Zwolnienie Łucji

Kiedyś Łucja była oszałamiającą kobietą. Urok, jaki roztaczała, sprawiał, że mężczyźni wodzili za nią oczami, odwracając głowy od swoich towarzyszek na ulicy, w restauracjach i kafejkach. W ich oczach widziała nie tylko pożądanie i podziw ale także mgnienie delikatnego marzenia, aby spędzić z nią choćby krótką chwilę. Gdy przechodziła obok kobiet, zauważała, że także one – choć niechętnie nastawione i czujące do niej wyraźną zawiść – w pewien sposób adorują ją, choć czuła, że gdyby tylko znalazły się z nią sam na sam, większą radość sprawiłoby im zadawanie jej cierpienia i bólu. Tylko za to, że była od nich bardziej atrakcyjna.

Jej mąż zginął, gdy miała 34 lata. Był dla niej cudowny i czuły, jednak w łóżku zamieniał się w brutalnego i nieobliczalnego kochanka. Uwielbiała takie połączenie u mężczyzn. Szarmanckość i delikatność w ogólnym obejściu a w łóżku … dzikość i gwałtowność. Dzięki temu w pełni realizowała się jako kobieta. Poza nocami dostawała to, czego oczekiwała jeszcze jako mała dziewczynka – traktowanie jak księżniczkę, obsypywanie komplementami, podarunkami i miłymi, delikatnymi słowami. Jednak w łóżku sposób jej traktowania zmieniał się diametralnie. Wiedziała, że wchodząc po aromatycznej kąpieli, ubrana w bawełniany, śnieżnobiały szlafrok do wspólnego, pachnącego świeżością małżeńskiego łoża zostanie zbrukana i poniżona. Wariowała, gdy widziała swego męża niepokojąco mrużącego oczy, gdy wieczorem obserwował jej ruchy, szykując łóżko do wieczornych szaleństw. Jej kobiecość, która wyczuwała narastające w ich domu podniecenie, wilgotniała i miękła, jakby szykowała się na brutalne ataki. I nie myliła się – maż uwielbiał gnębić ją, poniżać i sprawiać ból, za każdym razem wymyślając inny rodzaj słodkiej tortury.

Pamiętała wyraźnie, jak kiedyś – pomimo jej oporu – przywiązał ją za nogi i ręce do solidnych ram łóżka i dręczył ją przez kilka godzin doprowadzając na skraj spełnienia, po czym gwałtownie z niej wychodził i nakazywał dwudziestominutowy odpoczynek. Nikt nie słyszał jej krzyków, błagań o spełnienie, gdyż mieszkali w dużym domu, opatulonym na dodatek szpalerem drzew. Trwało to całą noc, oszalała z braku spełnienia kobieta próbowała nawet oszukiwać, pozorując brak podniecenia, aby nagle, bez wiedzy i kontroli męża osiągnąć upragniony i wyczekiwany szczyt. Mąż jednak zbyt dobrze znał jej ciało. Bezbłędnie wyczuwał, kiedy nachodziła ją ta ostateczna fala rozkoszy i przerywał pieszczoty, aby ochłonęła. W końcu, samym rankiem, uwolnił jej ręce i nogi i kilkunastoma mocnymi pchnięciami zapewnił jej orgazm, który prawie pozbawił ją przytomności. Uczucie spełnienia i skurcze cipki po całonocnym dręczeniu były tak silne, że przez cały następny dzień jej skarb był obolały a ona sama – mocno rozkojarzona – nie była w stanie wykonać nawet najprostszych czynności domowych.

Teraz jednak nie miała niczego. Mąż zostawił jej w spadku duży dom na przedmieściach, wysokiej klasy samochód i majątek, dzięki któremu mogła przynajmniej przez kilkanaście lat żyć na dotychczasowym poziomie a ograniczając swoje wydatki – nawet do końca swoich dni. Dom, który wcześniej tętnił życiem: muzyką, wesołym miauczeniem kotów, które brały się nie wiadomo skąd, trzaskiem ogników w kominku i gwarem przyjaciół, którzy tłumnie i chętnie odwiedzali ich w weekendy, teraz dudnił jedynie głuchą pustką. Wieczorami, gdy siadała przed telewizorem, zastanawiała się nad swoim życiem. Śmierć ukochanego męża przerwała wszystkie jej plany – dzieci z ukochanym mężczyzną, potem spokojna starość okraszoną podróżami po świecie. Co i raz znajdowała w domu jego rzeczy. Nie wiedziała za bardzo, co z nimi robić. Wyrzucenie oznaczało profanację pamięci o mężu, a pozostawienie ich w domu przywoływałoby ciągłe, dręczące wspomnienia o nim. Wcześniej życie jawiło się jej jako kolorowy świat, pełen śmiechu, radości i światła; teraz nachodziły ją tylko bezbarwne obrazy starzejącej się kobiety, niezdolnej do jakichkolwiek działań.

Poczucie osamotnienia i utrapienia pogłębiało się z każdym dniem – nie potrafiła otrząsnąć z pustki, jaką wypełnione było jej życie. Zaniedbała dom, koty z daleka go omijały. Nawet ptaki, które do tej pory tłumnie odwiedzały ich karmniki, budząc ich rankiem swoim doniosłym świergotem, teraz jakoś niechętnie siadały przy ich oknach. Gotowanie, które kiedyś było radością i odkrywaniem nowych smaków, teraz zaś było dużą uciążliwością. Nie sprzątała całego domu, ograniczając się jedynie do parteru, który i tak, mocno zaniedbany, odpychał ją swoim wyglądem za każdym razem, gdy wracała z pracy. Jej życie – szare i puste przypominało wegetację, która potęgowana była przez starzejące się ciało, widoczne już wyraźnie zmarszczki i coraz bardziej dokuczliwe niedyspozycje związane z wiekiem.

Jej praca – archiwistki w urzędzie państwowym – także ją przygnębiała. Codziennie, na osiem godzin schodziła do podziemi, aby monotonnie segregować dokumenty. Gdyby żył mąż, być może zmiana na coś ciekawszego byłaby możliwa, jednak teraz nie miała ani sił, ani ochoty na podejmowanie jakichkolwiek inicjatyw. Takie poczucie bezradności połączone z biernością przygnębiało ją jeszcze bardziej. Rzadki kontakt ze współpracownikami, brak światła dziennego w pracy i codzienny widok szarych kopert, opracowań, stosy zakurzonych książek i segregatorów powodował, że monotonia jej życia z wolna przemieniała się w pełzającą gdzieś w jej umyśle depresję.

Szarość, jaka ogarniała ją z każdym kolejnym tygodniem, nie ominęła także sfery intymnej. Łucja nie lubiła seksu, denerwowały ją filmy, na których bohaterowie zakochiwali się, obdarzali uśmiechami, całowali i – w końcu – kochali namiętnie, szczęśliwi i radośni. Nienawidziła mężczyzn w takim samym stopniu, w jakim nienawidziła zakochanych kobiet. Gardziła wszelkimi flirtami w pracy, uśmiechami, zaproszeniami na kawę, obiadki. Coraz bardziej oddalała się od ludzi.

Dopiero wieczorem, gdy zasypiała, jej ręka powoli wędrowała do złączenia ud, aby delikatnymi trąceniami łechtaczki, doprowadzić ją do szczytowania. Nie używała akcesoriów, które za życia jej męża sprawiały jej nieziemską rozkosz. Wszystkie wibratory, rzemyki, kulki i galanteria leżały w szufladach, zakurzone i zapomniane. W chwilach, gdy sprawiała sobie przyjemność, nie myślała o mężu – wyobrażenie go jako żywego człowieka, mężczyzny, w powiązaniu z obrazami, jakie musiała wytrzymać podczas oględzin zwłok w kostnicy, napawał ją odrazą i dreszczem przerażenia.. Onanizowała się zatem nie myśląc o nikim konkretnym, jej pieszczoty były tak samo szare i smutne, jak całe jej życie po stracie ukochanego. Poranne zabiegi kosmetyczne również wykonywała automatycznie, bez dbałości o szczegóły – były to raczej mechaniczne, bezrefleksyjne czynności niż rzeczywista dbałość o w dalszym ciągu promieniującą i zniewalającą urodę.

_ _ _
Stan jej zdrowia pogorszył się. Kurz i brud panujący w archiwum, przeciągi i nieświeże powietrze, spowodowały, że złapała jakąś infekcję. Zwolnienie lekarskie uzyskała na tydzień – z jednej strony perspektywa oddechu od pracy sprawiała, że już czuła się zrelaksowana, z drugiej zaś wizja samotnego spędzenia tak długiego okresu w pustym domu mocno ją przygnębiała. Po zrobieniu zakupów zaszyła się w swoim domu, rozmyślając co też będzie robić. Pierwszego dnia nie robiła nic, absolutnie nic, leżała cały dzień w łóżku i czytała jakieś czasopisma. Drugiego i trzeciego dnia – to samo; ciągłe wpatrywanie się w ekran telewizora, przeglądanie jakichś pism, lekki posiłek. Wieczorem – z oporami – weszła na górę, wyjęła z szafki w sypialni akcesoria erotyczne, rozrzuciła je po sofie, przywołując dawne wspomnienia. Nagle przeszedł ją dreszcz – to grypa dawała o sobie znać, nieogrzewane pomieszczenia spowodowały u niej nawrót infekcji. Zeszła na dół i wskoczyła do łóżka.

Czwartego dnia nad ranem poczuła się nieco lepiej, postanowiła posiedzieć więc trochę w ogródku. Rozłożyła leżak, okryła się kocem i wpatrywała się w drzewa, które powoli zaczynały już zrzucać liście na zimę. Nagle, obok leżaka z pobliskiego drzewa przelatując tuż obok jej głowy spadła gruba gałąź. Łucja aż skoczyła z przerażenia. Wstała i z wielkim trudem próbowała odrzucić konar, jednak była jeszcze zbyt słaba. Po dłuższym siłowaniu się z gałęzią, w końcu dała za wygraną. Kątem oka zauważyła, że ktoś ją obserwuje.

– Hej, hej! Pani Łucjo! – jakiś mężczyzna machał do niej zza furtki.

Kobieta usilnie starała sobie przypomnieć; skądś znała tego człowieka. Odrzucając konar, podeszła do gościa.

– Dzień dobry, jestem pracownikiem Działu Kadr. Przyjechałem sprawdzić, czy realizuje Pani zwolnienie lekarskie zgodnie z zaleceniami lekarza.

– Dzień dobry… – odpowiedziała niepewnie Łucja – właśnie wyszłam na moment do ogródka i … – próbowała wyjaśnić.

– Nie musi Pani się tłumaczyć – przerwał jej mężczyzna – mamy swoje procedury. Czy mogę wejść do środka i wypełnić papiery?

Łucja bez słowa otworzyła bramę. Idąc za nim zastanawiała się, czemu ta wizyta przytrafiła się właśnie jej. Przecież wizyty pracowników BHP jej Urzędu u osób na zwolnieniach trafiały się bardzo rzadko, skąd więc ten zaszczyt właśnie jej przypadł w udziale?

– Proszę za mną – rzuciła do mężczyzny.

Gdy po schodach szła na górę, czuła że idzie tuż za nią. Obecność obcego mężczyzny w jej domu łaskotała ją dziwnie – czuła jego zapach, słyszała tuż za sobą lekkie sapanie gościa i szelest papierów w jego rękach. Czuła też wyraźnie, że wpatruje się w jej pośladki, kołyszące się przy każdym jej ruchu. Ze zdziwieniem spostrzegła, że jej kobiecość zareagowała na tę sytuację. Ciepło delikatnie rozchodzące się w jej środku wyraźnie zdradzało podniecenie obecnością mężczyzny. Odetchnęła głęboko. Otworzyła drzwi do salonu i wpuściła go do środka. W tym momencie ….

Ale było już za późno. Łucja zdała sobie sprawę, że góra domu była dawno nieużywana. Jak błyskawica przeleciało jej przez myśl, że po raz pierwszy od kliku tygodni weszła tam dopiero wczoraj… Rozkojarzona niespodziewaną wizytą poprowadziła gościa na górę, mimo, że była ona nie uporządkowana i nie nadająca się do podejmowania gości. Było jednak coś gorszego.

Porozrzucane kajdanki, pejcze, skóry, wibratory, kulki analne leżały w najbardziej widocznej części pokoju, porozkładane na sofie. Łucja próbowała szybkim ruchem zasłonić je, ale mężczyzna tylko rzucił okiem i powiedział:

– Pani Łucjo, bardzo mi przykro, ale muszę to, co zastałem u Pani opisać w protokole. Najpierw – pomimo choroby – dźwiga Pani ciężki konar, pomimo lekkiego porannego chłodu. Przebywa Pani na dworze, wylegiwuje się na leżaku a teraz jeszcze to… – wskazał ręką na sofę.

Mężczyzna odgarnął jakieś papiery leżące na stole, rozłożył swoją teczkę i wyjął dokumentację. Z kieszeni wyjął aparat fotograficzny.

– Pani Łucjo, jestem zmuszony do sporządzenia pełnej dokumentacji, włącznie ze zrobieniem zdjęć miejsca i spisania okoliczności zdarzenia.

Bez słowa uruchomił aparat i zaczął cykać zdjęcia. Łucja obserwowała jego ruchy. Widać było, że mężczyzna tak ustawia obiektyw, aby na zdjęciach – oprócz akcesoriów na sofie – znajdowała się również ona. Kobieta siedziała jak zahipnotyzowana. Obcy mężczyzna w pokoju, w którym jeszcze kilka tygodni temu zabawiała się z mężem. Jej cipka znów drgnęła niespokojnie.

– Proszę usiąść na sofie – rozkazał. – muszę wyraźnie ująć Pani twarz, aby bez cienia wątpliwości było widać, że to Pani dom.

Łucja bez słowa podeszła do sofy. Bezwolnie zamknęła oczy, gdy pracownik kadr robił jej zdjęcia. Mężczyzna zbliżał się do niej powoli, cały czas cykając aparatem. W końcu doszedł do jej twarzy, tak blisko, aż kobieta poczuła jego oddech przy swoim policzku i zapach jakiegoś taniego płynu po goleniu. Stan, w jakim się znajdowała, nie pozwalał jej zaprotestować. Tygodnie marazmu, połączone z brakiem jakichkolwiek działań, teraz paraliżowały ją.

Przez dłuższą chwilę mężczyzna chłonął jej zapach, przybliżył się jeszcze bardziej do jej twarzy. Kobieta trwała w jakimś letargu, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Usłyszała, jak mężczyzna odkłada aparat na podłogę i poczuła, że położył jej rękę na ramieniu. Drugą zaczął rozpinać jej bluzkę. Cisza, jaka zapanowała w pomieszczeniu przywiodła kobiecie na myśl wieczory, jakie fundował jej mąż. Także teraz tłumiące dźwięki szczelne okna nie przepuszczały żadnego dźwięku; w pokoju słychać było tylko ich oddechy i szmer rozpinanej bluzki.

Jej kobiecość nie była zdolna znieść takiego podniecenia. W jednym krótkim momencie uwolniła tyle soków, że jej majtki zaczęły kleić się do skóry, którą obleczona była sofa a pomiędzy nogami wyraźnie czuła ciągle wzbierającą wilgoć. Nie była w stanie powstrzymać podniecenia. Mężczyzna doszedł z ręką do jej piersi, które teraz ugniatał w garści. Nakazał jej ułożyć się na łóżku i rozłożyć szeroko nogi i ręce.

Pomieszczenie, do którego się przenieśli było jeszcze bardziej zakurzone. Mężczyzna – teraz nagi, ze sterczącym, twardym członkiem – gdy wszedł za nią do środka, wzbudził lekki obłok kurzu, gdy lekko wulgarnym gestem poklepał miejsce, obok którego się położyła.

Łucja czuła, że musi oddać się mężczyźnie. Stan w jakim się znajdowała powodował, że tylko twardy i mocny stosunek z mężczyzną zdołałby wyrwać ją z drętwoty, w jaką zapadła po śmierci męża. Jej cipka – gdy tak leżała przed obcym mężczyzną – spięła się maksymalnie, poczuła też lekkie drgania pochwy, gdy ujrzała członka mężczyzny. Był inny niż męskość jej męża – o wiele grubszy, bardziej czerwony i żylasty. Widać było, że mężczyzna nie dba o higienę; jego włosy łonowe były poskręcane, pomiędzy jądrami dało się zauważyć drobne kłaczki tkaniny; gdy to spostrzegł, śliną szybko umył swoje przyrodzenie i wytarł rękę o jej bluzkę.

Łucja aż wzdrygnęła się z obrzydzenia. Seks z mężem był brutalny, ale zawsze czysty i higieniczny. Teraz zaś oddawała się mężczyźnie, którego nie znała; na dodatek nie grzeszącego czystością.

Zapragnęła uciec z tego pokoju, pozbyć się brudnego natręta. Z jednej strony stan podniecenia, jaki osiągnęła zatrzymywał ją w tej dziwnej sytuacji, a z drugiej obcość mężczyzny powodowała, że czuła lęk przed gwałtowną penetracją. Wykonała skręt tułowia, jakby miała wstać, ale mężczyzna, który już sposobił się do wsunięcia członka do jej cipki, szarpnął ją, rozszerzając jej nogi.

– Dokąd, moja droga?

Masując jej piersi, zsunął jej majtki, mokre już od wilgoci, jaką wydzieliła. Sterczący penis kierował się do jej szparki. Łucja ponowiła próbę ucieczki, ale mężczyzna był silniejszy. Jedną ręką trzymał ją za włosy a drugą pocierał swoim członkiem jej szparkę. Kobieta wygięła się w łuk, jakby chciał uniknąć poniżenia, ale on wtargnął do jej środka, wypełniając całkowicie już za pierwszym razem. Poczuła, jak obcy członek staranował jej delikatne fałdki i doszedł do najskrytszych zakamarków. Gdy odczuła, jak główka oparła się o tylną ściankę macicy, aż westchnęła.

Mężczyzna wykonała kilka powolnych ruchów w jej wnętrzu, wyraźnie szykując się do długiego rżnięcia. Łucja miała nadzieję, że seks będzie trwał krótko i stanowić będzie chwilowe szaleństwo, nastawione jedynie na oczyszczenie organizmu z długotrwałego stresu, ale teraz poczuła, że będzie się musiała całkowicie i na długo oddać obcemu mężczyźnie.

Tymczasem kochanek rozpoczął swoją jazdę. Długotrwały post zaczął zbierać swoje żniwo – każdy ruch w jej wnętrzu powodował drobną eksplozję, jakiś wybuch w jej mózgu. Z przerażeniem odkryła, że odczuwa fizyczną obecność członka w swojej cipce znacznie mocniej, niż miało to miejsce podczas seksu z mężem. Obijające się o jej biodra lędźwie mężczyzny, choć powodowały ból, sprawiały jej rozkosz. Gdzieś w głębi jej świadomości pojawił się zalążek orgazmu – czuła, jak w jej biodrach zasadza się ciepło, które z każdym ruchem penisa stopniowo rozlewa się coraz dalej. Jęczała coraz mocniej, próbując powstrzymać nadchodzący orgazm.

Mężczyzna próbował ją pocałować, nie przerywając ostrych sztosów w jej wnętrzu. Instynktownie odchyliła głowę, próbując uniknąć bliskości, ale on napierając na jej usta rozchylił je językiem i wsunął go do środka. Jak przez mgłę przemknęła jej przez myśl porada z jakiegoś czasopisma, aby wyobrazić sobie, że członek i język mężczyzny stanowią jedność, które poruszają się w jej wnętrzu. Absurdalność tej porady była nie do przyjęcia, ale wyobrażenie zrobiło swoje. Jak w kinie, wyobraziła swoje ciało penetrowane jednocześnie w obie dziurki. Mętnym wzrokiem ujrzała twarz kochanka – obcego mężczyzny, który korzystał z jej wdzięków i wspaniałego ciała.

Orgazm przyszedł nagle – tuż przed dotarło do niej całkowicie, że pieprzy ją obcy członek a mężczyzna, którego wcale nie zna czerpie przyjemność z jej ciała. Gdy odwróciła głowę, aby rozkoszować się spełnieniem, jej wzrok padł na zdjęcie męża, stojące na szafeczce obok łóżka. Próbowała powstrzymać nadchodzące wyładowanie, ale było już za późno – granica spełnienia została przekroczona.

Kilka fal ciepła przebiegło przez jej ciało, powodując wyraźne skurcze cipki. Potem na ułamek sekundy Łucja uspokoiła się, ale to, co chwilę wcześniej zapowiadało się jako zwykły orgazm, teraz przeszedł w ekstazę, której nie mogła wytrzymać. Jęki zamieniły się w jeden, przeciągły krzyk a wyładowania w jej mózgu spowodowały chwilową utratę przytomności; Łucja pogrążyła się w spełnieniu, którego nie odczuwała od dłuższego czasu.

Dochodząc do siebie, czuła, jak ciągle poruszający się w jej wnętrzu członek każdym ruchem powodował kolejne uderzenia orgazmu a brak synchronizacji pomiędzy jego ruchami a skurczami pochwy dawał dodatkową stymulację. Mężczyzna, pieprząc ją coraz silniej, też doszedł. Na kilkanaście sekund przed wytryskiem, przełożył ją na brzuch i podniósł jej tyłek w górę. Widać było, że nie dba już o jej przyjemność, koncentrując się wyłącznie na sobie. Gwałtownym ruchem zasadził swojego już drgającego w wytrysku członka w jej cipkę. Po kilku ruchach z głośnym jękiem wtłoczył swoje nasienie do jej zakamarków, które po chwili zaczęło wyciekać z jej cipki.
Kobieta po orgazmie powoli dochodziła do siebie. Spocone, owłosione i lekko tłustawe ciało kochanka dalej plaskało o jej biodra. Na kocu, pomiędzy swoimi nogami, dostrzegła plamkę żółtej wilgoci. Sperma kochanka różniła się od nasienia jej męża, nawet jej zapach, który teraz mieszał się z zapachem jej soków , potu i kurzu, był bardziej ostry i wyraźny. Mężczyzna – nie zaspokojony do końca – usiłował przedłużyć sobie chwile przyjemności i choć pomimo tego, że jego członek trochę zwiotczał, dalej wypełniał Łucję do samego końca.

Kobieta trwała w dziwnym stanie. Jej podniecenie trochę opadło, choć dalej czuła w swoim wnętrzu regularne uderzenia sztywniejącego penisa, ubijającego spermę w jej macicy. Z jednej strony pragnęła uciec od tej dziwnej i poniżającej sytuacji, pieprzył ją jakiś nieznany mężczyzna, pracownik jej Urzędu. Z drugiej jednak strony wielokrotnie poniżana i upokarzana przez męża przyzwyczajona była do takich sytuacji. Ciągle czując mocne uderzenia bioder kochanka-nieznajomego, przypomniała sobie, jak pewnej nocy mąż oddał ją do dyspozycji swoich kolegów z jakiegoś kursu.

Zaaranżowali spotkanie, podczas którego mąż i zaproszeni koledzy grali w pokera na dość duże stawki. Łucja donosiła im kanapki, chipsy, różne przekąski i oczywiście alkohol, którego ubywało wprost proporcjonalnie do stawek, o jakie grali mężczyźni. Mąż, który z wykształcenia był matematykiem, tak pokierował grą, że nad ranem był całkowicie spłukany. Pozostali gracze – były to świeże i płytkie znajomości – zaczęli dopominać się o swoją wygraną. Aby spotęgować napięcie, jej mąż zaczął siłą wyrzucać ich z domu, popychanie zamieniło się w szamotaninę, aż w końcu mężczyźni, coraz bardziej nerwowi, wyciągnęli skądś nóż kuchenny i grożąc mu kategorycznie zażądali zapłaty.

Mąż, przyduszony przez napastników – Łucja do dziś pamiętała ten gest – wskazał na nią głową, zaś mężczyźni rzucili się na nią i szarpiąc za ubranie, bijąc w piersi i wykręcając ręce rzucili na łóżko. Łucja była tamtej nocy wielokrotnie gwałcona; pamiętała, że pomimo protestów jej męża, dwóch mężczyzn wypieprzyło ją równocześnie w tyłek. Jej odbyt do dziś nie zagoił się po tej przemocy. Mężczyźni pracowali w różnych konfiguracjach – jej najbardziej utkwiła w pamięci klasyczna kanapka, z tym, że trzeci z mężczyzn, odpoczywający po tym, jak wypieprzył ją w usta, polewał gwałcone miejsca zimną wodą. Działało to niesłychanie stymulująco na gwałcicieli a dla niej było najgorszą torturą – zimny i sztywny członek w odbycie penetrował ja jeszcze silniej, zaś zimna woda zwiększała opór, na jaki napotykał członek taranując jej kakaowe oczko. Mężczyźni pastwili się nad nią kilka godzin, w tym czasie jej mąż w drugim pokoju odpoczywał po trudach nocnego pokera, popalając papierosa. Zapach mocnego tytoniu, którego używał mąż rozchodził się do sypialni – Łucja, pomimo krzyków, błagań i próśb, przez cały ten czas pozostała sama, znosząc pastwienia mężczyzn. Największą przykrość sprawiło jej, gdy – nie mogąc znieść bólu powodowanego rozciąganiem jej odbytu przez parę twardych członków – jęcząc błagała męża o pomoc, zaś zamiast odpowiedzi ujrzała jedynie zamykane przez niego drzwi, po czym usłyszała głośną muzykę, która skutecznie zagłuszała jej krzyki.

Teraz pieprzył ją obcy mężczyzna. Powoli wracała myślami do aktualnej sytuacji – mimowolnie zaczęła wyprzedzać ruchy bioder kochanka, nabijając się na jego członka. Nagle na swoich pośladkach poczuła mocnego klapsa. Wypięta skóra zaczęła ją nieprzyjemnie piec.

– Niezła z ciebie dziwka. Pewnie kiedyś byłaś dumną i wyniosłą kobietą, a teraz dajesz dupy wszystkim swoim gościom – wysapał mężczyzna, po czym z całej siły nadział jej odbyt na swój najgrubszy palec, przedziurawiając dosłownie jej zwieracze. Zakrzywił go w środku i zacisnął do kręgosłupa, nie przerywając pieprzenia.

Łucja zawyła z bólu. Rany, zadane jej podczas podwójnej penetracji, teraz szczypały ją pod naciskiem mężczyzny. Podniecenie zaczęło ustępować strachowi – nagle dotarło do niej, że nawet nie wylegitymowała gościa. Klęcząc z wypiętym tyłkiem była dosłownie zdana na łaskę obcego mężczyzny; gdy próbowała uniknąć bólu związanego z niewygodną pozycją, czuła nacisk palca gdzieś w swoich jelitach, blisko kręgosłupa i słyszała tuż przy swoim uchu jego głos:

– Zarżnę cię tu, aż stracisz przytomność.

Uderzenia i klapsy mężczyzny stawały się nie do zniesienia. Wariackie pieprzenie nie dawało żadnych rezultatów, mężczyzna pomimo erekcji nie mógł wytrysnąć. W końcu, nie mogąc znieść upokorzenia, nadział ją na palec w tyłku niczym na haczyk, pozostałymi palcami chwycił za skórę na pośladkach i tak posuwał ją przez kilka minut. Łucja zadrżała ze strachu, gdy drugą ręką chwycił ją za sutek. Druga pierś kołysała się w rytm uderzeń jego bioder.

Łucja poczuła, że mężczyzna wyszedł z niej gwałtownie. Chwila ulgi była jednak krótkotrwała. Śliski członek rozparł jej odbyt i wtargnął do środka. Łucja przestała już walczyć z bólem, poddała się mu, przypominając sobie resztami świadomości rady, jakie dawał jej w takich sytuacjach mąż.

Uczucie poniżenia sprowadziła do przyjemności a piekący ból w pupie wyobraziła sobie jako najsłodszą pieszczotę. Dokładnie tak, jak radził jej mąż. Gdy na kilka dni przed tragiczną śmiercią, przed służbowym wyjazdem, wsuwał do jej środka wibrator z ostrymi wypustkami, nastawiony na maksimum obrotów i jednocześnie związaną ściskał za sutki, wspólnie, przez całą noc badali jej próg bólu. Miała zakneblowane usta, nie mogła wtedy krzyczeć. Zemdlała tuż przed orgazmem, gdy mąż uciskając jej sutek, paznokciem zadarł brodawkę, z której pociekła krew. Po ocuceniu, podczas kolejnych prób, dumna czuła, że przekroczyła pewien próg wtajemniczenia; nie mdlała już tak szybko, jak za pierwszym razem.

(…)

Teraz wyraźnie odczuła, że członek mężczyzny stwardniał, ruchy stały się jeszcze bardziej natarczywe a mężczyzna zaczął ją szarpać za włosy. Podniósł ją do góry, tak, że nie mogła rękami dosięgnąć łóżka i taką półstojącą i półklęczącą pieprzył w tyłek. Zdecydowanym ruchem rzucił ją jednak na łóżko, obydwiema rękami rozszerzył pośladki i widząc swojego członka lekko wsuwającego się do jej dupci, przestał kontrolować swoją reakcję i z głośnym jękiem opróżnił nasienie.

Łucja poczuła rozlewające się ciepło w swoich jelitach, które chwilowo ukoiło piekący ból w odbycie. Mężczyzna, dysząc, wytarł o jej włosy spocone ręce, i zostawił ją na łóżku.

* * *
Po godzinie Łucja usłyszała dzwonek do furtki. Chwiejnym krokiem zeszła na dół, doszła do furtki, potykając się kilkakrotnie o wystające z chodnika kamienie i ujrzała mężczyznę. Gość wyjął z torby jakieś papiery i powiedział:

– Dzień dobry, jestem pracownikiem Działu Kadr. Przyjechałem sprawdzić, czy realizuje Pani zwolnienie lekarskie zgodnie z zaleceniami lekarza…

Łucja zemdlała.

Scroll to Top