmierzył piersi. Z uśmiechem trącił palcami oba sutki wkoncu odpowiedział.

– W szafie tej po prawej od drzwi znajdziesz ubrania wraz z bielizną.
Jeszcze bardziej ją to zdziwiło, ale skinęła głową i posłusznie skierowała się ku szafie sprawdzając jej zawartość. On w tym czacie zupełnie nie zwracając na nią uwagi położył na biurku tacę z kolacją. Chlebem, masłem, sztućcami jak i szynką. Obok stał kubek gorącej herbaty. Wrócił na swoje miejsce wcześniej odsuwając fotel naprzeciwko niego. Nie była przekonana czy i co powinna na siebie założyć, jakoś stroje służki nie podobały jej się tak bardzo, gdy je przeglądała przeszło jej przez myśl wspomnienie chwili gdy siedziała w łazience, lament kobiety uderzonej przez niego, serce zabiło mocniej, może nie powinna jednak przyjmować tej oferty? Spojrzała na niego pytająco.

– Zakładaj co chcesz. co Ci się podoba. – odpowiedział czując na sobie jej wzrok lecz nie podnosząc głowy znad dokumentów. Wyciągnęła więc z szafy ciemną sukienkę prawie do kolan, więc nie za krótką, i zabudowaną tak, że prawie nie odsłaniała dekoltu. Z szuflady wyciągnęła koronkowe majtki i ubrana podeszła do biurka. Uniosła niepewnie brwi stając przy nim. Wstał był od niej o ponad głowę wyższy… chwile się przeglądał badając to co wybrała poczym poprawił w paru miejscach ułożenie sukni także na piersiach.

– Musisz wyglądać jak kobieta. – usiadł uniósł sukienke od dołu by zobaczyć jej majtki i wskazał gestem dłoni drugi fotel. – zjedz coś.
– A nie wyglądam jak kobieta? – spojrzała ze zdziwieniem, wcześniej wydawało jej się, że niczego jej nie brak, obeszła biurko i usiadła na fotelu spoglądając z apetytem na pełny talerz.
– Gdy Cię spotkałem wyglądałaś jak szmata teraz masz wyglądać jak ktoś kto mi służy czyli z klasą. Mało mnie obchodzi jakie masz piersi i czy pośladki jędrne. – mruknął wzruszając ramionami. Spojrzał na swoje upiłowane paznokcie, szepnął kilka słów i paznokieć palca wskazującego zaczął się wydłżać w szpon. Zamoczył go w artamencie i złożył misterny podpis na dokumencie. Kobieta uśmiechnęła się dziwnie gdy wspomniał, że mało go obchodzi jakie ma piersi i pośladki, zupełnie jakby nie wierzyła w jego słowa.
– Tak… oczywiście… – skwitowała je po chwili i podmuchała w zawartość kubka z herbatą. – nie wydaje Ci się, że to paradoks? Gotujemy wodę, po to by herbata była gorąca, a jak już jest gorąca dmuchamy, by ją ostudzić… – albo chciała rozładować napięcie, albo naprawde wydawało jej się, że takie zwyczajne rozmowy będą im służyć.
– Nie to nie paradoks. To proste. Woda musi być gorąca tylko poto by zaparzyć herbatę. – odparł pewnie wzruszając ramionami. Łokcie oprał na blacie i wsparł na dłoniach głowę. Przyglądał się kobiecie. – bez takich tekstów mi tu. Bo mogę być miły, a mogę być też nie miły dla Ciebie.

Odpowiedziała mu tym samym, z każdą chwilą coraz to odważniejszym spojrzeniem, może to dzięki temu, że dzieli ich biurko? Ułamała kawałek chleba.
– Bez jakich tekstów, i dlaczego miałbyś być dla mnie nie miły…?
– Nie denerwuj mnie dziecko… – warknął marszcząc brwi. – bo chyba nie wiesz gdzie jest Twoje miejsce, szacunku wymagam. – zacisnął pięści aż mu knykcie zbielały.
– Ale czy ja szacunku Ci nie okazuję Panie… – przekrzywiła głowę lekko wkładając kawałek chleba do swych ust, uśmiechnęła się przy tym kusząco.
– Nie widze byś mi go okazywała. Więc pokaż. – wymawiając ostatnie słowa nachylił się nad biurkiem w jej stronę. Uśmiechał się przy tym złośliwie bardzo pewny swego, że kobieta mu się od początku nauczyć czym jest służba.
– Jak? – spytała spuszczając wzrok na usta mężczyzny przygryzła lekko wargę gdy przełknęła chleb, podobaly jej się.
– Jak służka dziewczynko, jak ta kim jesteś. – splótł dłonie na biurku będąc już pewien, że długo mu zajmie tresura tej dziewczyny. Ale czego się nie robi dla sztuki. Nachylił się jeszcze bardziej. – no dalej. – zamruczał uwodzicielsko. Zamarła prawie na chwilę jego słowa ledwie do niej dotarły, gdzieś zatraciło się wspomnienie Jego i ta seria podobieństw między jej nowym… „Panem”? Nachyliła się ku niemu, poczuł gorący, nierówny oddech kobiety na swym policzku i jej usta nieznacznie dotykające jego warg, oczy miała przymknięte, jakgdyby bała sie, że gdy je otowrzy jego już nie będzie. Odsunął się gwałtownie i uderzył ją w policzek.

– Za dużo sobie pozwalasz. Kazałem Ci pokazać kim jesteś, nie kazałem Ci sprawiać sobie przyjemności. – krzyknął uderzając zaciśniętą pięścią w stół. Odsunęła się zakrywając piekący ją policzek dłonią, szeroko otwarte oczy błyszczały od napierających na nie łez wpatrywała się w niego niewiele rozumiejąc. Znów się nachylił nad biurkiem… odsunął jej dłoń i swoją przyłożył do jej policzka czule go gładząc.
– Podoba Ci się tak mała? – uniósł brwi pytając ciepło.
– Czy mi się podoba…? – wyszeptała ze zdziwieniem początkowo z zamiarem odsunięcia się od jego dłoni.
– Czy podoba Ci się ciepło bijące odemnie. Czy podobam się tobie. Czy podoba Ci się mój dotyk, mój głos, moje spojrzenie, które patrzy na Ciebie jak byś nie zasługiwała na miano kobiety? – odparł bardzo spokojnie, ciepło dalej gładząc jej policzek. Przymknęła na moment oczy przypominając sobie Jego pierwsze słowa do niej skierowane, przełknęła głośno ślinę i otwierając je skinęła twierdząco głową.

– Mhm…
– Jak się nazywa tak kobieta, którą jesteś? – spytał podnosząc się z fotela. Obszedł biurko i stanął za jej plecami opierając dłonie o fotel.
– Nie rozumiem… – uniosła główę w górę tak by widzieć go, dziwnie się zachowywał, bała się… najzwyczajniej w świecie się bała, nawet głód jej minął.
– Jak nazywa się kobieta, która nie zasługuje by być kobietą. Jak się nazywać powinnaś…? – spytał jeszcze raz powoli, starając się ją uspokoić. Dłoń położył na jej głowię, głaskał ją.
– Nie wiem… – pokiwała przecząco głową bojąc się jego dłoni głaszczącej jej głowę.
– Chcesz tu zostać? Spać przy mnie? Być blisko mnie? – przyklęknął obok niej, palcami przeczesywał jej włosy.

Właściwie co miała powiedzieć? Nie była pewna, z jednej niewoli dopiero uciekła, a już trafiła w drugą i to jeszcze tak podobną do tamtej. Czuła przywiązanie i potrzebę, pragnęła jej, choć jakaś cząstka niej krzyczała by uciekła, spojrzała mu w oczy.
– Chyba tak…

Ostatni raz przejechał palcem po policzku dając jej tę odrobinę ciepła po czym wstał i znów usiadł w fotelu. – jedz. – rzucił zagłębiając się ponownie w dokumenty.
– Jakoś chyba nie jestem już głoda… – odparła podkulając nogi pod siebie na fotelu w dłoniach trzymając jedynie kubek pełny jeszcze ciepłej herbaty.
– Jesteś suką i jak sukę Cię będę traktował. Uważaj na swoje zachowanie wobec mnie, bo to pierwsze i ostatnie ostrzeżenie z mojej strony potem będą kary. – uniósł głowę spoglądając na kobietę. – jasno się wyraziłem?
– Ależ oczywiście… – troche zbywający mógł zdawać się ton jej głosu, zamoczyła usta w ciepłej herbacie spuszczając z niego wzrok, poprawiła się natomiast wygodniej w fotelu.
– Naciesz się swobodą Kas. Od jutra już jej nie będziesz miała. – spojrzał na nią tak jakby dawał jej do zrozumienia, że to właśnie o fotel chodzi.
– Swobodą? – ponowna odległość biurka między nimi znów dawała jej nieco swobody, zatrzymała usta na krawędzi kubka i przyglądała mu się z ciekawością. Westchnął lekko układając pergaminy na kupce. Zmarszczył brwi mocno, stworzyły one zupełnie prostą linię.

Na twarz spadło mu kilka kosmyków blond włosów.
– W szufladzie po twojej stronie jest chudziutki kijek bambusowy. Wyciągnij go.
Odstawiła kubek na blat biurka oblizując językiem usta, dłonią sięgnęła ku szufladzie, o której mówił otwrzyła ją i wyciągnęła kijek. Przejechała palcami drugiej dłoni po nim mrużąc oczy, kąciki jej ust lekko ku górze się uniosły, jednakże zdawało się iż walczy z … z uśmiechem.
– Odsuń się wraz z fotelem od biurka, podciągnij sukienkę i smagnij się sama po udach. Jeśli będzie za słabo każę Ci robić to aż do skutku. – Wstał i podszedł do niej przeczesując długie włosy palcami.
– Cooo-o?! – Otworzyła szeroko oczy kiwiąc nieznacznie, przecząco głową. – Zwariowałeś chyba…!
Stanął obok niej i złożył dłonie na piersi.
– Właśnie zarobiłaś pięć uderzeń ode mnie. Każda zwłoka to dodatkowe uderzenia.
– Chyba nie mówisz poważnie…?! – Wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczyma, usta też miała rozchylone jakby w pół słowa.
– Suka jest od tego by mnie słuchać. Kolejne pięć uderzeń. – Odparł zupełnie spokojnie nie przejęty całą sytuacją. Ona tymczasem nie mogła uwierzyć w to co do niej mówił, kiwała głową przecząco bezwiednie schodząc z fotela i odsuwając go od biurka. Uklęła przed nim gdy stał w odpowiednim miejscu i niepewnie uniosła kraniec sukienki ku górze. Smagnęła się kijkiem nieznacznie powyżej zgięcia kolan. Piekący ból sprawił, że skrzywiła się w paskudnym grymasie powstrzymując łzy.

– To mnie nie zadowala, mocniej. – Jego głos stał się nad wyraz chłodny. Patrzył jej cały czas w oczy nie ruszając się z miejsca. Zamachnęła się i nieco mocniej uderzyła kawałkiem bambusa. Na skórze pozostał czerwony ślad piekący niemiłosiernie.
– Boliiii… – Załkała.
– Mocniej. – Rozkazał głaszcząc ją po głowie. Spróbowała więc raz jeszcze. Dłoń jej drżała, łzy płyęły po policzku… odruchowo wychamowała, nie była w stanie uderzyć siebie mocniej, poczuła ból wspomnień pragnienia z niechęcią zmieszanego gdy to On ją karcił.
– A teraz powiedz za co dostałaś kare. Jeśli się pomylisz uderzysz siebie jeszcze raz. – Powiedział mijając ją, usiadł w jej fotelu zakładając nogę na nogę.
– Nie wiem… naprawde nie wiem… – Wydusila drżącym głosem przesyconym lamentem bólu.
– Uderz i pomyśl jeszcze raz. Powiedz, o co prosiłem, a nie posłuchałaś. – Jego usta wykrzywiły się w szyderczym uśmiechu. Pokiwała przecząco głową upuszczając kijek z drżącej dłoni na podłogę.
– Nie wiem… naprawde…
– Brak szacunku. Uważasz się za kobietę, którą nie jesteś! – Krzyknął na nią uderzając mocno wierzchem dłoni w jej policzek.
– Nie uważam się za kobietę… – Pokiwała przecząco głową, włosy przylepiały się do jej twarzy wilgotne od płynących po policzku łez. Nachylił się nad nią patrząc jej głęboko w oczy.
– A kim jesteś?
– Suką Panie… suką… – Wydusiła z siebie przymykając oczy, czuła palący ból na udach i piekący od kolejnego uderzenia policzek.
– Przeproś mnie więc ładnie, bardzo ładnie jak na sukę przystało, a może Ci podaruje te dziesięć uderzeń za zwłokę. – Usadowił się wygodnie w fotelu patrząc na nią wręcz brzydzącym się kobiety spojrzeniem i czekał. Uklękła przed nim sięgając dłońmi do jego pasa, by zsunąć jego spodnie, by uwolnić jego męskość… jej Pan zawsze tego chciał, tym witała, tym przepraszała, tylko to w tej chwili przyszło jej do głowy. Znów uderzył ją w policzek.
– Kazałem Ci przepraszać, a nie robić sobie przyjemność suko! – Krzyknął. – Wysil się bardziej.

Odsunęła się od niego kuląc na podłodze, nic już nie rozumiała.
– Przepraszam… – Wyłkała wpadając w rozpaczliwy płacz.
– Pieszczenie mnie to nagroda dla Ciebie zrozum to… – Szepnął klękając obok niej. Podniósł ją z ziemi i przytulił. Drżała w jego ramionach jak gdyby wciąż bojąc się co uczyni dalej…?
– Moja sunia… już dobrze nie płacz, jestem tu… spokojnie. – Gładził ją po plecach szepcząc do ucha, chąc ją uspokoić. Tulił ją w swych ramionach, a ona nie rozumiała skąd taka zmiana w jego podejściu, bała się że będzie jak z pocałunkiem, za chwile znów sprawi jej ból, nim ona zdoła się nacieszyć tą bliskością, odgoniła jednak te myśli. Nie-e, nie ważne czy rozumiała, waźna była ta chwila, serce waliło jej jak oszalałe, z pewnością mógł to poczuć.
– Już dobrze suniu, spokojnie maleńka. Bądź grzeczna. – Tulił ją mocno szeptając czule do ucha. Podniósł się z ziemi biorąc kobietę na ręce. Podszedł do swego wielkiego łoża i położył ją tam delikatnie. Oczy miała wciąż zamknięte, bała się, że jeśli je otworzy wszystko pryśnie, zwinęła się w kłębek na pościeli drżąc wciąż. On tymczasem uśmiechnął się widząc wyraźną zmianę w jej zachowaniu od chwili gdy tu się pojawiła. Położył się na boku obok niej i nie przestawał ją głaskać jak chłopiec który dostał nowego szczeniaczka.

Powoli, z każdą chwilą trwania jego czułości serce kobiety przestawło bić szybko i nierówno, oddech się uspokajał, łzy na policzku zastygały.
– Powiedz mi czego od Ciebie oczekuję i jaka masz być? – Spytał kładąc głowę na łóżku i wpatrując się w nią. Wciąż nie otwierała oczu, to że się uspokoiła wcale nie znaczyło, że przestała się bać, wtulila twarz w pościel.
– Szacunku… posłuszna… – Wyszeptała.
– Grzeczna sunia…- Przytulił ją mocno i pocałował czule w czoło, na moment otworzyła oczy, by zaraz szybko znow je zamknać, skulila sie bardziej oddychajac juz powoli, spokojnie.
– Zrób mi miejsce, chce się położyć. – Odparł podnosząc się i rozbierając. Odsunęła się na bok łóżka robiąc mu miejsce, przez chwilę wpatrywała się w niego swymi błyszczącymi oczyma, nieco przekrwionymi od łez. Marynarka i koszula po chwili opadły na ziemie odsłaniając jego lekko umięśniony tors. Spodnie zsuneły się na ziemie ukazując wypchane bokserki. Aż wkońcu i je zdjął… jego członek stał dumnie lecz on wogóle na to nie zwracał uwagi, nagi podszedł do łóżka i odrzucił kołdrę by móc się położyć. Odsunęła się jeszcze bardziej by zrobić mu miejsce, spóściła wzrok choć widok jaki się przed nią rozpościerał sprawił, że prawie zapomniała o cierpieniu jakie przed chwilą przechodziła. Oblizała nerwowo usta. Dostrzegł tę jej reakcję, położył się w łóżku, ale nie przykrył się przez co dalej mogła go oglądać.

– Patrz jak chcesz. – Po jego słowach uświadomiła sobie, że widział każdą jej reakcję, a mimo skrępowania, mimo ból i łez czuła zbierającą się między udami wilgoć, czuła ogarniające ją podniecenie.
– Patrz na moje ciało… poznaj nowego Pana, naucz się mojego ciała suniu. – Szepnął splatając ręce pod głową wystawiając się na jej widok. Słowa te sprawiły, że nieśmiało przesunęła się bliżej niego wyciągając swą dłoń ku jego dłoniom splecionym za głową. Zamknął oczy.. spokojnie oddychając czekał na jej gest. Uniosła się lekko opuszkami palcy przejeżdżając od łokcia ku ramieniu przez tors. Przygryzła niepewnie wargę przyglądając mu się badawczo.

– I jak suko? co czujesz? – Nagle otworzył oczy przypatrując się zarówno jej ruchom jak i jej twarzy. Prawie odskoczyła od niego tak ją przestraszył, gwałtownie cofnęła dłoń i znów się położyła nic nie mówiąc.
– Widzę to w Twoich oczach pragniesz mnie… chcesz dotykać, dotykaj więc. – Znów zamknął oczy i zamruczał cicho.
– I nie uderzysz mnie…? – Wyszeptała niepewnie nie zmieniając pozycji.
– Dotykaj… – Szepnął. – Pragniesz mnie
Znów się uniosła, tym razem nieco śmielej dłońmi dotknęła jego ciała, przysunęła się bliżej, nachyliła i poczuł na swej skórze jej ciepły, drżący oddech.
– Czyżby suka pragnęła swojego pana? – Zamruczał pod wpływem przeszywającego go dreszczy. Nie odpowiedziała, jej dłonie z coraz to większym głodem pieściły jego ciało, ostrożnie dotknęła językiem jego skóry by później pieścić nim sutek gdy dłoń jej jedna w kierunku prężącej się dumnie męskości sunęła.
– O niego musisz poprosić jeśli chcesz go dotknąć… – Znów zamruczał przeciągając się na łóżku. Dłonie swe zacisnął na pościeli. Nic nie odpowiedziała zupełnie pochłonięta smakowaniem jego ciała. Jej język i usta nie mogły nasycić się pieszczotą, opuszczkami palcy dotknęła jego członka drżąc przy tym z podniecenia. Uniósł swe biodra jakby wsuwając członka w jej dłoń. Jęknął przy tym głośno. Poczęła pieścić go mocniej palcami zsuwając się coraz niżej na łóżku przy tym językiem wciąż wodząc po jego ciele.
– Tak… – Jęknął spinając całe ciało z rozkoszy jaką mu sprawiała. Otworzył oczy patrząc jak to robi. Zsunęła się jeszcze niżej poczuł jej język wodzący po okolicy pępka, pachwin, dłonią ujęła mocniej jego członka i znów uniosła się tym razem wodząc po główce jego swym językiem.

– Przyzwyczaj się, bo jedynym mężczyzną w Twym życiu od dziś jestem ja. – Zamruczał gdy co chwila przeszywały go nowe dreszcze rozkoszy. Nie chciała innego więc niepotrzebnie zwrócił się do niej tymi słowami, nie odpowiedziała zupełnie pochłonięta całowaniem zmysłowo jego członka od główki do nasady, od nasady do główki, początkowo zupełnie delikatnie, ledwie wyczuwalnie z każdą chwilą jednak coraz intensywniej, mocniej, namiętniej…

– Należysz do mnie moja suniu… – Wyjęczał spinając całe ciało i co chwile rozluźniając. Było mu dobrze w jej ustach, podobało mu się widocznie jak go pieściła. Zacisnęła jedną dłoń na jego udzie delikatnie drażniąc je paznokciami tymczasem członek jego znikał w jej ustach coraz to głębiej i szybciej, ssała go zapamiętale. Jego ciało wykrzywiło się w spazmie rozkoszy, powoli czuł, że dochodzi. Jego jęk powoli przeradzał się w krzyk. Czując jak reaguje nie przestawała ani na chwilę, wręcz jeszcze bardziej się starała, jeszcze więcej chciała dać mu z siebie, niczego nie pragnęła jak tylko poczuć, że doszedł.

– Suka słucha swego Pana… Suka spełnia życzenia swojego Pana! – Wręcz krzyczał gdy dostał ograzmu, a fala rozkoszy przetoczyła się przez jego ciało wyrzucając z członka spermę wprost do ust niewolnicy. – Suka nie ma pragnień, jej największym szczęściem jest zadowolenia jej Pana! – Recytował dalej powoli się uspokajając. – Suka jest posłuszna!
Ją również przeszedł dreszcz gdy poczuła, że Pan dochodzi, przełknęła całą spermę calując delikatnie jego członka, uścisk dłoni jej na jego udzie zelżał, spojrzała na jego twarz, słyszała już kiedyś te słowa, które wymówił, słyszała i wierzyła w nie… teraz już wiedziała, że takie właśnie jest jej powołanie, że wcale nie powinna była uciekać. Gdy jego oddech się uspokoił przewrócił się na bok w jej stronę. Przykrył się pościelą i złożył ręce pod głową, zamkną oczy. Na wpół leżała tuż przy nim, ułożyła głowę na jego boku oddychając spokojnie.

– Śpij. – Szepnął kładąc swą dłoń na jej policzku. Przymknęła powieki i tuląc ni to siebie do niego, ni jego do siebie zasnęła. Gładził ją po policzku pieszcząc palcami skórę kobiety aż wkońcu zasnął.
Mężczyzna obudził się i przeciągnął na łóżku głośno ziewając. Spojrzał na skuloną obok niego kobietę… usmiechnął się pod nosem złapał ją za ramię i potrząsnął lekko.
– Śniadanie.
Niechętnie się wybudziła otwierając zaspane oczy, przetarła je dłonią unosząc kąciki ust ni to w uśmiechu ni niewyraźnym grymasie.
– Hmm…? – Mruknęła coś pytająco wyrwana z głębokiego snu.
– Zrób mi śniadanie natychmiast i przynieś mi je na kolanach jak na sukę przystało. – Rozkazał przecierając oczy. Podniósł się powoli i usiadł na łóżku. Przez dobrą chwilę nie wiedziała co tak do końca on od niej chce, przecież ma mase służby w domu i… i no właśnie, przecież miała być jedną z pracujących u niego dziewek. Zsunęła się leniwie z łóżka i rozejrzała po pokoju. Fajnie… tylko gdzie jest kuchnia…? Skierowała swe kroki do drzwi, którymi wczoraj weszli do sypialni. Odprowadził ją wzrokiem do drzwi poczym spojrzał na swojego członka. Dotknął go dłonią… chwile pomasował, a gdy poczuł przyjemny dreszczyk przestał. Nagi podszedł do szafki nocnej, zabrał złoty grzebień i znów usiadł na łóżku przeczesując swoje włosy. Kobieta tymczasem wyszła z sypialni i rozejrzała się po korytarzu, miała cichą nadzieję, że spotka kogoś z obsługi i dowie się gdzie kuchnia, nie chciała go zawieść, baaa chciała zabłysnąć pierwszym razem. Prawie jak na życzenie natknęła się na służąca, na oko 40-letnią kobietę. Lared w tym czasie śpiewając pod nosem rubaszne piosenki skończył się czesać i ubrał tylko jedwabną koszulę na siebie.

– Pani… muszę zrobić śniadanie dla Pana… nie bardzo tylko wiem gdzie i co on lubi…? – Wlepiła w kobietę pytający wzrok zupełnie nie zwracając uwagi na to, że ma pogiętą sukienkę, w której przecież spała, a na policzku i ustach zaschnięte resztki jego spermy.
– Ah tak… nowa… – Mruknęła pod nosem grubsza kobieta i ruszyła po schodach na dół każąc jej gestem dłoni iść za sobą. Przechodząc przez wielką salę balową udekorowaną gobelinami przedstawiającymi różne czasy Fallathanu i złotymi żyrandolami weszły do kuchni. Jak wszystko w pałacu kuchnia też była ogromna, było w niej z dwadzieścia osób, ale tylko parę coś robiło. Reszta siedziała i rozmawiała. Zmierzyli nowy nabytek Lareda wzrokiem, ale po chwili zajęli się sobą jakby nie było to nic niezwykłego.
– Tu znajdziesz wszystko co Ci potrzeba, do jedzenia sama coś wybierz. Do picia kawę z mlekiem. – Odpowiedziała kobieta i zniknęła gdzieś w jednej chwili. Kase zmierzyła z przerażeniem ogrom kuchni zupełnie nie zwracając uwagi na chwilowe spojrzenie jakim uraczyli ją pracownicy Lareda. Gdy kobieta zniknęła gdzieś nim jeszcze zdołała zadać jej ostatnie pytanie westchnęła ciężko poprawiając dłońmi włosy, dopiero teraz sobie uświadomiła jak beznadziejnie musi wyglądać, rozczesała palcami pozlepiane włosy.

– Powiecie mi co… co on lubi jeść? – Cichym głosem, zupełnie niepewnie spytała spoglądając prosząco na wszystkich.
– Zrób co chcesz, dla niego liczy się inwencja służącej. – Burknął któryś z mężczyzn grający właśnie z towarzyszami w kości.
– Powiecie mi więc gdzie co jest? – Odpowiedź mężczyzny nie bardzo ją podniosła na duchu, ale też i nie liczyła, że nagle zapałają do niej wielką sympatią i może jeszcze zrobią to śniadanie za nią.

– Spiżarnia po lewej, a piece po prawej. Wiesz już wszystko. – Wywrócił oczyma i zaklął sierczyście przegrywając kolejny raz. Kobieta pokiwała głową wykrzywiając usta w jakimś grymasie pełnym poirytowania, wzruszyła ramionami i skierowała swe kroki do spiżarni, swoją drogą zimna ta posadzka, będzie musiała wspomnieć o butach… Gdy weszła od razu zauważyła, że mężczyzna miał rację wszystko już wiedziała. Półki wraz z produktami były poukładane tak by wszystko łatwo można było znaleść w zależności od rodzaju produktu. Pieczywo, mięsa, warzywa, owoce itd. itd… Teraz natomiast narodził się problem co zrobić na to śniadanie, bo przecież nie zwyczajne kanapki, ani też smażyła niczego nie będzie, bo Pan czekać napewno nie chce. Spojrzała uważnie po półkach wędzone mięso, sałata, pomidory, ogórek i zioła… wróciła do kuchni i przejrzała szafki. Już nie miała ochoty pytać gdzie co się znajduje, pokroiła składniki w drobną kosteczkę, misę wyłożyła liśćmi sałaty, na koniec przyprawiła odpowiednio ziołami swą sałatkę. Z kawą też nie miała problemu 'kawa z mlekiem’ wspomniały jej się słowa kobiety… ciekawe ile tego mleka? 2/3 kawy 1/3 mleka. Ustawiła wszystko na tacy, wyjęła kilka pajd chleba i ruszyła znów do sypialni uważając by nie potknąć się z tym wszystkim. Stopą odsunęła przymknięte drzwi i spojrzała na niego stojąc w progu. Stał przed lustrem znów się czesząc gdy dojrzał ją w odbiciu zmarszczył wściekle brwi.

– Co mówiłem suko!? Na kolanach miało być! – Ryknął odwracając się w jej stronę. Otowrzyła szerzej oczy, dopiero wtedy przypomniały jej się jego słowa, tak była zaaferowana, że zupełnie zapomniała. Jak tu teraz klęknąć żeby nie rozlać… postawiła tacę na stojącej tuż przy drzwiach szafce, uklękła posłusznie i znów wzięła ją w dłonie.
– Przepraszam… – Szepnęła cichutko, prawie skamląco.
– Połóż śniadanie na biurku i przypełzaj tu do moich stóp mnie przeprosić suko natychmiast! – Krzyknął wyraźnie zdenerwowany, że nie potrafiła wykonać tak prostego zadani. Po części także zły na siebie, bo widać skoro zapomniała nie był dobrym Panem. Posłusznie wykonała polecenie podchodząc na kolanach do biurka, wykładzina była szorstka to też skóra na kolanach czerwieniała od otarcia, odstawiła tacę i niepewnie spojrzała na niego. „Przypełzaj tu do moich stóp” wspomniała w myśli jego słowa, niepewnie ale wciąż na czworaka podeszła ku niemu. Usiadł na łóżku tylko w koszuli, założył nogę na nogę.

– Przeproś jak na sukę przystało. – Mruknął ciekawy czy zrobi znów ten sam błąd i będzie chciała jego członka. Nie miała pojęcia co uczynić, podeszła bliżej, klęczała przed nim i chyba tak… chyba właśnie przez chwilę miała zamiar zrobić to czego jej dawny Pan od niej oczekiwał w takich chwilach, nie patrzyła mu jednak w oczy, bała się tego co w nich zobaczy, wspomnienie policzka, tamtego bólu i tamtych łez wróciło. – Przepraszam… – Jęknęła tylko na wpół rozpaczliwie bojąc się tego co ją spotka, na dywanie niedaleko biurka leżał jeszcze kijek wczoraj przez nią upuszczony z bezradności, nie chciała by znów poszedł w użycie. Nic nie powiedział, patrzył na nią bardzo chłodnym wzrokiem i podsunął jej swoją stopę pod usta. Czuła na sobie ten chłod spojrzenia, choć w głębi duszy miała nadzieję, że wcale taki wściekły i taki zły na nią nie jest. Gdy podsunął jej swą stopę już wiedziała czego od niej chce. Niepewnie pocałowała palec u nogi, później drugi. Drżała ledwo stojąc na kolanach.

– Całuj szmato, błagaj o wybaczenie! – Trochę niezgrabnie smagnął ją stopą po twarzy. Ujęła ową stopę w dłoń i poczęła nieco mocniej całować i lizać jego palce, jej wierzchnią jak i spodnią część, łzy płynęły z jej oczu. Krzyczał, a nie chciała by krzyczał.
– Tak masz mnie przeprasza… rozumiesz suniu? Zapamiętasz? – Nachylił się nad nią podnosząc jej podbrudek ręką do góry. Zacisnęła powieki nie patrząc na niego, uniósł jej podbrudek, czuła dotyk jego palcy i drżała bojąc się, że w jednej chwili ten pozornie czuły gest zamieni się w ból, kolejny ból.
– Głowa przyciśnięta do ziemi i całujesz moje stopy, tak przepraszasz suniu moja maleńka. – Szepnął czule gładząc jej policzek. Nachylił się bardziej i ucałował ją w czoło. Drgnęła pod wpływem dotyku warg jego na swym czole, nie spodziewała się… lekko uniosła kąciki ust w nieśmiałym uśmiechu, otworzyła oczy, przyglądała mu się uważnie, biła z nich radość, nieopisana radość. Ucałował ją jeszcze raz i szepnął znów tym razem aż dotykając ustami jej ucha.

– Przynieś mi suniu śniadanie. Pochwal się… – Uśmiechnął się i położył znów na łóżku. Przez moment miała ochotę podnieść się z kolan, powiodła za nim wzrokiem, i nie zrobiła tego, mógłby znów się wściec, a już było tak… tak cudownie. Zabrała tacę i położyła ją przed nim na łóżku.
– Prosze… – Szepnęła niepewnie. Przewrócił się na bok i patrząc jej głęboko w oczy zabrał z tacy filiżankę z kawą… Popił… chwile smakował kawę rozlewając ją po podniebieniu. Połknął.
– Chcesz mnie pocałować suniu? – Spojrzał na nią pokiwała twierdząco głową. Już nie pamiętała od której chwili swego pobytu w jego pałacu nie pragnęła niczego więcej jak jedynie czułego dotyku jego ust na swoich ustach.
– Chcę… – Szepnęła.

– Zasłużyłaś na nagrodę, pyszna kawa. Możesz mnie pocałować suniu. – Uśmiechnął się do niej odkładając filiżankę. Był zadowolony z niej, szybko się uczyła choć mozolnie. Uniosła się niepewnie pochylając ku niemu zbliżyła delikatnie swe usta do jego warg tak rozkosznie pachnących parzoną kawą z mlekiem, przymknęła oczy i czubkiem języka powiodła po dolnej wardze jego ust smakując je zapamiętale. Zamknął oczy i rozchylił lekko wargi pozwalając niewolnicy zabrać jej nagrodę. Początek dnia i już był z niej zadowolony, oby tak dalej. Język kobiety wsunął się w jego rozpalone usta, wargami znów jego warg dotknęła całując początkowo czule, niepewnie wręcz jak gdyby był to jej pierwszy pocałunek, dłonią lekko musnęla jego policzek całując z rosnąca namiętnością. Powoli zaczął oddawać pocałunek coraz mocniej wpijając się w jej usta. Jego język rozpoczął zabawę z nachalnym językiem suki. Dłoń kobiety pewniej ujęła jego policzek coraz śmielej i pewniej oddając się namiętnemu pocałunkowi. Przestał na chwilę całować i przygryzł jej dolną wargę do krwi po czym znów wpił się w jej usta zachłannie całując. Poczuła metaliczny smak własnej krwi sączącej się wraz z pocałunkiem, intensywnie, rozkosznie rozpalając jeszcze bardziej zmysły, krew była podniecająca doskonale o tym wiedział, palce kobiety wplotły się w jego włosy gdy wciąż i wciąż pozwalał jej delektować się tą chwilą. Odsunął ją ręką od siebie i widząc jak ją tym skrzywdził pocałował ją raz jeszcze niezwykle czule poczym kazał jej się położyć jak suka przy jego stopach.

– Powiem teraz Ci coś, a tym masz to zapamiętać, dobrze?
Położyła się przy jego nogach, czuł na nich ciepło jej drżącego ciała, spoglądała z wytęsknieniem na niego jakby nie rozumiejąc dlaczego zaprzestał pocałunku.
– Dobrze… – Szepnęła cicho.
– Przytul się suniu i grzecznie słuchaj… – Uśmiechnął się gładząc ją po włosach. – Sunia przy mnie chodzi jak sunia czyli nie na dwóch nogach. – Widząc jej przerażenie dodał. – Dostaniesz skórzane ochraniacze na kolana. Jesteś moją własnością i żaden inny mężczyzna nie może Cię dotknąć. Sunia zwraca się do mnie Panie. Grzeczna sunia dostaje nagrody.

Jej Pan nigdy taki nie był, nigdy aż tak… otworzyła szeroko oczy i usta, milczała chwilę.
– Ale jak to… nie-e… żartujesz? – Wydusiła z siebie teraz już zupełnie normalnym głosem.
– Co powiedziałaś szmato? – Zmarszczył brwi i uniósł dłoń przygotowując ją do uderzenia. Odsunęła się na koniec łóżka tak by nie być w zasięgu jego dłoni.
– Nie mówiłeś poważnie… prawda?
– Mówię poważnie suko. Jesteś moją suką i robisz co mówię. Powiedziałem mogę być miły lub nie dla mojej suni. – Podniósł się siadając na łóżku. Ona usiadła na łóżku zdala od niego i przyglądała mu się ze strachem w oczach, prawie tak samo wyrazistym jak wtedy wczoraj gdy ją tu przyprowadził. Pokiwała przecząco głową.
– Nie mówisz poważnie…
– Odpowiedz mi szczerze na pytanie. Suni czy jeśli Ci każe teraz zejść z łóżka i iść na czworaka do łazienki się umyć zrobisz to? – Spojrzał na nią w głębi zdenerwowany, ale starał się tego nie pokazywać.

– Nie-e… – Pokiwała przecząco głową wstając z łóżka, stała na dwóch nogach, zwyczajnie, pewnie, jak człowiek. Rozmasował sobie skronie… koniec z tym… zerwał się z łóżka zabrał kijek leżący przy biurku. podszedł do niej i smaglął ją z całej siły po udach. Odskoczyła gwałtownie czując jak witka uderza o delikatną jej skórę na udach i piecze straszliwie. Odsunęła się w stronę drzwi ku ścianie spoglądając z przerażeniem na to co wyczynia.
– Przestań… – Jęknęła.
– Na kolana suko! – Krzyknął i doskoczył do niej uderzając dwa razy w jej nogi. Zakryła dłońmi uszy nie chcąc słyszeć tego krzyku, piekący ból nóg zupełnie ją spraliżował, osunęła się po ścianie na kolana.
– Suka która nie słucha, stawia się, jest karana! – Krzyczał dalej coraz głośniej. A by zapamiętała to uderzył parę razy niewolnice po plecach. Potok łez spłynął po jej policzkach, spuściła głowę czując jak kolejne razy spadają na jej ciało, powinna uciekać, nie miała tylko siły, właśnie uświadomiła sobie dlaczego od Niego uciekła… kolejny raz spadł na jej plecy, zawyła z bólu jak konające zwierzę, skuliła się na podłodze, już nie klęczała, leżała zapłakana… Nagle przestał i uklęknął przy niej.

– Suka, która nie przeprasza dostaje kare.
Odsunęła się jeszcze bardziej pod ścianę, twarz wtuliła w dłonie, nie odpowiedziała ani słowem.
– Nie dajesz mi wyboru! – Krzyknął ponownie wstając… ponownie zaczynając ją bić… zacisnął powieki, bił choć nie chciał tego. Chciał przytulić ją mocno do siebie, ale nie mógł. Nie reagowała… nie chciała zareagować, już tylko łzy płynęły strumieniami, nawet się nie ruszała. Po kilku mocnych ciosach spadających na wątłe ciało kobiety, nie mogąc już dalej tego wytrzymać rzucił gdzieś kijkiem za siebie. Uklęknął, zabrał ją na ręce i podniósł z ziemi. Skuloną zaniósł na łóżko i delikatnie położył. Podszedł do biurka, otworzył szufladę i zdenerwowany nie mógł czegoś znaleść. Nie miała sił nawet by zareagować w jakikolwiek sposób, zwinęła się na łóżku płacząc i łzami zalewając pościel. Wkońcu znalazł… podbiegł do łóżka trzymając w ręku mały szklany pojemniczek. Otworzył go i zanurzył tam palce. Gdy je wyciągnął całe były w gęstej maści. Usiadł obok niej.

– Ciii suni… już dobrze… nie płacz suniu… – Starał sie ją uspokoić gładząc ręką po policzku. Drugą dłonią zaczął wcierać maść w każde miejsce gdzie uderzył. Niewolnica poczuła przyjemny chłód, jednak mimo to nadal łkała żałośnie, nim dotknął ją maścią po raz pirwszy prawie się odsunęła od niego bojąc się, że znów chce zrobić jej krzywdę.
– Ciii suni… Pan jest przy Tobie… Pan Cię kocha… – Nachylił się czule całując jej policzek. Dłonią dalej wcierał maść.
– Nie wierze Ci… – Wyłkała wtulając zalaną łzami twarz w pościel.
– Suni, nie sprzeciwiaj mi się maleńka, nie rób tego. Nie chcę Cię bić kochanie. – przytulił się do niej mocno. – Zrób to dla swojego Pana, zrób to.
Nie miała siły nic odpowiedzieć… lamentowała dalej zalewając się łzami. Podniósł ją i przytulił czule do swojej piersi.
– Ciii suniu… już dobrze… – Szeptał jednakże ona odsunęła się od niego odwracając twarz.
– Nie chcesz być moją, nie chcesz tu zostać?! Więc idź. Droga wolna. – Także się odsunął i popatrzył niewzruszny. Wstał z łóżka i udał się do łazienki. Sama nie wiedziała czego chce, przeraził ją nie na żarty, wsunęła się pod kołdrę gdy zniknął w łazience i skulona dalej płakała mimo, że już prawie ją nie bolało. Wrócił po pół godzinie… widząc, że dalej leży w łóżku położył się obok.

– Skoro zostałaś, przytul się do swojego Pana albo wyjdź i nie wracaj.
Niepewnie przysunęła się bliżej niego, objęła dłonią tak ostrożnie, że prawie jej nie czuł jakby się bała wciąż. Położył dłoń na jej plecach.
– Kim jesteś i do kogo należysz?
– Do… Ciebie… suką… – Wydusiła z siebie trzy słowa, tylko trzy słowa, a zdawało się iż sprawiło jej to ogromny wysiłek, zacisnęła kurczowo dłoń na jego boku.
– Do Ciebie Panie. Bądź grzeczna… – objął ją i przytulił mocno do siebie.
– Do Ciebie Panie… – Jęknęła poprawiając się i wtuliła mocno w niego, czuł jak nerwowo biło jej serce, aż dziw, że jeszcze nie wyskoczyło z jej młodej piersi. Głaskał ją powoli i spokojnie po plecach.
– Jestem z Ciebie dumny suniu… – Szepnął cicho. Nie odpowiedziała, może się bała cokolwiek powiedzieć…? Leżała oddychając z każdą chwilą spokojniej.
– Śpij moja suniu… odpocznij, jesteś bezpieczna. – Szeptał tuląc ją. Przymknęła oczy, powoli przestawała patrzeć na to co było, kojąca bliskość, kojący głos… usnęła.

Usnął wraz z nią, gdy zaś obudził się późnym popołudniem i otworzył oczy zapragnął posmakować ciała swojej suni. Uwolnił się więc z kurczowego uścisku w jakim jego niewolnica spała przytulona do niego… Pocałował kobietę czule w policzek i wsunął dłoń pod jej sukienkę. Chwile tylko muskał palcami zakrywające łono majtki po czym już zaczął je masować. Początkowo zdawało się jej iż śni nawspanialszy w swym życiu sens, dłoń Pana tak czule dotykająca jej naintymniejszego skarby, drgnęła i przeciągnęła się lekko poddając owej pieszczocie, wręcz nasuwając się bardziej na jego dłoń.

– Maleństwo nie śpi już… – Szepnął jej do ucha uśmiechając się. Palce jego masowały delikatnie jej wzgurek łonowy rozkoszując się jego ciepłem. – Suni się podoba to tak? – Przygryzł płatek jej ucha. Przeciągnęła się jeszcze leniwiej przygryzając wargę, lekko otworzyła oczy i spojrzała na swego Pana z rozmarzeniem, poczuł już zbierającą się na materiale majtek wilgoć świadczącą o tym jak bardzo jej dobrze. Zbliżył swoje usta do jej ust… tak blisko, że prawie czuła je na sobie, ale nie całował. Patrzył w jej oczy w dalszym ciągu powoli przejeżdżając palec po jej skarbie. Przysunęła się bliżej ku jego ustom muskając ja niepewnie swymi wargami, uda rozsunęła bardziej, by ułatwić mu dostęp, by lepiej czuć jego dotyk. Odsunął lekko głowę od niej i położył palec na jej ustach. Cały czas się w nią wpatrując zapytał. – Chciałabyś suni bym Cię zostawił i już nie wrócił? – Palec lekko tylko zagłębił się przez majtki między wargami jej szparki.

– Nie… – Szepnęła przymykając powieki gdy palec Pana lekko wsunął się między jej wargi, westchnęła ciężko i drobne dreszcze przez jej ciało przebiegły.
– Jeśli nie będziesz grzeczna wyrzucę Cię stąd i znajdę sobie inną. – Odparł zupełnie poważnie zaczynając już całą dłonią masować jej łono. Wyciągnęła dłoń ku niemu chcąc dotknąć jego policzka, gdy poczuła całą dłoń Pana na swym łonie mocniej zagryzła dolną wargę. Poczuła ból rana z porannego pocałunku jeszcze nie zagoiła się, strużka drobna krwi spłynęła po brodzie, gdy niczym kotka wiła się na łóżku pod dotykiem Pana. Nachylił się, zlizał krew poczym znów zapytał całując jej szyje.
– Co moja sunia dla mnie zrobi? – Zamruczał lekko zaciskając dłoń na jej łonie. Odchyliła głowę by swobodnie mógł jej szyję całować.

– Wszystko… – Szepnęła oddychając nierówno, biodra ku górze uniosła lekko.
– Zapominasz o Panie suniu… – Mruknął. – Jesteś pewna, że wszystko? Zdajesz sobie sprawę z tego? – Palce zaczęły błądzić po górnej krawędzi majtek co chwila wchodząc pod nie, ale zaraz uciekając i tak bez końca.
– Wszystko Panie.. – Szepnęła nie mogąc doczekać się już gdy jej dotknie, czuła roznoszące każdy skrawej jej ciała podniecenie, tak intensywne, że chciała krzyczeć…
– Chcę kawy, takiej jak wczoraj… – Zamruczał jej do ucha odsuwając dłoń od majtek. – Na kolanach… spisz się, a będzie nagroda…

Wzorkiem pełnym skargi, wręczu bólu mogłoby się wydawać spojrzała na swego Pana. 'jak to … kawy…?’ mówiło jej spojrzenie. Lecz zsunęła się z łóżka na szorstki dywan.
– Leć suniu, spraw bym był z Ciebie dumny, zasłuż na nagrodę. – Z uśmiechem na ustach ponaglał ją. Zaś sam przewróćił się na bok i czekał tak. Zniknęła za drzwiami, wciąż na kolanach, choć bolały ocierając się o dywan. Nie było jej krótką chwilę, a może całą wieczność… wróciła w dłoniach trzymając kubek parującej, aromatycznej kawy.
– Włóż palec do kawy po czym wetrzyj ją w swoją szparkę. Dopiero potem podaj mi filiżankę. – Rozkazał podpierając ręką głowę. Drugą zaś odchylił pościel na bok dając suni możliwość oglądania jego członka. Podeszła z kubkiem bliżej, tuż przed łóżko, zamoczyła w nim palec i wsunęła go pod sukienkę, za majtki delikatnie wsmarowując w swą wilgotną szparkę krople gorącego płynu, drgnęła. Podając mu kubek, wciąż przed nim klęczała, spoglądała uważnie na członka swego Pana. Zabrał filiżankę… członek napęczniał trochę, ale nie uniósł się jeszcze. Mężczyzna upił trochę kawy zamykając oczy. Rozkoszował się jej smakiem.

– Podoba Ci się on suniu?
– Bardzo… – Szepnęła czując, że całe pragnienie, które wzbudził w niej po przebudzeniu, powoli odchodziło w niepamięć.
– Możesz się do mnie przytulić. – Uśmiechnął się lekko samymi kącikami ust. Podmuchał płyn w filiżance i znów popił. Słysząc te słowa weszła niepewnie na łóżko kładąc się tuż przy nim, palcami niby zupełnie niechcący musnęła jego członka. Jakby w odpowiedzi na dotyk członek drgnął i urósł na jej oczach, skórka się zsunęła ukazując mokrą główkę. Stał teraz dumnie prężąc się przed nią.
– Patrz… ale nie dotykaj. Szepnął. Spojrzała mu w oczy prosząco, bo jak to tak się godzi taką mąskość, tak stojącą, tak… nie dotykać? Widząc te oczy uśmiechnął się tylko złośliwie i spinając mięśnie brzucha sprawił, że członek zaczął na jej oczach podskakiwać cały czas stojąc dumnie. Wyciągnęła do niego dłoń chcąc chociaż opuszkami palcy dotknąć jego męskości.

– Patrz… porządaj… błagaj… nie dotykaj. – Skarcił ją zaraz gdy wyciągnęła dłoń. Członek nie przestawał podskakiwać przed jej oczyma. Nie cofnęła dłoni, mimo że doskonale słyszała jego słowa, musnęła podskakującego członka opuszkami palcy. Odsunął się od niej na drugi skraj łóżka cały czas prezentując jej swoją męskość. Powiodła wzrokiem na jego twarz, przesunęła się bliżej niego.
– Chcesz napić się spermy? – Uniósł brwi biorąc do ręki członka. Pamiętała po pierwszej nocy ten rozkoszny smak pieszczący jej usta.
– Tak Panie… – Szepnęła zerkając to na jego twarz to na członka.
– Mogę zawołać tu jakiegoś służącego i będziesz mogła obciągnąć mu. – Odparł zakrywając się pościelą lecz nie przykrył dokładnie się, widać było główkę członka. Złapała za kraniec kołdy, spojrzała pytająco i czekała na przyzwolenie, nerwowo oblizała usta.
– Chcesz żebym zawołał mężczyznę żebyś mu obciągnęła suniu? – Spytał patrząc na nią.
– Chcę tylko Ciebie Panie… – Szepnęła lekko.
– Bardzo dobra odpowiedź… – Odsunął kołdrę ukazując członka. – To twoja nagroda.
Ułożyła się wygodnie, nie wiedział czy celowo, może sama tego nie wiedziała, lecz tuż przy jego twarzy wypięła rozkosznie swe pośladki w dłoń ujmując jego męskość i czule racząc ją pocałunkami, jak wtedy pierwszej nocy.

– Sunia chce pieszczot? – Zamruczał wpatrzony w jej jędrny tyłeczek. Pokręciła pupą na znak, że właśnie tego chce tymczasem męskość jego wsuwała się rozkosznie w jej usta coraz głębiej. Pan podciągnął jej sukienkę do góry i odrazu zaczął masował powoli jej łono przez majtki. Drugą dłonią uderzył ją w pośladki nie przestając masować. Suka jęknęła rozkosznie wytężając pieszczoty jego członka, ssąc mocno i namiętnie tak by swego Pana zadowolić. Zamknął oczy poddając się wpełni jej ustom. Przyśpieszył ruchy dłoni i delikatnie drapał jej łono. Czuła, że robi się coraz bardziej wilgotna, z każdym dotykiem roznosiła się po jej ciele rozkoszna przyjemność przez co nie mogła się skupić by równo, miarowo pieścić jego członka. Odsunął głowę kobiety od swojego członka. Rzucił ją na łóżko.

– Wypnij się do swego Pana.
Uczyniła jak sobie życzył, ułożyła twarz na miękkiej pościeli wypinając rozkosznie swój tyłeczek tuż przed nim. Przysunął się bliżej. Znów zadarł jej sukienkę w górę… uderzył kilka razy w pośladki poczym zaczął drapać jej szparkę przez majtki. Jęknęła rozkosznie kołysząc pupą i nabijając się bardziej na jego dłoń pieszczącą jej kobiecość. Jedną dłonią całą masował jej szparkę zachodząc aż do drugiej dziurki. Kciukiem drugiej dłoni dobierał się do łechtaczki także zaczynając ją masować. Rozanielona suka znów swą wargę przygryzła dłonie mocno na pościeli zaciskając, czuła przeszywającą ją rozkosz, czuła jak każdy skrawek jej ciała pulsuje z jego dotykiem. Kciukiem coraz mocniej napierał na łechtaczkę mocno ją gniotąc. palce wsunął pod majtki powoli wsuwając je w jej wnętrze. Jęczała cichutko w błogiej rozkoszy, drżała napinając każdy mięsień swego ciała. Odchylił majtki i złożył na jej kobiecości namiętny pocałunek ściskając palcami przy tym jej łechtaczkę. Krzyk pełen pożądania wydarł się z ust suki gdy Pan tak wyrafinowaną pieszczotą ją uraczył, pokręciła biodrami chcąc mocniej, i jeszcze, i więcej… Nie oderwał od niej swoich ust, całował coraz zachłanniej wysysając z niej wszystkie soki.

Wpychał język do środka. Wiła się i prężyła ledwie utrzymując się na kolanach pod wpływem doznań. Takiej czułości jeszcze jej nie ofiarował, a gdy to zrobił odchodziła od zmysłów rozszalała w pożądaniu. Nie zaprzestawał, trzymał mocno jej biodra by mu nie uciekła. Język wbijał się coraz głębiej w jej szparkę dodatkowo drażnioną przez palce. Ledwie wytrzymywała nadmiar doznań, jęczała cicho czując jak z każdą chwilą jej ciało coraz mocniej i coraz szybciej pulsuje. Trzymając ją mocno, co chwila uderzając w pośladki wręcz wgryzał się w jej szparkę. Poczuł jak przez jej ciało przebiegła fala rozkoszy, prawie osunęła się z kolan na pościel, czując jak szybko bije jej serce, jak ciało drży w ekstazie. Niczym mały piesek chłeptał wprost z jej dziurki soki językiem. Aż wreszcie przestał położył się na łóżku splatając ręce za głową czekając aż jego suka dojdzie do siebie. Przeciągała się leniwie na pościeli w myślach podsycając wspomnienia niedawno przeżywanych chwil on zaś leżał sobie spokojnie oddychając i zlizując jej wilgoć z palców. Powoli i jej oddech się uspokajał, miała przymknięte oczy i zupełnie niewinny na ustach uśmiech. Położył dłoń na jej plecach i gładził je powoli jakby od niechcenia. Mruczała rozkosznie niczym mała kotka przesuwając się na łóżku i bliżej niego kładąc.
– Chodź suniu, podziękuj ładnie. – szepnął przyciągając ją do siebie.
Przywarła swym ciałem do swego Pana ciesząc się tą bliskością, uśmiech zadowolenia pojawił się na jej ustach, zbliżyła je ku niemu by pocałować go.
– I jak suniu? – Spytał delikatnie oddając pocałunek. Objął ją ramionami przyciskając do siebie.
– Cudownie. – Szepnęła wpijając się swymi ustami w jego.
– Rozbierz się. – Nakazał lekko odsuwając ją od siebie. Posłusznie uklękła na łóżku, najpierw zdjęła sukienkę mierzwiąc przy tym włosy, które i tak już zlepione spermą były i roztargane w nieładzie. Później zsunęła majtki. Spojrzała pytająco na swego Pana.
– Chce poczuć te piersi na sobie. – Szepnął mając zamknięte oczy, nawet na nią nie patrzył. Przejechała dłońmi po swych piersiach, których sutki znów sterczały zapraszająco, schyliła się ku niemu całując agresywnie jego usta. Otworzył gwałtownie oczy i złapał ja za nadgarstki.
– Czyżby suka chciała być zerżnięta? – Uniósł brwi zerkając na jej sutki.
– Suka pragnie spełnić każde Twe żądanie. – Odparła spoglądając z wyuzdanym błyskiem w oczach.
– Błagaj jak suka o rżnięcie. – Uśmiechnął się paskudnie zrzucając ją z siebie na łóżko.

Wsunęła w swe usta wskazujący palec lewej dłoni, possała go chwilkę nie spuszczając ze swego Pana wzroku ani na sekundę, wilgotnym od śliny palcem powiodła wokół sutka swej piersi uśmiechając się wyzywająco.
– Błagam…
– Tak to możesz błagać pijaczka nie swego pana suko! – Krzyknął odwracając od niej swe spojrzenie. Położył się na skraju łóżka zdala od niej. Kusząco kręcąc pośladkami zbliżyła się do niego przygryzając wargę, pochyliła się szepcząc mu do ucha.
– Błagaaaam…
– Nie prosisz jak suka. – Mruknął pod nosem odwracając głowę. Nie zamierzała poddać się tym razem, swą czułością obudził w niej zupełnie inne pokłady emocji, zupełnie inny charakter, wsunęła dłoń pod kołdrę sięgając jego pasa, językiem zaś przejechała po krawędzi jego ucha. Znów ją odepchną marszcząc brwi.
– Tak się nie prosi.

Uklękła więc znów na łóżku dłoń swą między udami chowając, poczęła pieścić się sama wciąż w jego oczy wpatrując.
– Suka mówi gdy chce być rżnięta, suka błaga swojego Pana pełnym zdaniem. – Spojrzał i machnął dłonią na jej poczynania. Wyciągnęła dłoń z pomiędzy ud i zlizała z niej wilgoć.
– Błagam więc zerżnij mnie Panie…
– Nie suni. Ja idę spać. – Powiedział dość ciepłym tonem. Odwrócił się plecami do niej i zamknął oczy.
– Panie… – Jęknęła skamlącym tonem znów się ku niemu przysuwając.
– Tak suniu? – Mruknął nie odwracając się do niej.
– Zerżnij mnie proszę… – Szepnęła nieznacznie przysuwając się ku niemu.
– Seks to największa nagroda jaką może dostąpić suka. Nawet większa niż własna obroża. Twierdzisz, że jesteś godna tego? – Zapytał wciąż się nie odwracając.
– Nie chcę seksu, chcę byś mnie zerżnął Panie… – Szepnęła dotykając opuszkami palcy jego policzka.

– Rżnięcie, seks. Tak czy tak mój członek jest w Tobie. – Odwrócił się w jej stronę patrząc na nią karcącym wzrokiem. Pokiwała głową niby na znak iż rozumie i zwinęła się na łóżku odsuwając od niego swą dłoń. Przymknęła powieki…
– Rozumiem… – Szepnęła.
– Na wszystko trzeba zapracować. Jesteś moją sunią trzeci dzień. – Wywrócił oczyma składając ręce na piersi. Już nie odpowiedziała skinęła jedynie głową na znak, że rozumie i objęła go w pasie całym ciałem przytulając się do swego Pana.
– Będę musiał Cię komuś oddać . – Szpenął jej do ucha obejmując ramionami.
– Jak to oddać?! – Gwałtownie uniosła się odrywając od niego swe dłonie. – Jak to?!
– Jesteś krnąbrna i dalej nie wiesz co to szacunek suko. – Odparł zupełnie spokojnie.
– Wiem! Ależ oczywiście, że wiem, przecież szanuję Ciebie Panie! Nie oddawaj mnie nikomu, prosze… – krzyknęła litanię słów chcąc przekonać go iż wie, iż rozumie, iż jest taka jak on by chciał.

– Czemu mam Cię nie oddawać? – Uniósł brwi.
– Bo spełnię każde Twe życzenie Panie, każdy rozkaz… bo będę wiernie i posłusznie służyła… – Pokiwała głową mówiąc te słowa. – Proszę, nie oddawaj mnie nikomu…
– Przedstaw się. – Specjalnie zmienił temat nie zważając na jej tłumaczenia, pewnie chciał coś sprawdzić.
Zsunęła się z łóżka na kolana i na kolanach stanęła przed nim.
– Jestem Twą posłuszną suką Panie…
Usiadł na łóżku i spojrzał jej w oczy.
– Co zrobisz gdy przyjdzie tu jakaś kobieta, która będzie mną zainteresowana jako kandydatem na męża?
– Jeśli Ty ją zechcesz umrę z miłości i zazdrości… – Szepnęła wpatrując się w niego swymi błyszczącymi oczyma.
– Jakiej miłości? – Otworzył szeroko oczy.
– Do Ciebie Panie… suka swego Pana kocha… – Szepnęła niepewnie spuszczając wzrok, ujęła dłońmi jego stopę i pochyliła się by nań złożyć pocałunek.
– Kłamiesz suniu… minęło tylko trzy dni. W trzy dni to nawet normalna kobieta się nie zakochuje. – Wywrócił oczyma opadając na łóżko.

– A czy gdy Pan powiedział, że kocha swą sunię kłamał…? – Dalej trzymała jego stopę w swych dłoniach, teraz jednak spoglądała mu w oczy.
– A powiedziałem tak? – Uniósł brwi. Skinęła twierdząco głową.
– Nie jesteś kobietą więc zdajesz sobie sprawę, że kocham swoją sunie nie taką samą miłość jak bym żonę kochał? – Spojrzał na nią uważnie.
– Zdaje… – Oczy jej przez moment zdawały się zajść łzami gdy usłyszała jego słowa, tak naprawdę wcale nie zdawała sobie sprawy, że właśnie to usłyszy. Wdrapała się na łóżko i położyła tuląc twarz od poduszki.
– Sunia tuli się do nóg swojego Pana. – powiedział kładąc dłonie na swoich kolanach. Bez słowa zsunęła się w dół łóżka, i kładąc głowę na jego nogach przymknęła znów oczy.
– Jesteś moją sunią… moim ukochanym zwierzątkiem, moim pieszczoszkiem. Moim maleństwem. – Pochylił się i zaczął gładzić ją po plecach. Na chwilę otworzyła oczy i obrzuciła go badawczym spojrzeniem, po chwili jednak znów je przymknęła.
– Sunie.. choć tu do mnie na kolana i pokaż czy mnie kochasz. – Uśmiechnął się ciągnąc ją bardzo delikatnie za włosy. Posłusznie podążyła za jego dłonią ciągnącą ją za włosy delikatnie, nie bardzo wiedząc czego on może teraz od niej oczekiwać, i po co mu jej miłość…?!

– Usiądź na moich kolanach i wtul się we mnie pieszczoszku. Uśmiechnął się lekko puszczając jej włosy. Poklepał się po kolanach. Westchnęła głęboko wykonując jego polecenie, choć ściskało ją w sercu i zupełnie nie miała ochoty na wszelkie czułości czy to z jego strony względem siebie czy względem jego ze swej. Objął ją i przytulił mocno do siebie.
– Co się stało suniu?
– Niic… – Wtuliła się w niego.
– Mów suniu. Nakazał gładząc ją czule po plecach.
– Naprawde nic…
– Mnie nie oszukasz… nigdy.
– Nawet nie próbuję Ciebie oszukać Panie…
– Smutno Ci jest, widzę przecież. Chciałabyś być kobietą?
– Niczego nie chcę…
– A mnie chcesz?
– Pana nie mogę chcieć… – Pokiwała przecząco głową.
– A więc jak traktujesz swego pana? Jaka jesteś dla niego? – Podniósł jej podbródek i lekko musnął wargami jej usta.
– Posłuszna… – Szepnęła delektując się dotykiem jego ust, jakkolwiek byłoby jej przykro i źle, taka czułość zdzierała ten smutek z niej.
– Kocham Cię suniu moja piękna. – Szepnął obsypując jej usta raz po raz delikatnymi pocałunkami. Dłońmi masował pośladki niewolnicy. Uniosła lekko pupę by ułatwić mu jej masowanie i smakowała się w jego ustach zapamiętale, mrużąc przy tym rozkosznie swe powieki.
– Myślę, że zasłużyłaś na prezent. – Oderwał się od jej ust z głośnym cmokiem i spojrzał na nią poważnie.
– Na prezent…? – Błyszczące oczy suki otworzyły się szerzej, lekko w nieśmiałym uśmiechu uniosla kąciki ust.
– Tak… myślę, że już czas na ozdobę dla Ciebie. – Pogłaskał ją z czułością po policzku.
– Na ozdobę…? – Powtórzyła po nim wpatrując się w niego badawczo.

– Kaseino pytam Cię najpoważniej na świecie. Czy chce zostać moją suką, wiernie mi służyć i spełniać każdy rozkaz? – Powiedział spokojnie patrząc w jej oczy. – Każda prawdziwa suka musi mieć swoją obrożę… Tę najwspanialszą biżuterie dla suki. Zasłużyłaś na swoją suniu. – Szepnął cicho czekając na jej reakcję.
– Naprawde…?! – Ton głosu jej się podniósł wręcz barwa wpadała w wyraźną euforię i zafascynowanie jego słowami. Już minął jej smutek związany z jego wcześniejszymi słowami.
tak naprawdę… mam tutaj ich bardzo dużo i pozwolę wybrać Ci tę Twoją *uśmiechnął się lekko*
Prawie jej się zaszkliły oczy, taka była uradowana zaistniałym faktem, objęła mocno swego Pana.
– Dziękuję… – Szepnęła mu do ucha.
– Podziękujesz służąc mi suniu. – wstał razem z nią przytuloną do siebie. Podszedł do dużej dębowej komody i postawił sukę na ziemi. Patrząc na nią otworzył szufladę, a w środku było kilkadziesiąt różnych obroży. Całe skórzane, o różnych szerokościach, z łańcuszków, całe z koronek, przyzdobione klejnotami. Wszystkie też w różnych kolorach. – Wybierz taką, którą będziesz z dumą nosić.

Nie chciała się odrywać od niego ani na chwilę gdy szedł z nią do komocy. Wzrokiem bacznie obserwowała wysuwającą się szufladę i jej zawartość. Nie mogła uwierzyć w to co mówił, nie mogła uwierzyć w to co widzi… z jednej strony pamiętała doskonale z jaką odrazą nosiła obrożę swego dawnego Pana, z jaką odrazą zrywała ją ze swej szyji gdy uciekała… ale czuła, że musi, baaa wiedziała, że musi. Uniosła znów spojrzenie na niego i oblizała wargi.

– Mam… sama wybrać? – Zdawała się być zdziwiona tym… 'podarkiem’ bo oprócz samej obroży dał jej jeszcze wolną wolę.
– Tak kochanie wybierz tą, która najbardziej Ci się podoba. – Uśmiechnął się i zostawił ją samą z tą decyzją. Stanął za nią. 'Kochanie’ jak cudownie to słowo pieściło jej uszy, jak cudownie je wymawiał… zadrżała czując rozpływające się w jej ciele przyjemne ciepło i mrowienie. Dotknęła opuszkami palcy obroże, jedną, drugą… czuła pod palcami twardą skórę, miękką koronkę, chłod łańcuszków. Wiedziała, że ta decyzja niesie ze sobą bardzo wiele obowiązków, konsekwencji, że diametralnie zmieni wszystko to co chciała mieć, że znów wróci do tego co było kiedyś. Odwróciła się i spojrzała na swego Pana. Uklękła przed nim w dłoni trzymając obrożę z czarnej korkonki, szeroką jak mały palec jej dłoni, najbardziej skromną, zupełnie nie zdobioną żadnymi brylancikami.

– Chcesz ją założyć? – Spytał uśmiechając się do niej ciepło.
– Chcę byś Ty Panie mi ją założył… – Odparła wyciagając do niego dłoń, w której trzymała obrożę. Zebrał jej włosy i wcisnął je w jej dłoń by ta trzymała podczas gdy on zrobi z niej prawdziwą sukę. Nachylił się, musnął delikatnie wargami usta suni i założył obrożę na jej szyje szeptając „moj pieszczoszek”. Poczuła ciasną koronkę przylegającą do swej szyji, poczuła na karku niecelowe muśnięcia jego dłoni gdy zapinał ją, była dumna z siebie i zadowolona, szczęśliwa. Gdy musnął jej usta chciała wpić się w nie, zatrzymać je przy swiich wargach na dłużej…
– I jak? – Spojrzał na nią przyglądając się uważnie.
– Cudownie… – Wyrwało się z jej ust i wyciągnęła dłoń ku niemu, bo dotknął jej, by uraczył czułością.
– Nie zawiedź mnie. – Szepnął i ucałował niezwykle czule wnętrze jej dłoni.
– Postaram się… dziękuję… – Szpnęła prawie rozpłakując się gdy usta jego dotknęły jej dłoni. Nie przestał całować czule jej dłoń szeptając przy tym „suniu” co chwila. Przysunęła się bliżej niego drugą dłonią dotykając delikatnie swej obroży, podobała jej się… bardzo jej się podobała.

– Jesteś teraz prawdziwą sunią i należysz tylko do mnie. – Szepnął patrząc jej głęboko w oczy. – Twoje ciało, Twoja dusza, Twoje serce są moje
– Chce by było jak mówisz… – Odparła potwierdzając jego słowa, odwzajemniła spojrzenie. Było łagodne, wręcz potulne i usłużne, a jednocześnie tak nad wyraz głębokie. Pocałował ją lekko zasysając jej górną wargę. Odwzajemniła pocałunek obejmując jego kark, lekko unosząc się z kolan.

***
[jakiś czas później…]

Poranek był ciepły, z uśmiechem na ustach zszedł po schodach na dół do salonu zastanawiając się czy jego mała suczka, wróciła już z 'wypadu’ i krząta się uczynnie po domu, czy też śpi jeszcze. Nie był zbytnio zadowolony z faktu, iż poszła gdzieś sama, ale tak bardzo prosiła go o dzień wolny, że mimo iż chciał mieć ją przy sobie i kontrolować, zwłaszcza ilości spożywanego przez nią alkoholu, pozwolił jej na jeden wieczór wyjść samej.

Gdy zszedł na salon dostrzegł jak leży w nowej sukience, o którą tak bardzo go prosiła na kanapie. Podszedł do kanapy, uklęknął przy niej i podziwiał swój śpiący skarb. Była ładna, zgrabna i młodziutka, troche krnąbrna, momentami nieposłuszna, ale wierzył, że uda mu się poskromić ją i wychować na swą idealną kobietę. W powietrzu jednak unosił się nieprzyjemny odór alkoholu, dostrzegł stojącą na podłodze szklankę prawie całkowicie opróżnioną z wody. Widać już w nocy męczył ją kac.

– No tak… – Powiedział pod nosem i ponaglił służącą by przygotowała wywar z ziół. W tym samym czasie dziewczyna przewróciła się na drugi bok, pogłaskał ją po głowie i pocałował. Przebudziła się. Przeciągnęła na kanapie niczym kotka ręką przecierając zapsaną twarz. Otworzyła jedno oko i zmarszczyła czoło w grymasie świadczącym o bardzo złym samopoczuciu.
– Głupol… – Zaśmiał się i odgarnął włosy z jej twarzy. Śliczna jest, pomyślał wpatrując się w jej pełne usta i ciemne oczy.
– Ciiiiszej… – Szepnęła zaciskając powieki.

– Kocham Cię! – Krzyknął w odpowiedzi na jej pijacki bełkot, obolała przewróciła się w stronę oparcia i wcisnęła głowę w poduszkę. Dopiero gdy przykrył ją kocem odetchnęła głęboko wyciągając się wygodnie na kanapie. Z uśmiechem wsunął głowę pod koc, podniósł jej bluzkę i pocałował ją w brzuszek, mruknęła coś pod nosem, odsuwając się jakby całkowicie niechętna na zabawę. Wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni.
– Piiiić… – Szepnęła cichutko gdy kładł ją na łóżko, po czym podał jej przygotowany wcześniej wywar. Podniosła się na łokciach i zamrugała powiekami usiłując wyostrzyć wzrok, wzięła od niego kubek i zrobiła łyk krzywiąc się przy tym niesamowicie.
– Fuuuuj.
– Masz wypić całe. – Zmarszczył brwi.
– Chcesz mnie otruć? – Spytała szeptem.
– Pij! – Warknął już wściekle.
– Ał… – Spojrzała na niego zmrużonymi oczami i wzięła się grzecznie za picie tego świństwa.
– Nikt nie powiedział, że lekarstwa mają być smaczne. – Odparł, ta zaś mruknęła coś niezadowolona pod nosem tak żeby nie słyszał co i piła dalej.
– Cicho.

Przełknęła w końcu ostatni łyk paskudnego wywaru i prawie wymiotując odłożyła kubek na szafkę spoglądając na swojego Pana z wyrzutem.
– Popij tym. – Podał jej wodę.
Wypiła zawartość szklanki.
– Dziękuję..
– Buzi.
Chuchnęła sobie w rękę i odrzucona nieświeżym oddechem pokiwała przecząco głową.
– No to chociaż tu… – Odchylił głowę i nadstawił szyję.
– Odpocznij głupolku, prześpij się. – Pocałował ją w czoło i przykrył. Wtuliła się w pościel i przykmnęła oczy, położył się na niej przytulając ją mocno, westchnęła tylko cicho. Przeniósł się obok niej, odgarnął jej włosy z szyji i zaczął całować delikatnie. Mruknęła coś przez poduszkę i odsunęła się nieznacznie. Uśmiechnął się tylko, klepnął ją w tyłek i wyszedł z sypialni.

– No skoro już Ci lepiej czekam na buzi.
Uśmiechnęła się blado i pocałowała go.
– Troche więcej życia Moja Droga, jeszcze raz.
– Łatwo się mówi… „trochę więcej życia” – Westchnęła i pocałowała go ponownie.
– Trochę namiętności skarbie, jeszcze raz.
Przewróciła oczyma i pocałowała go znów, czuła się słabo, więc szybko zawróciło jej się w głowie.
– Na początek może być, i jak minął wieczór?
– Ooooj, całkiem fajnie, gdyby nie to kiepskie samopoczucie teraz.
– Trzeba było tyle nie pić.
Spuściła wzrok.
– No niby tak.
– Powinienem Cię skarcić.
– Przecież nic w tym złego… – Znów zaczęła swoją litanię obronną łudząć się, że uniknie kary.
– Zdejmij majtki i uklęknij na łóżku.
Spojrzała zaskoczona.
– Co-o?
– Dobrze słyszałaś.
Stała jak wryta, zaskoczona zupełnie, że nie zamierzał z nią nawet polemizować.
– Nie mam całego dnia. – Złożył ręce na piersi.
– Ale…
– Ale zrób co mówię kochanie…
Spuściła głowę i zsunęła powoli majtki po czym spojrzała na niego jeszcze raz.
– Uklęknij na łóżku i wypnij pupę.

Posłusznie wspięła się na łóżko i uklękła. Pan podszedł do łóżka, stanął za nią i podniósł sukienkę. Chwilę masował jej pośladki po czym klepnął w nie lekko. Drgnęła pod dotykiem jego dłoni, ale odetchnęła z ulgą czując jedynie lekkie uderzenie. Znów chwile masował jej pupę po czym uderzył mocno w jeden pośladek.
– Ał. – Jęknęła. – Bolało.
Uderzył ją mocniej.
– Aaaa! – Wrzasnęła.

Uderzył kolejny raz trochę słabiej, zacisnęła zęby. Ostatni raz uderzył z całej siły i zatrzymał rękę na pośladku. Starała się z całej siły powstrzymywać łzy jęcząc cicho z bólu. Pochylił się i przejechał językiem po jej wargach wsuwająć palec w pupę. Wtedy poczuła ulgę, że to już koniec, starała się by ból nie zaprzątał całych jej myśli. Wsunął w nią język delektując się jej smakiem po czym podniósł się i uderzył raz jeszcze. Wrzasnęła zupełnie nie spodziewając się takiego obrotu sprawy i upadła na łóżko. Usiadł koło niej z kieliszkiem wina patrząc jak zwija się w kłębek starając się nie myśleć o bólu. Oplótł ją ramieniem i przytulił lekko, uśmiechnęła się tylko do swoich myśli.

Scroll to Top