Zapłata za przysługę

Jakiś czas temu zdecydowałem odejść z mojej dotychczasowej pracy. Przed zmianą pracowałem w firmie, zajmującej się doradztwem podatkowym. Zarządzający spółką nie troszczyli się w ogóle o sprawy pracowników – brak Internetu, psująca się drukarka, brak zaangażowania merytorycznego, ciągłe naciski, aby wypracowywać większe zyski przy minimalnych kosztach; słowem jeden wielki bałagan spowodowany niewłaściwym zarządem.

Siostra mojego Szefa również prowadziła działalność gospodarczą w tym samym budynku, z tym, że jej firma zajmowała się wyceną nieruchomości. Profile i zakres działalności obu firm były jednak podobne. Czasami pożyczaliśmy od nich papier, wkłady do drukarek, koperty; słowem typowe, codzienne biurowe życie. Pracownicy obydwu firm – z tym, że ich kadra liczyła trochę więcej ludzi, niż nasza – jednogłośnie skarżyli się na bałagan, brak właściwej organizacji, niewłaściwe zaangażowanie kierowników w sprawy firmy itd. itp. Podśmiewaliśmy się z siebie nawzajem, kto z nas krócej w tym bałaganie wytrzyma, czasami nawet podczas przerw śniadaniowych snuliśmy plany założenia własnej działalności – oczywiście konkurencyjnej w stosunku do obydwu naszych firm. Kto pracował w tego typu „jednostkach”, ten doskonale wie, o co chodzi.

Oprócz pracowników etatowych, w siostrzanej firmie zatrudniane były dziewczyny na umowę zlecenie – do drobnych prac biurowych. Rotacja wśród nich była bardzo duża – jedna osoba pracowała średnio nie dłużej niż 2-3 miesiące. Po krótkim wywiadzie dowiedziałem się, że są to dziewczyny z Rosji, znające oczywiście język polski, które nie mają jednak u nas stałego pozwolenia na pracę.

Dla nas, stałej kadry, każda zmiana pracowniczki „rosyjskojęzycznej” była nie lada atrakcją. Szczególnie męska część śliniła się do dziewczyn z recepcji – przyznać trzeba, że były to naprawdę klasowe kobiety; świetnie umalowane, zadbane, mówiące po polsku z pięknym, melodyjnym, rosyjskim akcentem.

* * *

O swoim zamiarze odejścia poinformowałem Szefa na początku wiosny; trochę się wściekł, zaczął wyrzucać mi brak lojalności (rzeczywiście, zostawiłem trochę rozgrzebanych spraw), ale w końcu z oporami zgodził się na moje odejście. Ponieważ byłem jedną z niewielu osób, które ogarniały cały bałagan panujący w firmie, więc poproszono mnie o wykonywanie – przez jakiś czas – drobnych zleceń, które wyprostowałyby rozgrzebane przeze mnie projekty.

Nie muszę chyba dodawać, że już w momencie składania rezygnacji miałem na oku inną, lepszą posadkę – w dużej firmie. Po załatwieniu formalności u jednego i drugiego pracodawcy zacząłem pracować na etat u jednego i brać zlecenia u dotychczasowego.

Wykonując jedno z takich zleceń w starej firmie, gdy wychodziłem z budynku ze stertą xerówek pod pachą, wpadłem na Lenę – drobniutką dziewczynę, która pracowała na sekretarskim stanowisku w czasie mojego odejścia. Była ona niezwykle skromną, fajną dziewczyną. Ponieważ tuż przed rezygnacją zwierzyłem się jej ze swoich planów, więc luźno i bez większych oporów zaczęliśmy dyskusję. Od słowa do słowa dowiedziałem się, że w obydwu firmach nic się nie zmieniło – bałagan, ciągły bałagan, brak perspektyw, ciągłe narzekanie. Pojawiły się nawet problemy finansowe, część pracowników przestała otrzymywać pensje. Mój Szef zaczął nawet zjawiać się w pracy pijany, podobno były jakieś awantury z powodu jego obraźliwych odzywek i chamskiego zachowania. Domyśliłem się, że chodziło o nią – była naprawdę super babeczką a niejeden z chłopaków z mojej starej firmy bezskutecznie próbował się z nią umówić. Opowiadając o firmie dziewczyna co jakiś czas niezwykle seksownie spoglądała na mnie, delikatnie odgarniając jednocześnie kosmyki swoich pięknych brązowych włosów. Hmm.. działało. Po jakimś czasie rozmowa przeszła na tematy bardziej prywatne, zaczęliśmy żartować; koniec końców wymieniliśmy maile i numery telefonów.

* * *

Parę miesięcy później w wewnętrznej sieci mojej nowej firmy zauważyłem ogłoszenie o naborze na stanowisko sekretarskie do Biura Zarządu. Wśród wymagań zawarto m.in. kulturalny wygląd, znajomość języka rosyjskiego i angielskiego i inne, typowe dla tego typu stanowisk. Niewiele myśląc skopiowałem jego treść i wysłałem na adres Leny. Odpowiedź przyszła prawie natychmiast: „Dziękuję, już wysyłam c.v. Pozdrawiam ciepło”.

Zapomniałem o całej sprawie, przypominając sobie o niej, gdy… w drzwiach mojego pokoju stanęła Lena – powodując tym samym otępienie nie tylko moje, ale i moich kumpli. Jednemu wyleciała nawet herbata z rąk, drugi natychmiast wyszedł, znając życie – do kibelka we wiadomym celu.

Okazało się, że bez najmniejszych problemów dostała pracę, pokonując bezapelacyjnie pozostałe kandydatki perfekcyjną znajomością języka rosyjskiego. Nie to mnie jednak najbardziej zdziwiło – Lena z zadbanej, pięknej ale skromnej dziewczyny przeistoczyła się w super laskę, ze świetnym makijażem, gustownie dobranymi ciuchami, lecz cały czas z tym pięknym błyskiem w oku. Aż musiałem wciągnąć głęboko dech, takie na mnie zrobiła wrażenie. Wyczuwało się jednak u niej jakieś dziwne napięcie.

Po dwóch słowach okazało się, że dalej jest to ta sama dziewczyna – skromna, sympatyczna i nieśmiała. Po wymianie uprzejmości Lenka zaprosiła mnie na kawę na korytarz.

– Świetnie Cię widzieć, gratulacje! – próbowałem jakoś przedłużyć tę chwilę, po której musiałbym wrócić do kolegów, którzy z wypiekami na twarzy zaatakowaliby mnie o szczegóły znajomości z tak atrakcyjną panienką.

– No, to wszystko dzięki Tobie – odpowiedziała Lenka, śmiejąc się i – gdyby nie Twój mail, pewnie nigdy bym się nie dowiedziała o ofercie.

Widać było jednak, że coś ją trapi.

– Nie ma sprawy, czego się nie robi dla starych znajomych – zażartowałem.

– Starych? Zaraz się obrażę! – podchwyciła dziewczyna z radosnym tonem, jednak po chwili, posmutniała i spuszczając wzrok, zaciskając zęby powiedziała:
– Wiem, że u was, w Polsce za załatwienie pracy dziewczyna musi jakoś wynagrodzić. Zresztą u nas na Wschodzie za samą możliwość przesłuchania na rozmowie kwalifikacyjnej dziewczyna rozkłada nogi przed przełożonym i nie jest to nic dziwnego. Nie wiem, dlaczego tak długo zwlekałeś z odebraniem swojej zapłaty, ale domyślam się, że chodzi Ci o coś wyjątkowego. Koledzy w biurze w starej firmie powiedzieli mi w żartach, że lubisz perwersję, przemoc… Dlatego – pomimo, że bardzo się boję, ale jestem Ci jednocześnie bardzo wdzięczna – jestem do Twojej dyspozycji. Możesz robić ze mną co chcesz, chcę mieć to już za sobą – mówiąc to spojrzała mi odważnie w oczy.

Aż mnie zatkało. Nie byłem przecież odpowiedzialny za jej przyjęcie – wysłałem tylko informację! Kumple ze starej firmy oczywiście zrobili sobie jakieś jaja, podając nieprawdziwe informacje o moich skłonnościach – nigdy nawet nie próbowałem przemocy podczas seksu, choć teraz, w tych okolicznościach.. z tą dziewczyną…

– Co na to Twój chłopak? – zapytałem

Odpowiedź zaskoczyła mnie całkowicie.

– On wie o stosunkach panujących na rynku pracy. Gdy pracował w Jekaterynburgu sam nieraz musiał odwdzięczać się szefowej za awans.

* * *

Parę dni później umówiliśmy się u niej w domu. Mieszkała w małej kawalerce, w nowym budownictwie. Widać było, że nowa praca dała jej świetne pieniądze. Widząc to, wkurzyłem się lekko – ja dalej mieszkałem w blokowcu, wśród starych repów i z ciągle psującą się windą. Gdy o umówionej porze zadzwoniłem do drzwi, z wnętrza dobiegała cicha i spokojna muzyka klasyczna.

Lenka otworzyła drzwi, uśmiechając się szeroko. Miała na sobie biały szlafrok frote. Włosy spięła w kok a delikatne, niesforne kosmyki lekko opadały jej na policzki. Wyglądała ślicznie. Widać jednak było, że się boi. Patrzyła na mnie badawczo, uważnie śledząc moje ruchy. Postanowiłem działać natychmiast.

– Wyłącz klasykę i nastaw coś ostrego – rozkazałem.

Lena posłusznie podeszła do szafeczki, na której stała wieża i zmieniła muzykę na Beatlesów.

– Żartujesz sobie ze mnie? – krzyknąłem i dopadłem do szafki. Szukałem czegoś naprawdę ostrego, czekał nas ostry wieczór. W końcu, z płyt ułożonych równiutko obok łóżka wyciągnąłem jakiś heavy metal i maksymalnie podkręciłem głośność.

– Tylko nie to – poprosiła Lenka – to ulubiona płyta mojego chłopaka. Proszę Cię, zmień płytę..

Miałem to gdzieś. Czując władzę nie przejmowałem się jej prośbami. Szybkim ruchem przyciągnąłem ją do siebie i krzyknąłem:

– Masz mi wyssać fiuta, dziwko.

Miała chyba nadzieję, że jej „zaplata” będzie spokojnym seksem, pełnym czułości i delikatności, przy cichej i spokojnej muzyce. Wydawało mi się nawet, że czuła cos do mnie – może nie miłość, ale na pewno pewien rodzaj przyjaźni.

Oczami pełnymi zaskoczenia i strachu spojrzała na mnie, ale w milczeniu uklękła i rozpięła rozporek. Muzyka zaczęła dudnić coraz głośniej. Byłem maksymalnie podniecony, z jednej strony tą dziwna, nietypową dla mnie sytuacją a z drugiej tym, że Lenka była super dziewczyną, taką, na którą patrzy się na ulicy i podziwia wiedząc, że i tak nigdy nie będzie nasza.

Teraz jednak ta super laska ciągnęła mi druta i była jak przestraszona, bezwolna lalka, z którą mogłem robić, co mi się żywnie podobało. Złapałem ją za głowę i nadziewałem na swojego penisa, nie zważając na jej jęki, gdy obijał się o gardło.

Muzyka waląca z głośników spowodowała u mnie jakąś furię – może dlatego, ze nienawidzę metalu. Złapałem dziewczynę za włosy i szarpiąc mocno, pieprzyłem ją z całej siły w usta. Kątem oka zauważyłem, że onanizuje się, trąc łechtaczkę – przygotowywała się widać na mocniejszą akcję. W końcu, czując, że długo nie wytrzymam z podniecenia, przyspieszyłem ruchy i przytrzymując jej głowę wpompowałem z głośnym jękiem jej swój ładunek. Lenka próbowała odchylić głowę, ale trzymałem mocno pilnując, żeby wszystko dokładnie połknęła.

Widać było, że Lenka jest mocno przestraszona. W pracy uchodziłem za spokojnego, sympatycznego kolegę a teraz rąbałem penisem w jej głowę, jakby była jakąś dziwką. Próbowała uśmiechnąć się delikatnie, licząc na moją wyrozumiałość, ale zamiast załagodzić sytuację jeszcze bardziej mnie zdenerwowała.

– Na łóżko, ty ruska szmato! – rozkazałem, z trudem przekrzykując ryczące gitary. Poprzedni wytrysk był potężny, jednakże nie czułem całkowitego zaspokojenia – czerwony kutas sterczał mi cały czas.

Weszła chwiejnym krokiem do pościeli, rozpinając szlafrok i wypinając swój tyłek – dopiero teraz, gdy widziałem ją nago, mogłem przekonać się, jaka jest malutka. Wszystko niezwykle drobne i kształtne. Doskoczyłem do niej, złapałem za biodra i z całej siły, bez sprawdzania, czy jest mokra, wtargnąłem do jej malutkiej cipki.

– Nieee!!!

Lenka zawyła z bólu, jednak po kilku ruchach zwilgotniała na tyle, że członek wsuwał się bez żadnych oporów. Teraz jęczała i piszczał tylko cichutko za każdym razem, gdy w rytm walącego z głośników metalu dobijałem swoim kutasem do końca jej norki. Jej dupcia była naprawdę mała, mój penis ledwo mieścił się w jej schowku. Zacząłem coraz mocniej dobijać biodrami – widać było, że jej cipka rozciągnęła się maksymalnie ale i to nie wystarczało do wchłonięcia mojego członka. Postanowiłem, że rozerwę ją, ale wbiję się w nią do końca. Silniej złapałem za biodra i spinając wszystkie mięśnie zacząłem ją brutalnie pieprzyć, nie zważając na krzyki. Lenka schowała głowę w poduszkach i zawodziła na cały głos, jęcząc głośniej od głośników. W końcu, po kilkudziesięciu bestialskich pchnięciach rozczapierzyła palce i jej ciałem wstrząsnął gigantyczny orgazm, zaczęła trząść się cała i sama nadziewać się na mojego penisa. Ja w tym czasie pracowałem w najlepsze, chcąc sprawić jej maksymalne doznania. Po jakimś czasie Lenka uspokoiła się i teraz leżała tylko z wypiętą dupcią, głośno łapiąc powietrze.

Widząc kropelki potu na jej pupci, postanowiłem zaatakować ją z innej strony. Wyciągnąłem członka z jej malutkiej cipki i zacząłem wsuwać do dupci.

– Niee!!! Proszę Cię!!! Rozerwiesz mnie!!! – zaczęła błagać, ale ja już byłem w połowie drogi. Próbowała uciec z tyłkiem, gdy wchodziłem do środka, ale po orgazmie straciła wszystkie siły a ja trzymałem ją bardzo mocno.

Mój kutas był mocno naoliwiony jej sokami, więc wszedł bez problemu do jej dupy. Teraz zaczęła się prawdziwa jazda – jej malutki kakaowy otwór rozszerzył się, członek po pierwszych pchnięciach ułożył sobie drogę w jej wnętrzu i zacząłem ostre pieprzenie. Wychodziłem prawie cały z jej dupy, widząc rozwarty brązowy otworek a wchodziłem aż do końca, dziewczyna wyła z całej siły, ale ja nie przestawałem.

Mając widok jej włosów, pleców i wspaniałego tyłka przed oczami i czując na członku ciasnotę jej dupci zdołałem wytrwać tylko kilka minut. Mój członek naprężył się jeszcze bardziej, poczułem prąd w podbrzuszu, przez kilka chwil penis drgał, po czym zlałem się w jej dupie kilkoma potężnymi chlaśnięciami. Aż zawyłem z rozkoszy, gdy sperma wtłaczał się do jej malutkiego tyłka.

Chwilę pogładziłem ją bo brzuchu, przytuliłem się i powiedziałem do ucha:

– To dopiero początek, ty ruska dziwko. O ogłoszeniu dowiedziałem się od moich kolegów z pokoju. Oni też chcieliby odebrać swoją zapłatę..
Od pierwszego spotkania z Lenką minęło kilka miesięcy. W tym czasie sporo się w firmie zmieniło. Spora cześć kadry wyleciała, kilkanaście osób uciekło do konkurencji. Zmienił się Zarząd, w związku ze zmianami organizacyjnymi nastąpiły liczne przesunięcia.

Co ciekawe, na zmianach najlepiej wyszli nowi pracownicy. Moi koledzy z pokoju awansowali, ja zostałem „pełniącym obowiązki” kierownika działu rachunkowości podatkowej. Na razie umowę miałem na trzy miesiące, ale tak to już jest, że taki „P.O” musi zwolnić miejsce, gdy na jego miejsce trafi ktoś z polecenia Zarządu. Trwałem więc w oczekiwaniu na rychłą utratę ciepłej posadki (wszystko robili za mnie pracownicy), i zastanawiałem się gdzie zostanę ulokowany po przyjściu nowego „kierownika”.

Po wiadomym incydencie, Lena nie odzywała się do mnie. Bardzo się zmieniła – dostała pozwolenie na pracę do końca tego roku, coraz bardziej „osiadając” w realiach firmy. Zanikł też jej całkowicie ten piękny, rosyjski akcent, którym czarowała współpracowników. Im dłużej pracowała, tym bardziej stawała się ostra a dla pracowników niezwykle wyniosła. Dla koleżanek z pokoju była nieuprzejma i niegrzeczna. Wiedziała, że wysokie kompetencje pozwolą jej utrzymać się w firmie a szef – stary pryk owinięty wokół jej palca, przymknie oczy na jakiekolwiek skargi. Gdy mijaliśmy się na korytarzu naszego biurowca, chłodno odwracała wzrok albo przeciwnie – uśmiechała się złośliwie, patrząc mi prosto w oczy. Zbywałem te uśmieszki i złośliwostki milczeniem. „Odebrałem już swoją zapłatę” – ciesząc się w duchu. Gdy musiałem zanieść jakieś pismo do Biura, kładłem dokumenty na jej stół i bez słowa wychodziłem.

W firmie zaczęto nawet plotkować, że nie znosimy się nawzajem. Ja nie czułem do niej żadnej nienawiści – raczej chmurną niechęć spowodowaną brakiem wdzięczności za załatwienie pracy. Zaczynałem w to wierzyć.

* * *

Miesiąc później dowiedziałem się, że muszę zwolnić zajmowane stanowisko. Na moje miejsce powołano kolegę, który siedział ze mną w pokoju, gdy przyjmowano mnie do roboty. Dobry specjalista, świetny fachowiec i sympatyczny kolega – w pierwszym tygodniu mojej pracy oprowadził mnie po firmie, powiedział kogo się wystrzegać, który szef jest dobry, a który zły, nakreślił sytuację w firmie – słowem w ciągu kilku dni powiedział mi to, do czego sam musiałbym dochodzić tygodniami. Kiedyś, gdy niespodziewanie wszedłem do pokoju, zobaczyłem, że ściąga filmik erotyczny z Internetu – pośmialiśmy się razem, że tylko do tego służyć nam może komputer w pracy. Z czasem zostaliśmy serdecznymi kolegami – dostałem nawet zaproszenie na jego wieczór kawalerski. Do dziś pamiętam, jak za pomocą specjalnych tryskarek oblewaliśmy piwem striptizerki tańczące przy rurze.

Mnie na szczęście nie wylano z roboty. Zostałem jego zastępcą, więc doszło mi niewiele obowiązków. Mogłem dalej obijać się, kombinując jedynie jak przetrwać w firmie.

Gorzej na zmianach wyszła Lena. Okazało się, że ruchy na szczeblu dyrektorskim powodowały, że musiała szukać pracy w innych departamentach. Ponieważ przy rekrutacjach pierwszeństwo mają u nas dotychczasowi pracownicy, więc przyjęła propozycję pracy w… naszym dziale. Gdzie indziej nie było dla niej miejsca, zaczęło się jej odbijać czkawką wyniosłe zachowanie i niewłaściwe podejście do ludzi. Kiedyś podziwiana – teraz była przez wszystkich wytykana palcami.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że jej zachowanie po przyjściu do mojego działu nie zmieniło się. Zarówno ja, jak i mój kolega – kierownik wielokrotnie otrzymywaliśmy informacje o złym zachowaniu Lenki. Odgrywała się na swoich koleżankach za upokorzenie związane ze zmianą stanowiska; widać też było, że mocno krępuje ją fakt, że jestem jej bezpośrednim przełożonym – szczególnie w kontekście pamiętnych wydarzeń.

W stosunku do mnie i kolegi-kierownika była coraz bardziej chłodna, złośliwa i niedostępna. Obydwoje zwracaliśmy na to uwagę, w końcu miało miejsce zdarzenie, które dopełniło czarę.

Pewnego ranka spóźniłem się do pracy, wściekły na cały świat z powodu rozwalonego tłumika w moim aucie. Wchodząc do biura rzuciłem do Leny:

– Proszę przygotować mi materiały na Zarząd, tylko szybko.

Lena spojrzała na mnie, uśmiechnęła się złośliwie i odpowiedziała:

– Materiały, o które Pan prosi były przygotowane już pół godziny temu. Teraz jednak schowałam je do szafy pancernej – nie moja wina, że ktoś na tak nieodpowiedzialnym stanowisku ciągle się spóźnia. – specjalnie zaakcentowała „ciągle” tak, aby wszyscy słyszeli.

Podszedłem do niej i powiedziałem cicho:

– Poczekaj, nie zapominaj, że jeszcze nie spłaciłaś swojego długu.

Lenie nawet nie drgnęła powieka. Widać było, że kilkumiesięczna praca przy Zarządzie Spółki nauczyła ją odporności na stres.

– Jak teraz zaczniesz mi grozić, zgłoszę to do kierownika i wylecisz z roboty. Nie jestem pierwszą lepszą dziwką, której możesz sypać takie teksty.

Zdenerwowała mnie tym tekstem. Załatwiłem jej tę robotę, a ona tak się odwdzięcza. Nie mogłem jej tego puścić płazem.

* * *

Pokrótce okazało się, że Lena i tak zgłosiła się do kierownika i opowiedziała mu o tym, ze jej grożę i zastraszam. Biedna, nie wiedziała, że jesteśmy dobrymi kumplami.
Okazało się, że i jego cała ta sytuacja mocno denerwuje bo Lena, jak to ujął „rozwala mu całą załogę”. Zwierzył mi się podczas lunchu, że kiedyś, gdy trwała rekrutacja na jakieś stanowisko, Lena przytrzymała c.v. jego siostry i dzięki temu jej kandydatura przepadła. Podpytany opowiedział też, że Lenka wielokrotnie utrudniała mu pracę, gdy jeszcze pracował w innym pionie, nie informując o ważnych spotkaniach, przytrzymując pisma i plotkując przeciwko niemu.

Postanowiliśmy działać. Opowiedziałem mu o długu, jaki wisi nad Leną i o pierwszym naszym spotkaniu w jej domu. Oczy napaliły mu się, widać było, że bardzo imponuje mu fakt, że rżnąłem taką panienkę. On – od roku żonaty mężczyzna – zaśniedział pod tym względem. Widać było, że jest strasznie napalony na pomysł rozwiązania kwestii Lenki, tak, aby zaczęła wreszcie przestała jątrzyć w zespole.

Następnego dnia, po uprzednim przejrzeniu jej dokumentów w Dziale Kadr, podczas śniadania podszedłem do Leny i powiedziałem:

– No, kochanie, masz okazję wreszcie pozbyć się tego balastu. Jutro przychodzimy z chłopakami a ty bądź przygotowana przynajmniej tak, jak byłaś za pierwszym razem – aby ostatecznie spłacić swój dług. Pamiętaj, że za pół roku wracasz do swoich… na Wschód…

Mówiąc to, delikatnie, tak, aby nikt nie widział, pocałowałem ją za uchem. Odskoczyła jak oparzona.

– Ty idioto! – syknęła wydymając wargi – Myślisz, że jestem tak głupia jak pół roku temu? Nie ma żadnego długu a Ty.. ty.. skończysz na ulicy, wyleją Cię z roboty, jak się dowiedzą, co ze mną robisz.

– Zobaczymy – uśmiechnąłem się szeroko.

* * *

Tego dnia wyszedłem wcześniej z pracy. Skserowałem jej dokumenty, dowód osobisty, pozwolenie na pracę i udałem się na pobliski bazarek, gdzie handlowali Ruscy. Od słowa do słowa dowiedziałem się, gdzie można „załatwić” formalności i udałem się do wskazanej budki, gdzie sprzedawano jakiś sprzęt elektroniczny. Wszedłem do środka…

Interes załatwiłem bardzo szybko. Trochę czasu zajęło mi przekonanie Ruskich, że nie chodzi o gwałt, ale o zwykłe zastraszenie; trochę trwało też negocjowanie ceny. W końcu osiągnęliśmy kompromis, choć Ruscy widząc jej zdjęcie nie mogli odżałować, że obejdzie się bez czegoś konkretnego.

* * *

Szykując się na ten wieczór zastanawiałem się, czy metody zastosowane przez ludzi z bazarku będą skuteczne. Gdy zadzwoniłem do drzwi Leny, przekonałem się, że moje obawy były zupełnie bezpodstawne. Dziewczyna otworzyła mi drzwi ubrana w zwykły szlafroczek, w makijażu, pięknie pachnąca i – jak zwykle – zadbana. Nie wiem, co zrobili jej ci Ruscy, ale widać było, jak bardzo jest przestraszona. Nie zrezygnowała jednak z szyderstw. Widząc mnie samego, powiedziała:

– O! Widzę, że znów jesteś sam. – mówiąc to ziewnęła wyniośle. – Włączymy muzykę?

Widząc to, ostro się wkurzyłem. Nakazałem jej położyć się na dywanie i wypiąć pośladki. Gdy z ociąganiem wypinała swoją dupcię, ja zdejmowałem w tym czasie gruby, czarny, skórzany pas.

W mieszkaniu panowała cisza. Specjalnie nie włączałem żadnej muzyki, chcąc, aby jej krzyki słychać było w całym bloku. Lena nie widziała, co robię stojąc za jej wypiętą dupcią. Patrząc na jej kształty stwierdziłem, że przez ostatnie pół roku nic nie straciła ze swej urody. Widać było, że dbała o siebie – lekko opalona gładka skóra, pięknie ułożone włosy, żadnych zmarszczek. Jej uroda spowodowała, że moja męskość błyskawicznie stwardniała i rozpychała się w spodniach. Musiałem jednak dalej trzymać swoją rolę.

Przez chwilę jeszcze podziwiałem jej kształty – nie pozwalałem jej spojrzeć do tyłu, aby zobaczyła po robię za jej plecami, po czym nagle, z całej siły trzasnąłem ją pasem. Zacisnęła zęby, ale nawet nie syknęła. Na pupie pojawił się charakterystyczny różowy ślad. Walnąłem jeszcze raz, w to samo miejsce. Tym razem z bólu musiała aż wziąć głęboki oddech. Następne razy spadały na jej małą pupcię raz za razem, aż zaczerwieniła się całkowicie. Po kolejnym razie zauważyłem, że z jej cipki wydziela się wilgoć.

– Podoba ci się, ty ruska szmato!

Zacząłem specjalnie uderzać coraz mocniej; Lena przy każdym uderzeniu delikatnie jęczała. Widać było, że pilnowała, aby nie zdradzić się z okazywaniem przyjemności. Nie chciała dać mi satysfakcji. Ja w tym czasie okładałem ją z całych sił, aż poczułem, że kutas zaczyna rozrywać mi spodnie.

Nagle dało się usłyszeć dzwonek do drzwi.

– Zostań tutaj suko, poczekaj, aż przyjdę.

Udałem się do drzwi i wpuściłem do środka Marka – kierownika i kolegę, z którym zaplanowaliśmy całą tę akcje. Ubrany był bardzo gustownie, miał na sobie elegancki czarny garnitur a w ręku .. bukiet kwiatów.

– Dla kogo te kwiatki? – spytałem szeptem, aby dziewczyna, która dalej leżała na dywanie z wypiętym tyłkiem w pokoju obok niczego nie słyszała.

– Dla Leny.. – odpowiedział nieśmiało, widząc w mojej ręce pas, uchylone drzwi do pokoju i czując, że zupełnie nie trafił z charakterem prezentu.

– Odłóż je. Chodź, coś Ci pokaże – powiedziałem, po czym wszedłem do pokoiku dziewczyny.

Lena, czując jakiś ruch od strony drzwi, drgnęła niespokojnie. Próbowała się odwrócić, aby zobaczyć co się dzieje, jednak wtedy z całej siły zdzieliłem ją paskiem. Dziewczyna aż krzyknęła – czerwona skóra na pośladkach po kilku minutach walenia stała się niezwykle delikatna, więc teraz Lenka poczuła pasek jeszcze mocniej niż poprzednio, poza tym nie spodziewała się uderzenia. Wspaniale było oglądać jej malutki tyłek w takim stanie – chyba nikt nigdy nie traktował jej w taki sposób.

– No i co, dziwko! Boli cię dupa? Poczekaj, aż zaczniemy prawdziwą zabawę, wtedy będziesz wyć z bólu i rozkoszy – krzyknąłem i kilka razy trzasnąłem ją za karę paskiem

Marek stał na środku pokoju i patrzył na wszystko osłupiały. Widać jednak było, że cala ta sytuacja mocno go podnieca. Widziałem, że kiedy w firmie patrzył na oddalającą się z dokumentami Lenę, jego wzrok zatrzymywał się na jej kołyszących się malutkich pośladkach a gdy pochylała się nad jego komputerem, chłonął kształt jej obfitych piersi. Teraz, widząc swoją pracowniczkę na kolanach, okładaną grubym paskiem i jęczącą przy każdym uderzeniu, nie mógł się powstrzymać.

– Mogę spróbować? – zapytał nieśmiało

Lena słysząc głos Marka aż podskoczyła. Mimo poprzednich uderzeń, jakie spadały na nią za każdą niesubordynację, spojrzała w tył. Pozwoliłem jej – uznałem, że powinna wiedzieć, iż nie ma z nami żadnych szans.

Zamiast odpowiedzi wręczyłem Markowi swój pasek, siadając przed klęczącą Leną na fotelu. Miałem zamiar obserwować jej twarz, gdy będzie bita. Kolega najpierw lekko, potem coraz mocniej uderzał ją pasem. Po jakimś czasie, gdy jej pupa znów zaczerwieniła się od uderzeń, z cipki zaczęła wyciekać wilgoć a Lena z wrażenia aż przymknęła oczy. Widząc to, zdjąłem spodnie i podsunąłem jej do ust swojego naprężonego członka. Lena, lekko omdlała z powodu walenia pasem i niewygodnej pozycji, z początku nie zorientowała się o co chodzi. Złapałem ją więc za głowę, palcami rozszerzyłem jej usta i wetknąłem penisa do środka. Zdecydowanym ruchem wsadziłem go całego. Trzymałem tak bez ruchu, aby przez jej ciało czuć na członku uderzenia pasa, które z jakąś niesłychaną furią wymierzał Marek. Kilka chwil wystarczyło, żebym doszedł.

Przez podbrzusze przebiegł znajomy prąd i potężny ładunek spermy wylądował w jej gardle.

Marek w tym czasie odłożył pasek i wsadził swojego nabrzmiałego kutasa do jej cipki. Był o wiele większy od mojego, zresztą Marek był świetnie zbudowanym, masywnym mężczyzną. Widać było grymas podniecenia i bólu na jej twarzy, gdy dobijał swoimi biodrami do końca. Wyjąłem zaspermionego członka z jej ust i wyczerpany udałem się do kuchni po coś do picia. Marek w tym czasie ostro posuwał dziewczynę

Gdy piłem wodę w kuchni, z pokoju Lenki dochodziły jej krzyki. Nigdy nie słyszałem, żeby kobieta aż tak wrzeszczała. Odgłosy z sąsiedniego pokoju nasiliły się. Marek zaczął jęczeć, Lena aż wyła. Gdy wchodziłem, kolega nadział ją z całej siły i osiągnął orgazm. Jego potężne wytryski za każdym razem powodowały u Lenki dodatkowe bodźce, zdaje się, że kilkakrotnie szczytowała.

Po chwili obydwoje opadli bez sił na podłogę.

– To jeszcze nie koniec, Leno – powiedziałem i ułożyłem się wygodnie na jej łóżku. Mój członek zregenerował się i znów sterczał dumnie, odsłaniając główkę.

Gestem wskazałem jej miejsce. Chwiejnym krokiem wyswobodziła się spod Marka i weszła na mnie. Widać było, że cipka po zbliżeniu z olbrzymem Marka mocno ją boli, ale złapałem ją za biodra i nasadziłem na siebie. Czułem jeszcze w jej wnętrzu spermę Marka. Grymas bólu przeszył twarz Lenki, gdy przyciągnąłem ją do siebie, nabijając jednocześnie na swoją męskość. Nie mogłem odmówić sobie teraz przyjemności pocałowania tak pięknej, ale i zmaltretowanej kobiety. Mając ją całą wypełnioną, przywarłem do jej ust i mocno pocałowałem. Rozkojarzona Lenka instynktownie wsunęła mi język między usta. Z rozkoszy aż westchnęła.

W tym czasie, Marek, widząc wypięty tyłeczek dziewczyny, podniósł z ziemi pasek i znów zaczął okładać jej skórę. Lenka z każdym uderzeniem aż podskakiwała, ale ja mocno trzymałem ją, nie pozwalając uciekać od razów. Po paru minutach lania jej pupcia spuchła; wtedy do Lenki doskoczył Marek i zabrał się do wsuwania swego olbrzyma do jej ciaśniejszego otworka.

Po wcześniejszym spełnieniu jego członek znów nabrzmiał, teraz był chyba nawet większy niż poprzednio. Gdy Marek wcisnął główkę penisa między jej piękne pośladki, napinając jej skórę do granic możliwości, poczułem to też ja, w jej środku. Nie zważając na krzyki dziewczyny (szarpała się i rzucała na wszystkie strony), zaczął systematycznie dociskać swego członka w jej pupci. Gdy dziewczyna miała w swojej malutkiej dupci nas obu, powiedziała cicho, patrząc mi prosto w oczy:

– Jak już macie mnie rżnąć, to tak, żebym zapamiętała do końca życia. – po czym zamknęła oczy, jakby szykowała się do ostatniego rżnięcia w życiu.

Tego nie trzeba było nam mówić. Marek zaczął mocniej przesuwać członkiem w jej wnętrzu, trąc o kakaowe oczko a ja również zacząłem swoją jazdę.

Lena z każdym ruchem wzdychała głośno a z chwilą, kiedy przyspieszyliśmy, darła się już na cały blok. Marek z całych sił pieprzył ją w dupę a ja dobijałem biodrami w jej cipce. Nasze ciała, spocone i skłębione zaczęły teraz drgać w jednym rytmie. Pracowaliśmy niezależnie; bywały chwile, gdy raz ja a raz on dobijał do jej wnętrza; czasami wbijaliśmy się równocześnie. W takich chwilach nasza Lenka wręcz charczała z przyjemności. Ja co jakiś czas czule całowałem Lenkę prosto w usta – widać było, że bardzo jej potrzeba takiego delikatnego bodźca, wrzeszczała, jakby ją kto zarzynał. Słysząc jej krzyki, nacieraliśmy coraz mocniej; Marek zmienił nawet kąt natarcia tak, aby sprawić Lence jak najwięcej doznań. Czułem, że jej wnętrze napięło się do granic możliwości, Marek ze swoim olbrzymem prawie rozrywał jej wnętrze. Nagle, złapał ją za dupę, rozszerzył pośladki, wykonał kilka gwałtownych ruchów i zaczął spuszczać się do środka, nie przerywając pieprzenia. Widać było, że z każdym ruchem ubija coraz głębiej porcję swojej śmietanki. Lena w tym czasie osiągnęła orgazm. Jej zwierzęcy wrzask rozrywał ciszę nie tylko bloku, ale chyba całego osiedla. Zaczęła trząść się cała, jej ciało zesztywniało, wyczułem kilkanaście bardzo mocnych skurczów jej pochwy.

Tego było i dla mnie za wiele. Gdy Marek swoim potężnym kutasem dobijał już do końca a Lena w ekstazie spięła swe cudowne pośladki, aby przedłużyć przyjemność, ja znów poczułem przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Lena dopadła do moich ust, wsunęła swój język i w tym czasie stało się coś dziwnego – mrowienie przeszło całe moje ciało, na ułamek sekundy straciłem przytomność i poczułem obezwładniającą falę rozkoszy, wlewając do jej małej cipki ogromną ilość spermy.

Po jakimś czasie, gdy bez sił opadliśmy na łóżko z cipki i dupci Leny zaczęły wyciekać nasze soki. Dopiero teraz, gdy z jej otworków wylewała się nasza sperma, mogłem ocenić, jak drobną i kruchą kobietę przed chwilą obydwoje pieprzyliśmy. Aż dziw, że posuwając ją w obydwie dziurki nie rozpłataliśmy jej na pół, choć patrząc na jej rozwarte, kakaowe oczko można się było domyślać, co czuła, gdy jej dupcia była rozrywana przez dwa, sztywne wyprężone członki.

* * *

Zostawiliśmy ją leżącą na łóżku. Marek ułożył jej przy policzku przyniesione kwiaty, a na koniec powiedział prosto do ucha:
„Pamiętaj ruska szmato – jeszcze jeden wybryk, jeden donos a po zapłatę zgłoszą się kolejni pracownicy naszej firmy” .
No i stało się! Parę tygodni później, przy okazji jakiejś kolejnej beznadziejnej imprezy firmowej suto zakrapianej alkoholem mój kolega wygadał się, co wyprawialiśmy tamtego wieczora z Leną. Nie ukrywam – gdy dowiedziałem się o tym, przeczuwałem najgorsze. Wiecie, co mam na myśli – zwolnienie, wilczy bilet, „opinia w środowisku”. Zwolnienie jednak jakoś mnie ominęło a plotka, jak w każdej dużej firmie, lotem błyskawicy obiegła wszystkie wydziały i departamenty; nawet sprzątaczki chichotały, widząc naszą bidulkę-Lenę na korytarzu. Nikt jednak nie mówił o sprawie głośno, zachowując – jak to w dużej firmie – wiadomości zdobyte „na papierosku” na lepsze czasy.

Oczywistym jest, że chętnie poużywałbym sobie na jej malutkiej dupci jeszcze raz, ale ta spryciula tak jakoś lawirowała i kombinowała, że wszystko w biurze zrobione było na czas, w należytym porządku i to do tego z uśmiechem. Jakiekolwiek znęcanie się nie miałoby tego efektu co wcześniej; co więcej, czułbym się nieswojo karząc ją za niewinność. Brak obowiązków i posezonowe rozleniwienie powodowały natomiast, że przyłapywałem się na marzeniach o wspólnym życiu z tą naturalizowaną Rosjanką. W myślach przywoływałem te dwa niesamowite wieczory – pierwszy, gdy została przeze mnie mocno wykorzystana, i drugi, gdy już wspólnie z kolegą ukaraliśmy ją za złe zachowanie w pracy. Żywiłem podziw dla jej wytrzymałości na ból, odporności psychicznej i przyzwolenia na tak upokarzające poniżenie i … coraz bardziej pogrążałem się w marzeniach. Chore? Nie bardzo – Lenka była naprawdę piękną kobietą, zaradną i niezwykle dynamiczną. Okoliczności były jednak przeciwko mnie – wątpię, abym kiedykolwiek wzbudził w tej dziewczynie coś więcej niż tylko wzgardę i oziębłość.

Nie muszę chyba pisać, że firmowe newsy o Lence podbudowały moje i kolegi ego. Mężczyźni z firmy patrzyli na nas z uznaniem i cicho nam kibicowali. Doskonale wiedzieliśmy, że przed paroma miesiącami wszystkim zalazła za skórę, ale tylko my mieliśmy tyle odwagi, żeby odpowiednio ukarać tę krnąbrną dziewuchę. Zyskaliśmy opinię brutalnych samców, pozbawionych jakichkolwiek hamulców. Co ciekawe, im bardziej plotka o naszych wyczynach rozrastała się do rozmiarów gigantycznej i brutalnej orgii, tym więcej atrakcyjnych sekretarek i asystentek uśmiechało się do nas i zagadywało na korytarzu. Widziałem ich rozanielone oczy, patrzące z nadzieją na choćby malutkie, maciupeńkie poniżenie; ukradkiem rozchylane uda, prowokujące i żenujące jednocześnie.. Naprawdę łatwo było ulec pokusie, tyle pięknych dziewczyn kręciło się po naszej firmie. Nie ukrywam, nie jestem świętoszkiem, parę razy zdarzyło mi się podczas zewnętrznych eventów i szkoleń wykorzystać jakieś naiwne stażystki marzące o karierze w naszej firmie; raz nawet we dwóch z tym samym kolegą przelecieliśmy jakąś studentkę odbywającą praktyki, ale obydwoje czuliśmy, że warto byłoby powtórzyć akcję z Lenką. Okazja ku temu jakoś nie nadchodziła.

Pozycja Leny w firmie znów zaczynała zyskiwać na znaczeniu. Dostęp do pism i wniosków oraz innej korespondencji kierowanej bezpośrednio na Radę Nadzorczą sprawił, że dziewczyna miała wgląd do danych w zasadzie przed innymi pracownikami firmy, ba, nawet przed prezesami. Wielokrotnie widziałem, jak idąc z budynku do budynku ukradkiem przeglądała korespondencję. Nie wykorzystywała jednak zdobytych informacji na własny użytek – i to mnie najbardziej denerwowało. Miałbym przynajmniej jakiś pretekst…

Pod koniec lipca boss wpadł na genialny pomysł ruszenia naszych tłustych biurowych tyłków i przepędzenia ich po Bieszczadach. Miała to być typowa impreza integracyjna połączona z kilkudniowym survivalem w lasach nieopodal granicy – czyli klasyczne picie od rana do wieczora. Ponieważ zmieniało się u nas najwyższe kierownictwo, więc wszyscy (począwszy od wspomnianych stażystek, aż do starych pracowników w wieku przedemerytalnym) zgłosili chęć uczestnictwa w wyjeździe. Lena, choć z początku niechętna, również postanowiła jechać.

Z Poznania (gdzie mieściła się nasza firma) wyruszyliśmy nad ranem. Przewodnik-animator, jakiś były komandos – łysy, gruby facet, poinformował nas o czekającej nas wyprawie i nakazał – jak to fajnie ujął: „zbierać siły”. Ledwo wyjechaliśmy za miasto, w ruch poszły butelki, puszki i flaszki; poczułem też nawet lekką tytoniowo-słodkawą woń dobiegającą z tyłu autobusu. To pewnie finansiści i informatycy zaczęli swoją zabawę. Kobiety też nie próżnowały. Niby opierając się i odmawiając, wlały w siebie dwa szybkie piwa a potem, niby niechętnie, drocząc się z panami wlewały w siebie kolejne pseudodrinki z obskurnych, plastikowych kubeczków.

Kątem oka obserwowałem Lenę. Siedziała przy oknie, nieopodal kierowcy i ze słuchawkami na uszach czytała jakąś książkę. Sprawiała wrażenie, że nie obchodzi ją cała ta zabawa. Piękna i dumna – pomyślałem sobie. Jak przez mgłę przeleciał mi obraz sprzed paru miesięcy, kiedy – podobnie jak teraz – izolowała się od grupy współpracowników.

Doszedłem do jej fotela i nie prosząc o pozwolenie dosiadłem się. Lena nie zwróciła na mnie żadnej uwagi, zdaje się, że nawet lekko drzemała przy książce. Drgnęła dopiero, gdy jedną ręką złapałem jej udo a drugą położyłem na piersi. Nie próbowała nawet otwierać oczu; wiedziała, ze to ja. Odetchnęła głęboko, ale nie przerwała słuchania muzyki. Widziałem na jej twarzy wewnętrzne zmaganie – z jednej strony drażniła ją ta sytuacja, a z drugiej zdawała sobie doskonale sprawę, że podpite towarzystwo z końca autokaru nie tylko nie zwróci uwagi na jej sytuację, ale jeszcze potraktuje to jako kolejny element zabawy i zachęci mnie do jeszcze ostrzejszych działań. Podnieciło mnie to. Myślę, że dziewczyna zdawała sobie sprawę o plotkach, jakie krążyły w firmie na nasz temat. Bała się teraz ryzykować jeszcze większego poniżenia.

Wjechaliśmy na autostradę. Kierowca autokaru poprawił się w fotelu, pogłośnił muzykę i docisnął pedał gazu. Przewodnik pochrapywał w najlepsze, a towarzystwo z tyłu autokaru zaczęło śpiewać pijackie piosenki.

Dziewczyna ułożyła się wygodniej w fotelu, cały czas z nieobecnym wzrokiem. Byłem pewien, że robi wszystko, aby nie ulec moim pieszczotom. Przesunąłem dłonie w górę, w kierunku jej brzucha, cały czas trzymając mocno za pierś. Pozycja była dość niewygodna, ale nie mogłem dopuścić, aby wszyscy wiedzieli, co wyczyniam z Lenką. Dziewczyna zacisnęła uda, blokując dostęp do cipki.

W tym momencie rozległ się donośny dźwięk klaksonu jakiegoś Tira. To nasz kierowca, z niewiadomych przyczyn zjechał nagle na sąsiedni pas ruchu, wprost pod pędzącą ciężarówkę. Nasze oczy spotkały się … Zaraz, zaraz, dlaczego wewnętrzne lusterko wsteczne ustawione było wprost na nas? Ten drań podglądał Lenę, gdy próbowała uniknąć moich rąk! Teraz ten cwaniak, przyłapany na podglądactwie, założył ciemne okulary, lecz ustawienia lusterka nie zmienił. Byłem pewny, że dalej, pędząc ponad 100 na godzinę, kątem oka obserwował to, co działo się tuż za nim w autokarze.

Moja ręka dalej tkwiła pomiędzy nogami dziewczyny. Naparłem palcami mocniej, ściskając jednocześnie jej sutek przez cienki materiał sukienki. Syknięcie Leny poprzedziło znajome szarpnięcie autokaru – kierowca jak widać pilnie śledził nasze poczynania. Ależ ta dziewczyna była uparta i wytrzymała – dopiero, gdy potarłem jej brodawkę paznokciem, Lena, widząc, że nie dam za wygraną, z westchnieniem rozszerzyła nogi.

Mając swobodny dostęp do jej dziurki, zacząłem ją drażnić przez cienki materiał majteczek. Za każdym razem, gdy ocierałem się o jej kobiecość, Lena zamykała oczy, widać było, że jednak mocno się podnieciła. Postanowiłem podkręcić ją jeszcze mocniej.

– Pozdrów pana kierowcę, moja urocza asystentko. Kibicuje ci.

Mówiąc to, naparłem dłonią jeszcze mocniej. Lenka odchyliła głowę, zaczęła ciężko dyszeć. Uśmiechnąłem się w duchu i rozpocząłem regularny masaż jej guziczka.

Trwało to może dziesięć-piętnaście minut. Autobus w pewnym momencie zwolnił, wjechał na jakiś parking w lesie a ja uznałem, że w tych okolicznościach należy zaprzestać dręczenia dziewczyny. Byłem potwornie zły. Członek sterczał mi już w spodniach, silnie się podnieciłem. Niechętnie wstając z miejsca, rzuciłem okiem na Lenkę – wilgoć z jej dziurki była dość mocno wyeksponowana.

Nasz trener tymczasem wyskoczył z autokaru i błyskawicznie rozdzielił naszą grupę. Kryterium było proste – ci z lewej strony autokaru idą na lewo, ci z prawej – na prawo. Gawiedź, zaciekawiona, co też ich czeka, szybko ustawiła się zgodnie z dyspozycjami. Na szczęście byłem w grupie z Lenką. Gdy wychodziła, kierowca z ciekawością zajrzał jej miedzy nogi, oblizując się obleśnie.

Komandos nakazał nam błyskawicznie wyjąć plecaki z autokaru i popędził do lasu. Pozostali (cholera!) spokojnie wsiedli do autokaru i spokojnie kontynuowali pijackie libacje, żartując z nas, nieszczęśników.

Ruszyliśmy w drogę. Grupka liczyła około 16 osób. Na czele ostro maszerował komandos, za nim kilku młodych, chyba z działów handlowych, potem wąska grupka kobiet, a na końcu ja i Lena. Dziewczyna z początku starała się oderwać od mojego towarzystwa, ale widać było, że pozostałe kobiety unikają jej. Niechętna wróciła do mnie, nie odzywając się wcale, patrząc ponuro w ziemię.

Na wszelki wypadek obejrzałem się za siebie – rzeczywiście byliśmy ostatni. Położyłem dłoń na jej pośladkach, które poruszały się wdzięcznie w rytm kroków. Co jakiś czas głaskałem ją pomiędzy udami, cały czas czując wilgoć wydobywającą się z jej szparki. Mazista substancja niebezpiecznie uwidaczniała się nie tylko na złączeniach ud, ale i kleiła się na sukience, rozcierana dodatkowo podczas marszu.

W pewnym momencie doszliśmy do jakichś skałek. Nasz przewodnik – pomimo znacznej tuszy, nie sprawiał wrażenia zmęczonego. Z góry ktoś zrzucił linki i uprzęże.

– Kto pierwszy? – zapytał przewodnik.

Nasze ponure gęby nie wskazywały, aby ktokolwiek rwał się do męczącej wspinaczki.

– Może Pani? – mówiąc to wskazał na Lenkę, która próbowała ostatnimi suchymi skrawkami sukienki wytrzeć wilgoć między udami. Popchnąłem ją lekko w stronę komandosa, bijąc jej złośliwie brawo.

– Kto do asekuracji na dole?

Zgłosiłem się.

Mężczyzna uśmiechnął się zadowolony. Najpierw poinstruował zebranych, do czego służą poszczególne zapięcia, zaprezentował zastosowania linek i na koniec pomachał do ludzi z góry, aby zaczynali.

Już gdy zapinał Lenkę, poczuł, jak bardzo jest mokra. Z nieukrywaną satysfakcją obserwowałem, jak jego dłonie specjalnie zatrzymują się w okolicach jej bioder, penetrując uda. Oczywiście, facet nie dał po sobie poznać, co czuje pod palcami.

– Ponieważ jest Pani pierwsza, to zaprezentuję na Pani jak wygląda prawidłowa technika wspinaczki. Wejdziemy na górę razem – zarechotał głośno, po czym dopiął od tyłu swój ekwipunek do zestawu Leny. Miał ją teraz przed sobą, ściśle do niego przylegającą. Jej pośladki mocno przylegały do jego bioder, a plecy opierały się o jego tors. Ze swojej pozycji zauważyłem, że lewą ręką objął ją tuż pod biustem, dodatkowo unieruchamiając dziewczynę. Lena instynktownie zwarła nogi.

Pierwsze metry były dość proste. Łagodny stok nie wymuszał szczególnego wysiłku. Zresztą, pomocnik z góry pomagał przy wspinaczce, podciągając co i raz dwójkę ciał do góry. Rozejrzałem się po ludziach zgromadzonych u podnóża ścianki. Na początku rzeczywiście śledzili instrukcje trenera, komentując co bardziej rubaszne polecenia. Po paru chwilach jednak, gdy widok oddalającej się na uprzęży parki przestał być tak interesujący, ktoś wyciągnął flaszkę i zaczęło się piknikowanie w polance nieopodal. Ktoś zauważył jeża, który momentalnie stał się główną atrakcją, odciągając uwagę zebranych.

Ja natomiast zostałem przy linach, patrząc na kołyszące się ciała Lenki i przewodnika. Z dołu widok był dość nieciekawy. Masywne ciało trenera zasłaniało wątłą postać dziewczyny. Właśnie wspięli się w gęstwinę krzaków rosnących na ściance na niewielkim wypłaszczeniu i zasłaniających ich sylwetki. Oddalili się zresztą na tyle, że ciężko było – wśród szumu wiatru – rozpoznać jego komendy.

W pewnym momencie poczułem na lince dziwne szarpnięcie. Lenka – widać to było wyraźnie – wyginała się na wszystkie strony, wyraźnie próbując czegoś uniknąć. Zabezpieczyłem linę o wystający korzeń i przeszedłem parę metrów obok. Zamarłem – facet mocno ścisnął dziewczynę i usiłował podwinąć jej sukienkę. To nie była już prezentacja sposobu wspinaczki. Mężczyzna wyraźnie próbował przez szparkę między jej majtkami usadowić w środku swojego członka. Niesamowity był to widok. Parenaście metrów nad ziemią, wisząc na grubej, mocnej linie, trener wywalił w końcu swoją grubą, żylastą męskość na zewnątrz i – manewrując zapięciami łączącymi go z Leną – odchylił ją na tyle, aby wypełnić ją od tyłu.

Na moment wiatr przestał wiać i usłyszałem jej krzyk, zmieszany z ostrymi przekleństwami instruktora. „Proszę, nie!” i „Przestań” mieszało się z „Ty kurwo, nie huśtaj, bo wyjebię cię w dół i zginiesz” – czy czymś w tym stylu. Lenka poddała się. Potem wiatr znów zaczął huczeć i nie słyszałem już niczego. Widziałem jednak, jak facet uwolnił ręce, zmieniając znów zapięcia i system mocowań linek, aby bez żadnych oporów nadziewać ją od tyłu.

Pomagał mu zresztą facet z góry. Gdy instruktor wychodził z dziewczyny, spuszczał trochę linki, ułatwiając kompanowi jeszcze większy impet przy kolejnym natarciu. Gdy zaś trener bujał się z Lenką, drążąc jej dziurkę pod różnymi kątami, wywijał linką młynki, robił fale i krótko szarpał, potęgując doznania dziewczyny. Trener, widząc, że grupka pijących powoli zaczyna wracać z libacji, wykonał kilka ostrych posunięć, i wpompował swoje nasienie w całkowicie unieruchomioną dziewczynę. Z daleka wyglądało to tak, jakby pokazywał jej sposób sprawdzania napięcia linek. Nic dziwnego, że nikt się nie zorientował, co się stało. Trener stał do nich tyłem, nie było zatem widać co robi. Nawet ruchy, wykonywane przez jego ciężki tyłek, gdy strzepywał ostatnie resztki nasienia do środka dziewczyny wyglądały jak naturalny balans równoważący ciężar Lenki na lince. Szybko schował swojego członka do spodni, i bez przeszkód doprowadził Lenkę na sam szczyt.

Parę sekund później zjechał na lince na dół.

– Kto następny?

Zgłosiła się jakaś starsza kobieta z księgowości.

– Pani spróbuje wspiąć się już sama. Ja będę tylko asekurował – odpowiedział trener, dyskretnie zakrywają plamy spermy i wilgoci z okolic zapięcia lędźwiowego.

Scroll to Top