W windzie

Wreszcie koniec pracy. Czemu nawet będąc prezesem trzeba zasuwać do samego wieczora jak inni już dawno poszli do domu. Wychodząc z gabinetu minąłem Annę która jeszcze siedziała przy biurku.
– Wychodzisz ? – zapytałem lekko zdziwiony że jeszcze siedzi. W końcu oprócz tego że była tylko moją sekretarką i jakoś nie pamiętam żebym jej zadawał pracę do późna w nocy, to jeszcze była też moją żoną i czasem chciałbym ją mieć w domu.
– Jeszcze chwilka i będę się zbierać.
– Dobra to ja poczekam w samochodzie. – odpowiedziałem trochę głośniej zerkając w stronę pokoju obok.
– Ja też zaraz idę ! – usłyszałem z pokoju Wioli.
Kiwnąłem głową nie zastanawiając się zbytnio nad tym, że raczej tego nie usłyszała i poszedłem w stronę windy. Jednym z plusów bycia prezesem był taki, że miałem swoja osobistą windę zaraz obok gabinetu. Uruchamiały ją tylko trzy karty dostępu. Moja, Anny i Wioli. Przyłożyłem kartę do czytnika i wcisnąłem przycisk. Chwilę później wsiadłem do windy i wcisnąłem guzik z cyfrą –3 a następnie oparłem się o jedną z poręczy umocowanych na ścianie w kabinie. Mimo że winda była dość szybka to pokonanie dwudziestu sześciu pięter zajmowało jej kilkanaście sekund które można było przeznaczyć na jakieś bzdury. Wyjąłem więc z kieszeni telefon i zacząłem przeglądać sms-y. Wykonując właśnie taką idiotyczną czynność spojrzałem w dół i zobaczyłem że złapałem gumę. Inaczej rzecz mówiąc po prostu rozwiązało mi się sznurowadło. Westchnąłem ciężko, zupełnie jakby właśnie zawalił się mój cały świat, ukucnąłem, odłożyłem telefon na podłogę i zawiązałem sznurówkę. Normalnego człowieka przy wykonywaniu tak prostej czynności nie spotkało by nic niezwykłego. Normalnego ale nie mnie. Po zawiązaniu buta, zamiast patrzeć co robię, wstałem, jednocześnie sięgając po komórkę. Dzięki tej durnej czynności nie widziałem zagrożenia i z całej siły zasunąłem głową w poręcz, o którą byłem chwilę wcześniej oparty. Uderzenie było tak silne że zwaliło mnie z nóg i w oczach zrobiło mi się zupełnie ciemno.
– O jasna cholera ! – ryknąłem z bólu i wściekłości siedząc na podłodze.
Przed oczami miałem nadal ciemno mimo że teoretycznie tak nie powinno być.
– O matko straciłem wzrok !! Moje oczy !!- krzyknąłem jeszcze głośniej jednocześnie przykładając dłonie do oczu. Ponieważ zrobiłem to dość szybko więc będąc w panice wsadziłem sobie przy tym z impetem jeden z palców prosto w lewe oko.
– Aaa !O k….wa mać ! – Darłem się dalej trzymając się teraz za jedno oko dwoma rękoma.
Jasna cholera ! Ale boli ! – krzyczałem dalej zupełnie nie zastanawiając się nad tym że przecież i tak mnie nikt nie usłyszy. Siedząc tak i użalając się nad sobą w pewnej chwili zauważyłem prawym okiem jakiś błysk światła. O dzięki bogu. Odzyskuję wzrok. Więc to było chwilowe. Ale zaraz. Widziałem tylko małą jasną plamę i nic więcej. Wytężyłem prawe oko najbardziej jak się dało bo lewe nadal miałem załzawione. To był mój telefon. Świecił dla tego że miałem ustawione jakieś przypomnienie. Już coraz lepiej widząc sięgnąłem po niego i spojrzałem na ekran. Okazało się że standardowo zapomniałem o rocznicy ślubu. No to już nie żyję. Anna znowu mi będzie głowę suszyła i byle czym jej nie udobrucham.
Rozejrzałem się na około. Ciemno i cicho. Zaraz przecież ja jechałem windą więc ona już dawno powinna stać na dole i mieć radośnie otwarte drzwi. Wszedłem w ustawienia telefonu i włączyłem na stałe lampę błyskową w celu użycia jej jako latarki, a następnie zacząłem świecić na około powoli się podnosząc. Z tego co pamiętałem gdzieś powinna być poręcz która nabiła mi niezłego guza. Z nóg zwaliła mnie raczej nie ona a zatrzymująca się raptownie winda. Dobra. Jest ciemno, winda stoi niczym ptak na weselu. Teoretycznie nie ma prądu. Ale, ale. Tu gdzieś powinien być przycisk alarmowy. No oczywiście że jest, jakie to proste. Pełen wigoru wcisnąłem przycisk z napisem ALARM przyświecając sobie telefonem i czekałem na efekt. Efektu nie było. Może za krótko. Przydusiłem przycisk na dłużej. Cos tam w głośniku na tablicy zapiszczało. Zapiszczało i dupa. Żadnego odzewu. Wigor gdzieś mi uleciał a powoli nadchodziła irytacja. Zaraz. O tej porze może nie ma nikogo kto siedzi po drugiej stronie. O ile ktoś siedzi. A cholera jasna a skąd ja niby mam wiedzieć jak to działa. Nie ma nigdzie napisane że jak winda radośnie stanie między piętrami to zawsze można pogadać z jakimś człowiekiem przez ten durny mikrofonik. Irytacja dopadła mnie na całego. Zacząłem szukać jakiegoś numeru telefonu alarmowego. Jest. 0-800 i coś tam. Dzwonię. Ja pierniczę, wyskakuje że nie ma takiego numeru. Jeszcze jedna próba. To samo. Irytacja rośnie. Sprawdzam jeszcze raz numer jaki wybieram. No tak. Pod spodem jest napisane że z telefonów komórkowych dzwoni się na inny. Matko co za debil cos takiego wymyśla. Dobra dzwonię, jest sygnał.
– Serwis słucham – słyszę w słuchawce damski głos.
– Dzień dobry pani. Chciałbym zgłosić że siedzę w windzie która stoi pomiędzy piętrami.
– A korzystał pan z dzwonka alarmowego ?
– No korzystałem ale tam się nikt nie odzywa.
– A to wina ochrony w państwa budynku. To oni powinni odbierać w takich sytuacjach.
– Proszę pani bardzo możliwe. Tym niemniej nie odebrali i szczerze mówiąc najmniej mnie teraz interesuje kto i dlaczego tego telefonu nie odebrał. Dzwonię do pani bo znalazłem ten numer na ścianie windy i bardzo bym prosił o szybkie wyciągnięcie mnie stąd. – powiedziałem lekko podniesionym głosem. Moja irytacja przechodziła w złość.
– Dobrze proszę pana proszę podać adres.
– Budynek biurowy JOWISZ na terenie kompleksu biurowców PLANET przy ulicy Zjednoczenia. Klatka….klatka D – odparłem po chwili zastanowienia.
– Ale jaki numer ulicy ?
Cholera zaskoczyła mnie. Jest tu kilka budynków i szczerze mówiąc nie mam pojęcia jaki jest dokładnie adres akurat tego dokładnie biurowca.
– Wie pani co, że nie wiem. Ale w końcu taki biurowiec jest tylko jeden więc to chyba nie ma za dużego znaczenia. – powiedziałem starając się zmienić głos na spokojniejszy, żeby wynagrodzić kobiecie moją niewiedzę.
I tu się niestety pomyliłem.
– Proszę pana ! Ja muszę znać dokładny adres żeby wpisać do zgłoszenia. Przecież ja inaczej nie mogę tego przyjąć – odparła oburzona pani.
Szczęka mi opadła.
– Jak to nie może pani przyjąć ? – zapytałem zdziwiony. W tym momencie tak mnie zaskoczyła, że na chwile zapomniałem o tym, że byłem zły.
– No nie mogę. Ja muszę w danych wpisać dokładny adres.
– Proszę pani. Przecież konserwujecie tutaj windy tak ? Przecież pani podałem jaka nazwa budynku tak ? Na jakim terenie, przy jakiej ulicy. To jak to nie może pani przyjąć ZGŁOSZENIA ? – ostanie słowo wykrzyczałem w kierunku słuchawki. Złość wróciła w tempie ekspresowym.
– Proszę na mnie nie krzyczeć. Tu się wszystko nagrywa. Ja usiłuję panu pomóc. Nie dość, że nie korzysta pan z dzwonka alarmowego to jeszcze nie chce pan powiedzieć gdzie pan stoi – panienka odpowiedziała oburzonym głosem.
Moja złość przerodziła się we wściekłość.
– Jak nie powiedziałem ?! Jak to nie korzystałem z dzwonka ?! Przecież pani mówiłem że nikt nie odbiera ! Cholera jasna ja tu siedzę po ciemku w windzie, a pani się czepia o głupi adres ? Przecież jest jeden taki budynek z tą nazwą w tym cholernym mieście ! Jaja sobie pani ze mnie robi ?! Jak to nie mówię gdzie stoję ?! W windzie stoję, na Zjednoczenia stoję. W budynku JOWISZ stoję. To co mam jeszcze powiedzieć !! – Darłem się do słuchawki wściekle.
– To czy pan stoi i gdzie to nie wiem, bo pan mi nie chce powiedzieć jaki adres. To jak ja mam konserwatora wysłać żeby sprawdził. W ogóle to pan zgłasza, a nawet pan nie wie czy winda jeździ czy nie. To są proszę pana nowoczesne windy. To trzeba guzik wcisnąć żeby jechała. One nie stają bez potrzeby. i ja nie wiem czy tam jasno czy ciemno. Przecież ja nie widzę. I proszę na mnie nie krzyczeć, bo ja tu wszystko nagrywam. W sądzie będzie jako dowód, że pan mi nie chciał adresu podać !! – Teraz darła się również pani z drugiej strony.
Zatłukę babę. Wredna podła rura. A niech nagrywa. Zatłukę i będę miał dowód. Z takim nagraniem każdy sąd mnie uniewinni.
– No jak ma jeździć ?! Przecież jakby jeździła to bym nie dzwonił co nie ?! Co mam sobie ponaciskać !? Cycki se durna babo ponaciskaj!! – Ryczałem wściekle do słuchawki – Masz, głupia kobieto, masz! Ponaciskam jak ci to pomoże ! – Darłem się dalej jednocześnie wciskając na ślepo jeden z dolnych przycisków. Ponieważ w kabinie nadal było ciemno a telefon miałem przy uchu wiec nie za bardzo wiedziałem co wciskam.
W tym momencie winda powoli ruszyła w dół.
Zamilkłem jak zaczarowany. Ręka z telefonem opadła mi w dół.
– Co do cholery ? – powiedziałem sam do siebie mocno zdziwiony.
Z okolic mojej dłoni słyszałem mocno nie cenzuralne słowa jakie wypluwała z siebie z prędkością karabinu moja rozmówczyni. Spojrzałem na telefon jeszcze bardziej zdziwionym wzrokiem. To nawet ja takich słów nie znałem. Rozłączyłem rozmowę nie wdając się już w dalszą dyskusję z panienką i wlepiłem wzrok w konsolę z przyciskami, debilnie jej się przyglądając. Naprawdę było to idiotyczne zachowanie z mojej strony, bo nadal było w kabinie ciemno i nadal nic nie widziałem. Ni cholery nic z tego nie rozumiałem. Winda powoli zjeżdżała w dół a po długiej chwili zatrzymała się i otworzyła drzwi. Oślepiło mnie oświetlenie garażowe. Rozpoznałem że jestem na najniższym piętrze. Czyli tam gdzie pierwotnie się chciałem udać. Nagle dostałem przyśpieszenia i w tempie ekspresowym opuściłem kabinę. A cholera go wie może nagle zamknie drzwi i pojedzie do góry. Odchodząc w stronę samochodu obejrzałem się jeszcze na tą przeklętą windę. Stała z otwartymi drzwiami. Ciemna, ponura. Wyglądała jakby tylko czekała żeby kogoś pożreć.
Powoli zbliżałem się do samochodu. Dziewczyny pewnie siedzą w domu wściekłe że ich nie zawiozłem. W dodatku ta cholerna rocznica. Po jaką cholerę jakiś dureń coś takiego wymyślił. Tylko człowiekowi utrudnia życie. Teraz weź człowieku i wymyśl po kilku latach coś oryginalnego. Muszę po drodze do sklepu jakiegoś zajechać. Może jakąś bluzką ja udobrucham. W trakcie tych rozmyślań doszedłem do samochodu, otworzyłem drzwi kierowcy, wsiadłem, zamknąłem drzwi złapałem za pas w celu zapięcia i odruchowo spojrzałem w tylne lusterko. Z tyłu siedziała Anna i Wiola.
– O, a co wy tu ro…. – powiedziałem odwracając się w ich stronę i zamilkłem w połowie wyrazu.
Obie panie siedziały sobie wygodnie, z wyjętymi spod bluzek piersiami, nóżki miały rozłożone na boki i robiły sobie dobrze. Chyba siedziały tu dłuższy czas bo suteczki sterczały im jak szalone, a spod paluszków cudownie wystawały mocno już podniecone groszki. Ich oddechy były szybkie a miny wskazywały na spore podniecenie. Patrzyłem jak oczarowany i nie bardzo wiedziałem co mam dalej zrobić. Na pewno nie chciałem im przerywać. Na szczęście pierwsza odezwała się Anna.
– Ile można na ciebie czekać – powiedziała lekko przy tym dysząc.
– Ale to nie moja wina. Ta winda…..
– Cicho bądź i wieź nas do domu – przerwała mi podnieconym głosem – masz dziesięć minut. Chcę skończyć w domu.
Wiola nic nie mówiła ale i nie musiała. Po jej ruchach i oddechu widać było że trudno jej będzie wytrzymać te dziesięć minut. Odwróciłem się w stronę kierownicy, odpaliłem samochód i skierowałem w stronę wyjazdu. Zanim dotarłem do bramy zdążyłem już kilkanaście razy spojrzeć w lusterko co o mało nie spowodowało stłuczki z mojej winy. Wreszcie przejechałem przez bramę, szlaban i wjechałem na główną drogę. Dobrze że z tyłu mam przyciemniane szyby inaczej portier przy szlabanie na bank by zauważył co się dzieje na tylnym siedzeniu.
Problem polegał na tym że przy normalnej jeździe droga do domu zajmowała mi około dwudziestu minut a ja nie należałem do ludzi, którzy jeżdżą spokojnie. Musiałem się nieźle sprężać. Jak na złość musiały się trafiać prawie same czerwone światła. Na szczęście ruch był o tej porze mały wiec nadrabiałem prędkością pomiędzy nimi. Z tyłu dochodziły do mnie coraz głośniejsze jęki dobywające się z ust obu pań. Lusterko ustawiłem sobie tak żeby widzieć jak najwięcej z tego co się tam działo. Nie był to cały obraz tego co robiły ale mimo wszystko widoki były niezłe. Anna zawzięcie pieściła i tarmosiła swoje ogromne piersi co chwila liżąc swoje sutki albo tarmosząc je paluszkami na wszystkie strony. Z minuty na minutę widać było ze robi to coraz mocniej i coraz gwałtowniej. Jej ręka tylko na króciutkie momenty wędrowała w stronę szparki, ale widocznie była już tak podniecona że troszkę dłuższa zabawa w tamtych okolicach skończyła by się orgazmem, a jak wiadomo na to jeszcze nie przyszła pora. Wiola za to leżała z zamkniętymi oczami, trzymając ręce pomiędzy nogami i nie przerywała drażnić swojego groszka nawet na chwilę. Ich oddechy były coraz głośniejsze, sutki sterczały jakby za chwile miały wyskoczyć a ja gnałem jak szalony, coraz bardziej podniecony, ze sterczącym fiutem i szczerze mówiąc zamiast myśleć o drodze zastanawiałem się, jak to ja bym je najchętniej przeleciał. Do domu został jeszcze z kilometr. Dziewczyny wchodziły na bardzo wysokie tony. Teraz już obie drażniły swoje groszki z prędkością która jednoznacznie wskazywała na to iż niedługo skończą zabawę.
– Pośpiesz się do cholery – krzyknęła Anna nieubłaganie zbliżając się do finału.
Dodałem jeszcze gazu. Mimo że nie jeździłem słabym samochodem silnik jęknął jakbym wymagał od niego rzeczy niemożliwych. Jeszcze głośniejsze jęki dochodziły z tyłu. Wiola zaciskała wargi aż zrobiły się białe. Jej organizm wyrażał ogromne zadowolenie i jednocześnie cierpienie, że jeszcze nie pozwalają mu się rozluźnić. Dojeżdżałem do bramy. Trzęsącą ręką otworzyłem a nawet prawie wyrwałem drzwiczki schowka, wyciągnąłem pilota i wcisnąłem guziki od otwierania bramy i garażu. W momencie wjazdu do garażu z tyłu dobiegł mnie głośny krzyk, jęk i mnóstwo innych odgłosów wydobywających się z dwóch gardeł. Ledwo wyhamowałem przed ścianą. Obie panie prawie w tym samym momencie dostały cudownych drgawek jakie można mieć tylko przy super orgazmie. Ich ciała prężyły się i drgały zadowolone z danej im możliwości rozładowania napięcia. Ja siedziałem odwrócony w ich stronę i z zapartym tchem obserwowałem ten cudowny spektakl. W moich spodniach sterczał gorący członek. Moje jajeczka były tak naładowane że przy najmniejszej pieszczocie wyrzuciły by cały swój ładunek. Nie sądzę żeby w danej chwili jakikolwiek facet był bardziej podniecony ode mnie. Ciekawy byłem co się będzie dalej działo. Powoli obie panie dochodziły do siebie. Ich oddechy wracały do normalności. Po dłuższej chwili wysiadły z samochodu a ja razem z nimi. Jak gdyby nigdy nic Wiola udała się w stronę drzwi i poszła do domu. Anna zaczęła iść w jej ślady. No nie, czyżby miało się to tak skończyć ? A co ze mną ? Chyba nie zrobią mi tego ?
Anna idąc w stronę drzwi przechodziła obok stolika warsztatowego. Ja jak to ja miałem zawsze na wierzchu mnóstwo narzędzi porozkładanych wszędzie gdzie tylko się dało. Przechodząc Anna potrąciła stolik i jeden z wkrętaków zleciał na ziemię.
– O przepraszam – powiedziała po czym schyliła się by go podnieść.
Ponieważ zrobiła to na prostych, lekko rozchylonych nogach, moim oczom ukazał się przepiękny widok. Dwie cudne dziurki, oczywiście pięknie wydepilowane, cudownie otwarte, czekające tylko na to żeby je ktoś wypełnił. Anna spojrzała się w moim kierunku uśmiechając się zalotnie, a następnie lekko uniosła i oparła rękoma o ścianę obok tego nieszczęsnego stolika. Lepszego zaproszenia nie mogłem dostać. Podszedłem do niej od tyłu, rozpiąłem rozporek, wyjąłem mojego sterczącego wacka ze spodni i złapawszy ją za bioderka wszedłem we ten wspaniały, mokry otworek. Myślę że zdawał sobie sprawę z tego, iż po takim pokazie moje możliwości będą marne. Nie minęła nawet minuta, gdy jęknąłem i wystrzeliłem ogromny ładunek gorącej spermy w jej słodką, golutką szparkę. Anna skwitowała to głośnym westchnieniem i pomrukiem zadowolenia. Będąc jeszcze w jej wnętrzu i rozkoszując się tym wspaniałym ciepłem spojrzałem w stronę drzwi. Stała w nich Wiola. Chyba stała tam od początku. Przechwyciła moje spojrzenie, uśmiechnęła się czule i udała się w głąb domu. Wysunąłem się z gniazdka mojej żony i zaczęliśmy się doprowadzać do jako takiego porządku. Już kierowaliśmy się w stronę wyjścia z garażu gdy nagle Anna idąc zwróciła się w moją stronę i zapytała.
-. No to prezent ode mnie już dostałeś. Czekam na mój. Mam nadzieję, że nie zapomniałeś o naszej rocznicy – mówiąc to uśmiechnęła się złośliwie i poszła w głąb domu.
– O masz. Jak nic mam dzisiaj przerąbane.- Z tą myślą powlokłem się powoli za moja żoną.

Scroll to Top