Zapach deszczu

Wracała do domu, ciężkie torby z zakupami obijały się o jej zgrabne łydki kiedy balansowała na długich obcasach przeskakując kolejne kałuże. Z pewnością była ładna, nie tak jak modelki z pierwszych stron „Cosmopolitan”, nie tak jak jej przebojowe koleżanki na studiach, których powłóczyste spojrzenia i długie nogi królowały w uczelnianych korytarzach, ale była ładna w sposób bardzo delikatny, tak jakby była ładna niechcący. Zresztą wszystko co robiła było jakby niechcący i za wszystko też przepraszała.

Przeprosiła go kiedy z nią zerwał. Sama nie rozumiała dlaczego. Była na niego zła, nie…była zła na siebie, że pozwoliła na to, pozwoliła się kompletnie zniewolić, ośmieszyła się, a najbardziej nienawidziła siebie za to ze tak bardzo do niego tęskni, że wtedy kiedy powiedział, żeby uklękła i prosiła aby jej nie zostawiał zrobiła to…prosiła na kolanach bojąc się spojrzeć mu w oczy. I ten śmiech…kiedy wychodził….teraz była spokojna, więcej go nie zobaczy, szła szybko bo deszcz uderzał coraz mocniej w jej zimne policzki…spuściła głowę chcąc uchronić twarz od jego zimnej chłosty …wpatrując się w chodnik nie zauważyła mężczyzny który właśnie zaszedł jej drogę, nawet nie podniosła wzroku kiedy uderzyła swym drobnym ciałem w jego mokrą kurtkę …przeprosiła

i znów usłyszała ten śmiech….

Siatki z zakupami wypadły jej z rąk, zawartość potoczyła się po chodniku, małe czerwone pomidorki…rozgniótł jednego pod butem.

Zastygła w bezruchu, przypominała myszkę która właśnie zdała sobie sprawę z obecności kota, z jego zwinnych łap przed którymi nie zdoła uciec, więc stała tak, wdychając zapach deszczu z zamkniętymi oczami, czekała…

„Cześć skarbie” powiedział miękko, zadrżała „Ładnie wyglądasz”

Uniósł jej brodę do góry, spojrzał w oczy.

„Nie cieszysz się z tego spotkania? hmmmm chyba o mnie nie zapomniałaś kochanie?”
„O Tobie nie da się zapomnieć” odpowiedziała cicho

Uśmiechnął się, to właśnie chciał usłyszeć. Pociągnął ją mocno za kurtkę. Zaprowadził bez trudu w ciasne, puste podwórko.

„Proszę Cię puść mnie” prosiła „Gdzie mnie ciągniesz?”

„Mam ochotę na kilka wspomnień z Tobą w roli głównej malutka”

„Przecież Ci na mnie nie zależy? Nie chcesz mnie…sam powiedziałeś…”

„Jak się postarasz to może zachcę, pamiętam że umiesz się postarać….pamiętam jak ładnie się starasz…”

„Proszę nie….” powtarzała „Proszę zostaw mnie!”

„Hmmmm niedawno prosiłaś o coś innego…pamiętasz suczko…?” przyparł ją do ściany „odpowiedz!” krzyknął…

Zawsze kiedy podnosił głos robiła dokładnie to czego chciał, bała się Go, bardzo, ale teraz pojawiło się coś czego bała się jeszcze bardziej …. Coś co miało miejsce w niej i nie mogła tego powstrzymać…nie mogła temu zaprzeczyć.

„Pamiętam” powiedziała.

„Tęsknisz do mnie….prawda suczko?” śmiał się „Ale to już skończone słonko, chociaż przyznam, że chciałbym Cię znów zobaczyć na kolankach…czasami miło powspominać…prawda?” skinął głową

Urósł w niej nagły wściekły bunt, łzy napłynęły do oczu. „Zostaw mnie wracaj do swojej dziewczyny, odwal się!”

Uderzył mocno w twarz. Złapała za policzek. Rozpłakała się.

„Wrócę do niej nie martw się” śmiał się „ to jest dziewczyna do której warto wrócić, ma klasę, nie klęczałaby w kałuży przed byłym facetem. A ty tak, prawda? Prawda suko? Znów krzyczał.

Płakała z bezsilności i wstydu…powoli zsunęła się po zimnym murze, i uklękła w brudnej kałuży. Widok jej delikatnych jasnych, lekko połyskujących pończoch zanurzonych w błocie zrobił na nim wrażenie. Zamruczał.

„Dobra sunia, grzeczna” pogłaskał ją po policzku, instynktownie wtuliła twarz w jego dłoń.

„Dla kogo się tak ładnie ubrałaś suko? Powiedz, masz kogoś?”

„Nie mam Panie.” Powiedziała cicho. Znów nią była, znów ją zniewolił swym głosem i dotykiem.

„Tak myślałem suko. Jesteś nudna…masz ładny tyłek ale ile można posuwać takie chodzące nieszczęście jak ty? Co brudasku?”

Nic nie mówiła, płakała.

„No powiedz, nie jesteś nudna? Nie jesteś głupia suko?”

„Jestem głupia” powtarzała płacząc

„Powtórz – Jestem głupia ale dobrze obciągam Panie!” rozkazał

„Jestem głupią suką ale dobrze obciągam Panie” powtórzyła dusząc się płaczem

„To dobrze szmato. Rozepnij mi spodnie”

Zaczęła je odpinać, kolejne uderzenie i ból przypomniało jej jak ma to robić. Posłusznie rozpięła guzik i zamek ząbkami, czuł jej ciepły oddech, westchnął.

„Dobra szmata, dalej….o tak…i sam języczek…przywitaj się z nim…jak będziesz dla niego miła to może nie będzie tak źle…”

Tuliła do niego nosek, policzek i wargi. Rozchyliła je, zaczęła lizać czule i namiętnie. Jak mały kotek.
Mruczał i przyciskał do niego mocno jej główkę.
„Dobrze. Otwórz usta szeroko.”

Zrobiła to. Chwycił mocno za włosy, odchylił główkę do tyłu.

„Grzeczna szmatka…stęskniłaś się…zasłużyłaś na nagrodę…otwórz buźkę szeroko” mówił cicho ale stanowczo.

Zrobiła to mechanicznie. Zaśmiał się…”dobrze suko,” splunął jej obficie w usta.

„Nie połykaj!!! Chcę zobaczyć jak spływa…”

Łzy spływały jedna za druga po policzku, zakrztusiła się lekko…”

„Spokój…” powiedział ostro…”Smakuje szmatce? Poznajesz ten smak? Nie zamykaj ust.” Wbił się głęboko w jej usta, odruchowo próbowała cofnąć główkę…

Szarpniecie za włosy przywołało ja do porządku…”Nawet nie próbuj ****o!!!”
Powoli ale stanowczo i dokładnie posuwał jej usta. Wolno…rozkoszując się widokiem załzawionych błagających oczu przesuwał kutasem głęboko po ściance jej gardła. Zaciskała mocno piąstki żeby się nie wyrywać, wiedziała ze jeśli to zrobi, będzie dużo gorzej…ale nie potrafiła powstrzymać odruchu krztuszenia się.

„Jeszcze troszeczkę skarbie…” mówił tym razem łagodnie, poczuła jak jej wnętrze roztapia się, cipka pulsuje i wypuszcza soczki, cicho zajęczała, zamknęła oczy, jakie to było okropne, poniżające, brudne…i ten zapach deszczu mieszający się z jej własnym zapachem, jego zapachem….

Teraz robił to bardzo mocno, już się przyzwyczaiła, pogodziła, zapach ja omamił, był tylko on i kutas Pana, w jej ustach, łzy spływały ciurkiem, łzy i deszcz, czuła jak soczki przeciekają przez koronkę majteczek, spływają po udach. Teraz ona ssała mocno, namiętnie, nie jak kobieta, jak suka, obciągara, szmata, tak się czuła, ale to nie bolało, to był po prostu fakt, jak to, że pada deszcz. Poddała się i to było tak naturalne i proste. Robiła to automatycznie posłusznie i wzorowo…

„Wystarczy” powiedział. Obrócił ja przodem do ściany.
„Nogi suko” rozsunęła je natychmiast, wypięła tyłeczek. Nóżki jej drżały. Przesunął dłonią po jej udach.
Jęknęła żałośnie. Zsuń majtki. Pomyślała, że to dziwne, ze akurat dziś założyła Jego ulubione delikatne koronkowe czarne majteczki które jej kupił., jakby czuła… Zdjęła je szybko. Próbowała je schować do torebki. „Twoje szmato? Spytał „Nie…odpowiedziała cicho” „To oddawaj…” Podała mu je milcząc. Schował je sobie do kieszeni. Owinął jej włosy ciasno wokół swojej dłoni,bolało, wszedł w nią brutalnie przyciskając zapłakany policzek do brudnego tynku.

Wbijał się w nią przypierając do zimnego muru, jej drżące ciało podskakiwało w górę i w dół, jasna bluzeczka mocno szorowała o ścianę, materiał powoli poddawał się szorstkości muru, pękał. Poczuła jak uniósł wysoko jej spódniczkę odsłaniając jędrne, delikatne pośladki, zaczął wymierzać mocne regularne klapsy, w tym samym rytmie w którym ją rżnął, szybko i brutalnie.

„Lubisz to suniu, co?” śmiał się „Powiedz kochanie jak to lubisz…”

„Taak…Panie…bardzo lubię…proszę…ohhh”

„ Kto Cię tak będzie rżnął dziwko? No kto?”

„Nikt Panie tylko ty możesz mnie rżnąć” płakała

„I tak zostanie dziwko. Jak znudzi mi się z dziewczyną to będę przychodził i cię ****ł suko, zgoda?”
„Tak Panie….”
„I spuszczał się w tą Twoją słodką naiwną mordkę, tak?”
„Tak…” wyjęczała pogrążona w ogarniającej ją rozkoszy….ale nie pozwolił jej na nią.
Znów odwrócił ją, dłonią chwycił za jej szczękę rozwarł mocno boleśnie drugą ręką wpychając kutasa, poczuła smak własnych soczków. „Ssij” poinstruował zupełnie niepotrzebnie bo zrobiła to bezwiednie i automatycznie, po chwili wyjął go i oparł o jej wilgotne i brudne czółko. Teraz na twarzy oprócz brudu deszczu i łez miała jego nasienie, zlizała je z warg, uśmiechnęła się, popatrzyła na niego zamglonymi oczami.

„Wyliż!” ta komenda też nie była potrzebna. Uśmiechnął się. Przywarła policzkiem do jego butów…

„Panie nie zostawiaj mnie…:”

Zapiął spodnie, spojrzał na nią chłodno, odepchnął, upadła w kałuże.

„Brudna szmata. No dobra. Chodź tu. Bliżej. O tak. Daj pyszczek”

Przysunęła się z powrotem. Uderzył w twarz i znów upadła w kałużę.

„Wiesz za co suko?”

Spojrzała na jego brudne buty i spodnie…„Wybrudziłaś mnie….”

„Wybacz Panie” płakała i lizała jego buty, ocierała je włosami”

„Jesteś żałosna ****a…nie masz za grosz szacunku do siebie ****o?”

„Nie Panie…” uniosła zapłakane oczy
„I zrobisz dla mnie wszystko mała dziwko, tak?”
„tak Panie, wszystko”

Uśmiechnął się…”i za to Cię lubię szmatko, chodź ” pomógł jej wstać, zarzucił na nią swoja kurtkę i wyprowadził z podwórka, wychodząc stamtąd usłyszała trzaśnięcie zamykanego okna, ale to nie miało znaczenia, była przy Nim, czuła Jego zapach….

Pozbierał jej zakupy rozrzucone po chodniku. „Wskakuj do wozu” rozkazał. W końcu musisz mi zrobić kolację. Wracamy do domu.

„Ale…”

„Żartowałem kotku…uśmiechnął się. Tęskniłem.” Wtulił twarz w jej mokre włosy. Cudownie pachniesz…uwielbiam ten zapach….zapach deszczu…

Scroll to Top