Ewelinę znałem od kilku lat. Razem współpracowaliśmy z tą samą redakcją i spotykaliśmy się głównie na cotygodniowych redakcyjnych spotkaniach. Nie znaliśmy się dobrze, kolegowaliśmy się jedynie zawodowo, ale kiedy zdarzało nam się wspólnie pracować, wówczas wszystko udawało się dobrze. Bardzo ceniłem Ewelinę. Widziałem w niej dziennikarkę kompetentną, wręcz mistrzynię w swoim fachu.
Ponieważ ja miałem nieco powyżej 20 lat, a ona około 10 lat więcej, traktowałem ją również trochę jak mistrza – kogoś, kto wiele może mnie nauczyć, kogo mogę się poradzić i kto jest dla mnie autorytetem. Pod względem urody Ewelina na pewno nie była miss, tak jak i ja nie jestem misterem. Twarz miała ładną, biust stosunkowo duży (choć nie olbrzymi), ale nieco pulchna figura nie czyniła z niej modelki. Jednak tak, jak wzrastała moja sympatia wobec niej, tak również i fizycznie, Ewelina z czasem zyskiwała w moich oczach. Coraz częściej zerkałem na jej pośladki opięte spódnicą lub spodniami, czasem zaśmialiśmy się wspólnie z jakiegoś pikantnego żartu, pewnie też oboje czuliśmy, jak dobrze się ze sobą dogadujemy. Wszystko to działo się jednak wyłącznie na płaszczyźnie zawodowej. Nigdy nie byłem z Eweliną choćby na piwie, a w naszych rozmowach nie pojawiały się osobiste tematy. Po redakcyjnym spotkaniu ona wracała do męża i dzieci, a ja do domu, w którym mieszkałem z rodzicami.
Wspomniałem jednak, że czasem ze sobą współpracowaliśmy. I tak właśnie było tamtym razem. Redaktor naczelny zlecił mi, żebym przygotował reportaż. Ponieważ jednak materiał był obszerny, pozwolił mi dobrać sobie kogoś do współpracy. Naturalnie, zwróciłem się z tym pomysłem do Eweliny. Ucieszyła się, że wybrałem właśnie ją i natychmiast zadeklarowała, że mi pomoże. Dopiero wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się poza redakcją. Umówiliśmy się w małej kafejce w centrum miasta. Nareszcie nie musieliśmy przekrzykiwać się przez redakcyjny gwar. W kawiarni panowała spokojna, leniwa atmosfera. Ja zamówiłem espresso, Ewelina piła latte. Siedzieliśmy blisko siebie przy małym stoliku, na którym z trudem mieściły się nasze papiery. Podobała mi się ta bliskość, tym bardziej, że moja koleżanka miała na sobie bluzkę z dużym dekoltem. Kiedy pokazywała mi podkreślenia w tekście, moje oczy co pewien czas zbaczały poza krawędź stołu i nurkowały w głaciutkim rowku jej piersi. Ostatecznie umówiliśmy się, że gdy już będziemy mieli gotowe wszystkie materiały, spotkamy się ponownie.
Kilka dni później zadzwoniłem do Eweliny i zaproponowałem spotkanie. Zgodziła się i zaproponowała, żebym wieczorem przyniósł to, co napisałem, do niej do domu. Od razu wszystko przejrzymy i zaczniemy składać w jeden spójny tekst. Zgodziłem się i kilka godzin później dzwoniłem już do drzwi jej domu.
Kiedy otworzyła, sprawiała wrażenie jakby onieśmielonej. Ubrana była zwyczajnie. Miała na sobie obcisłe czarne spodnie i brązową, opinającą szczelnie piersi, bluzkę. Z werandy nie zaprowadziła mnie jednak do swojej części domu, na parterze.
– W domu jest głośno, jest mąż, są dzieci, a tymczasem moja siostra, która mieszka na górze wyjechała i tam będziemy mogli na spokojnie porozmawiać – mówiła idąc po schodach. Szedłem za nią kilka schodków niżej, wtapiając wzrok w jej rozkołysane pośladki. Miałem ochotę złapać ją wtedy za pupcię i wgryźć się w nią przez materiał. Traktowałem to jednak tylko jako fantazję. Nie sądziłem, że kiedykolwiek, choćby przez moment, Ewelina będzie dla mnie równie dostępna jak w wyobraźni. Ona przecież miała męża, dzieci i była ode mnie dużo starsza. Poza tym nie wyglądałem na Casanovę i nigdy nie robiłem niczego specjalnie po to, by zawrócić jej w głowie.
Na górze weszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie. Byliśmy sami. Chyba pierwszy raz w życiu byłem z nią w pomieszczeniu sam na na sam. Siedzieliśmy blisko siebie, tak, by było nam wygodnie wspólnie sięgać na maleńki stolik, na którym rozłożyliśmy nasze papiery. Zaczęliśmy rozmawiać o tekście, ale od początku atmosfera była dziwna. Ewelina opowiadała o swoich pomysłach, a ja starałem się słuchać, choć moje oczy chyba już wtedy zdradzały, że trudno mi się skupić. Jej oczy zresztą też. Odsuwałem tę myśl, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że jej oczy coraz śmielej mówią “chcę, żebyś mnie zerżnął, teraz!”. – Uspokój się – mówiłem sam do siebie – to tylko redakcyjna koleżanka. Jesteś w jej domu, a na dole są jej mąż i dzieci.
Moje tłumaczenia pomagały może na kilka sekund. Ale jak mogły pomóc, skoro Ewelina coraz bardziej wierciła się na kanapie, przybierając coraz bardziej dwuznaczne pozycje. Zachowywała się tak, jakby było jej niewygodnie, albo… jakby się niecierpliwiła. “No, kiedy to zrobimy?” – wydawało się mówić jej ciało, kiedy rozchylała uda. A ja tłumaczyłem sobie, że to tylko moja zboczona wyobraźnia, że jeśli coś teraz zrobię, ona wyśmieje mnie i stracę dobrą koleżankę. Zastanawiałem się, czy Ewelina miała pełną świadomość tego, że właśnie się do mnie przysunęła, a jej uda dotykały teraz moich, czy też robiła to nieświadomie, chcąc, ale nie przyznając się do tego przed samą sobą… W końcu postanowiłem to delikatnie sprawdzić. Przysunąłem się jeszcze bardziej, nieco napierając na jej uda. Przycisnąłem ją udami, ale plecy uniosłem prosto i spojrzałem jej prosto w oczy, czekając jej reakcji. Ewelina, która wcześniej próbowała mi coś tłumaczyć, nagle przerwała. Zatkało ją. To najgorsza sekunda podczas całego wieczoru. Teraz od jej reakcji miał zależeć ciąg dalszy. Spojrzała mi bezczelnie w oczy i wzięła głęboki oddech. Tyle mi wystarczyło.
Nie musiała nic więcej mówić. Rzuciłem się na jej piersi i pozycja siedząca szybko zmieniła się w leżącą. – Co ty robisz… aaa… – to była cała jej obrona. Podwinąłem jej bluzkę i moim oczom ukazały się śliczne piersi z dużymi sutkami. Mój język szybko rozwiał wątpliwości koleżanki i już za moment sama pomogła mi ściągnąć swoją bluzkę. Ja również szybko pozbyłem się swojej i lizałem, ssałem, całowałem dalej. Obejmowałem jej sutki całymi ustami, usiłowałem wypełnić jej piersią swoje usta, przygryzałem, a jednocześnie obejmowałem dłońmi, głaszcząc, masując i lekko drapiąc. Moje ręce coraz śmielej wędrowały w dół.
Jeszcze przez spodnie złapałem ją mocno za pośladki i przycisnąłem jej ciało do swojego. Ustawiłem swoją twarz naprzeciw niej. Trzymając ją za tyłek, patrzyłem jej bezczelnie w oczy.
– Ciekawe, czy twój mąż dobrze się teraz bawi… klockami – powiedziałem z nutką złośliwości. Ewelina roześmiała się i rzuciła na moje usta. Całowała niesamowicie. Nasze języki nachalnie penetrowały nasze usta, docierając prawie do gardeł. Tym razem to Ewelina przewróciła mnie na plecy i unieruchomiła. Usiadła na mnie, dobierając się do mojego paska. Siedząc tak, uśmiechała się, podczas gdy moje ręce głaskały jej urocze cycki. Jej filuterny uśmiech zdradzał, że właśnie wpadła na jakiś szatański pomysł. Szybko rozpięła mój pasek i błyskawicznie pozbawiła mnie spodni. Nie ceregieliła się też z moimi majtkami, pod którymi czekał już na nią “nowy znajomy”. Przywitała go czule i zarazem gwałtownie, zapraszając od razu całego do buzi. Obejmowała go ścisło ustami, wykonując raz szybkie, a za moment wolniejsze ruchy. Robiła to tak dobrze, że bałem się, że fajerwerki wystrzelą zbyt wcześnie. Ciężko mi było przerwać ją, ale w końcu jęknąłem: – Aniołku, to niesprawiedliwe, nie chcę dochodzić, zanim nie wypieszczę Twojej cipeczki…
Zadziałało. Nie wiem, kiedy zdążyła to zrobić, ale kiedy podnosiła się z ponad mojego penisa, nie miała już na sobie nic. Tuż nad jej muszelką widniała odrobina ładnie wypielęgnowanych włosków. Ale nie długo podziwiałem ten widok, bo już za moment Ewelina siadała na mojej twarzy! Siadała wypinając pupę przed moimi oczami i pochylając się nad moim sterczącym fiutem. Kładąc się na mnie w ten sposób mogła pieścić mnie, jednocześnie pozwalając mi, bym zajął się jej obydwiema dziurkami.
Mój język zaczął drążyć cudownie ogoloną muszelkę, podczas gdy moje palce wyszukiwały na jej tyłku tej mniejszej dziurki. Dobierając się do niej szybko zauważyłem, że wcale taka maleńka nie była, co podpowiadało mi, że moja koleżanka nie stroniła od seksu analnego. Rozochociło mnie to jeszcze bardziej, choć na razie pracowałem nad “wejściem głównym”. Lizałem, ssałem, przygryzałem, odnalazłem też ten magiczny guziczek, którego dotknięcie sprawiło, że gdzieś w okolicach mojego wypieszczonego penisa usłyszałem głośny jęk. Wchodziłem językiem głęboko, wyciskając coraz więcej soków z jej owocu.
Ale i ta zabawa nie mogła trwać wiecznie. W końcu Ewelina przekręciła się i jakby nigdy nic, usiadła na moim fiucie, szybko umiejszczając go wewnątrz siebie. Jejku, co za pizdaaa!!! Miałem ochotę wyć z rozkoszy. Ewelina poruszała się nie tylko w górę i w dół, ale też delikatnie kręciła bioderkami, tak, żebyśmy mogli jeszcze dokładniej siebie poczuć. Podniecał mnie widok jęczącej kobiety z dużym biustem, która leżąc na mnie z rozchylonymi udami, zaspokajała swoje żądze przy pomocy mojego penisa… Co za wrażenia!!! Jeszcze, szybciej, mocniej… Starałem się sięgnąć jej dna czując zarazem, jak wiele dajemy sobie nawzajem przyjemności. Nagle jednak Ewelina znieruchomiała. W jednej chwili zrobiła się blada. Wtedy usłyszałem za sobą jakiś głos.
– Przyszedłem powiedzieć, że położyłem już dzieci spać… – męski głos był wyraźnie speszony.
– To dobrze, chodź, właśnie… czekaliśmy na ciebie – niespodziewanie odpowiedziała Ewelina siedząc na mnie, z kurczącym się fiutkiem w jej wnętrzu.
Przez kilka sekund panowała zupełna cisza. Nikt z nas nie wiedział, co się wydarzy. Kiedy jednak usłyszałem dźwięk odpinanej sprzączki od paska, poczułem ulgę. Jej mąż mnie nie zabije. Chwilę potem moje podniecenie zaczęło wracać. Zaczęła coraz bardziej ekscytować mnie myśl, że ja i mąż Eweliny, będziemy rżnęli ją wspólnie. Mój mały znowu zacząć się dumnie wyprężać, ale Ewelina zeszła ze mnie. Dopiero wtedy zobaczyłem jej męża. Stał już całkiem nagi, całkiem przystojny, z niezłym sprzętem lekko podnoszącym się do góry. – Poznajcie sie – powiedziała Ewelina. – To jest Marek (wskazała na mnie), a to jest Zbyszek (wskazała na męża).
Staliśmy nadzy obok siebie, mierzyliśmy się wzrokiem, ale podaliśmy sobie ręce. Ewelina już jednak rozkładała się rozkosznie na kanapie. – No chłopcy, pokażcie, co potraficie! – powiedziała tak słodko, jak nigdy bym się po niej nie spodziewał. Bez oporów przystąpiliśmy do pracy. Ja zająłem się muszelką małżonki mojego nowego kolegi, on zaś kucnął nad jej twarzą, wciskając jeszcze nierozgrzanego siusiaka w jej usta. Czułem dreszczyk zazdrości. Myślę, że każdy z nas chciał teraz pokazać, że jest lepszy. Ta zazdrość, poczucie konkurencji, męska rywalizacja, podniecały nas jeszcze bardziej. Ja jednak miałem dość lizania. Chciałem w końcu ujrzeć jej wypięty tyłeczek i wsadzić swoją pochodnię w rozgrzaną cipkę. Dałem to do zrozumienia, bezpardonowo przekręcając jej ciało, niemal zrzucając bedącego nad nią Zbyszka. Ewelina wypięła się tak, jak marzyłem, a jej ślubny usiadł z drugiej strony kanapy, tak by stojąca na czworaka żona mogła nadal pieprzyć ustami jego przyrodzenie. Ja w tym czasie wtargnąłem w ciało jego żony. Momentami patrzyłem na niego. Widziałem, że rozpala go zazdrość i pożądanie.
Gwałtownymi ruchami posuwałem jego żonę, rżnąc ją bez opamiętania. Ewelina coraz bardziej dyszała, coraz trudniej było jej skupić się na fiucie Zbyszka. W końcu wstał, podszedł do mnie i lekko mnie popychając, bez słów “wyjaśnił” mi, żebym z niej wyszedł. Zbyszek przekręcił małżonkę na plecy i najwyraźniej chciał ją zaspokoić samodzielnie, pozostawiając mi do wykorzystania co najwyżej usta Eweliny. Ale nie miałem już na to ochoty. Kiedy on przekręcał ją, ja błyskawicznie wślizgnąłem się pod nią, a ona, zanim jeszcze jej mąż dostał się do jej muszelki, już pomagała mi wcisnąć mojego nabrzmiałego fiuta do swojej maleńkiej dziurki. Delikatnie wchodziłem w najbardziej zakazane miejsce jej ciała, dłońmi obejmując jej piersi z nabrzmiałymi sutkami i czując głaszczące moją twarz długie włosy. Zacząłem delikatnie ją posuwać, a po chwili od drugiej strony dołączył do nas jej mąż. Rżnęliśmy ją na dwa baty. Na początku delikatnie, potem coraz mocniej. Kiedy przyspieszaliśmy, również mój dotyk stawał się coraz gwałtowniejszy. Teraz już nie musieliśmy uważać, by nikt nas nie przyłapał.
Mogliśmy stękać i wyć z rozkoszy. Ewelina krzyczała, śmiała się i płakała prawie jednocześnie. Już dochodziłem, już miałem wytrysnąć w jej dupę, gdy… Zbyszek zażądał zamiany miejsc. Zamieniliśmy się, a po drodze włożyłem jeszcze na moment swojego penisa w zwinne usteczka Eweliny. Tak wylizanego fiuta włożyłem w jej pizdę. Położyłem się na niej i zaczęliśmy znowu całować się w usta. Pod spodem był już jej mąż. Mój język wędrował po jej twarzy, dobierałem się do jej lewego ucha, słysząc w swoim prawym głośny jęk, a za chwilę znowu pomieszanie śmiechu i płaczu. Tym razem nie zajęło mi to długo. Już po kilku minutach silny strumień spermy wystrzelił z mojej armaty wprost do dziurki najlepszej dziennikarki w mieście. Na jej twarzy ujrzałem błogi uśmiech… Przygryzała wargi…
– Doszliśmy jednocześnie – powiedziała do mnie, a jej błyszczące oczy wyrażały pełną satysfakcję. Kiedy Zbyszek zorientował się, jak spełnieni się czujemy, jak najszybciej chciał do nas dołączyć. Wyskoczył spod Eweliny i zaczął onanizować swojego grubaska nad ustami swojej żony. Ja już na spokojnie mogłem przyznać, że kutaska miał ładnego. Zszedłem z koleżanki i pozwoliłem jej, by już na siedząco jej usta doprowadziły do rozkoszy stojącego przed nią, wciąż niespełnionego, męża. Patrząc, jak zwinnie radzi sobie z jego fiutem i w jaką błogość go wprawia, nie mogłem przestać dotykać siebie. W końcu nie wytrzymałem. Stanąłem obok niego i choć Ewelina lizała tylko męża, wystrzeliliśmy w tym samym momencie. On wytrysnął w jej usta, ja na jej twarz. Ewelina połknęła mężowską spermę i roześmiała się, po czym objęła nas za tyłki, przytulając się do naszych powoli opadających siusiaków. – Uwielbiam was chłopcy – powiedziała z radością.
To był niezapomniany wieczór. Jestem pewien, że nikt z nas niczego nie żałował. Wkrótce potem wiele wydarzyło się w moim życiu i musiałem przeprowadzić się do innego miasta. Niedawno doszły mnie jednak słuchy, że Zbyszek i Ewelina zostali swingersami. Najwyraźniej Zbyszkowi się spodobało. Kto więc wie, może kiedyś jeszcze się spotkamy?