Wykorzystany

„Znowu myślę tylko o Tobie, mało śpię, niewiele jem…”. Bezustannie zastanawiam się „jak przywołać czas dni, które pamiętam, gdy wiedzieliśmy gdzie szukać ciepłych ust…”. Kochanie! Dlaczego wciąż mieszkasz w moim umyśle? Tyle już przecież minęło dni, tyle już kobiet było po Tobie…Myślałem że dzięki nim „pokonam smutek, który pozostał gdy nagle odeszłaś…”. Ale nie, Ty w wciąż powracasz w me myśli jak bumerang.

Doskonale wiedziałaś że w moim życiu jest inna kobieta. Więc co to było z Twojej strony? Kolejna gra?? Zgoda. Nie kochałem jej…bo w moim życiu kochałem tylko jedną kobietę…Ciebie. Bo ”tylko Ciebie mogłem kochać tak…tak do końca jak kocha się tylko raz…”. To dla Ciebie gotowy byłem „na kres świata po śladach Twych biec, choćby głupcem nazywano mnie…”. Ale Ty zabawiłaś się mną jak zabawką. O, nie Kochana! Wiedz o tym że to był ostatni raz bo … bo „gdyby nie Ty, to wiem jak teraz bym żył, gdzie chodził, z kim spał…”!

Pamiętam ten dzień. Te parę chwil całkiem zmieniło moje dotychczasowe życie, moje „rozumowanie” kobiet. Ale czy kobiety da się zrozumieć??? Jedno zrozumiałem na pewno. Pojąłem że „…kochać to jedno jest, a drugie kochanym być…”!
W piątkowe popołudnie podjechałaś pod mój dom. Ale dlaczego? Przecież nie byliśmy już razem. Sama tak zdecydowałaś…. Dałaś mi 15 minut na zabranie paru najpotrzebniejszych drobiazgów. Nie pytając dokąd jedziemy, potulnie wrzuciłem torbę do samochodu i zająłem siedzenie pasażera. Przez całą drogę mało mówiłaś… właściwie nie mówiłaś nic. Nie powiedziałaś nawet dokąd mnie zabierasz… a pojechaliśmy nad jezioro…choć nazwanie tego zalewu jeziorem to chyba przesada.

Nie wiem jak Ci się to udało załatwić. Jak w środku sezonu dałaś radę zarezerwować ten oddalony od ośrodka wypoczynkowego o jakieś 700 metrów mały drewniany domek? Wyposażenie podstawowe, niemal prymitywne… ale kto by się tym przejmował? Ważne było że jesteśmy tu i teraz… we dwoje. Poza tym nie liczyło się nic więcej. Postanowiliśmy wykorzystać ostatnie promyki słonka i wykąpać się. Rozpakowaliśmy się więc szybko, chwytając ręczniki pobiegliśmy w stronę ciepłej wody.

Nie wiem czy to co działo się potem to rzeczywistość czy sen? „Z Tobą wolałem być na jawie niż cokolwiek śnić, nigdy wcześniej nie myślałem że tak może być…”. Z władczej kobiety nagle zmieniłaś się w potulnego kotka, a przecież to „…kobiety szukają hybrydy Jamesa Bonda i Michaela Palina – zwierzęcia w łóżku i pluszowego misia na co dzień”…

Kąpaliśmy się w promieniach zachodzącego słońca, a potem… potem sięgaliśmy gwiazd…
Położyłem Cię na ciepłym piasku, pochyliłem się i nakryłem Twoje nagie, mokre ciało swoim. Oplotłaś mnie mocno, niecierpliwie i czekałaś jak w ciemności odnajdę Twoje usta…Zaczęłaś odwzajemniać moje pocałunki z taką samą żarliwością, z jaką je inicjowałem. Palcami przeczesywałaś moje gęste, mokre włosy i tak kusząco wzdychałaś gdy zacząłem wargami znaczyć szlak na Twojej szyi. Ustami wędrowałem po Twym obojczyku, powoli kierując się ku piersiom. Zacząłem wargami drażnić sutki, najpierw całowałem je delikatnie, i trącałem nosem, potem obwodziłem językiem, wreszcie zacząłem je ssać. Wygięłaś swoje ciało w łuk niczym porażona prądem.

Ścisnęłaś me ramiona, bo przeniosłem usta jeszcze niżej. Przez umysł lotem błyskawicy przeleciała myśl że: „to tutaj leżałaś a ja całowałem… Twój mokry brzuch całowałem…”. Potem podążyłem ku zewnętrznej stronie Twych pięknych opalonych ud, a jeszcze potem przeniosłem się na ich wewnętrzną stronę. Muśnięciami nosa pieściłem już najwrażliwsze miejsce miedzy Twoimi nogami. Pocałowałem Cię tam i upewniwszy się wilgotnym, gorącym językiem, że jestem u celu, zacząłem chciwie wnikać nim do środka. Ty jęknęłaś przeciągłym, zmysłowym mruknięciem, wypchnęłaś biodra do góry, zachęcając mnie do dalszych pieszczot…

Nie przestawałem, póki nie poczułem, że gwałtownie drżysz pod moim dotykiem. Usłyszałem stłumiony krzyk, który zwiastował Twój orgazm.

Wtedy uniosłem się nad Tobą, „… w oczy Twoje zamglone spoglądam, krzyczę do ucha Ciebie pożądam…”. Ty zapraszająco rozchyliłaś swe wargi więc władczo wniknąłem językiem do środka. Swym ciałem przygniotłem Cię do piasku, oparłem się na łokciach i dalej chciwie całowałem. Ty tymczasem wędrowałaś dłońmi po moich plecach, obrysowując mięsień po mięśniu, minęłaś biodra znalazłaś się na pośladkach. Dłońmi zagłębiłaś się między uda, chwytając mą nabrzmiałą męskość. Cicho jęknąłem z rozkoszy, gdy twe spragnione palce zaczęły mnie głaskać.

Potem poprowadziłaś mnie w siebie owijając uda wokół moich bioder. Wyrzuciłaś biodra do góry a ja wtargnąłem do środka z gwałtownością, która odebrała Ci oddech. Ściskając mnie za ramiona, czułaś jak się w Ciebie poruszam. Odpowiadałaś mi własnym ruchem, podrywając się na spotkanie każdego mojego pchnięcia. Gdy znaleźliśmy wspólny rytm znowu zacząłem Cię całować. Wyszeptałaś wtedy:

– Całuj mnie częściej, bo nie wiem jak będzie, kiedy odejdziesz…
Gdzieś w zakamarkach świadomości przeleciało mi pytanie „Dlaczego miałbym odejść?” Nie zawracałem sobie nim jednak głowy, bo wciąż nadawałem naszym ciałom szaleńczy rytm. Ty wiłaś się pode mną. Wciągałaś mnie w siebie i próbowałaś zatrzymać. Moje ciało stężało. Osiągnąłem rozkosz. Opadłem na Ciebie, kryjąc twarz między piersiami, i ciężko oddychając…

Po chwili podnosząc się z piasku, wziąłem Cię na ręce i zaniosłem do domku. Śmiałaś się i cicho prosiłaś:
– Puść mnie wariacie…
Owszem puściłem Cię ale dopiero pod prysznicem. Próbowaliśmy ustawić ciepłą wodę, była tylko letnia…. Dokładnie namydlałem Twoje ciało, fragment po fragmencie. Ty myłaś swe długie ciemne włosy. Każde z miejsc które wcześniej dotykały usta teraz pieściły dłonie i mydło. Już wiem czym tak zniewalająco pachniesz… aż trudno w to uwierzyć. Zwykłe mydło tylko dla dzieci…

Opłukałem Cię potem dokładnie i otulając ręcznikiem poszliśmy do sypialni. Zasnęliśmy przytuleni do siebie.

Obudziły mnie krople deszczu uderzające o szybę. „Jest głęboka ciemna noc, leże w łóżku a obok śpisz Ty… i tak spokojnie oddychasz” pomyślałem wtedy że „miłość jest jak deszcz, który spływa po mnie aż do stóp…”. Przygarnąłem bliżej siebie Twoje ciepłe ciało i ostatnimi resztki świadomości wyszeptałem: „jak kochać, pragnąc wciąż, tulić dłonie do ust…wymodliłem tę noc…”. „Wolno płynął czas, odpływaliśmy w otchłań gwiazd…”.

Rano już ubrana obudziłaś mnie pocałunkiem. Smakowałaś kawą. Za oknem wciąż padał deszcz. Oświadczyłaś że musimy wracić do miasta.
– Ale…
Po wyrazie Twojej twarzy już wiedziałem, że nie ma żadnego „ale”. Dopiłem resztkę Twojej kawy i po porannej toalecie, spakowałem tę niewielką ilość rzeczy, którą ze sobą miałem.

Jedyne ustępstwo z Twojej strony polegało na tym, że pozwoliłaś mi prowadzić. Skulona siedziałaś w fotelu pasażera, sennie obserwując drogę. Znów nic nie mówiłaś… jakie to do Ciebie niepodobne! Podjechaliśmy pod mój dom. Zanim wysiadłem dłońmi objęłaś moją twarz i wpiłaś usta w moje usta. Nasze języki połączyły się w długim zmysłowym tańcu rozkoszy. Gdy oderwałaś swe usta, od moich uśmiechnąłem się i wyszeptałem Ci że:
– Znów masz te rozbiegane oczy… jak dawniej, po każdym pocałunku. Wiesz „tylko Ciebie mogę kochać tak, tak do końca jak kocha się tylko raz…”
– Zadzwonię – powiedziałaś i przesiadając się na miejsce kierowcy przekręciłaś kluczyk w stacyjce zmuszając mnie aby już zatrzasnął drzwiczki.

Czekając na Twój telefon w końcu zrozumiałem, że to był blef. Co chciałaś sobie udowodnić? Że masz jeszcze nade mną władzę? „Że nasze wspomnienia mogą być takie kuszące…”? Już wiesz, że mogą.
Dziś…dziś „nie chodzę nigdzie prócz knajp i jeśli myślę to tam…”. W kieliszkach wódki topię swoje smutki i wciąż pytam się „dlaczego wciąż prześladujesz mnie (?) ja nie jestem wolny choć tak bardzo chce…”. Choć… tak naprawdę nie wiem czy chce…

Scroll to Top