Zbyt udane kuszenie

Od zawsze chciałam pracować w biurze. To niezwykłe miejsce, które dla niewtajemniczonych kojarzy się głównie z elegancko ubranymi ludźmi i wiszącym w powietrzu flirtem. Na rozmowę kwalifikacyjną ubrałam się przyzwoicie a jednocześnie zmysłowo. Spódniczka przed kolano, biała, choć nieprzeźroczysta bluzka – notabene, nie rozumiem, co mężczyźni widzą w tych białych bluzkach. Sztywne i dość nie wygodne. Odpięłam – niby przypadkiem – o jeden guzik za dużo. Koronkowy staniczek z pewnej perspektywy był dokładnie widoczny. Noga na nogę, szpileczki i dyskretny makijaż. Niby nic, a jednak przyciąga spojrzenia panów. No i ten niewinny uśmiech, dający do zrozumienia, że jestem całkowicie nieświadoma swojego niewinnego uroku. Wielkimi oczami patrzyłam na przyszłego szefa, starając się go przekonać, że jestem całkowicie niezbędnym pracownikiem. Kiedy natomiast opowiadał z zachwytem, z jakim wysiłkiem budował swoje imperium, ze zdumieniem i pełna podziwu kiwałam głową, obdarzając go, co jakiś czas najmilszym uśmiechem, na jaki było mnie stać. Kiedy w końcu ten teatr dobiegł końca, usłyszałam:
– Jest pani najmilszą osobą, z jaką do tej pory rozmawiałem. Może pani zacząć od jutra?

Byłam zachwycona. Moja nowa praca zapowiadała się cudownie. Szef był przystojnym mężczyzną w średnim wieku i wydawał się uosobieniem dżentelmena. Na jego biurku panował wręcz perfekcyjny porządek, ukoronowany zdjęciem pięknej małżonki. Wszystko to powinno było sprawić, że poczuję się całkowicie bezpiecznie a jednak przez moje plecy przebiegł jakiś nieznany mi dotąd dreszcz niepokoju. A może ekscytacji? To w końcu nowa praca, nowi ludzie i nowe wyzwania.

Od pierwszego dnia czułam się dziwnie obserwowana przez pracowników biura. Wszyscy byli usłużnie mili i zdawali się traktować mnie na dystans. Ale może mi się tylko wydawało? Może właśnie tak czuje się każdy nowy pracownik? Nieważne. Trzeba robić swoje i koniec. Kilka razy dziennie wchodziłam do gabinetu szefa, zanosząc mu różne dokumenty i korespondencję. Jako sekretarka powinnam się zachowywać dyskretnie i powściągliwie. Jednak moja cholerna kobieca próżność lub jakiś wewnętrzny chochlik, zawsze podpowiada mi co innego. Nie wiem dlaczego ale uwielbiam ten błysk w oku mężczyzny, kiedy zauważy trochę więcej niż powinien, oczywiście zawsze przez jakiś dziwny zbieg okoliczności.

Tego dnia weszłam do jego gabinetu, jak zwykle o tej porze, przynosząc mu jakieś dokumenty. Siedział rozpostarty, za swoim ogromnym biurkiem i wyglądał jak władca całego świata.
– Bardzo proszę, może to pani dla mnie teraz skserować? Nasz gość chciałby dostać kopię tych dokumentów – zabrzmiało jak pytanie, ale to było polecenie. Zawsze w taki zawoalowany sposób wydawał polecenia, sprawiając pozory, że właściwie to mogłabym odmówić. Naprzeciwko jego biurka, na ogromnej kanapie, ustawionej pod ścianą siedział mężczyzna. Również ubrany w garnitur. Palił fajkę, napełniając pokój niezwykłym aromatem, dobrego jakościowo tytoniu.

– Oczywiście, już się robi – podeszłam do ksera i stanęłam tyłem do obu mężczyzn. Skoro już patrzą – pomyślałam – to niech sobie popatrzą. Oparłam cały ciężar ciała na jednej nodze i wypięłam trochę mocniej tyłeczek. Poczułam jak stringi wbiły się głębiej w moją pupę i na pewno mocniej uwypukliły swój kształt na powierzchni spódniczki. Przestąpiłam z nogi na nogę, czując jak rozkosznie wwiercają się w płatki mojej cipki. Byłam pewna, że oboje panowie oblepiają mnie wzrokiem. Nie miałam ochoty na romans, ale małe przedstawienie dla oczu, od czasu do czasu, dla wyrównania ciśnienia – czemu nie? Przecież to nieszkodliwe.

– Papier się zaciął, ach ta złośliwość rzeczy martwych… – to mówiąc, schyliłam się, aby otworzyć szufladę z papierem.
– Oczywiście, poczekamy.
Oczywiście schyliłam się na wyprostowanych nogach. Na pewno dostrzegli teraz nieco więcej mojego uda, a może nawet koronkę pończochy? Kurczę, mam taką dziewczęcą, prawie dziecinną twarzyczkę. Bez makijażu wyglądam jak nastolatka. Subtelny i dźwięczny głos. Faceci nie mają więc pojęcia, że w głębi ducha czai mi się wyuzdana diablica. Patrzą na mnie najczęściej z pożądaniem, ale również z jakimś rozczuleniem w oku.

– No, puścił wreszcie – udałam, że szarpię się z papierem i obciągając spódniczkę, nie omieszkałam pogładzić się po pupie. Przystąpiłam do właściwego kserowania. Na pewno dalej patrzą, przecież w pokoju panuje cały czas nieznośna już trochę cisza. Poczułam jak twarz oblewa mi rumieniec. Kurde, pomimo moich kosmatych myśli, coś jednak powodowało, że ten rumieniec nie opuszczał mnie w takich sytuacjach. Trzeba natychmiast oddać mu te dokumenty i wyjść. Inaczej spłonę żywcem. Może wreszcie odechce mi się tych prowokacji.

– Pięknie pani dziś wygląda.
– Och dziękuję – odpowiedziałam, załączając niewielki uśmiech.
– A to zresztą, jak co dzień – zawsze wie co powiedzieć, skurczybyk jeden, ale przecież sama tego chciałam.
– Pana dokumenty… – mówiąc to, pochyliłam się lekko nad biurkiem, zostawiając za sobą gościa. Lekko rozpięta, biała koszula, na pewno odsłoniła teraz przed szefem koronkę białego stanika.
– Właśnie o to chodziło, dziękuję – nie zdążyłam się jednak wyprostować, gdy on chwycił mnie za ramiona i oparł moje łokcie na biurku. Był silny, a fakt, że zrobił to z zaskoczenia, ograbił mnie zupełnie z oporu. Chcąc nie chcąc wypięłam maksymalnie pupę w stronę mężczyzny na kanapie.
– Ależ…
– Posłuchaj – zniżył głos i zaczął mówić prawie szeptem – mam taką ogromną prośbę – skierował wzrok na moje piersi, których nie była już wstanie ukryć bluzeczka – wiem, że to trochę głupie, ale kurcze od tego zależy ważny interes – nieźle ściemnia, pomyślałam, ale niech kontynuuje – gość, który siedzi za tobą, bardzo się na ciebie napalił.
– No to ma pecha – powiedziałam trochę głośniej, tak aby usłyszał.
– Błagam Cię. Nie chcę nic za darmo. Wiem, że nikogo nie masz.
– Pan mnie zadziwia! – chciałam się wyrwać, ale uchwyt był zbyt mocny – proszę natychmiast mnie puścić, przekracza pan granicę – powiedziałam już nieco poirytowanym głosem. Małe kuszonko nie daje mu przecież prawa do takich propozycji. Na te słowa, skierował wzrok na zwitek banknotów leżący obok. O w mordę! 2 000 zł.

– To już naprawdę przesada, wybaczy pan, ale… – ścisnął mnie jeszcze mocniej.
– Proszę Cię, to w końcu tylko seks. On chciał tylko Ciebie. Szykuje nam się duży kontrakt a może nawet podwyżka dla ciebie? – przestałam się już wyrywać i wygodnie oparłam się na biurku.
– A ile tej podwyżki miałoby być? – zapytałam z zalotnym uśmiechem, czując, że właśnie zaprzedaję duszę, a właściwie i duszę i ciało.
– Te 2 000zł miesięcznie wystarczą? – zrobiło mi się gorąco i poczułam jak kolejny rumieniec zdradza, że bitwa jest już przez mnie przegrana.
– Poproszę to na piśmie, t e r a z – dodałam powoli.
– Pozwoliłem sobie przygotować nawet taki mały aneks do umowy – skurwysyn – ale, moja droga, nic za darmo – jego ton przestał być już prosząco uprzejmy, bez dalszych ceremonii i zanim zdążyłam zaprotestować, wyjął moje obie piersi ze stanika. Zwisały teraz w jego stronę, lekko ocierając się o dokumenty na stole. Trochę mnie to sparaliżowało i poczułam ucisk w gardle.
– Spokojnie, nie zrobimy nic, czego byś nie chciała. Podpisz teraz tutaj. Zależy mi na twojej dalszej, o w o c n e j współpracy – podpisałam i wiedziałam, że od tej pory nie będzie już tak samo. Szef ujął moje oswobodzone piersi w swoje ręce i zaczął delikatnie gładzić. Mężczyzna z tyłu tylko chrząknął. Zalała mnie kolejna fala gorąca i mimowolnie zaczęły twardnieć mi sutki. Przymrużyłam oczy i lekko stęknęłam. Jedno z moich sennych marzeń właśnie zaczęło się urzeczywistniać. Ciekawe, czy domyślą się tego, jak tylko się rozluźnię? Czy powinnam dalej grać niedostępną, aby sprawić im przyjemność? A może powinnam lubieżnie oddać się całkowicie tej sytuacji? Czy nie pomyślą wtedy, że naprawdę jestem tylko dziwką?

– Dobrze moja droga. A teraz podciągnij do góry tę swoją długą (przed kolano) spódniczkę i pokarz naszemu gościowi swoje śliczne majteczki – zaczęłam powoli zadzierać do góry spódnicę i chciałam się obejrzeć, aby zobaczyć reakcję mężczyzny.
– Nie oglądaj się, patrz na mnie. Chcę widzieć wszystko w twoich oczach – spojrzałam na niego i nagle mój szef wydał mi się moim panem. Łagodnym, dobrym i troskliwym.
– Nie bój się. Rozluźnij się – panem dbającym o moją przyjemność – rozstaw szeroko nóżki.
– Dobrze. Właśnie o to chodziło malutka – moje wątpliwości rozwiały się gdzieś daleko. Poczułam, jakbym była już w innym świecie, gdzie wolno mi zrobić wszystko.
– A teraz zdejmij majteczki i wypnij swój uroczy tyłeczek jak najmocniej możesz – zrobiłam to już bez wahania, a całe moje ciało ogarnęła fala podniecenia. Majtki zlądowały tuż przy moich stopach, a moja śliczna różowa szparka, była całkowicie dostępna. Mężczyzna podszedł do mnie z tyłu i bez pardonu wsadził we mnie swój członek. Jęknęłam.

– Jęcz moja cipko, jęcz – powtarzał szef, podtrzymując mój kołyszący się biust – jęcz i patrz na mnie – patrzyłam lekko zamglonymi oczami, trochę z podniecenia a trochę ze strachu. Właściwie, to nie pamiętałam nawet jak ten mężczyzna za mną wyglądał. Nie zdążyłam mu się nawet przyjrzeć. Ale świadomość, że szef – którego zawsze tylko uwodziłam i sądziłam, że na tym będzie polegała moja siła – teraz odbiera mi resztki godności – podniecała mnie do granic. Mężczyzna zaczął poruszać się coraz szybciej, a z mojego gardła zaczęły wyrywać się coraz głośniejsze jęki.
– O fack – wyrwało się z moich delikatnych i niewinnie wyglądających ust, kiedy mężczyzna za mną, pchnął mnie mocniej. Szef spojrzał zdziwiony.
– O, podoba się naszej cipeczce? – i mocniej ścisnął moje piersi. Kurde, podobało mi się. Podobało mi się bycie taką dziwką – choć nigdy im tego nie powiem. Takie bezimienne pieprzenie.

Nagle szef puścił moje piersi i położył mnie na biurku – co zupełnie nie przeszkadzało gościowi posuwać mojej szparki.Wyjął z szuflady kajdanki i podał je mężczyźnie, który zapiął moje dłonie na plecach.

– Spokojnie maleńka. Po prostu otwórz buźkę i nie ruszaj się. To wszystko – w tej pozycji byłam zupełnie unieruchomiona. Mocno trzymana za biodra z tyłu i równie mocno za głowę z przodu. Nie byłam też wstanie wykonać żadnego ruchu głową lub szyją. Mój szef po prostu rżnął mnie w usta w rytm popchnięć swojego nowego kontrahenta. Moje piersi i brzuch wcisnęły się zupełnie w biurkowe papiery i zaczęły je rozsuwać na wszystkie strony. Przed moimi oczami widziałam tylko na przemian chowającą się i znikającą w moich ustach pałę szefa. Z tej pozycji wydawał mi się jeszcze wyższy niż normalnie. Dobijał do moich ust swoimi lędźwiami, górując nade mną swoją siłą, a mnie podniecało to do granic. Patrzyłam, jak jego ogromne ciało robi się coraz bardziej rozgrzane i mokre. Robił, co chciał i w jakim tempie chciał. Nie wiem, co bardziej mnie podniecało, to walenie w usta, czy gość z tyłu, ale ta nietypowa sytuacja nie pozwoliła mi długo czekać na spełnienie. Mokra, zziajana i lekko zdezoriętowana, doszłam na szczyt krotko przed mężczyznami. Sperma szefa zalała mi twarz. Nie był to szczyt moich marzeń, ale niech będzie. Facet z tyłu na szczęście miał gumkę i przynajmniej nóg nie musiałam wycierać.

Szef zdjął mi kajdanki i pomógł wstać.
– No mała, spisałaś się na medal.
– Mam jedno pytanie szefie – powiedziałam, wycierając twarz chusteczką – jak to jest, że robisz spokojnie takie rzeczy, na biurku, tuż przy zdjęciu swojej małżonki?
– W zasadzie, to nic ci do tego, ale powiem ci jak to jest, moja droga – zrobił pałzę i z ironicznym uśmiechem powiedział:
– Żonę kocham a inne tylko pierdolę.

Scroll to Top