Zemsta jest słona

Audrey z niedowierzaniem wpatrywała się w ułożone przed nią zdjęcia. Pomimo, że już od jakiegoś czasu domyślała się wszystkiego, to wydawało się, że nawet te ewidentne dowody rzeczowe nie były w stanie przekonać jej całkowicie. Jednak kiedy już obejrzała wszystko dokładnie, ukryła twarz w dłoniach. Po chwili rozległ się stłumiony płacz. W końcu ostatecznie dotarło do niej, jak była zaślepiona i jak oszukiwał ją przez co najmniej kilka ostatnich miesięcy, a może nawet lat.
Widząc to, mężczyzna stojący obok niej złożył fotografie i schował do papierowej koperty.
Napatrzyła się już dosyć. Wiedziała wszystko, co musiała wiedzieć.
-Przykro mi pani Carter- powiedział beznamiętnym głosem sięgając do kieszeni płaszcza po paczkę papierosów- Gdyby pani jeszcze czegoś potrzebowała, to wie pani jak się ze mną skontaktować.
Audrey spojrzała na niego, potaknęła głową na znak, że rozumie i rozbeczała się na całego. Odłożył kopertę z powrotem i ruszył w kierunku drzwi.
Był zawodowcem przyzwyczajonym do takich sytuacji, więc i rozpacz tej kobiety nie wywarła na nim większego wrażenia. Poza tym, w jego mniemaniu one nie były wcale lepsze- równie często zdarzało mu się, że w podobnej sytuacji zostawiał zrozpaczonych facetów. Biedni frajerzy, biedne idiotki- dla niego stanowiły tylko źródło utrzymania. Żadne sentymenty nie wchodziły w grę.
Kiedy wyszedł z pokoju, usłyszał już naprawdę głośny szloch. Przystanął na chwilę aby zapalić trzymanego w ustach papierosa. Zaciągnął się mocno i poszedł dalej.

Szybko starła dłońmi łzy z policzków, rozmazując przy tym już całkowicie, jak zawsze starannie nałożony makijaż. Podniosła się z krzesła i wybiegła z pokoju. Chwiejnym krokiem udała się do gabinetu męża, w którym przeszukała wszystkie szuflady biurka.
Kluczem, który w nich znalazła otworzyła drzwi pomieszczenia na tyłach domu. Na jednej ze ścian zawieszona była dwulufowa strzelba i torba myśliwska.
Trzęsącymi się dłońmi próbowała wsunąć do komory złamanej broni naboje. Zanim to się jej udało, kilka z nich wylądowało na ziemi. Kiedy skończyła, odwróciła się w stronę wyjścia. Jednak nie mogła się ruszyć. Broń wysunęła się z jej rąk, a sama Audrey padła na kolana i rozpłakała się ponownie. Nie potrafiła zrealizować swojego zamiaru i zastrzelić tego skurwysyna zaraz po jego powrocie. Po prostu nie chciała pójść siedzieć i stracić tego wszystkiego, co miała zapewnione żyjąc u boku wziętego adwokata. A poza tym, mimo wszystko jeszcze do niedawna naprawdę go kochała.

Szklanka whiskey pozwoliła jej odzyskać trzeźwość myślenia. Sięgnęła po butelkę, aby nalać sobie jeszcze jedną. Popijając bursztynowy płyn schyliła się po leżącą obok fotela torebkę. Wyszperała
w niej telefon komórkowy i wizytówkę.
-Pożałuje tego i to gorzko- wyszeptała do siebie wybierając numer wynajętego przez nią detektywa.
Kiedy usłyszała w słuchawce jego pewny siebie głos uspokoiła się całkowicie, wiedziała już,
że z jego pomocą dopracuje i zrealizuje swój plan zemsty.

Po skończonej rozmowie Harper odłożył słuchawkę i wygodnie rozparł na obrotowym fotelu, którego oparcie odchyliło się teraz maksymalnie do tyłu. Nogi umieścił na blacie, a ręce założył
z tyłu głowy. Uśmiechnął się błogo. Kolejne zadanie nie było specjalnie trudne do wykonania,
a zapłata, którą za nie wynegocjował bardzo przyzwoita. Trzeba było tylko uruchomić kilka starych kontaktów. Sięgnął po kolejnego papierosa i zaczął myśleć od kogo zacząć. Nie minął kwadrans,
a wszystko ułożyło się w jego głowie.
Zgarnął ze swojego uwalanego przeróżnymi papierami i popiołem stołu kluczyki od starego Chevroleta i wyszedł z zadymionego biura.

-Wiesz, że już się w to nie bawię, Harper. Obiecałem Susan. Nie chcę jej stracić.
-Jeszcze jedną kolejkę!- jego towarzysz zakrzyknął do barmana i ponownie odwrócił się w stronę swojego rozmówcy- słuchaj, ona przecież nie musi wiedzieć, a poza tym z tej laski idzie ściągnąć niezłe siano. Pomyśl o samej Susan. Od kiedy już wciskasz jej, że w końcu wyniesiecie się z tej dziury do L.A.? Stracisz ją, kiedy znudzi jej się mieszkanie w przyczepie. Ktoś z twoimi umiejętnościami i nieproporcjonalnym do nich rozumem tak łatwo nie znajdzie nic porządnego, na czym pójdzie zarobić.
-Licz się ze słowami, sukinsynu- ogromnej postury mężczyzna podniósł się z barowego stołka
i z góry spojrzał na Harpera. Ten uśmiechnął się tylko szeroko i podsunął mu przed twarz zdjęcie.
-Spójrz. Robota będzie łatwa, szybka i przyjemna. A najważniejsze, że dobrze płatna.
Mimo wszystko, nieważne jak bardzo był bezczelny, Harper miał dar przekonywania. Jego kompan usiadł z powrotem i wziął głęboki oddech, po czym sięgnął po napełnioną w międzyczasie szklankę. Pociągnął z niej duży łyk.
-Kiedy i gdzie?- zapytał zrezygnowanym głosem.
-Będziemy w kontakcie- odpowiedział Harper kładąc na barze zapłatę za alkohol i spory napiwek-
a tymczasem załatw jak najszybciej to, o co cię prosiłem. Masz tu parę dolców na dojazd do L.A.
Dopił szybko swojego drinka i udał się do wyjścia. Po kilku krokach obrócił się jednak w stronę mężczyzny. Spojrzał z wyższością w jego smutną twarz.
-Nie przejmuj się, Dirk- rzucił- Przypomnisz sobie stare, dobre czasy.

-Chyba żartujesz, że tyle wycisnąłeś z tej dziwki za coś takiego?- mówiąc to zaśmiewał się
i poprawiał starannie ułożone włosy.
-Nie inaczej, Garry- Harper podsunął mu paczkę fajek. Facet sięgnął po jednego- Głupia i nadziana. Tyle można o niej powiedzieć. No i jeszcze, że niezła z niej suka.
-No tak, zawsze umiałeś sobie radzić.
-Potrzebny mi jest tylko twój pistolet i robota jest nagrana.
-Pewnie, że w to wchodzę, stary.
-Świetnie- Harper po raz kolejny zaprezentował swój cwaniacki uśmieszek- a teraz wynoś się
z mojego wozu. Masz być trzeźwy w dniu roboty, żebyś nie nawalił! Dobrze wiem, że na takich durni jak ty ciężko liczyć.
-Pieprzę cię, Harper!- wykrzyczał mężczyzna wystawiając środkowy palec w stronę odjeżdżającego wozu. Jednak na myśl o zarobieniu „kilku” kawałków na szybkiej i łatwej robocie sprawiła, że złość odeszła mu niemalże natychmiast. Pogwizdując ruszył w stronę najbliższego baru.

-Z tego wynika, że wszystko z nimi w porządku- mówiąc to, Audrey odłożyła przejrzane papiery do aktówki przyniesionej przez Harpera- ale czy na pewno sobie poradzą z czymś takim?
-Pani Carter, przecież to zawodowcy. Jeśli odpowiednio pani zapłaci, to przed wszystkim jeszcze zgwałcą pana Cartera.
-Zabawne. Proszę dać mi papierosa. A kto będzie trzecim? Powiedział pan, że do tego najlepiej mieć co najmniej trzy osoby.
-Będę nim ja- powiedział uśmiechając się cwaniacko.
Kiedy to usłyszała, zakrztusiła się dymem ledwo co rozpalonego papierosa, którym jeszcze nie zdążyła się porządnie zaciągnąć.
-Jak to? Przecież miały to być całkiem obce osoby- powiedziała po chwili.
-Przecież jestem całkiem obcą osobą. Nic nie ryzykujesz. A poza tym w tak krótkim czasie ciężko mi było odszukać już tych dwóch.
Nie odpowiedziała na jego słowa, tylko jeszcze raz zaczęła przyglądać się zdjęciom.
Na jednym z nich widoczny był ogromny murzyn z ogoloną na łyso głową. Wyglądał prawie jak jeden z bohaterów „Zielonej mili”. Na sam jego widok kobietę przeszły dreszcze.
-Murzyn wydaje się OK. Ale ten?- obróciła w stronę Harpera zdjęcie tego drugiego, niskiego faceta o cwaniackim uśmieszku.
-Zapewniam panią, że jest najlepszy w tym co robi- ton jakim wypowiedział te słowa Harper, nie pozostawiał wątpliwości. Audrey jeszcze raz dokładniej przyjrzała się fotografii. Twarzy faceta, który przy Murzynie wydawał się wręcz karykaturalnie mały, nie można było mimo wszystko odmówić niezwykłego, chłopięcego uroku. Wątpliwości jednak budziła jego mizerna postura.
Skoro jednak ktoś taki jak Harper mówi, że sobie poradzi, to tak powinno być.
-Zatem kiedy zaczynamy, panie Harper?
-Kiedy pani sobie tylko życzy, pani Carter.
Oboje uśmiechnęli się do siebie szeroko.

Edgar zabrał z siedzenia pasażera swojego Porsche walizkę i marynarkę, po czym ruszył
w kierunku wejścia do domu.
-Jestem Aud!- wykrzyczał stając na środku holu. W odpowiedzi usłyszał tylko stukot szpilek na górze krętych schodów prowadzących na piętro. Audrey zbiegała z nich tak szybko, jak tylko pozwalał na to jej ubiór. Niezwykle krótka spódniczka wspaniale eksponowała niesamowicie kształtne i opalone nogi. Ich widok mimo upływu lat zawsze działał na niego podniecająco.
Kiedy znalazła się już w wystarczającej odległości, rzuciła się na szyję męża. Ten zrobił kilka kroków do tyłu, starając się utrzymać równowagę.
-Jak minął dzień kochanie?- spytała wesołym głosem, kiedy już oderwała się od niego- zjesz coś?
-Całkiem dobrze- odpowiedział krótko- jadłem lunch z jednym z moich klientów, więc dziękuję.
-Mhm- mruknęła, starając się zrobić jak najbardziej zawiedzioną, ale przy tym słodką minkę.
-Ale możesz przygotować mi drinka z lodem. Ja tymczasem wezmę prysznic.
Mrugnęła do niego i udała się spełnić prośbę. Nie śpieszyła się jednak, wręcz przeciwnie- szła powoli, starając się jak najlepiej wyeksponować walory swego niezwykle apetycznego tyłeczka.
Ed obserwował go dokładnie i przygryzając dolną wargę pomyślał, że praktycznie nie zmieniła się od czasu, kiedy przyszła szukać pracy jako sekretarka w jego dopiero co otwartej kancelarii.
Po tej chwili zamyślenia poluźnił krawat i udał się na górę.

Odświeżony i przebrany jedynie w krótki szlafrok Edgar pochylał się nad biurkiem, przeglądając zalegające je dokumenty.
Zaraz jednak do gabinetu wkroczyła jego żona z dwiema szklankami w dłoniach.
-Whiskey z lodem dla ciebie, kochanie- mówiąc to uniosła jedną z nich w górę i podeszła do ogromnego biurka męża. Ten jednak nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. Zrobił to dopiero, gdy sięgał po postawionego przed nim Jacka Danielsa. Chwilowe oderwanie wzroku od akt pozwoliło mu zobaczyć, że siedząca na skraju z założoną nogą na nogę Audrey pozbyła się czarnej mini
i białej bluzki. Zastąpione zostały przez komplet koronkowej bielizny.
Ed zdjął zsunięte na czubek nosa okulary i po ich odłożeniu wziął duży łyk, po czym rozparł się wygodnie w fotelu, przyglądając się żonie.
-Co to jest i ile kosztuje?- zapytał z pełną powagą.
-Kochanie! Jak możesz?- udając obrażoną Audrey odwróciła od niego swój wzrok i tym razem ona
wzięła łyk swojego whiskey z colą- mam po prostu dziś niewypowiedzianą ochotę na ciebie.
Ed odchylił głowę, zamknął oczy i zaczął pocierać dłonią czoło.
-Aud, wiesz jak męczą mnie takie dni jak dzisiejszy…- nie dokończył, tylko sporym haustem dopił resztkę alkoholu i odstawił szklankę- poza tym muszę jeszcze przejrzeć te papiery.
-Ale mam dla ciebie małą niespodziankę- odpowiedziała spoglądając zalotnie.
-Co to za niespodzianka?- lekko się ożywił.
-Ostatnia szuflada po prawej- powiedziała zmieniając ton na bardziej stanowczy i zacisnęła usta.
Edgar przez chwilę przyglądał się jej zaskoczony, lecz ostatecznie schylił się, aby wysunąć szufladę, którą wskazała Audrey.

Nie było w niej zwyczajnej zawartości, którą zawsze tam przechowywał. Zamiast tego na dnie leżała sporych rozmiarów szara koperta. Edgar przypatrywał się jej przez chwilę.
-Co to jest?- zapytał spoglądając ponownie na żonę.
-Zobacz sam- uśmiechnęła się mówiąc to, lecz tym razem w jakiś dziwny, szyderczy sposób.
Teraz ona dopiła swojego drinka i odstawiła szklankę. Edgar zaś wyciągnął dłoń w kierunku koperty.

Audrey była pierwszą osobą, która zgłosiła się do Edgara, szukającego sekretarki do swojej małej kancelarii. Pierwszą i zarazem ostatnią- swoją urodą od razu zaczarowała ambitnego adwokata.
Co prawda urodą nieoszlifowaną, tak jak maniery i charakter, gdyż dziewczyna przyjechała do L.A.
z głębokiej prowincji. Nie udało jej się rozpocząć wymarzonej kariery aktorki lub modelki, gdyż najzwyczajniej nie dała się zaciągnąć do łóżka producentom seriali czy znanym fotografom.
Trzeba było zatem rozejrzeć się za czymś innym, bardziej przyziemnym.
Nie wyszła jednak na tym najgorzej- Edgar szybko piął się po kolejnych szczeblach prawniczej kariery. Dostawał i wygrywał coraz cięższe, ale za to bardziej dochodowe sprawy. Dzięki temu mógł solidnie zainwestować w Audrey. Drogie ubrania, najlepsze kosmetyki, fryzjerzy, manicurzystki i inne osoby, których zadaniem jest dbanie o kobiecy wygląd sprawiły, że takiej sekretarki i towarzyszki na przeróżnych spotkaniach i przyjęciach zazdrościli Edgarowi wszyscy ludzie ze środowiska prawniczego w jakim się obracał. Dla niej było to zaś prawie jak spełnienie marzeń z jakimi przyjeżdżała do L.A. Luksus i pieniądze sprawiły, że wygasła w niej chęć zostania gwiazdą Hollywood. Imponował jej ten przystojny prawnik, robiący tak zawrotną karierę. Kiedy już upewniła się, że jest tym jedynym, sama wskoczyła mu do łóżka.
Tymczasem umiejętności i przebojowość Edgara sprawiły, że wygrał kolejną niezwykle trudną sprawę. Zyskał dzięki temu etat adwokata pewnych majętnych i wpływowych, ale prowadzących nie do końca czyste interesy ludzi. Wiązało się to także z dopuszczeniem do ich towarzystwa.
Z czasem Ed zaczął poznawać kolejne tego przywileje i uroki.
Jednym z nich była chociażby możliwość niemalże nieograniczonego dupczenia kobiet o różnych narodowościach, kolorze skóry czy też wieku. Edgar zasmakował szczególnie w latynoskich nastolatkach.
Mimo iż przez cały ten czas kochał Audrey, przez kilka lat ich małżeństwa przynajmniej raz
w miesiącu musiał odreagować stres jaki towarzyszył jego zawodowi i poruchać się z najlepiej dwoma naraz meksykańskimi pięknościami. Oczywiście nie był ich całkowitym niewolnikiem- od czasu do czasu nie pogardził Azjatkami czy Murzynkami.
Pewnie ich sielanka trwałaby dalej- Ed wygrywałby kolejne procesy i dorabiał się coraz większych pieniędzy, które Audrey mogłaby wydawać, gdyby nieopatrznie jedna z jego dorywczych kochanek nie zostawiła na tylnym siedzeniu wozu swoich majtek. Dodatkowo los chciał, aby następnego dnia Audrey postanowiła pojechać właśnie tym samochodem do centrum handlowego.

Edgarowi wystarczyło obejrzenie tylko trzech pierwszych fotografii. Przełknął ślinę i odłożył je na biurko.
-Kochanie… Mogę wszystko wyjaśnić- powiedział spokojnym głosem
-Wcale nie musisz- mówiąc to Aud zsunęła się z blatu- wiem już o wszystkim.
-Zaczekaj…- Edgar próbował się podnieść, ale zaraz opadł ponownie na fotel. Poczuł, że poci się niezwykle obficie.
-Jak długo to trwa?!- zapytała twardo.
-To jakaś pomyłka!- z wysiłkiem udało mu się unieść głos. Przysłonił dłonią oczy, gdyż wpadające do gabinetu światło raziło coraz mocniej- wiesz, że kocham tylko ciebie.
-Jeśli tak, to pożałujesz tego, co zrobiłeś- jej głos był coraz bardziej nieprzejednany.
Edgar podjął jeszcze jedną próbę zbliżenia się do żony, ale skończyło się to na upadku na podłogę
i utracie przytomności.

Siedzący na tylnym siedzeniu mężczyzna pociągnął kilka małych łyków ze schowanej do tej pory piersiówki. Harper dostrzegł to jednak we wstecznym lusterku.
-Coś ci mówiłem o piciu przed robotą- wycedził przez zęby obracając się do Garry ego- oddaj mi to.
Garry wyciągnął piersiówkę w jego stronę. Odebrał ją jednak siedzący obok Harpera Murzyn, który do tej pory milczał przez cały czas. Wziął kilka dużych łyków, a widząc to Harper pokręcił tylko głową. Jednak kiedy Dirk podał mu alkohol, sam również nie pogardził sporym haustem.
Właśnie w tym momencie zauważyli, jak otwiera się brama do posiadłości Carterów.
-Czas na nas- odpalając wysłużony silnik Chevroleta zaciągnął się mocno i wyrzucił resztę papierosa za okno. Samochód wolno potoczył się w kierunku oddalonego o kilkadziesiąt metrów wjazdu.

Gdy odzyskał przytomność, siedział przywiązany do krzesła w salonie własnego domu. Audrey zaś stała naprzeciw niego, chowając coś za plecami.
-Co to ma znaczyć?! Zwariowałaś?! Rozwiąż mnie natychmiast!- wykrzyczał w jej kierunku, szarpiąc się z krępującym go sznurem.
-Mówisz, że nadal mnie kochasz, tak?
-Oczywiście, kotku. Zrobiłem błąd. Ale więcej się już nie powtórzy- Edgar wypowiedział to zmieniając ton głosu na znacznie łagodniejszy.
-Oczywiście, że nie. Odchodzę od ciebie. Nie jestem tak głupia jak przysięgli, którym wciskasz swoje brednie- powiedziała spokojnie i dobitnie, po czym zatkała mu usta trzymanymi w dłoniach majtkami, które znalazła w samochodzie na tylnym siedzeniu- Chłopaki, chyba jesteśmy gotowi!

W salonie pojawiło się trzech mężczyzn. Edgar przyglądał się im, wydając przy tym nieartykułowane dźwięki. Wygląd i postura dwóch z nich nie nastrajała optymistycznie, tak samo jak szyderczy uśmieszek przyklejony do twarzy tego trzeciego. Nagle jego niepokój zastąpiło skrajne zdziwienie. To, że ich jedyną garderobę stanowią slipki, kontrastuje z wizerunkiem specjalistów od mokrej roboty.
Audrey zaś odwraca się i kołysząc biodrami idzie w ich kierunku. Mężczyźni otaczają ją- jeden staje przed nią, dwóch po bokach. Tych dwóch zrzuca swoją bieliznę, podczas gdy Audrey sama wyciąga
z majtek męskość tego naprzeciw. Edgar wybałusza coraz mocniej oczy, próbuje krzyczeć i coraz bardziej szarpie się ze sznurem, podczas gdy jego żona masuje trzymanego w dłoniach członka,
a tamci dwaj zaczynają stawiać na baczność swoje.

-Teraz sobie popatrzysz i ocenisz, czy jestem lepsza od tych twoich kurewek-odwraca się na chwilę i uśmiecha tak zniewalająco, jak tylko ona potrafi, po czym pakuje do ust nabrzmiałego kutasa. Nie ssie go powoli i miarowo, tak jak przyzwyczaił się Edgar, lecz agresywnie
i zapamiętale. Facet, któremu sprawia przyjemność, zamyka oczy i odchyla głowę do tyłu. Audrey zaś odrywa dłonie od jego pośladków i po omacku szuka nimi członków pozostałych mężczyzn.
Teraz mecenas Carter ma okazję przyjrzeć się jak jego żona zaspokaja trzech gości jednocześnie.

-Masz u siebie takiego lachociąga, a zabawiasz się z latynoskimi dziwkami?- szyderczo pyta ten, którego członek porusza się w ustach pani Carter. Ta zaś słysząc to, przerywa na chwilę i spogląda mu w oczy.
-Nie przeszkadzaj sobie, mała.
Jej mina świadczy o tym, jakby doszło do niej, że jednak popełniła błąd.
-Właśnie- mówiąc to niski blondyn chwyta ją mocno za włosy i kieruje jej głowę ku swojej wyprężonej męskości. Twarz kobiety wykrzywia grymas bólu i zaczyna zastanawiać się, czy nie rozkazać im, żeby wynieśli się z jej domu, rozwiązać męża i przeprosić go za ten cały cyrk.
Jednak blondas nie pozwala jej podnieść się z kolan, trzyma ją mocno i pewnie. Swoim członkiem zaś przejeżdża kilkakrotnie po buzi Audrey. Ona zaś czuje jego zapach, a na policzku cienką strużkę śluzu, którą tam zostawił. Jest aż tak bezsilna czy może jednak tego podświadomie chce, gdyż
otwiera usta, w które bezceremonialnie pakuje się fiut niskiego przystojniaka? Przyciska przy tym jej głowę do swojego podbrzusza.
Audrey krztusi się wepchniętym głęboko w gardło kutasem, podczas gdy jej mąż ma ten sam problem z majtkami, którymi jego żona zatkała mu usta. Próbuje podnieść się z krzesłem, lecz związane stopy sprawiają, że zaraz opada z powrotem na podłogę.

Kobieta nie wytrzymuje długo i odpycha Garry ego. Uwolniona kaszle i próbuje na nowo złapać oddech. Z jej brody zwisa gęsta struga śliny. Po chwili zaczyna oddychać normalnie i ociera dłonią twarz. Spogląda na blondasa niechętnym wzrokiem, ten zaś uśmiecha się szyderczo i robi krok
w stronę kobiety. Wtedy potężny Murzyn z monstrualnie wielkim członkiem podnosi ją za ramiona z ziemi.

Teraz sobie przypomniał. Już kiedyś go spotkał. Pojawił się na jednym z bankietów z jakąś starszą babką. Ona dobrze po pięćdziesiątce, on nie wyglądał nawet na trzydziestkę.
-Ale parka- Edgar wskazał na tę dziwną parę kieliszkiem szampana, który trzymał w dłoni.
-Masz okazję poznać Garry ego- odpowiedział jego rozmówca biorąc łyk- tym właśnie się facet zajmuje. Piesek do towarzystwa, a przede wszystkim do łóżka starych, znudzonych
i niezaspokojonych oraz przede wszystkim bogatych rur.
-Hmm- mruknął tylko Edgar i natychmiast powrócił myślami do czekającej na niego w pokoju hotelowym Marii.
Oczywiście wtedy nie mógł wiedzieć, że ten pieprzony żigolak, za niecały rok będzie wciskał swojego kutasa w gardło Audrey.

Tymczasem Aud powoli i nieśmiało nabijała się na wielkiego, naznaczonego siecią grubych żył, czarnego kutasa. W międzyczasie Murzyn pozbawił ją bezceremonialnie bielizny, chcąc jak najszybciej zrobić to, za co mu płacono i z kasą wrócić do swojej kobiety. Właśnie o niej myślał,
kiedy ta w sumie całkiem przyzwoicie wyglądająca biała laska próbowała wprowadzić
w swoją wąską szparkę jego olbrzyma. Nie z takimi sztukami jednak miał zwykle do czynienia.
Zirytowany położył swoje masywne dłonie na jej udach i docisnął Audrey do siebie. Kobieta głośno krzyknęła, gdyż nieźle zabolał ją ten ruch Dirka. Ten jednak pewnie obłapił jej jędrne i nad wyraz pełne piersi, po czym zaczął miarowo i teraz już z większą dozą delikatności penetrować ciasną, ale już całkiem wilgotną muszelkę. Taki postępowanie spodobało się pani Carter o wiele bardziej, gdyż szybko sama przejęła inicjatywę i z głośnym pojękiwaniem ujeżdżała Murzyna.

Upokorzony zachowaniem żony spuścił wzrok w dół. Harper i Garry również nie byli w stanie przyglądać się temu bezczynnie. Ten drugi dał znak mężczyźnie ostro pieprzącemu Audrey przy akompaniamencie pytań w stylu „Podoba ci się to, suko?” lub „Chcesz go do końca biała kurwo?” oraz jej wyrażanym głośnymi jękami przytaknięciami. Dirk położył się na plecach na sofie, pociągając za sobą Aud. Ta wygodnie rozłożyła się na jego klatce piersiowej i z błogim uśmiechem na twarzy niecierpliwie oczekiwała, żeby ten wielki czarnuch znów wprowadził w jej obficie toczącą soki cipkę swojego olbrzyma. Już na dobre opuściły ją rozterki. Wystarczyło kilka minut solidnego pieprzenia, którego tak brakowało jej od pewnego czasu. Wyciągała nawet sama dłoń w kierunku sterczącej między jej udami lancy, gdy ku jej przerażeniu poczuła, że czarnuch zaczął grzebać oślinionymi paluchami koło tej mniejszej dziurki.

Tak, to musiał być on. Pamiętał go jeszcze z czasów studiów, kiedy z kumplami oglądali pornosy. Wtedy był początkującym aktorem, który dopiero rozpoczynał swoją wielką karierę. Karierę jakże zawrotną, dzięki swojemu dobrze ponad dwudziestocentymetrowemu kutasowi, ale też jakże krótką, trwającą zaledwie kilka lat. Dirka Huntera zniszczyły narkotyki, wypadek spowodowany pod ich wpływem i pobyt w więzieniu.
Kiedy słuch o nim zaginął na dobre, Edgar przestał interesować się losami czarnoskórego dymaki.
Ale teraz rozpoznał go bezbłędnie. Mimo że musiał być grubo po trzydziestce, ale po odgłosach jakie wydawała Audrey i jak wiła się na potężnym kutasie Dirka, widać było, że nie stracił wiele ze swoich umiejętności.

Teraz nie robił tego już tylko były gwiazdor filmów dla dorosłych. Oprócz Dirka, który jak najdelikatniej starał się penetrować jej rzadko używany w tym celu odbyt, Harper pieprzył cipkę Aud, podczas gdy ona sama zabawiała się ssaniem dokładnie wydepilowanych jaj Garry ego.
Zupełnie przestała odczuwać wstyd i strach, a co najważniejsze ból jaki jej z początku zadawali. Jej dziurki były już nieźle rozepchnięte, a także nawilżone. Z nieukrywaną chęcią wzięła też do ust ociekającego jej własnym sokami kutasa Harpera, który zamienił się miejscami z Garrym.

Trwało to sporo czasu, zanim wymieniając się wszyscy przerżnęli na zmianę Audrey w każdy jej otworek. Teraz właśnie Ed miał okazje przyjrzeć się, jak każdy z nich po kolei szykuje się, aby trysnąć w usta pani Carter. Stojącemu najdalej blondasowi nie udaje się i cały jego ładunek ląduje na piersiach kobiety. Ta jedną dłonią zaczyna rozmazywać go po swoim dekolcie, drugą zaś chwyta wyprężonego fiuta Dirka i pakuje sobie jego końcówkę do ust, aby po raz drugi nie dopuścić do takiego marnotrawstwa. Po chwili Murzyn zaczyna pompować do jej gardła strumień swojej spermy, który Aud z rozkoszą przełyka. Jeszcze ostatnia jej struga spada na brodę żony Edgara, a ona szybkim ruchem języka zlizuje słony płyn. Jest tak rozpalona i podniecona tym co jej robili, że gdyby chcieli to teraz pozwoliłaby im dosłownie na wszystko.
Otwarte usta zwraca teraz ku kutasowi Harpera. Ten jednak zdecydowanie woli trysnąć na jej twarz. Kolejne krople ciepłego nasienia lądują na włosach, czole i policzkach Audrey. Sporą część z nich zbiera palcami, które zaraz wkłada do ust.
-Byłaś naprawdę niesamowita, maleńka- rzuca do zdyszanej kobiety Garry- moglibyśmy to jeszcze kiedyś powtórzyć.
-Zobaczymy- Aud uśmiecha się do niego i podnosi z klęczek. Harper i Dirk bez słowa wychodzą
z salonu. Blondyn rusza za nimi.
-Ty kurwo!- wykrzykuje przez łzy uwolniony od tkwiących w jego ustach majtek Edgar- zniszczę cię.
Audrey przysuwa do niego swoją roześmianą i zadowoloną twarz. Ed czuje wyraźnie zapach potu i spermy.
-Nawet nie próbuj- odpowiada mu pewnym siebie głosem- chyba, że chcesz abym ujawniła zdjęcia>
-Czy ty wiesz co mogą ci zrobić ludzie dla których pracuje?- pyta wyniośle jej niedługo już były mąż.
-Wiem- Audrey przysuwa się do niego jeszcze bliżej- ale czy kochanie pamiętasz, jak bardzo lubiłeś opowiadać mi ze szczegółami o tym co dla nich robisz?
-Już nie żyjesz! Nie żyjecie wszyscy!- wykrzykuje przerażony tym co usłyszał Edgar.
-Jeśli stanie się mi lub moim chłopcom cokolwiek złego- Audrey mówi spokojnie i powoli, tak żeby
Edgar wszystko zrozumiał- to kaseta z nagraniem moich zeznań oraz trochę wyniesionych
z twojego komputera dokumentów niezwłocznie trafi do prokuratury. Wtedy ty będziesz miał ogromny problem!
-Jak mogłaś?! Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem?
-Dom możesz sobie zatrzymać- tak brzmi jej odpowiedź na pytanie Edgara- wystarczy mi dostęp do głównego konta i Porsche.
Teraz dopiero zdaje sobie sprawę, że został przez nią nie tylko upokorzony, ale też całkowicie pokonany.

Scroll to Top