Wadecki

– Halo? – głośny głos rozległ się po pustej sali.
– Czy rozmawiam z Kazimierzem Wadeckim?
– Tak, przy telefonie.
– Panie Kazimierzu…Powiem krótko. Nikt z nas nie chce, aby coś się stało pana żonie i dzieciom, prawda?
– O co chodzi?
– O to chodzi, że komisja musi skończyć swoją działalność.
– W jakim celu?
– W takim, że pana rodzinie coś grozi. Komisja musi przestać działać. Natychmiast. Jeśli uda się panu tego dokonać do końca miesiąca dostanie pan niemałą premię. Rozumie pan?
– Nie bardzo.
– To niech pan jedzie do domu. Tam jest wiadomość do pana. Do widzenia panie Kazimierzu.

Wadecki nacisnął czerwoną słuchawkę i się zamyślił. Włożył telefon do teczki i ruszył z sali w stronę korytarza. Gmach był prawie pusty. Sprzątaczki kończyły mycie podłóg. Gdzieś w oddali rozmawiało kilka osób. Wadecki rzucił im tylko krótki „cześć” i wyszedł z gmachu. Wsiadł do swojego Audi i wyjechał w stronę swojego domu.

***

– Cześć kochanie – Wadecki rzucił teczkę na stół i podszedł do żony.
– Spierdalaj – odpowiedziała mu w niespodziewanie krótko i dosadnie.
– Co się stało?
– Co się stało? Ty się pytasz, co się stało? Dzwonię do ciebie od dwóch godzina ty nie odbierasz. Co się stało? Idź na górę i zobacz, co się stało. No śmiało. No idź. Nie stój jak ten kołek. No idź.

Wadecki zaczął szybko wchodzić po schodach. Wszedł do pokoju syna, z którego dochodziły ciche jęki. Marcin leżał na kanapie z bandażem na głowie. Twarz była cała posiniaczona. Podbite oczy i zadrapania na całym ciele. Lewa ręka włożona w gips. Kiedy Wadecki podszedł do syna zobaczył, że dwa przednie zęby są bardzo mocno ukruszone. Jęczał cicho.

– Co ci się stało?
– Jacyś mężczyźni go tak załatwili. Policja mówi, że było ich, co najmniej trzech – poinformowała Wadeckiego żona – Jest tu coś dla ciebie. Nie dałam tego policji – podała mu kopertę wypchaną jakimiś papierami.

Wadecki otworzył kopertę, z której wyjął gruby plik pieniędzy i kartkę, na której napisane było:

„Komisja musi zostać zlikwidowana jak najszybciej. Pan ma ku temu możliwości. Przepraszamy za syna. W wypadku likwidacji komisji opłacimy jego leczenie. Z pozdrowieniami DR.”

Wadecki usiadł na krawędzi łóżka i spojrzał na syna. Następnie na żonę.

– Przepraszam – wydukał – Idę zadzwonić a potem do łóżka.

***

– Wadecki z tej strony.
– Cześć Kaziu, co dzwonisz o tej godzinie.
– Słuchaj Darek. Nie rób mi więcej takich numerów. Nie ze mną. Chcesz to komisja zostanie zlikwidowana. Wiem, że przez jej działalność tracisz grube miliony.
– Kaziu, nie wiem, o czym mówisz – Darek był zdziwiony.
– Dobrze wiesz. Jutro komisja przestanie działać. Na razie.

Poszedł pod prysznic i puścił zimną wodę. Stał pod nią tak długo aż się uspokoił. Wyszedł z łazienki i skierował się w stronę sypialni. Kiedy wszedł żona już leżała i czytała książkę. Wadecki podszedł do niej i pocałował ją w czoło. Odłożyła książkę i spojrzała na niego.

– Kaziu…Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
– Nie martw się. Wszystko będzie dobrze.

Złączyli usta w namiętnym pocałunku. Dłonie Wadeckiego błądziły po ciele żony Matyldy zahaczając o pośladki. Macał ją pierwszy raz od bardzo długiego czasu. Po chwili zrzucił z niej delikatną koszulę nocną i ujrzał ją w całej okazałości. Nagą i piękną. Całował ja szalenie i dziko. Jego ręce już błądziły po piersiach Matyldy. Chciał jak najszybciej dostać się do środka swojej żony. Teraz, w łóżku wyglądała identycznie jak wtedy, kiedy ją poznał…

***

Była zima 1978 roku. Śnieg sypał powoli na jadące samochody. Wyglądała pięknie w uniwersyteckim oknie. Blask światła dochodził do niej z daleko zostawiając ją w romantycznym półmroku. Młody mężczyzna spojrzał na nią, zamyśloną i pięknie ekstrawagancką. Nie znał jej imienia jednak już jej pragnął. Odłożył książki na bok i zbliżył się do niej. Dotknął delikatnie jej ramienia strasząc ją.

– Och, przepraszam, że panią przestraszyłem – zagadnął delikatnie.
– Nic się nie stało. Mam jedną prośbę…
– Słucham?
– Mógłby mi pan nie przeszkadzać? Uczę się do egzaminu…Mam go za 40 minut i nie mogę go zawalić.
– Oczywiście. Ale mam lepszą propozycję. Na dole jest przecież kawiarenka….
– Zamknięta.
– Niech idzie pani za mną…Znam tylne wejście tylko dla znajomych – wystawił rękę i się uśmiechnął – No…Zapraszam. W cieplejszym pomieszczeniu, przy herbacie lepiej się będzie uczyło. Obiecuję.
– No dobrze.

Dziewczyna złapała swoje książki w rękę i ruszyła przed mężczyzną. Był cały rozpalony i zdenerwowany. Kiedy zerkała na niego widziała jego drżące ręce. Kiedy przechodzili obok wydziału biologii mężczyzna wciągnął ją siłą do sali wykładowej. Mocno złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. Kiedy byli już w środku spojrzał na dziewczynę i mocno ją pocałował. Nie odwzajemniła jego pocałunku, lecz także nie odepchnęła napastnika. Czuła obrzydzenie pomieszane z podnieceniem. Kiedy dłonie mężczyzny wędrowały pod jej sukienkę zaczęła się widocznie opierać. Odpychała go i odtrącała bluźnierczym słownictwem rzucanym w jego stronę.

On się jednak tylko uśmiechał i coraz szybciej szedł do przodu. Jego dłonie zerwały sukienkę i odsłoniły sporej wielkości biust. Facet nawet nie spojrzał tylko zaczął całować jej sutki. Kiedy jego podniecenie w spodniach nabrało już widocznych rozmiarów zerwał jej majtki. Sam zdjął spodnie wraz z majtkami jedną ręką. Drugą trzymał dziewczynę. Zbliżył się do niej i mocno wszedł w suchą dziurkę. Ból, jaki towarzyszył temu wejściu otrzymała tylko dziewczyna. Z jej oczu popłynęły łzy. Nie krzyczała tylko poddawała się temu „niby gwałtowi”. Penis napierał na cipkę nie myśląc o tym żeby zaspokoić dziewczynę. Myślał tylko o sobie. Dziewczyna przeżywała ból. Oczy wciąż roniły łzy. Mężczyzna mocno ściskał ją za piersi.

Dziewczyna zmusiła się do jakiegokolwiek podniecenia. Zrobiła to tylko w jednym celu. Celem był śluz. Ból i pieczenie cipki były nie do wytrzymania. Kiedy śluz zaczął rozchodzić się po cipce penis zaczął coraz płynniej wchodzić. Mężczyzna to odczuł i mocniej wszedł w dziurkę. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Ból był niemożliwy do zniesienia. Kolejne uderzenia w twarz nie zmusiły dziewczyny do ucichnięcia. Krzyczała jeszcze głośniej i jeszcze donośniej.

Ktoś musiał usłyszeć jej krzyki. Drzwi się otworzyły i wbiegł jakiś mężczyzna. Postawny i silny. Uderzenia w twarz powaliły rozpalonego napastnika. Ze sterczącego penisa uroniły się kropelki spermy. Facet ubrał się w pośpiechu i wybiegł z sali.

Obrońca podszedł do dziewczyny i pomógł jej wstać. Ubrał ją w strzępy ubrania.

– Może wezwę milicję? – spytał.
– Nie…Nie trzeba. Nic mi nie jest.
– Chciał panią zgwałcić. Nie można tak mówić.
– Wszystko w porządku. Dziękuję. Jak się pan nazywa?
– Jestem Kazimierz Wadecki. Od niedawna wykładam na uniwersytecie.
– O Jezu, przepraszam, nazywam się Matylda Kochańska. Ja tu studiuję.
– Można wiedzieć, co?
– Filozofię.
– Nudne to jest…Ja jestem historykiem.
– Jak, dla kogo. Dla mnie historia to nudy.
– No tak…Na pewno wszystko w porządku?
– Tak. Dziękuję. Nic mnie nie boli. Proszę się nie martwić. O Boże! Mój egzamin. Profesor Kowal mnie zabije.
– Spokojnie…Porozmawiam z nim. Niech się pani nie martwi.

***

Wadecki wstał wcześnie rano. Pierwszy telefon wykonał do kancelarii. Potem kolejne telefony do posłów w celu unieważnienia komisji. Porada u zaprzyjaźnionego profesora prawa. To właśnie ten mężczyzna najbardziej się przyczynił do likwidacji komisji.

– Kaziu…Poczekaj.

Głos dochodził zza pleców. Wadecki obejrzał się i zauważył idącego w jego stronę przewodniczącego partii sejmowej działającej w opozycji. Romuald Kosmalski podszedł do Wadeckiego i podał mu rękę.

– Partia się cieszy, że załatwiłeś tak szybko tą sprawę Kaziu – powiedział cicho.
– To wy? To wy to wszystko nagraliście?
– Partia jest tylko pośrednikiem. Wiesz, że w momencie, w którym komisja skończyła działalność akcje mojej firmy drastycznie podskoczyły w górę. Fantastyczne widoki na przyszłość. Dziękujemy.
– Macie przejebane skurwysyny…
– Oj Kaziu – przerwał Kosmalski – Nie pierdol. Twój synek to twardziej. Pieniądze dostaniesz jutro. Leczenie w Szwajcarii, pasuje?
– Nic mi kurwa nie pasuje. Posłuchaj mnie…Mam nagrane wszystko, co mówiłeś przez ostatnie 5 minut. Umoczę cię tak, że się zdziwisz.
– Ależ Kaziu…Robię jutro grilla, może wpadniesz?
– Nie wpadnę. Nie mam ochoty z tobą nigdzie wpadać. Do zobaczenia w sądzie.

***

Wadecki wywalczył satysfakcjonujący wynik. W sądzie wygrał zdecydowanie. Kosmalskiego nie uratował nawet immunitet. Wadecki śmiał się z porażki byłego kolegi. W następnych wyborach doznał sromotnej porażki. Partia Wadeckiego uzyskała zaledwie 1% poparcia. Wadecki wycofał się z polityki i wyjechał do Szkocji gdzie miał załatwioną już pracę na uniwersytecie. Tak skończyła się jego kariera. Jedna sytuacja, która pokazała, że uczciwość nie zawsze wychodzi na dobre. Nie został sławnym politykiem. Nie został premierem czy prezydentem.

Pozostał sobą. Zwykłym i prostym wykładowcą historii na uniwersytecie.

Scroll to Top