Wino, winda i skórzany pejcz

[Witam serdecznie ponownie ^^ dawno mnie z Wami nie było… w ramach przeprosin opowiadanko wczorajszą nocą tworzone… 🙂 ]

– Dokąd? – Joanna usłyszała za sobą chłodny głos matki, pewne było, iż nie skończy się to miłym pożegnaniem i życzeniami udanej zabawy. W końcu mieszkała u nich, a nie liczyła się z nimi w ogóle. Rzuciła matce spojrzenie, mówiące „czego kurwa?”, ale powstrzymała się od komentarzy, nie chciała mimo wszystko jej ranić.
– Impreza studencka… Jeśli chcesz bym skończyła chociaż rok, powinnaś wiedzieć, iż muszę zapoznać się z ludźmi, dowiedzieć wszystkiego… – Prychnęła spoglądając już nie na matkę, a w lustro wiszące w przedpokoju. Oceniła subiektywnie ciemny makijaż, jaki zdobił jej oczy i odgarnęła z policzka kosmyk włosów sama do siebie się uśmiechając. Krótka czarna spódniczka, choć nie wulgarna, to jednak sprawiała nazbyt prowokacyjne wrażenie. Matka chciała coś odpowiedzieć, jednakże nim pierwsze słowa padły z jej ust Asia zamknęła za sobą drzwi z lekkim trzaskiem. Był chłodny, październikowy wieczór, wiatr nieprzyjemnie targał jej rozpuszczonymi włosami. Żałowała, iż nie spięła ich.
Kroki swe skierowała prosto na autobus, stamtąd na Józefowiec do jednego z wieżowców gdzie mieszkał jej znajomy. Ciekawa była jak powiedzie się impreza, czego się spodziewać… i czy będzie tam ktoś, na kim można będzie zawiesić oko… Zamyślona dotarła do drzwi na drugim piętrze. Przycisnęła dzwonek, piszczący dźwięk rozniósł się słabym echem po murach korytarza.

Chwilę musiała czekać, aż ktoś łaskawie jej otworzy. Zza drzwi słychać było nie tyle głośną muzykę, co wrzaski i cały ten rumor imprezowy. W końcu doczekała się… W drzwiach stanął Robert, gruby kumpel z jej grupy, który to też sprawował funkcję starosty. Uważany był za kompletnego nudziarza, ale jednak dał się zaciągnąć na domówkę. Prawdopodobnie ubzdurał sobie, że w końcu uda mu się zerwać gwint. Z mieszkania zaciągał na korytarz mocny aromat grzanego wina. Już na pierwszy rzut oka widać było, że to właśnie jest studenckie mieszkanie. Brudne ściany, które trzydzieści imprez temu wiedziały jak wygląda kolor biały. W jednym miejscu na podłodze była góra butów, butelek, paczek po papierosach i innych nieorganicznych śmieci. Robert zaraz po wprowadzeniu Asi, którą uważał za niezwykle zimną i wyrachowaną sucz, zniknął w chmurze dymu tytoniowego. Wszyscy oprócz jednego chuderlaka siedzieli w największym pokoju. Natomiast z kuchni dobiegał spokojny i stonowany głos, który raz po raz powtarzał -Wizja morderstwa bez krwi, farby, keczupu, barwnika… Kurwa czegokolwiek- brzmiało to stosunkowo dziwnie w tej sytuacji.

Westchnęła ostentacyjnie przybierając minę małej, niezadowolonej z prezentu dziewczynki. Nawet nie odprowadziła Roberta wzrokiem, było jej wręcz na rękę, że znikł z pola widzenia. Należał do jednej z takich osób, jakie na imprezy się zaprasza właśnie do roli lokaja, sprzątaczki czy gońca, gdy zabraknie czegoś w lodówce.

Zdjęła czarną kurtkę, pod którą to miała bordową, najzwyklejszą koszulę biurową, a na niej ciasno zasznurowany gorset idealnie opinający jej brzuch i biust. Kurtkę powiesiła na czymś, co jeszcze kilkanaście lat temu mogło być całkiem atrakcyjnym starym, może nawet zabytkowym wieszakiem, uprzednio wyciągając z niej paczkę fajek i zniszczoną, prawie pustą zapalniczkę. Spojrzała na nogi, wysokie martensy nie wyglądały na zadowolone perspektywą spędzenia kilku długich godzin wraz ze stertą innych, śmierdzących butów, postanowiła więc ich nie zdejmować.

Skierowała swe kroki do kuchni, wciąż nieco niezadowolona brakiem owacji na jej powitanie, w końcu pewnie będą oczekiwać, iż udostępniać będzie, co większym leserom notatek… parsknęła pod nosem, gdy przed oczyma rysowała się wizja proszących ją o to kolegów z grupy.

Słowa, jakie do jej ust dotarły wzbudziły w niej jedynie lekką konsternację, rozejrzała się uważnie po kuchni.

Przy zlewie krzątał się wysoki chudy facet ubrany w stare przetarte jeansy i czarny, wyblakły i już podziurawiony ze starości t-shirt. Mamrotał coś sobie pod nosem, brzmiało jak stara piosenka z lat siedemdziesiątych, ale przecież nie mógł być aż taki stary. Po chwili doszło do Aśki, że Paweł kumpel „z ławki” mówił o jakimś znajomym, który ma do nich dziś dołączyć. Na kuchni stał rondelek, w którym bulgotał grzaniec a zapach przypraw wypełniał każdy skrawek kuchni. Dziewczyna starała się przypomnieć sobie jego imię, gdy nieoczekiwanie… -Napijesz się czegoś? I nie udawaj, że Cię tu niema- wydawało się jakby gadał do siebie, ale on po prostu wyczuwał jej obecność to było coś jak super siódmy zmysł.

Grzane wino przyprawiało o mdłości swą słodkością, Asia nie przepadała za słodkim alkoholem Paweł zresztą doskonale o tym wiedział to też na propozycję nieznajomego pokiwała przecząco głową i odwróciła się ponownie w kierunku drzwi prowadzących do przedpokoju. Póki co impreza nie zapowiadała się jakoś rewelacyjnie, a i jej zapał na polowanie ostygł nieco.

– Gdzie wszyscy? – spytała nie odwracając ku niemu głowy, natomiast z torby wyciągnęła dwie butelki Slavi, niedrogiego wytrawnego wina z Żabki. – Będziesz tak miły i otworzysz mi… – chwila przerwy jaka zapanowała po słowach dziewczyny niewątpliwie była dowodem na to, iż nie zna jego imienia, a nawet można by określić ją oczekiwaniem na przedstawienie się. Tak czy inaczej uniosła kąciki ust w bladym uśmiechu.

-Nie -Odpowiedź padła jeszcze szybciej niż pytanie. Miał już dość kobiet na ten tydzień, czasem ta praca go przytłaczała. Nie widział, jaka mina zagościła na jej twarzy, z resztą nie obchodziło go to. Jednak aby nie wyjść na kompletnego chama postanowił odpowiedzieć na poprzednio zadane mu pytanie -Wybacz mi, ale gdzieś zaginęła moja plakietka z napisem „Witam jestem Ivo i będę dziś państwu usługiwał i informował o nowinkach z salonu”- szybko wymyśloną odpowiedź zwieńczył cyniczny uśmiech, który podniósł jego ego, lubił to robić o to go odprężało po pracy. Kiedy odszedł od zlewu nie trudno było zauważyć, że jego prawa dłoń była obandażowana a opatrunek przesiąkał krwią. Scena jak z krwawego horroru, skapująca po palcach krew i bohater wyglądający jak uliczny lump. -Teraz muszę Cię przeprosić i znaleźć w tej dżungli jakąś apteczkę -mówiąc to złapał dziewczynę za ramiona i przesunął ją na bok zalewając jej prawe ramię krwią. Chwilę później zniknął za drzwiami łazienki rzucając przez ramię informacje o stojącej przy zlewie wodzie utlenionej.

Zmrużyła powieki początkowo z zamiarem odszczekania mu równie cyniczną wiązanką, by pokazać, iż nie trafił na byle siksę z dyskoteki, na jakie zapewne zwykł polować. Żadna to trudność namówić wytapetowaną blond lalę by swych ust na chwilę użyczyła w klubowej dyskotece, jak ugryzła się w język. Miała to być impreza integracyjna i kimkolwiek był ów Ivo… imię jak z telenoweli, pomyślała złośliwie, należało być, chociaż na początku miłą, obojętną na prymitywne zaczepki. Zmoczywszy dłoń pod zimną wodą zlewu w kuchni przetarła plamy krwi, jakie pozostawił na jej ubraniu, które nie chciały dać się tak łatwo zmyć i łapiąc za jedną z butelek przyniesionego przez siebie wina opuściła kuchnię w poszukiwaniu Pawła i pozostałych znajomych. Odruchowo jednak spojrzała na drzwi łazienki, za co zganiła się w myślach.

Impreza powoli zaczynała nabierać tempa, z „dużego” pokoju napływała już nie taka cicha muzyka. Jednak towarzystwo było w zasadzie prawie męskie nie licząc Asi i chudej jak szczapa, wysokiej, bo i miała z 1.9m wzrostu blondyny z włosami do pasa o dźwięcznym imieniu Sylwia, jak to rzekł Robert. W powietrzu wisiało coś między nim a nią jednak tylko w jedną stronę. Widząc Asię, Robert przerwał rozmowę wstał i głośno przedstawił ją, jako najlepszą kumpelę, z jaką nigdy nie spał i spać nie będzie. Było to odrobinę chamskie jednak dało się wyczuć, że Robert miał już dość wódki w głowie by nie kontrolować, co mówi. Wszyscy ładnie uśmiechnęli się do dziewczyny widząc połyskującą w świetle wiszącej pod sufitem samotnie żarówki butelkę taniego wina. Z racji uzupełnienia braków jak mówił jeden ze znajomych poszły w ruch kieliszki a jako, że dama jeszcze trzeźwa to dostała kielich króla, czyli setkę. Wraz z upływem czasu. Przybyły jeszcze dwie znajome z roku. Kaśka zwana też puszczalską, bo dawała za zaliczenia z resztą szczerze powiedziawszy miała, co dawać i to z każdej strony, oraz Jolka, niska, ruda i kompletnie nieatrakcyjna kobieta, prawdopodobnie z powodu zmian skórnych powstałych po nieleczonym trądziku. Po około trzydziestu minutach przez mieszkanie przeleciał dość duży huk, wszyscy zamilkli i kilka sekund później w przejściu pojawił się Ivo tym razem z już z czystym opatrunkiem. Na jego twarzy widniał uśmiech od ucha do ucha, był bardzo zadowolony…

Pozornie, gdyż tak naprawdę ta mina mówiła „Co się na mnie kurwa gapicie” i po chwili konsternacji wydusił z siebie – Sorka, że mnie tyle nie było, ale jeśli nie jesteście jeszcze na tyle pijani, że urwał wam się film to zapewne pamiętacie jak kto pewna naprana osoba chciała pobawić się w morderstwo? Jeśli pamiętacie to niestety musiałem się zszyć, co przyznam szczerze zrobiłem pierwszy raz- jego monolog chyba nie docierał do wszystkich -a w drzwiach jest dziura, bo nie miałem już siły ich otwierać- i tu nikt go nie słuchał, tak przynajmniej sądził. Gdy zakończył swoją mowę usiadł gdzieś z brzegu i starał się topić w atmosferę podsłuchując rozmów, aby do którejś z nich móc się przyłączyć.
W spojrzeniu Asi krył się dziwny brak zrozumienia dla sytuacji, jaką zobrazował w kilku w miarę logicznych zdaniach kolega z telenoweli – tak nazywać go zaczęła w swych myślach, co raz karcąc się za to, że w ogóle pozwoliła mu się do tych myśli dostać. Nieco oszołomiona kilkoma pierwszymi łykami wina, które, mimo iż zimne, powodowało wzbierające się w jej ciele fale przyjemnego ciepła, powiodła wzrokiem za Pawłem szukając dla siebie miejsca na tej imprezie. Niejednokrotnie znajomi, czy też chłopcy, z którymi przyszło jej się spotykać zachwalali ponad wszystko ekipy z uczelni, wspólną zabawę, dla Asi była to nowość, która ani nie zachęcała, ale też nie odstraszała za bardzo. Upiła ponownie łyk wina, dość spory, jako, że zwykła pijać i gorsze trunki podczas wszelkich imprez oraz wypadów.

– Morderstwo? – postanowiła pociągnąć temat narzucony przez Ivo. Odruchowo spojrzała na kolegę z telenoweli rzucając mu niby niewinny, a jednak przesycony prowokacją uśmiech.
-Och tak, widzisz tutaj tego miłego kolegę? – odpowiedział wskazując na przepakowanego, ostrzyżonego prawie na łyso, faceta -Ten przesympatyczny kolega, który zaraz utopi się w tej sałatce co ma ją przed sobą chciał rozbijając butelkę po piwie pokazać jak to kogoś tam pociął po meczu i gdybym się nie ruszał starając się mu odebrać butelkę to bym był cały… a tak…- urwał w połowie chcąc skończyć jakimś tekstem przesyconym patosem, ale uznał to za gówniane zakończenie, dlatego też zalał usta kolejnym łykiem wina. Wpatrując się w jej oczy wyczuł delikatną więź nadawca-odbiorca, poczuł dziwne ciepło utrzymując kontakt wzrokowy, zupełnie jakby mówił tylko do niej na pustej auli i tu włączyła się jego „choroba”, tysiące obrazów, kadrów, scenografii i niezliczone pozy a wszędzie ona i prawdopodobnie odpłynąłby w tym wszystkim gdyby nie łysy „kolega”, który w dziwny sposób zaczął nadymać policzki… Zatem by uchronić się przed pawiem na wolności bez słowa wstał i wyszedł na balkon szukając w kieszeni skręta. Miał nadzieję, że za chwilę Ona do niego dołączy, ale powstrzymał „chore” myśli uderzając się w twarz, co zawsze przywracało mu trzeźwość umysłu.

Z obrzydzeniem spojrzała na Łysego, który zaczął dolewać sałatki jakby sądził, iż zabraknie jej obecnym. Wzdrygnęła się, a chłodny dreszcz przebiegł po jej plecach. Dziewczyny będą miały trochę roboty ze sprzątaniem tego syfu, ona nie zamierzała nawet kiwnąć palcem, w końcu dopiero, co przyszła, więc nie jej wina… A czyja? Dla Asi przestało to mieć jakiekolwiek wrażenie dopiła reszt wina z kieliszka, złapała za pełną póki co butelkę odpaliła L&Ma; od stojącej na szafce tuż przy kanapie świeczki i skierowała się na balkon. W odorze alkoholu, wymiocin, oraz dymu papierosowego, balkon choć pewnie brudny i zimny zdawał się być jedynym miejscem, w którym należało szukać azylu. Widać, sporo prawdy jest w opowieściach o rajdach alkoholowych w studenckim życiu… Ona ten etap już dawno miała za sobą. Poprawiając spódniczkę, jakby w obawia się iż za bardzo podwinęła się ona w górę jej ud otwierając drzwi do gniazda świeżego powietrza. Przymrużyła oczy stając po drugiej stronie drzwi i zaciągnęła się głęboko chłodem, który panował na zewnątrz. Początkowo nie zwróciła uwagi na to czy jest sama, nie przyszło jej nawet do głowy iż kolega z telenoweli opuści lokum, sądziła raczej, że grzecznie wziął się za pomoc przy cuceniu Łysego. Gdy jednak spostrzegła iż wcale nie jest sama, ostry zapach zielska dotarł do jej nozdrzy spojrzała z lekkim przerażeniem w jego stronę.

Ivo przytłumiony ziołem wyluzował się i nawet zapomniał o rozciętej ręce. Wszystko dookoła zaczynało być kolorowe, sepia odchodziła do lamusa. Słysząc wypalanego papierosa szybko odwrócił głowę w stronę dobrze znajomej mu twarzy, po chwili wpatrywania a w zasadzie mierzenia jej ciała i zastanawiania się czy lepiej wyglądałaby w jedwabnej sukience czy satynowej szacie spojrzał ponownie na zimowy krajobraz i postanowił podejść i zagadać. Podszedł do niej zupełnie jak wtedy w kuchni jednak tym razem stali twarzą w twarz- Mam nadzieję, że nie naruszyłem twojej strefy intymnej? -zapytał ją spokojnym głosem miarowo puszczając spory zapas powietrza nosem.

Gdy mierzył ją wzrokiem stała prawie bez ruchu pozwalając by ogień trawił nieszczęsnego papierosa, którego kurczowo trzymała między palcami nieco zmarzniętej od chłodnego wiatru dłoni. Dlaczego? Właściwie sama nie wiedziała, jej spojrzenie spoczęło delikatnie na twarzy mężczyzny pozwalając by niepokój targał jej myślami. Specyficzna osobowość Ivo z jednej strony doprowadzała ją do szału, a przecież dopiero, co się poznali, z drugiej zaś powodowała, że wpadała w wir zaintrygowania, uciążliwej niepewności, którą chciała zaspokoić. Była to jedna z tych cech jej pokrętnego charakteru, która sprawiała, że Asia nie posiadała żadnej dobrej koleżanki, wszystkie uparcie z nią rywalizowały udając, że wcale nie zazdroszczą jej tego jak prędko poznaje, syci się i opuszcza partnerów. Tym razem miało być podobnie i wiedziała o tym już w chwili, gdy ów cynik podszedł do niej zadając pytanie, którego sens na pozór zdawał się być nijaki. Jednak na usta cisnąć się powinna krzykliwa odpowiedź: tak! Bo właściwie naruszył sferę intymną kobiety, wtargnął wręcz z butami w jej myśli oszołomione winem. Jednak taka odpowiedź nie padła, podsunęła pod jego dłoń butelkę.

– Otwórz. – nieporadna, mała dziewczynka… tak teraz malowała się Joanna przed jego oczyma. W jednej dłoni trzymała papierosa, w drugiej butelkę i choć usta spragnione łaknęły trunku nijak sama nie mogła sobie butelki otworzyć.
Choć to nie była odpowiedź, jakiej oczekiwał wcale go to nie zdziwiło. Odstąpił na krok wziął butelkę a uczucia w nim zaczęły bulgotać, miał ochotę rozbić jej to na głowie a później zrobić zdjęcie. To znowu była jego mania, fotografowania. Sam nie wiedział, czego chce i co czuje, jeden wielki zamęt. Wiedział tylko, że stała przed nim dziewczyna, ot, co. Zwykła laska, która pojawiła się tam gdzie on przyszedł z nudów. Mróz trzymał dość mocno a jemu właśnie przechodziła koloryzacja rzeczywistości. Wszystko wracało do normy, przez co i jego uczucia. Zorientował się, że stoi jak kretyn już dłuższą chwilę i trzyma butelkę. Wróciła sepia i cynizm, znów czuł ból w dłoni. Ostawił butelkę na parapet, podszedł do niej niebezpiecznie blisko i szepnął jej do ucha -Nie…-prześlizgnął się obok niej wpadając do pokoju gdzie mieszanka zapachowa była nie do zniesienia. Za oknem powoli się ściemniało. Ludziom zbierało się na szczerość, od której Ivo dostawał mdłości, postanowił przejść do innego pokoju i tam w spokoju poukładać sobie wszystkie myśli. Jednak chyba tylko kuchnia mu pozostała, gdyż w pokoju natknął się na Zrywacza gwintu i Jolę, coraz bardziej wzbierało mu się na pawia. W kuchni natomiast grzaniec i szmata po rzygach. –Łazienka? Może łazienka… – pomyślał i ruszył w jej kierunku, tam niestety Kasia wyciskała mopa i płukała wiadro… Nie pozostało mu nic innego jak okrzyk w głąb mieszkania -Idę po piwo, jak ktoś chce się przejść to czekam przy windzie! -odpowiedział mu jedynie jego własny umysł podpowiadając żeby poszedł po dziewczynę z balkonu, ale jego silna wola nie dała się przekabacić mieszanymi uczuciami.

Wściekłość zagotowała się w Asi, gdy odmówił jej otworzenia butelki. Co za palant! Pomyślała zastanawiając się, czego szukał na tej imprezie skoro ani nie był przyjaźnie nastawiony do nikogo, ani też nie zamierzał pić. Zmrużyła groźnie powieki jednak tego nie zdołał już zauważyć, zniknął w otchłani mieszkania, w którym impreza zaczęła przybierać wymiar pijackiej dyskusji na tematy związane ze wszystkim i niczym jednocześnie. Przez szybę drzwi balkonowych obserwowała tylko jak zniknął w korytarzu dzielącym pokój od reszty mieszkania, gdy zaś nie mógł jej dojrzeć wyrzuciła przez balustradę niedopałek papierosa, złapała za butelkę tym razem otwierając ją bez trudu i schowała się w cieple domostwa.

Spory łyk pociągnęła spoglądając po ludziach ze swej uczelni. Żaden z nich nie sprawiał wrażenia kogoś, kim można by się w ogóle zainteresować. Studenci są nudni. Skwitowała swoje spostrzeżenie i ponownie poczuła jak w myślach jej jawi się sylwetka Ivo. Ten facet był ciekawy… i ciekawie na nią reagował. To też dwa razy nie musiał powtarzać z perfidnym uśmiechem ruszyła do drzwi, później pół piętra niżej pod windę. Ciekawa była jego reakcji.
Kiedy stanęła przy windzie Ivo myślał, że oszaleje. Dopiero co się uwolnił ot tego zgiełku a tu zbowu ona. Jak rzep do psiego ogona. Nie odezwał się ani słowem zupełnie jakby jej nie było jednak jego oczy zaczęły zwracać uwagę na cały jej ubiór, na każdy centymetr przylegającej do niej tkaniny. Kiedy sobie wyobraził jak układa się jej nagie ciało na kozetce przeszły go dreszcze i dało się zauważyć jak przez chwilę jego ciało zadrżało. Odpalił kolejnego skręta i czuł, że powoli do jego głowy trafia wypity alkohol a zarazem nabierał ochoty na odrobinę szaleństwa i zabawy. Wiedział, że lada moment przyjedzie winda a dym ze skręta wypełni całą kabinę.

Postanowiła zgrywać słodką idiotkę – takim najłatwiej podejść faceta. Udawała, że w ogóle nie rusza ją fakt iż nawet słowem się nie odezwał. Rozglądała się z głupim zaciekawieniem po ścianie korytarza lustrując z uwagą wulgarne napisy „Jolka mi ssała” czy też „Róh to hożofskie ścierwo” i popijała z gwinta owo niezbyt wyszukane wino. Zastanawiała się jak bardzo krępuje go, czy też irytuje jej obecność. O czym świadczył jej wredny wręcz uśmiech przylegający, jakby na stałe, do jej ust. Dopiero gdy ponownie zapalił, nim winda przyjechała, rzuciła mu nieco karcące spojrzenie.. Bóg jeden wie, za co tak naprawdę chciała go skarcić. W butelce wina poczęło jawić się dno, alkohol i jej uderzał do głowy powodując, że na przekór wszystkiemu oczu świeciły jej szaleńczo.

W końcu przyjechała winda oboje wsiedli i zanim zjechali na dół w kompletnej ciszy, kabina wypełniła się dymem. Ivo miał nadzieję, że mały spacer do sklepu nie będzie przebiegał w zupełnej ciszy ale ni jak nie miał ochoty pierwszy podawać rękę na zgodę bo atmosfera była nieciekawa. Odpychali sie wzajemnie od siebie a jednak coś ich trzymało. -W końcu sklep -pomyślał Ivo otwierając drzwi przed Asią, dodatkowo zastanawiał się nad jakąś ksywką, którą mógłby jej nadać. Prawie zawsze widział ją z butelką tego wina i w tym momencie przeleciało mu „obciągara” no ale to było zbyt ostre. Był tak zamyślony, że nawet nie wiedział co tak naprawdę chce kupić.

Asia nim przekroczyła próg sklepu chwiejnym krokiem, wrzuciła butelkę Slavi do kosza. Teraz już nie tylko alkohol, ale i intensywne opary zielska jakie palił kolega z telenoweli zaczęły szumne wariacje w jej głowie. Miała nawet wrażenie iż źle widzi, przez chwilę wydawało jej się, że Ivo uśmiechnął się do niej… A może był to jedynie uśmiech pełen cynizmu i złośliwości? Zatrzymała się w drzwiach, tak niespodziewanie, że prawie wpadł by na nią. Uniosła w górę spojrzenie otwierając szerzej oczy.

– A po co my tam idziemy? – spytała łamiącym się od upojenia głosem.
– Po salceson!- odpowiedział odruchowo, w zasadzie cynizm miał zakorzeniony już od piaskownicy. Poszedł do lady i powiedział niskim głosem starego pijaka -Osiem, zapuszkowanych, złocistych żubrów z lodówki – robił tak zawsze gdy chciał ukryć, swoje pijaństwo. Sypnął pieniędzmi na ladę po czym wyszedł i rzucił przez ramię -Ta pani je zabierze- Oderwał się myślami od Asi i myślał tylko, który to był blok.

Asia wiedziała iż „strzela maski” jak określił mimikę jej twarzy Paweł jednakże to w jaki grymas ułożyły się jej usta na dźwięk słów Ivo było nie do opisania. Przez moment myślała, że przyszli z kimś jeszcze, potem, że się zwyczajnie przesłyszała, a te majaki głosowe przejdą wraz z upojeniem, ale gdy sprzedawca wbił w nią swe surowe i wyczekujące spojrzenie zgłupiała zupełnie.

– Yyym… – burknęła coś spoglądając pytająco na Ivo.
-Siatka kobieto, weź ją- Ivo zaczynał się zastanawiać czy mówi jeszcze po polsku. W końcu chyba wszyscy wiemy jak wygląda piwo w siatce. Nie chciał być aż tak okrutny ale musiał trzymać fason. Widząc, że do Asi nie do końca dociera to co mówi, sam się ruszył po siatkę i po dziewczynę prowadząc ją za rękę, prawie przez całą drogę powrotną
W sumie to planowała mu coś odburknąć w stylu: od kiedy to kobieta usługuje mężczyźnie, nosi zakupy itd. itd. jednakże wszystko to wydawało jej się że głupio zabrzmi w jej ustach to też po krótkiej chwili intensywnego myślenia odsunęła od siebie ten zamiar, zresztą uścisk jego dłoni na jej nadgarstku znacznie bardziej skupiał jej uwagę niż przemyślenia dotyczące przyszłej wypowiedzi. Westchnęła…

– A teraz? – znów to samo pijackie brzmienie jej głosu rozniosło się w powietrzu.
Szaleństwo w jego głowie sięgnęło zenitu -teraz wrócimy na górę i pokażę Ci jak o jest poczuć, w sobie faceta- to jedyne słowa jakie zdołały mu się wyrwać z ust chociaż później nawiedzały go różne myśli jak przekręcić to wszystko w żart. Kiedy doszli do bloku znowu musieli wyczekiwać na windę.
– Cooo…? – nie wiadomo było czy jedynie udaje głupią czy rzeczywiście jego słowa nie dotarły do niej w takiej formie w jakiej powinny. Poprawiła kurtkę zniechęcona wieczorem przez chłód szalejący na dworze, oczekiwanie na windę także nie poprawiło jej tego humoru.

Kiedy wsiedli już do windy, kolejny szalony pomysł wdarł się Ivkowi do głowy. Włożył jedną z puszek pomiędzy drzwi i winda stanęła. Zbliżył się powoli do dziewczyny opierając swoje ręce ponad jej głową. Zbliżył swoje usta do jej uszu – Chcesz jechać dalej, to klęknij- wyszeptał, choć w tym szepcie dało się wyczuć stanowczość. Wydawało się, że jest on zdolny do wszystkiego. Czekał spokojnie na jej reakcję.

Roześmiała się jakby sądząc, że cała ta sytuacja to po prostu głupi żart z jego strony, odepchnęła go lekko dłonią coś tam niezrozumiale mrucząc pod nosem.
Przycisnął ją ponownie i ręką objął jej szyję lekko przyciskając. Rzucił w nią spojrzeniem „spod byka” -lubię patrzeć kiedy z tych pięknych oczu powoli ucieka życie- sądził, że to w końcu podziała na jej wyobraźnię.

Otworzyła oczy szerzej przełykając głośno ślinę, w jednej sekundzie ukradkiem spojrzała na butelkę blokującą drzwi windy w drugiej uważnie obserwowała twarz mężczyzny, który tak ją intrygował. Dopiero teraz do jej upitego umysłu doszło, że właściwie to chyba sama zamierzała go sprowokować by coś-tam osiągnąć… Wbiła paznokcie w materiał kurtki na jego ramionach.

Taka reakcja to było dla niego za mało ścisnął mocniej jen gładką szyję i przez chwile wydawało mu się, że staną mu w oczach łzy. Przekrzywił szyję i dało się usłyszeć jak strzelały mu kręgi, ponownie się do niej zbliżył i tym razem już nie szeptem ale niskim tonem zapytał: „To pojedziemy jeszcze dziś?”. Wyczekiwał momentu aż w końcu złamie się jej psychika, aż ugną się jej kolana.

Przekrzywiła lekko głowę uśmiechając się nie pewnie.
– Żartujesz, prawda? – głos ściszony znacznie rozniósł się po windzie, w oczach błyszczących pijaństwem czaiło się coś, co prawdopodobnie przeczyło postawie jaką przybierała.
– Czy wyglądam jakbym żartował?- na poparcie tych słów zacisnął jeszcze bardziej rękę, zaczynał czuć, że coraz trudniej jest jej oddychać. -Możemy tak tu stać, dopóki te piękne iskierki w twoich oczach nie zaczną gasnąć- Uniósł lewą wbrew patrząc na nią z niewymowną pogardą. Był zdeterminowany i za wszelką cenę starał się osiągnąć swój cel.
Przecząco pokiwała głową widząc czającą się w nim powagę, lekko ugięły się jej kolana, powoli opierając się plecami o ścianę windy usunęła się na jej brudną podłogę, której chłód nieprzyjemny dotknął jej kolan przez materiał delikatnych rajstop. Uniosła spojrzenie w górę, na jego twarz…

Ivo odwrócił się do drzwi, wyjął puszkę piwa, otworzył ją na szybko wziął dużego łyka i z ogromnym uśmiechem na twarzy popatrzył na Asię -Dobrze Ci szło, cholera szkoda, że nie zabrałem aparatu- cieszył się że znów wygrał ale i nie gardził nią jak wszystkimi, które się tak poddały. By zachować fason oparł się o ścianę, nie zwracał na nią już uwagi i pił spokojnie piwo

Zerwała się z podłogi prawie potykając się, gdyby nie to, że ściany w windzie są tak blisko siebie. Odgarnęła włosy za ucho i zmrużyła oczy jakby chcąc okazać mu swą złość, jednak w rzeczywistości czuła, że coraz to silniejsze zaciekawienie targa nią względem tego skurwiela. Przetarła dłonią oczy.

– Pewność siebie czasem bywa zgubna… – rzuciła od niechcenia, prawie jakby wcale nie kierowała swych słów do niego,
-No bywa, bywa- chciał dodać jeszcze kilka słów jednak przygryzł sobie język i wolał już siedzieć cicho. Zbliżało się ich piętro. Ivo starał się nie pokazywać po sobie, ze strasznie napaliła go ta cała sytuacja, że zakochał się w jej oczach i nigdy nie dotykał tak gładkiej i cudownej szyi. Jakoś chciał z tego wybrnąć -Może w ramach przeprosin dasz namówić się na kolację, ja stawiam. Tym razem obiecuję, będę grzeczny- spojrzał na nią wzrokiem pełnym nadziei, choć gdzieś tam w sobie czuł, że na niej ten test był zupełnie zbędny.

– Kolację to nam zaserwował Łysy… – prychnęła mając nadzieję, że wydarzenia z windy pójdą w niepamięć, a bynajmniej nie dowiedzą się wszyscy z jej roku jak chętnie klękła by… no właśnie, a może jemu wcale nie o to chodziło? Ponownie zbeształa samą siebie w myślach za jednoznaczne skojarzenia z każdą dziwną, niecodzienną sytuacją.
Odmowa i tak wisiała w powietrzu. -no trudno- pomyślał i zaczął się zastanawiać czy nie dopisać czegoś złośliwego obok „Jolka mi ssała” ale nie był aż tak dziecinny. Na wyjście rzucił tylko do niej: „to może w drodze powrotnej mały replay?”. Miał na nią ogromną ochotę jednak był coraz bliżej wniosku, że nic z tego nie będzie. W jego głowie jednak było jeszcze całkiem sporo pomysłów jak to rozkręcić.

– Replay? – powtórzyła za nim przystając w pół kroku nim jeszcze nacisnął dzwonek do mieszkania. Dziwna świadomość narodziła się w jej główce, która powoli zaczytała odzyskiwać trzeźwość sprzed kilku łyków wina. Czyżby nie uczyniła nic, a on już był jej…? Uśmiechnęła się do tych myśli rzucając wyczekujące wyjaśnień spojrzenie.
Z imprezy zrobiło się kompletne dno. Jeden pokój stał się miejscem orgii dwuosobowej, w dużym smród nie do zniesienia, łysy przyklejony do kibla, Robert i Jola siedzieli w kuchni i gadali o wszystkim i o niczym. Ivo powoli stawał się senny miał niedaleko do domu a nie był aż tak pijany więc postanowił już wracać -Dzięki za imprezę!- wykrzyknął i już trochę ciszej jednak na tyle głośno, ze do kuchni na pewno dotarło -i za przygodę w windzie- spojrzał z cynicznym uśmiechem na Aśkę. Chciał się spytać czy ją podrzucić ale wolał z tym poczekać, poszedł jeszcze do „dużego” po swoje rzeczy dając Aśce trochę czasu na przemyślenia, a może sama poprosi o podwózkę.

Z tą przygodą w windzie przesadził, Aśka miała jedynie nadzieję iż pijani znajomi nie zrozumieli tak naprawdę słów jakie wypowiedział telenowelowy lowelas. Rzeczywiście ona sama także powoli traciła ochotę na siedzenie z nimi, ryzykując staniem się podkładką dla soczystych wymiocin pijanych studentów. Powiodła pełnym tęsknoty i nadziei zarazem spojrzeniem za Ivem…

Po chwili wrócił on ze wszystkim co wniósł, zabrał siatkę z piwem. Przy wyjściu zakrzyknął głośne „Na razie!” i już szeptem -Mam miejscówkę w aucie, mogę Cię podrzucić ale wiesz- zrobił pauzę spojrzał na nią z uśmiechem szaleńca -musimy zjechać windą- droczył się z nią, gdyż już nie miał siły na zabawy.

Zanim zrozumiała zaserwowaną docinkę złapała za torbę i paczkę fajek, którą wcześniej zostawiła na szafce w przedpokoju i gotowa była do dalszej drogi. Uśmiechnęła się nieznacznie oczekując jakiegoś uspokojenia spojrzeniem czy też gestem z jego strony. Wiedziała, że nie wypadnie znów dobrze, jeśli pożegna się ze wszystkimi zaraz po nim. Przemilczała więc swe opuszczenie domu Pawła z nadzieją iż nikt nie będzie pamiętał kiedy tak naprawdę uciekła z imprezy.

Tym razem podróż windą odbyła się spokojnie, wsiedli do jego białego tico, które niczym się nie różniło od każdego innego -Gdzie cię podrzucić?- spytał po raz pierwszy normalnym głosem. Ta przygoda w windzie jakoś go wymęczyła psychicznie a dodatkowo przytłaczająca była wizja dnia jutrzejszego czyli sześć godzin z tępymi modelkami. Dziś chciał już tylko usłyszeć jedną nazwę ulicy.

Była zbyt pijana by powrócić do domu, matka rozpętałaby burzę i z pewnością dotrzymała słowa odnośnie poprawczaka, kuratora i innych tam pierdoł, którymi zwykła ją straszyć. Przygryzła lekko dolną wargę zapinając pas w samochodzie.
– Gdziekolwiek chyba…

Ivo spojrzał na nią ze zdziwieniem ale wiedział o co może chodzić -dobra to jedziemy- w końcu cisza to wszystko czego potrzebował. Nie minęło dziesięć minut jak dojechali na zawodzie -Koniec jazdy wysiadamy- starał się poprawić atmosferę ale i tak było mu to wszystko jedno czy cokolwiek ten tekst da
Rozejrzała się początkowo przez brudną szybę tico po okolicy, powoli czerń nieba zaczynała szarzeć, nawet ją dopadać zaczęło zmęczenie. Posłusznie odpięła pas i opuściła samochód obejmując się i pocierając ramiona chcąc ochronić się przed zimnem.
– Nie chciałabym być kłopotem…

Ivo nie zwrócił na to uwagi, zamknął samochód złapał ją pod pachą i prowadził do mieszkania, na szczęście mieszkał na parterze. W oknach miał rolety antywłamaniowe, także żaden promyczek światła nie wpadał przez żadne okno. Pomógł dziewczynie się rozebrać i oprowadził ją po mieszkaniu, faktycznie prawie nic w nim nie było. Pokazał dokładnie gdzie kibel, łazienka, ręczniki, lodówka, talerze i szklanki oraz całą masę innych rzeczy…

Właściwie nie wiedziała po co jej to wszystko opowiada, w końcu długo i tak nie planowała pozostać, jednakże nie chcąc narażać mu się w jakikolwiek sposób uważnie chłonęła każde jego słowo. Dopiero gdy zamilkł na chwilę spojrzała w jego oczy chcąc dać mu do zrozumienia, że zupełnie ją to nie interesuje. Sama nietrzeźwość i rozbawienie jakie jeszcze kilka godzin temu wywołane było przez opary zielska, jakich się nawdychała w windzie, teraz powodowała otępienie jej umysłu… a może powolne otrzeźwienie?
W końcu pokazał jej gdzie ma spać, była to jego sypialnia. Mieściło się tam największe łóżko jakie robiono mu na zamówienie -Ja się kimnę w pokoju obok na sobie także jakby co to jestem tuż za ścianą- wyszedł i zasunął za sobą drzwi, wziął szybki prysznic i mając na sobie jedynie bokserki zmierzał w stronę sofy

Spojrzała na łóżko z lekkim przekąsem, w końcu zsunęła z siebie wszelkie zbędne ubrania pozostając jedynie w bieliźnie i bordowej koszuli, ale nijak nie mogła sobie znaleźć miejsca na tak ogromnym łóżku. Na dworze pewnie stawało się coraz jaśniej, ale nawet poranka podziwiać nie mogła z jego okna przez ściśle zasunięte rolety. Rozglądała się uważnie w poszukiwaniu czegoś w sypialni, nic jednak nie przykuło jej wzroku… Minęło zaledwie 15 minut od chwili gdy została sama, ale jej zdawało się, że trwa to wieki… Otworzyła drzwi sypialni i stanęła w progu niepewnie starając się dostrzec cokolwiek w pokoju obok.

Ivo kończył rozkładać sofę, położył się na niej i odsapnął. Dziękował stwórcy, że to już koniec tego dnia zupełnie zapominając o tym, ze tuż obok spała dziewczyna, która ogromnie go pociąga. Ułożył się wygodnie, pomyślał o jutrze i ziewając ostatni raz szybko wpadł w przyjemny stan uśpienia

Przez chwilę rozważała by wrócić się jednak do sypialni, bo jeszcze zdenerwuje go niepotrzebnie, jednakże samotność, nuda czy zwyczajne przemęczenie były znacznie bardziej przekonujące. Wymacała dłonią oparcie sofy w pomieszczeniu, a gdy wzrok zaczął współgrać ze świadomością dostrzec mogła w ciemności nawet jej kontur.

– Śpisz…? – spytała szeptem i przystanęła w miejscu.
– Nie kurwa, masturbuję się!- w jego głosie nie trudno było wyczuć złość, właśnie po części dlatego mieszkał sam. Kolejna kobieta psująca harmonię tego domu ale po chwili uświadomił sobie, że przecież to Ona a nie jakaś tam zwykła laska. -Co się stało?- zapytał już znacznie łagodniejszym tonem czując się podle, że wcześniej się na nią wydarł
– Nic… – odparła szeptem będąc już kilka kroków w drodze powrotnej. Stąpała ostrożnie, nie wiedząc czego spodziewać się powinna na chłodnej podłodze
– Skoro mnie już obudziłaś to powiedz o co chodzi- ignorancja to jedna z tych cech jakie wprost nienawidził, krew zaczęła mu wrzeć bo nie dość, że został obudzony to teraz się okazuje, że na darmo

Musiał bardzo lekko spać skoro zdołał go obudzić jej szept, jednakże powstrzymała się przed salwą nieprzyjemnych słów jakimi najchętniej by go teraz potraktowała.
– Nie chciałam być sama, ale już nie zamierzam przeszkadzać… Dobranoc. – odparła półszeptem stojąc jednak wciąż w miejscu.
– No dobra przekonałaś mnie, już idę- czekał na te słowa, jednak nie miał zamiaru wykorzystywać sytuacji. Sofa była niezmiernie niewygodna. Podszedł do niej i przesunął rękę od jej szyi aż po tył głowy -Chodźmy już spać złotko proszę cię -szepnął jej czule do ucha. Nigdy tak nie mówił do nikogo ale nie chciał już jej ranić tego dnia.
Drgnęła nieco wystraszona gdy poczuła dotyk jego dłoni na swej szyi. Już raz go dziś czuła i daleko było temu do przyjemności. Odsunęła się…
– Co jak co ale ja idę spać i zupełnie nie mam sił już na nic…- wyprzedził trochę czas ale zasypiał na stojąco a to było gorsze niż bycie pijanym. Poszedł do sypialni, wślizgnął się pod kołdrę i nie czekając na Asię zaczął pogrążać się we śnie.

Ruszyła za nim obserwując uważnie jego ciało w chwili gdy kładł się do łóżka, w którym już za chwilę spać mieli oboje. Dołączyła do niego ostrożnie początkowo kładąc się zupełnie na skraju mimo iż łóżko to było imponujących rozmiarów. Może się bała… Po krótkiej chwili dopiero, udając pogrążoną we śnie przesuwać się poczęła bliżej ku niemu, aż na swej nagiej skórze wyczuła bliskość jego ciała. Zamarła czekając czy i jak zareaguje.
Obrócił się w jej stronę jedną nogę włożył pomiędzy jej nogi, jedną ręką objął ją w talii, a drugą odruchowo muskał jej jędrne piersi odprężając się coraz bardziej.

Drgnęła gdy poczuła reakcję jego dłoni na jej ciało, przez ułamek sekundy dosłownie, chciała wycofać się sądząc iż na zbyt wiele Ivo sobie pozwolił, jednakże w końcu jej także należała się odrobina przyjemności po tak ciężkiej nocy. Uda rozsunęła szerzej, chętniej nawet rzec by można przeciągając się niczym kotka by dostęp do piersi swych mu ułatwić, a ustami swymi dotknąć nagiego ciała mężczyzny.

To wszystko sprawiło, że zupełnie wyluzowany Ivo pogrążył się w głęboki sen.
Czując iż dłonie jego zamierają na jej ciele pozwoliła sobie pod kołdrę się wsunąć delikatnie dłońmi błądząc po jego brzuchu, językiem wodząc po pępku i cicho westchnęła zbliżając się do miejsca w którym skóra jego nikła pod materiałem bokserek.
Dłoń jej delikatnie, nieśmiało wsunęła się za nie opuszkami palcy czując rosnącą męskość Ivo, dopiero teraz uświadomiła sobie dlaczego tak ciągnęło ją do niego, dlaczego oschły i cyniczny skurwysyn sprawiał, że gotowa była prosić o odrobinę czułości. Pozwoliła sobie zsunąć jego bieliznę niżej wciąż wyczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony. Usta swe zbliżyła ku członkowi, gorący, nierówny oddech otulił jego główkę. Poruszyła swymi biodrami czując jak przeogromne podniecenie wzbudza w niej sama myśl tego co mogłaby z nim robić… albo on z nią. Delikatnie powiodła po nim językiem..

Ivo nie mógł dłużej udawać, że śpi dlatego odciągnął jej głowę i przycisnął do poduszki. Złapał ją za szyję i zaczął zrywać z niej bluzkę, nie baczył na wystrzeliwujące gdzieś guziki. Tak jak sądził, jej piersi cudownie układały się w tym staniku. Nie mógł się już doczekać by przygryźć jej twarde sutki. -Leż w miejscu bo inaczej będę musiał cię ukarać- powiedział jej szeptem na ucho po czym wyskoczył jak oparzony z łóżka i po chwili wrócił z aparatem i statywem, wszystko ustawił i wrócił do swojej „ofiary”. Aparat co około 5 sekund wykonywał serię trzech zdjęć. Ivo w tym czasie sięgnął pod łóżko i wyciągnął metalowe kajdanki, którymi przykuł Asię do łóżka i znów wyszedł, po kilkunastu sekundach wrócił z dużym wojskowym nożem. Zbliżył się z nim do jej twarzy – jak coś ci sie będzie nie podobało to wypowiedz tylko „Błagam o litość mój panie” a zabawa się szybko zakończy- w jego oku pojawił się błysk ale tym razem wyraz jego twarzy i ton był stosunkowo przyjemny.
Serce zaczęło bić jej szaleńczo, gdy zrywał z niej bluzkę, gdy zdjęcia kolejne upamiętniały tę chwilę w aparacie, gdy skuwał jej dłonie, gdy hasło ustalał… Zamruczała cicho obserwując każdy kolejny jego ruch. Tego tak naprawdę się spodziewała po Ivo, właśnie takiej stanowczości, zdecydowania… i rozkoszy, bo było to jedyne określenie jakie na myśl jej przychodziło gdyby określić miała to jak się czuje. Przygryzła wargę oczekując co dalej z nią uczyni, otarła uda o siebie świadoma tego jak bardzo rozpaliła ją ta krótka chwila…

– Leż spokojnie- powtórzył przesuwając ostrze noża po jej ciele. Najpierw rozciął jej stanik i zaczął drażnić językiem sutki później przygryzając je. Cały ten czas nóż przyłożony miała do gardła, jeden fałszywy ruch i mogłaby przejechać szyją po ostrzu. Kiedy z jej ust wydobyło się lekkie westchnienie przestał na moment -Dopóki Pan Ci nie pozwoli masz siedzieć cicho, jak mysz w kościele- wyszeptał policzkując ją przy tym. Pobudzanie jej jędrnych piersi przestało być atrakcją. Wsunął pomiędzy nie swoją męskość, ścisnął je aby przylegały i przesuwał się ten sposób coraz bliżej jej ust.

Milczenie i bezruch doprowadzały ją do szału, pragnienie jakie wzbudzał w niej każdym swym gestem powodowało, że jeszcze gwałtowniej i silniej odbierała każdą pieszczotę i nawet nóż tak blisko jej szyi leżący nie wzbudzał w niej strachu.
Jęknęła rozkosznie mimo zakazu chwilę po tym jak ból piekącego od uderzenia policzka ustał, a członek jego wsunąwszy się między jej piersi wędrował ku ustom spragnionym… Jęk ten w słowo „tak” zdawał się przeradzać…

– Oj tak nie będzie zrobimy to inaczej- zdenerwowały go te rozpraszające jęki. Pod łóżkiem znajdowało się wiele różnych ukrytych rzeczy znalazł się również mały pejcz. Najpierw oberwała kilka razy za te jęki a później wychłostał jej brzuch i piersi nie używając pełni sił, gdyż nie chodziło to o nieustępujący ból a o drażnienie bodźców. Kiedy jej ciało pokryło się już czerwonymi pręgami. rozciął jej stringi i znużył swój język w poszukiwaniu najsłodszego miejsca. Natrafił na nie bez problemu i drażnił raz po raz palcem i językiem.
Wiła się tedy rozpalona niesamowicie i choć ukarał ją za jęki jakie wprost rwały się by usta jej opuścić, nic to nie dało… Pomruki rozkoszne, westchnienia i jęki poczęły wypełniać sypialnię jego gdy uraczył ją jakże wyrafinowaną pieszczotą i swym językiem i dłońmi pieszcząc najwrażliwsze miejsca jej ciała… Chciała się zerwać, szarpnęła raz nawet kajdanami jedynie na skórze swej zostawiając bolesne ślady, uda rozsunęła bezczelnie…
Znów musiał się oderwać od tego miłego zajęcia. Złączył jej uda, przechylił na jedną ze stron w począł uderzać miarowo w jej pośladek co jakiś czas zadając pytanie: „będziesz wreszcie grzeczna?”. Za każdym uderzeniem zwiększał jego siłę. Skończył dopiero, gdy po jej skórze spłynęła obfitat kropla krwi, spoliczkował ją ponownie tym razem za ubrudzenie krwią jego pościeli. -Byłaś bardzo niegrzeczna- mówiąc to rozdzielił jej uda, wszedł między nie ścisnął ją za szyję i wbił się w jej ciało uderzając rytmicznie. Uprawiał z nią zimny i brutalny seks, mocnym uściskiem ograniczał jej dopływ tlenu.

Zdawać by się mogło iż przemoc jego, brutalność, sprawią Asi jedynie przykrość i choć ona sama początkowo także tak myślała gdy chłostał jej pośladki zauważyć mógł, że bardziej je ku niemu wypięła ni to będąc świadoma, iż na karę zasłużyła ni z przyjemności jaką ta kara jej sprawiała. A gdy wbił się w nią i pieprzyć zaczął niczym wygłodniały samiec, brutalnie, egoistycznie poddała się pokornie jego ruchom czując rozpalające jej wnętrze podniecenie… Chciała by rżnął ją tak właśnie i o tym także nie omieszkała poinformować go głuchym szeptem „cudownie”…

Czuł jak rżnie kolejną zwierzynę te chwile były boskie. Dominacja nad nią sprawiała mu ogromną przyjemność, żeby spotęgować te doznania co jakiś czas mówił „Jesteś zwykłą suką”, „lubisz jak pierdolę twoją brudną cipę” i kilka innych tekstów wymyślonych w chwilach uniesienia. Po kilkunastu minutach wyszedł z niej spluwając jej w twarz, przewrócił ją na brzuch -teraz wyrżnę cię jak prawdziwą sukę- szarpał ją za włosy żeby podniosła się na czworaki. Najpierw uderzył ją pejczem trzy razy z całej siły w plecy, aż ugięły się Asi ręce, następnie zamachnął się nim i tym razem dostało się jej mokrej cipce, chwilę później ciągnąc ją za włosy pierdolił ją jak psa czekając na jej orgazm by i sam mógł skończyć

Spocone i rozpalone ciało nawet w chwili gdy uderzał w nie z niewyobrażalną siłą nie odmówiło posłuszeństwa. Spełnienie zbliżało się wielkimi krokami, czuł jak mocno pulsował każdy mięsień drobnego ciała kobiety, którą zwał suką. Ból zmieszany z rozkoszą jakiej doznawało jej wnętrze gdy intensywnie i gwałtownie znaczył ciało swej suki sprawił, że głowę opuściła pozwalając by to orgazmu zawirowania prawie świadomość jej odebrały, a spazmy w jakich drżała trwały wieczność i jeszcze chwilę dłużej, przymknięte powieki, rozmarzony uśmiech na przygryzionej wardze gdy ból starała się znieść godnie…

Ostatni raz musiał pokazać, że jest panem sytuacji i stękając z rozkoszy dusił szmatę tak by nie mogła rozkoszować się swoim orgazmem. W najmniejszych detalach wyczuwał jak jego nasienie wypełnia każdy zakamarek jej pochwy. Do była dla niego wielka ulga za to ona lekko przyduszona straciła świadomość na kilkanaście sekund. Ivo nie zważał na jej rany, na wyciekającą z niej spermę. Zabrał aparat, schował wszystkie przyrządy i kiedy skończył położył się przy niej i patrzył jak przykuta do łóżka powoli odzyskiwała równowagę.
Ciało jej pokryte to kroplami potu, to krwi, to spermy i jej własnych soków drżało pozostając w nieświadomości, niepodległe umysłowi, który cucił się niespokojnie jakby nadal na nowo przeżywając niedawne chwile. Spojrzała wzrokiem zamglonym na sylwetkę swego kochanka, lekko uniosła kąciki swych ust w uśmiechu pełnym spełnienia, wręcz dziękującym…

On widząc to zrozumiał, że dobrze się spisał i to go uspokoiło gdyż nie chciał jej skrzywdzić. Wcale nie uważał jej za szmatę czy sukę, rozkuł jej ręce i delikatnie całując w podzięce wstał po chwili i wyszedł. W mgnieniu oka wrócił z miednica z wodą, ręcznikiem i wodą utlenioną. przyszła pora aby się nią zaopiekować. Przemywał jej ciało, usuwał z niego wszystkie nieczystości, odkaził rany i kładąc się przy niej zasypiał z wycieńczenia i poczucia dobrze spełnionego obowiązku, tego dnia zasnął z uśmiechem a w jego głowie rodziły się już pomysły na jutrzejszy dzień.

Asia wtuliwszy się w ciało swego Pana zmęczona, obolała, ale spełniona, zatopiła się w śnie oddech swój zrównując z jego oddechem, ustami muskała jego skórę, dłońmi błądziła po jego plecach aż do chwili gdy sen porwał ją zupełnie… Co czuła? Co myślała…? Czas jeden jedyny jest w stanie to pokazać.

Scroll to Top