W XX wieku naukowcy udowodnili, że miłość to tylko działanie niektórych hormonów. Naukowcy utrzymują, że w organizmie zakochanego człowieka substancja chemiczna, zwana fenyloetyloaminą występuje w tak dużych ilościach, że ów człowiek może góry przenosić.

Co by teraz na to powiedzieli artyści i poeci sprzed XX wieku, dla których miłość była przedmiotem natchnień, westchnień i wspomnień?

Fenyloetyloamina powstaje na skutek spojrzenia wybranki, gestu, a nawet wyobrażenia sobie, że oto stoi przed nami przedmiot westchnień. To właśnie ta substancja chemiczna wywołuje przyspieszone bicie serca, brak tchu oraz ściskanie w dołku.

Większość ludzi uważa, że miłość jest pewnego rodzaju stresem, ale działa pozytywnie, powoduje niepowtarzalny błysk w oczach, wygładza cerę i wyostrza umysł. W dodatku dodaje sił witalnych i powoduje dobre samopoczucie.

Miłość sprawia, że człowiek patrzy na świat przez różowe okulary, wszystko mu się udaje, wszystko chce.

Według naukowców euforia ogarniająca ciała zakochanych jest skutkiem przepływających przez ich organizmy takich substancji, jak dopamina czy norephetamina. Substancje te oszałamiają człowieka, powodują, że nie czuje on głodu ani zmęczenia, jest bardzo aktywny fizycznie i psychicznie, gotowy do poświęceń, do walki o ukochaną, do realizacji marzeń o wspólnym szczęściu i do popełnienia każdego szaleństwa.

Koniec miłości również związany jest fenyloetyloaminą. Kiedy organizm nie jest wstanie wyprodukować tej substancji w dużych ilościach, miłosne uniesienia przemijają, następuje koniec namiętności, szaleństwa i wielkiej miłości. Stan zakochania zazwyczaj kończy się po 2-3 latach.

Jeśli jednak związek przetrwa po tych 2-3 latach to jest duża szansa na szczęśliwe i trwałe małżeństwo. Wtedy to organizm wytwarza morfinopodobną substancję – endorfinę, pod wpływem stałej obecności partnera. Dzięki tej substancji wystarcza obecność partnera, byśmy się czuli szczęśliwi, bezpieczni i byli dla siebie życzliwi. Należy jednak pamiętać, że każdy organizm wytwarza różną dawkę endorfiny. Jeśli organizm jednego z małżonków wytwarza dużo tej substancji, a drugi bardzo mało, to po pewnym czasie dochodzi do rozwodu.

Zapewne po przeczytaniu tych nowości masz mieszane uczucia. Nie dziwie się. Każdy by chciał, by miłość, jak w dawnych czasach była tajemniczym zjawiskiem. W dodatku już teraz inaczej będzie się patrzeć na sercowe przeżycia.

Jedno mnie tylko zastanawia: uczeni udokumentowali te nowinki całkiem niedawno. Jakim cudem zatem nasze prababki o nich wiedziały. Nieraz słyszano \”Jak się nie ożeni w parę miesięcy, to nic z tego nie będzie\” – No i nie było. Zdradzanym żonom radzono: \”Poczekaj – przejdzie mu\”. I przechodziło.

Nad kolejną rzeczą jeszcze rozmyślam: dlaczego nasz organizm reaguje gwałtownie na widok tej, a nie innej osoby. Czy to zależy od upodobania? Czy od naszego wychowania? Tego chyba się jednak nie dowiemy. Przynajmniej nie w najbliższym czasie.